wtorek, 17 stycznia 2017

Przybysz 

                         Tydzień później Czkawka zaczął wdrażać w życie plany budowy ochrony na klifach. Przy samych brzegach powstanie  wieża obserwacyjna, na której stacjonować mieli młodzi wojownicy. W wysokich klifach wydrążono niegłębokie dziury, w których Czkawka postanowił ukryć przeróżne wyrzutnie: z siecią, wyrzutnie strzał czy głazów. Ponieważ teren nie był do końca idealny, nie były one  tak skuteczne. Najlepszym rozwiązaniem pozostały wyrzutnie strzał, które mogły zranić wroga z kilkudziesięciu metrów.
- Tak w ogóle po co to robisz? Przecież Berk nie ma wrogów - spytał wodza Mieczyk. Chłopak został zwerbowany jako pomoc przy wydrążaniu dziur. Szpadka również pomagała, ale zaraz po skończonej pracy szła na przerwę. Mieczyk wiedział, że siostra wciąż się na niego gniewa i nie wiedział, jak to naprawić. Myślał, że wspólna praca sprawi, że dziewczyna przestanie się dąsać, ale jednak była bardziej uparta niż Mieczyk sądził.
- Dla bezpieczeństwa - wzruszył ramionami Czkawka i napisał kilka zdań w swoim starym notatniku po czym zamknął go. Wódz nie chciał nikogo martwić tym, że niektóre wyspy mogą przeciwstawić się Berk, choć każdy mądry człowiek nie posunąłby się do ataku na tę wyspę. W dodatku jego myśli znów zaczęły krążyć wokół Halli. Czkawka wciąż zastanawiał się, czy kobieta po prostu opuściła czy szuka poparcia u innych przywódców wrogo nastawionych do Berk. Od smoczych wyścigów minął niemal miesiąc, a po Halli pozostały tylko niemiłe wspomnienia.
- Przecież mamy smoki - wtrącił bliźniak, drapiąc Szczerbatka za uchem.
- Smoki to nie wszystko - westchnął wódz. Mieczyk nie odpowiedział już na to.
- Mogę iść już do domu? - Spytał po kilku minutach. Czkawka wciąż robił notatki, zapominając o przyjacielu.
- Pewnie. Jutro staw się o godzinę szybciej, jest dużo roboty - rzucił z uśmiechem wódz. Jeździec pożegnał się więc z szatynem i ruszył do chaty.
Szczerbatek trącił łbem Czkawkę i zamruczał cicho.
- Wytrzymaj jeszcze godzinkę - powiedział mężczyzna, obejmując przyjaciela, który wepchnął głowę pod ramię jeźdźca.
Nocna furia cały czas była smutna. Szczerbatek coraz więcej spał, rozleniwiał się, a wszystko przez to, że smok rzadko latał. Czkawka próbował zachęcić go do automatycznej lotki, ale Szczerbatek był zbyt uparty, by pozwolić na założenie ogona. Chciał latać tylko z Czkawką.
Mężczyzna spojrzał na ludzi pracujących przy klifach. Niektórzy wikingowie wydrążali dziury, inni montowali machiny i wyrzutnie. Wśród nich również był Ethan, który nosił ciężkie belki. Wojownikowi nie przeszkadzał nawet ostry mróz i silny wiatr, bowiem mężczyzna był w samej koszuli.
- Nie za zimno? - Zaśmiał się wódz, kiedy Ethan podszedł do niego. Wiking wzruszył ramionami.
- Jestem przyzwyczajony - odparł i wziął kilka łyków świeżej wody, którą przyniosły rankiem Astrid i Valka. - Ile nam to zajmie?
Zapytał blondyn, skinając głową na klify.
- Najwyżej dwa tygodnie.
Przez chwilę trwała cisza. Gdzieś w oddali słychać było odgłosy pracy ludzi i smoków.
- Wodzu! - Czkawka usłyszał krzyk Svena, który biegł w jego stronę. Kiedy wiking dobiegł, schylił się, łapiąc powietrze.
- Spokojnie, oddychaj - rzekł delikatnie Czkawka, łapiąc mężczyznę pod ramię. Pomógł mu się wyprostować, a potem zapytał:
-Co się stało? - Spytał przywódca.
- Jakiś przybysz pragnie z tobą rozmawiać - wyjaśnił wprost.
Czkawka zmarszczył czoło. Kto by się tłukł zimą po oceanie?
- Gdzie on jest?
- Czeka w twierdzy. Nate i Sączysmark są przy nim - wyjaśnił.
- Ethanie, dopilnuj proszę pracę - zwrócił się do szwagra,  który bez słowa zgodził się. Następnie Czkawka wsiadł na grzbiet Szczerbatka i dotarł do twierdzy, zastanawiając się kim jest owy przybysz i dlaczego znalazł się na Berk.
                           Pochodnie przy budynku zgasły, więc Szczerbatek rozpalił je na nowo. Kiedy wódz uchylił drzwi, dostrzegł w oddali trzy sylwetki, w tym jedną nieznajomą. Gdy zbliżył się do stołu, uważnie przypatrzył się niewysokiemu wikingowi. Mężczyzna nie wyglądał na wojownika: posturą przypominał Czkawkę. Nie był umięśniony, a jego lekko siwe włosy świadczyły o wieku przybysza. Miał może pięćdziesiąt lat.
- Chciałeś ze mną mówić - zaczął wódz, stając ostatecznie przy stole. Nieznajomy wstał wolno i lekko skinął głową, witając się z przywódcą Berk.
- Jestem Travis, pochodzę z północnej Brytanii - powiedział mężczyzna. Jego głos był niski i chrapliwy, co mogło nie pasować do łagodnej twarzy przybysza.
- Dlaczego znalazłeś się na Berk? - Czkawka usiadł naprzeciw i złączył dłonie.
- Słyszałem pewne informacje, które mogą ci się przydać - odparł tajemniczo i spojrzał na Nate'a i Sączysmarka. - Ale wolałbym przedstawić ci je w cztery oczy.
Jeźdźcy spięli się natychmiast i spojrzeli na Czkawkę.
- Możecie iść - odparł spokojnie szatyn. Był z nim Szczerbatek, więc nic złego nie mogło się przytrafić. Po chwili Nate i Sączysmark wyszli, czekając pod drzwiami.
- O jakich informacjach mówisz?
Czkawka oparł się swobodnie o krzesło i spojrzał w oczy Travisa. Były one w szarym odcieniu.
- O nocnej furii - odparł, patrząc z błyskiem w oczach na Szczerbatka, który syknął cicho.
- To znaczy?
Mężczyzna wyjął zza czarnego futra mapę i rozłożył ją na stole. Papier nie zajmował dużo miejsca, więc Travis oparł łokcie o drewniany stół.
- Na południu, niedaleko Brytanii, znajduje się dość dziwna i tajemnicza wyspa. Leży na tak zwanym Archipelagu Tysiąca Wysp. Ludzie, którzy tamtędy przepływali mówią o czarnych jak noc stworach z wielkimi skrzydłami. Pływałem tam osobiście wiele lat, aż w końcu znalazłem odciski łap nocnej furii.
Czkawka podniósł brwi w zaskoczeniu. Nie pragnął niczego bardziej niż odnalezienie kolejnej furii. Chciał, żeby Szczerbatek miał rodzinę. Taką prawdziwą.
- Dlaczego miał bym ci wierzyć? - Czkawka odepchnął kuszące myśli i spojrzał w oczy mężczyzny. Chciał się przekonać, czy Travis mówi prawdę.
- Nie mów mi tylko, że nie chciałbyś poznać kolejnej furii, a może i stada. Byłoby wspaniale, gdyby twój smok założył własną rodzinę, nieprawdaż?
- Owszem, byłoby wspaniale - Czkawka skinął głową, drapiąc swego przyjaciela za uchem. - Dlaczego sam tam nie popłynąłeś? Nocna furia zbiłaby fortunę na różnych rynkach - skomentował szatyn. Czuł coraz większe podejrzenia wobec tego człowieka. Przecież skóra tego gatunku jest jedną z najtwardszych, wystarczy kilka celnych trafień z kuszy, by zabić nocną furie.
- Powiem szczerze, nie jestem człowiekiem odważnym. Spotkanie z jakimkolwiek smokiem przyprawia mnie o dreszcze, a co dopiero widok nocnej furii.
- Dlaczego więc nie zbierzesz ludzi? - Pytał dalej Czkawka, uważnie obserwując reakcję Travisa. Mężczyzna roześmiał się.
- Jesteś bardzo podejrzliwy. Nie zbiorę ludzi, ponieważ nie stać mnie na ich utrzymanie. Poza tym, jestem odkrywcą, wolnym człowiekiem i nie należę do żadnego klanu - wytłumaczył spokojnie.
- Skąd mogę mieć pewność, że to nie podstęp, Travisie? Już kiedyś oszukano mnie w taki sposób - dodał wódz, krzywiąc się na wspomnienie o podstępie Albrechta. Będąc nastolatkiem wierzył, że gdzieś w pobliżu są inne nocne furie, ale kiedy odkrywano coraz więcej lądów, tracił nadzieję na odnalezienie kolejnego przedstawiciela gatunku. W końcu dał spokój. Zwłaszcza odkąd został wodzem i musiał troszczyć się o Berk.
- Mówię ci to, ponieważ uważam, że jesteś człowiekiem, który potrafi ochronić te smoki przed kimś innym. Pomyśl, co by było, gdyby ktoś niewłaściwy się o tym dowiedział.
Głos Travisa był pewny, ten mężczyzna wiedział, o czym mówi, a jego oczy zdawały się mówić prawdę.
- Masz kogoś na myśli? - Spytał Czkawka, kiedy usłyszał wzmiankę o " kimś innym ". Travis pokręcił jednak głową, przecząc.
- Nie, ale wrogowie czają się wszędzie. Nawet ci najbardziej uśpieni mogą w każdej chwili zaatakować - rzekł nisko. Szczerbatek szturchnął swojego jeźdźca i zamruczał.
On w to wierzy - pomyślał wódz i skrzywił się.
- Czy to wszystko? - Rzucił szatyn, nie patrząc na przybysza.
- Tak. Zostawiam ci mapę, w razie gdybyś chciał szukać śladów - rzucił mężczyzna i wstał. - Życzę powodzenia, Czkawko Haddocku.
Jeździec skinął głową i po chwili usłyszał jak ciężkie drzwi twierdzy zatrzaskują się. Zaraz po tym znów ktoś je otworzył i poczłapał do Czkawki. Przed nim pojawiali się Sączysmark i Nate.
- Czego ten dziwak chciał? - Spytał Smark, patrząc na uchylone wejście. Czkawka postukał palcem w mapę.
- Przekazać informacje o nocnych furiach.
Zaskoczony Jorgerson podniósł brew i obrócił skrawek papieru w swoją stronę. Przypatrywał się w nią.
- Przecież to brzmi śmiesznie - prychnął jeździec, odsuwając się, by Nate mógł spojrzeć.- Obcy człowiek zjawia się na Berk, mówi, że znalazł furie, a ty mu wierzysz?
Wódz wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Ale jestem pewien tego, że jeśli nie spróbuję, Szczerbatek może stracić szansę na odnalezienie swoich...
Nastała cisza. Smutny głos Czkawki sprawił, że Smark zaprzestał jakichkolwiek złośliwych komentarzy.
- Zamierzasz tam wyruszyć? - Spytał Nate, oddając mapę.
- Tego też nie wiem - westchnął wódz. Z jednej strony był zaskoczony, zmieszany, ale i szczęśliwy. Co jeśli ta informacja okaże się prawdą? Co jeśli na południu naprawdę istnieje taka wyspa, pełna nocnych furii?
- Smark, śledź Travisa. Nie powinien daleko odpłynąć - Czkawka zwrócił się do przyjaciela, który skinął głową i wybiegł z twierdzy.
Sam wódz pożegnał się z Nate'm i wyszedł na zewnątrz, by wskoczyć na siodło i przemyśleć sprawę pośród chmur.

                      Dochodziła północ, kiedy Czkawka nie zjawiał się w domu. Astrid co chwilę wyglądała przez okno, wyglądając ukochanego. Nie martwiła się jednak zanadto. Wiedziała, że przy jej mężu jest Szczerbatek i że oboje są cali. Uśmiechnęła się z poczuciem ulgi, gdy dziesięć minut później usłyszała otwierające się drzwi.
Czkawka wszedł do przedsionka i zrzucił płaszcz. Szczerbatek ziewnął głośno i poczłapał szybciutko do spiżarni, gdzie czekał na niego kosz pełen pysznych dorszy.
- Latałeś? - Spytała dziewczyna, zjawiając się na schodach. Miała na sobie długą koszulę nocą oraz bawełniane skarpetki.
- Tak - mruknął i odpiął górną część kombinezonu.
- Coś się stało? - Astrid podeszła do jeźdźca i chwyciła jego twarz w dłonie. Czkawka westchnął ciężko i pociągnął blondynkę na sofę, by opowiedzieć o Travisie i przekazanych przez niego informacjach.
- To nie brzmi poważnie - powiedziała poruszona, kiedy jeździec wręczył jej mapę. Dziewczyna uczyła się kiedyś geografii u Zeldy, więc miała nieco większą wiedzę na temat południa.
 niż Czkawka.- Jak miał na nazwisko ten człowiek?
- Nie wyjawił. Powiedział tylko imię - rzucił chłopak i wstał, by pójść do kuchni. Nalał ciepłego mleka do kubków, dodał miodu i ruszył z potworem do salonu.
- Co zamierzasz?
- Chciałbym to sprawdzić - odpowiedział. Podał żonie kubek i znów usiadł obok niej. Tak bardzo zależało mu na tym. I choćby miała być to tylko plotka, musiał sprawić. Może zwykle gadania ludzi zamienią się w prawdę.
- Sam?
- Tak byłoby najlepiej - odparł, czując na sobie wzrok Astrid. Dziewczyna pokręciła głową i odłożyła mapę.
- Chyba zwariowałeś. Nie puszczę cię samego. Nie znamy Travisa, nie znamy tych terenów, co jeśli to podstęp?
Czkawka odważył się spojrzeć jej w oczy. I jedyne co ujrzał to troska, która go poruszyła. Astrid nigdy się nie zmieni, jeśli chodzi o bezpieczeństwo ludzi, których kocha.
- Ja muszę spróbować... Chcę, żeby mój najlepszy przyjaciel miał rodzinę.
- Ty jesteś jego rodziną. - Astrid odnalazła jego dłoń i ścisnęła ją.
- Ale ja nie jestem smokiem. Nie zastąpię mu tej prawdziwej rodziny - odparł cicho, patrząc na Szczerbatka, który wolno wcinał dorsze. - Gdyby była to Wichura, zrobiłabyś to samo.
Astrid westchnęła i przytuliła się do ramienia męża.
- Rozumiem cię, skarbie. W takim razie chcę lecieć z tobą. I weźmiemy kogoś jeszcze, tak dla bezpieczeństwa.
- Nie uważasz, że to będzie przesada? - Zaśmiał się delikatnie.
- Oczywiście, że nie. Jesteś wodzem Berk, co by się stało, gdybyś zginął? - Oburzyła się.
- Astrid, wikingów nie zabije byle co - rzekł poważnie, przyciągając ją bliżej. Pocałował w skroń i przytulił mocno.
- Chodź spać. To był męczący dzień - westchnęła i pociągnęła szatyna na górę.
- Szczerbatek, ty też! - Dodała, patrząc na smoka. Nocna furia oblizała się i ruszyła wolno za małżeństwem, by w końcu udać się na zasłużony odpoczynek.




 Przepraszam za duże opóźnienie, ale naprawdę nie miałam pomysłu. I szczerze mówiąc, nadal go nie mam 😕 Ale postaram się, aby kolejny był lepszy. 💜

11 komentarzy:

  1. Świetne super więcej bliźniaków

    OdpowiedzUsuń
  2. Nono zapowiada się ciekawie!!!
    Nwm co myśleć o Travisie. Fajnie by było gdyby to była prawda. Jeszcze nie było Nocnych Furii. ;)))
    Ale jakby podstęp. To uwaga, MÓJ MĄŻ W NIEBEZPIECZEŃSTWIE 😡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, jeszcze sama nie wiem, jak to rozegrać. Ale na pewno będzie ciekawie 💕

      Usuń
  3. Mam taką cichą nadzieję, że następny rozdział będzie jednocześnie romantyczny i z taką małą nutką niebezpieczeństwa. Powiedz (tak w tajemnicy) jak skończy się blog?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie planowanie wyprawy, trochę Szpadki i Mieczyka oraz Ethana. Romantyczny... No może trochę hiccstrid :D

      A jak skończy się blog... Cóż, przyznam, że jeszcze muszę go dopracować, więc nie razie nic nie zdradzam. Cierpliwości ♡

      Usuń
    2. Sza! Smile to miała być tajemnica!

      Usuń
  4. Kiedy można spodziewać się nexta? ��
    Pozdrawiam ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że będzie jutro pod wieczór albo w sobotę rano ^^

      Usuń
  5. Interesujący artykuł oraz spostrzeżenia autora, na pewno polecę stronę dla bliskich, którzy także absorbują się pokrewnymi tematami.

    OdpowiedzUsuń