Po śniadaniu, które specjalnie przyrządziła żona Gerarda, jeźdźcy
zebrali się do dalszej drogi. Astrid szkoda było opuszczać tak piękną wyspę,
ale obiecała sobie, że jeszcze tu wróci. Wcześniej jakoś nie myślała o
podróżach poznawczych, podczas których mogła by po prostu odpoczywać i
rozkoszować się pięknem krajobrazów, ponieważ zazwyczaj odwiedzała wyspy
z konkretnej przyczyny.
Sączysmark
zajął się obudzeniem smoków, które jeszcze chrapały w stajniach, więc pozostali
mogli bez pośpiechu pożegnać się z mieszkańcami Grot, a raczej tylko z wodzem i
jego rodziną, gdyż reszta Wikingów jeszcze nie wstała.
-
Mam nadzieję, że jeszcze nas odwiedzisz - zaczęła Alia, patrząc na Astrid z
uśmiechem, choć jej oczy kleiły się jeszcze od snu.
-
Z miłą chęcią - rzekła jeźdźczyni, poprawiając swoje ciepłe futro. Jesień już
się zbliżała, a wraz z nią chłodne powiewy wiatrów, które na Północy były jeszcze
gorsze.
Złotowłosa
pozwoliła Alii pożegnać się z resztą grupy oraz ze smokami, które bardzo
polubiły młodą jeźdźczynię.
Sama
żona wodza Berk podeszła do Gerarda, który chciał jeszcze pomówić na osobności. Przywódca zdołał polubić i zaufać wojowniczce, choć wolał, aby to Czkawka był
na jej miejscu.
-
Posłuchaj, Astrid - zaczął dość cicho, patrząc na Wikingów, którzy mile
rozmawiali z jego córką. - Tam, gdzie lecicie jest niebezpiecznie. Gdyby było
to możliwe, lepiej by było, gdybyście zwrócili - wytłumaczył nerwowo Gerard.
Astrid zmarszczyła czoło, a jej usta zacisnęły się w wąską linię.
-
Niestety musimy sprawdzić kilka wysp na Południu - odparła niemrawo, na chwilę
wpatrując się w bok, ale zaraz po tym znów odwróciła się do dobrego
przyjaciela. - Co masz na myśli, że jest niebezpiecznie ? Chodzi ci o smoki ? -
Zapytała, czując niemałą obawę.
Przywódca
westchnął.
-
Smoki to najmniejsze zmartwienie - wyjaśnił, obejmując dziewczynę ramieniem i
prowadząc nieco dalej od jeźdźców. - Na Południowych wyspach roi się od cichych
zabójców, wojowników czy Odyn wie kogo jeszcze - mówił twardo, co u dziewczyny
wywoływało większe obawy, ale nie mogła zawieźć przecież Czkawki. - Oni tylko
czekają na kogoś twojego pokroju czy twoich przyjaciół - dodał, patrząc w oczy Astrid.
Jeźdźczyni zastanowiła się chwilę. Słyszała, że Południe jest niebezpieczne, ale niezbyt
wierzyła w tę pogłoskę. Astrid była osobą, która musiała widzieć coś na własne
oczy, żeby uwierzyć.
-
Może i masz rację, Gerardzie,- przyznała w końcu, lekko skinając głową, a jej
oczy jednak wciąż skupiały się na pomarszczonej twarzy Wikinga, ale i tak
musimy tam dotrzeć. Sprawa smoków jest naprawdę ważna - wytłumaczyła poważnym
głosem, niemal brzmiąc jak waży wódz, któremu nie wolno się sprzeciwiać.
-
Rozumiem, ale bądźcie ostrożni. Nie raz inni Wikingowie zaginęli na tamtych
obszarach bez śladu - odparł, wiedząc, że i tak nie uda się przekonać Astrid do
zmiany decyzji. Nie mógł przecież jej tego zabronić, choć bardzo bał się, że
dziewczynie i reszcie coś się stanie. Wszyscy pochodzili z Berk, a dla Gerarda
ta wyspa była najlepszym sojusznikiem, a Czkawka dobrym przyjacielem, więc nie
wybaczył by sobie, gdyby coś się stało żonie Haddocka, bądź jego przyjaciołom.
-
Spokojnie, jesteśmy w końcu twardymi Wikingami - zażartowała, aby nieco
rozluźnić atmosferę.
Po
chwili Astrid jako ostatnia wyskoczyła na smoczycę, wcześniej żegnając się
jeszcze z Alią.
Na
drugą wyspę przed granicą z Południem jeźdźcy dotarli po niemal trzech
godzinach lotu. Przywódcą był niejaki, blisko osiemdziesięcioletni, Norbert.
Nate i Astrid szybko sprawdzili zgodność traktatu i na szczęście nie
dostrzegli nieprawidłowości. Dziewczyna postanowiła przedłużyć go jeszcze
na rok, a że była żoną wodza, nie było przeciwwskazań.
Starszy
pan był bardzo radosnym człowiekiem, choć czasami wydawało się, że odbiegał od
normalności. Norbert nieco niedomagał, chwiejąc się na lewo, kiedy chodził, ale
jak na swój wiek trzymał się zadziwiająco dobrze.
-
Dziękuję za współpracę, Norbercie - uśmiechnęła się miło jeźdźczyni, wyciągając
dłoń, by uścisnąć ją z dłonią przyjaciela Berk.
-
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz - wyseplenił dziadek, a Nate
musiał wstrzymać śmiech, kiedy słyszał, jak Norbert mówi, choć nie było to
grzeczne, gdyż wódz nie miał dwóch przednich zębów. - Rzadko kiedy widzę tak
ładne kobiety - przywódca puścił do niej zawadiacko oczko, sprawiając, że
blondynka bardzo się zaczerwieniła.
-
Niewykluczone - uśmiechnęła się nerwowo i szybko się pożegnała, kończąc dziwną
rozmowę.
W
drodze powrotnej do smoków, Nate drażnił przyjaciółkę, puszczając jej co
sekundę oczko.
-
Podrywana przez dziadka - śmiał się głośno. - Czkawka może być zazdrosny -
dodał, tym razem dusząc się ze śmiechu. Astrid uśmiechała się lekko, choć nie
chciała pokazać, że również się z tego śmiała.
Już
niecałą godzinę później jeźdźcy byli już przy granicy Północy z Południem.
Każdy patrzył na siebie z powątpiewaniem, czując dziwną niechęć, a nawet
strach. - Na pewno musimy tam lecieć? - Rzucił drżący Śledzik, patrząc na Astrid,
jakby błagał ją, aby zwrócili do domu.
-
Zostały nam tylko trzy wyspy - powiedziała wojowniczka pewnie, choć sama czuła
się źle. Przez całą drogę myślała nad słowami Gerarda. Na razie wokół nich były
tylko nagie skały, gdzie od czasu do czasu zsyłano więźniów, którzy dokonali
czegoś naprawdę makabrycznego.
-
Nie możemy teraz zawrócić - wtrącił się Nate, chcąc nieco uspokoić Wikingów i
poprzeć Astrid. - Tym bardziej nie możemy zawieść Czkawkę - dodał ponuro.
Przez
chwilę nikt nie chciał się odezwać. Wikingowie patrzyli prosto na niemal czarny
ocean, który tego dnia był bardzo spokojny. Na niebie pojawiały się co jakiś
czas chmury, które jednak nie przysłaniały w żaden sposób słońca, które mocno
grzało.
-
Lecimy - powiedziała w końcu Astrid i pierwsza popędziła Wichurę.
Dziewczyna
sprawdzała co jakiś czas mapę, aby przypadkiem nie zgubić Salyyn - największą
wyspę, z którą Czkawka zawarł pokój. Jeźdźczyni dopiero teraz zaczęła się
zastanawiać, dlaczego jej mąż miał zaledwie trzy traktaty pokojowe na
Południowym Archipelagu. Może wódz wiedział o niebezpieczeństwie ? Brzmiało to
dziwnie, bo chłopak nie ukrył by tak ważnej informacji.
Będą
musieli porozmawiać, kiedy tylko jeźdźcy wrócą na Berk.
-
Gdzie jest ta wyspa? - Marudziła Szpadka, opierając się o głowę zmęczonego
Wyma. Minus zębiroga był taki, że ten smok dość szybko się męczył.
-
Jeszcze pół godziny - westchnęła blondynka.
Długie
loty zawsze były nie wygodne. Ciągle siedzenie w startym siodle powodowało
liczne oparzenia wewnętrznych stron ud, a czasem i pośladków, na których ból
skarżył się Sączysmark. Dodatkowo utrzymywanie prostej sylwetki źle działało na
kręgosłup i szyję jeźdźców, ale niestety wokół nie było żadnej wyspy, aby
smoki mogły tam wylądować i odpocząć.
Zanim
marudzenie bliźniaków i Smarka osiągnęło apogeum, przed oczami Wikingów zaczęła
pojawiać się mała kropka, która później przerodziła się w coraz większą wyspę.
Kiedy
tylko Astrid dostrzegła jej większą część, jej niewyjaśnione obawy znowu
przybierały na sile. Zerknęła na Nate'a, chcąc zobaczyć, czy wojownik również
ma mieszane uczucia.
-
Teraz to się zastanawiasz ! - Rzuciła oskarżycielskim tonem Szpadka, wywijając
pięścią.
-
Daj spokój - uciszył ją Śledzik, zanim Astrid otworzyła usta. - To nie jest
zabawa, Szpadka - dodał ostrzej, czym zdołał wywołać ciszę. Bliźniaczka fuknęła coś pod nosem i założyła ręce na klatkę piersiową, udając, że jest obrażona.
-
No to lecimy - zachęcił Nate teatralną wesołością i popędził Pioruna. Za nim znalazła
się Wichurka, która swą umiejętnością potrafiła wykryć niebezpieczeństwo, więc
Astrid poczuła się nieco lepiej.
Jeźdźcy
rozbili małe ognisko z dala od wioski. Przed wizytą u wodza chcieli nieco
odpocząć i umyć się, ponieważ...cóż, ładnie nie pachnieli. Bliźniaki bez
wahania wskoczyli do strumienia, do którego wolno wlewał się wodospad. Astrid
chciała ich upomnieć za krzyki, ale usiadła zrezygnowana na kamieniu i westchnęła głośno, łapiąc się za bolącą głowę.
Jeźdźczyni zerknęła mimowolnie na piękne smoki, które wycieńczone zasnęły zbite w jedną
grupę. Przynajmniej one nie mają zmartwień, przeszło jej przez myśl.
-
Co to za mina, blondi ? - Zaczepił ją Nate, siadając obok niej. W ręku trzymał
wędzonego kurczaka, który był przystankiem Wikingów. Astrid pokręciła głową,
tym samym odmawiając, kiedy przyjaciel zaproponował jej kawałek.
-
Szkoda, że nie ma z nami Czkawki - mruknęła cicho tak, aby nikt inny nie mógł
jej usłyszeć. Nie chciała, aby Smark, Śledzik, czy bliźniaki poczuli jej
niepewność, która dotyczyła tej misji.
-
Dlaczego? - Zapytał zdziwiony, wgryzając się w kawałek soczystego mięsa.
-
Bo on zawsze potrafił dobrze nami kierować, a ja ? Ja nawet nie potrafię
zapanować nad sobą - wyżaliła się, czując jednak ulgę, że przyjaciel ją wysłuchuje.
- Oj,
Astrid - westchnął czarnowłosy, rzucając kość za siebie i wybierając tłuste
dłonie o spodnie. - Może i nie jesteś typem przywódcy, ale potrafisz sobie
poradzić. Nawet jeśli ta rola ci nie pasuje, nie pozwoliłabyś, aby twoi
podopieczni byli choć w małym niebezpieczeństwie - powiedział półszeptem,
kładąc ciężki łokieć o ramię wojowniczki. Dziewczyna uśmiechnęła się z
wdzięcznością, choć nie do końca oczekiwała takiego pocieszenia. Może sprawił
to fakt, że Nate po prostu nie był Czkawką.
Astrid
spojrzała przed siebie, gdzie Śledzik masował skrzydła Sztukamięs, a Smark ucinał sobie drzemkę, opierając się o łapę Hakokła. Mimo że niemal codziennie
ją denerwowali na różne sposoby, dziewczyna skoczyłaby za nimi w ogień bez
wahania. Dość pokręcona była ta przyjaźń, ale za to jednak nią była.
Kiedy
odpoczynek się skoczył, każdy zaczął zbierać swoje rzeczy, by następnie
załadować je na smoki. Jeźdźcy już mieli wsiąść na grzbiety swych przyjaciół,
gdy nagle i bezszelestnie okrążyli ich nieznani ludzie.
Smoki
natychmiast stanęły w pozycji obronnej, a wikingowie pochwycili swą broń,
patrząc nerwowo na nieprzyjaciół.
Dziwni
ludzie ubrani byli w skóry różnych zwierząt. Większość z tubylców była wręcz
obwieszona futrami niedźwiedzi, norek, czy jaków, wokół talii mieszkańców
Salyyn przyczepione były wszelakie noże, szable i proste miecze, które dyndały
do kolan.
-
Spokojnie, nie jesteśmy wrogami - powiedziała donośnie Astrid, rozkładając ręce
w górze, jakby chciała się poddać. Ludzie nie odpowiadali przez jakiś czas. Jeźdźczyni naliczyła, że jest ich co najmniej trzydziestu, a każdy uzbrojony w kuszę i
dodatkowo inną broń.
-
Skąd jesteście ? - Padło pytanie z ust wysokiego mężczyzny o szarych oczach.
-
Z Berk - rzekła blondynka drżącym głosem. Chciała zachować spokój, ale przy
takim widoku nawet największy twardziel by zmiękł. Mężczyzna podszedł bliżej,
ale tym razem to Wichura zaskrzeczała, ostrzegając, by się nie zbliżał.
- Złazić ze smoków ! Migiem ! - Krzyknął potężnym głosem, który chwilowo odbiło
echo. Jeźdźcy spojrzeli na siebie ze strachem, ale wykonali wolno rozkaz
wojownika. Pozostali kusznicy zajęli się odpędzeniem gadów na bezpieczną
odległość, gdzie z większym powodzeniem mogli pilnować rozjuszone stworzenia.
-
Gdzie jest wasz wódz ? - Zapytał ten sam mężczyzna, nie odstępując jeźdźców
nawet na krok. Astrid popatrzyła mu chwilę w oczy, choć nie mogła wytrzymać
jego spojrzenia. Okazało się, że owy Wiking ma jedno oko białe, co oznaczało,
że jest ślepy.
-
W tej misji nie bierze udziału - oparła dzielnie Astrid, zadzierając głowę, by
pokazać, że się nie boi, chociaż strach wypełniał ją od stóp do głowy. - Ja go
zastępuje - dodała. Jej przyjaciele podeszli do niej, czując się pewniej, kiedy
stali tak zbici w grupę, mimo że wzrok każdego jeźdźca przepełniony był
przerażeniem.
-
Chcemy mówić z wodzem - wtrącił tym razem Nate, kiedy zauważył, że ten dziwny
mężczyzna przypatruje się Astrid. Wojownik odwrócił do niego głowę, od razu
mierząc kuszę w jego klatkę piersiową. Każdy wstrzymał oddech, dopóki broń nie
opadła na udo jeźdźca koszmara ponocnika.
-
Ciesz się, że jesteś z Berk - splunął ślina pod nogi. - Za takie nieproszone odzywki inaczej byśmy pogadali.
Nate przełknął ślinę, patrząc prosto na przeciwnika, który uśmiechał się szyderczo.
-
Ale skoro jesteście z Berk i chcecie porozmawiać z przywódcą... - zaczął,
zakładając swą kuszę o ramię - Nie pozwólmy, by nasi goście czekali ! - Wykrzyknął, a jego sztucznie miły głos aż zabolał w uszach jeźdźców.
-
Gret, zbierz ludzi i przypilnuj smoków - rzucał komendy do swego podwładnego. -
Kłos, dawaj kajdany... Zaprowadzimy serdecznych gości prosto do wodza...
Całość to totalny spontan :') Mam nadzieję, że choć trochę osłodzę Wam ten ponury dzień. Jak zapowiada się Wam jutrzejszy dzień ?
Cóż moja opinia na temat tego roździału jest tylko jedna, jak zwykle wyszedł Ci wspaniale. Ty to umiesz pisać tak, że człowiek mógłby czytać Twojego bloga całymi dniami bez przerwy. Naprawdę. :)
OdpowiedzUsuńZ powodu, że rozpoczął się już rok szkolny życzę Ci powodzenia w szkole i dobrych ocen :D
Dziękuję bardzo. Takie komy bardzo motywują ^^
UsuńI ja tobie życzę spokojnego roku szkolnego ♡
Na szczęście dzisiaj tylko cztery lekcje więc nie było taak źle ;) A u ciebie?
OdpowiedzUsuńNa temat rozdziału mogę wypowiedzieć się tylko tak, że był meeegaaaaa. Na prawdę aż miło poczytać takie cudeńka. Uhuhuuuu czyżby As była w niebezpieczeństwie? Mam nadzieję, że wymyślisz coś fantastico tak zresztą jak do tej pory.
Brakuje mi słów żeby opisać jak bardzo mi się ten rozdział podobał. No genialny był xD. No więc tymi słowami kończąc, życzę wytrwałości w roku szkolnym.
Pozdrawiam, Pass <3
Weź, moje liceum jest porąbane (delikatnie mówiąc ). A to dopiero drugi rok :/ dziś miałam 5 lekcji, ale już zaczęliśmy omawiać coś ze szlachta na polskim i liczyć zadania na matmie. W dodatku mam kartkowke w przyszłym tyg :')
UsuńTakże depresja murowana xD
Dzięki za kom, Pass. O jeźdźców się nie martw, wszystko się wyjaśni ^^
Skopałabym ryja temu gościowi! Jak on może się tak zachowywać? Grozić naszym jeźdźcom i jeszcze, po jakiego grzyba mu jakieś cholerne kajdany? No wtf! Facet jak tylko zaczniesz kombinować normalnie wpadne do tego opowiadania z grupką z Fairy Tail i pokażemy ci gdzie raki zimują!
OdpowiedzUsuńN: Weź się już uspokój Hero.
H: Nie, kiedy ten bezczelny idiota mierzy kuszą w Nate'a!
N: Potrzymać cię za rękę?
H: ... *patrzy z mordem w oczach*
N: Nic nie mówiłem! Gomene!
H: Smile, obiecaj mi, że nic im nie zrobisz, okay? A jeśli im zrobisz to przyślij Czkawkę, żeby zrobił rozpierduche jak Natsu 🎈❤
N: Jak ja? Nie wiem czy Smile cię posłucha.
H: Jest moją siostrą, prawda?
H: Kocham twój genialny talent!
N: Ja też!
Natsu pojawił się na moim blogu ? Oja cie (oglądałam tylko jeden odc ft ekhe* ). Mimo to, miło, że wpadłeś ;)
UsuńCzy zrobię im krzywdę? Nie wiem, jeszcze nawet zdania nie napisałam :') Ale Czkawka zrobi rozpierduche,ale jeszcze nie wiem, kiedy xD
Jestem twoją siostrą, jak nie jak tak 😂😂😂
Dziękuję, kochają za super kom ;* ♡
Jaaa dobrze jest zacząć Nowy rok szkolny z twoim opowiadaniem. Tak się składa, że zaczynam liceum, więc mimo stresu i strachu cieszę się nextem!!! BARDZO, BARDZO, BARDZO!!! Kurcze nie pisałam dawno komentarzy i nie mam słów, żeby coś napisać twórczego i jakoś podziękować za ten rozdział. Po prostu brak słów. Intrygująca wydaje się być ta cała sytuacja opisana pod koniec. Czyżby jacyś nowi wrogowie? Piszaj nexta! Powodzenia na kartkówce. U mnie też się zaczęło (u mnie zadaniem z WoK-u)...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gabu21
Matko, współczuję :/ 1 klasa liceum jest chyba najgorsza... A wgl, po co komu wok ? :')
UsuńJa za to baaaaardzo dziękuję Ci za komentarz ^^ Fajnie je dostawać xD
Czy to będą wrogowie... Hmm... Sama jeszcze nie wiem, wena musi się zastanowić haha. Next zacznę pisać jutro i myślę, że pojawi się szybko ^^
Również pozdrawiam i trzymaj się ! Spytam z ciekawości, na jakim profilu jesteś ? :)
Z grzeczności odpowiem. :) Klasa medialna (dziennikarska po polsku)
UsuńŻeby u mnie takie coś było... Głupa szkoła :')
UsuńJa językowo-humanistyczny. Już bym wolała maturę pisać niż siedzieć i słuchać gadania -.-
Tak czy siak, życzę powodzenia :)
Dziękuję, ja tobie również :)
Usuń