sobota, 22 sierpnia 2015

Spotkanie po latach


           Większość ludzi Agnara została odesłana na rodzinną wyspę, ponieważ wódz Arran postanowił zostać nieco dłużej. Chciał zwiedzić Berk poza wioską, aby na własne oczy ujrzeć niesamowite widoki, które zachwycały nie jednego podróżującego. Z uśmiechem przechadzał się wraz ze swym bratankiem w celu zapoznania się z pracą tutejszych mieszkańców. Mimo że umiejętności wikingów niewiele różniły się od umiejętności Arranów, proste życie nowych sojuszników zachwycały Agnara. Przypatrywał się wikingom w ich pracy, co nikomu nie przeszkadzało, raczej mieszkańcy czuli się w pewien sposób dumni, że sam wódz z dalekiej krainy jest szczerze zainteresowany ich zwykłym rzemiosłem.
         Mężczyzna wciągnął głęboko mroźne powietrze i wolno podniósł powieki. Wokół jego oczu pojawiły się malutkie zmarszczki, co było wynikiem szerokiego uśmiechu. Wraz z Loganem stał na górce, skąd doskonale widać było osadę. Chłopak także zafascynowany był wyspą. Nie tylko rzemiosłem, ale także florą, która znacząco różniła się od Arran. Podobała mu się nauka o botanice, zastosowaniach ziół czy kwiatów. Mimo że Logan był bardzo nieśmiały i skryty w sobie, postanowił poprosić Czkawkę o jakieś książki o naturze Berk.
- Piękna wyspa-rzekł Agnar, zakładając ręce na klatkę piersiową. Oczy błyszczały w jasności słońca, które górowało. Logan skinął głową, lecz nic nie powiedział.-Znacznie się różni od Arran. Jest tu tak spokojnie...żadnej wojny, nienawiści...-szepnął mężczyzna. Szatyn odwrócił do niego wzrok.
- Zbyt duża zmiana, wuju?-Zapytał z uśmiechem. Agnar zaśmiał się. Jego wyspa od wielu lat skąpana była we krwi zarówno wrogów jak i mieszkańców, którzy walecznie bronili swojego domu. Posiwiały wiking nie do końca potrafił zapewnić pokoju swojemu ludowi. Przez jego wybuchowy temperament, łatwo było o bójkę, nawet jeśli przyczyną była nieistotna rzecz.
- Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej- dodał Agnar. Chłodny wiatr zawiał od  północy, sprawiając dreszcze u Arranów. Logan obserwował zamyślonego wuja. Często pomagał mu w sprawach politycznych, a jako że był dobrym mówcą, Agnar często wysyłał go jako swego przedstawiciela w celu podpisywania rozejmów.
- Myślisz, że ten sojusz na pewno będzie korzystny?- Spytał chłopak. Logan nie zaufał w stu procentach Czkawce, gdyż nie miał lepszej okazji do zapoznania go z lepszej strony. Uważał, że gdy tylko wódz Berk zachce, ześle na nich smoki. Nawet jeśli wojnę uniemożliwiał traktat.
- Mam taką nadzieję- odparł poważnie. Uśmiech zszedł mu z twarzy i pojawił się cień wątpienia. Agnar byl optymistą, zawsze widział światełko w tunelu, ale życie nauczyło go bycia nadzwyczaj ostrożnym.
Po kilku minutach stania na górce, Arrani postanowili zejść i udać się do największej atrakcji na wyspie- kuźni.


          Czkawka wraz z Sawem budował obiecany domek dla Wichury. Dzięki przygotowanemu wcześniej projektowi praca szła znacznie szybciej. Jednak młody wódz, zamiast skupić się na zadaniu, myślał o wczorajszej rozmowie z ojcem Astrid. Jeśli ktoś naprawdę chce ją skrzywdzić? Ale dlaczego? Wojowniczka nie miała żadnego wroga, oczywiście nie wliczając Dagura, czy Drago, ale to było prawie cztery lata temu. Czemu któryś z nich miałby atakować akurat teraz?
- Ał!- Syknął szatyn, machając palcem, w który przed chwilą uderzył młotkiem. Czkawka pokręcił głową z nerwowym pomrukiem. Nie potrafił się skupić na prostym uderzeniu młotka, a budowa wymagała starannego dopracowania najmniejszych szczegółów, gdyż drzewo boi jest bardzo ciężkie, ale zarazem delikatne i wytrzymałe. Saw spojrzał na jeźdźca z uniesionymi brwiami.
- Co jest, Czkawka?- Zapytał wiking, sięgając po kubek wody. Słońce grzało tak mocno, że oboje zdążyli załapać lekką opaleniznę. Chłopak odłożył swoje narzędzie pracy i usiadł na wygodniejszej belce, aby chwilę odpocząć.
- Myślę o tym, co mi wczoraj powiedziałeś- odparł. Otarł kawałkiem koszuli pot, który spływał po jego piegowatej twarzy. Saw podszedł ostrożnie bliżej chłopaka i usiadł tuż koło niego.
- Ja też o tym myślę- powiedział i podał Czkawce kubek z zimną wodą. Chłopak chwycił naczynie i wziął mały łyk.- Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony tym wypadkiem. Astrid nigdy nie miała żadnego rywala, czy wroga, mimo że swoim temperamentem mogłaby wywołać wojnę.-Wiking spojrzał na dół, gdzie na ganku siedziała Eira i kładła pokrojone jabłka na sita, aby wysuszyły się.
- Jeżeli na wsypie jest sabotażysta, trzeba go jak najszybciej złapać.- Czkawka był zdenerwowany. Nie dość, że jego dziewczyna miała wypadek, podczas którego o mały włos nie zginęła, to teraz okazuje się, że ktoś chce jej odebrać życie. Martwiło go również to, że sabotażysta jest na jego wyspie. Jeżeli nie zostanie ujawniony, nie tylko Astrid jest w niebezpieczeństwie.
- Oczywiście masz rację, Czkawka, ale jak chcesz to zrobić? Ogłosić alarm? W wiosce wybuchnie panika- rzucił  Saw. Podrapał się po złotej głowie i westchnął ciężko, wlepiając wzrok w dalekie skały.
- Nie będę czekał, aż ten ktoś znów zaatakuje- odparł nerwowo. Znów zaczynał tracić kontrolę nad sobą. Jeżeli chodziło o dobro ludu, jego rodziny,nigdy nie potrafił racjonalnie myśleć w obliczu zagrożenia.
- A co z Arranami?- Zapytał mężczyzna, odwracając się do wodza.- Wypadek mojej córki zdarzył się dzień po ich przyjeździe.- Jeździec zmarszczył czoło. W jego głowie pojawiła się niedorzeczna myśl. Czyżby nowi sojusznicy odważyli by się atakować dziewczynę wodza zaraz po podpisaniu traktatu? Brzmi to śmiesznie. Podsumował chłopak.
- To niemożliwe-odparł ze zrezygnowaniem. Przetrał spocony kark, pozostawiając czarny pył.- Nie mogliby czegoś takiego zrobić. Nawet gdyby,czemu mieliby skrzywdzić Astrid? Prędzej chcieliby pozbyć się wodza, czyli mnie.- Saw pochylił się do przodu, ewidentnie rozmyślając słowa chłopaka. Z każdą chwilą zgadzał się z nim, ale nie mógł odeprzeć dziwnego wrażenia, że jednak ktoś uwziął się na jego córkę. Jeżeli to była prawda, chciał dorwać tego człowieka, nie mając żadnej litości. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo jego rodziny, zrobi wszystko, aby żona i córka były całe i zdrowe.
- No cóż, nie mamy chyba wyjścia, musimy powiedzieć o tym Astrid. Musi się ukrywać. Szczególnie w nocy-powiedział wiking, wstając. Czkawka przyznał mu rację, choć niechętnie. Często wymykał się z  ukochaną w nocy na spacery i małe wyścigi.
- Zejdzie coś zjeść!- Zawołała Eira, spoglądając na odpoczywajacych wikingów. Oboje skinęli głowami i szybko zeszli na dół. Kobieta przygotowała obiad składający się z pieczonego łososia, ziemniaków w mundurkach i surówki z czerwonej kapusty. Czkawka spodziewał się Astrid w środku, lecz po dziewczynie nie było śladu.
- Gdzie jest Astrid?-Zapytał lekko przestraszony. Rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nie zauważył swej ukochanej.
- Na górze, zaraz przyjdzie-odpowiedziała Eira. Popatrzyła na męża pytającym wzrokiem, na co ten wzruszył ramionami.- No cóż, siadajcie- ponagliła ich. Czkawka i Saw z ciężkim westchnieniem usiedli przy ciemnobrązowym stole. Praca nie była lekka, a łączenie drzewa boi w cale tego nie ułatwiało.
          Po kilku minutach zeszła Astrid, posyłając uśmiech ojcu i Czkawce, który rozpromieniał się na jej widok. Miała na sobie prostą sukienkę w kolorze błękitu, która podkreślała jej oczy.  Przysiadła obok wodza i zaczęła nakładać sobie porcję. Chłopak obserowował ją chwilę i wymienił spojrzenie z ojcem blondynki, co wychwyciła Eira, jednak nic nie powiedziała. Czkawka i Saw uzgodnili, że nie będą martwić ani Eiry, a tym bardziej Astrid. Gdy ktoś zaatakuje ponownie, wtedy o wszystkim powiedzą. Wciąż mają nadzieję, że był to jednak niefortunny wypadek.   Obiad minął w miłej atmosferze, starszy wiking opowiadał przeróżne żarty i ciekawe przygody z dawnych lat. Astrid uwielbiała słuchać tych historyjek, mimo że słyszała je setki razy, jednak za każdym razem miała wrażenie, że słyszy je po raz pierwszy. Czkawka także wsłuchał się w opowieść wikinga, która przedstawiała jego i Pyskacza, kiedy uciekali przed plagą szczurów. Na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech i poczuł się lepiej. Spojrzał w prawo, gdzie siedziała jego piękna wojowniczka.Wyglądała znacznie lepiej, to pewnie dzięki maści Nott. Dyskretnie chwycił ją za rękę i ścisnął. Blondynka przelotnie spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.

          Nate spacerował wzdłuż wybrzeża oceanu i rokoszował się ciepłymi promieniami słońca, które dzisiejszego dnia grzało najmocniej. Chłopak czasami potrzebował dla siebie chwili prywatności, bycia samym. Nie przyzwyczaił się w stu procentach do życia na Berk, choć bardzo się starał. Często powracał myślami do swojej wyspy, tam, gdzie zostawił swoją rodzinę. Gdy zamknął oczy, widział roześmianą twarz swojej ukochanej siostry. Tak bardzo za nią tęsknił. Za nią i mamą, która nauczyła go bycia dobrym człowiekiem. Nate zastanawiał się, co jego mama widziała w ojcu- okrutnym człowieku, który nie miał żadnej litości. Zabijał, plądrował, niszczył. Drago. Nie był człowiekiem, lecz potworem. Może zanim się poznali, Drago był inny? To pytanie brzmiało od zawsze w jego głowie i odbijało się w świadomości niczym echo. Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, teraz byłby zupełnie jak jego ojciec.Tak bardzo go nienawidził. Już dawno nie traktował go jako rodzica, wyparł się jego. I bardzo dobrze. Usprawiedliwiał się Nate. Bo jak można akceptować takiego potwora? Jego czyny mówią same za siebie.
          Chłopak przysiadł na kamień i oparł się łokciami o kolana. Wpatrywał się w powoli zachodzące słońce. Jego siostra, Cora, opowiadała mu wtedy bajki o wielkim Hajmdalu, bogu panującemu nad światłem dziennym. Wyobrażał go sobie jako ogromnego człowieka, który trzymał słońce i kładł je na niebie, kiedy znów miał być dzień. Jako dziecko miał ogromną wyobraźnie, dzięki czytaniu książek. Na początku robiła to jego mama, Nanna, i Cora, ale z czasem brunet sam nauczył się czytać. Był bardzo wdzięczny za to, że jego rodzinę tworzyły tak wspaniałe kobiety. To one nauczyły go być dobrym, sprawiedliwym i pokornym. Nie zawsze mógł tego przestrzegać, zwłaszcza kiedy wdawał się w bójki na innych  wyspach. Ale przyrzekł siostrze i matce, że będzie dobrym człowiekiem. Będzie dbał o to, co wspaniałe i słuszne. Nie pozwoli, żeby ich śmierć poszła na marne. Tak samo jak i śmierć jego ukochanej smoczycy- Perły. Miał teraz innego smoka, Koszmara Ponocnika o imieniu Piorun. Mimo że bardzo się polubili, Nate miał wrażenie, że są sobie dalecy. Wiedział, że dzieje się tak, dlatego, że wciąż rozpamiętywał śmierć Perły. A minęło prawie pięć lat...
          Nate obwiniał się za wszystkie cierpienia w jego życiu. Jakby sam był tego sprawcą. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale miał nadzieję, że teraz już ułoży sobie życie. Berk wydaje się tak spokojnym miejscem, jakby była nagrodą za to, że przeszedł piekło. Zyskał przyjaciół, których uznał za rodzinę. Wiedział, że ci wszyscy ludzie są w stanie oddać za niego życie. Zresztą Nate bez wahania zrobiłby to samo. Czkawka i Astrid uczynili dla niego bardzo dużo. Kiedy chłopak popadł w depresje, lekarstwem okazały się przyjacielskie spotkania, nie alkohol. Dzięki małym imprezom zrozumiał, że stał się jednym z nich. Cicho obserwował każdego wikinga. Nie było osoby stojącej gdzieś z boku ze smętną miną. Każdy z każdym rozmawiał, bawił się, pił. Nie było ani gorszego ani lepszego. Jak równy z równym. Zapewne jest to sprawka Czkawki, ale nie tylko. Wikingowie już po prostu tacy są. Nie odrzucają swoich.  Bo każdy mieszkaniec Berk jest cząstką, którą łączy cały lud, tworząc jedną, wielką rodzinę.
          Nate siedział na kamieniu jeszcze kilkanaście minut, gdy postanowił wrócić do domu. Chciał jeszcze popracować nad książką, którą przygotowuje na urodziny Śledzika. Wszedł właśnie do wioski, kiedy zderzył się z miękkim futrem.
- Oh, wybacz- powiedział głos i odwrócił się. Posać trzymała pochodnie w lewej ręce i wyciągał prawą, aby podnieść poszkodowanego. Nate, mrużąc oczy dostrzegł dobrze znaną mu postać.
- Logan?- Zapytał szczerze zdziwiony. Dźwignął się na nogi o własnych siłach i wyprostował się. Arran wydawał się być równie zaskoczony jak on.
- Nie wierzę...-szepnął bratanek Agnara. Zmierzył Nate'a od stóp do głów i uśmiechnął się krzywo.
- Co ty tu robisz?-zapytał ostro wiking i założył ręce na klatkę piersiową. Nie był zadowolony z obecności znajomego Arrana.
- Wraz z wujem przypłynąłem w celu podpisania sojuszu- wyjaśnił.-A co ty tu robisz?
- Mieszkam- warknął twardo.- Od jakichś pięciu lat.- Logan był zdumiony. Przyglądał się brunetowi. Zdecydowanie nie przypominał dzieciaka, z którym kiedyś się bawił.
- Nadal masz do mnie żal?- spytał cicho Logan. Spuścił delikatnie głowę, lecz jego ciemne oczy nadal mierzyły jeźdźca. Nate odchrząknął i spojrzał w bok.
- W końcu przez ciebie zginęła- odparł równie cicho. Wokół nich nie było żywej duszy. Wszyscy wikingowie zebrali się w Twierdzy, żeby świętować noc poświęconej boginiom przeznaczenia i losu ludzkiego.
- To był wypadek, Nate!- Warknął i zacisnął pięść, aż jego paliczki zrobiły się białe. Brutek spiorunował go wzorkiem i wzruszył ramionami.- Tak czy inaczej, czasu nie cofnę, ale żałuję i przeklinam każdą rocznicę tego wypadku- dodał nieco spokojniej.
- Na pewno- odrzekł chłopak. Nastała cisza, którą przerywał nocny koncert insektów skrytych pod gankiem czy w wysokiej trawie obrastającej domy wikingów.- Ale nie chcę słyszeć na ten temat ani słowa więcej, Loganie. A teraz wybacz, idę do domu.- Minął Arrana, który nie był zadowolony zachowaniem dawnego przyjaciela. Szatyn odwrócił się i odprowadził wzrokiem jeźdźca, aż ten zniknął mu z oczy. Westchnąwszy, ruszył do chaty, w której nocował. Dzisiejszy wieczór nie należał do przyjemnych. Arran miał dość wszystkiego. Gdy tylko wszedł do swego pokoju, przebrał się i rzucił do łóżka. Odwrócił się, by spojrzeć przez okno na gwiazdy. Miał nadzieję szybko zasnąć, ale sen długo nie przychodził...




Mam nadzieję, że się podobało oraz, że Was zaintrygowałam xD. Chciałam napisać coś, po czym byście się zastanawiali :D. Dziękuję WSZYSTKIM za to, że jesteście i komentujecie.Od razu chce się żyć (a raczej pisać) dla takich fanów. Podnosicie motywacje jak nikt inny! Dziękuję! :D 

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kochana, dzisiaj to przeszłaś samą siebie. Te OPISY są genialne! O bogowie, muszę się od ciebie zacząć uczyć.
      Co do twojego koma u mnie to, ja nigdy nie przestanę oglądać Merlina i Castle. Tego pierwszego mam 5 sezonów, a drugiego 7... więc, sama rozumiesz, prawda?

      Podoba mi się bardzo jak ty piszesz te opisy. Są idealne, plastyczne, realne. Wszystko się pięknie układa s całość. No tylko pozazdrościć języka, umiejętności i talentu. Sz ty...

      Ach, mam tu dużo pracy do zrobienia. Trzy osoby do opisania, wiec zabieram się do oglądania drugiego odcinka sezonu pierwszego Merlina i pisania komentarza.
      Ten rozdział przeczytałam już na tablecie, bo mi się tel zepsuł więc nie miałam wyjścia. Ale już koma pisze z fona (uuu ale angielszczyzna hahaha xd). Jest okay!

      Zacznijmy od tego, że Agnar jest bardzo miły i fajny. Głupio, że zostali. Tak, tak jestem uczulona na nich. Nie wiń mnie, po prostu! Bardzo mnie zastanawia Logan. Nie ufa Czkawce? Jak może? Czkawka to najszlachetniejszy i najprzystojniejszy mężczyzna-wódz na świecie. Nie wiem czemu myśli, że on mógłby ma nich zesłać smoki. Niech lepiej się sami pilnują gdyż gdy Czkawka wyczuje niebezpieczeństwo, od razu wyśle na nich smoki. Nie zdążą wrócić do domu, a ich wyspa spłonie w czeluściach Hadesu.. Buhajanibuhahha xddd

      O matko! On jest taki kochany. Tak martwi się o As. Nie skupia się na pracach tylko nieustannie myśli o swojej ukochanej. Cieszy mnie to bardzo, że za wszelką cenę chce złapać tego sabotażystę. Ale z drugiej strony Saw ma rację. Gdy ogłosiłby alarm w wiosce wybuchłaby panika a zdrajca, zdążyłby zbiegnąć. Więc mam nadzieję, że Czkawka nie posunie się do takich czynów.

      I na samym końcu (no prawie) Nate. Kurde, on to naprawdę ma przerąbane. Zabito mu mamę i siostrę a ojcem był Drago. No ja pierd***** współczuję mu bardzo z całego serca. Biedaczek! Chciałabym, żeby ułożył sobie jakoś fajnie życie. Lauren zostałby jego dziewczyną i byłoby sweet. :* to z życia mojej porąbanej łepetyny.
      Tak teraz wiesz czego oczekuję.. Xd

      Dobra, kochanie skończyłam. Masz ogromny talent i cieszę się, że cię poznałam.. :*
      Słowem zakończenia mogę dodać, że jeśli Czkawka nie znajdzie tego kogoś to ja to zrobię i odrąbie mu głowę, a potem powieszę na palu...

      Usuń
    2. Co do opisów: nie jestem zadowolona, gdyż, iż, ponieważ, staram się podążać drogą innych autorów, którzy perfekcyjnie potrafią opisać sytuację czy uczucia, czego ja wciąż się uczę.

      A co do Logana... W przyszłych rozdziałach się wszystko okaże. Jednak nie oceniaj go zbyt pochopnie. Jak zauważyłaś on i Nate nie są w najlepszych relacjach. A co do Nate, no to chciałam stworzyć właśnie taką postać, która przeszła piekło w życiu, ale dała radę. Chcę pokazać jego siłę psychiczną i charakter, który wyrobil się przez te wszystkie lata. Mam w planach stworzyć dla niego większą rolę ^^ :D

      Dziękuję za komentarz! :* :)

      Usuń
  2. No to się porobiło! Kogóż on zabił! Co tu się w ogóle dzieje?!
    Tu ktoś poluje na As. Czkawka przerażony tak jak ojciec As. No pięknie się porobiło.
    Może jednak lepiej by było gdyby jej powiedzieli, że ktoś próbował ją zabić i ta osoba przebywa aktualnie na wyspie. Byłaby ostrożniejsza! Ale znając ją to raz dwa i po sprawie xD wyczaiłaby kto na nią poluje i "siubudu'' :D
    E Czkawka gdzie z tymi łapami! Tak przy rodzicach nie wypada mój kochasiu! :D
    Najpierw tacy nieśmiali a teraz! Co się z nimi porobiło xD Moze jeszcze tyryry przy rodzicach co? :D Ja to mam jednak nasrane w głowie :D ;')
    Wszystko pięknie wszystko fajnie... moment chwila! Oni się znają! WTF! Kogóż on zabił? Albo raczej do czego doprowadził?! Przyjaciele? Ej no... :c A gdzie Lauren!? Ja się pytam xD Chłopakowi i tak ciężko w życiu a tu jeszcze jakiś debil wyskakuje i nie daje spokoju. Nate idź może do Lauren, ona da ci lekarstwo na zranione serduszko :*
    Rozdział ogólnie bardzo mi się podoba. Jest przejrzysty i bardzo dobrze się go czyta :*
    Jesteś coraz lepsza! Aż brak słów :* ♥
    Kocham!!!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ręką Czkawki to było dyskretnie :D. A Z Loganem wszystko się wyjaśni. A Czkawka i Saw nic nie mówią bo chcą się upewnić czy to na pewno atak.

      Dziękuję ci kochana z całego serducha za komentarz :* :D

      Usuń
    2. Rozjebałaś system Chi :D hahahahaab xd
      "E Czkawka gdzie z tymi łapami! Tak przy rodzicach nie wypada mój kochasiu! :D
      Najpierw tacy nieśmiali a teraz! Co się z nimi porobiło xD Moze jeszcze tyryry przy rodzicach co? :D Ja to mam jednak nasrane w głowie :D ;')" - leżę, padłam, genialne! :* hahahaha xd

      Usuń
    3. Wy obie jesteście pokręcone i dlatego tak dobrze się dogadujemy xD :))

      Usuń
  3. Przeczytałam całego bloga i jest naprawdę świetny.^^ Nie mogę się doczekać co będzie dalej, więc z niecierpliwością czekam na next'a. Cóż, nie mam nic więcej do powiedzenia, rozwijaj się dalej. :) Życzę ci dużo weny i czytelników. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. No noo ale mnie zaciekawiłaś :D Niby mam jakieś podejrzenia, ale możliwe, że się nie sprawdzą. Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń