sobota, 22 lipca 2017

Na tropie

          
                   Jaskinia wydawała się mroczna i tajemnicza. Nieprzyjemny chłód stawał się coraz gorszy z każdym metrem, więc jeźdźcy wyjęli z toreb futra, które od razu poprawiły sytuację. Każdy rozglądał się ostrożnie, obserwował rysunki na ścianach.
- Trochę mrocznie - zauważył słusznie Sączysmark, który nie odchodził od Hakokła nawet o metr. Czkawka obejrzał się za siebie, przez chwilę obserwując reakcję przyjaciół, ale szybko wrócił do obserwacji. Żałował, że Śledzik został na Berk. Ingerman mógłby znacznie pomóc i być może rozszyfrować znaki zapisane na ścianach jaskini.
- To tutaj. - Szpadka zatrzymała się przed wąskim przejściem. Szczerbatek splunął plazmą, zapalając kilka skał. Czkawka podziękował mu, głaszcząc po głowie.
- Chodźmy więc - zaczął wódz i ruszył jako pierwszy, a zaraz za nim Szczerbatek. Nocna furia jeżyła się co jakiś czas, jakby nie czuła się pewnie.
Oczom Czkawki ukazały się dziwaczne rysunki, które jakiś czas temu znalazły bliźnięta. Wódz podszedł od razu do ściany i porównał jej rysunki z rysunkami na mapie. Astrid i Sączysmark odeszli nieco dalej, sprawdzając przejście, które stawało się coraz szersze. Dziewczyna ze zdziwieniem zauważyła, że przez dach jaskini przebijają się stróżki światła.
- Gdzieś musi być wyjście - westchnęła blondynka, rozglądając się. Wichura położyła się pod jedną ze ścian i przymknęła oczy. Smoczyca nadal nie czuła się najlepiej, choć jej skrzydło goiło się szybko i bez żadnych przeszkód. Astrid pogłaskała przyjaciółkę i została przy niej jakiś czas, zerkając na Czkawkę, który starał się rozszyfrować znaki.
- Jak idzie? - Zapytała cicho, podchodząc do męża. Ten wzruszył ramionami, jakby sam nie wiedział, choć Astrid widziała iskierki radości w jego oczach.
- Rozszyfrowałem ten zapis - zastukał węgielkiem w linie słówek znajdujących się obok rysunku, który przedstawiał ludzi tańczących wokół ciemnego koła.
- Co on oznacza? - Astrid zmarszczyła czoło, nawet nie siląc się, żeby go przeczytać.
- "Niewielu wchodzi do świata panów, niewielu z niego wychodzi " - przeczytał wódz i zaśmiał się pod nosem, jakby szyfr był śmieszną rymowanką. Blondynka skrzywiła się. Przecież to nie ma sensu - pomyślała i spojrzała dalej, na inne rysunki, które przedstawiały węże, inne zwierzęta, a nawet smoki, oraz ludzi.
- Szczerze mówiąc, to się robi coraz bardziej zagmatwane - westchnęła smutno. Chciała, żeby ta misja dobiegła końca. Od Berk dzieliło ich setki kilometrów, smoki były wykończone, zresztą ich jeźdźcy również. Astrid wiele by dała, aby wziąć gorącą kąpiel i zejść porządny obiad. Tęskniła za domem, rodziną i chciała być przy nich cały czas.
- A co oznacza reszta? - Zapytała znienacka Szpadka, nachylając się nad ramieniem wodza. Ten wzdrygnął się, czując ciężar ręki przyjaciółki na ramieniu.
- Dziwne ostrzeżenia, jakieś zaklęcia - mruknął Czkawka, wtykając nos w notes. - Na przykład "jeśli życie ci jest miłe, zawrócić, by nie spotkać panów".
Szpadka prychnęła głośno.
- O co chodzi z tymi panami? - Rzuciła zirytowana Astrid, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Może bogowie jacyś? - Spytał jej mąż, wzdychając ciężko. Popatrzył na żonę i uśmiechnął się lekko, widząc jej śmieszną  minę. Chciał ją przytulić, poczuć jak cały stres spływa z niego jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Astrid jednak ubiegła go, mówiąc:
- Chodźmy dalej. Może znajdziemy  coś jeszcze.
Dziewczyna przyspieszyła kroku i przedostała się przez skały, a potem dotarła do Sączysmarka, który wpatrywał się w górę.
- Gdzieś tu jest wyjście - powiedział, na co Astrid skinęła głową.
Czkawka dołączył do niej i ramię w ramie szukali otworu. Szczerbatek dreptał przy Wichurce, dotrzymując jej towarzystwa. Smoczyca stała się bardziej senna i ociężała, co nie uszło uwadze Astrid, jednak dziewczyna wiedziała, że jest to normalne po tak ciężkiej walce. Czkawka pomógł śmiertnikowi poprzez masaże skrzydła i nałożenie dużej ilości żelu. Mimo że był on dla ludzi, wódz wiedział, co robi. Maść powinna pomóc.
Jeźdźcy nadal rozglądali się wokół, lecz rysunki już się nie pojawiały. Czkawka wcisnął notes za kombinezon i chwycił dłoń żony. Ta uśmiechnęła się lekko i oddała uścisk, chcąc poczuć bliskość ukochanego.

                       Szli niecałe dwadzieścia minut, kiedy skręcił w prawo, gdzie znajdowało się wyjście. Wszyscy odetchnęli świeżym, lecz gorącym powietrzem.
- Już miałem dość tej jaskini - jęknął Mieczyk, prostując plecy. Smoki wyłożyły się plackiem na trawę, zamykając z rozkoszą oczy.
- Ładnie tu - spostrzegła Astrid. Rzeczywiście tak było. Rozległa polana była soczyście zielona, góry wyrastały z prawej strony, tworząc piękne górskie pasmo. Duży las okrywał większość klifów, tworząc taki sam busz jaki jeźdźcy poznali na poprzedniej części wyspy.
- I co teraz? - Rzucił Smark, podchodząc do wodza.
- Zrobimy przerwę - Czkawka wzruszył ramionami i pociągnął delikatnie żonę w stronę Szczerbatka, który bawił się w trawie. Oboje oparli się o jego brzuch, a już po chwili podeszła do nich Wichurą, chcąc przytulić się do swojej jeźdźczyni.
- Nie odstępuje cię na krok - zaśmiał się wódz, wskazując na śmiertnika. Astrid uśmiechnęła się, głaszcząc spokojnie pysk Wichury.
- Nie dziwię się jej - oparła wojowniczka i wtuliła się w męża, wdychając jego zapach. Poczuła się lepiej, czując jak ogarnia ją spokój. Już tak bardzo nie bała się o ukochaną przyjaciółkę. Wichura była taką samą twardą wojowniczką jak Astrid. Nie było mowy, żeby któraś z nich się poddała.
- Czkawka? - Spytała męża, patrząc na jego spokojna twarz.
- Hmm? - Zamruczał wódz, mając zamknięte oczy. Blondynka położyła głowę na jego ramieniu i ścisnęła dłoń ukochanego.
- Co zrobisz, jak znajdziemy nocną furię? - Szepnęła, jednak samo pytanie wzbudziło w Czkawce dziwne uczucie. Jakby przerażenie i niepokój. Szatyn podrapał się po zaroście i westchnął. Zerknął jeszcze na przyjaciela. Co zrobię? - Zapytał sam siebie, nie do końca chcąc o tym myśleć, a tym bardziej mówić.
- Najpierw znajdźmy tę nocną furię. O ile istnieje - rzekł, udając wyluzowanego. Sam nie do końca wierzył w istnienie innej furii, ale nie miał nic do stracenia, by jej poszukać. Na szczęście myśli o tym odeszły na boczny tor, ustępując rozmyślaniom o dziwnych ostrzeżeniach, które znaleźli w jaskini. "Niewielu wchodzi do świata panów, niewielu z niego wychodzi ". Czyżby chodziło o bogów? Toeye wspominała, że ludzie południa czcili bogów bardziej niż w innych częściach świata. Czkawce jednak coś nie pasowało. Rysunki na ścianach przedstawiały jakieś kółka, węże, nie było tam przedstawienie Odyna, Freji, czy Thora. Wniosek nasuwał się sam: ludzie południa nie czcili tych samych bogów, co wikingowie. Może w tej części wyspy znajdą kolejną wskazówkę, która pomoże im podkładać wszystko w całość?
- Zdrzemnij się, Czkawka, ledwo trzymasz głowę w pionie - poprosiła Astrid, patrząc smutno na męża. Wódz zamrugał kilkukrotnie, ale zgodził się z żoną. Zanim zapadł w kilkugodzinny sen, ucałował Astrid w czoło i przytulił ją mocno do siebie. Przynajmniej na chwilę mogli pobyć ze sobą...


                      Wszyscy, oprócz Mieczyka, zapadli w głęboką drzemkę. Mimo gorącej pory dnia, jeźdźcy spali dobrze i dość długo, dopóki nie zbudził ich krzyk Mieczyka. Jeździec spacerował na brzegu lasu, zbierając jagody i inne owoce leśne, gdy zauważył niepokojący, smoczy ślad. Chłopak wzdrygnął się nieco, poznając po głębokości i wielkości, że smok jest duży i ciężki, a co za tym idzie - potężny i mógłby zapewne zrobić niemałą krzywdę. Mieczyk odłożył torbę jagód na bok i ruszył kilka metrów za śladami, które urwały się nagle po dłużej chwili. Blondyn spojrzał do góry i zauważył to, czego się obawiał. Ten sam tajfumerang krążył nad głową jeźdźca. Smok zachowywał się jednak cicho i nawet nie zaryczał. Dopiero kiedy Thorston rzucił się do ucieczki, tajfumerang zjeżył się i wysunął zęby, a po chwili splunął ogniem, niszcząc kilka sosen, które spadły przed uciekającym. Chłopak przeskoczył je sprawnie i wrzeszcząc, dotarł do obozowiska. Pierwszy zbudził się Czkawka, a zaraz za nim Astrid, nie wiedząc, co się dzieje. Oboje byli w totalnym nieładzie, nawet ich włosy zostały potargane.
- Aaa, ratunku! - Krzyczał Mieczyk, biegając wokół obozowiska. Zbudzeni jeźdźcy odnaleźli się w sytuacji i wskoczyli na smoki. Niestety Astrid była uziemiona, więc zaprowadziła Wichurę z powrotem do jaskini. Dziewczyna wyciągnęła topór, by w razie konieczności pomoc przyjaciołom.
Szczerbatek splunął potężną plazmą, jednak to nie zrobiło żadnego wrażenia na wrogim smoki. Tajfumerang zaczął krążyć nad ziemią, tworząc charakterystyczny wzór.
- W górę! - Nakazał wódz, sam wzbijając się w chmury. Spojrzał za siebie, szukając Astrid. Gdy zauważył, że jeźdźczyni schowała się wraz z Wichurą, poczuł się lepiej. Przynajmniej nie musiał martwić się o bezpieczeństwo żony i jej smoczycy.
- Nie róbcie mu krzywdy! Chcemy tylko go spłoszyć - zarządził główny jeździec i popędził Szczerbatka do olbrzymiego smoka. Wódz przyjrzał mu się uważnie. Tajfumerang był młodym samcem. Nie był tak wielki, jak powinien być, ale to nie znaczyło, że smok oznaczał mniejsze niebezpieczeństwo. Jeźdźcy przez lata nauczyli się, że nawet najmniejszy smok stanowi zagrożenie.
- Szpadka, Mieczyk, zasłona! -Zarządził Czkawka. Saczysmark pojawił się po prawym skrzydle Szczerbatka, osłaniając go, by wódz mógł spokojnie manewrować i zaatakować szybko i niespodziewanie.
- Co za uparciuch! - Zdenerwował się Jorgerson, przyspieszając i robiąc beczkę nad głową tajfumeranga. W tym czasie Szczerbatek wystrzelił dwukrotnie plazmę, co poskutkowało. Olbrzym został ogłuszony i padł na ziemię jak długi, robiąc przy tym sporo hałasu. Jeźdźcy wylądowali kilkanaście metrów dalej, obserwując smoka. Teraz liczyło się bezpieczeństwo.
- Dlaczego on tak za nami gania? - Zapytała głośno Szpadka, podchodząc wolno do pyska.
- Naraziliśmy mu się. Smoki potrafią być mściwe - mruknął niepocieszony szatyn jako pierwszy stając blisko tajfumeranga.
- Cofnijcie się - nakazał ostro, ale jego przyjaciele i bez tego zachowywali bezpieczną odległość.  - Hej, maluchu - mówił spokojnie Czkawka, chcąc wybudzić tym smoka. - Nie chcemy zrobić ci krzywdy.
Tajfumerang fuknął przez nozdrza i wolno otworzył czerwone oczy, wpatrując się chłodno w Haddocka. Samiec zaryczał cicho. Najwyraźniej nie był szczęśliwy na widok człowieka. Szatyn uśmiechnął się jednak i wyciągnął dłoń. Pysk smoka jednak nie drgnął. Tajfumerang wciąż był nieufny, ale Czkawka musiał go wytresować. Inaczej nie da im spokoju i zamiast szukać nocnej furii, jeźdźcy zmuszeni będą uciekać cały czas.
- Posłuchaj, kolego, nie mam złych zamiarów. Chcę tyko zbadać tę wyspę, zgadzasz się? - Mężczyzna uśmiechnął się nerwowo, będąc coraz bliżej pyska, aż w końcu wyciągnął całą prawą rękę w kierunku głowy samca. Ten popatrzył, jak jeździec zamyka oczy i odwraca wolno głowę. Smok przez chwilę nie ruszył się, ale po minucie wyciągnął swój pysk, stykając go z suchą dłonią szatyna.
- I o to chodzi - zaśmiał się wódz, czując ulgę, że smok nie pożarł mu ręki. Co więcej, tajfumerang dał się czule pogłaskać za uchem. Czkawka głaskał go przez dobre kilka minut, dopóki nie pojawiła się Astrid.
- Kiedyś dostanę zawału przez twoje wybryki - skomentowała, zakładając ręce na klatkę piersiową. Lider posłał jej lekki uśmiech, a potem odszedł spokojnie od smoka i popatrzył mu w oczy.
- Leć, mały. I proszę, nie goń już nas - rzucił z lekkim śmiechem. Smok pokręcił łbem, jakby nie rozumiejąc, lecz pomógł mu Szczerbatek, rozkładając skrzydła i unosząc je ku górze. Dopiero wtedy młody samiec wystartował, odbijając się mocno od ziemi.
- Trzeba było od razu go wytresować - skomentował Mieczyk.
- Jakoś czasu nie było  - westchnął Czkawka, odprowadzając wzrokiem nowego przyjaciela, który szybko zniknął w gęstych chmurach.
Sączysmark burknął coś pod nosem i usiadł koło Hakokła. Wojownik wyjął wodę i wziął łapczywego łyka. Dopiero kiedy wypił całość, przypomniał sobie, że to była jego ostatnia porcja.
- Eee, chyba musimy poszukać słodkiej wody - rzucił, pakując bukłak do torby.
- I musimy złowić ryby. Prowiant z Berk już nam się skończył - westchnęła Astrid. Kobieta podeszła do smoczycy i pogłaskała ją czule, a potem sięgnęła po sieć rybacką, która idealnie schowana była pod siodłem.
- Zrobimy tak: ja i Sączysmark pójdziemy po wodę, bliźniaki i As złowią ryby - zaproponował wódz, na co każdy przystał bez słowa sprzeciwu.


                     Jeźdźcy rozdzielili się. Przy obozowisku został Jot i Wym, pilnując go.  Czkawka zebrał kilkanaście bukłaków i wraz z Jorgersonem ruszyli w stronę lasu, by znaleźć słodką wodę. Astrid i bliźnięta ruszyli do zatoki, która kryła się zaraz po wyjściu z jaskini.
- Szczerze mówiąc, męczy mnie już ta wyprawa - jęknął Sączysmark, przedzierając się przez bluszcz. Czkawka trzymał w ręku miecz, którym robił drogę, wycinając duże liście i pnącza.
- Nie tylko ciebie. Przeszukamy ten kawałek wyspy i jeśli niczego nie znajdziemy, wracamy do domu - odparł wódz, zatrzymując się na chwilę. Szczerbatek spojrzał w górę, węsząc nieznany zapach.
- Jakby dzikie ziela - skomentował szatyn, a potem ruszył dalej. Nie wiedział, dokąd iść, ale wcześniej czy później na pewno uda im się znaleźli choć źródełko słodkiej wody. Sączysmark wyręczył po jakimś czasie przyjaciela, przejmując miecz i tnąc, jednak po pięciu minutach nie było już to potrzebne, gdyż dzikie, wielkie i grube rośliny zaczęły znikać.
- Kurczę, gdybym nie kochał tak bardzo Berk, mógłbym tu zamieszkać - zarechotał Sączysmark, obserwując piękny wodospad o zadziwiającej długości. Wokół niego rozrastały same, ostre skały. Czkawka musiał przyznać mu rację. Wyspa była ogromna, piękna, zachwycała soczystymi kolorami, miała nawet "naturalną linię obrony ", którymi były gęste zagajniki. Oczywiście Czkawka pomyślał też o przejściach w jaskini, którymi zawsze można byłoby uciec przed nagłym atakiem wroga.
- Dobra, napełniamy bukłaki i wracamy - zarządził wódz i ruszył jako pierwszy do zbiornika wodnego. Sączysmark jednak nie śpieszył się z pomocą. Wojownik z zainteresowaniem oglądał piękną przyrodę, podziwiając wysokie drzewa, kolorowe kwiaty i dziwnie pachnące ziela. Bez wahania poszedł również do wodospadu, a już po chwili wszedł za niego. Zaskoczył się, kiedy ujrzał te same rysunki, co wcześniej. Niezwłocznie zawołał Czkawkę.
- Może w każdych jaskiniach są takie malowidła? - Zastanawiał się głośno jeździec nocnej furii.
- Możliwe, ale chyba nie chcesz sprawdzać każdej groty? - Mruknął niepocieszony Jorgerson, siadając na skałę. Mężczyzna był już zmęczony, a nawet sen na ciepłym piachu nie mógł równać się miękkiemu łóżku, które czekało na niego na Berk.
- Jeśli będzie to konieczne, to tak - westchnął Czkawka, patrząc raz na notes, raz na rysunek, z którego po raz kolejny rozszyfrował ostrzeżenie.
- "Świat ludzi nie jest godzien naszych panów" - przeczytał na głos szatyn, a potem zwrócił się do Smarka:
- Poleciałbyś po resztę?
- Raczej nie mam innego wyboru - westchnął Sączysmark i wyskoczył na siodło Hakokła.
- Tylko nie rób żadnych głupot - nakazał jeszcze Jorgerson, mierząc przyjaciela chłodnym spojrzeniem, a potem zniknął za ścianą wody.
- I kto to mówi... - Zaśmiał  się jeździec, wracając do badania kolejnych zapisków pradawnych ludzi.









Ktoś tęsknił? :') Skończyłam pisać osy, więc teraz będę mogła w 100% skupić się na tym blogu :3 Mam nadzieję, że nie dostanę od Was patelnią za to, że nie dodałam nic od 7 lipca xD 

Chciałam Wam się pochwalić, że niedługo blog miał urodziny! Stuknęło mu dwa lata :D 
 Do nna, mordeczki. Jutro zaczynam nowy rozdział. Pewnie zaraz bym usiadła i zaczęła pisać, ale kusi mnie rysowanie 😂 

 

10 komentarzy:

  1. A dostaniesz tą patelnią! Bzdęk! XD Jak zwykle arcydzieło <3 Mam nadzieje, ze wkrótce wrócą na Berk! Ciekawe co mają na myśli te znaki :) Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😂😂 myślę, że za dwa rozdziały już będą na berk. Nn w środę/ czwartek :)

      Usuń
  2. Dobra w końcu złapałam neta. Ne to że nie lubię wsi, ale kiepsko tutaj z zasięgiem. Najlepszy jest na dworze, a właśnie zaczyna padać. Co do Ciebie hmm... Chyba muszę się zastanowić nad karą. Muszę przyznać, że ta historia robi się coraz bardziej intrygująca i tajemnicza. Mam nadzeję, że następny będzie szybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam problem z Internetem, mimo że mieszkam w mieście XD
      Teraz dużo robię - wycieczki rowerowe, kelnerowanie, rysuje, spotykam się ze znajomymi, bo planujemy prezent dla przyjaciółki... Ale mam 1000 słów nna :D Mam nadzieję, że do soboty się wyrobie :)

      Usuń
  3. Normalnie mieszkam w Zabrzu,ale są wakacje więc jestem na wsi. Wczoraj uciekły mi kury. Jak już udało mi się je wszystki złapać usiadłam za schodach z tyłu i mając na sobie mieszanke błota z kurzymi odchodami, krwi(swojej), przenicy z pola i piór zasiadłam do czytania. Okazuje się, że świetnie zadziałało na moją skórę i włosy. Dzisiaj się zemsciłam. Jak byś potrzebowała piór to mam białe,rude i coś między czarnym a szarym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna :( ale wiesz, przynajmniej spedzilas ciekawie czas, niż siedzieć przed tb albo telefonem :D
      Pozdrawiam ♡♡

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. youtube - youtube
    youtube - youtube.com : Videoslark - youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube to mp3 convert youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com : youtube.com :

    OdpowiedzUsuń