Miłe wspomnienia
Wyczekiwany dzień w końcu nadszedł. Czkawka, Astrid, Sączysmark i
bliźnięta przygotowywali się do wyprawy od kilku dni. Każdy z jeźdźców
miał wyznaczone zadanie, dzięki czemu wszystko poszło sprawniej.
-
Skąd mamy pewność, że na południu znajdziemy nocną furię? - Spytał
Sączysmark, głaszcząc mimowolnie Hakokła. Czkawka wzruszył ramionami.
- Nie mamy - odparł wódz, patrząc na zaskoczonego przyjaciela.
-
Aha, czyli lecimy sobie niewiadomo gdzie tylko dlatego, że jakiś pajac
tak ci powiedział? - Oburzył się Jorgerson, krzyżując ręce na szerokiej
klatce piersiowej. Wódz uśmiechnął się krzywo.
- Tak, można tak
powiedzieć - rzekł miękko po czym wskoczył na grzbiet Szczerbatka. Smok
zamruczał zadowolony, czując już powiew chłodnego powietrza.
- Przynajmniej będziesz miał kilka tygodni wolnego - wtrącił Mieczyk, pojawiając się z siostrą przy porcie.
- Niezmiernie się cieszę - burknął Jorgerson i sprawdziwszy siodło, wszedł na cienką szyję swojego koszmara.
Kiedy
Czkawka po raz kolejny tłumaczył zasady podczas lotu, do portu przyszli
Nate, Lauren i Valka. Starsza kobieta podeszła do syna i chwyciła go za
rękę.
- Tylko uważajcie na siebie - poleciła, mówiąc swoim typowym głosem zmartwionej matki. Wódz posłał jej ciepły uśmiech.
-
My zawsze uważamy - rzucił, na co Valka pokręciła ze śmiechem głową i
podeszła do Astrid. Nate i Lauren w tym czasie rozmawiali z Czkawką.
Młoda lekarka podała jeszcze kilka woreczków środków przeciwbólowych i
wspomniała o kilku radach, kiedy zdarzy się wypadek.
- Dzięki -
odparł szatyn, a potem spojrzał na jeźdźców. Za moment opuszczą Berk na
co najmniej miesiąc. Wódz nie czuł się pewnie z tą myślą, ale pocieszający był fakt, że na wyspie została drużyna A, Valka, Nate,
wspaniali wojownicy, no i klify zostały dobrze umocnione. Co mogło pójść
nie tak?
- Chyba musimy ruszać - westchnęła Astrid, wspinając się
na Wichurę. Jeźdźczyni miała ma sobie strój do latania, żeby było jej wygodnie. W kostiumie było mnóstwo kieszeni i miejsc na drobne sztylety.
Oczywiście wojowniczka nie zapomniała o swoim ulubionym toporze, który
leżał przyczepiony w tyle siodła.
- Niech wam Thor sprzyja -
rzekła jeszcze Valka i cofnęła się do Lauren, by stanąć obok jej
ramienia. Jeźdźcy wystartowali, a ich smoki ryknęły głośno, by odgłos
niebezpiecznych gadów niósł się na cały Archipelag.
Lecieli
już trzecią godzinę. Słońce grzało, wisząc wysoko pośród kilku chmur.
Niebo malowało się w odcieniach niebieskiego i pomarańczowo, tworząc
ciekawą mieszankę. Patrząc w dół, Czkawka dostrzegł ogromne kry
pływające na zachód. Gdzieniegdzie przelatywały dzikie smoki, mknąc
zapewne do swych gniazd. Wódz wessał mroźne powietrze, które podrażniło
jego płuca, jednak jeździec był już przyzwyczajony. - Ładnie tutaj -
rzuciła nagle Astrid, pojawiając się obok Czkawki. Mężczyzna spojrzał na
nią i uśmiechnął się, skinając głową. Rzeczywiście, widoki były
naprawdę niecodziennie.
- Ej, kiedy zrobimy postój?- Spytał głośno Sączysmark. - Pilna sprawa! - Dodał piskliwie, krzyżując nogi.
Jeźdźcy spojrzeli na siebie, a potem każda para oczu skierowała się na wodza.
-
Zaraz powinna pojawić się wyspa - westchnął Czkawka i dla pewności
wyjął mapę. Przejrzał ją kilka razy i uśmiechnął się do siebie,
zauważywszy skrawek lądu.- Dobra, godzina przerwy. Nie odchodźcie
daleko.
Zalecił szatyn i pochylając się nad Szczerbatkiem, skupił się na lądowaniu na upatrzonej wyspie.
Smoki
wylądowały na dzikiej plaży. Piasek był niezmiernie szorstki i gruby, a
fale ziemnego oceanu rytmicznie uderzyły o brzeg. Sączysmark zaszył się
w lesie, z powodu potrzeby jak mówił, Szpadka i Mieczyk przegryzali
kanapki, siedząc na wysokich kamieniach. Śledzik i Sztukamięs polecieli
obejrzeć wyspę w nadziei, że znajdą nowy gatunek roślin, co było niemal
niemożliwe z powodu ubogiej szaty roślinnej na wyspie.
- Daleko
jeszcze na południe? - Spytała Astrid, pochylając się nad rozłożona
mapą. Czkawka klęczał obok, szkicując położenie lądu, na którym
aktualnie się znajdowali.
- Pięć dni spokojnego lotu - westchnął
jeździec i wyprostował się. Zabolały go plecy, ale nie skrzywił się.
Lata latania na Szczerbatku sprawiały, że mężczyzna był już
przyzwyczajony.
- A dolecenie do tej wyspy, o której wspomniał Travis? - Dopytała, przysiadając obok męża.
Czkawka
wzruszył ramionami. Jeszcze nigdy wcześniej nie był tak daleko poza
Archipelag. Nawet podczas wojny z Viggo nie mógł zapuścić się tak daleko.
Obrońcy Skrzydła mieszkają tuż pod granicą z północą, ale to nie równa
się z odległością, która czekała ich przez kolejne dni.
Astrid westchnęła ciężko i położyła głowę na ramieniu Czkawki.
-
Wierzysz w to, że znajdziemy nocną furię? - Zapytała cicho, żeby nie
zwrócić uwagi Szczerbatka. Wcześniej Czkawka uznał, że nie będzie chciał
mówić o tym przyjacielowi. Nie miał zamiaru budować nadziei, która
szybko może zostać zdmuchnięta.
- Chcę w to wierzyć - odparł
pewnie, oglądając jak ocean wlewa się leniwie na plażę. Kika metrów
dalej stał Szczerbatek, bawiąc się falami.
Dziewczyna skrzywiła się i zamknęła oczy. Nie odpowiedziała mężowi.
- Coś nie tak, Astrid? - Spytał, patrząc na żonę. Jeźdźczyni mruknęła coś pod nosem i oderwała się od Czkawki.
- To wszystko przeze mnie - powiedziała cicho, odwracając się. Przetarła zmęczoną twarz, obserwując piękne, błękitne niebo.
- Nie rozumiem...
Czkawka odwrócił do siebie Astrid, chcąc spojrzeć jej w oczy, ale dziewczyna wbiła wzrok w piasek.
-
Czkawka, co jeśli w Smoczym Oku były jakieś informacje o nocnych
furiach? Gdybyś nie oddał Oka Viggo, moglibyśmy znaleźć najrzadsze
gatunki, może nawet nocne furie...- Wyrzuciła cicho, podnosząc smutne
oczy.
Wódz pojął o co chodzi. Objął Astrid ciasno i delikatnie pocałował w głowę.
- Gdybym nie poświęcił Smoczego Oka, straciłbym szansę na przyszłość z tobą.
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i pogładziła policzek męża.
- Ale wciąż czuję się podle... Przez moją głupotę, straciliśmy szansę...
- Nie mów o tym, dobrze? - Przerwał jej spokojnie, lecz stanowczo. - Może tak miało być? W każdym razie ja niczego nie żałuję.
Szczerbatek
poczłapał do małżeństwa i bez ceregieli położył się obok ich nóg.
Astrid uśmiechnęła się szeroko i zaczęła drapać smoka po brzuchu. Nocna
furia mruczała z przyjemnością.
- On chyba nie narzeka - zaśmiał się do jej ucha Czkawka.
Kiedy
jeźdźcy mieli wyruszyć w dalszą drogę, okazało się, że Hakokieł ma
problem ze skrzydłem. Sączysmark i Czkawka postanowili, że poczekają z
wylotem do jutra. Smok został opatrzony i szybko zasnął, tuląc się do
Wichury.
- Kto ma ochotę na dorsza? - Rzucił radośnie Mieczyk,
niosąc na tacy kilka dużych ryb.- Tym razem nie soliłem - dodał chłopak i
usiadł blisko dużego ogniska. Był już wieczór i słońce dawno zaszło za
grubą linią horyzontu.
Jeździec podał kolację przyjaciołom, a
potem usiadł obok siostry. Szpadka nadal była obrażona na brata, który
starał się jakoś ją udobruchać.
- Czuję się jakbyśmy nadal byli
dzieciakami - powiedział melancholijnie Sączysmark, wyrzucając za sobie
ości. Jeźdźcy spojrzeli na niego zaskoczeni. - Siedzimy sobie przy
ognisku, rozmawiamy...
- Brakuje tylko Śledzika - dodała Szpadka.
-
I Heathery - rzekła Astrid. Dziewczyna leżała na ramieniu męża, który
otaczał ją ramieniem. Jeźdźczyni tęskniła za przyjaciółką. Ostatni raz
widziała ją dwa lata temu, gdy jeźdźczyni odwiedziła Berk razem z
Dagurem.
Mieczyk westchnął teatralnie i zaczął przypominać stare
czasy, kiedy wszyscy mieszkali na Smoczym Skraju. Dla każdego były to
piękne lata młodości, mogli się wyszaleć, nikt im nie mówił, co mają
robić. Czkawka miał spokój od ojca, który coraz częściej powtarzał o
przejęciu władzy. Jednak chwile beztroski przerwał Viggo i jego smoczy
łowcy. Gra o życie smoków i ludzi trwała niezwykle długo. Na szczęście
wszystko dobrze się skończyło. No, prawie. Wybuch wulkanu zniszczył bazę
jeźdźców, którzy po tym incydencie musieli wrócić na Berk i zacząć
dorosłe życie.
- Pamiętajcie Thorstonton? - Zaśmiał się bliźniak.
Rozmowy trwały już drugą godzinę i żaden z jeźdźców nie czuł ani
zmęczenia ani znudzenia. Mogłoby się wydawać, że ich relacje nie są tak
głębokie, jednak przyjaciele nie mogli wyobrazić sobie innego życia bez
siebie. Każdy to wiedział, lecz nie każdy się do tego przyznawał.
- Jak moglibyśmy zapomnieć? Prawie spaliliście wyspę - odparła Astrid, patrząc wymownie na bliźnięta.
- Raczej ognioglisty, moja droga - poprawiła ją Szpadka, unosząc palec.
- Ale było... miło - przyznał Smark. Podrapał się po głowie i uśmiechnął pod nosem.
-
Pomijając czasy jak Dagur, Ryker i Viggo chcieli nas zabić, to tak,
było miło - zaśmiał się Czkawka, a za nim cała reszta. Z upływem czasu
jednak musiał przyznać, że mieszkanie na Smoczym Skraju było
niesamowite. Właśnie tam tak wiele się nauczył, wynalazł wiele sprzętów,
bawił się z przyjaciółmi. Chyba jednym z najlepszych momentów był
pierwszy pocałunek z Astrid. Serce zabiło mu szybciej, gdy przypomniał
sobie o tym.
- Pójdziemy się przejść? - Spytała smętnie blondynka,
patrząc na zamyślonego wodza. Młody mężczyzna skinął głową i z
uśmiechem podniósł żonę. Przechadzali się brzegiem, nie odzywając ani
słowem. Morska bryza owiewała ich twarze, a co jakiś czas słona woda
pluskała ich kamienne miny.
- Cieszę się, że też lecisz. Chyba nie zniósłbym tak długiej rozłąki - rzekł miękko, patrząc w spokojny ocean.
-
A ja nie puściłabym cię samego - zachichotała. Włożyła rękę w jego
gęste włosy i przytuliła się do jego ramienia. Nie sądzili, że są
obserwowani przez przyjaciół.
Sączysmark piekł rybę nad ogniskiem i wpatrywał się w parę.
- Kto by pomyślał, że nasz mały Czkawka Haddock tak szybko dorośnie - zapłakał teatralnie.
- Pasują do siebie - rozmarzyła się Szpadka, patrząc na Czkawkę obejmującego Astrid.
- Zawsze ich do siebie ciągnęło - dodał ciszej Sączysmark i zdjął rybkę znad ogniska.
- A co, zazdrościsz? - prychnął Mieczyk.
- Ani trochę - odparł na to spokojnie Jorgerson.- Miło się na nich patrzy - dodał z uśmiechem.
Reszta
wieczoru minęła spokojnie i leniwie. Jeźdźcy opowiadali sobie śmieszne
historie i kawały. Dopiero kiedy nadchodziła północ, wikingowie położyli
się spać, by następnego dnia wylecieć w stronę upragnionego południa.
Wiem, że rozdział jest krótki i bez ładu i składu, ale jedynie na to mnie stać :') Musicie być cierpliwi, staram się układać dalsze losy 😃
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńWiem, że wyszło dziwnie, ale i tak dziękuję ♡
UsuńOoo... W końcu! Myślałam, że się nie doczekam. Super rozdział^-^
OdpowiedzUsuńNigdy nie zostawiam bloga. Czasem wena ucieka, tak jak teraz i nie wiem, o czym dalej pisać... Dlatego tak długo to trwa. Staram się coś wymyślić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za kom ♡
Tak to czytam i czytam, bo coś mi nie pasowało, ale znalazłam. Pierwszy pocaunek Czkawki i Astrid jest na Berg po pokonaniu Czerwonej Śmierci(tak ten smok się nazywał?).
UsuńTak to czytam i czytam, bo coś mi nie pasowało, ale znalazłam. Pierwszy pocaunek Czkawki i Astrid jest na Berg po pokonaniu Czerwonej Śmierci(tak ten smok się nazywał?).
UsuńTak, zgadza się. No chyba że chcesz zaliczyć pocałunek w policzek. To było po tym, jak czlawka porwał Astrid na lot ze szczerbatkiem :p
UsuńDasz radę super rozdział
OdpowiedzUsuńDzięki! ♡♡
UsuńMistrzu, wybacz. Gomenasai! Gomene! Naprawdę! Proszę o wybaczenie. Nie wiedziałam, że dodałaś. Nienawidzę tego układu blogera.
OdpowiedzUsuńAle cudowne!!! Czy ty wiesz jak ja to uwielbiam? Takie wspomnienia? Ach, to po prostu miód na moje serce. Kochanie, dałaś mi to czego potrzebowałam. Byłam dzisiaj trochę taka nijaka, chyba miałam bałagan w sobie (tak jak to powiedziała moja nauczycielka) i potrzebowałam uspokojenia, które otrzymałam od ciebie. Kochana, jesteś cudowna! 💜 ♥ 💗 💖 Znowu mi pomagasz. To nieocenione. :*
Jeju, tyle tu tego zawarłaś. No po prostu RTTE płynęło w tle. I te starsze odcinki i nowsze... Ej. Tylko nie podoba mi się jedno zdanie. Skraj nie wybuchnął. Nie, nie, nie. :) Ale to tylko tyle.
Ale reszta? Ahhj Perfect! W sumie mogłaś dużo, dużo więcej napisać o tych przygodach i rozwinąć je na swój sposób. W odcinkach dużo rzeczy jest niedopowiedzianych więc wiesz byłoby fajnie.
Jednakże ostatnie wygrałaś tym, że była cudowna rozmowa jeźdźców, którzy patrzyli na Czkawkę i As. Tym wygrałaś, mimo tego minimalizmu.
Arigatou, Smile-chan 💜
Dziękuję ci kochana! Miły kom, jeztez mega! ♡
Usuń