sobota, 15 października 2016

Przejażdżka konna

                    Astrid wybiegła z domu Thorstonów niczym strzała. Jaśniejsze niż dotychczas promienie słońca uderzyły w jej oczy, oślepiając chwilowo, ale blondynka nie zraziła się tym. Rozejrzała się po wiosce w poszukiwaniu znajomej sylwetki wodza. Kiedy nie mogła dostrzec Czkawki,  zaczęła szukać wzrokiem nocnej furii, ale po niej również nie było śladu. Dziewczyna wykrzywiła usta w grymasie i ruszyła w głąb centrum.
Z początku Astrid chciała wziąć Wichurę, by szybciej znaleźć swojego męża, ale zaraz po tym przypomniała sobie, że jej smoczyca odpoczywa po morderczym locie. Tak więc wojowniczka musiała zdać się na siłę własnych mięśni.
                   Na początku zajrzała do Pyskacza, który oznajmił jej, że Czkawka był u niego pół godziny temu, a potem poleciał na zachodnie pola. Dziewczyna jęknęła zirytowana, a następnie szybkim krokiem skierowała się do stajni.
                 Budynek miał już swoje lata, ale wciąż się trzymał. Sosnowe drewno spróchniało gdzieniegdzie, a wilgoć rozprzestrzeniała się u podnóża stajni dla koni. Astrid już zapomniała, że w Berk wikingowie hodują jeszcze konie; każdy przyzwyczajony był do smoków.
Blondynka weszła nieśmiało do środka, gdzie od razu uderzył ja smród odchodów. Jeźdźczyni skrzywiła się, a potem zatkała nos, chcąc choć w małej części powstrzymać się przed zwróceniem śniadania.
- O, mamy gościa - zawołał wesoło Tony. Astrid odwzajemniła jego serdeczny uśmiech, a potem podeszła wolno. Tony to czterdziestoletni wiking o niskim wzroście i krótkiej brodzie, którą przycinał co miesiąc. Mężczyzna był odpowiedzialny za opiekę nad końmi - tresował je, karmił, czyścił, ale również uczył młodsze dzieci jeździectwa. Czasami Czkawka wysyłał do niego nastolatków, którzy w jakiś sposób zasłużyły na karę. Wtedy Tony traktował młodych jeźdźców dość surowo, ale wynikało to z tego, że chciał nauczyć ich szacunku do ludzi oraz pracy.
- Dzień dobry - rzekła Astrid. Dziewczyna obejrzała najpierw twarz Wikinga, a potem przeniosła wzrok na konia, przed którym stali.
- Co cię tu sprowadza ? - Zapytał miło, schylając się po kolejną kostkę siana, by następnie rzuć ją do boksu.
- Chciałabym wypożyczyć konia na jakąś godzinę -oznajmiła.
Tony rzucił jej zaskoczone spojrzenie, a jego szare oczy jakby przyciemniały.
- Coś nie tak z twoim smokiem ? - Spytał, a w jego głosie zabrzmiała nuta zmartwienia.
Astrid machnęła ręką.
- Wichura po prostu odpoczywa. Nie chcę jej męczyć - wytłumaczyła.
- Rozumieniem. No to wybierzmy ci jakąś klacz - klasnął w dłonie, a potem zaprowadził żonę wodza do innych boksów, by dziewczyna mogła wybrać sobie konia.
                       Piętnaście minut później Tony oraz Astrid stali na zewnątrz, zakładając pięknej klaczy siodło. Blondynka z czułością głaskała czarną maź Szpitki, zachwycając się tym, jak spokojna klacz jest.
- Gotowe - oznajmił hodowca, dopinając pasek na przedostatnią dziurkę.
- Dziękuję ci - podziękowała i wspięła się na siodło, o mal nie spadając. Astrid natychmiast straciła wszelką pewność siebie. Z wahaniem chwyciła lejce, a Szpitka poruszyła się delikatnie do tyłu.
- To prawie to samo jak ze smokiem - powiedział, kiedy zauważył niepewność na twarzy wojowniczki. Następnie mężczyzna mrugnął do niej, a na jego ustach zawitał zawadiacki uśmieszek.
Astrid zaśmiała się głośno, a potem pokierowała Szpitkę w stronę lasu, przez który zamierzała dotrzeć na południowe pola.
                         Przez jakiś czas jeźdźczyni miała problem w zwalnianiu, ale dość szybko wyczuła rytm i zaczęła czerpać przyjemność z przejażdżki. Szpitka nie galopowała zbyt szybko, ale Astrid i tak by jej na to nie pozwoliła. To nie jest to samo jak ze smokiem - pomyślała, nieco rozczarowana, ale musiała jednak przyznać, że jazda konna ma swoje uroki.
Kiedy las się skończył, Astrid ujrzała ogromne pola w kolorach od jasnego brązu do odcieni czarnego. Na polach słychać było głośne rozmowy pracujących Wikingów oraz używanych przez nich maszyn. Gronkle, które zazwyczaj pomagały orać, leżały pod drzewem zbite w ciasną grupę. Jesień nie dawała żadnej ulgi i nawet smoki z grubą skórą odczuwały mroźny wiatr.
Astrid zeszła z grzbietu klaczy chwyciwszy lejce poprowadziła ku Czkawce, który grzebał przy jednej z maszyn.
- Nie przeszkadzam ? - Zapytała uroczo blondynka, pochylając się nieco nad bujną czupryną męża. Czkawka podniósł natychmiast głowę, ale zapomniał, że nad jego głową znajduje się metalowa część maszyny.
- Ała - syknął, uderzywszy się w czubek głowy. Astrid skrzywiła się, widząc grymas bólu na twarzy jeźdźca.
- W porządku ? - Spytała, gdy chłopak wyprostował się przed nią.
- Pewnie - odparł, zapominając o bólu. Za to na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Zrobił krok w stronę wojowniczki i pocałował ją krótko w usta. - Co cię sprowadza ?
Astrid przywiązała Szpitkę do pnia, ale klacz jakimś cudem wyzwoliła się i leniwie zaczęła zajadać resztki zielonej roślinności.
- Szpadka podsunęła mi pewien pomysł - zaczęła, ciągnąć szatyna do drewnianej ławki, na której po chwili usiedli. - Wiem, że jutro lecisz na Syylin zerwać sojusz, ale myślę, że jest szansa na uratowanie go.
Czkawka zmarszczył czoło, wpatrując się z zainteresowaniem w żonę.
- Co masz na myśli ? - Spytał, chętny poznać plan dziewczyny.
- A gdyby tak zaprosić klany z Południa i zorganizować smocze wyścigi ? Pokazalibyśmy, że każdy jest w stanie zaprowadzić pokój ze smokami. A ty, jako wybitny treser, mógłbyś wytresować jakiegoś smoka przed oczyma ludźmi - opowiedziała, patrząc z podekscytowaniem na męża. Czkawka uśmiechnął się do niej ciepło, a jego oczy zalśniły tajemniczo.
- Brzmi nieźle - przyznał prostując się. Prawą dłonią chwycił dłoń żony i ścisnął delikatnie. - Tylko przygotowania wyspy i areny zajmie około tygodnia. No a rozesłanie listów i czekanie na odpowiedź też trochę zajmuje - powiedział. - Plus musimy zebrać zboże...- Dodał bardziej do siebie niż do Astrid.
Dziewczyna w tym czasie obserwowała zamyślonego szatyna, wyczekując odpowiedzi.
- Więc ? - Ponagliła go.
- Myślę, że to może się udać - zgodził się, uśmiechając szeroko. Astrid pisnęła cicho i rzuciła się na szyję męża, wcześniej całując go w piegowaty policzek.
- Widzisz jaką masz pomysłową żonę ? - Zaśmiała się, kiedy odkleiła ręce od karku zielonookiego.
Chłopak roześmiał się przez chwilę.
- Niewątpliwie - rzekł, całując ją w skroń. 
                      Wieczorem Czkawka zwołał jeszcze naradę dotyczącą wyścigów smoków, na które miał zamiar zaprosić co najmniej pięciu przywódców z różnych części Archipelagu. Pyskacz obiecał, że zajmie się wyczyszczeniem sztandarów i chorągwi. Nate, Sączysmark i Śledzik zajmą się sprzątaniem Berk wraz z chętnymi, a Mieczyk wraz z siostrą zgłosił się do ozdobienia kamiennych znaków, które rozłożone na oceanie pokazywały drogę ku Berk.
- To tyle ? - Zapytał Mieczyk, patrząc na rozpiskę wodza.
- Nie. Ktoś musi zająć się jeszcze wysłaniem zaproszeń - odparł.
- Ja się tym zajmę - zgłosiła się Astrid stojąca obok Valki, która położyła chudą dłoń na ramieniu synowej.
- A ja chętnie pomogę - dodała swym dźwięcznym głosem.
- W takim razie uważam, że to wszystko - powiedział zadowolony Czkawka, uśmiechając się do przyjaciół.
                        Następnego dnia Czkawka  wstał wcześnie, by przygotować się do drogi na Syylin. Astrid chciała lecieć z nim, ale potem przypomniała sobie, że nie jest mile widziana na tej wyspie, więc niechętnie odpuściła. Wódz więc leciał sam, choć ludzie z Berk proponowali ochronę. Szatyn wiedział, że wynikało to że szczerej troski, co wydawało mu się naprawdę miłe. Mimo to odmawiał grzecznie, tłumacząc, że jest pewien, iż Halla nie jest głupia i nie zrobi krzywdy wodzowi Berk. Kobieta doskonale wiedziała, jacy mściwi potrafią być Wandale. A w szczególności za zabicie przywódcy.
- Tylko uważaj, dobrze ? - Poprosiła Astrid, wpatrując się w oczy ukochanego. Czkawka uśmiechnął się do niej pocieszająco i przytulił żonę do swej piersi.
- Jest ze mną Szczerbatek - szepnął jej do ucha, choć wiedział jaka jest Astrid. Nieważne jak długo można ją przekonywać, dziewczyna nie za bardzo potrafiła się uspokoić.
- Czasem nawet nocna furia jako alfa może nie wystarczyć - westchnęła smutno, a Szczerbatek zawtórował jej niskim mruczeniem.
- Wszystko się uda - zapewnił, odrywając delikatnie blondynkę od siebie. Spojrzał jej głęboko w oczy, jakby mocą swego szkarłatnego spojrzenia mógł sprawić, że jego żona przestanie się martwić.
- Ale wróci szybko - mruknęła jak kapryśna dziewczynka. Chłopak zaśmiał się pod nosem, a potem nachylił się, łącząc słodkie usta Astrid z własnymi. Żal mu było zostawiać ukochanej, ale pocieszała go myśl, że wróci maksymalnie do dwóch dni.
- Kocham cię - szepnęła Astrid, chwytając twarz jeźdźca w ręce.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedział z czułością, a potem pocałował ją na pożegnanie w czoło i zabierając Szczerbatka, cicho wyszedł z domu.





Wiem, że krótko, ale jakoś tak lepiej jest mi zakończyć. Chyba musie przyzwyczaić się do takiego obrotu sprawy :p
Do nn-a !






5 komentarzy:

  1. Nareszcie. Czkawek czekałam, aż polecisz na Syl.... Teraz tylko czekać na dziki rozpie....rnicz :*

    Ahhh Smocze Wyścigi... Nic tak nie emocjonuje jak dzikie zmagania. I proszę cię Smile, błagam cię, zaklinam na wszystkie świętości, na moją miłość do wszystkich mężów, do jws i do ft, żeby Czkawka wygrał. Nie rób jak Just.. Błagam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahha, faworyzujesz Czkawkę? 😂😂 Zobaczymy, ale sądzę, że twoja prośba zostanie rozpatrzona pozytywnie ;3

      Do nn kochana ♡

      Usuń
  2. Super rozdział! I trochę taki romantyczny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ! Staram się dawać choć troszkę hiccstrid, bo potem tego nie będzie :')

      Usuń
  3. Naprawdę cudowny rozdział z resztą tak jak wszystkie <3 zwłaszcza wzmianka o koniach mi się podobała =) no tak ja i moja miłość do koni a tak btw to wiem że zapewne tego nie przeczytasz bo jest 2017 ale i tak musiałam to napisać :*

    OdpowiedzUsuń