sobota, 27 sierpnia 2016

Wyprawa

                 Następnego dnia przed południem, jeźdźcy zebrali się blisko Portu, skąd mieli wylecieć. 
Pogoda była pochmurna, więc wikingowie zaopatrzyli się w dodatkowe futra. Oprócz ciepłego odzienia, zabrali zapas jedzenia i wody, którą i tak będą musieli uzupełniać na bieżąco.
Sączysmark półprzytomny ziewał co chwilę, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Już od miesięcy nie byli na żadnej misji jako jeźdźcy, więc każdy czuł coś w rodzaju satysfakcji. 
Wikingowie ze swoimi skrzydlatymi przyjaciółmi czekali na Czkawkę i Astrid, którzy jako ostatni dołączyli do grupki.
- Tylko proszę was, bądźcie uważani - powtarzał co chwilę wódz, kierując szczególną uwagę w stronę bliźniaków. 
- Czemu na nas patrzysz? - Zapytał zmieszany Mieczyk, drapiąc się w skroń
- Może dostał oczopląsu - odparła znudzona Szpadka, siedząc już na szyi Jota. 
Nikt nie zwrócił na wymianę zdań rodzeństwa, skupiając się na przygotowaniu smoków. 
Nate obładował Pioruna dwoma futrami z jaka, Hakokiel dźwigał zaś zapas kilku litrów wody. 
- No, to chyba na tyle - zaczęła Astrid, kiedy skończyła poprawiać siodło Wichury. 
                             Dziewczyna miała na sobie błękitną bluzkę, która wykonana była na wzór smoczych łusek. Do ulubionej spódniczki przyczepiła pas z niedługim sztyletem i fiolka miksu herbat, które pomagały na różne bóle.
Tradycyjnie włożyła długie, owcze kozaki, naramienniki, tylko białe futro z lisa sprawiało, że wyglądała jakoś inaczej. Wyróżniała się ubiorem wśród jeźdźców, aby pokazać, że to ona nimi dowodzi.
- Napisz, kiedy dotrzecie do pierwszej wyspy - poprosił Czkawka, stojąc blisko żony. Czuł się okropnie z myślą, że Astrid wylatuje na kilka dni. Nie mieli nawet normalnego miesiąca miodowego, czy czasu na spędzenie dni ze sobą po ślubie. Obowiązki przytłoczyły Czkawkę jak ogromne głazy już od początku miesiąca. 
- Spokojnie, napiszę - zaśmiała się blondynka, patrząc na przyjaciół i upewniając się, że każdy jest gotowy. Tylko Nate rozmawiał z Lauren, więc blondynka postanowiła, że da im jeszcze czas.
- Nie martw się - rzekła dziewczyna, podchodząc do męża i przytulając go mocno. - Wrócimy przed upływem tygodnia.
Szatyn westchnął, wybijając w nią niespokojne spojrzenie. To normalne, że się obawiał. W końcu wysyłał na niebezpieczne tereny swoich przyjaciół i żonę. 
- Uważaj na siebie - szepnął z troską, głaszcząc jej policzek. Chciał zapamiętać jej dotyk. 
- Oczywiście, że będę - dotknęła palcem wskazującym jego nosa, a potem wspięła się na palce, całując czule jeźdźca.
Czkawka objął ją mocno, choć czuł, że i tak za chwilę musi ją puścić.
Kiedy oderwali się od siebie, Astrid wyskoczyła zgrabnym ruchem na Wichurę, posyłając pokrzepiający uśmiech ukochanemu.
- Do zobaczenia - krzyknęła, kiedy smoczyca już wbiła się w mroźne powietrze. 
Czkawka obserwował jeszcze długą chwilę sylwetki smoków, próbując uspokoić zszargane nerwy. Przecież wrócą - mówił do siebie.
- Czas wracać do pracy - westchnęła Lauren, klepiąc przyjaciela w ramię. 
Chłopak skinął głową, niechętnie zgadzając się z lekarka i zszedł z pomostu, udając się do Akademii.

                        Lecieli już drugą godzinę. Wokół nich roztaczał się ocean błyszczący w świetle słońca. Granatowy odcień wody sprawiał ciarki i budził niemal strach. Nikt nie chciał skoczyć w zimnym oceanie, nie wiedząc, co pływa pod nimi. 
Astrid co jakiś czas sprawdzała kurs, mając nadzieję, że nie zboczyli z trasy. 
Pierwszym przystankiem miała być wyspa Grot, na której znaleźli niegdyś jajo smiercopiesni. 
Pół godziny później przez mgłę zaczął przebijać się kawałek lądu, na co jeźdźcy odetchnęli. Przez niecałe trzy godziny nabawili się bólem szyi i pleców, a marudzenie bliźniaków działało wszystkim na nerwy.
Wylądowali więc w bezpiecznej odległości od osady, choć wiedzieli, że ludzie są przychylnie nastawieni do Wandali. W końcu to ich dobry sojusznik.
Bystre oczy Astrid rozglądały się, szukając czegoś podejrzanego. Jednak niczego nie dostrzegła, oprócz tego, że nie zauważyła ani jednego smoka. 
- Idziemy do wioski - zarządziła złotowłosa, przypinając do pleców ulubiony topór. Reszta jeźdźców również się uzbroiła. - Niech smoki krążą wokół wyspy - dodała i kiwając do przyjaciół, ruszyła jako pierwsza. 
                          Gęsty las utrudniał szybkie przedostanie się do centrum, ale wikingowie szli w zaparte i za pomocą toporów łamali krzaki, aby dojść do celu. 
Na początku szła Astrid, za nią Sączysmark w parze ze Śledzikiem, następnie bliźniaki, a na końcu czujny Nate, który uważnie rozglądał się po bokach.
                     Kiedy znaleźli ścieżkę, spotkali mieszkańców Grot, którzy zbierali w lesie jagody. Jeden z nich, mężczyzna o długich czarnych włosach związany w idealny kucyk, zaprowadził jeźdźców do swego wodza, którym był Gerard Krzywozęby. Idąc głównym placem, jeźdźcy czuli się niekomfortowo. Wszystkie pary oczu wpatrywały się w nich z nieukrywaną ciekawością. 
- Wejść ! - Usłyszeli potężny głos, kiedy czarnowłosy mężczyzna zapukał do drzwi domu przywódcy.
Astrid oniemiała, kiedy zobaczyła potężnego mężczyznę o karmelowych włosach i niebieskich oczach. Z respektem przyznała, że nie widziała jeszcze człowieka takiego rozmiaru.
- Wodzu, to jeźdźcy z Berk. Chcą z tobą pomówić - przedstawił sytuację miękkim głosem mieszkaniec.
Gerard przyglądał im się dłuższą chwilę, jakby sprawdzał ich autentyczność. 
- Dobrze. Dziękuję, Henryku - odparł przywódca, a jego podwładny skinął głową z szacunkiem i wyszedł, by dokończyć pracę.
- Dawno nikogo z was nie gościłem - przyznał blondyn, siadając na miękki fotel obok okna. Gestem dłoni nakazał, aby sojusznicy uczynili to samo. -Sprowadza nas dość nietypowa sprawa - zaczęła Astrid, próbując uspokoić drżący głos. Nie chodziło o to, że się bała, ale stojąc twarzą w twarz z wielkim wodzem czuła się dość dziwnie. 
                          Dziewczyna wytłumaczyła pokrótce powód wizyty, a Gerard kiwał tylko głową, rozumiejąc.
Mężczyzna roześmiał się głośno, kiedy Astrid wspomniała, że nie widziała żadnego smoka na Grot.
- Są po drugiej stronie - wytłumaczył przywódca, lekko kołysząc się na fotelu.
Nate i Astrid wymienili spojrzenia. - Tam, gdzie wylądowaliście aż roi się od węgorzy, więc smoki przeniosły się na drugą stronę wyspy - wytłumaczył, dostrzegając, że przedstawiciele Berk nie rozumieją.
- To by wszystko wyjaśniło - powiedział tym razem Śledzik, stojący na tyłach domu.
- Nie zabijamy smoków, jeśli o to wam chodzi - zaczął Gerard, pochylając się do pięknej przywódczyni grupy. - Tresujemy je, tak jak Berk, latamy na nich, a nawet mamy coś w rodzaju gwardii. - Pochwalił się, choć jego twarz była kamienna a głos twardy i zimny. 
- Czkawka niepokoi się o smoki, nie chciałby, aby wikingowie pamiętali o nich, patrząc na rysunki - wyjaśniła pospiesznie Astrid, poprawiając z nerwów złoty warkocz.
- Rozumiem - uciął krótko, a potem wstał. Poszwendał się chwilę po domu, a kiedy znalazł swe futro, rzekł :
- Mam nadzieję, że macie chwilę. Z przyjemnością pokażę wam postępy, które moi ludzie dokonują ze smokami.
                       Niecały kwadrans później, jeźdźcy stali obok stajni, skąd otrzymali konie. Niepewni wsiedli na twarde siodła i pokierowali zwierzęciem, udając się za Gerardem.
Astrid szła niemal na równi z wodzem Grot. Wiedziała, że nietaktem było by, gdyby szła z nim ramię w ramię, toteż trzymała się nieco dalej od konia przyjaciela Czkawki.
- Co się dzieje na Berk? - Zapytał z uprzejmości Gerard. Przyhamował konia, aby spojrzeć na blondynkę. Jego jasny wzrok przeszył ją, a dziewczyna pomyślała, że nawet tak jasnych oczu nigdy nie widziała.
- Nic szczególnego. Rozbudowujemy ją nieco - wytłumaczyła jeźdźczyni, oglądając się na boki i podziwiając przyrodę. 
Lasy na Grot były niezwykle bujne, trawa soczysta i wyraźna, nawet powietrze było nieco inne. 
Gerard zatrzymał konia, kiedy przed nimi pojawił się most, a za nim wielkie chaty i coś na wzór areny. 
- Tutaj właśnie trenujemy smoki - wyjaśnił, dumnie prostując się w siodle. Obrócił się do przyjaciół, obserwując ich reakcję, która spodobała mu się. Wandale z podziwem przyglądali się jak różnokolorowe smoki krążyły nad areną, czy nad ogromnymi skałami. Na wielu z nich siedział jeździec, jakiś kawałek dalej grupa dzieci czyściła gady, a jeszcze inni po prostu latali.
- Piękny widok - zachwyciła się Astrid, czując jak ściska się jej serce. Miała ogromną ochotę podejść tam i zacząć trenować, ale niestety gonił ich czas.
- Nieprawdaż ? - Rzekł z dumą w głosie. - Chodźmy, pokaże wam, co przez ostatnie lata udało się nam osiągnąć.

                        Przez godzinę Gerard oprowadzał jeźdźców przez ogromną Arenę. Polana była przestrzenna; trawa była równa, zdeptana przez ciężkie smoki, góry nie były wysokie, ale za to bardzo pomysłowo wykorzystane. Na samym szczycie ustawiono wyrzutnie, z których wystrzeliwywano różne rzeczy, na przykład piłki różnej wielkości, a smoki z mniejszym czy większym trudem łapały je.
Wódz Grot wytłumaczył, że przez ten trening skrzydlaci przyjaciele ćwiczą koncentrację i refleks.
- Przyznam szczerze, że szybko dościgacie Berk - zaśmiała się Astrid, próbując ułożyć grzywkę, która ze złością wlatywała jej do oczu.
- Nie traktuj tego jako rywalizację - odparł na to Gerard.
- Nie chodzi o to - powiedziała miękko. Przywódca i wojowniczka zatrzymali się, pozwalając, aby oczarowani Areną jeźdźcy zwiedzali ją bez nich. - Czkawka zawsze chciał, żeby Archipelag pokochał smoki tak jak Berk. Widząc twoją wyspę, muszę przyznać, że jego marzenie powoli się spełnia - wyjaśniła, patrząc najpierw w oczy sojusznika, a potem na wszystkie smoki, które z radością i chęcią bawiły się z ludźmi.
Gerard milczał przez chwilę, kierując spojrzenie na znajomą twarz nastolatki, która zajmowała się kolorowym Śmiertnikiem.
- Cóż, Czkawka wie, jak przekonać ludzi. Jest niesamowitym przywódcą - przyznał rację dziewczynie. - A poza tym, smoki... one są częścią nas. - Dodał, a potem chrząknął głośno.
- Astrid, pozwól, że przedstawię cię komuś.
                           Wódz zaprowadził jeźdźczynię do jakiejś dziewczyny o rudych włosach, które sięgały jej niemal do pasa. Astrid była pod wrażeniem. Jeszcze nigdy nie widziała tak pięknych, lekko kręconych włosów o tak głębokim kolorze. 
- To jest moja córka, Alia - mężczyzna stanął za nastolatką i położył ciężkie dłonie na jej ramionach.
- Bardzo miło mi cię poznać - uśmiechnęła się jeźdźczyni, przy okazji przyglądając się dziewczynie. Była naprawdę ładna, a zielone oczy i piegi w kolorze włosów dodawały jej uroku. - Mam na imię Astrid.
- Ta Astrid ? Znaczy Hofferson? - Rudowłosa uścisnęła rękę jeźdźczyni z ekscytacja w głosie.
- Teraz już Haddock, ale tak, to ja - zaśmiała się pięknie blondynka.
- Cieszę się, że odwiedziłaś Grot - oznajmiła córka Gerarda. - Mogłabyś pokazać jakieś triki? Oczywiście jeśli nie miałabyś nic przeciwko.
Żona wodza Berk poczuła, że się czerwieni. Ona była dla kogoś wzorem? Na dodatek dość sławna ?
- Myślę, że na kilka godzin możemy zostać - oznajmiła po chwili namysłu złotowłosa.

                     Astrid zwołała więc swoich jeźdźców, którzy od razu przyprowadzili smoki, zaś Alia przyprowadziła swoich znajomych, którzy również chcieli nauczyć się czegoś nowego.
Lekcje trwały ponad trzy godziny, ale żadna z obecnych osób nie wydawała się znudzona. Oczy obecnych nastolatków z zachwytem obserwowały jak sławni jeźdźcy z Berk pokazywali ciekawe sztuczki ze smokami.
Na spotkaniu obecny był również Gerard, który niemal pękał z dumy, widząc jak młodzi uczniowie pilnie słuchali starszych.
Zanim zrobiło się szaro, wódz zaproponował kolację w dużej sali, gdzie wikingowie prowadzili zabawy, planowali, brali śluby - krótko mówiąc, to miejsce było odzwierciedleniem Twierdzy w Berk.
Podczas posiłku przywódca opowiadał, jak dziwnie było przyzwyczaić się do obecnej sytuacji. Wspomniał również swój pierwszy lot, który skończył się tym, że Gerard wylądował w odchodach owiec.
Przedstawiciele Berk również dzielili się zabawnymi sytuacjami, przez co Astrid zdawało się, że przywódca Grot ma do nich większe zaufanie.

                   Oczywiście mile spotkanie nie obyło się bez słodkiego miodu, więc przyjaciele postanowili przenocować, ale z samego rana niestety musieli ruszać. Tak więc zasnęli szybko w pustym domku, czekając aż nastanie świt.



Rozdział miał być w poniedziałek, ale jak jest wcześniej napisany, to po co marnować ? :P
Nie wiem, kiedy będzie następny, ale możliwe, że w piątek :)

4 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę świetny rozdział. Ale niestety, ból głowy nie daje mi możliwości do napisania czegoś sensowniejszego. Podziwiam Cię ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :p
      To odpoczywaj sobie i nie przemeczaj :)

      Usuń
  2. woooowww *.*
    Na prawdę świetny rozdział. Ach te pożegnania i oczopląs Czkawki xD hehehhehe, rozpiepszyłaś system ;)
    Bardzo podobał mi się opis wyspy Grot i tego jak zostali przyjęci przedstawiciele Berk. Jak opisywałaś Alię wiesz co mi przyszło od razu na myśl?
    Merida Waleczna xD
    W każdym razie wydawałoby się, że ta wyspa oraz jej wódz są bardzo przychylni Berk, z czego należy się cieszyć ;)
    Kończąc muszę ic powiedzieć że odwalasz na prawdę dobrą robotę i z chęcią czyta się twoje rozdziały <3
    Do nna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się zawsze rude osoby z merida kojarzą xD
      Na początku są przychylni wodzowie, ale później wszystko się zmieni, więc nie przyzwyvzajajcie się ;p

      Dziękuję bardzo za kom, Pass ! :)

      Usuń