Jeźdźcy lecieli już ponad godzinę, nie zwalniając tempa, by szybko dogonić łódź cyrkowców, którzy mieli małą przewagę. Na szczęście wiatr był słaby i aby złapać więcej mocy w żagle trzeba się mocno napracować, co działało na korzyść smoków. Na przodzie leciał Nate, obok Czkawka a za nimi reszta wikingów, którzy co jakiś czas rzucali sobie zmartwione spojrzenia. Młodzi jeźdźcy nie byli pewni, czy dobrali odpowiedni kierunek, ponieważ lecąc nad granatowym oceanem nie spotkali żadnej łodzi. Mimo dziwnego uczucia niepokoju, nikt nie chciał przerwać misji ratunkowej.
- Czkawka, chyba powinniśmy już być blisko - wtrąciła Astrid po długiej ciszy, która jednak nie przeszkadzała nikomu. Wódz wyciągnął kompas i mapę, którą z trudem rozłożył. Szatyn sprawdził długość geograficzną i podniósł wzrok, patrząc wprost.
- Jeżeli... - Przerwał, widząc mały punkt żwawo poruszający się po niebie. Czym prędzej wyciągnął lunetę i przejrzał się niezidentyfikowanemu punktowi. - Straszliwiec ? - Powiedział zaskoczony do siebie, rozpoznając sylwetkę małego smoka.
- Co on tu robi? Przecież straszliwce straszliwe nie są wytrzymałe na długie dystanse - zaniepokoił się Śledzik, podlatując do Szczerbatka i jego przyjaciela siedzącego wygodnie w siodle.
- Czy on nie jest z Berk? - Zaciekawił się Smark, przykładając rękę do czoła, aby przyjrzeć się smokowi. Nate, nie czekając dłużej, popędził Pioruna, który silnie zamachnął się skrzydłami i podleciał do malutkiego gada. Wojownik złapał straszliwca w prawą dłoń i posadził na swych kolanach, uważnie się mu przyglądając. Smok był wycieńczony długą podróżą, dlatego sapał głośno i ledwo trzymał się na swych wątłych nóżkach.
- Coś tu jest! - Zawołał Nate, odwracając lekko głowę za ramię. Ciemnowłosy szybko rozwinął papier przytwierdzony do rogu i w mgnieniu oka przeczytał zawartość.
- Co to? - Zapytała Astrid, patrząc zmartwiona na przyjaciela. Piorun zaskrzeczał, przywołując swego jeźdźca do porządku.
- Od Johanna. Kupczy napisał, że widział Lauren i cyrkowców...
Lauren pociągała co chwilę nosem, próbując jakoś nie dać się przeziębieniu, ale wiedziała, że to tylko kwestia czasu, kiedy rozwinie się coś gorszego. Póki co nie myślała o tym. Dziewczyna starała się odwrócić własną uwagę do czegoś innego i wybór padł tym razem na Hundreda. Jak się okazało to jest nazwisko chłopaka, a jego imię to Gaet. Miły podwładny starał się, aby Lauren miała świeżą wodę i coś do przegryzienia, ponieważ Vivian uznała, że nie warto marnować dla więźnia jedzenia. Gaet przeniósł ją także do suchej celi, gdzie lekarka miała o wiele lepiej. Brunet wytłumaczył Salen - różowowłosej kobiecie, że z powodu zepsucia zamku w poprzedniej celi, musiał przenieść ją do innej. Ta jednak miała to gdzieś, widać było, że po prostu nic ją nie interesowało.
Podczas kolejnej godziny warty, Gaet przyznał, gdzie cyrkowcy ukryli skarb Odyna. Cały czas bogactwo znajdowało się w kajucie dowodzącego, czyli Vivain.
- Kto ma dostęp ? - Spytała cicho, patrząc na sprzymierzeńca z błyskiem w oku. Chłopak przypomniał jej nieco Czkawkę.
- Każdy - rzucił cichutko jak tylko mógł. Strażnik odwrócił się do wejścia, ale na szczęście nikt nie zszedł pod pokład. - Prawda jest taka, że nikt nie ufa nikomu - dodał, na co Lauren skinęła głową, prychając też pod nosem. No jasne! A czego można było się spodziewać po takich złodziejach? Zapytała kpiąco sama siebie, ale nie rzekła tego na głos. Nie chciała obrazić nastolatka, który zrobił dla niej o wiele z dużo.
- Jak zamierzacie się podzielić skarbem ? - Zadała kolejne pytanie. Lekarka znów pociągnęła nosem, a potem zakaszlnęła ciężko. Gaet zetknął na nią współczująco, jakby patrzył na swą młodszą siostrzyczkę.
- Gdy dopłyniemy na Derby. Tam się podzielimy i pójdziemy własną drogą - mówił gładko, jakby rozmawiał z najlepszą przyjaciółką. Geat jednak nie miał kompletnie nic do stracenia, więc opowiedział szatynce wszystko, co wie. Poza tym, Lauren była bardzo miła i to martwiło nastolatka. Przecież dziewczyna niedługo pożegna się z życiem...
- Nikt z Berk nie będzie cię szukać ?- Rzucił zagadkowym głosem. Gaet siedział blisko krat, chcąc dodać nowej znajomej otuchy. Choć po części mógł odkupić swą winę.
- Będą, ale chyba nie zdążą...- Wyszeptała, zakrywając dłonią twarz, by brunet nie dostrzegł jej słonych łez. Dziewczyna jednak rozpłakała się na dobre, czując jak jej serce naprawdę pęka z tęsknoty. Jeżeli Wiking wiedział, że niedługo odejdzie prosto do Valhalli, nie płakał z żalu nad sobą, ale z tęsknoty za rodziną, przyjaciółmi i domem, gdzie spędzał najlepsze chwilę życia. Wbrew pozorom, Wandale nie byli bezdusznymi wojownikami, którzy zabijają bez litości. Owszem, byli tacy, ale tylko w stosunku do wroga, który brutalnie atakował rodzinną wyspę.
Gaet poczuł jak jego duszą roztrzaskuje się na kawałki, a umysł przyćmił nagły przypływ gniewu. Wstał gwałtownie i ruszył na górny pokład, aby pomówić z Vivian.
Przywódczyni stała przy prawej burcie, wyciągając blada twarz ku ciepłemu słońcu. Jej długie szaty powiewały na delikatnym wietrze, a małe monety przytwierdzone do chust dzwoniły cicho.
Reszta załogi rozsiana była na całym pokładzie. Niektórzy grali w karty, szachy, Goryl spał w najlepsze na starym hamaku, a Gerjawik czytał książkę na temat smoków.
- Viavian, chcę porozmawiać - powiedział twardo Gaet, stając metr za plecami kręconowłosej. Kobieta odwróciła się zaskoczona. Jej ciemne oczy zmierzyły surowo chłopaka odzianego w stare ubrania, przez co wyglądał jakby urwał się z niewoli.
- O czym ? - Zapytała chłodno. Każdy wiedział, że Vivian niewielu traktuje z należytym szacunkiem. Do tego grona zaliczała się jedynie Tore, która również miała perfidny charakter.
Brunet rozejrzał się po statku, a potem skinął na wejście do kajuty.
- Zaraz wytłumaczę - powiedział ciszej, kiedy Viavian zgodziła się łaskawie na rozmowę. Oboje weszli do kajuty, zamykając za sobą drzwi. Tancerka odeszła prostokątny stół i usiadła za nim. Gaet spojrzał na zapełnione skarbami pomieszczenie i westchnął, jakby zdał sobie sprawę, że pieniądze nie pomogą mu odzyskać spokoju, gdy Lauren zostanie stracona.
- Czego chcesz? - Zapytała wprost Vivain, kołysząc się nieco na krześle, które skrzypiało nieprzyjemnie. Gaet pomyślał przez chwilę, że zrobił błąd, wchodząc do kajuty i stając twarzą w twarz z Vivian, która nie była zadowolona, że jakiś szczur zajmuje jej czas.
- Chodzi o Lauren - powiedział szybko w przypływie odwagi. Vivain nie była osobą wrażliwą, wręcz pozbawioną uczuć, dlatego miała wiele rzeczy w poważaniu. A już szczególnie zbędnych ludzi, którzy jeśli nie mogą nic dać w zamian, kobieta po prostu urywała z nimi kontakt.
- Co z nią ? - Dopytała się tancerka, z wyraźnym brakiem zainteresowania rozmową.
- Nie możemy jej zabić - rzekł wprost, patrząc głęboko w oczy przełożonej, która chwilę potem wybuchła śmiechem.
- A to niby dlaczego ?- Warknęła, uważając, że ton i słowa nastolatka są wręcz bezczelne. Mimo to, dała mu szansę wytłumaczenia się. Geat wyprostował się, chowając ręce za plecy.
- Ona nie jest niczemu winna - powiedział bez ogródek. Naprawdę chciał ocalić młodą lekarkę od niesłusznej śmierci.
- Omal nie zdradziła nas wodzowi Berk, a poza tym, mamy ją jako zabezpieczenie. Jeśli ktoś z tej idiotycznej wyspy się pojawi, pokażemy im Lauren. Dobrze wiem, że Czkawka Haddock nie będzie ryzykował życia swojej przyjaciółki - wyjaśniła na luzie, wstając i patrząc na bogactwa skryte w worach. Jej wzrok błyszczał z podniecenia, gdy myślała na co wyda swoją część. - Poza tym, co cię obchodzi jej los? - Odwróciła się do Geata, który stał niemal na baczność.
- Po prostu chcesz zabić osobę, która nie zrobiła nic złego - warknął równie groźnie, co jego rozmówczyni.
- Jesteś zbyt wrażliwy - westchnęła, podchodząc do drzwi. Czasem naiwność i dobre serce szesnastolatka ją bardzo denerwowały.
- Nie możemy jej po prostu wyrzucić na jakąś wyspę? Powrót na Berk zajmie jej dobry tydzień, a nas dawno już nie będzie. - Starał się błagać tancerkę, która krążyła właśnie po małym pomieszczeniu, rozgrzewając stawy.
- Oj, Gaet... - Żachnęła zirytowana. - Jeszcze mało wiesz o życiu - dodała już bardziej przyjemnie. - Idź już, ja się zastanowię - nakazała, skinając na drzwi, dając do zrozumienia Gaetowi, aby ją opuścił. Chłopak stał kilka chwil, zastanawiając się, czy Vivian naprawdę się zastanowi, ale spełnił jej prośbę i wyszedł.
Następna godzina mijała Luaren na modlitwie do wszystkich bogów Asgardu, aby ocalili jej życie. Dziewczyna była śmiertelnie przerażona, a w głowie krążyły jej najmroczniejsze scenariusze.
- Rozmawiałem z Vivian - przerwał jej znany głos. Szatynka odwróciła się zapłakana. Jej czerwone policzki piekły od ciągłego płaczu, żołądek kurczył się, powodując, że lekarka miała ochotę wymiotować. Z takim wyglądem i w dodatku w klatce wyglądała jak mała dziewczynka oddzielona od rodziców. - Namawiałem ją na zmianę decyzji i powiedziała, że się zastanowi - wytłumaczył, dodając jej otuchy uśmiechem, choć sam nie wierzył, jakoby przełożona była by zdolna do tak hojnego czynu.
- Dziękuję - wyszeptała z drżącym głosem, patrząc na jedynego w tej sytuacji przyjaciela z wdzięcznością.
Gaet przysiadł się ponownie obok celi i zaczął opowiadać Lauren o swej siostrze i objaśnił mieszkance Berk na czym polega jej choroba. Dziewczyna słuchała z uwagą, totalnie odrywając się od rzeczywistości, dzięki czemu nie myślała o smutnym jej końcu.
Gaet miał właśnie wspominać o nieudanym występie, aby rozbawić dwudziestodwulatke, kiedy statek mocno się zakołysał i lekko zboczył z kursu.
- Co to było? - Zapytała przestraszona Lauren, spoglądając na nastolatka, który również nie wiedział o co chodzi.
- Wyjmować broń! - Usłyszał głos Gerjawika, który nawoływał do reszty cyrkowców. Gaet wstał nagle i pobiegł do drabiny, by zobaczyć co się dzieje. O mal nie dostał zawału, widząc jak wściekły koszmar ponocnik zieje żywym ogniem. Młodzieniec wrócił do przyjaciółki, podając jej klucz do celi, który wcześniej zdjął z szyi.
- W razie czego, postaraj się stąd wydostać - powiedział tylko i wybiegł drabina na pokład.
- Gaet! -Krzyknęła za nim dziewczyna, patrząc przestraszonym wzrokiem na miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu był nastolatek.
- Bliźniaki, zabezpieczcie rufę! - Nakazał Czkawka, krążąc blisko statku cyrkowców, których udało się im namierzyć dziki echolokacji Szczerbatka. Nocna furia uważniej przyglądała się wrogom, warcząc ostro, jakby jednym skokiem chciał ich powybijać. Dalej latał Smark i Nate, podpalając burtę, aby przestraszyć złodziei. W końcu na pokład wylądowała Astrid, a zaraz za nią Nate, Sączysmark i wódz Berk, zapalając piekło.
Vivain wydawała się kipieć ze złości: kobieta była przekonana, że kradzież ujdzie jej na sucho. Obok niej, w równej linii ustawiali się cyrkowcy, trzymając w ręce różne bronie począwszy od zwykłego miecza, przez topór do ostrych jak brzytwa sztyletów.
- Gdzie jest Lauren? - Zapytał od razu wściekły Nate. Mimo że obiecał sobie, że nie będzie aż tak agresywny, złość wzięła górę. Tu przecież chodziło o życie jego dziewczyny.
- Ta niska szatynka ? - Zapytała kpiąco Vivian, obierając grę słów. - Wyrzuciliśmy ją do oceanu jakiś czas temu - odparła ze złośliwym uśmiechem. Nate miał ochotę przebić ją ostrzem od razu, za to co zrobiła Lauren. Już on wiedział, co z Vivian jest za ziółko.
- Mów prawdę ! - Krzyknął rozwścieczony do granic możliwości Nate, podchodząc bliżej. Na szczęście powstrzymała go Astrid, łapiąc delikatnie za muskularne ramię.
- Nie uciekniecie, nie macie najmniejszych szans - wtrącił się Czkawka, przepuszczając Szczerbatka, który obnażał swe ostre zęby.
- Zawsze wiedziałam, że Berk jest za słabe. Bez smoków nie dalibyście rady - powiedział tym razem Gerjawik, prostując miecz w kierunku nocnej furii. Wichura nastroiła kolce, gotując się, aby w każdej chwili wypuścić jeden z nich.
- Może mieliśmy więcej odwagi niż pozostali, by zawiązać z nimi pokój? - Odbił piłeczkę wódz, krzywiąc się na widok niedużej blizny na przedramieniu mężczyzny.
- Tak czy siak, to nie ma znaczenia - powiedział patrząc na Vivian.
Tymczasem pod pokład zeszła Tore, otwierając cele i wyciągając z niej przerażona Lauren. Jej duże orzechowe oczy odbijały sam strach, któremu towarzyszyła dezorientacja.
- Widocznie Gerjawik miał rację, jeśli chodziło o kartę przetargowa - powiedziała, szybciej oddychając. Nie tylko Lauren się denerwowała. - Idziemy!
Nastolatka popchnęła więźniarkę ku wyjściu, a kiedy przekroczyły wyjście, ich oczom ukazała się grupa smoków i ich jeźdźców.
Nate wymówił imię swej ukochanej szeptem, a jego serce pękło nagle jak szklanka rozbita o twardą posadzkę. Co oni jej zrobili...?
- Oddamy wam przyjaciółkę pod warunkiem, że puśćcie nas wolno - powiedziała głośno Vivian, dobierając ton jakby kupcy na targu. Smark prychnął pod nosem, nabijając się z propozycji cyrkowców. Wojownik wiedział, że dzięki smokom wygraną mają w kieszeni.
- Najgłupszy pomysł jaki w życiu słyszałem - rzucił Jorgerson, zakładając ręce na klatkę piersiową i przyjmując kpiącą minę.
To nieco zamurowało Vivian i resztę jej świty, więc po chwili ciszy odezwała się Tore:
- Dobrze więc. Spotkamy się na Derbach, gdzie zostawimy wam Lauren, a wy zostawicie nas w spokoju. - Nate spojrzał najpierw na Astrid a potem na Czkawkę, którzy nie wyglądali jakby mieli przyjąć ich warunki. Najbardziej jednak bali się o bezpieczeństwo ich przyjaciółki, której Tore przykładała do szyi miecz.
- Nie róbcie scen, oddajcie Lauren, a nie stanie się wam krzywda - rzekła Astrid, jak zawsze pewna siebie. Każdy zwrócił na nią uwagę. W tej chwili dziewczyna wpadła na pomysł. - Posłuchajcie, - blondynka rzuciła w bok topór ku zdziwieniu całej załogi i jeźdźców i podeszła rok do przodu - my mamy smoki, a wy trochę stali i jakiejś umiejętności. Nawet bez smoków dalibyśmy wam radę, więc po co ten opór ? - Ciągnęła grę wojowniczka, patrząc na Śledzika, który otworzył szeroko usta, rozumiejąc to spojrzenie. Wśród przyjaciół wywiązała się pewna więź, dzięki której nawet jedno spojrzenie wystarczyło, by zrozumieć o co chodzi. Gronkiel ruszył wolno, machając skrzydłami coraz z rzadsza częstotliwością.
- Jeny, dziewczyno, serio chce ci się to roztrząsać? - Zirytowała się Vivian, obniżając miecz, choć wciąż była w gotowości. Jeśli zabiła by któregoś z jeźdźców, ściągnęła by na siebie gniew jego przyjaciół, a wtedy na pewno już by nie uciekła.
- Owszem - rzuciła z uśmiechem Astrid.
- Co ty wyprawiasz? - Wydusił Czkawka przez zęby, widząc jak jeźdźczyni wolno krąży po łajbie cyrkowców. Astrid zignorowała nawoływania narzeczonego i nadal chodziła blisko ostrzy wroga.
- Poddajcie się... - Przerwała, widząc jak Sztukamies jest już na idealnej pozycji. - Teraz!
Wszystko potoczyło się gwałtownie. Gronkiel chwycił Tore w ramiona i wyrzucił za burtę, a złodziejka nie miała nawet czasu, żeby krzyknąć. Astrid skoczyła ku Lauren chwytając ją i odciągając od Gerjawika, a Wichura wylądowała tuż przy swej przyjaciółce, chroniąc obie dziewczyny własnym ciałem, dopóki reszta jeźdźców nie upora się z cyrkowcami. Nate załatwił szybkim ruchem Gerjawika, a Smark dobił Goryla, który mimo że przerasta wikinga rozmiarami, nie miał zamiaru walczyć. Czkawka z zaskoczeniem zauważył, że reszta cyrkowców nie rzuciła się do walki, tylko stała na uboczu, czekając ze strachem, aż to się skończy.
- Astrid, skarb! Musimy iść po niego ! -Krzyknęła Lauren, ciągnąc za rękę przyjaciółkę. Obie dostały się do kajuty, dębiejąc z zaskoczenia. Razem było sześć upchanych worków zapełnionych skarbami. Wojowniczka podeszła do jednego z nich i otworzyła. W środku były nieoszlifowane diamenty, agaty i inne kruszce.
- Większość z nich to sam kamień - powiedziała poważnie Astrid. - Samo wydłubanie diamentów zajmuje godziny.
Jak się okazało, cyrkowcy zapomnieli, że diamenty nie mają dużej wartości, jeśli są zachowane w takiej skorupie. Lauren podeszła do jednego z czarnych worków i również go otwarła. Bez wahania zabrała kilka mniejszych szlachetnych kamieni i wrzuciła je do kieszeni.
- Wracamy - zarządziła Hofferson i wybiegła pierwsza z ciasnego pomieszczenia.
- Jesteś cała ?!- Zapytał gwałtownie Nate, doskakując do Lauren i biorąc ją w ramiona. Lekarka wczepiła się w niego ciasno, dziękując bogom za ratunek.
- Wszystko w porządku- wyszeptała w jego ciepłą od słońca koszulę. Nate objął ją mocno, ale uważał, aby jeszcze bardziej jej nie pokaleczyć. Dziewczyna odczuła ogromną ulgę, czując jak gorąco w jej wnętrzu rozlewa się z prędkością światła.
- Tak strasznie bałem się, że już cię nie zobaczę - mówił chłopak, będąc blisko łez. Lekarka objęła go jeszcze ciaśniej, pokazując, ze nie ma zamiaru odchodzić,
Godzinę później smoki załadowane były bogactwem Odyna, aby następnie zostać złożonym na prawowitym miejscu. Lauren wytłumaczyła Czkawce, że tylko pięciu spośród dziewięciu cyrkowców miała stuprocentowe udziału w przechwyceniu skarbu, dlatego wódz, nie do końca zadowolony, pościł wolno prawdziwych akrobatów, tancerzy i muzyków. Kiedy Smark i Astrid pilnowali klnącego Gerjawika, Tore, Vivian i dwóch pozostałych złodziei, Lauren podeszła do Gaeta i mocno go przytuliła.
- Bardzo ci dziękuję - powiedziała wzruszona, przypominając sobie, ile dobrego ten chłopak dla niej zrobił, - Gdyby nie twoja pomoc, pewnie totalnie bym sie załamała - dodała, kiedy już oboje stali obok siebie.
- Taki już jestem - odparł z uśmiechem.- Wiesz, gdyby nie ta sytuacja, chyba nigdy nie wyrwałbym się z tej intrygi.
Lauren kiwała głową, rozumiejąc uczucia nastolatka, Po chwili obejrzała się za siebie, a kiedy upewniła się, że nikt nie patrzy, wyciągnęła dłonie Gaeta i wcisnęła w nie coś szorstkiego i ciężkiego,
- Lauren, ja nie mogę - wyszeptał, widząc, co kryje się w jego spracowanych dłoniach. Lekarka przycisnęła palec do ust, pokazując milczenie.
- Pomóż siostrze, dobrze? - Poprosiła z uśmiechem. - I nie wpakuj się więcej w szajkę złodziei, okej?
Gaet roześmiał się, sprowadzając uwagę Nate'a.
- Obiecuję.
Pisałam to prawie cały dzień O.o W mojej głowie był inny pomysł, ale wyszło za przeproszeniem gónwo :( Miały być zwroty akcji i to nawet niezłe, ale no szlag by to strzelił! Jestem mega niezadowolona, no. Kurde mać. A teraz myślę nad kolejnymi akcjami i szczerze mówiąc, niezbyt mam pomysł :( Na pewno ślub hiccstrid, ale to pewnie pojawi się coś przed 10 sierpnia, ale nie obiecuję. Ostatnio napisałam 3 osy dla znajomych, ten rozdział i plus ostre rysowanie daje się we znaki,
Ten rozdział dedykuję kochanej Pass ;)
Ps. Jeśli chcecie się ze mną skontaktować, bez problemu piszcie na ten e-mail: martyna9894_99@tlen.pl ;P