Smocze wyścigi
Ostatni goście przybyli krótko przed północą, więc Czkawka cały czas
musiał ich wyczekiwać. Dopiero wtedy poczuł jak nagromadzone zmęczenie
dopada go w swe szpony. Nawet przemywanie twarzy zimną wodą niewiele
pomogło. Astrid również chciała przywitać gości, ale zasnęła w fotelu
przed kominkiem, a Czkawka nie miał serca, by ją budzić. Zwłaszcza, że
wiedział ile trudu dziewczyna sobie zadała, by Berk wyglądała teraz jak
wyjęta z obrazka
Gdy odprowadził młodą przywódczyni Skanii i jej
narzeczonego, wrócił do domu, kładąc się do ciepłego łóżka. Przytulił do
siebie Astrid i zanim zasnął, pomyślał o Stoicku. Byłby na pewno dumny -
pomyślał, tym razem bez żadnej ironii. Czkawka czuł się tak wyjątkowo,
jakby nadzieja na udane wyścigi wzrastała jeszcze bardziej. Nawet sam z
siebie był zadowolony, co przytrafiało mu się niestety rzadko...
Rano zbudził go pocałunek otrzymany w policzek. Jeździec otworzył oczy leniwie i ujrzał przed sobą uśmiechniętą Astrid.
- Dzień dobry - zaśmiała się, zagarniając do tyłu włosy Czkawki, które wchodziły mu na oczy.
-
Hej - mruknął, wciąż zaspany. Chłopak przytulał się do zielonej
poduszki, uśmiechając się z zadowoleniem. Jego żona usiadła na skraju
łóżka i potrząsnęła ramieniem wodza.
- Wstawaj, bo się spóźnisz -
powiedziała szeptem, jakby nie chciała go jeszcze budzić. Jednak
spotkanie z gośćmi nie mogło być odłożone. W takiej sytuacji wódz po
prostu nie ma wyjścia i musi się zjawić, by oprowadzić turystów po
wyspie. Astrid zaproponowała wczoraj, że weźmie trzy grupy, a Czkawka
resztę. Dzięki temu nie będzie tłoczno, a sojusznicy nie będą czuć się
niekomfortowo w towarzystwie nieznajomych wodzów.
Po kilku
minutach szatyn wstał w końcu i przeciągnął się leniwie, ziewając.
Blondynka w tym czasie odsłoniła zasłony i wzięła z nocego stolika pusty
kubek po rumianku.
- Śniadanie jest już gotowe - oznajmiła i zeszła na dół, dając chwilę mężowi, by mógł się ubrać.
Czkawka chwycił wolno koszulę, nałożył szybko kombinezon i stanął w kuchni, patrząc łakomo na kanapki.
-
Jesteś kochana - zaszczebiotał do żony i usiadł naprzeciw niej, szybko
biorąc pierwszą kanapkę do ust. Zwiedzanie Berk miało zacząć się za pół
godziny.
Astrid miała na sobie granatową tunikę, która
sięgała niemal do połowy ud. Wokół talii dziewczyna przewiązała szeroki
pas w kolorze ciemnego brązu. Oczywiście wojowniczka nie zapomniała o
broni. Długi miecz stał oparty o szafkę, delikatnie pobłyskując w
świetle słońca, które wkradało się przez kuchenne okno. Broń należała
kiedyś do ojca Astrid, ale jak nakazuje tradycja, w dzień dwudziestych
urodzin miecz został przekazany właśnie blond wojowniczce przez Sawa.
- Jesteś gotowy na wyścigi ? - Spytała, wkładając do zlewu naczynia. Czkawka stał przy wyjściu, grzebiąc przy pasie kombinezonu.
-
Jak najbardziej - odparł pewnie, siląc się z zapięciem, które jak na
złość zacięło się. Jego żona pokręciła głową i podeszła do wodza,
pomagając mu rozwiązać problem.
- Oby nam się udało - rzekła
poważnie, gdy podniosła wzrok na męża. Czkawka wyczytał niepewność ze
spojrzenia wojowniczki, przez co poczuł jakby ciężar spadał na jego
barki ze zdwojoną siłą.
- Uda się. Nie ma innej opcji -
odpowiedział, biorąc w swe ręce twarzyczkę jeźdźczyni. - Zaufaj mi -
dodał z delikatnym uśmiechem.
Jak to sie dzieje, że wystarczy jego
jedno spojrzenie, jeden uśmiech, by Astrid poczuła się znacznie lepiej.
Nawet moc jego zielonych oczu mówiła, że wszystko idealnie się ułoży.
-
Ufam ci - powiedziała i stanęła na palcach, by sięgnąć ust męża.
Mężczyzna zareagował od razu, obejmując ukochaną w pasie i przyciągając
ją bliżej, jakby brakowalo mu jej bliskości. Napierał mocniej, a Astrid
zachichotała cichutko, czując jak Czkawka całuje ją z uczuciem.
-
Też chciałabym nie przerywać tej chwili, ale niestety, robota wzywa -
powiedziała Astrid, kiedy już oderwała się od wodza. Zwilżyła wargi,
wciąż czując smak ust szatyna.
Czkawka zaśmiał się z reakcji
ukochanej, a potem chwycił ją pod ramię i wyprowadził z domu, aby
dziesięć minut później się rozdzielić.
Astrid
oprowadzała gości z Grot, Skanii i Halland. Dziewczyna uśmiechnęła się
do przybyłych, ciesząc się w duchu, że nie mieli nic przeciwko, aby to
kobieta ich oprowadzała. Dziewczynie wydawało się, że przywódcy, którzy
teraz słuchali jej krótkiej opowieści o Smoczej Akademii byli jakby zahipnotyzowani. Jedynie młodsza córka Enara, lidera Halland, wydawała
się znudzona do potęgi.
- Wybacz, że ci przerwę - zaczęła
nieśmiało Marion - najmłodsza z zaproszonych widzów - ale czy plotka o
ataku zmiennoskrzydłych to prawda ? Ludzie na mojej wiosce jakoś nie są
co do tego przekonani.
Przez chwilę zapanował szmer, każdy miał teraz na języku pytanie ciemnowłosej Marion.
-
To nie plotka - uśmiechnęła się Astrid i zaczęła wspominać, jak przez
przypadek Sączysmark sprowadził na Berk chmarę dzikich i wściekłych jak
osy gadów. Gdy żona wodza zakończyła krótką historyjkę, grupa wodzów
zaśmiała się.
- Każda nasza misja była niebezpieczna, ale zawsze
nam się udawało zwyciężyć. Wiem, że brzmi to niedorzecznie i zapewne
myślicie, jak banda dzieciaków dała radę pokonać czerwoną śmierć,
krzykozgona, czy alfę - mówiła dalej spokojnym, dźwięcznym głosem, a
goście nie przestali słuchać. - Ale dzięki Czkawce wszystko stało się
możliwe i uwierzcie mi: jeśli Berk pokochała smoki to i inne wyspy są w
stanie - dopowiedziała, rozglądając się po twarzach wodzów i ich rodzin.
-
Przez smoki wielu ludzi straciło domy, dobytek, ukochanych bliskich -
rzucił z jadem Enar, zakładając muskularne ramiona na klatkę piersiową. -
Nie uważasz, że sprawiedliwości musi być zadość ?
- To błędne
myślenie, przyjacielu - rzekła smutno blondynka, patrząc odważnie w
ciemne oczy sojusznika. - Smoki zniszczą nas, my będziemy niszczyć
smoki. To błędne koło. Jeśli chcemy pokoju, wystarczy go chcieć i
przestać gonić za zemstą.
Słowa młodej kobiety zwisły w powietrzu, a Enar otworzył usta w zaskoczeniu. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Przejdźmy teraz do szkoły medycznej - pokazała ręką na prawo i z uśmiechem zaprosiła do dalej części zwiedzania.
Czkawka
i reszta gości właśnie wyszła z kuźni, gdzie Pyskacz nie przestawał
gadać o łataniu zębów smokom. Ku jego zaskoczeniu, młody wojownik, syn
Fernardyna z Andros, zapytał o stracone lata temu kończyny Pyskacza.
Kowal od razu rzucił się w wir szalonych opowiadań, gestykulując zanadto
ręką i kikutem.
- Musiało być super, kiedy ponocnik dziabnął ci
rękę! - Wypalił ten sam młodzieniec o imieniu Asbjorn, na co ojciec szturchnął
go z pogardą w ramię.
- Jeden plus był taki, że miało co się opowiadać - machnął ręką Gbur.
Czkawka
spojrzał ukradkiem na Hallę, która do tej pory milczała. Nawet nie
śmiała się z zabawnych historyjek grubego Wikinga. Kobieta stała z boku,
tępo wpatrując się w Pyskacza, choć od czasu do czasu rozglądała się po
niebie, szukając smoków.
- Wszystko w porządku, Hallo ? - Spytał
szeptem, gdy cała grupa zamierzała właśnie ku arenie, gdzie za pół
godziny zaczynały się wyścigi.
- Dziwi mnie brak smoków - odparła niemrawo i odwróciła szare spojrzenie ku młodemu przywódcy.
-
Mój zastępca zabrał je na drugą stronę wyspy. Nie chciałem siać
niepotrzebnej paniki - odparł zgodnie z prawdą, na co blondynka
podniosła brew, jakby kpiła sobie z jeźdźca.
- No tak... Mówiąc
szczerze, jestem pod wrażeniem. Berk jest pięknie przystrojona, smoki
się nie panoszą... Nawet zwiedzanie wydaje się miłe - dopowiedziała i
wyprzedziła szybkim krokiem szatyna, który myślał, że sie przesłyszał.
Halla mówiła szczerze, więc ten fakt tylko utwierdził chłopaka w
przekonaniu, że sojusz będzie uratowany. Póki co, najpierw musiał
wygłosić oficjalne powitanie, przedstawić startujących jeźdźców i co
najważniejsze - dostarczyć odpowiedniej rozrywki. Miał tylko nadzieję,
że nie wystraszy nikogo widokiem ujarzmionych bestii.
Dopiero
gdy ujrzał cudownie przystrojoną arenę, poczuł zimne dreszcze biegnące
wzdłuż kręgosłupa. Jego zielony wzrok uważnie śledził powiewające na
wietrze duże chorągwie. Wśród nich znajdowały się herby wysp, których
przedstawiciele podziwiali plac z zapartym tchem.
Mieszkańcy Berk już zajmowali miejsca na trybunach, a między nimi pomocnicy wodzów.
-
Musimy iść po smoki - powiedziała Astrid, pojawiając sie znikąd obok
męża. Czkawka westchnął pod nosem, zgadzając się tym samym z
jeźdźczynią. - Albo zrobimy tak: ja pójdę po Wichurę i Szczerbatka, a ty
zaprowadź gości na ich miejsca.
Chłopak spojrzał w tył, gdzie
wodzowie stali w kółku i rozmawiali między sobą. Konwersacja była o
dziwo nerwowa. Gerard twardo coś tłumaczył, a Halla i Enar kręcili tylko
głowami, rzucając cicho gniewną odpowiedź.
Jeździec nocnej furii
postanowił się nie wtrącać, widział bowiem, że wodzowie już zaczynają
dyskutować na temat skrzydlatych gadów.
- W sumie dobry pomysł -
rzekł niepewnie, na co Astrid się skrzywiła. Złapała wodza dyskretnie za
rękę, każąc mu, aby się odwrócił.
- Daj z siebie wszystko -
powiedziała z anielskim uśmiechem i musnęła delikatnie usta męża, a
potem weszła do Akademii, by zabrać Szczerbatka i Wichurę.
Dziesięć
minut później, gdy wszystko było już załatwione, Czkawka stanął na
środku placu, tuż na podwyższeniu i odkrząknął głośno, a potem rozłożył
ręce w geście powitania.
- Witam na trzynastych wyścigach smoków !
- Zawołał donośnie, a lud Berk zawiwatował głośno. Czkawka uśmiechnął
się. - Pragnę serdecznie powitać specjalnych gości, którzy zgodzili się
wziąć udział w tak ważnym wydarzeniu.
Mówił dalej, patrząc w górę,
na siedemnastoosobową grupę, na którą składały się rodziny przywódców. -
Wierzę, że rozrywka będzie samą przyjemnością. Niech nam Thor sprzyja !
Mówiąc
to, chwycił małą pochodnię i podpalił nią o wiele większą, w kształcie
półmiska. Ogień wybuchł na dwa metry i zasyczał groźnie, a do uszu wodza
Berk dobiegły śmiechy ludzi.
Wtedy wrota otworzyły się i wyszli z nich jeźdźcy, a za nimi smoki, dumnie unosząc głowy.
Czkawka
od razu spojrzał na swych sojuszników i ujrzał to, czego się
spodziewał: niepewność. Enar i Fernardyn skrzywili się, kładąc
ostrożnie dłonie na broni, która cały czas towarzyszyła im, wisząc przy
biodrze. Córeczka Frojdyna, Inge, podskoczyła radośnie, ujrzawszy
Szczerbatka
- Tato, zobacz ! To nocna furia ! - Krzyknęła
podekscytowana, ale troskliwy ojciec nakazał, aby trzymała się blisko
brata. Frojdyn i jego żona byli dobrymi przyjaciółmi Haddocków, ale na
ich wyspie niezbyt chętnie trzymano smoki. Jednymi, które nie budziły
strachu, to straszliwce. Jeszcze kiedy żył Stoick, próbowano nauczyć
tresowania smoków, ale Frojdyn po prostu bał się większych gadów, więc
wszelkie próby skończyły się fiaskiem.
Valka zgłosiła się, aby rozpocząć konkurs. Kobieta wyszła z uśmiechem na tak zwany podest wodza i uniosła białą flagę.
Jeźdźcy wskoczyli na siodła swych wierzchowców, aby potem dolecieć do linii startu.
Każdy
był już gotowy. Wszystkie pary oczu uważnie przyglądały się Valce,
która już kilka sekund później upuściła flagę, tym samym rozpoczynając
wyścig.
Na pierwsze miejsce od razu wysunął się Nate, a za
nim Sączysmark, śmiejąc się dziko. Najpierw uczestniczący musieli
zrobić pełne okrążenie, dopiero potem wystrzelono pierwszą owce.
Pyskacz zadął w róg, sygnalizując, że okrążenie dobiega końca.
-
Gotowy, mordko ? - Spytał szeptem wódz, nachylając się do przyjaciela.
Smok mruknął skupiony i rozłożył szczerze skrzydła. Czkawka nie spieszył
się. Leciał wolno, będąc tuż przed Śledzikiem, który mimo starań był na
końcu.
Owca powędrowała korkociągiem w górę, a już chwilę później przechwycił ją Piorun.
-
Tak się to robi ! - Zaśmiał się wojownik, klepiąc smoka po grubych
łuskach. Sączysmark próbował podlecieć do Wikinga, ale Nate nie dał się
przechytrzyć. Zapikował w dół, potem zrobił beczkę tuż pod koszami, a
gdy wyleciał z zawrotną prędkością, wrzucił owcę do sieci.
Wikingowie kibicujący Nate'owi zaczęli klaskać i dopingować jeszcze bardziej.
Sojusznicy
zaśmiali się lekko, gdy wkurzony Smark stracił panowanie i wyleciał
ponad arenę, by potem spaść. Na szczęście Hakokieł droczył się tylko i
złapał jeźdźca.
- Czkawka ! Coś słabo ci idzie ! - Rzucił złośliwie Mieczyk, szczerząc się do przyjaciela.
-
A znasz takie zdanie jak nie chwal dnia przed zachodem słońca ? -
Odgryzł się wódz Bliźniak podrapał się po zalążku zarostu i spytał o to
samo siostrę. Ta wzruszyła ramionami, a potem walnęła brata, przywołując
go do porządku.
Czkawka zaśmiał się i odwrócił w stronę kierunku jazdy, mając przed sobą Wichurę.
-
To co, stary, pokażmy, kto tu rządzi - powiedział z chytrym uśmiechem, a
Szczerbatek wierzgnął, zgadzając się z ludzkim przyjacielem.
Wtedy
szatyn przekręcił lotkę, a gdy to robił, zrobił dodatkowo beczkę, tuż
nad głową Astrid. Dziewczyna otworzyła usta w zdziwieniu, a jej mąż
puścił do niej tylko oczko i wyprzedził natychmiast.
Wikingowie na trybunach ryknęli zadowoleni, że prawdziwa frajda już się zaczyna. Nawet ich gardła były zdarte od dopingu.
Następny punkt zdobył Sączysmark, który wyrwał owcę z rąk Nate'a.
- Ej ! - Wrzasnął niezadowolony wojownik, ale jego głos zagłuszył śmiech Hakokła.
Kolejny dźwięk trąby oznaczał, że trzecia owieczka została wystrzelona.
Szczerbatek
zniżył lot, szykując w tej samej chwili szpony. Gdy owca trafiła prosto
w jego łapy, wzbił się w górę, by lecący pod nimi Śledzik nie ukradł
zwierzęcia. Jednak to nie jego powinien bać się Czkawka. Zaraz za jego
plecami kręciła się Astrid, wpatrując się łakomo w owce, która niewzruszona dała się nieść w łapach nocnej furii.
Wichura wyrównała lot na silnym powiewie wiatru, a potem zbliżyła się do nic nieprzeczuwającego wodza.
- Jeszcze chwilę - upomniała ją łagodnie blondynka, choć sama miała ochotę wydrzeć perfidnie owcę Szczerbatkowi.
Kiedy
czarny smok wyszedł na prostą, Astrid nakazała smoczycy, aby podleciała
szybko. Gdy tylko blondynka znalazła się tuż pod brzuchem smoczego
przyjaciela, wstała i wyrwała gwałtownie owce, wskakując z powrotem w
siodło śmiertnika. Nocna furia spojrzała w dół zaskoczona, tak samo jak
Czkawka.
- Co za spryciula - powiedział chłopak do siebie. -
Niezły ruch, Astrid! - Rzucił za nią, ale dziewczyna była już za
daleko, by usłyszeć pochwałę męża.
- Bierzmy się do roboty, mordko, bo raczej nie widzi mi się przegrana - powiedział pół żartem, pół serio.
Wtedy smok przyspieszył gwałtownie i pokazał to, na co go stać.
Przez
następne pół godziny wyścigi jeszcze bardziej się rozkręciły. Goście
byli zachwyceni, kiedy Nate, wskoczył za Smarka i po prostu zaczął
szarpać się z przyjacielem owcą. Wtedy niespodziewanie zwierzę wypadło
im z rąk, trafiając na zadowoloną Szpadkę.
- Bardzo dziękuję, skarby ! - Jeźdźczyni posłała im udawanego całusa i zaśmiała się gardłowo, odchylając głowę do tyłu.
-
To twoja wina ! - Rzucił oskarżycielskim tonem Jorgerson, a Nate
wzruszył tylko ramionami, ciesząc się, że przynajmniej Smark nie dostał
owcy.
Punkty prezentowały się tak: bliźnięta, Astrid i Smark jeden, Nate dwa, a Czkawka i Śledzik na razie zero.
Ostanią
białą owcę dostał Szczerbatek, który sprytnie latał nad maszyną
wystrzeliwującą zwierzę. Gdy tylko podał owieczkę Czkawce, od razu
pojawił się zdeterminowany Śledzik, jednak jego smoczyca była zbyt
wolna, by równać się z nocną furią.
Tak więc wódz zdobył pierwszy punkt.
-
Czarna owca ! - Rzucił podekscytowany jeździec, zwracając Szczerbatka w
stronę wyrzutni. - Dawaj, mordko ! - Zagrzewał do walki przyjaciela.
Zanim
owca zawisła w powietrzu, przed nimi pojawiła się Astrid ze złośliwym
uśmiechem. Jakby tego było mało, z lewej strony przyleciał Hakokieł, a
za nim Piorun, rycząc, chcąc odstraszyć rywali.
Czkawka poczuł
dreszcz emocji. Kropelki potu pojawiły się na jego czole, a całe ciało
drżało z gorąca. Jeśli ktoś z całej czwórki nie zwolni, czeka ich
dotkliwe zderzenie, jednak żadne z jeźdźców nie myślało, aby się
wycofać.
Owca poleciała gwałtownie w górę, więc smoczy
jeźdźcy przyspieszyli znacząco. Smoki były już zmęczone, ale adrenalina
sprawiła, że siła wzrastała.
- Czarna owca jest moja ! - Krzyknął
Smark, trzymając się kurczowo rogów swego wierzchowca. Gdy cała trójka
zbliżała się do zwierzęcia, wszyscy obserwatorzy wstrzymali oddech.
Przerażony Sączysmark zawrócił, nie chcąc zderzyć się z przyjaciółmi.
-
Teraz ! - Krzyknął Czkawka, skręcając lotkę w mgnieniu oka. Szczerbatek
ryknął, wysuwając się na przód i z powodzeniem chwycił przestraszoną
owieczkę.
W pościg ruszyli Nate i Astrid, którzy mieli największe
szanse, by sprzątać wodzowi wygraną sprzed nosa. Jednak ich marzenia o
najwyższym podium zostało szybko rozwiane, gdy szatyn wrzucił czarną
owce do swego kosza.
- Taaak ! - Krzyknął pełną piersią mężczyzna,
unosząc w górę ręce. Szczerbatek zrobił korkociąg, równie szczęśliwy
jak jego jeździec.
Wikingowie wstali z trybun i z dzikim szałem zaczęli skandować imię swego przywódcy.
Po
chwili wszyscy uczestnicy wyścigów wylądowali na podejście, dysząc
ciężko. Ich twarze były czerwone od wysiłku, ale jednak jeźdźcy nie
mogli się nie uśmiechać. Zadowoleni pogratulowali sobie, tylko Smark był
dość marudny, że to Czkawka zgarnął wygraną.
- Świetny wyścig - pogratulowała synowi Valka, kładąc rękę na ramieniu szatyna.
- Dziękuję, mamo - odrzekł.
Wtedy
do wodza podeszła Astrid, a raczej podbiegła, rzucając się na szyję
męża. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, gdy blondynka ucałowała go w
policzek.
- Znakomicie się spisaliście - pochwaliła go, a potem skierowała wzrok na Szczerbatka, którego drapała pod brodą Valka.
- Ty też byłaś niezła - powiedział, a Astrid uśmiechnęła się i stanęła obok ramienia ukochanego.
- Nie wiem jak wy, ale przez te wyścigi strasznie zgłodniałem - rzucił Nate, poprawiając swoją bujną, ciemną czuprynę.
Jeźdźcy śmiali się przez chwilę, a potem wyszli ze swoimi smokami, by przygotować się na wieczorną ucztę.
Czkawka
w tym czasie zebrał gości, którzy od razu zaczęli wyrażać swe zdanie.
Gerard i jego nastoletnia córka oczywiście byli bardzo zadowoleni. Alia
od razu zarzekła, że koniecznie weźmie udział w kolejnych wyścigach, co
bardzo ucieszyło Czkawkę. Marion i jej narzeczony powiedzieli, że nie
spodziewali się takiego widowiska. Dzieci Enara - dwudziestojednoletnia
Ingrid i czternastoletnia Thora cały czas dopingowały wodzowi.
Tak
naprawdę dorośli wodzowie zastanawiali się, co ich dzieci widzą w
smokach. Dziewczęta i chłopcy zachowywali się, jakby gady były
ulubionymi pupilami, a nie niebezpiecznymi bestiami...
- No, muszę
przyznać, że Berk wie, co znaczy porządna dawka adrenaliny - powiedział
szczerze Gerard i poklepał po przyjacielsku ramię gospodarza imprezy.
-
Dziękuję. Cóż, teraz proponuję krótki odpoczynek, bo w twierdzy
zaplanowano małą ucztę - oznajmił szatyn, poprawiając spocone włosy.
-
Przepraszam pana - usłyszał cichutki głosił dochodzący z dołu. Czkawka
ujrzał małą dziewczynkę, którą wcześniej widział u boku Frojdyna.
Musiała być jego córką - pomyślał.
- Słucham cię - uklęknął przed
nią, tak aby dobrze ją słyszeć. Mała miała czarne włosy i wydawać by
się mogło, że jeszcze ciemniejsze oczy.
- Czy mogłabym poznać Szczerbatka ? - Spytała nieśmiało, kręcąc stópką w ziemi.
- Co się dzieje, Inge? - Spytała jej matka, podchodząc do swej córki.
- Chcę pogłaskać smoka - powiedziała, wskazując palcem na Szczerbatka, który stał koło areny wraz z Valką i Astrid.
Mina żony Frojdyna zrzedła, choć spojrzała na córeczkę współczująco.
- Kochanie, nie możemy tak zawracać głowy - wytłumaczyła, również klękając przed Inge.
-
Dla nas to żaden problem - powiedział miło Czkawka, a Sofia spojrzała
na niego, bijąc się z myślami. Oczywiście, że chodziło o to, że
Szczerbatek to nocna furia - najniebezpieczniejszy smok na Archipelagu.
- Coś się stało ? - Spytał tym razem mąż Sofii, patrząc dziwnie na smutną siedmiolatkę.
- Mała chce poznać smoka Czkawki - wyznała cicho jego żona, prostując się.
Frojdyn chrząknął cicho.
- Może innym razem, kochanie - rzekł do córeczki.
-
Ale ja chcę teraz - oburzyła się, tupiąc nogą. Dobrze, że reszta stała
dalej, zawzięcie dyktując. Tylko nastolatkowie wymknęli się z tłumu, by
jeszcze raz zwiedzić arenę.
- Szczerbatek jest bardzo łagodny - wytłumaczył wódz, wstając, by przekonać rodziców Inge.
- Tylko na chwilę - rzucił ojciec, na co mała rozpromieniła się i przytuliła do nogi taty.
-
Szczerbatek! - Zawołał Czkawka przyjaciela, który ożywił się na dźwięk
swego imienia. Smok ruszył wolno ku kilkuosobowej grupie, stając
posłusznie obok wodza Berk. Rozmowy drugiej grupy ucichły i teraz każdy
przypatrywał się ciekawiej scenie.
- Możesz go pogłaskać, jeśli chcesz - powiedział miło wódz, sam drapiąc smoka za uchem.
Dziewczynka podeszła wolno, a za nią Frojdyn, patrząc twardo na nocną furię.
Inge wyciągnęła małą rączkę i dotknąwszy łusek, uśmiechnęła się.
- Ma szorstkie łuski - zauważyła, gdy już pewniej głaskała gada.
- Może już wystarczy - przerwał Frojdyn, stając blisko córki, by w razie czego móc ją ochronić.
-
Mogę usiąść w siodle ? - Zignorowała słowa ojca, kierując pytanie do
Czkawki, który zaczerwienił się. Popatrzył pytająco na Frojdyna, a potem
na Sofię.
- Inge...- Szepnęła jej mama.
- Proszę, to nie potrwa długo - prosiła z błagalnym tonem.
Czkawka znów spojrzał na niepewnych rodziców.
-
Co ja z tobą mam...- Westchnął jej tata, ale uśmiechnął się delikatnie.
Inga była jego drugą córką, ale to właśnie ona była jego oczkiem w
głowie. Smoczy jeździec podziękował skinięciem głowy i chwyciwszy
siedmiolatkę, posadził ją wygodnie w siodle.
Sam Szczerbatek zaśmiał się i odwrócił do małej, która niewiele myśląc, przytuliła się mocno do ciepłej szyi nowego przyjaciela.
Coś szybko ten next się pojawił ^-^ Mam nadzieję, że docenicie ;3
Doceniam, doceniam. Nawet się zdziwiłam, że już jest.
OdpowiedzUsuńŚwietne wyścigi, choć myślałam, że Czkawek zbierze wszystkie owieczki. No i że zrobi jakieś wyczepiste akrobacje i sztuczki.
Natsu: No ale koniec końców to Czkawka wygrał. Ciesz się.
Hero: No cieszę się. Ale noo...
N: Nie jęcz.. Przytul się *rozkłada ręce*
H: A mogę dostać Szczerbatka?
N: A może być pewien Ognisty Smok?
H: Chce Mordkę.
N: Jutro.
H: Kocham cię *rzuca się na szyję*
Pozdrawiam
No tak jakoś wyszło xD Dla cb w innym rozdziale opiszę wariactwa szczerkawki :3
UsuńPotem będzie troszku więcej adrenaliny.... :')
I za to cię kocham :*
Usuń#Szczerkawka #daje #czadu
O Thorze!!! Już myślałam, że dzisiaj nic mnie nie uszczęśliwi:3 Super next <3
OdpowiedzUsuńHahah,dziękuję Ci bardzo!
UsuńKażdy kom jest na wagę złota :3
Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńCzwartek/piątek
Usuń