Przez kolejne dwa tygodnie Czkawka planował treningi jeźdźców na sojuszniczych wyspach. Do pomocy zgłosili się wszyscy smoczy jeźdźcy, co bardzo ucieszyło wodza. Na Berk coraz rzadziej się coś działo, więc pobyt i szkolenie nastolatków poza granicami domu na pewno dobrze im zrobi.
Szczerbatek mizdrzył się do swojego przyjaciela, mrucząc cicho. Smok miał nadzieję, że szatyn skusi się na krótki lot, ale po zamyślonej minie mężczyzny było wiadome, że Czkawka po prostu zapomniał o złożonej wcześniej obietnicy.
- Mordko, daj mi chwilę - odparł jeździec, drapiąc nijako Szczerbatka za uchem. Smok prychnął pod nosem i w ramach odwetu uderzył ogonem w ucho przyjaciela.
- Ej! - Obudził się szatyn, ale nocna furia tylko zarechotała po swojemu i ułożyła się pod oknem, przez które wlatywało mroźne powietrze.
Wódz westchnął cicho i wrócił do rozpiski, nad którą pracował przez ostatnią godzinę. Nie chciał zrobić tego byle jak, wszyściutko musiało być idealne.
- Co robisz? - Usłyszał nagle głos Astrid. Lekko przestraszony odwrócił się do ukochanej, która pojawiła się w progu jego małej pracowni.
- Listę - powiedział, wzruszając ramionami.
Astrid podeszła do biurka i chwyciła żółtą kartkę w drobne ręce. Przeleciała szybko wzrokiem i uśmiechnęła się miło do męża.
- Myślisz, że połączenie bliźniaków i Sączysmarka w grupę to dobry pomysł? - Spytała i zmierzwiła mu włosy.
- Sam nie wiem... - Mruknął i położył głowę na dębowe biurko. Tymczasem Astrid przysiadła się obok wodza i chwyciła węgielek, poprawiając listę szybko. Podała ją następnie mężowi, który zaciekawiony przeczytał ją.
Szpadka, Mieczyk, Śledzik - Skania.
Valka, Nate - Andros
- Czemu skreśliłaś siebie? - Spytał, marszcząc brwi.
- Jesteś najlepszy z jeźdźców - odparła wprost. Dziewczyna nigdy nie omijała prawdy - szczerość dla niej to podstawa. - I wiem, że chciałbyś wyrwać się z Berk, a szkolenie młodych na O'ahu to dobry pretekst - zaśmiała się cicho, wciąż zerkając na żółty skrawek papieru. - Poza tym, Inge bardzo ucieszy się z odwiedzin Szczerbatka - dodała, wspominając dziewczynkę, która uwielbiała obejmować małymi rączkami szyję nocnej furii.
- A co z tobą?
- Ja zostanę na Berk. Dopilnuje, żeby wszystko szło dobrze podczas twojej nieobecności.
Czkawka cmoknął pod nosem. Pomysł Astrid nie był ani trochę głupi. Wizja szkolenia rekrutów, w dodatku ze Szczerbatkiem u boku, to było coś, na co wódz czekał bardzo długo. Chciałby po prostu odciąć się od obowiązków choć na te kilka dni, ale źle się czuł z myślą, że to jego żona musiałaby go zastąpić. Czkawka wiedział, że nawet jednodniowe zastępstwo wodza może przyprawić o dwubryłowy ból głowy. Zielonooki spojrzał na drzemiącego smoka, który wygodnie leżał pod oknem. Jego łuski mieniły się delikatnie w świetle słonecznego dnia, a Czkawka poczuł nagle ścisk żołądka. Powinien bardziej zadbać o Szczerbatka. Przecież to smok, on po prostu musi latać - to jest w jego żyłach. Niebo, wolność.
- Spędzicie razem miły czas - rzekła cicho Astrid, gdy zauważyła, na co patrzy jej mąż. Czkawka zwrócił ku niej swe zielone spojrzenie.
- A jeśli coś się stanie Berk? - Spytał, nie wiedząc samemu dlaczego taka myśl przyszła mu do głowy. Wojna z Drago zostawiła bliznę w jego pamięci. Gdy jeźdźców nie było na wyspie, Krwawdoń bez problemu przejął kontrolę nad ich domem, smokami i ludźmi. Czkawka nie miał zamiaru powtarzać tej tragicznej historii. Wtedy stracił ojca, bał się, że gdy wodza nie będzie na Berk, straci ważną dla niego osobę ponownie. A wtedy nie zniósłby bólu, który i tak był wielki po stracie Stoicka.
- A co miałoby się stać? - Zaśmiała się delikatnie. - Mamy dobrze wyszkolone smoki oraz wojowników, prawda? Poza tym, nie będzie jeźdźców przez tydzień, nie rok. Wszystko będzie dobrze, Czkawka.
Dziewczyna pogładziła jego policzek z uśmiechem anioła. Szatyn przymrużył z przyjemnością oczy, rozkoszując się dotykiem ukochanej.
- Cieszę się, że cię mam - powiedział poważnie, mocno obejmując ważną dla niego osobę. Astrid wtuliła się w niego, nie odpowiadając na słowa Czkawki. Nawet nie musiała tego robić, oboje wiedzieli, że to cisza jest odpowiedzią.
Szczerbatek skakał wokół Czkawki z wywalonym na wierzch jęzorem. Smok wyczuł, że wyruszają na dłuższą podróż, więc nic dziwnego, że od rana zachowywał się jak szaleniec.
Astrid pomagała mężowi przygotować się do podróży. Ostrzegała kilkakrotnie, aby uważali. Dziewczyna ufała Czkawce i wiedziała, że wraz z Sączysmarkiem dadzą sobie radę, ale wspomnienie o wizycie na Syylin poczuła zimne dreszcze. Dzięki Odynowi, że ta kobieta już nie ma nic wspólnego z Berk. W każdym razie Astrid była przejęta tym, że coś może czyhać na wodza Berk, ale mimo to, chciała, aby leciał na O'ahu. Pragnęła, by Czkawka zrelaksował się przez moment, a szkolenie młodych wikingów na pewno mu w tym pomoże. Co jak co, ale gdy Czkawka opowiada o smokach nie ma sposobu, by go zatrzymać. A w szczególności gdy chłopak opowiada o nocnej furii, swoim przyjacielu. Nic dziwnego, chciał przedstawić Szczerbatka w jak najlepszym świetle - w końcu jest ostatnim przedstawicielem swojego gatunku...
- Tylko nie wariuj, dobrze? - Powiedziała Astrid, podając mężowi dwa sztylety, które wódz przyczepił do pszczeli.
- A czy ja kiedykolwiek wariuję? - Zaśmiał się. Zwinnie zapinał swój kombinezon, uśmiechając się do żony. Ta podniosła brew i zmrużyła oczy. - Dobra, wygrałaś. Nie będę szarżował.
- Mam nadzieję. A teraz chodź, reszta już czeka - powiedziała i chwyciła dłoń męża, by pociągnąć go w stronę drzwi.
Małżeństwo wyszło i skierowało się ku brzegowi, blisko portu, gdzie czekali pozostali. Czkawka postanowił, że wszyscy jeźdźcy wylecą o tej samej porze i wrócą równo po tygodniu. Może było to dość radykalne posunięcie, ale Astrid upewniła wodza, że w razie kłopotów wezwą pomoc. Na szczęście Albrecht zdeklarował, że jest gotów do walki.
Przy porcie żywo rozmawiali jeźdźcy oraz ich rodziny. Valka stała blisko Nate i Lauren, śmiejąc się z jakiejś historyki.
Czkawka spojrzał na ich wesołe twarze i uświadomił sobie, że czas płynie nieubłaganie szybko. Zdawało mu się, że jeszcze miesiąc temu był z przyjaciółmi na Smoczym Skraju i planował kolejną misję ratowania smoków, które schwytał Ryker. Ale rzeczywistość ciągnęła go w dół, sprowadzała na ziemię, uświadamiając, że jest wodzem. Odpowiedzialnym przywódcą, który musi dbać o bezpieczeństwo swych ludzi. Ciekawe, co powiedziałby Stoick usłyszawszy myśli syna...
- Nie cierpię, gdy musimy się rozstać - westchnęła Astrid, sprowadzając Czkawkę do rzeczywistości. Szatyn zamrugał gwałtownie i spojrzał na ukochaną. Objął ją w talii i pocałował w skroń. Po tylu latach nie zwracał uwagi, że patrzą na nich ludzie. Jakiś czas temu zdarzyło się nawet, że kobiety dziwnie patrzyły na Astrid. Okazało się, że ktoś puścił plotkę, iż Haddockowie spodziewają się potomka.
- Ja też nie - zgodził się szatyn, ani myśląc o oderwaniu od sobie dziewczyny. - Ale przetrwamy wszystko, zgadza się?
Blondynka zaśmiała się.
- Oczywiście, kochanie - zachichotała już ciszej i musnęła usta wodza.
Wtedy Czkawka podszedł do reszty i przywitał się miło.
- Każdy wie, co ma robić? - Spytał, chcąc się upewnić. Wszyscy skinęli głowami, oprócz bliźniaków, którzy do tej pory gonili się między smokami.
- Ale że o co chodzi? - Spytał Mieczyk, wymieniając spojrzenia z siostrą.
- Czkawka, pewien jesteś, że dadzą sobie radę? - Westchnął Sączysmark, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Są ze Śledzikiem, on ich ustawi - odparł Nate, klepiąc jeźdźca Sztukamięs.
- Tylko błagam was, nie zróbcie niczego głupiego. Dość długo zajęło nam przekonanie przywódców do tresowania smoków - zmienił temat wódz Berk, podniósłszy dłonie na wysokość pach.
- To raczej powinieneś kierować do bliźniaków - rzucił Smark, przewracając jasnymi oczyma.
- Różnie bywa - odgryzł się wódz, a potem kazał przygotować się do drogi. Sam zwrócił się do Astrid, biorąc jej ręce w swoje.
- Jeśli cokolwiek będzie się działo, natychmiast wyślij straszliwca - wytłumaczył, patrząc głęboko w oczy ukochanej. Astrid pokręciła głową, śmiejąc się cicho.
- Nie panikuj. Zajmę się wyspą.
- To tak na wszelki - szepnął i przytulił ją do swojej piersi, żałując, że musi opuszczać dom. Już nie pamiętał ostatniego razu, gdy wyjechał z Berk, nie licząc podróży do Albrechta, ale dystans liczył zaledwie pięćdziesiąt kilometrów w dwie strony. Na smoku docierali tam w kilkanaście minut.
Astrid wtuliła się mocniej, chcąc zapamiętać zapach ukochanego. Nienawidziła tego uczucia, gdy budziła się w nocy i nie było obok niej Czkawki. Zazwyczaj chłopak siedział w papierach, a teraz musi przywyknąć do tygodniowej nieobecności męża. Ale jakoś da radę, zresztą jak zawsze...
- Bezpiecznej podróży - powiedziała, patrząc mu w oczy i nie czekając, złączyła jego usta ze swoimi w czułym pocałunku. Gdyby mogła, zatrzymałaby tę chwilę, napawając się obecnością ukochanego. Żałowała, że nie jest to możliwe... W końcu musiała się oderwać.
- Do zobaczenia za tydzień - pocałował ją jeszcze w czoło i z uśmiechem wskoczył na grzbiet przyjaciela. Śledzik i bliźnięta odlecieli w kierunku Skanii, a Valka i Nate w kierunku Andros.
Astrid stała jeszcze chwilę na brzegu, doprowadzając sylwetkę Szczerbatka, który mocno machał skrzydłami. Kiedy nocna furia zniknęła jej z oczu, dziewczyna westchnęła i obróciła się w kierunku centrum wioski.
Podróż wodza Berk i jego smoczego przyjaciela zakończyła się po trzech godzinach. Czkawka czuł już ból u dołu kręgosłupa, więc poczuł się lepiej, gdy zauważył wyłaniającą się z mgły wyspę O'ahu. Z jego ust wydobyło się westchnienie ulgi, a Sączysmark pisnął ze szczęścia.
- Wreszcie. Już myślałem, że zgubiłeś drogę - zwrócił się do Czkawki Jorgerson. Wódz prychnął, choć nie przejął się słowami zgryźliwego wojownika.
Kiedy wylądowali na brzegu wyspy, dostrzegli znajomą twarz Frojdyna i Inge, która stała obok ojca. Twarzyczka dziewczynki rozpromieniła się, gdy Szczerbatek zwrócił na nią swe szmaragdowe spojrzenie.
- Witajcie na O'ahu - zaczął przywódca wyspy, wyciągając rękę do przyjaciół.
- Cieszymy się, że możemy tu być - oznajmił miło Czkawka, rozglądając się wokół.
Po prawej stronie ciągnęło się pasmo górskie obrośnięte gęstymi drzewami. Na lewo od pomostów pojawiła się piaszczysta ścieżka prowadząca zapewne do wioski. O'ahu nie była wielką wyspą, ale zdecydowanie ważną dla sojuszu z Berk.
Inge w tym czasie przywitała się z Czkawką i Sączysmarkiem, którego się przestraszyła, ale czym prędzej pojawiła się obok Szczerbatka. Smok zamruczał z rozkoszą, gdy dziewięciolatka zaczęła go drapać pod brodą.
- Pewnie jesteście głodni, zapraszam do mnie. Sofia przyrządziła małe co nieco - zaśmiał się Frojdyn, a jego sprzymierzeńcy skinęli głową, dziękując tym samym wodzowi. Inge wdrapała się na siodło nocnej furii i z szerokim uśmiechem ruszyła za gośćmi i ojcem.
Gdy wódz Berk pojawił się w centrum wioski, ludzie od razu zaczęli wymieniać ciche rozmowy. Jedni patrzyli na niego z zainteresowaniem, inni z lekkim strachem, ale większość mieszkańców miała kamienna twarz. Jedynie ich usta skrzywiły się, gdy zobaczyli, że idący za gośćmi i Frojdynem smok to nocna furia. Niektórzy nawet chwycili broń, bądź co bądź smok niósł ma swym grzbiecie córkę wodza...
Czkawka starał się nie zwracać uwagi na zachowanie wikingów, jednak zasmuciło go nieco brak zaufania z ich strony. Wódz Berk miał jednak nadzieję, że on i Sączysmark zdołają zmienić nastawienie mieszkańców O'ahu do smoków, inaczej poczułby, że zawiódł...
Zostaw po sobie ślad! 😀👇👍