Blondwłosa dziewczyna przechadzała się alejką obrośniętą wysokimi drzewami, gęstymi krzakami i zieloną trawą. Droga była piaszczysta i kręta, ale na twarzy dziewczyny gościł szeroki uśmiech a oczy iskrzyły się z radością. Okręciła się kilka razy, a jej biała sukienka zafalowała. Kolorowe kwiaty na jej głowie podkreślały barwę jej oczu. Była jak bogini. Zaśmiała się a jej głos rozbrzmiał mu w głowie niczym echo. Dziewczyna wyciągnęła rękę ku niemu. Szatyn skrzywił się i zaskoczony wpatrywał się w jej drobną dłoń, jakby oczekiwał zasadzki. Jednak po chwili chwycił ją a szybkie bicie serce ustało. Spojrzał głęboko w jej oczy, które uspokajały swym odcieniem. Blondynka zaśmiała się jeszcze raz, a jej anielski głosik otulił jego serce i usunął wszelkie wątpliwości. Odwzajemnił uśmiech. Jego białe zęby zalśniły w blasku słońca. Spokojnie podszedł do znajomej postaci i oparł czoło o jej. Trzymał w ramionach całe swe szczęście, które nie zamierza wypuścić. Chciał stać tak wieczność…
Nagle z nieba zaczęły spadać płonące strzały. Przestraszona
para zaczęła uciekać, ale ziemia jakby wciągała ich. Ruch stał się powolny aż
nogi odmówiły posłuszeństwa. Chcieli uciekać, lecz nie mogli. Przez ich gardła wydobyły
się stłumione krzyki. Chłopak trzymał dziewczynę za rękę, coraz bardziej
ściskając. Na czerwonych policzkach bogini spływały gorzkie łzy. Spojrzała na
szatyna zapłakana, w jego oczach dostrzegła strach.
- Zabrać go stąd!- Rozległ się nagle głos zza ich pleców.
Wokół nich pojawili się uzbrojeni ludzie, mierząc kuszami w ich głowy.
Dziewczyna wpatrywała się w niego zaskoczona. Puściła jego rękę. Szatyn
zaprzeczył kręcąc głową, jakby chciał jej odpowiedzieć.
- Zostawcie ją!-Krzyczał głośno, gdy kilku z uzbrojonych
wikingów zaczęło go oddzielać od bogini. Dziewczyna szamotała się, ale nie była
silna. Żołnierze z łatwości wyciągnęli ją z błota i postawili koło siebie.- Nie
ważcie się jej dotykać!-Warknął. Zdołał wydostać jedną rękę, jednak wiking od
razu naprawił swój błąd. Blondynka nie patrzała mu w oczy, głowę miała
schyloną, lecz on dostrzegł łzy. Poczuł nagłą nienawiść do siebie, do świata,
do NIEGO. Odebrał mu ją. Na zawsze. Przez niego.
Krzyki stawały się ciche, ale echo nadal niosło się w jego
głowie. „Błagam, zostawcie ją!” Krzyknął po raz ostatni nim został ogłuszony…
Zerwał się z łóżka zalany potem i suchymi ustami. Czuł, że
zaraz jego serce wyskoczy z piersi. Rozejrzał się po pokoju, by upewnić się, że
to tylko zły sen. Usiadłszy na brzegu łoża, oparł łokcie o kolana i zaczął
rzewnie płakać. Tęsknota za ukochaną łamała jego serce na miliony kawałków. Tak
bardzo chciał ją znów zobaczyć. Jej oczy, uśmiech, drobne usta i nos.
Dotknął miejsca, w którym wyczuwał puls. Serce biło jak
oszalałe i nie chciało się uspokoić. W głowie tłoczyły się obrazy tłumione
skutecznie przez tyle lat… Uderzył wściekle w drewniany zagłówek, sycząc z
bólu. Na pięści pojawiła się strużka krwi, jednak w cale się tym nie
przejmował. Ubrał się pospiesznie i czym prędzej wyszedł z domu.
Blondynka przeglądała się w lustrze, wpatrując się w nowy
medalion znaleziony kilka dni temu na plaży Thora. Była bardzo zadowolona z jej
nowego świecidełka. Mimo że był poniszczony i wykonany ze zwykłego metalu,
dziewczynę zachwycały dziwne znaki, których w życiu nie widziała. Z uśmiechem
na twarzy przetarła go rękawem tuniki i odłożyła go na półkę po czym poszła
spać.
Dwoje młodych ludzi ubranych w czarne kostiumy z wyszytym
symbolem ich klanu przemierzało las. Ciemność im nie przeszkadzała, ponieważ
byli do niej przyzwyczajeni. Szli w ciszy, którą przerywały sowy bądź inne
stworzenia buszu. Wojownicy czujnym wzrokiem mierzyli las i rozglądali się za
wioską Wandali. Rudowłosa dziewczyna odgarnęła kosmyk, który wchodził jej na
oczy. Krótkie włosy ściągnęła w prostego kitka. Piegi na twarzy dodawały jej
uroku i podkreślały szare oczy. Obok niej szedł równo brunet. Był ciemniejszej
karnacji, która pasowała do jego ciemnych jak noc oczu. Oboje mieli ręce
ułożone na rękojeści mieczy, aby w razie ataku móc się obronić.
- Myślisz, że tym razem to znajdziemy?-Zapytał chłopak,
spoglądając na towarzyszkę. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Mamy rozkaz. Nie wrócimy z pustymi rękami- odparła oschle.
Jej charakter był twardy i nieustępliwy, ale także obojętny dla wszystkich.
Rudowłosa nie znała słowa „przyjaciel”, dbała o własny interes i chciała
wiernie spełniać służyć swemu panu.
Po kilkunastu minutach marszu doszli do brzegu lasu, skąd
doskonale widać było osadę. Zauważali kilku wikingów, którzy spacerowali wśród
chat. Pewnie wartownicy. Pomyślał chłopak. Skupił się na kilku z nich i cmoknął
niezachwycony. Dziewczyna westchnęła, jakby chciała przyznać mu rację.
Poprawiła łuk spoczywający na jej plecach i przeszła kilka kroków dalej.
- Za mną-rozkazała ostro. Chłopak poderwał się z klęczek i
podreptał słusznie za przywódczynią.
Noc była jakby ciemniejsza niż zazwyczaj. Księżyc i gwiazdy
mocno świeciły, dając nieco więcej światła. Świerszcze i koniki polne po raz
kolejny dawały koncert. Dwoje wikingów pożegnało się i rozeszli się do swych
domów, kończąc wartę. Rudowłosa i jej towarzysz przedostali się pod dom jednego
z mieszkańców i rozejrzało uważnie. Gdyby ktokolwiek ich zobaczył, misję szlag
by trafił, a ich spotkała by straszliwa kara.
- Tylko tym razem nie spierz tego- warknęła dziewczyna,
patrząc na okno domu.
- Skąd wiesz, że to ta chata?- Zapytał spokojnie, zakładając
ręce na klatkę piersiową. Dziewczyna westchnęła i przewróciła oczami.
- Bo ja potrafię obserwować, Linusie- odparła.- Już niedługo
będziemy mieli kolejny artefakt, a nasz pan sowicie nas wynagrodzi.- Na
jej twarzy zagościł chytry uśmiech.
- Ja wchodzę, ty stoisz na czatach- rozkazała i zaczęła się
wspinać. Jako że była wysportowana, wejście do pokoju przez okno na dachu
zajęło jej kilka sekund. Linus wyjął miecz i wychylił się zza drewnianej chaty.
Jakiś szkielet budynku zasłaniał mu widok, więc musiał wychylić się bardziej.
Ujrzał jednego z wikingów, który chodził wraz z pochodnią i obserwował wioskę. Brunet
syknął pod nosem i wrócił pod okno.
- Megan, pospiesz się, do cholery!-Powiedział nieco ciszej,
aby wartownik nie usłyszał go. Dziewczyna zręcznie przeszukiwała pokój
blondynki, ale nie mogła nigdzie znaleźć tego, czego szukała. Otworzyła zdobioną komodę i ponownie zaczęła przeczesywać
zawartość. Starała się robić to jak najciszej, lecz na podłogę spadła
bransoletka. Śpiąca dziewczyna zamruczała przez sen i obróciła się na drugi
bok.
-Megan, szybciej!-Zawołał Linus. Dziewczyna spłoszona,
zaczęła się denerwować. Nie mogła jednak znaleźć artefaktu, więc czym prędzej
wyszła. Po chwili wojownicy pobiegli do lasu.
Logan spacerował po całej Berk, kopiąc od czasu do czasu kamyki.
Ręce włożył w głębokie kieszenie, rozmyślając nad wszystkim. Miał nadzieję, że
koszmar sprzed lat w końcu go opuścił, ale mylił się. Teraz już wiedział, że
poczucie winy będzie go dręczyć do końca życia. Szatyn westchnął ciężko, wpatrując
się w spokojny ocean. Woda była jak lustro, spokojne i przejrzyste. Wiking
poprawił futrzaną kurtkę i zszedł z klifu. Wolnymi krokami przechadzał się po
wiosce, gdy dostrzegł dwa cienie przed lasem. Zatrzymał się i wytężył wzrok,
lecz ów cienie znikły tak szybko jak się pojawiły. Pewnie jakieś zwierzęta-
pomyślał. Był i tak zmęczony, choć nie miał zamiaru wracać do łóżka. Bał się,
że koszmar znów się powtórzy.
- Logan?-Zapytał znajomy głos. Szatyn odwrócił się i ujrzał
przed sobą Czkawkę. Koło wodza szła dumnie Nocna Furia, mierząc czujnie Arrana.
–Coś się stało?
- Nie mogłem spać…musiałem się przejść- odparł zgodnie z
prawdą. Jeździec zmarszczył czoło.
- Może chcesz coś na sen?- Zaproponował uprzejmie Czkawka.
Szczerbatek zamruczał, domagając się podrapania. Chłopak z przyjemnością przejechał
po jego ciemnych łuskach.
- Nie wiem, czy to pomoże…-odparł cicho. Arran westchnął,
spoglądając na smoka. Szczerbatek wyczuł jego wzrok i także zwrócił na niego
uwagę.- Nie do wiary, że dałeś radę wytresować Nocną Furię- powiedział z
uznaniem. Czkawka zarumienił się delikatnie.
- Nikt by nie pomyślał, Loganie- rzekł z uśmiechem.
- Cóż, może chciałbyś mi o tym opowiedzieć?-Zapytał z
nadzieją. Jeździec zaśmiał się zaskoczony tą propozycją. Jednak był zadowolony,
że nowego przyjaciela to interesuje.
- Czemu nie? Zapraszam do twierdzy.-Czkawka wyciągnął dłoń i
wskazał na budynek.
Cała wioska była bardzo dobrze oświetlona, więc spacery były
bardzo przyjemne. Logan i wódz Berk po kilku minutach dotarli do twierdzy. W środku
było jeszcze cieplej, ponieważ nadal z ogniska pryskał ogień. Było również
kilku wikingów, którzy pozdrowili swego przywódcę i wrócili do swych zajęć. Logan
usiadł naprzeciw Czkawki, który przyniósł miód pitny. Szczerbatek usadowił się
tuż przy nogach swego jeźdźca i zamknął oczy, ale uszy nadal miał nastawione.
Najwidoczniej interesowała go historia, w której był jednym z głównych
bohaterów.
Atmosfera była bardzo miła. Czkawka ze szczegółami opowiadał
Loganowi wszystko: począwszy od polowań na smoki, kończąc na wytrasowaniu
pierwszych z nich. Oczywiście nie pominął wątku z czerwoną śmiercią, ale nie
przechwalał się, że to on pokonał olbrzymiego smoka. Logan był pełen podziwu.
Pierwszy raz słuchał takiej niesamowitej historii. Szczególnie zaskoczyło go
to, że tresując Nocną Furię, Czkawka miał zaledwie piętnaście lat.
- Niebywałe- podsumował młody Arran. – Dziwie się, że w
ogóle można wytresować takie stworzenia. W końcu są w stanie rozerwać na
strzępy za jednym zamachem.- Wódz wydawał się poruszony słowami przyjaciela.
Szatyn zaśmiał się cicho, i patrząc na Szczerbatka, powiedział:
- Smoki to nie broń, Loganie, to najlepsi przyjaciele.
Tak, to jest właśnie ten medalion. Mam nadzieję, że się podobało :D.