piątek, 7 lipca 2017

Mściwy smok

                        Okazało się, że Wichura nie złamała skrzydła, tylko mocno je zwichnęła. Jeźdźcy zatrzymali się gdzieś pośrodku buszu i odpoczywali. Hakokieł oberwał pazurem tajfumeranga w łapę, ale rana nie była groźna. Czkawka starał się zaznaczyć miejsce ich pobytu, ale drzewa były zbyt wysokie, by dojrzeć gwiazdy. Tak więc wódz rzucił notes na bok i podszedł do Astrid, która leżała wtulona w Wichurę.
- Może się prześpisz? - Zapytał, kucając przy niej. Młoda kobieta podniosła głowę, napotykając oczy męża. Blondynka spojrzała na swoją smoczycę i pogłaskała czule jej głowę. Wichura przekrzywiła się, będąc pogrążona w głębokim śnie.
- Zostanę przy niej - zdecydowała, przeciągając się krótko.
Czkawka westchnął i przysiadł się obok, chwytając dłoń żony. Wiedział, że Astrid nie zmieni zdania, ale wolał się upewnić.
- Całe szczęście, że nic wam się nie stało - mruknął wódz, zamykając oczy. Najchętniej poszedłby spać, jednak wolał czuwać nad obozowiskiem.
- Tak, w końcu spotkanie z rozzłoszczonym tajfumerangiem nie należy do przyjemnych - przyznała, opatulając się szczelniej kocem, który przyniosła jej Szpadka.
- Na pewno dobrze się czujesz? -Spytał ponownie, mierząc ją wzrokiem. - Blado wyglądasz.
Fakt, Astrid nie wyglądała najlepiej. Włosy nadal miała w nieładzie, ubranie było poszarpane i niewiele brakowało, by wyrzucić je na dobre.
- Tak... Po prostu bardzo się martwiłam o Wichurę. Przez chwilę miałam wrażenie, że już nie wstanie...
Blondynka spuściła smutno głowę i westchnęła. Jej lewa ręka wciąż gładziła pysk smoczycy, dając jej upragnioną czułość.
- To już minęło, As - Czkawka objął ją ramieniem. - Obie jesteście całe.
Jeźdźczyni przymknęła oczy i przytuliła się do męża. Powoli zasypiała, lecz zdołała jeszcze cicho powiedzieć:
- Cieszę się, że cię mam.

                                        Rano obudził ich głośny, potężny ryk. Wszyscy jeźdźcy zerwali się natychmiast i spojrzeli w kierunku, skąd dobiegał przeraźliwy hałas.
- Wytropił nas! - Zląkł się Sączysmark, podskakując w miejscu. Czkawka spojrzał z przerażeniem w niebo i ku jego przypuszczeniom, ujrzał tajfumeranga, który kilkanaście temu zaatakował Astrid i Wichurę.
- Zbieramy się! - Zarządził wódz, pakując szybko koce do torby. Smoki zaś czuwały nad bezpieczeństwem. Na szczęście tajfumerang nie zauważył ich jeszcze, aczkolwiek smok podjął trop przybyszów z północy. Kiedy Czkawka spakował swoje rzeczy, podbiegł do Astrid, pomagając jej i Wichurce.
- Trzymajcie smoki przy ziemi! Tajfumerang nie może nas zobaczyć - rzucił przez ramię szatyn. Przyjaciele skinęli nerwowo głowami, skupiając się jednak na swoich smokach.
Już po chwili cala drużyna mknęła wśród gęstych drzew i krzewów. Wichura nie miała problemów z poruszaniem się. Jej skrzydło było usztywnione i obwiązane  grubymi bandażami.
- Szybciej! - Zawołał Czkawka, będąc z tyłu wraz ze Szczerbatkiem. Smok co rusz oglądał się za siebie, obserwując tajfumeranga, który ruszył w ślad za jeźdźcami.
Po kilku minutach szaleńczego biegu cała drużyna wpadła na bagna.
- Nie przejdziemy tędy! - Rzuciła wściekle Szpadka, odwracając się do przyjaciół.
- Na prawo! - Krzyknął Mieczyk i złapał siostrę na ramię, ciągnąć w ciemniejszą część buszu.
Kiedy tylko jeźdźcy przebijali się przez las, tajfumerang złapał odpowiedni trop i już po kilku chwilach wypatrzył swój cel. Ryczał głośno, aż w końcu splunął wielką kulą ognia. Strzał wyrobił wielką dziurę w ziemi, tuż za ogonem Szczerbatka.
- Szybciej! Musimy go zgubić! - Wrzasnął Czkawka, będąc już u kresu wytrzymałości. Nie był typem sportowca, a proteza lewej nogi bardzo utrudniała mu w ucieczce. Jedyną drogą ostatecznej ucieczki była jaskinia, która ukazała się oczom Mieczyka. Bliźniak popędził szybciej, wołając resztę.
Cała banda wpadła do groty niemal jak strzała.
- Mało brakowało - rzekł zasapany Sączysmark, padając na plecy. Reszta przyznała mu rację. W całej jaskini słychać było tylko głośne oddechy wikingów i smoków.
- Wszyscy cali? - Spytał wódz, oglądając twarze przyjaciół. Ci ledwo żywi mruknęli coś pod nosem.
- Za bardzo przyzwyczailiśmy się do latania... - Rzekła Astrid, wstając i prostując nogi. - Przydałby się nam porządny trening - dodała z lekkim uśmiechem i wyjrzała z jaskini. Tajfumerang wciąż krążył nad jaskinią, rycząc głośno. Astrid skrzywiła się i wyszła, by zakryć wejście gałęziami.
- Chyba trochę tu zostaniemy - rzuciła blondynka i podeszła do Wichury, aby sprawdzić jej skrzydło. Smoczyca wzdrygnęła się nieco, ale najwyraźniej skrzydło już nie dokuczało tak bardzo.
Czkawka spojrzał na Szczerbatka, a potem na wejście. Czy wszystko musi się psuć? Przecież błądzili na tej wyspie już kilka dni! Może ta mapa była fałszywa? Czyżby Trej ich zmylił?
- Znowu o tym myślisz? - Spytał Sączysmark, siadając ciężko obok przyjaciela. Ten wzruszył ramionami i schował mapę za kombinezon. - Jeśli tu nie znajdziemy, polecimy na południe...
- Nie - przerwał mu Czkawka. - Nie ma na to czasu. Berk nie może zostać bez wodza tak długo. Kiedy skończymy przeszukiwać tę wyspę, wracamy do domu.
Smark spojrzał na niego  ze zdziwieniem.
- Ale co z nocną furia? - Spytał szeptem. Czkawka westchnął.
- Nic. Staraliśmy się, nie wyszło.
Najwyższy czas, abym przestał marzyć i skupił się na swoich ludziach. To o nich muszę dbać najbardziej - wyjaśnił. Mimo że szatynowi było niezmiernie przykro z tego powodu,musiał myśleć racjonalnie i zepchnąć dobro jednostki na drugi tor. Liczyła się Berk i jej ochrona.


                     Podczas gdy Czkawka, Astrid i Sączysmark siedzieli blisko ogniska, rozkoszując się jego ciepłem, Mieczyk i Szpadka postanowili zbadać jaskinię. Jaki eksperci od wszelakich grot lizali podłogę, pukali w ściany, a na końcu sprawdzili twardość skał, z których owe ściany były zbudowane.
- Jakby granit - mruknął Mieczyk, kiedy kolejny eksperyment nie wypalił. Szpadka westchnęła, kręcąc głową.
- Chodźmy dalej. Może znajdziemy jakieś cenne kamienie. Marzy mi się rękojeść miecza ozdobiona diamentami, żebym mogła ci nią przywalić w ten pusty łeb - skomentowała, uderzając bliźniaka w łopatkę. Ten skrzywił się, ale wstał i ruszył za siostrą. Chłopak wyjął jeszcze prowizoryczna pochodnie i zawołał swojego smoka, który podpalił ją i wrócili na swoje legowisko.
- Nie oddalajcie się zbyt daleko! Jak tylko tajfumerang odleci, wracamy na wyspę - rzucił głośno Czkawka, ale bliźnięta zignorowały to.
- Jak myślisz, długa jest ta jaskinia? - Spytał Mieczyk, zrównując się z tempem siostry. Szpadka prychnęła pod nosem.
- Na pewno krótsza niż twoja głupota- skomentowała, obrzucając brata zwycięskim wzrokiem. Ten przewrócił oczyma i poszedł w ślad za jeźdźczynią
Po kilku minutach drogi, poczuli jak robi się chłodniej. Korytarz nie był ani wąski, ani szeroki - smok wielkości koszmara ponocnika z pewnością dałby radę przejść tędy. Światło rzucane przez pochodnie Mieczyka odbijało się od ścian, dając dodatkowe oświetlenie.
- Męczy mnie to zwiedzanie - marudził blondyn, kręcąc nosem. Ciągnął butami, powodując niemiły dla ucha hałas. -Zgłodniałem - dodał po chwili.
Szpadka zatrzymała się i stanęła twarzą w twarz z bratem.
- Masz dwadzieścia cztery lata! Przestań zachowywać się jak dziecko - warknęła. Mieczyk zamrugał kilkakrotnie i zamknął się, nie chcąc bardziej zdenerwować siostry. Wiedział, że podpadł u niej i nie miał na razie szans, aby Szpadka mu szybko wybaczyła.
- Poszperamy jeszcze w tej dziurze, a potem wracamy - nakazała, skinając ku ciemnemu przejściu. Mieczyk oddał jej pochodnię, więc dziewczyna ruszyła pierwsza. Kiedy przeszli kawałek, unikając misy martwicowej, stalagmitów i kałuż, ze zdziwieniem zauważyli dziwne rysunki. Przedstawiały one patyczki jako ludzi, którzy tańczyli wokół jakiegoś ciemnego kółka. Dalej były rysunki dzikich zwierząt jak węże i wilki.
- Ktoś tu lubił sztukę - zauważył bliźniak, przyglądając się pierwszemu rysunkowi. - Patrz! Ten patyczak wygląda jak Czkawka! - Zaśmiał się głośno, wskazując palcem na mały rysunek człowieczka.
- Ten ma nogę, a nasz przyjaciel nie - dodała złośliwie i również się zaśmiała. Uwielbiała kawały o sztucznej nodze Czkawki.
- Dobra, nic tu po nas, wracamy - zarządziła dziewczyna, gdy minął niespełna kwadrans. Wracając, potknęła się o wystający kamień i padła jak długa w kałuże. Mieczyk zrechotał głośno.
- W końcu postanowiłaś się wykąpać. Już nie mogłem wytrzymać! - Rzucił ze śmiechem, udając, że ociera łzy spływające po policzkach. Kiedy Szpadka chciała podeprzeć się rękoma, wyczuła coś miękkiego pod dłońmi.
- A co to? - Wymamrotała, wyciągając znalezisko z wody. Okazało się, że to jakiś dziwny grot. - To chyba z włóczni - dodała, obracając ostrą część w dłoniach.
- Eee... Może pokażmy to Czkawce? - Zaproponował bliźniak, patrząc na przedmiot. Szpadka skinęła głową, zgadzając się bez dwóch zdań. Rodzeństwo wzięło pochodnie i szybko popędziło do obozowiska.


- Wygląda na stare - powiedział Czkawka, patrząc z ciekawością na znaleziony przez Szpadkę przedmiot. Wódz odwrócił grot na drugą stronę i oniemiał. Ten znak wyryty głęboko na tym kamieniu. Znał go.
- Astrid, podaj mi mapę - poprosił, nie odrywając ani na chwilę wzroku od grotu. Dziewczyna podała mężowi papier i sama przysiadła się obok.
- Coś nie tak? - Zapytała ostrożnie, obserwując reakcję szatyna. Czkawka jednak milczał. Porównał znak narysowany na kartce i na grocie.
- Przecież są takie same. - Mieczyk przekrzywił głowę, tuż nad czupryną wodza i patrzył na kamień i mapę.
Co jeśli to jest jakiś znak? Trop, który doprowadzi ich do nocnej furii? Czkawka uśmiechnął się lekko. W końcu coś ruszyło. Mieli punkt zaczepienia.
- Pokażcie mi to przejście - zarządził wódz, wydając gwałtownie. Dobrze schował grot i mapę, a potem obudził Szczerbatka. Nikt nie chciał się sprzeciwiać, więc jeźdźcy zebrali swoje rzeczy i ruszyli w stronę przejścia. Kiedy przechodzili kawałek, usłyszeli znów ryczenie tajfumeranga. Astrid obróciła się do tyłu, patrząc na gałęzie zasłaniające wejście.
- Chyba nas wyczuł - wyszeptała, a jej głos odbił się od ścian. Jeźdźcy zatrzymali się i zaczęli nasłuchiwać.
- Jest coraz bliżej - dodał Sączysmark, cofając do Hakokła.
Wtedy stało się coś, czego nie przewidzieli. Tajfumerang splunął kulą ognia, zawalając tym samym jaskinię. Smok wskoczył jeszcze na jej wejście, zwalając kamienie i blokując drogę powrotną smoczym jeźdźcom...






Wiem,  że rozdział pojawia się po dłuższej przerwie, ale niestety nie mam czasu. Aktualnie pracuję jako opiekunka i to męczy... Jeśli rozdział nie pojawi się szybko, proszę, bądźcie cierpliwi i nie atakujcie mnie pytaniami "kiedy next", bo sama nie wiem. Zbliżamy się do końca, więc ostatnie wątki muszę przemyśleć, żeby dobrze to wypadło :) 
Miłych wakacji 💖 

 

3 komentarze:

  1. Pierwsza!😜😂 Rozdział-Arcydzieło💗💖 Życzę ci, byś miała czas.
    Ciekawie do czego ich to doprowadzi?!
    Ej, tylko nie rób mi tu wojny Berk, bo udusze gołymi rękoma! 😈😈😈
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału😘
    A no właśnie, kiedy next 😈 muhahahaha😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i epicki gif 😂

      Usuń
    2. Z tym czasem to problem jest. Opiekuje się czterolatka i niezbyt mogę pisać :/. Trzeba czytać dalej xd a next... Nie mam zielonego pojęcia. Wypatrujcie, MOŻE za tydzień :)

      Usuń