czwartek, 25 sierpnia 2016

Planowanie

                      Czkawka i Szczerbatek wrócili do domu krótko przed nocą.
Fryzura jeźdźca totalnie została zniszczona przez silny wiatr, ale chłopak nie trudził się, aby ją poprawiać. Lekko zmarznięty otworzył ciężkie drzwi i prześlizgnął się przez próg, a za nim Szczerbatek, również zmęczony długim i szalonym lotem. Nocna furia ledwo doczłapała do swojego miejsca przy wygasłym kominku, a potem zasnęła beztrosko, wcześniej zapalając drewno.
Zaś wódz wszedł do kuchni, łapiąc kubek i napełniając go świeżą herbatą, którą zapewne zrobiła Astrid.
W głowie Czkawki wciąż drążyły myśli o biednych smokach, które niestety muszą walczyć o swoje życie, uciekając gdzieś dalej lub chowając się przed jakimkolwiek człowiekiem.
Nagle poczuł się gorzej. Od bardzo dawna nie wiedział, co ma robić, a nawet od czego zacząć? Rozpocząć rozmowy z przywódcami Południowych Wysp? Rozeznać się w migracji uciekających stamtąd smoków?
Z ponurym humorem ruszył do swej sypialni, a przechodząc obok Szczerbatka pogłaskał go czule, ciesząc się, że przyjaciel nadal z nim jest.
                    Schody zaskrzypiały cichutko pod napływem ciężaru wodza, który chwilę później znalazł się już w swym pokoju spojonym w ciemności.
- Czkawka? - Usłyszał od razu zmęczony głos Astrid.
- To ja - zaśmiał się lekko, a jego żona szybko zapaliła kilka świec.
Światło rozświetliło jakieś trzydzieści centymetrów sypialni, ale dziewczynie nie chciało się już zapalać następnych świec.
- Gdzie byłeś tak długo ? - Zapytała, odkrywając się i podchodząc do Czkawki, którego objęła mocno, jakby się z nim zegnala. - Martwiłam się...
Chłopak pocałował ją w czoło, oddając uścisk, a potem westchnął, opowiadając o locie.
- W sumie dobrze zrobiłeś. Szczerbatek ostatnio był dość smutny - mruknęła, nadal nie puszczając szatyna, co tylko mu się spodobało.
- Chyba oboje mieliśmy zły humor - odparł i musnął ustami policzek Astrid, a potem   zniknął za drzwiami łazienki.
Wrócił kilka minut później, ubrany w zwykłą bluzkę i luźne spodnie.
- Coś nie tak? - Dopytała dziewczyna, siadając na skraju łóżka. Przełożyła zgrabnym ruchem dłoni rozpuszczone włosy na lewą stronę, a potem wróciła spojrzeniem na Czkawkę, który ściągał protezę.
 - Tak jakby - powiedział. Chłopak nie miał zamiaru oszukiwać Astrid. Głównym powodem było to, że dziewczyna również nie pozwoliłaby, aby jakikolwiek bezbronny smok został skrzywdzony. Ponad to, blondynka jednym spojrzeniem potrafiła rozpoznać, czy wódz kłamie.
Zachęcony tym, że jego żona wpatrywała się w niego, zaczął opowiadać, że martwi się losem smoków, które dziko żyły na Południu.
Usiadł w końcu ciężko obok swej jeźdźczyni, opierając łokcie o kolana.
- Słyszałam od Lauren, że coś się dzieje na Południu, ale mówiła o wojnach domowych... - Zastanowiła się chwilę. Jej jasne oczy utkwione były w brązową podłogę, która tym razem wyglądała jak wielka, czarna dziura.
- Nie uważasz, że to dziwne? - Zapytał poważnie wódz  i odwrócił się do żony.
- Oczywiście - prychnęła.
Chłopak skinął głową, a potem z westchnieniem uderzył delikatnie plecami o miękkie łóżko.
- Nie wiem, od czego zacząć - rzekł cicho, jakby bał się, że Astrid usłyszy drżenie jego głosu. Co miał powiedzieć? Że bał się, że nie zdąży? Albo że dziewczyna parsknie śmiechem, bo on nie mógł niczego wymyślić? Z jednej strony był przekonany, że wojowniczka w żaden sposób go nie wyśmieje, ale jednak w głowie był malutki głosik, który tę kwestię podważał.
- Na pewno polecimy to sprawdzić - wzruszyła ramionami blondynka, ale Czkawka nie zdołał zauważyć tego gestu. - Jutro zwołamy jeźdźców i opracujemy plan - uśmiechnęła się.
Szatyn prychnął cicho, myśląc, w jaki sposób Astrid znajduje wyjście niemal z każdej sytuacji. A już na pewno, kiedy wódz prosił ją o poradę. Zawsze wiedziała, co powiedzieć.
- Brzmi prosto - skomentował szatyn, ale bez złości.
- Na razie to musi nam wystarczyć - wytłumaczyła, wstając i okrążywszy łóżko, położyła się na swoim miejscu. Po chwili Czkawka uczynił to samo i tuląc Astrid do swej piersi, pocałował w głowę, czując delikatny zapach jej ziołowego szamponu.
- Nie mam pojęcia, co bym zrobił bez twojego wsparcia - wypalił, zamykając oczy, kiedy poczuł jak mocny sen łapie go w ramiona.
Dziewczyna zachichotała cicho, nie odpowiadając. Wtuliła się tylko w ciepły tors męża, nie czekając długo, zapadła w sen.

                        Następnego dnia Astrid i Czkawka wyszli o tej samej porze, kierując się do domów pozostałych jeźdźców. Podczas gdy wódz próbował budzić Szpadkę i Mieczyka, jego żona zdążyła zebrać Śledzika i Sączysmarka.
                      Kwadrans później, wszyscy byli już w Twierdzy. Nate również dołączył, ciesząc się jak dziecko, kiedy Astrid powiedziała o nowym zadaniu. Niestety jeszcze nie wiedział, że problem jest poważny.
Siódemka wikingów usiadła przy większym stole, który stał pod jednym z filarów.
- Jeśli wywaliłeś nas z łóżka tylko po to, by pochwalić się swoją mapą, to wrzucę cię do stajni smoków - zagroziła Szpadka, kiedy wódz wyciągnął swą niezawodną mapę na stół. Bliźniaczka opierała swą brodę na rękach, kierując znudzone spojrzenie na Czkawkę. Mieczyk stał obok siostry, najwyraźniej próbując cokolwiek zrozumieć.
- Jestem tego świadomy - burknął na to wódz, nie skupiając się na przyjaciółce. Jego szmaragdowy wzrok przeszukiwał ogromną mapę, szukając odpowiedniej wyspy.
- Będziemy tak tu stać, czy może coś powiesz? - Zapytał zirytowany Sączysmark, zakładając silne ramiona na klatkę piersiową. W tej pozycji, w dodatku z hełmem na głowie i czarnym futrem z niedźwiedzia przypomniał swojego ojca. Nie jeden raz był porównywany do Sączyślina.
- Posłuchajcie - zaczął Czkawka popędzany przez Jorgersona. Reszta jeźdźców cierpliwie czekała, aż przywódca w końcu wytłumaczy powód spotkania. - Na Południowych Wyspach smoki coraz bardziej stanowią problem dla mieszkańców. Z dnia na dzień stają się zwierzyną do polowań i jeśli my czegoś nie zdziałamy, na Południu możemy już nie spotkać żadnego smoka - dokończył z kwaśną miną. Każda para oczu wpatrywała się z szokiem w wodza, który czekał na jakikolwiek odzew.
- Ale pakt z Berk zabrania zabijania - wtrącił się pierwszy Śledzik.
- Teoretycznie - odparł na to Nate, oparty o fragment dębowego stołu. - Wiele przywódców nie bierze tego podpunktu poważnie. Pewnie myślą, że Czkawka się o niczym nie dowie.
- Właśnie - poparł przyjaciela przywódca Berk. - Chciałbym osobiście to sprawdzić, ale jako wódz nie mogę ot tak zostawić wyspy - mruknął, przypominając sobie, że obowiązki trzymają go w stalowym uścisku.
- Dlatego my polecimy - przejęła mowę Astrid, kładąc rękę na ramieniu męża. - Wyrobiliśmy sobie szacunek wśród ludzi, prawda ? Myślę, że zdołamy jakoś zaradzić i ochronić smoki - dodała z uśmiechem, patrząc kolejno na przyjaciół, którzy uważnie słuchali planu.
- Wiesz, łatwo się mówi - rzucił Śledzik, podnosząc rękę, jakby prosił o pozwolenie do przemowy. - Zazwyczaj to Czkawki i Szczerbatka się bał się Archipelag.
- Rujnujesz mój autorytet - oburzył się Smark, stając obok blondyna z groźną miną.
- Nie przesadzajmy - wtrącił się w dyskusję dotychczas milczący Mieczyk. - To że Szczerbatek to jedyna nocna furia, która w dodatku jest w stanie zniszczyć małą wioskę samodzielnie, plus to najszybszy i najniebezpieczniejszy smok, nie znaczy, że każdy ma się go bać ! - Wybuchł, mówiąc głośno i uderzając pięścią w stół.
Wikingowie siedzący nieopodal zerknęli na chłopaka, a potem wrócili do swoich spraw, przypominając sobie, że to normalność.
- Weź się ogarnij - traciła go łokciem Szpadka, a potem znów oparła się o stół.
- Wracając, - chrząknął Czkawka - zrobimy tak...

                            Przez następną godzinę Czkawka i Astrid tłumaczyli plan. Co jakiś czas Nate czy Śledzik podsuwali pomysły, które wódz wplatał w ideę.
- Valka też leci? - Zapytał Nate, kiedy obrady zakończyły się.
- Nie, mama ma robotę w Sanktuarium i w Akademii. Ktoś musi was zastąpić - wyjaśnił wódz, delikatnie się uśmiechając.
- Rozumiem. To ja lecę się przygotować, w końcu trochę nas nie będzie - wojownik roześmiał się i wyszedł z Twierdzy, udając się do domu.
                      Czkawka westchnął, znów kierując wzrok na zapiski i mapę. Czy dobrze robił, że wysyłał przyjaciół na niezbyt znane wyspy? Wiedział, że sobie poradzą. Są wikingami, na Thora! W dodatku smoki na pewno stanął w ich obronie, jeśli będzie trzeba, więc czego tu się obawiać?
- O czym myślisz? - Zapytała Astrid, stając obok Czkawki i mierzwiąc mu włosy. Chłopak zamknął oczy pod wpływem tego ruchu, ale niestety nie mógł sobie pozwalać na długie chwile prywatności z Astrid.
- O tym problemie. Czuje złość na samą myśl, że ktoś może zabijać smoki, bo im przeszkadzają - wyżalił się wódz, wykrzywiając usta w grymasie. Teraz cały się trząsł z nerwów, które ogarnęły go z niesamowitą łatwością. Jego twarz wymalowana przez czystą złość sprawiała, że Czkawka wyglądał teraz na niebezpiecznego i bezdusznego przywódcę Wandali.
Zmartwiona wojowniczka chwyciła jego twarz w dłonie, patrząc głęboko w oczy męża.
- Chyba zapomniałeś, że jesteśmy zbyt uparci, by się poddać - mówiła twardo i pewnie. - Będziemy działać aż do skutku.
                       Wódz westchnął, unikając przeszywającego go wzroku jeźdźczyni.
Tym razem czuł, że będzie inaczej. Nawet jeśli w doświadczeniu mieli pokonanie Drago, wcześniej Viggo, czy innych wrogów. Czkawka chyba zaczął rozumieć, że dorosłe życie usiane jest decyzjami na każdym kroku, a nawet najmniejsze potknięcie może odbić się piętnem na całe życie.
- W końcu jesteśmy Wikingami - mruknął, udając uśmiech, choć słowa żony niezbyt go pocieszyły. Mimo to, był jej niezmiernie wdzięczny, że zawsze przy nim jest. Czasem mu się zdawało, że naprawę śni...
- Otóż to, skarbie - zaśmiała się blondynka, całując piegowaty policzek męża i spleciwszy dłonie w uścisku, wyszli z Twierdzy.

                       Resztę dnia Czkawka spędził na wypisywaniu kolejnych zamówień. Minus posiadania szerokiej sieci handlowej - mówił zirytowany, kiedy kolejny raz musiał zajmować się stertą głupich papierzysk. Nawet kiedy Astrid mu pomagała, praca szła mozolnie. Tym razem blondynka poszła pomóc Lauren zebrać ostatnie leśne owoce i zioła, które następnie lekarka suszyła.
                    Kiedy wódz zajął się odpisywaniem listu od Ruttów, ktoś zapukał do drzwi, a za pozwoleniem szatyna, wszedł do środka.
- Cześć, mamo - przywitał się jeździec, wyraźnie ucieszony na widok rodzicielki.
- Dzień dobry - odparła Valka z jak zawsze miłym uśmiechem. Usiadła obok syna, zaraz po tym jak poczęstowała się słodką herbatą z miodem kwiatowym.
- Dużo pracy, co? - Zapytała, przypatrując się jak wódz skupia wzrok na papierze.
- Jeszcze chwila i skończę - odparł i posłał kobiecie delikatny uśmiech, aby ukryć zmęczenie.
Oczy mu  się plątały od czytania drobnych literek, ale nie chciał przerywać, kiedy zostało mu już niewiele.
- Przyznam szczerze, że za czasów Stoicka Berk miało niewiele traktatów handlowych. Zwykle kupowaliśmy towary jednorazowo - rzekła Valka, biorąc do ręki przypadkowy list. Obejrzała go uważnie, a potem odłożyła z powrotem.
- Może dlatego, że wtedy prawie wszystko było niepewne - westchnął w odpowiedzi, prostując się w krześle. Mimo że było bardzo wygodne, Czkawka czuł ból w okolicach krzyża.
- Pewnie tak - odparła i spojrzała poważnie na syna. - Dzięki tobie Berk tak bardzo rozkwitła. Jeszcze nigdy nie widziałam w życiu tak pięknej wyspy. Na dodatku to sprawił mój syn ! - Zachwycała się ze wzruszeniem. Jej zielone oczy błysnęły w przypływie łez szczęścia. - Jestem z ciebie bardzo dumna, Czkawka - wyszeptała ze wzruszeniem, chwytając dłonie syna i uśmiechając się szeroko.
Chłopak poczuł się niesamowicie. Słysząc te słowa, które w dodatku płynęły prostu z serca, sprawiły, że zapomniał o złym humorze i bólu pleców.
- Dziękuję, mamo - powiedział, wstając i tuląc ją w mocnym uścisku.
                   Kiedy Czkawka skończył, zabrał kilka straszliwców i wysłał listy do pięciu przywódców.
A kiedy zauważył, że do zachodu została jeszcze ponad godzina, wziął Szczerbatka i dołączył do Valki, która próbowała nowych sztuczek z Chmuroskokiem.
                     Zadowolony wódz znów poczuł, że jego głowa uwalnia się od myśli. Chyba smoki i niebo mają to do siebie, że każdy zapomina o zmartwieniach, by na chociaż na kilka chwil uciec od kłopotów i cieszyć się po prostu drobnymi rzeczami.




Czasem zdarza się, że myślniki od rozmowy są jakoś dziwnie obok albo pod zdaniem, ale blogger chyba sobie żarty stroi. Kiedy piszę, wszystko jest ok, ale na telefonie, gdy wchodzę na bloga właśnie takie coś mi się zdarza :( 
Nie mam pojęcia, skąd to się bierze, ale przepraszam Was bardzo za problemy w czytaniu. :)



9 komentarzy:

  1. Te myślniki wcale nie przeszkadzają w czytaniu, więc nie masz się czym martwić :)

    Co do roździału jak zwykle udany

    Ps.
    Czekam niecierpliwie na next. Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej, ale żeby było jasno wcale Cię nie popędzam :)

    Życzę Ci weny i jeszcze raz weny, ale zgaduję, że masz już jakieś plany i pomysły na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te myślniki wcale nie przeszkadzają w czytaniu, więc nie masz się czym martwić :)

    Co do roździału jak zwykle udany

    Ps.
    Czekam niecierpliwie na next. Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej, ale żeby było jasno wcale Cię nie popędzam :)

    Życzę Ci weny i jeszcze raz weny, ale zgaduję, że masz już jakieś plany i pomysły na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, ale piszę na telefonie i przez przypadek znowu wysłała mi się dwa te same komętarze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało xD
      Next już jest napisany, dodam 29.08 :)

      Dzięki za kom ! :*

      Usuń
  4. Jesteś niesamowita więc nie musisz się przejmować problemami technicznymi. Takie zawsze się znajdą. Dobry tekst będzie się zawsze czytało miło i przyjemnie.
    Ach, czyli zaczyna się akcja. To lubię. Była obrada, rozeznanie w sprawie i nowa misja. Szczególnie tutaj ta wypowiedź Mieczyka - mistrz - ale jak to on zawsze, nie?
    Powiem ci co zawsze jakoś mnie irytuje, smuci i denerwuje. Otóż gdy zawsze jest jakaś cool misja, Czkawka musi siedzieć na dupie na Berk. No do cholery! On jest wodzem i powinien również wyruszać w różne podróże. Dobra, bo niby nie zostawi wyspy. Ciul na chwile z Berk. On tez powinien się pokazać! Toż to wódz, do stu piorunów! Ale uff, już się uspokoiłam. Juz mi lepiej.
    Nie bierz do siebie tych słów, bo ty robisz i piszesz, co uważasz za najlepsze i wgl nie przejmuj się moją paplaniną, tylko po prostu musiałam to komuś powiedzieć x

    Arigatou, Smile-sama :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, jak zawsze patrzę na opinię czytelników ;)
      Czkawka będzie miał pole do popisu, spokojnie !
      Jeźdźcy szybko wrócą, a nasz czkawek pokaże, co to znaczy być wodzem ;)

      Dzięki za kom, kochana ! ♡

      Usuń
  5. myślniki nie przeszkadzają nic a nic a ja muszę cię kochana bardzo przeprosić że mnie nie było i nie komentowałam. Twoje rysunki są zarąbiste ^^, a one shot megaaa słodki no przynajmniej mi się bardzo podobał, w każdym razie wracając do rozdziału.
    Bardzo lubię takie opisy małżeńskiego życia Hiccstrid, no po prostu je kofffammmmm.
    Zgadzam się z Hiro Mieczyk to mistrzynioooooo xd. Najlepsza jesteś!!!
    Do nna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHA usunęła mi się połowa komentarza. Pod mistrzynio, miało być jeszcze , że czekam aż Czkawka się pojawi i, że uwielbiam czytać tego bloga i że meegaaa podoba mi się tu opis Astrid. Na prawdę świetnie piszesz.
      A dopiero potem miało być że jesteś najlepsza xD

      Usuń
    2. Hahah, i kto tu ma najlepszych czytelników ? 😍😍
      Dzięki, Pass, to bardzo miłe z twojej strony ^^

      Szczerze mówiąc, staram się pokazywać jakoś inaczej Hiccstrid. Astrid jako żonę,że pomaga Czkawce, a poza tym też ich codzienne życie ;)

      Mam nadzieję, że uda mi się wpleść pozostałych jeźdźców :p

      Usuń