wtorek, 27 grudnia 2016

Zastępca 


                       Astrid otworzyła szeroko usta i oczy. Jasny wzrok blondynki wlepiony był w Lauren, która trzymała głowę nisko. Lekarka najwyraźniej była zawstydzona, a rozmowa o tym zapewne byłaby dla niej krępująca. Astrid przeczuwała to, ale mimo tego chciała podjąć ryzyko rozmowy.
- Od kiedy o tym wiesz? - Spytała spokojnie jeźdźczyni. Nie była zła na przyjaciółkę, raczej... zszokowana i to bardzo.
- Od wczorajszego wieczoru - westchnęła i wzięła kolejną chusteczkę, by wytrzeć świeże łzy.
- Czyli Nate nie wie... - Powiedziała cicho Astrid, a lekarka od razu skinęła głową. Orzechowe oczy młodej znachorki przepełnione były strachem, przez co wojowniczka poczuła jak ściska ją serce. Dla Lauren była to ciężka sytuacja i tylko Astrid mogła jej w tej chwili pomóc.
- Astrid, co powie Nate? - Wyjąkała szatynka, a jej wątłe ciało zadrżało. Żona wodza przytuliła przyjaciółkę, chcąc pokazać, że przy niej jest.
- Jestem pewna, że on to zrozumie. Nate jest dojrzałym mężczyzną, Lauren, i bardzo cię kocha.
- A co jeśli się przestraszy? - Wyjąkała załamana dziewczyna. Astrid posłała jej delikatny uśmiech. - Wychowanie dziecka to nie jest łatwa rzecz...
- Owszem, ale pamiętaj, że masz przyjaciół. Ja, Czkawka i reszta na pewno ci pomożemy - zapewniła wojowniczka. - A poza tym, Nate to również odpowiedzialny i rozsądny facet.
Lauren uspokoiła się nieco, choć jej myśli wciąż krążyły wokół jej chłopaka. Nate miał dwadzieścia pięć lat i był bardzo dojrzały. Wiedział co to znaczy honor i co najważniejsze - postępował dobrze, by chronić swoich przyjaciół i dom. Lauren nie miała wątpliwości co do jego ducha prawdziwego wojownika, ale przerażała ją myśl, że jeździec mógłby nie przyjąć dobrze tej informacji. Lauren myślała również o ludziach. Przecież na pewno będą gadać na jej temat, choć w tej chwili dziewczyna miała w poważaniu opinie innych.
- Dziwnie się czuję z myślą, że za kilka miesięcy zostanę mamą - wyrzuciła z siebie lekarka. Lauren była już spokojna; łzy dawno wyschły. Tylko poduszka pozostała mokra.
- To zrozumiałe. W końcu stało się to dość niespodziewanie - odparła na to Astrid i podała przyjaciółce kubek z melisą. Lauren skrzywiła się. Na pewno minie trochę czasu zanim się przyzwyczai.
- Myślisz, że dam sobie radę? - Zapytała szatynka, patrząc głęboko w oczy przyjaciółki. Astrid chwyciła dłoń lekarki i z pokrzepiającym uśmiechem rzekła:
- Jesteś jedną z najdzielniejszych i najsilniejszych kobiet jakie znam. Nie ma nawet mowy, żebyś nie dała rady.
Głos Astrid brzmiał bardzo pewnie. Blondynka bała się o stan przyjaciółki, ale w każdej sytuacji nigdy nie straciła wiary w Lauren. Mimo że szatynka była dobrej postury, miała ogromne serce i energię, której każdy mógł pozazdrościć.
- Dziękuję ci, Astrid - szepnęła szatynka i podniósłszy kubek, upiła duży łyk herbaty.
                        Astrid postanowiła, że dotrzyma towarzystwa Lauren i przenocuje u niej. Lekarka wciąż chodziła przybita, a myśli o reakcji Nate'a nie odchodziły nawet na krok.
- Będzie dobrze - rzekła Astrid, czesząc swe długie, jasne włosy. Lekarka posłała jej słaby uśmiech i wślizgnęła się do łazienki, by wziąć prysznic.
Jeźdźczyni obróciła się do lustra i zaczesała do tyłu włosy. Pomyślała o Czkawce. Chciała, żeby jej mąż już wrócił i zajął się wyspą. Sama dziewczyna czuła się wyczerpana. Wystarczyły dwa dni, by przekonała się, że bycie wodzem jest meczące. Dziwiła się Czkawce, że każdego dnia wstaje z uśmiechem na twarzy i bierze na siebie obowiązki. W dodatku Astrid martwiła się o Lauren. A kiedy myśli wojowniczki nie dają jej spokoju, nie ma szans, aby młoda kobieta była w stanie skupić się na czymkolwiek. Westchnęła do swojego lustrzanego odbicia. Jeszcze pięć dni - pomyślała.
                           Jak Astrid przypuszczała, pierwsi jeźdźcy przybyli popołudniem. Śledzik i bliźnięta wylądowali na skraju wioski, by nie wzbudzać żadnych sensacji. Smoki dźwigały znaczne ciężary, więc kilka chwil później Astrid pomagała zdejmować prowiant, koce i inne rzeczy, które zabrali ze sobą wikingowie.
- Mam nadzieję, że wszystko się udało - zagaiła blondynka i zsunęła z grzbietu Jota i Wyma siodło. Smok wierzgnął delikatnie.
- No, powiedzmy - mruknął Śledzik, drapiąc się w kark. Astrid skrzywiła się. Ton przyjaciela raczej nie oznaczał, że szkolenie jeźdźców poszło dobrze.
Czy wszystko musi się psuć? - Spytała sama siebie. Bogowie chyba naprawdę nie byli przychylni w tym tygodniu.
- Idźcie odpocząć. Zaprowadzę smoki do boksów - zaproponowała Astrid z wymuszonym uśmiechem. Czkawka nie będzie zadowolony, gdy powróci na Berk. Wielu ludzi narzekało na straszliwce, które uciekły z wylęgarni i kradły mieszkańcom jedzenie. Astrid obiecała, że się tym zajmie, ale póki co dziewczyna utknęła ze smokami swoich znajomych.
Jeźdźczyni uporała się z małym problemem, a potem ruszyła do centrum Berk, by wyłapać straszliwce. Ku jej zaskoczeniu, koło chat biegały dzieci, łapiąc małe smoki i od razu wrzucając je do klatek.
- O matko... - Jęknęła Astrid, odchylając do tyłu głowę.
Kilkanaście koszy turlało się przed chatami, a straszliwce z ogromną werwą skakały wokół nich. Smoczki narobiły niezłego bałaganu.
Astrid rzuciła się do pierwszego napotkanego straszliwca i chwyciła go w żelazny uścisk, by potem schować zwierzę do klatki. Kolorowy smok syknął nieprzyjemnie, przez co Astrid zdenerwowała się jeszcze bardziej. Kochała smoki, ale te małe, wredne szkraby były naprawdę nieznośne.
Kiedy blondynka złapała kolejnego szkodnika, za jej plecami rozległ się znajomy smoczy ryk. Odwróciwszy się, ujrzała Szczerbatka, który machał mocno swoimi potężnymi skrzydłami. Astrid z jednej strony poczuła ulgę, a z drugiej niezadowolenie. Co pomyśli Czkawka, zastawszy wioskę w takim stanie? Na pewno szczęśliwy nie będzie.
- No, już zmykać! - Krzyknął Czkawka, a jego słowa poprzedził wybuch plazmy Szczerbatka. Straszliwce ryknęły na znacznie większego gada i rozbiegły się w różne strony.
Astrid westchnęła ciężko i skierowała udręczone spojrzenie mężowi. Ten zszedł z siodła i podszedł do ukochanej, chcąc chwycić ją w ramiona.
- Myślałam, że lepiej będzie to wyglądać - wyznała dziewczyna, będąc przyciśnięta do piersi wodza.
- Zawsze mogło być gorzej - odparł z lekkim śmiechem. Astrid nagle pomyślała o Lauren. Uśmiechnęła się krzywo i oderwała od męża. Nawet nie zwróciła szczególnej uwagi, że Czkawka już jest w domu, choć tak bardzo nie mogła doczekać się jego powrotu. - Coś nie tak?
Astrid zamrugała gwałtownie na pytanie Czkawki.
- Tak jakby...- Westchnęła wojowniczka, po czym zaczęła opowiadać o problemach ze straszliwcami, brakiem ryb w zatoce oraz o Śledziku, który wrócił z wyprawy niezadowolony.  Astrid nie wspomniała jedynie o Lauren.
- Ryb starczy na dwa miesiące, a jeśli nie, możemy wypłynąć na głębsze wody - wzruszył ramionami Czkawka, a jego oczy wolno rozglądały się po wiosce. - Nie powinnaś się tym martwić.
- Według ciebie - machnęła ręka w górze i założyła ręce na klatkę piersiową. Astrid czuła się jakby zawiodła, i to własnego męża, który zawsze na nią liczył.
Czkawka uśmiechnął się do niej dobrodusznie i przytulił ponownie.
- Cieszę się, że jesteś w domu - wyszeptała do jego ucha i zamknęła oczy, chcąc poczuć bliskość ukochanego, choć zły humor nie do końca na to pozwalał.
- Ja też - odparł i pocałował żonę w skroń.
Powrót na Berk bardzo go uspokoił. Czkawka przez cały tydzień obawiał się, że wiosce coś się stanie i choć wokół nie było potencjalnych wrogów, mężczyzna nie mógł pozbyć się wrażenia, że niebezpieczeństwo gdzieś się czai. Teraz sam mógł doglądać spraw i wdrążyć plan w życie. Będąc na O'ahu, zauważył ciekawe wieże obserwacyjne oraz katapulty skryte wewnątrz klifów. Był to dobry patent, zwłaszcza dla Berk, ponieważ wyspa miała wiele idealnych wzniesień i klifów, aby zrealizować owy plan. Oczywiście minusem była praca - długa i ciężka, ale Czkawka uważał, że dla takiej ochrony warto spróbować.
Przez ostatni dzień jego myśli zaprzątała Halla. Czy kobieta i jej lud nadal zabiją smoki? A może jednak uczą się żyć w zgodzie?
- O czym myślisz? - Spytała cicho Astrid, wpatrując się w męża. Czkawka ocknął się natychmiast i wessał mroźne powietrze.
- O nowym sposobie obrony - wyjaśnił z uśmiechem.
- Brzmi ciekawie, ale może odpoczniesz? Wyglądasz na zmęczonego.
Czkawka zaśmiał się cicho.
- To może poczekać. Chciałbym pogadać ze Śledzikiem - powiedział, na co Astrid przewróciła tylko oczyma. Wiedziała, że nie da rady przekonać męża do pójścia do domu, a wszczynanie kłótni byłoby totalnym bezsensem.
- Tylko nie siedź tam długo - rzuciła w końcu i stając na palcach, pocałowała męża w policzek. Uśmiechnęła się potem delikatnie i ruszyła wolnym korkiem do Lauren.
 Zaś Czkawka odprowadził ukochaną wzrokiem, a potem sam udał się do przyjaciela. Raport Astrid nie brzmiał najlepiej i wódz obawiał się, że szkolenie dzieci przez Śledzika i bliźniaki skończyły się katastrofą. Szedł jednak z nadzieją, że usłyszy lepszą wersję.

                     Dom Ingermanów mieścił się w centrum wioski, więc szatyn nie miał daleko. Przechodząc między ludźmi witał się z nimi krótko i z uśmiechem. Przywódca ujrzał nawet Pyskacza, który kręcił się przy siodle Marudy. Uśmiechnął się na widok starego kowala, a potem skręcił w prawo.
Szczerbatek towarzyszył mu cały czas i pomimo długiego lotu, smok nie odczuwał  dużego zmęczenia.
- Proszę! - Wydobył się stłamszony krzyk Śledzika. Czkawka pchnął ciężkie drzwi i gdy tylko przekroczył próg, ciepło uderzyło w jego twarz.
- Cześć - przywitał się jeździec nocnej furii. Szczerbatek przeszedł obok ogniska i położył się obok Sztukamięs, która polizała smoczego przyjaciela.
- O, hej, Czkawka! - Uśmiechnął się blondyn i zaprosił gestem do stołu. - Co cię sprowadza?
Wódz podrapał się po karku i westchnął lekko.
- Chciałem się dowiedzieć, jak poszło szkolenie - wyjaśnił, na co Śledzik nieco się skrzywił.
- No cóż... bliźniaki się pokłócili, w sumie nie wiem o co, małolaty z  O'ahu ciągle straszyli mi Sztusię, na dodatek podpalili mi spodnie! - Wyżalał się otyły Wiking, zanadto gestykulując. Czkawka słuchał uważnie skarg przyjaciela. 
- Nauczyli się chociaż czegoś? - Spytał zmarkotniały szatyn.
- Było takich kilka, co uważnie słuchali, ale przez ciągłe wrzaski nic nie dało się robić.
Śledzik spadł na miękką sofę i zdjął ciężki hełm, który następnie rzucił w kąt.
- Błagam cię, Czkawka, zrób coś z Mieczykiem i Szpadką, bo ta dwójka już doprowadza mnie do szału! - Poprosił cicho jeździec.
- Spokojnie, zrobię z tym porządek - obiecał wódz i wstał wolno. - Szczerbatek, idziemy.
Przyjaciele pożegnali się ponuro.
Gdy tylko Czkawka wyszedł, poczuł przytłaczające zmęczenie. Bycie wodzem i przyjacielem nie jest trudniejsze niż przypuszczał. Jak miał być z jednej strony surowym przywódcą, a z drugiej współczującym przyjacielem? Przecież jakoś musiała utemperować bliźniaków...
- Cześć, Czkawka! - Rzucił Nate, pojawiając się nad głową młodego wodza. Czkawka zadarł głowę do góry i ujrzał przyjaciela na Piorunie.
- O, cześć! - Rzucił wesoło szatyn. Obserwował przez chwilę, jak przyjaciel ląduje obok niego. Nate rozruszał kark i wziął głęboki wdech. - Mam nadzieję, że u ciebie poszło w miarę dobrze.
- Nie było źle. Później napiszę raport, teraz chciałbym odwiedzić Lauren - wyjaśnił, kierując rozmarzony wzrok w kierunku domu lekarki.
- Rozumiem - rzekł wódz i pożegnał się z przyjacielem. Sam chciał by spędzić resztki dnia w towarzystwie żony i mamy, ale została mu jeszcze jedna sprawa do załatwienia. Z zepsutym humorem ruszył do domu bliźniaków, błagając w myśli Odyna, aby rozmowa z bliźniętami poszła gładko.








To już 80 rozdział! 😵😄 Oznacz to, że do końca bloga zostało 20... Ktoś się cieszy? XD 
 Zachęcam do komentowania 😋  

11 komentarzy:

  1. 80??? Matko! Tak dużo? Jej, przegoniłaś mnie już. Ale co tam! Brawo, brawo!!!
    Jestem strasznie ciekawa reakcji Nate'a. Na pewno się ucieszy :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy się ucieszy... No...powiem tylko, że musisz przeczytać nn. Zobaczysz, co Smile wykombinowała xd

      Dzięki wielkie ♡

      Usuń
  2. 20?! Tak mało?!

    Nate się na pewno ucieszy, chociaż z Tobą, Smily, nigdy nic nie wiadomo. Dasz nam jakąś fajną akcję, zeiązaną z Hiccstrid, jakąś rozmowę (ekhem ekhe ta temat ich maleństwa ekhe ekhe) i będzie cacy.

    A no i jestem ciekawa rozmowy Czkawki z bliźniakami. Jak on z nimi nerwowo wytrzymuje?! 😜😜

    Pozdrawiam, Gab

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz w nnie, jak to będzie z reakcją Nate'a :D
      A rozmowy hiccstrid na pewno będą, również o malenstwie ♡

      A Czkawka jakoś musi wytrzymać... Chociaż każdy ma granice :p

      Usuń
  3. Dobra chyba coś mi się pomieszało. Czy Pyskacz nie żyje? Czy to nie to opowiadane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to nie to opowiadanie. Myślisz pewnie o blogu Just Dreamie. U mnie Pyskacz żyje i ma się dobrze 😉

      Usuń
    2. Przepraszam. Dużo ostatnio czytam i już potem mam w głowie mętlik.

      Usuń
  4. Smile kiedy dasz następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Łoooo, już kiedyś czytałam tego bloga i na maxa się cieszę, że tu wróciłam, genialne opowiadanie ❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo i cieszę się, że wrocilas :D

    OdpowiedzUsuń