poniedziałek, 12 września 2016

Halla Valgerd


                Jeźdźcy byli prowadzeni przez ścieżkę wyznaczoną wśród bujnych drzew. Las był gęsty i mało co można było dostrzec, a przejście kosztowało wiele wysiłku, gdyż przedostanie się przez kłujce krzewy i drzewa nie było w cale łatwe.
Astrid szła zaraz za przywódcą straży, a po jej bokach kroczyło  dwóch wojowników, jakby jeźdźczyni była niebezpieczną zabójczynią, gotową by zabić w każdej chwili. Za nią szedł wściekły Nate, któremu oberwało się za głupie odzywki. Z jego ust przez kilka chwil ciekła krew, a łuk brwiowy miał rozwalony przez uderzenie klingą miecza. Po tym jak rudy żołnierz przywalił mu prosto w brzuch, mężczyzna ucichł, zrozumiawszy, że tylko pogarsza swoją sytuację.
Szpadka trzymała się blisko brata, a jej czujne, mysie oczy uważnie obserwowały ludzi, którzy ich pojmali. Dziewczyna bała się, choć nie chciała pokazywać tego przy nieprzyjacielu. Mieczyk pocieszał siostrę szeptem, ale strażnicy ciągle warczeli, żeby był spokój, więc bliźniak ścisnął tylko dłoń blondyny i cofnął się do Śledzika, który również się bal. Ostatni szedł Sączysmark, przypatrując się mieczom wojowników i zastanawiając się, czy dał by im radę sam.
                    Astrid próbowała pytać, dlaczego zakuli ich w kajdany, i oczywiście nie kryła swojego oburzenia, ale przewodniczący milczał jak grób. Co jakiś czas kazał wojowniczce, aby się zamknęła, bo inaczej skończy jak Nate. Dziewczyna z trudem powstrzymywała się od nagadania temu idiocie, że nie wie z kim ma do czynienia, ale nie chciała, aby ktokolwiek oberwał za jej śmiałe słowa. Już się spotkała z tym, że za jej błędy cierpieli inni.

                      Po kwadransie cała grupa wyszła z lasu, a przed ich oczami roztaczały się gęsto postawione domy. Budynki były osłonięte czymś, co przypominało metalowe blachy, a niemal obok każdego gospodarstwa stała studnia i wiadra, co nakazywało Astrid myśleć o tym, że smoki wciąż atakowały wyspę.
- Kiedy spotkamy się z przywódcą ? - Zapytała ostro, zrównując się z rosłym Wikingiem, który cały czas prowadził. Mężczyzna obrzucił ją zimnym wzrokiem, jakby dziewczyna była trędowata.
- Kiedy przyjdzie czas - rzucił oschle, na co Astrid jeszcze bardziej się rozzłościłaZagryzła wargę, czując jak adrenalina buzuje jej w żyłach. Jak to możliwie, że ona i jej przyjaciele są traktowani jak śmiecie ? Nie tak traktuje się gości, a już na pewno nie sojuszników. Przecież Salyyn ma jeden z lepszych kontraktów z Berk. Wyspa dostaje co trzy miesiące zapas owczej wełny oraz kilkaset kilogramów smoczych łusek, z których wyrabiano wytrzymałe tarcze czy kolczugi. Żadne inne plemię nie dostaje nawet kilograma łusek, co Astrid uważała w tej chwili za głupotę. Już ona się postara, aby Salyyn nie dostała niczego, co pochodzi od smoka.

                       Jeźdźcy zostali wtrąceni do lochów, ale przywódca gwardii obiecał, że nie potrwa to długo, ale i tak nikt mu nie wierzył. Astrid próbowała jeszcze negocjować, ale wojownik ignorował jej mowę.
- Czy wy wiecie kim my jesteśmy ? - Zawołała za nim Szpadka, kiedy szef strażników wychodził z kamiennego więzienia.
Nikt jej nie odpowiedział. Przy ich celi stało czterech strażników, którzy i tak niechętnie ich pilnowali. Wojownicy siedzieli w ciemnym  kącie i znudzeni grali w karty.
- I co teraz ? - Zapytał Śledzik, patrząc z wyczekiwaniem na Astrid. Dziewczyna poznała ten wzrok. Jeździec zawsze tak patrzył na Czkawkę, kiedy przerażony czekał, aż przyjaciel powie mu co robić. A Astrid nie wiedziała, co dalej. Nie była Czkawką.
- Czekamy - westchnęła i nie czekając na żadną odpowiedź, usiadła na ziemi, podpierając się plecami o drewnianą ścianę.
Powoli zaczynało do niej docierać, że ta misja okazała się dla niej cięższa niż przypuszczałaŻałowała, że nie ma przy niej Czkawki. On by wiedział, co zrobić, powiedzieć.
Zaczynała też tęsknić za nim. Chciała już wrócić na Berk, przytulić się do męża i wyspać się porządnie, ale czekała przed nią ważna rozmowa, a potem jeszcze jedna wyspa. Na początku myślała, że uwiną się w maksymalnie cztery dni, ale przeczuwała, że ich misja przedłuży się do tygodnia.
Ciekawe jak zareaguje Czkawka, kiedy się dowie, że jego wysłannicy zostali uwięzieni. Kiedyś to było nie do pomyślenia, a zdarzało się nawet, że za uwiezienie lub zabicie wysłannika, wodzowie blokowali handel. Przywódcy uważali, że takie poczynienia znieważali ich władze i honor.
Astrid była przekonana, że jej mąż również wyciągnie konsekwencje.

                     Minęły już dwie godziny, podczas których jeźdźcy starali się utrzymać pogodę ducha, ale warunki w więzieniu przyprawiały ich o mdłości. Wilgoć sprawiła, że ubrania śmierdziały i były mokre, a Szpadka już pociągała nosem.
Niedługo potem przyszedł jeden mężczyzna ubrany w brązowe futra, które zwisały na nim luźno.
Spojrzał na jeźdźców z pogardą, a potem westchnął i wyciągał klucze z kieszeni.
Wyłazić, szybko - poganiał ich wojownik zachrypniętym głosem. Wychodząc Astrid rzuciła na niego okiem, uważając, że ma około czterdziestki. - Za mną.
                      Jeźdźcy wyszli szybko z celi, a kiedy zauważyli dzienne światło, odetchnęli z ulgą. Słońce wisiało już w najwyższym punkcie, więc do zachodu zostały jakieś pięć godzin.
Ludzie pracujący przy domach wstrzymali się na moment i z zainteresowaniem przyglądali gościom. Chwilę później posypały się plotki, ale Astrid nie mogła niczego usłyszeć. Szła blisko Nate'a, który starał się pokazać, że się nie martwi, ale dziwne zachowanie tubylców naprawdę wzbudziło strach.
Zatrzymali się dziesięć minut później, tuż przy małej chatce mieszczącej się na uboczu.                                         Dom obrośnięty był bluszczem, a na nim została przybita blacha, tak jak u poprzednich budynkach.
Mężczyzna ich prowadzący zapukał głośno, a sekundę później usłyszeli usłyszeli donośne "proszę ". Astrid obejrzała się na przyjaciół, ale nie mogła odczytać z ich twarzy emocji.
- Właźcie, nie mamy całego dnia - rzucił wojownik, popychając pierwszą Astrid, która potknęła się. Weszła jednak dumnie do środka, a jej oczom ukazała się kobieta siedząca na starym fotelu. Zaś za żoną wodza Berk stanęli pozostali, rozglądając się gorączkowo po pomieszczeniu.
- Witam na Salyyn - rzekła kobieta, wstając powoli. Dotychczas panowała ciemność, więc nikt nie mógł dostrzec twarzy przywódczyni. Kiedy kobieta stanęła obok okna, Astrid o mal nie jęknęła. Lewa strona twarzy liderki pokryta była bliznami, oko się zapadało, a część włosów była wygolona. - Wybaczcie proszę zachowanie moich żołnierzy - mówiła dalej poważnym tonem, jakby reakcja jeźdźców ją nie zaskoczyła.
- Fakt, było niemile - rzucił jako pierwszy Mieczyk, wypychając się przed przyjaciół.
- Ty jesteś przywódcą ? - Zapytała przywódczyni, patrząc na bliźniaka jakby z góry.
- Ja ? Gdzie tam - machnął ręką jeździec. - Chciałem po prostu pomarudzić. Trzymanie w lochach jest fajne, ale tylko wtedy kiedy to ja tam siostrę wrzucam - zaśmiał się chwilę, ale zaraz po tym skarciła go Astrid, uderzając w plecy.
- Ja przewodzę tą grupą - wytłumaczyła blondynka i wysunęła się o krok na przód. - Nazywam się Astrid Haddock.
Liderka Salyyn obejrzała ją wzrokiem, a potem chrząknęła.
- Halla Valgerd . Co was tu sprowadza? - Kobieta usiadła na swoim fotelu i wyciągnęła nogi pod stół.
- Nasz wódz, Czkawka Haddock, prosił, abyśmy sprawdzili kilka wysp. Chodzi o nielegalną eksterminacje smoków.
Twarz Halli napięła się, ale szybko przybrała naturalny, choć nieco srogi wyraz.
- Chcecie sprawdzić, czy zabijamy smoki? - Zapytała, chcąc się upewnić, czy dobrze odczytała słowa młodej wojowniczki. Astrid skinęła twardo głową, nie spuszczając wzroku z przywódczyni. Wiedziała, że takie gęsty mają moc, a w dodatku w oczach nieprzyjaciela mogło oznaczać to, że rozmówca był odważny i nieugięty.
- Tak - powiedziała niebieskooka. Wojownik, który przeprowadził tu jeźdźców spojrzał na swoją szefową wzrokiem, który był jasny dla każdego.
- Pani, czy mam... - Zaczął grzecznie, ale kobieta od razu mu przerwała.
- Nie, Hor. Za to chciałbym porozmawiać z Astrid na osobności - mężczyzna skinął głową i już miał wyprowadzać grupę z domu, kiedy Nate stanął twardo, nie chcąc się ruszyć na krok.
- Chcę zostać z Astrid - rzekł poważnie, patrząc na swoją przyjaciółkę, a potem na Hallę. Twarz jeźdźca wyrażała czystą złość, co było oczywiście zrozumiałe. Nie miał zamiaru zostawić swojej przyjaciółki z jakąś dziwną kobietą, której ludzie potraktowali ich jak śmieci. Nie wiadomo, co strzeli przywódczyni Salyyn do głowy.
- Nie musisz się bać - odparła na to Halla, zakładając ręce w pięści, które następnie położyła beztrosko na płaskim brzuchu. - Nie mam żadnego powodu, by skrzywdzić waszą przyjaciółkę - dodała.
Nate jednak nie dał się przekonać do słów jasnowłosej kobiety. Wojownik stał jak wbity w ziemię, mierząc się wzrokiem z Horem.
- W porządku, Nate, idź - wtrąciła się Astrid łagodnym głosem. Przyjaciel zerknął na nią, a widząc w jej oczach pewność, wyszedł, choć pełen obaw.
                 Obie kobiety zostały same wśród ciemności. Jedyne okno było zasłonięte zielonym materiałem i tylko małe dziury w ścianach wpuszczały światło dzienne.
- Skąd ta nagła chęć odwiedzin ? - Zaczęła Halla, patrząc na Astrid, która wolno siadła naprzeciw niej. Dziewczyna poprawiła niechlujny warkocz, zarzucając go do tylu i odparła:
- Dobiegły nas słuchy, że smoki na Południu są zagrożone. - Wojowniczka starała się uważnie dobierać słowa, gdyż nie była jeszcze pewna co do Valgerd.
- Cóż... to prawda - rzuciła rozmówczyni nie owijając w bawełnę. W końcu przywódczyni wstała i zaczęła się przechadzać po izbie. - Wiem, że wyspa Rodriga urządza sobie polowania na smoki. Na krańcu Południa jest pewne plemię, które przepędziło smoki, a te które zostały... chyba wiesz, co się z nimi stało.
Astrid o mal nie wybuchła. Ludzie zabijają smoki, bo im przeszkadzają ? Dziewczyna  była świadoma tego, że te gady  panosza się gdzie chcą, robią co chcą, ale przecież to nie jest powód, by się ich pozbywać. Czkawce przecież się udało zapanować pokój na Berk, a potem powoli na innych wyspach. Dlaczego więc tylko Południe było tak uparte ?
- A jak jest na twojej wyspie ? - Rzuciła blondwłosa, nie chcąc odwracać głowy do rozmówczyni. Jeźdźczyni domyśliła się, że metalowe blachy są po to, aby chronić domy przed ogniem smoków.
- My się tylko bronimy - warknęła Halla, wracając na swoje miejsce, ale nie spoczęła na krześle. Zimny wzrok wbiła w młodą kobietę, jakby chciała pokazać, że to co mówi jest prawdą.
- Czyli zabijacie smoki - dokończyła równie zła dziewczyna.
- Nie mam wyboru. Ja chcę tylko bronić swój lud.
                    Przez chwilę była cisza, a Astrid nie wiedziała, co powiedzieć. Denerwowało ją to, że Halla argumentuje swoje poczynania chęcią obrony swych ludzi, ale gdzieś w głębi duszy wiedziała, że jest w tym ziarenko prawdy. Berk też tak kiedyś robiło, ale jak podkreślał Czkawka to było kiedyś.
- Mam nadzieję, że pamiętasz, co oznaczał kontrakt z Berk - rzuciła w końcu złotowłosa, patrząc na swe dłonie.
- Niekiedy trzeba złamać zasady dla wyższego dobra, Astrid. Każdy troszczący się wódz zrobiłby tak samo - dodała pewna siebie. Wtedy do żony Czkawki dotarło, że negocjacje z tą kobietą będą trudne, a jeśli się jej nie uda przekonać ludzi do smoków, zapewne Czkawka będzie musiał przelecieć osobiście.
- Masz rację - zgodziła się wojowniczka. - Ale kiedy zawrzesz pokój ze smokami, nie będziesz już musiała się martwić o bezpieczeństwo mieszkańców.
Astrid objęła inną taktykę, licząc, że pomoże, a jeśli nie, wtedy naprawdę nie będzie wiedziała, co dalej robić.
- Berk może wam w tym pomóc. Jesteśmy w tym najlepsi - mówiła dalej, kiedy zauważyła grymas niezadowolenia i niepewności na twarzy kobiety.
- Na Salyyn panuje demokracja, rządzą ludzie, ja tylko podejmuję działania ostateczne - wytłumaczyła kobieta, dając Astrid cień szansy, że sytuacja smoków na Salyyn może się zmienić.
- Idź już, chcę pomyśleć - westchnęła ciężko przywódczyni, padając na miękki fotel.
Astrid wyszła bez słowa, ale zanim chwyciła za klamkę, zerknęła odważnie na twarz Halli. Dziewczyna przeczuwała, że niechęć kobiety do smoków związana była z bliznami.






Jakoś dziwny ten rozdział :') Chciałam Was przeprosić, że prawie dwa tygodnie nic nie dodawałam. Nie miałam weny, a teraz złapała mnie grypa ;-; No ale fanów nie wolno zawieść ;p
Do nn-a, kochani ! :3

9 komentarzy:

  1. Ty uważasz, że ten rozdział był dziwny? Smile on był wspaniały!
    Przyznaję, jestę pod wielkim wrażeniem. Poprostu gienialnie to opisałaś.

    Szczeże to już się bałam, że nie doczekam się nextu :) heh, no, ale szkoła i te obowiązki ...

    Powiem jeszcze tyle, że trochę brakuje mi tu Czkawki.
    Także mam nadzieję, że w najbiszszych rozdziałach pojawi się jakiś hiccstrid, bo przyznaję, już trochę się stęskniłam gdyż w Twoim wykonaniu wychodzi on najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam "wrócić " na Berk,więc myślę, że w nnie coś tam się pojawi :)

      No takie miałam wrażenie :') a rozdział zawsze się pojawi, tylko, że nie mam weny xD

      Usuń
  2. Dziewczyno, chcesz żebym wlazła ci do opowiadania, uprzedziła Czkawkę, który siedzi nadal!, nadal na dupie i powybijała wszystkich "złych" ludzi?
    Naprawdę tego chcesz?!

    Jesteś wspaniała. Twój talent się rozwija. A ja się tylko przyglądam. Bo to naprawdę cudowne! :*

    Go, Hiccup, go!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Hero, wejdź tam i pogadaj z Czkawką xD znając Ciebie, ty będziesz wygladzac długą listę sposób na karę, a Czkawka będzie siedział cicho jak mysz pod miotłą. Xdd

      Dzięki kochana za koma ! ♡

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziś w nocy albo jutro. Mam już jakieś 80 % 😂😜

      Usuń