sobota, 4 lutego 2017

Przygotowania do wyprawy


                    Przez niemal dwa tygodnie wikingowie budowali ulepszenia klifów. Wielu mężczyzn kręciło się wokół maszyn, naprawiając je bądź ulepszając. Mieszkańcy z aprobatą oglądali pomysły wodza, który skromnie dziękował, choć sam musiał przyznać, że pomysł był bardzo udany. Dzięki maszynom schowanym w klifach można z pewnością zaskoczyć wroga. W razie ataku oczywiście, ponieważ Berk nie prowadziła żadnych wojen czy bitew.
Czkawka ustalił z radą starszych, że wraz z nim na Południe polecą Sączysmark, Astrid oraz bliźnięta. Nie chciał brać więcej osób. Wolał nie rzucać się w oczy ludziom większą grupą. Nie wiadomo, jak zareagują obcy na widok człowieka na smoku.
Dzisiejszego dnia postanowił, że zbierze prowiant, wodę, koce, zapas gazu zębiroga i inne przydatne rzeczy. Astrid zaoferowała, że zajmie się opatrunkami i pozostałymi medykaliami.
Jednak na razie był świt. Półmork panował w sypialni małżeństwa, a okno przepuszczało nie wielkie ilości światła. Czkawka otworzył leniwie oczy i nieco zdezorientowanym wzrokiem rozejrzał się wokół. Na podłodze leżały rzeczy jego i Astrid. Mimo chaosu, żadnemu z nich nie chciało się sprzątać. Wódz położył głowę z powrotem na poduszkę, a potem przekręcił się na lewo, by objąć śpiącą Astrid. Jej nagie ramiona otulały ciasno poduszkę, a jasne jak słońce włosy rozlewały się niemal na połowę łóżka. Czkawka z zaskoczeniem stwierdził, że włosy jeźdźczyni są znacznie dłuższe niż przypuszczał. Odgarnął je ręką i uśmiechnął się lekko, widząc jak jego żona śpi. Astrid co jakiś czas marszczyła czoło. Czkawka pomyślał, że o czymś śniła. Nie chciał jej budzić, więc szatyn zsunął z siebie ciepłe futro. Natychmiast poczuł, jak chłodne powietrze wpuszczone przez mały otwór w oknie dotyka jego nagiej skóry. Ziewnął głośno i przeczesał gęste włosy, a potem wstał szybko, by przywrócić się do porządku. Będąc w łazience zgolił dość mocny zarost, a potem przemył zimną wodą  twarz. Przeraził się, ujrzawszy worki pod oczami. Choć noc spędzona z Astrid należała do tych najprzyjemniejszych, jego organizm domagał się snu, na który jednak nie mógł sobie pozwolić. Zszedł cicho na dół, budząc przy tym Szczerbatka. Smok podniósł łeb i uśmiechnął się, witając tym samym jeźdźca.
- Cześć, mordko - zamruczał mężczyzna, drapiąc przyjaciela pod brodą. Następnie przyniósł mu kosz ryb, a sam zajął się robieniem śniadania. Przełknął owsiankę i dopił herbatę miętową. Myślami błądził przy wyjeździe. Z jednej strony nie mógł się doczekać, aż postawi nogę na południowych wyspach. Nie był jednak zadowolony, że opuszcza Berk na tak wiele tygodniu.
- Tak, tak, już idziemy - zaśmiał się wódz, kiedy Szczerbatek zaczął go szturchać łbem. Smok domagał się lotu. Tak więc z uśmiechem na twarzy wyszli z domu, by poddać się chwilom wolności.

                          Wrócili po dwóch godzinach. Berk już nie spala - mieszkańcy już pracowali w pocie czoła. Kilka osób czekali na mały targ Tayi, starszej pani, która uprawiała najlepsze warzywa. W porcie dryfowały leniwie łodzie, odbijając się delikatnie co jakiś czas o most. Zajęcia w Akademii prowadzili Nate i Śledzik, którzy tym razem postanowili zrobić test z wiedzy o koszmarach ponocnikach. Szczerbatek przeleciał nad areną, wzbudzając chwilowy zachwyt dziesięcioletnich dzieci. Nate i Śledzik pomachali wodzowi krótko, a potem wrócili do rozmowy.
Czkawka westchnął głęboko. Wiedział, że jego mama i Nate godnie i dobrze go zastąpią, ale, jak to przywódca ma w zwyczaju, wolał sam mieć rękę na pulsie. Wylądowali gładko obok kuźni. Nocna furia od razu zaczęła wyciągać Marudę do zabawy, który, o dziwo, ruszył się bez słowa. Nie minęła chwila, a smoków już nie było.
- Cześć, Pyskacz - rzucił szatyn, wchodząc do środka azylu kowala. Jego uwagę przykula teczka leżąca na krześle.
- Witam, szanownego wodza - zaśmiał się stary wiking, wychodząc z kantorka, gdzie siedzibę miał niegdyś Czkawka.- W czym mogę służyć?
- Przyszedłem wyrobić kilka drutów do ogona Szczerbatka - odparł, biorąc do ręki intrygującą teczkę.
- Metal leży na półce nad piłami - odparł Pyskacz, kierując wzrok na ścianę z bronią.
- Dzięki - mruknął Czkawka, oglądając zawartość trzymanej teczki. - To moje rysunki...
Kowal podszedł do wodza, kuśtykając.
- Owszem. Rysowałeś je, kiedy miałeś siedem lat. Pamiętam jakby było to wczoraj - powiedział Gbur, wspominając jak mały Czkawka siedział w swoim pokoiku w kuźni i ze skupieniem rysował przeróżne rzeczy. Najczęściej były to wyrzutnie, smoki oraz dziwne pomysły na udogodnienia życia mieszkańców.
- Mogę je zabrać? - Spytał z nadzieją szatyn, nie mogąc oderwać wzroku od malowideł.
- Oczywiście, przecież są twoje - wzruszył ramionami gruby wiking. Wódz podziękował cicho, a potem zabrał się do pracy.
                            Pracował już trzecią godzinę, kiedy do kuźni wszedł Nate. Odłożył na zagracony blat skrzynkę z narzędziami, a potem przywitał się uściskiem dłoni z przyjacielem.
- Jak ci idzie? - Spytał Nate, pochylając się nad rozżarzonym drutem.
- Wolno - odparł wódz i przełożył ostatnie strzemię do wody. Metal zasyczał niemiło. - Szczerze mówiąc, już mi się nie chce - dodał ze śmiechem i się wyprostował.
- Pomóc ci? - Spytał starszy mężczyzna.
- Nie, dziękuję, już kończę - odparł miło jeździec i wyjąwszy z wody drut odłożył go na stertę. - Jak się czuje Lauren? - Zmienił temat wódz, opierając się o blat i popijając zimną wodę. Nate uśmiechnął się na wspomnienie o dziewczynie. Od czasu, gdy lekarka powiedziała mu o ciąży minął niemal miesiąc. Czkawka dowiedział się tydzień temu. Lauren i Nate nie czuli się na siłach, by wcześniej o tym mówić. Temat wciąż budził strach, ale z każdym dniem malał. Wizja posiadania dziecka jakoś ukoiła myśli Nate'a. Mimo że ta wiadomość spadła na niego jak grom z jasnego nieba, czuł, że jest gotowy do roli ojca. Miał tylko nadzieję, że da radę.
- Różnie. Wczoraj wymiotowała przez cały ranek - westchnął wojownik. - Ale dziś już przeszło. Z tego co wiem, umówiła się na dziś z Astrid.
Wódz skinął głową i dolał sobie wody. Wziął drugi kubek i napełniwszy go, podał przyjacielowi.
- Myśleliście nad ślubem? - Zapytał szatyn. Chłopak doskonale wiedział, jakie plotki krążyły w Berk. Wiele starszych kobiet niemal ze złośliwością i oburzeniem komentowały sytuację, w której znaleźli się Lauren i Nate. Nie były zadowolone z tego, że para jest bez ślubu, ale ani lekarka ani jej partner nie przejmowali się tym.
- Ja myślałem, ale Lauren chyba nie... - Odparł cicho. Chciał, aby matka jego dziecka została jego żoną, tylko bał się zbyt  szybkich zmian. - W każdym razie, chciałbym tego, żebyśmy byli rodziną. Znam Lauren od wielu lat, jesteśmy razem od roku i wiem, że ją kocham...
- Ale...? - Zapytał wódz, kiedy jego przyjaciel się zaciął.
- Co jeśli nie będę dobrym mężem i ojcem? Co jeśli zrobię coś nie tak? - Spytał ze smutkiem. Czkawka ujrzał przerażenie na twarzy przyjaciela. Poruszyło go na tyle, że poczuł współczucie.
- Mężem będziesz na pewno dobrym - uspokoił go przyjaciel. - Widzę, że zależy ci na Lauren. Szczere mówiąc, chyba nie ma lepszej partii dla niej. No, nie licząc mnie - dodał ze śmiechem za co dostał kuksańca od wojownika.- A co do bycia ojcem... do tego nie ma instrukcji. Po prostu będziesz działał instynktownie. Wszystko się ułoży, a jeśli będziecie mieli problem, możecie na nas liczyć - dokończył jeździec, klepiąc przyjaciela w ramię.
Nate rozchmurzył się. Na jego ustach pojawił się szczery uśmiech, a sam poczuł się jakoś lepiej, lżej.
- Dziękuję - powiedział szczerze mężczyzna, na co Czkawka machnął ręką. - A wy?
- Co my? - Spytał wódz, zaczynając sprzątać bałagan. Chwycił kosz na śmieci i postawił go pod blat, by łatwiej było zrzucić okruchy metalu i inne śmieci.
- Myślicie o dziecku? - Rzucił prosto z mostu wojownik. Uśmiechnął się zadziornie, zauważywszy rumieńce na policzkach Czkawki. Jeździec wzruszył ramionami.
- Nie spieszymy się. Wydaje mi się, że Astrid na razie nie jest do tego przekonana. Wolimy jeszcze poczekać - odparł cicho. Czkawka czasami myślał o dziecku, o małym brzdącu, które bez przerwy krząta się pod nogami. Jednak wiedział, że na razie nie dałby rady powiązać roli wodza i ojca. Już i tak spędzał za dużo czasu wiosce. Astrid mówiła, że to rozumie, choć szatyn widział na jej twarzy smutek. Wiedział, że jego żona go potrzebuje i że chce z nim spędzać więcej czasu.
- Dobrze to rozumiem - zaśmiał się czarnowłosy wojownik i spojrzał przez okno. W oddali zauważył, jak Astrid przytula na powitanie Lauren. Cieszył się, że jego ukochana ma tak wspaniałą przyjaciółkę. Doprawdy Astrid była jak do rany przyłóż
- Sprawdzimy klify? - Czkawka wytrącił go z uwagi. Mężczyzna zgodził się od razu i wolnym krokiem ruszyli nad wzniesienia.
                                  Jak się okazało ostania maszyna została już włożona w wydrążoną dziurę. Czkawka z zachwytem stwierdził, że wszystko zostało zrealizowane idealnie według planu. Siedem wyrzutni, dwie katapulty oraz wieża obserwacyjna, na której zasiadły już straszliwce straszliwe.
- Jak tam, Saw? - Zapytał teścia wódz, przedtem witając się z nim.
- Skończyliśmy jakiś czas temu. Teraz tylko sprawdzamy stabilność - wyjaśnił, pokazując punkty na rysunku.
- Świetna robota. Jestem pod wrażeniem, że uporaliśmy się z tym w trzy tygodnie - powiedział wódz, oglądając ludzi, którzy siedzieli na futrach, jedząc i pijąc.
                         Dziesięć minut później Czkawka i Nate wsiedli na swoje smoki, by wypróbować nowy sposób obrony. Saw wydał rozkaz do wystrzelenia strzał, które w mgnieniu oka pognały ku smokom. Gady wyminęły je z trudnością. Czkawka starał się dojrzeć skąd groty wylatują, ale jedyne, co ujrzał, to zwykły klif. Oczywiście trzeba było jeszcze zakryć bluszczem dziury z bronią, ale nawet i bez tego nikt nie będzie w stanie dostrzec katapult i wyrzutni. Szczerbatek zamruczał z zadowoleniem i wylądował blisko Astrid, która wraz z Lauren pojawiły się na placu.

                       Siedział w swoim starym pokoju i wdychał zapach stęchlizny. Smród za bardzo podrażnił jego płuca, więc zakaszlnął kilka razy i wstał, kierując się do drzwi. Wyszedłszy na zewnątrz, odetchnął świeżym powietrzem. Jego ludzie grali w karty, pili zimne wino albo leżeli pod drzewem, rozmawiając i ostrząc ulubione bronie.
- Panie - usłyszał niski głos z nutą strachu. Odwrócił się i ujrzał młodzieńca, trzymającego w ręku kartkę.
- Tak?
- Przyszła wiadomość od informatora - odparł i podał niewielki skrawek papieru. Mężczyzna chwycił lewą dłonią świstek i przeczytał.

 Na wyspie nic ciekawego się nie dzieje. Coś budują przy południowym klifie i z tego co widziałem, to dwie katapulty i wieża obserwacyjna. Nic więcej. Nie wiem, czy ich wódz wylatuje na południe. Nie będę  nikogo pytał, nie chcę ryzykować zostać zdemaskowany. Zostanę jeszcze dwa dni. W razie konieczności wyślę wiadomość.
                                                                                          ~ B.T.






 Wybaczcie, nie mam pomysłów... Nn pojawi się około 20.02. Tak myślałam, że prawdopodobnie mam za mało wątków, żeby pociągnąć tego bloga do setnego rozdziału... Poza tym, jest mało czytelników i chociaż nie chcę zawieść tej garstki osób, nie chcę pisać na siłę, bo to nie wypali. Mam nadzieję, że rozumiecie. Jeśli ktokolwiek ma jakikolwiek pomysł, chętnie wysłucham :') 

Przypominam o one-shotach na wattpadzie (tematyka jws oczywiście)

https://www.wattpad.com/story/80497189-hiccstrid-one-shots-pl
 

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Czekam na następny i życzę dużo weny 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale szybko się nie pojawi... może dodam one shota, ale słabo z czasem... :/

      Usuń
  2. Czy ten adres mailowy, który jest podany w kontakcie jest nadal aktualny? Mam kilka pomysłów, które chciałabym ci przedstawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale pocztę mam strasznie zawaloną xd lepiej będzie tutaj:
      martyna110899_9894@wp.pl

      Z góry dziękuję ♡_♡

      Usuń
  3. Pogadanka o dzieciach - jakie to na miejscu i urocze ^^ Błagam, chce pogadanki facetów o dzieciach i swoich dziopkach. To byłoby epickie! <3

    Mówiłam, że mi się nie podoba wyjazd na południe. Mówiłam! Nikt mnie nie słucha. Nie beczcie tylko potem jak będzie tak, jak powiem. Nie pomogę. Tylko Hiccy proszę nie rób głupstw. A jak już zrobisz to liczę na rozpierdol z twojej strony. Kiedyś chciałam, nie dostałam. Może teraz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie rozpierdziel? :v Z czkawką nic nie wiadomo, a poza tym byłoby miło skończyć bloga z przytupem ♡

      Dziękuję ^^

      Usuń
  4. Kiedy mniej więcej coś gdzieś się pojawi?

    OdpowiedzUsuń
  5. Do 1 marca. Niestety ostatnio jakos weny brakuje, teraz grypa, a mózg przeciazony z powodu rtte. Jutro zacznę pisać 😉💕

    OdpowiedzUsuń