Jeźdźcy byli prowadzeni przez ścieżkę wyznaczoną wśród bujnych
drzew. Las był gęsty i mało co można było dostrzec, a przejście kosztowało
wiele wysiłku, gdyż przedostanie się przez kłujce krzewy i drzewa nie było w
cale łatwe.
Astrid
szła zaraz za przywódcą straży, a po jej bokach kroczyło dwóch
wojowników, jakby jeźdźczyni była niebezpieczną zabójczynią, gotową by zabić w
każdej chwili. Za nią szedł wściekły Nate, któremu oberwało się za głupie
odzywki. Z jego ust przez kilka chwil ciekła krew, a łuk brwiowy miał rozwalony
przez uderzenie klingą miecza. Po tym jak rudy żołnierz przywalił mu
prosto w brzuch, mężczyzna ucichł, zrozumiawszy, że tylko pogarsza
swoją sytuację.
Szpadka
trzymała się blisko brata, a jej czujne, mysie oczy uważnie obserwowały ludzi,
którzy ich pojmali. Dziewczyna bała się, choć nie chciała pokazywać tego przy
nieprzyjacielu. Mieczyk pocieszał siostrę szeptem, ale strażnicy ciągle
warczeli, żeby był spokój, więc bliźniak ścisnął tylko dłoń blondyny i cofnął
się do Śledzika, który również się bal. Ostatni szedł Sączysmark, przypatrując się mieczom wojowników i zastanawiając się, czy dał by im radę sam.
Astrid
próbowała pytać, dlaczego zakuli ich w kajdany, i oczywiście nie kryła swojego
oburzenia, ale przewodniczący milczał jak grób. Co jakiś czas kazał
wojowniczce, aby się zamknęła, bo inaczej skończy jak Nate. Dziewczyna z trudem powstrzymywała się od nagadania temu idiocie, że nie wie z kim ma do czynienia,
ale nie chciała, aby ktokolwiek oberwał za jej śmiałe słowa. Już się spotkała z
tym, że za jej błędy cierpieli inni.
Po
kwadransie cała grupa wyszła z lasu, a przed ich oczami roztaczały się gęsto
postawione domy. Budynki były osłonięte czymś, co przypominało metalowe blachy,
a niemal obok każdego gospodarstwa stała studnia i wiadra, co nakazywało Astrid
myśleć o tym, że smoki wciąż atakowały wyspę.
-
Kiedy spotkamy się z przywódcą ? - Zapytała ostro, zrównując się z rosłym Wikingiem, który cały czas prowadził. Mężczyzna obrzucił ją zimnym wzrokiem,
jakby dziewczyna była trędowata.
-
Kiedy przyjdzie czas - rzucił oschle, na co Astrid jeszcze bardziej się rozzłościła. Zagryzła wargę, czując jak adrenalina buzuje jej w żyłach. Jak to
możliwie, że ona i jej przyjaciele są traktowani jak śmiecie ? Nie tak traktuje
się gości, a już na pewno nie sojuszników. Przecież Salyyn ma jeden z lepszych
kontraktów z Berk. Wyspa dostaje co trzy miesiące zapas owczej wełny oraz
kilkaset kilogramów smoczych łusek, z których wyrabiano wytrzymałe tarcze czy
kolczugi. Żadne inne plemię nie dostaje nawet kilograma łusek, co Astrid
uważała w tej chwili za głupotę. Już ona się postara, aby Salyyn nie dostała
niczego, co pochodzi od smoka.
Jeźdźcy
zostali wtrąceni do lochów, ale przywódca gwardii obiecał, że nie potrwa to
długo, ale i tak nikt mu nie wierzył. Astrid próbowała jeszcze negocjować, ale
wojownik ignorował jej mowę.
-
Czy wy wiecie kim my jesteśmy ? - Zawołała za nim Szpadka, kiedy szef
strażników wychodził z kamiennego więzienia.
Nikt
jej nie odpowiedział. Przy ich celi stało czterech strażników, którzy i tak
niechętnie ich pilnowali. Wojownicy siedzieli w ciemnym kącie i znudzeni
grali w karty.
-
I co teraz ? - Zapytał Śledzik, patrząc z wyczekiwaniem na Astrid. Dziewczyna
poznała ten wzrok. Jeździec zawsze tak patrzył na Czkawkę, kiedy przerażony
czekał, aż przyjaciel powie mu co robić. A Astrid nie wiedziała, co dalej. Nie
była Czkawką.
-
Czekamy - westchnęła i nie czekając na żadną odpowiedź, usiadła na ziemi, podpierając się plecami o drewnianą ścianę.
Powoli
zaczynało do niej docierać, że ta misja okazała się dla niej cięższa niż przypuszczała. Żałowała, że nie ma przy niej Czkawki. On by wiedział, co
zrobić, powiedzieć.
Zaczynała
też tęsknić za nim. Chciała już wrócić na Berk, przytulić się do męża i wyspać
się porządnie, ale czekała przed nią ważna rozmowa, a potem jeszcze jedna
wyspa. Na początku myślała, że uwiną się w maksymalnie cztery dni, ale
przeczuwała, że ich misja przedłuży się do tygodnia.
Ciekawe
jak zareaguje Czkawka, kiedy się dowie, że jego wysłannicy zostali uwięzieni.
Kiedyś to było nie do pomyślenia, a zdarzało się nawet, że za uwiezienie lub
zabicie wysłannika, wodzowie blokowali handel. Przywódcy uważali, że takie
poczynienia znieważali ich władze i honor.
Astrid
była przekonana, że jej mąż również wyciągnie konsekwencje.
Minęły
już dwie godziny, podczas których jeźdźcy starali się utrzymać pogodę ducha,
ale warunki w więzieniu przyprawiały ich o mdłości. Wilgoć sprawiła, że ubrania śmierdziały i były mokre, a Szpadka już pociągała nosem.
Niedługo
potem przyszedł jeden mężczyzna ubrany w brązowe futra, które zwisały na nim
luźno.
Spojrzał
na jeźdźców z pogardą, a potem westchnął i wyciągał klucze z kieszeni.
- Wyłazić, szybko - poganiał ich wojownik zachrypniętym głosem. Wychodząc Astrid
rzuciła na niego okiem, uważając, że ma około czterdziestki. - Za mną.
Jeźdźcy
wyszli szybko z celi, a kiedy zauważyli dzienne światło, odetchnęli z ulgą.
Słońce wisiało już w najwyższym punkcie, więc do zachodu zostały jakieś pięć
godzin.
Ludzie
pracujący przy domach wstrzymali się na moment i z zainteresowaniem przyglądali
gościom. Chwilę później posypały się plotki, ale Astrid nie mogła niczego
usłyszeć. Szła blisko Nate'a, który starał się pokazać, że się nie martwi, ale
dziwne zachowanie tubylców naprawdę wzbudziło strach.
Zatrzymali
się dziesięć minut później, tuż przy małej chatce mieszczącej się na uboczu. Dom obrośnięty był bluszczem, a na nim została przybita blacha, tak jak u
poprzednich budynkach.
Mężczyzna
ich prowadzący zapukał głośno, a sekundę później usłyszeli usłyszeli donośne "proszę ". Astrid obejrzała się na przyjaciół, ale nie mogła odczytać
z ich twarzy emocji.
-
Właźcie, nie mamy całego dnia - rzucił wojownik, popychając pierwszą Astrid,
która potknęła się. Weszła jednak dumnie do środka, a jej oczom ukazała się
kobieta siedząca na starym fotelu. Zaś za żoną wodza Berk stanęli pozostali, rozglądając się gorączkowo po pomieszczeniu.
-
Witam na Salyyn - rzekła kobieta, wstając powoli. Dotychczas panowała
ciemność, więc nikt nie mógł dostrzec twarzy przywódczyni. Kiedy kobieta
stanęła obok okna, Astrid o mal nie jęknęła. Lewa strona twarzy liderki pokryta
była bliznami, oko się zapadało, a część włosów była wygolona. - Wybaczcie
proszę zachowanie moich żołnierzy - mówiła dalej poważnym tonem, jakby reakcja
jeźdźców ją nie zaskoczyła.
-
Fakt, było niemile - rzucił jako pierwszy Mieczyk, wypychając się przed
przyjaciół.
-
Ty jesteś przywódcą ? - Zapytała przywódczyni, patrząc na bliźniaka jakby z
góry.
-
Ja ? Gdzie tam - machnął ręką jeździec. - Chciałem po prostu pomarudzić.
Trzymanie w lochach jest fajne, ale tylko wtedy kiedy to ja tam siostrę wrzucam
- zaśmiał się chwilę, ale zaraz po tym skarciła go Astrid, uderzając w plecy.
-
Ja przewodzę tą grupą - wytłumaczyła blondynka i wysunęła się o krok na przód.
- Nazywam się Astrid Haddock.
Liderka
Salyyn obejrzała ją wzrokiem, a potem chrząknęła.
-
Halla Valgerd . Co was tu sprowadza? - Kobieta usiadła na swoim fotelu i wyciągnęła
nogi pod stół.
-
Nasz wódz, Czkawka Haddock, prosił, abyśmy sprawdzili kilka wysp. Chodzi o
nielegalną eksterminacje smoków.
Twarz Halli napięła się, ale szybko przybrała naturalny, choć nieco srogi wyraz.
-
Chcecie sprawdzić, czy zabijamy smoki? - Zapytała, chcąc się upewnić, czy
dobrze odczytała słowa młodej wojowniczki. Astrid skinęła twardo głową, nie spuszczając wzroku z przywódczyni. Wiedziała, że takie gęsty mają moc, a w
dodatku w oczach nieprzyjaciela mogło oznaczać to, że rozmówca był odważny i nieugięty.
-
Tak - powiedziała niebieskooka. Wojownik, który przeprowadził tu jeźdźców
spojrzał na swoją szefową wzrokiem, który był jasny dla każdego.
-
Pani, czy mam... - Zaczął grzecznie, ale kobieta od razu mu przerwała.
-
Nie, Hor. Za to chciałbym porozmawiać z Astrid na osobności - mężczyzna skinął głową i już miał wyprowadzać grupę z domu, kiedy Nate stanął twardo, nie chcąc
się ruszyć na krok.
-
Chcę zostać z Astrid - rzekł poważnie, patrząc na swoją przyjaciółkę, a potem
na Hallę. Twarz jeźdźca wyrażała czystą złość, co było oczywiście zrozumiałe.
Nie miał zamiaru zostawić swojej przyjaciółki z jakąś dziwną kobietą, której
ludzie potraktowali ich jak śmieci. Nie wiadomo, co strzeli przywódczyni Salyyn do głowy.
-
Nie musisz się bać - odparła na to Halla, zakładając ręce w pięści, które
następnie położyła beztrosko na płaskim brzuchu. - Nie mam żadnego powodu, by
skrzywdzić waszą przyjaciółkę - dodała.
Nate
jednak nie dał się przekonać do słów jasnowłosej kobiety. Wojownik stał jak
wbity w ziemię, mierząc się wzrokiem z Horem.
-
W porządku, Nate, idź - wtrąciła się Astrid łagodnym głosem. Przyjaciel zerknął
na nią, a widząc w jej oczach pewność, wyszedł, choć pełen obaw.
Obie
kobiety zostały same wśród ciemności. Jedyne okno było zasłonięte zielonym
materiałem i tylko małe dziury w ścianach wpuszczały światło dzienne.
-
Skąd ta nagła chęć odwiedzin ? - Zaczęła Halla, patrząc na Astrid, która wolno siadła naprzeciw niej. Dziewczyna poprawiła niechlujny warkocz, zarzucając go
do tylu i odparła:
-
Dobiegły nas słuchy, że smoki na Południu są zagrożone. - Wojowniczka starała
się uważnie dobierać słowa, gdyż nie była jeszcze pewna co do Valgerd.
-
Cóż... to prawda - rzuciła rozmówczyni nie owijając w bawełnę. W końcu przywódczyni wstała i zaczęła się przechadzać po izbie. - Wiem, że wyspa
Rodriga urządza sobie polowania na smoki. Na krańcu Południa jest pewne plemię,
które przepędziło smoki, a te które zostały... chyba wiesz, co się z nimi
stało.
Astrid
o mal nie wybuchła. Ludzie zabijają smoki, bo im przeszkadzają ?
Dziewczyna była świadoma tego, że te gady panosza się gdzie chcą,
robią co chcą, ale przecież to nie jest powód, by się ich pozbywać. Czkawce
przecież się udało zapanować pokój na Berk, a potem powoli na innych wyspach.
Dlaczego więc tylko Południe było tak uparte ?
-
A jak jest na twojej wyspie ? - Rzuciła blondwłosa, nie chcąc odwracać głowy do rozmówczyni. Jeźdźczyni domyśliła się, że metalowe blachy są po to, aby chronić
domy przed ogniem smoków.
-
My się tylko bronimy - warknęła Halla, wracając na swoje miejsce, ale nie spoczęła na krześle. Zimny wzrok wbiła w młodą kobietę, jakby chciała pokazać,
że to co mówi jest prawdą.
-
Czyli zabijacie smoki - dokończyła równie zła dziewczyna.
-
Nie mam wyboru. Ja chcę tylko bronić swój lud.
Przez
chwilę była cisza, a Astrid nie wiedziała, co powiedzieć. Denerwowało ją to, że Halla argumentuje swoje poczynania chęcią obrony swych ludzi, ale gdzieś w głębi
duszy wiedziała, że jest w tym ziarenko prawdy. Berk też tak kiedyś robiło, ale
jak podkreślał Czkawka to było kiedyś.
-
Mam nadzieję, że pamiętasz, co oznaczał kontrakt z Berk - rzuciła w końcu
złotowłosa, patrząc na swe dłonie.
-
Niekiedy trzeba złamać zasady dla wyższego dobra, Astrid. Każdy troszczący się
wódz zrobiłby tak samo - dodała pewna siebie. Wtedy do żony Czkawki dotarło, że
negocjacje z tą kobietą będą trudne, a jeśli się jej nie uda przekonać ludzi do
smoków, zapewne Czkawka będzie musiał przelecieć osobiście.
-
Masz rację - zgodziła się wojowniczka. - Ale kiedy zawrzesz pokój ze smokami,
nie będziesz już musiała się martwić o bezpieczeństwo mieszkańców.
Astrid
objęła inną taktykę, licząc, że pomoże, a jeśli nie, wtedy naprawdę nie będzie
wiedziała, co dalej robić.
-
Berk może wam w tym pomóc. Jesteśmy w tym najlepsi - mówiła dalej, kiedy
zauważyła grymas niezadowolenia i niepewności na twarzy kobiety.
-
Na Salyyn panuje demokracja, rządzą ludzie, ja tylko podejmuję działania
ostateczne - wytłumaczyła kobieta, dając Astrid cień szansy, że sytuacja smoków
na Salyyn może się zmienić.
-
Idź już, chcę pomyśleć - westchnęła ciężko przywódczyni, padając na miękki
fotel.
Astrid
wyszła bez słowa, ale zanim chwyciła za klamkę, zerknęła odważnie na twarz Halli. Dziewczyna przeczuwała, że niechęć kobiety do smoków związana była z
bliznami.
Ty uważasz, że ten rozdział był dziwny? Smile on był wspaniały!
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, jestę pod wielkim wrażeniem. Poprostu gienialnie to opisałaś.
Szczeże to już się bałam, że nie doczekam się nextu :) heh, no, ale szkoła i te obowiązki ...
Powiem jeszcze tyle, że trochę brakuje mi tu Czkawki.
Także mam nadzieję, że w najbiszszych rozdziałach pojawi się jakiś hiccstrid, bo przyznaję, już trochę się stęskniłam gdyż w Twoim wykonaniu wychodzi on najlepiej.
Chciałam "wrócić " na Berk,więc myślę, że w nnie coś tam się pojawi :)
UsuńNo takie miałam wrażenie :') a rozdział zawsze się pojawi, tylko, że nie mam weny xD
Dziewczyno, chcesz żebym wlazła ci do opowiadania, uprzedziła Czkawkę, który siedzi nadal!, nadal na dupie i powybijała wszystkich "złych" ludzi?
OdpowiedzUsuńNaprawdę tego chcesz?!
Jesteś wspaniała. Twój talent się rozwija. A ja się tylko przyglądam. Bo to naprawdę cudowne! :*
Go, Hiccup, go!
Tak, Hero, wejdź tam i pogadaj z Czkawką xD znając Ciebie, ty będziesz wygladzac długą listę sposób na karę, a Czkawka będzie siedział cicho jak mysz pod miotłą. Xdd
UsuńDzięki kochana za koma ! ♡
Ale ten blog jest amazing!
OdpowiedzUsuńAle ten blog jest amazing!
OdpowiedzUsuńDziękuję !! ^^
UsuńKiedy next??
OdpowiedzUsuńDziś w nocy albo jutro. Mam już jakieś 80 % 😂😜
Usuń