Pechowa wyprawa
Wcześnie rano dwójka młodych wikingów szykowała się do lotu. Na wyspie wciąż panował półmrok zmieszany z gęstą mgłą.Powietrze także wskazywało na bardzo wczesną porę , ponieważ było chłodne, lecz przyjemne. Do końca obudziło przysypiających jeźdźców, którzy znajdowali się obok domu jednego z nich.
-Astrid, długo jeszcze?-Zapytał zniecierpliwiony Czkawka. Z jego ust wydobyła się chmurka pary.
-Chwila...-mruknęła nie mniej zdenerwowana. Dziewczyna mocowała się z strzemieniem, które akurat dzisiejszego ranka pękło.-Cholera jasna!-Wrzasnęła, puszczając skórzany pasek, który odbił się delikatnie o skórę Wichury. Czkawka zszedł ze Szczerbatka i podszedł do ukochanej. Astrid usiadła wściekła na stopnie prowadzące do jej domu.
-Może da się naprawić-powiedział, przyglądając się zerwanemu paskowi. Chłopak naciągnął strzemię jeszcze raz i spróbował zapiąć go na klamrę. Czkawka popuścił nieco niżej strzemię i mocujące go inne linki. Wichura poruszyła się niespokojnie na nagły ucisk lewego boku.
-Spokojnie, już kończę- powiedział szatyn i poklepał smoczycę. Astrid westchnęła zrezygnowana. Zamiast siedzieć na zimnych kamieniach i próbować nie zasnąć, wolała spać w ciepłym łóżeczku i wylegiwać się jak najdłużej.
-No gotowe- Czkawka zwrócił się do blondynki i uśmiechnął pokrzepiająco.-Pasek jest zerwany, a strzemię też już się tak dobrze nie trzyma. Oczywiście spokojnie dolecisz, ale jak wrócimy, trzeba będzie wymienić całe siodło.
Astrid wstała wolno i niedbale cmoknęła Czkawkę w policzek.
-Dziękuję. A teraz lecimy.-Oboje wskoczyli na swoje smoki.
Lot był spokojny. Słońce było o wiele wyżej, ale będąc kilka kilometrów nad ziemią, chłód nadal doskwierał. Szczerbatek i Czkawka świetnie się bawili:robili beczki, przeróżne sztuczki, nawet latali między chmurami jak wariaci. Tylko Astrid była ponura i nie miała ochoty rozmawiać, mimo że Czkawka namawiał ją na mały wyścig. A dziewczyna uwielbiała rywalizację. Jednak nie tym razem.
-Hej, skarbie, co jest?-Zapytał w końcu wódz, kiedy Szczerbatek wyrównał lot z Wichurą. Czkawka podniósł maskę i wlepił wzrok zielonych oczu w blondynkę. Astrid wzruszyła ramionami.
-Nic. Po prostu cały dzień jest do kitu-odparła. Szatyn wyczuł w jej głosie nutkę rozdrażnienia. A kiedy widział rozdrażnioną dziewczynę, starał się jej nie narażać, ale jak przystało na troskliwego chłopaka, Czkawka starał się jakoś pomóc ukochanej.
-Chodzi o strzemię?-Zapytał-Daj spokój, przecież wymienimy ci siodło na lepsze- Jeździec zaśmiał się delikatnie. Astrid przewróciła oczami.
-Nie chodzi o strzemię. Po prostu zamknij się i leć. Czym szybciej dolecimy na wyspę, tym szybciej wrócimy do domu-Czkawka westchnął ciężko. Astrid jak każda dziewczyna miała swoje humorki, ale akurat u niej było to o wiele gorsze. Czkawka zaczął się zastanawiać, czy coś poważniejszego się stało. Wolał jednak o to nie pytać, ponieważ miał już duże doświadczenie i wiedział, że wojowniczka i tak nie odpowie.
Po dziesięciu minutach w zasięgu wzroku zaczęła pojawiać się wyspa. Jeźdźcy odetchnęli z ulgą i przyspieszyli. Jednak, gdy Astrid chciała wstać delikatnie z siodła, żeby obejrzeć ląd, pasek pękł i dziewczyna zaczęła spadać.
-Wichura!-Krzyknęła przerażona. Smoczyca, nie czekając ani chwili dłużej, rzuciła się na ratunek przyjaciółce. Czkawce zamarło serce, gdy spojrzał na spadającą Astrid. Szczerbatek także się przestraszył i zanurkował, nie zważając na Czkawkę.
Wichura złapała blondynkę, jednak nie zdążyła wyhamować i uderzyła w ziemię.
-Nie! Astrid!-Krzyknął szatyn. Jego serce biło jak oszalałe a na czole pojawiły się krople potu. Czuł jak do oczu napływają łzy ze strachu o ukochaną. Szczerbatek przyspieszył aż w końcu wylądował przy Wichurze. Czkawka zaskoczył z siodła i pobiegł do smoczycy.
-Na Odyna, Astrid!-Wichura, słysząc głos jeźdźca, podniosła oczy a po chwili skrzydła, pod którymi leżała wojowniczka. Czkawka chwycił ją delikatnie i położył na ciepłym piasku. Nocna Furia zaskomlała niczym pies i podeszła do dwójki przyjaciół.
-Hej, skarbie, słyszysz mnie?-Wódz drżącą ręką pogładził policzek dziewczyny z nadzieją, że za chwilę otworzy oczy. Astrid jednak nie dawała znaków życia i leżała tak nieprzytomna w objęciach Czkawki, który bezustannie do niej mówił.
-Astrid, obudź się, proszę...-Chłopak poczuł łzy spływające wolno po jego czerwonych policzkach. Jego serce łamało się na tysiące kawałków, widząc swą ukochaną w takim stanie. Dziewczyna nagle zaczerpnęła głośno powietrza i otworzyła oczy. Obraz był niewyraźny i zbyt jasny.
-Na Thora, Astrid!-Krzyknął łamiącym głosem i przytulił wojowniczkę mocno do siebie. Dziewczyna zakaszlała, wybijając paznokcie w kostium wodza.
-Błagam, nigdy więcej mnie tak nie strasz...-szepnął, nadal nie wypuszczając jej z objęć. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie. Czkawka chwycił w dłonie twarz dziewczyny i spojrzał jej w oczy.
-Nic ci nie jest, coś cię boli?-Zapytał. Astrid patrzyła na niego otępiałym wzrokiem, zupełnie jakby miała zaraz zasnąć.
-Ręka...-wyszeptała. Spojrzała na prawe przedramię i skrzywiła się. Ręka była cała sina. Czkawka chwycił najdelikatniej jak mógł kończynę i podniósł do góry.
-Możesz ruszyć?-Zapytał, patrząc na blondynkę. Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Ał!-Krzyknęła, gdy Czkawka zaczął dotykać ręki.
-Złamana-odparł. Popatrzył na ukochaną troskliwie. Wyciągnął dłoń i delikatnie pogłaskał ją po policzku. Dziewczynie nadal kręciło się w głowie, ale ostrość widzenia na szczęście wróciła. Uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła się w ukochanego. Czkawka ucałował czubek jej złotej głowy i przytulił mocniej. Trzymając w objęciach cząstkę swego świata, spojrzał na Wichurę, która przyglądała się parze. Dzięki Odynie, że przynajmniej ona jest cała. Szczerbatek podszedł do jeźdźców i musnął głową Czkawkę, jakby pytał się o Astrid.
-Jest dobrze, Mordko- odparł i wolną ręką podrapał gada pod brodą.-Skarbie, musisz odpocząć-zwrócił się w końcu do ukochanej. Dziewczyna, uważając na rękę, odkleiła się od wodza i wytarła łzę. Czkawka chwycił podniósł jej głowę i ucałował w czoło.
-Jesteś już bezpieczna, Astrid. Ja tutaj jestem- szepnął. Jeźdźczyni zaczęła cicho płakać, wtulając się ponownie w ukochanego. Czkawka nadal czuł strach, ale w jego sercu rósł żal, gdy patrzył na zapłakana blondynkę.
-Czkawka...-wychlipała cichutko. Szatyn odchylił się spokojnie, robiąc więcej miejsca między ich głowami. Dopiero zauważył, że Astrid jest pokryta czarnym pyłem.-Myślałam, że nie....nie...przeżyję... Miałam przed oczami Berk, rodziców, Wichurę, Ciebie...Gdyby nie....-chciała mówić dalej, ale Czkawka przerwał jej:
-Nawet tak nie mów. Dzięki bogom żyjesz.-Pocałował czule swoją dziewczynę, a ta odwzajemniła pocałunek, mimo że nadal płakała.-A teraz musimy znaleźć jakieś schronienie. Musimy popatrzeć rękę i odpocząć.
Szczerbatek przytulił blondynkę w swój smoczy sposób i polizał delikatnie jej policzek. Wichura uczyniła dokładnie to samo. Astrid wtulona w jej ciepłe łuski podziękowała za uratowanie życia. Po raz kolejny smoki udowodniły, że są w stanie uratować swego towarzysza nawet za najwyższą cenę.
Jeźdźcy szli powoli. Astrid położyła jedna rękę na Szczerbatka a drugą trzymała przy sobie, żeby przypadkiem nie uderzyć w coś i nie pogorszyć bardziej swojego stanu. Głowa nadal ją bolała, nie licząc poharatanych pleców oraz twarzy. Czkawka szedł tuż obok, pilnując aby Astrid nie zemdlała. Wiedział, że po tak niebezpiecznym wypadku jest to całkiem możliwe.
Po dwóch godzinach dotarli do wioski, gdzie od razu podjęto gości. Czkawka i Astrid zostali zaprowadzeni do wodza wyspy.
-Wejdzie!-Chudy mężczyzna otworzył szeroko drzwi i zrobił miejsce aby para i smoki mogli wejść.-Na wielkiego...Astrid, co ci się stało?-Zapytał, patrząc ze współczuciem na blondynkę. Dziewczyna siedziała na krześle a za nią stał Czkawka, kładąc delikatnie ręce na jej chude ramiona.
-Wypadek. Pasek od siodła pękł i Astrid spadła. Gdyby nie Wichura...mogłoby być znacznie gorzej.-Wojowniczka położyła lewą dłoń na ręce Czkawki, chcąc przekazać mu odrobinę spokoju choć sama go nie posiadała. Zaprzyjaźniony z Czkawką i Astrid wódz-Bernard, kiwnął głową ze zrozumieniem.
-No cóż, w takim razie trzeba coś z tym zrobić-powiedział po chwili i zwrócił się do stojącej obok dziewczynki.
-Amelio, idź po mamę. Powiedz, żeby przyniosła drewno usztywniające, chustę, jakieś bandaże i coś przeciwbólowego.-Rudowłosa skinęła z uśmiechem głowę i szybko wyszła z chaty. Berdand usiadł naprzeciw przyjaciół. Astrid trzymała się za głowę zdrową ręką i niechętnie otworzyła oczy.
Po nie spełna sześciu minutach drzwi otworzyły się i do środka wbiegła rudowłosa dziewczyna i jej mama.
-Nott- powiedział Berdard, zwracając się do ukochanej żony- Astrid miała wypadek. Złamała rękę. Dasz radę coś z tym zrobić?-Kobieta uśmiechnęła się na powitanie do dwójki przybyszów i współczująco spojrzała na blondynkę.
-Oczywiście. Chodź, skarbie, zaprowadzę cię na górę. Tam cię opatrzę.-Astrid pokiwała głową i wstała ostrożnie, trzymając się drewnianego stołu. Nott złapała wojowniczkę za rękę i prowadziła mu schodom. Czkawka szedł tuż za nimi.
Po ponad godzinie, Astrid była już opatrzona i wykąpana. Nott była bardzo uprzejma. Przygotowała dla niej i Czkawki posłanie, aby mogli odpocząć oraz balię z gorącą wodą oraz olejkami. Rudowłosa kobieta z uśmiechem opuściła pokoik gościnny, aby jeźdźcy i ich smoki mogli odpocząć.
-I jak się czujesz, kochanie?-Zapytał wódz, spadając na skraju łóżka, gdzie leżała Astrid. Dziewczyna od wypadku mało co mówiła i była okropnie zmęczona.
-Lepiej. Nott i Berard są naprawdę uprzejmi...-ziewnęła ponownie i wyciągnęła rękę do Czkawki, który chwycił ją i ucałował.
-To prawda. A teraz śpij. To był ciężki dzień...-Chłopak pochylił się i pocałował na dobranoc ukochaną. Wychodząc, zatrzymał go delikatny głos.
-Czkawka, zostań przy mnie-powiedziała ochrypłym głosem. Jej widok rozczulił jeźdźca. Chłopak ściągnął kombinezon, i mimo że był bardzo wygodny, Czkawka miał go dość. Zostając w samej, czerwonej koszuli, wszedł do łóżka i przytulił Astrid, która położyła głowę na jego klatce piersiowej. Szczerbatek, jakby pilnował poszkodowanej, spał przytulny do Wichury, która co chwilę zerkała w stronę jeźdźców. Wiedziała, że gdy jest przy niej Czkawka może być spokojniejsza.
W pokoju zapanowała cisza przerywana tylko lekkim chrapaniem Szczerbatka.
Musiałam niestety edytować, ponieważ pisanie na telefonie jest po prostu niemożliwe :/. Mam nadzieję, że było ok :)
Alleluja! Wreszcie rozdział! I to jaki! HICCSTRID!!! :* ♥.♥
OdpowiedzUsuń,Przyjemny'' lot okazał się prawie tragedią! Co ty mi Astrid chciałaś zabić? :D Na szczęście skończyło się jedynie na łamanej ręce! Dobrze, że nic się poważniejszego nie stało. Przynajmniej dotarli na sprzymierzoną wyspę. Miły wódz, ta jego żona w sumie też :)
Wichura jesteś najlepsza! Rzuciłaś się na ratunek swojej przyjaciółce! Tym rozdziałem udowodniłaś, że więź pomiędzy smokami a ludźmi jest bardzo silna i niezniszczalna! :* Szczerbatek jak widzę też się martwi. Jeju takie to wszystko wzruszające.
Wybaczam ci błędy :3 Z telefonu się pisze beznadziejne, też to znam -,- Ale rozdział i tak słodki i cudowny :) Tylko nie wiem co rano As odwalało :/ Wiadomo babskie humorki ale zeby aż tak? W sumie nie ważne :) Ważne, że wszyscy żyją!
Kochana rozdział słodki i bardzo się cieszę, że jest HICCSTRID! ♥
Moi ulubieńcy :*
KOCHAM! ♥
CZEKAM! :*
No jakoś mnie wzięło na napisanie rozdziału xD. A te humorki As nie są uzasadnione, ot tak, kobiece hormony xD. Akurat dotarłi na wyspę, gdzie mieli odebrać drewno, więc wszystko po drodze ;P
UsuńA ja dziękuję za tak przyjemny kom :D
No wspaniale. Nie wiem co bym mogła jeszcze powiedzieć. Jesteś z rozdziału na rozdział coraz lepsza, genialniejsza, cudowna i niesamowita. To jest świetne patrzeć jak ktoś się zmienia przez pisanie. Niesamowita sprawa. A tobie ta przemiana robi bardzo dobrze. Jesteś coraz piękniejsza w tym co robisz i nie przestawaj, nigdy! :*
OdpowiedzUsuńKażdy chciałby poleżeć sobie w łóżeczku i spać do południa, ale Astrid skoro ma się takiego chłopaka i to jeszcze wodza, nie ma co liczyć na spokojne poranki w kołdrze, tylko na smoku, lecąc na jakąś wyspę.
Thorze! O mało co doszłoby do tragedii. Głupie strzemię i na szczęście złamana ręką. Czkawka. Dlaczego od razu nie naprawił lepiej tego strzemienia, albo nie wziął z kuźni innego siodła, lub po prostu nie zabrał As na Szczerbatka. Wszystko było dobrze. Ale no nigdzie nie ma idealnie, a to co ty tutaj zaczynasz pisać jest idealne. Wiem, że to takie zagmatwane, ale tak się cieszę tym rozdziałem, że nawet nie wiesz! :*
Ten wódz z tej wyspy, jest bardzo uprzejmy i miły. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i moja ulubiona parka wróci do Berk, tym razem bez niespodzianek. :)
Jesteś genialna i nie wiem ile razy to jeszcze będę powtarzać, ale chyb już zawsze. Kocham cię z całego mojego serducha :*****
Dziękuję za komentarze, za wsparcie i za to, że po prostu jesteś ❤
Dziękuję! ^^
Ojej, aż się japa cieszy z takiego koma! Matko, tyle wspaniałych słów, że normalnie poprawiłaś mi humor! Bardzo, bardzo Ci dziękuję, że napisałaś o tej zmianie na lepsze. Dziękuję z całego serca! :* :D
UsuńBrak mi słów :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
Już niebawem. Myślę, że jak moja wena się odblokuje to zaraz siadamni pisze :).
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. To dużo dla mnie znaczy :D
ZAWAŁ, myślałam, że coś poważnego stanie się Astrid :o Na szczęście to tylko złamana ręka. Reakcja Czkawki była bezcenna i wzruszająca. Ogólnie rozdział na plus, bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)