niedziela, 23 października 2016

Umowa

                      Świt powitał Czkawkę i Szczerbatka mrozem, a samo słońce leniwie wstało znacznie późnej niż wódz przypuszczał. Pomimo zimna chłopak nie tracił zapału i dobrego humoru. Jedyne, co mogło go trapić to nastawienie Halli. Astrid na każdym kroku wspominała chłodne słowa przywódczyni Syylin. Chłopak widział przejęcie swej żony i dlatego starał się podchodzić do tematu na luzie, choć sam nie był dobrej myśli. Leciał na wyspę, nie do końca wiedząc, czy wizyta skończy się podpisaniem wymowy sojuszu czy może ugodą.
- Czasem nie chce mi się być wodzem - mruknął do Szczerbatka, prostując plecy, które strzyknęły na skutek ruchu. Szatyn zrobił dla rozluźnienia jeszcze kilka kółek głową, a potem rozejrzał się wokół. Nic oprócz jasnopomarańczowego nieba - pomyślał. Zazwyczaj cieszyłby się z takiego widoku, ale myśląc o sprawie, którą musiał załatwić, jakoś nie bardzo mógł czerpać przyjemności z lotu.
Od niechcenia wyjął mapę Archipelagu i dokładnie się jej przyjrzał. Wyspa powinna być zauważalna po jakiejś godzinie - pomyślał zirytowany. Chłopak  nienawidził nudnych, monotonnych lotów, ale w tej sytuacji nie chciał przemęczać Szczerbatka beczkami czy innymi powietrznymi akrobacjami. Jedyne czego pragnął, to dolecieć na miejsce, załatać to co trzeba i szybko wrócić do domu.
Zielonooki wiking schował żółtą mapę do torby, a potem chwycił skórzane rączki, które wymyślił lata temu, aby loty z nocną furią były znacznie  przyjemniejsze.
                    Po ponad godzinie Czkawka dotarł na miejsce. Smok wylądował na wzgórzu, wzbudzając od razu ogromną ciekawość tubylców. Mała grupa dzieci zbladła, a potem pouciekała z piskiem do domów. Szatyn pogłaskał Szczerbatka po dużej głowie, tym samym uspokajając, choć czarny gad nie okazywał zbytniego zdenerwowania.
- Miewam, że to ty jesteś wodzem Berk - usłyszał charpliwy głos. Gdy Czkawka obrócił się w lewą stronę, zobaczył rosłego Wikinga. Jasna broda mężczyzny przykrywała kawałek blizny, która rozpoczynała się od lewego ucha, a kończyła przy ustach. Wódz Wandali zarugał kilka razy i oderwał wzrok od skazy, udając, że wcale nie jest ona dziwna.
- To ja, Czkawka Haddock - odparł poważnie, prostując się, jakby chciał dodać sobie kilka centymetrów wzrostu. Rozmówca podniósł prawą brew, a jego wyraz twarzy jakby krzyczał szyderczo "spodziewałem się czegoś lepszego ".
Jednak wojownik odziany w grube futro odchrząknął tylko i skinął na drogę, która kierowała w dół, do wioski.
- Nasza przywódczyni wyczekuje pana - powiedział z nieoczekiwaną oznaką kultury. Chłopak uśmiechnął się krzywo na te słowa. - Proszę za mną - dodał Wiking i nie czekając, odwrócił się, schodząc po kamiennej ścieżce.
Czkawka ocknął się i szybkim krokiem dogonił rozmówcę.
                     Do domu Halli dotarli po kilku minutach. Szczerbatek kroczył tuż za nimi, uważnie obserwując miecz i ręce przewodnika, jakby mężczyzna mógł w każdej chwili sięgnąć po broń i w sekundę przebić nią serce wodza Berk. Jednak wojownik szedł szybkim i pewnym krokiem, a jego oczy kierowane w lewą stronę skupiały się na piorunowaniu mieszkańców Syylin.
- Twój smok zostaje na zewnątrz - poinformował przewodnik, kiedy on i Czkawka znaleźli się przed siedzibą Halli. Szczerbatek zawarczał cicho, wiedząc o czym mówi Syylińczyk.
- Spokojnie, mordko, nic mi nie będzie - powiedział szatyn do przyjaciela. Zielonooki starał się jakoś uspokoić temperament gada, ale nocna furia wciąż surowo zerkała na potężnego Wikinga.
W końcu Czkawka skinął głową i zapukawszy do drzwi, wszedł do środka.
Halla poniosła wzrok na gościa, który nagle pojawił się w progu. Gdy rozpoznała w nim Czkawkę Haddocka, przez jej twarz przeszedł jakby cień uśmiechu.
- Witam na Syylin, wodzu Berk - powiedziała oficjalnym głosem przywódczyni, kładąc dłoń na mahoniowy stół.
- Witaj, Hallo - rzekł pewnie Czkawka, podchodząc bliżej. Kobieta gestem ręki nakazała, aby jeździec spoczął na krześle.
- Szczerze mówiąc, spodziewałam się całego orszaku z tobą na czele - zaczęła miło rozmowę, kładąc chude stopy na podnóżek. Czkawka skrzywił się. Nigdy nie uważał siebie za ważną osobowość, choć legendy o nim krążyły na całym świecie. Powinien czuć się wyróżniony, ale Czkawka zawsze sądził o sobie jak o prostym chłopaku.
- Nie chciałem tak tego załatwiać - wyznał, poprawiając się w krześle. Jego wzrok odnalazł wzrok Halli, a Czkawka poczuł się nieswojo. Nagle przypomniał sobie o skaleczonej twarzy kobiety, ale jakoś nigdy nie zwracał na to uwagi.
- Twoi wysłannicy nie omieszkali w słowach - powiedziała z wyrzutem, wbijając spojrzenie w wodza Wandali. Czkawka potwierdził to, skinając głową.
- Cóż, moi przyjaciele nieco inaczej podchodzą do tego typu spraw - usprawiedliwił ich szatyn i posłał sojuszniczce niepewny uśmiech.
Przez chwilę Halla milczała. Patrzyła tylko na młodego wodza, jakby chciała cokolwiek odczytać z jego piegowatej twarzy. Jedyne, co zauważyła, była pewność, która biła z jego szkarłatnych oczu.
- No tak, to powinno być dla mnie oczywiste - rzekła niemrawo. - Więc, Czkawko, jakie masz zdanie na zerwanie naszego sojuszu. Oczywiście liczę się ze wszelką krytyką - zapytała, zaplatając dłonie, by następnie ułożyć je na brzuchu.
- Jeśli mam być szczerzy, to zadowolony nie jestem - rzekł, nie siląc się nawet na poważny ton wodza, który zapewne Halla od niego oczekiwała. Mówił lekko, zupełnie jakby rozmawiał z przyjacielem, nie przywódcą ważnego klanu. - Jeśli naprawdę nie widzisz przyszłości dla naszego sojuszu, podpiszę ten papier, ale zanim to zrobię, chcę złożyć pewną propozycję.
Halla podniosła w zaskoczeniu brew i wpatrzyła się z uwagą w wodza, najwyraźniej zaintrygowana jego słowami.
- Jaką propozycję ? - Spytała wysokim tonem. Kobieta zdjęła nogi z podnóżka i podparła podbródek o ręce.
- Zapraszam cię na smocze wyścigi. Oprócz ciebie chcę też, aby przybyli inni przedstawiciele zagrożonych wysp na Południu - wyjaśnił z uśmiechem.
- Naprawdę sądzisz, że jakieś wyścigi gadów załatwią sprawę ? - Rzuciła kpiąco, kręcąc głową. Halla przeczesała ręką krótkie włosy i oparła się z westchnieniem o stare krzesło.
- Wyścig smoków i ich jeźdźców - wyjaśnił z nutą złości. Niecierpiał, gdy ktoś obrażał smoki, mówiąc o nich jak o bezużytecznych rzeczach. - Wiem, że wiele wysp Południowego Archipelagu nie wierzy w to, że na Berk możemy wytresować smoka, dlatego na własne oczy zobaczą, że na naszej wyspie nie ma rzeczy niemożliwych - wyjaśnił twardo, wpatrując się w szare oczy przywódczyni. Czkawka wiedział, że jest to ruch ryzykowny, ale jeśli Halla się zgodzi, jest szansa na ocalenie smoków żyjących na Syylin i innych południowych wyspach.
- Mam rozumieć, że wytresujesz smoka przed całym zgromadzeniem ? - Zapytała po chwilowym namyśle, a Czkawka skinął głową, potwierdzając. - Jesteś strasznie nieustępliwy - mruknęła.
- Zrozum, że chcę ochronić smoki. Jeśli mi na to nie pozwolisz, zginą niewinne stworzenia - powiedział, a oczy Halli nagle rozbłysły tajemniczo.
- Wcale nie takie niewinne - żachnęła, przejeżdżając palcami po lewej stronie twarzy, pokazując tym samym okropne blizny po cięciach. Czkawka poczuł jakby ktoś związał mu ręce. Musiał z jednej strony zrozumieć Hallę - kobieta ma niepodważalny dowód na to, aby nienawidzić smoków.
- Doskonale rozumiem twój ból - rzekł cicho, dotykając lewą dłonią początek swojej metalowej nogi. - Ale my, ludzie, również nie jesteśmy bez winy wobec smoków - dodał miękko, a twarz rozmówczyni złagodniała.
- Być może - odpowiedziała - ale wiesz jacy są ludzie. Smoki to szkodniki, które trzeba wytępić, koniec kropka. A jedna wyspa chroniąca smoki nie wystarczy, Czkawko.
- Dlatego chcę to zmienić - upierał się, na co Halla roześmiała się znów. - Przyjedź na smocze wyścigi, a obiecuję, że się nie zawiedziesz.
Teraz pomiędzy przywódcami zawisła cisza, przerywana tylko odgłosami wydobywającymi się z zewnątrz.
Halla biła się z myślami. Z jednej strony chciała nienawidzić smoków za to co jej zrobiły, ale z drugiej... Prośby i argumenty młodego wodza Berk nieco ją poruszyły, a jakąś cząstka Halli chciała zaryzykować po raz ostatni.
- Dobrze, przypłynę na smocze wyścigi, ale jeśli nie będę przekonana, podpiszesz wymowę sojuszu - powiedziała poważnie i wyciągnęła dłoń Czkawka przypatrzył się jej z małym wahaniem. Widział, że wojownicy z Syylin są chyba najlepiej wyszkolonymi, więc w razie wojny, Halla mogłaby pomóc  Berk. Teraz, gdy młody wódz ścisnął dłoń przywódczyni, postawił wszystko na jedną kartę.
                              Czkawka został na wyspie jeszcze dwie godziny, chodząc ze Szczerbatkiem po brzegu oceanu. Oczywiście nie obyło się bez gapiów. Za wodzem i jego smoczym przyjacielem przyszła niewielka grupa ciekawskich dzieci i nastolatków. Czkawka starał się nie zwracać uwagi na młodych mieszkańców Syylin. Sam stał w wodzie, rzucając w nią kamyki. Myślał o tym, czy uda mu się przekonać przywódców do smoków. Za każdym razem jego umiejętności dyplomatyczne zostawały poddane próbom, a sam Czkawka czuł, że nie da rady, że się podda. Z pewnością dzięki Astrid, Valce, przyjaciołom i dawnym radom Stoicka chłopak znajdował wyjście nawet z trudnej sytuacji. Czkawka mimowolnie zerknął na Szczerbatka, który beztrosko skakał w nieskazitelnie czystej wodzie.
Co by zrobił, gdyby zabrakłoby i jego?
Co z tego, że to zwierzę ? Co z tego, że nie potrafi mówić, skoro ci dwaj tak dobrze się rozumieją ?
Dlaczego ludzie muszą być tak krótkowzroczni...- pomyślał z przekąsem Czkawka, rzucając ostatni kamyk do wody. Szczerbatek wywalił język na wierzch i podbiegł do przyjaciela, wpychając swą ogromną głowę pod ramię wodza.
- Wielka dzidzia chce pieszczot ? - Zaśmiał się chłopak, drapiąc smoka. Szczerbatek zamknął oczy z rozkoszą i pochylił się, by szatyn podrapał go jeszcze w szyję. - No, koniec tego dobrego. Czas na nas - powiedział niemrawo i wskoczył na siodło przyjaciela. Zanim wódz Berk wyruszył w drogę powrotną, pożegnał się jeszcze z Hallą, a potem wybył z wyspy. Kiedy tylko Syylin zniknęła mu z oczu, poczuł dziwną ulgę.
                               Dzisiejszy dzień dla każdego Wikinga był wręcz nie do wytrzymania. Raz świeciło słońce, a chwilę później niebo  rozrywało się, sprawiając, że z ciemnych chmur lunął deszcz. Rolnicy w końcu porzucili pracę i zaszyli się w karczmie albo w ciepłych domach.
Astrid również miała dość. Mimo że od rana siedziała wraz z Valką w domu Pyskacza, chciała widzieć piękną, złotą jesień, a nie szary dzień z dodatkiem deszczu wielkości groszku. Nawet trzeci kubek grzanego naparu niewiele pomagał. Dziewczyna wraz z teściową siedziała przy stole, starannie pisząc listy do pięciu  przywódców, które wybrał Czkawka.
Pyskacz krzątał się po kuchni, porządkując świeżo umyte talerze. Pomieszczenie było naprawdę małe, mieściło się tuż nad warsztatem kowala, ale dla samotnego wilka jakim jest Pyskacz, było idealne. Niewielki pokój, łazienka oraz kuchnia, którą oświetlały okna znajdujące się z przodu i z tyłu mieszkania. Na swój sposób część mieszkalna Pyskacza była urocza, gdyby nie ciągły bałagan, którego Gbur nienawidził sprzątać.
- Widzę, że nie masz humoru - zaczęła Valka po bardzo długim milczeniu. Kobieta spojrzała na swoją synową z łagodnym, matczynym uśmiechem. Astrid oderwała pióro od kartki i spojrzała zmęczona na jeźdźczynię.
- Martwię się, czy wyścigi smoków cokolwiek zmienią - wytłumaczyła niemrawo, a potem sięgnęła po kubek, w którym znajdowała się resztka ziółek. - Wcześniej wydawało mi się, że wystarczy pokazać ludziom smoki od tej dobrej strony, ale przez ostatni czas wszyscy się tak bardzo zmienili... - wyżaliła się blondyna, wzdychając ciężko.
- Każdy teraz chce dbać o swoje bezpieczeństwo. Nie  możemy ludzi za to winić - odrzekła szatynka jak zawsze spokojnym głosem. Astrid spojrzała na nią z ciekawskim wzrokiem, jakby Valka okazała się być największym cudem świata.
- Wiem, ale to frustrujące, nie uważasz ? - Spytała, patrząc teraz jak Pyskacz dosiada się do stołu. Stary wiking rzucił okiem na Valkę, a potem na Astrid.
- Według twojego punktu widzenia, owszem - zaśmiała się starsza jeźdźczyni. - Dlatego jest od tego dyplomacja, kochanie. Poza tym, ja wierzę, że Czkawka przekona choć jednego przywódcę do zaprzestania eksterminacji smoków - puściła do niej oczko, a potem schyliła głowę, by skupić się na podpisaniu listu do przywódcy Grot - Gerarda, który został zaproszony, jako przyjaciel, ale również jako "argument", że nie tylko Berk może tresować smoki.
Wojowniczka spojrzała na Pyskacza, który wolno przeżuwał marchewkę. Mężczyzna do tej pory jedynie przysłuchiwał się rozmowie kobiet.
- No co? - Burknął zmieszany kowal, ujrzawszy minę Astrid. - Valka ma rację. Wy, młodzi, chcieliście załatwić wszystko po łatwiźnie - skomentował i zaśmiał się, a Valka wraz z nim.
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i chwyciła pióro, by skończyć pracę na dziś.
Smocze wyścigi miały odbyć się czterdzieści dni przed Snoggletogiem, więc zaproszeni przywódcy mieli dużo czasu na odpowiedź, a przybycie gości z najdalej położonej wyspy zajmowało pięć dni.
Nate dobrze rozplanował sprzątanie Berk, więc wyspa godnie się reprezentowała, a nawet jakby przybrała żywszych kolorów. Jeśli chodzi o wygląd areny, chorągwie już powoli się pojawiały. Dwie latanie zostały ozdobione przez bliźnięta, więc nie było nawet cienia wątpliwości, aby gospodarze spotkania nie wyrobili się przed przyjazdem zaproszonych. Lauren pomyślała jeszcze o domkach, które stały blisko lasu. Lekarka wraz ze swoimi uczniami zajęła się sprzątaniem budynków i przygotowaniem ich przed przyjazdem gości.
Czkawka chciał zaprosić sześć wysp: Grot, Syylin, O'ahu, Andros, Halland oraz wyspa o dźwięcznej nazwie Skania.
Astrid nie słyszała wcześniej o tych wyspach, oprócz Syylin i Grot. Blondynka znów pomyślała, jak mało jeszcze wie o świecie...
                      Ponad trzy godziny później do domu przybyli wódz oraz Szczerbatek. Szatyn przywitał się miło z Wikingami, a potem uciekł przed deszczem do Akademii, na której powiewało już kilka chorągwi. Szatynowi aż zaświeciły się oczy z podniecenia na myśl o zbliżających się wyścigach. Ostatnie na Berk odbyły się na początku roku, więc każdy mieszkaniec był spragniony dawki emocji.
- No i co ty na to, kolego ? - Spytał z rozbawieniem wódz, śmiejąc się do przyjaciela. Szczerbatek podskoczył w miejscu, patrząc na młodego Wikinga z iskierkami w ślepiach. Chłopak podkręcił głową, pokazując zęby w uśmiechu. Kiedy stał tak pośrodku areny, czuł dumę i pewnością, że ten dość szalony pomysł może się udać. W tej chwili mocno wierzył, że może odmienić los biednych smoków i nawet sam Odyn nie mógł odebrać mu tej wiary.





 Troszkę spóźniony, ale i tak lepsze to, gdyż chciałam wstawić rozdział dopiero w środę :p 
Mam nadzieję, że się spodobało ! Nie zapomnijcie zostawić opinii, będzie mi bardzo miło ;3


7 komentarzy:

  1. Jestem oczarowana jak zwykle! Cieszę się, że Czkawka wpadł na Syylin... Ale no... Nie było rozpierduchy... Smutam ciut, choć wierzę, że mnie jeszcze pozytywnie zaskoczysz. Ty potrafisz więc w sumie to nie ma się czym martwić. Pragnę widzieć zwycięstwo Hicc'a, bo go ogromnie faworyzuje i zawsze jak spojrzę na te cudne zdjęcia, wiem, że kocham go jeszcze bardziej ^^
    To tyle Misia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam pewniem pomysł na scenkę,ale będzie dość... stresująca dla fanów xD Szczerbatek będzie miał przerąbane - tyle powiem 😂😂
      Dziękuję misia i do nna! 😘

      Usuń
  2. Jak tylko zobaczyłam, że wstawiłaś nowy rozdział bardzo się ucieszyłam ^^

    Zaczęłam nawet piszczeć na cały dom, jednak się opamiętałam i dałam sobie w twarz :-D Poza tym nie chciałam marnować czasu, więc zabrałam się za czytanie °°°

    Moja opinia???

    To jest takie... zarąbiste!!! Ta charyzma, ten charakter oddany w tym opku... Dobra. Sama nie rozumiem z tego co piszę :-P

    Czekam na kolejny rozdział :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też Tak mam, kiedy ktoś wstawi wyczekiwany rozdział :p
      Starałam się nawiązać do charakteru i myśli Czkawki, co chyba mi się udało :3
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz ♡

      Usuń
  3. Kiedy będzie następny rozdział? Ta Halla się zdziwi,jak zobaczy scigajace się ,,gady" 😂👌

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy będzie następny rozdział? Ta Halla się zdziwi,jak zobaczy scigajace się ,,gady" 😂👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, kochana :/ Mam na głowie wattpada, tego bloga i na dodatek wracam do innego bloga... Postaram się napisać jak najszybciej. :D ♡

      Usuń