Trzy tygodnie po ślubie Astrid i Czkawka zdołali jakoś
urządzić swój dom, choć spora część mebli wciąż stała, nie mając swego miejsca.
Jeździec nocnej furii był zajęty sporem, który wybuchł na
południe od Berk. Kłótnia dotyczyła plagi smoków. Kilkoro przywódców chciało je
wybić, ale wiążący ją pakt z Berk na to nie pozwalał. Gdyby wodzowie posunęliby
się do eksterminacji tak kolosalnej liczby smoków, mieliby poważne problemy z
wyspami, które tresują i kochają smoki.
Sankcje handlowe to byłby początek.
Chłopak obudził się jak zawsze o tej samej porze i obrócił
głowę ku Astrid, która nadal spała, mając lekko uchylone usta. Jej rozpuszczone
włosy rozlane były po kolorowych poduszkach. Jeździec uśmiechnął się lekko,
znów przypominając sobie, że są małżeństwem. Chyba jeszcze przez długi czas nie
będzie mógł w to uwierzyć.
W końcu wódz zsunął z siebie ciepły koc, drżąc nieco, kiedy
jego naga skóra spotkała się z zimnym powietrzem. Szatyn włożył na siebie
czarną koszulę z bawełny, a następnie podszedł do okna i zamknął je szczelnie.
Żal mu było zostawić Astrid, szczególnie kiedy tak słodko
spała, ale obowiązki same się nie wypełnią. Podszedł cicho do żony, tak aby jej
nie obudzić i pocałował ją delikatnie w policzek, żegnając się w ten sposób,
mimo że znów zobaczą się za kilka godzin.
Zszedł na dół, wchodząc do kuchni, gdzie stały jabłkowe
placki z miodem polanym na wierzchu. Wódz zrobił sobie gorącą herbatę i usiadł
na krześle, by w spokoju zjeść śniadanie.
Chłopak martwił się sytuacją smoków na południu. Wiedział,
że żyją tam rzadkie gatunki tych pięknych stworzeń, ale przywódcy nie
zrozumieją tej więzi. Dla nich smoki to szkodniki i pasożyty, które należy
wytępić.
Czkawka nie wiedział, jak może odciągnąć przywódców od myśli
eksterminacji gadów.
Przecież nie pozwoli, aby jakiekolwiek stworzenie zginęło z
rąk ludzi, którym przeszkadza samo ich istnienie.
Zielonooki rozejrzał się po kuchni, szukając punktu
zaczepienia, ale oprócz ciemnych mebli i kilku ramek z rysunkami smoków nie
zauważył nic szczególnego.
Kiedy skoczył śniadanie, do kuchni wkroczył wolno
Szczerbatek, mając zaspane oczy. Smok ledwo poczłapał do przyjaciela, z którym
przywitał się ciepło.
- Jesteś głodny? - Zapytał Czkawka, głaszcząc głowę Nocnej
Furii, która z zadowoleniem zamknęła oczy. Chłopak miał wrażenie, że jego
smoczy kumpel uśnie na stojąco
Wódz poszedł do spiżarni po kosz ryb i podał go
Szczerbatkowi, który ożywił się pod wpływem zapachu dorszy i pstrągów.
- Czeka nas pracowity dzień - mruknął niepocieszony wódz,
mając wolno talerz i kubek. Jego wzrok zatrzymał się na stajni, gdzie trzymano
kilkanaście koni, których używali bardziej nastolatkowie. Trzeba to rozbudować
- przeszło mu przez myśl, widząc jak dziewczyna o krótkich rudych włosach z
trudem wyprowadza kasztanowego konia przez wąskie drzwi.
Szczerbatek w końcu odłożył grzecznie kosz na miejsce, a
potem zaczął szturchać swego jeźdźca, aby przywołać go do rzeczywistości.
- Już idę, mordko - powiedział szatyn i odłożył mokre
naczynia do tak zwanej suszarki i wyszedł z domu w towarzystwie swego wiernego
smoka.
Życie Berk toczyło się jak zawsze - wesoło, ale i czasem
ciężko. Idąc przez wioskę z każdej strony Czkawka słyszał rozmowy, brzęki
wykuwanej lub naprawianej broni, wesołe pomrukiwania smoków, czy też krzyki
dzieci.
Wódz wszedł właśnie do kuźni, gdzie zastał Pyskacza
siedzącego przy stole i popijającego wodę. Chłopak zmarszczył czoło,
przypuszczając, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku? - Zapytał gładko, siadając naprzeciwko
przyjaciela.
- Czemu pytasz? - Zdziwił się kowal, wstając ostrożnie i
kuśtykając podszedł do jednego z blatu, gdzie jak zawsze panował bałagan.
- Wydajesz się zmartwiony - stwierdził jeździec, wzruszając
ramionami. Pyskacz zaśmiał się chwilę, a potem odwrócił do wodza.
- Zastanawiam się nad tymi z południa - mruknął już mniej
radośnie. Jego niebieskie oczy skierowane były na ludzi, którzy co chwilę
przebiegali przez plac w pośpiechu. - Dziwi mnie dlaczego akurat teraz zabrali
się za zabijanie smoków - westchnął niskim głosem, który Czkawka słyszał
rzadko. Zazwyczaj wtedy, kiedy jego serdecznego przyjaciela coś trapiło albo
smuciło.
- Co przez to chcesz powiedzieć? - Dopytał szatyn,
wymieniając spojrzenie ze Szczerbatkiem, który usiadł na tylnych łapach przy
wejściu.
- Nic - burknął. - No, może oprócz tego, że coś mi tu
śmierdzi - odparł, a potem wyjął zza koszuli kartkę, którą następnie podał
wodzowi.
- Też o tym myślałem - mówił chłopak, czytając listę
zamówień, którą kowal sporządzał co miesiąc. Zadaniem Czkawki było sprowadzenie
metalu do nowych broni, czasem zdarzało się, że potrzebne były części do
maszyn.
- Na twoim miejscu nie ignorowałbym tego - Pyskacz
pogroził mu przed nosem grubym palcem, a
potem założył maskę, by zabrać się do pracy.
Chłopak wyszedł z kuźni, zastanawiając się nad słowami
starego kowala. Pyskacz miał rację, coś tu nie pasowało, ale co? Jaki cel
chcieli osiągnąć przywódcy południowych wysp, zabijając smoki ? Czy tylko im
przeszkadzały ? A może odpowiedź jest zupełnie inna ?
Czkawka przygryzł dolną wargę, nieco się denerwując. Nie
lubił rozmyślać nad tego typu sprawami, ale jednak nie mógł też zostawić tej
sprawy. Tu chodziło o tysiące smoków! Jeżeli Czkawka nie zdołała powstrzymać
ludzi, to chyba nikt nie będzie w stanie.
Z tą myślą sprawdzał stan stajni, którą chciał wyremontować,
a potem poszedł do portu, gdzie czekał na niego Johann.
Wódz podał mu listę Pyskacza, a potem oparł się o maszt
statku. Na pokładzie Kupczy miał dosłownie wszystko: począwszy od
broni, ubrań, biżuterii, do czegoś rzadszego jak szkła powiększające, skóry z
jeleni, dzików czy innych zwierząt, które nie żyły w okolicach Berk.
Szatyn rozglądał się przez chwilę, samemu nie wiedząc, czego
szuka. Johann zniknął chwilę temu pod podkładem.
- Mistrzu Czkawko - zwrócił się handlarz do wodza - nie
miałem jeszcze okazji, by złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji ślubu.
Szatyn uśmiechnął się delikatnie. Takich życzeń on i Astrid
dostali setki.
- Dziękuję - odparł. - Posłuchaj, mam takie pytanie... -
Zaczął, chodząc po pokładzie i przypatrując się towarom Johana. Wziął w końcu
jakiś ostry sztylet i zaczął go obracać w dłoni. - Jak często płyniesz na
Południowy Archipelag?
- Zależy - zastanowił się handlarz, drapiąc długą brodę
związaną w grubego warkocza. - Dwa razy w miejscu - odparł po chwili. Czemu
wódz o to pyta?
- Chciałem rozeznać się w sytuacji smoków. Ponoć przywódcy
na południu chcą się ich pozbyć - wytłumaczył, odkładając sztylet, by założyć
ręce na klatkę piersiową.
- Z tego co wiem, smoki na tamtych terenach są zagrożone,
ale nie zabijane - wyznał Johan, będąc w niemałym szoku. Zazwyczaj robił to, co
musiał, nie zwracając uwagi na otoczenie. Dla każdego handlarza najważniejszy
był zysk.
- Dzięki za informację - podziękował szatyn uśmiechając się
i klepiąc delikatnie ramię znajomego.
Kiedy Johan odpłynął z portu, Czkawka ruszył sprawdzić
Akademię, gdzie ćwiczenia rozpoczynał właśnie Nate. Oboje podali sobie ręce na powitanie.
- Jak ci idzie? - Zapytał wódz, patrząc jak siódemka
dziesięciolatków siedzi na kamiennej podłodze, uparcie coś pisząc na swych
kartkach.
- Nie narzekam - odparł. Swoje szerokie ramiona założył na
klatce piersiowej, bacznie pilnując uczniów. Chłopak zastępował Śledzika, który
wraz z bliźniakami i Smarkiem wybrał się na wyspę Łupieżców, pomagając
rozprawić się z dzikimi smokami, które pożarły część zapasów sojuszników Berk.
- Tylko Śledzik mógł wymyślić egzaminy z anatomii smoków -
mruknął Nate, zwracając się do wodza.
- Kiedyś im się to przyda - powiedział poważnie szatyn,
będąc dumnym, że już tak młodzi wikingowie chcą uczyć się o tych pięknych
stworzeniach.
Każdy kto zapiszę się do Smoczej Akademii musi się pilnie
uczyć. Egzaminy to nic w porównaniu z uczeniem się odpowiedzialności za smoka
albo nauka zbierania żelu ponocnika.
Zapytany o problemy Berk, Czkawka zaczął opowiadać o tym, co
go trapi. Nate uważnie słuchał przyjaciela, również myśląc, że coś jest na
rzeczy.
- Jeżeli Wilhelm albo którykolwiek z wodzów nie będzie
chciał wyjaśniać chęci zabijania smoków, zagróź im sankcjami - rzucił wojownik,
odbierając pierwszy skończony egzamin od Pelonii.
- Jeśli to zrobię, mogę stracić ich zaufanie - westchnął
szatyn, odbierając z rąk kolegi sprawdzian dziewczynki. Jego zielone oczy
uważnie przestudiowały informacje napisane na pożółkłym pergaminie.
- No to może polecisz to sprawdzić? - Zapytał, zwracając na
jeźdźca.
- To na pewno - odpowiedział, choć czuł się dziwnie. Jakby
zawiedziony. Przez ponad rok starał się, aby na Berk ludzie przyzwyczaili się
do smoków i ich nie zabijali, a co dopiero cały Południowy Archipelag, który
słynie z licznych rabusiów i niebezpiecznych okolic.
Już z początku Czkawka czuł się przegrany, ale nie zamierzał
się poddawać. Nigdy by sobie tego nie wybaczył.
- Dobra, dzieciaki, czas kończyć ! - Zawołał Nate głośno, a
uczniowie z niezadowoleniem oddali swoje kartki, które wojownik ułożył w dłoni.
Wódz i wojownik pożegnali się ciepło, a potem każdy poszedł
w swoją stronę.
Zanim Czkawka doszedł do Gothi, aby pomóc jej wnieść ciężkie
skrzynki do jej chaty, zatrzymał go Eryk, czternastolatek o gęstych i kręconych
włosach w kolorze atramentu.
Nastolatek poprosił wodza o pomoc, gdyż jego smok zjadł coś
szkodliwego. Młody jeździec wpadł w panikę, więc Czkawka nie mógł odłożyć tego
na później. Jak się okazało dolegliwość nie była poważna i smok szybko stanął
na nogi.
Po godzinie szatyn odnalazł Szczerbatka, który sam miał
okazję wykazać się jako alfa. Smokowi nie było łatwo ujarzmić dzikich
pobratymców ale ku jego szczęściu udało się.
- Co powiesz na małą przerwę? - Zwrócił się wódz do nocnej
furii z zawadiackim uśmiechem. Szczerbatek podskoczył radośnie, przystając
przed przyjacielem, aby ten szynko wskoczył na siodło.
Kiedy czarny gad poczuł na grzbiecie ciężar, rozłożył
skrzydła i szybko wzbił się w powietrze.
Zielonooki zerknął przez ramię jeszcze raz na wyspę, zostawiając na
chociaż chwilę swe troski i zmartwienia, ciesząc się tylko wspaniałym lotem z
najlepszym przyjacielem.
O luju, strasznie ciężko pisało mi się ten rozdział, więc jakby co, to wybaczcie. Możliwe, że przez dłuższy czas nie pojawi się nic nowego na blogu, gdyż muszę pomyśleć, co dalej.
Ale nie martwcie się, wrócę na pewno :D
Ps. Miałam pomysł, aby co jakiś czas dawać post, w którym zamieszę trochę informacji o mnie, będą też rysunki itp. Co wy na to?
Ps. Miałam pomysł, aby co jakiś czas dawać post, w którym zamieszę trochę informacji o mnie, będą też rysunki itp. Co wy na to?
Moim zdaniem, rozdział jak zwykle udany :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się tym, w końcu każdy ma prawo do przerwy. Co do twojego pomysłu to może być, z chęcią zobaczyłabym twoje rysunki.
No cóż, mój mózg chyba nie wysila się do myślenia, ale dziękuję za miłe słowa :)
UsuńTaki post pojawi się w poniedziałek 😜
Jak już Cię znam zrobisz sobie chwilę przerwy a później napiszesz taki next, że mi kapcie spadną. Ostatnio tyle się u cb działo. Kradzieże, porwanie, ślub a tu już coś nowego.
OdpowiedzUsuńSmoki chcą zabijać? Czkawka powinien się ogarnąć i zamiast z nimi.gadać to niech lepiej zrobią tam porządek.
Czekam na next,
Niech wena będzie z tobą :D
No szybko akcja się zmienia, z czego jakoś się nie cieszę, bo Wam mózgi się wypala xD a poza tym, dziwnie się czyta, kiedy tak drastycznie się wszystko zmienia,ale jeden plus jest taki, że nie jest nudno (przynajmniej tak sądzę xd).
UsuńA co do smoków. Do tej pory pisałam bardziej o wikingach, relacjach, ludziach, a smoki to nieodzowny element ! W końcu to "how to train your dragon " :')
Do nn i dzięki :)
Mi tam się podoba, że leci ta akcja ta szybko nie to co u mnie :) No i nie sądź, że nie jest nudno. Nie jest, nigdy nie było i na pewno nie będzie.
UsuńHeh, dziękuję, Hope!!! :*
UsuńPrzeważnie wprowadzenie do akcji pisze się ciężko. Ale nie przejmuj się tym tak. Każdy ma gorsze dni, choć dla mnie ten rozdział jest przyjemną odskocznią. Fajnie jest poznać taki typowy dzień z życia wodza. Rozmawia z ludźmi, pomaga, lata z przyjacielem po wykonaniu sprawunków. To bardzo miłe. Szczególnie gdy w powietrzu wiszą nowe problemy. Zawsze jest ciekawiej. :)))
OdpowiedzUsuńNie wiem jeszcze co chowasz w tej swojej ślicznej główce, ale na pewno nie banalny wątek, na który będę z wielką niecierpliwością czekać. Jestem pewna, że wyjdzie z tego coś niezapomnianego i wbijającego w podłogę. Domagam się akcji, kochana :* Tyle mogę powiedzieć.
A i jeszcze stosunkowo nie przeszkadza mi ograniczone do minimum hiccstrid. Słodziutki akcencik - jak najbardziej na miejscu. To dało takiego uśmiechu na twarzy, na początek rozdziału.
Mam nadzieję, że komentarz ci się spodobał, Misia <3
Hero :***
P.S. Jeszcze raz dziękuję za telefon. Do tej pory nie mogę się pozbierać 😍
Każdy komentarz mi się podoba ;)
UsuńAkcja będzie, bez obaw. Postaram się, żeby to było niepowtarzalne; więc trzymaj kciuki :p
Co trzymam w głowie? Eeee, jak mi powiesz, to będę szczęśliwa xD sama nie wiem :')
No a nasze hiccstrid będzie się przewijac niemal w każdym rozdziale po trochu, a więc tego nie powinno zabraknąć ;p
Heh, nie ma sprawy, misia, tylko zdrowiej nam szybko !! Buziaki 😘😘
jestem jak najbardziej za takimi postami. I koniecznie zamieszczaj rysunki xd.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, chciałabym przeprosić, że nie skomentowałam ostatniego posta, gdyż ponieważ wypadł mi spontaniczny wyjazd z rodziną, na którym nie miałam dostępu do neta, więc nie mogłam nic napisać ani skometnować, więc teraz podsumuję wszystko.
Wesele, cud miód malina. Piękny opis, emocje Valki, słodkie dialogi. No po prostu bajka! Bardzo podobała mi się rozmowa pary młodej z przyjaciółmi. Była taka...ładna. No w każdym razie, nareszcie, nareszcie jest para młoda! Hiccstrid w całej okazałości!
No ale nie na długo, bo już w tym rozdziale zaczynają się kłopoty. Co to się porobiło. Zabójcy smoków!? Już ja im pokażę xD. Mam nadzieję, że wodzowi uda się rozwiązać ten problem. A w tym rozdziale najbardziej zachwyciło mnie co?
Relacja Czkawki i Szczerbatka. Na prawdę świetnie to opisałaś ;).
Miszczu mój!!! <3
No więc ja kończę i spadam pisać do siebie. Mam nadzieję, że wrócisz do nas szybko i napiszesz kolejną bombę :*
Do kolejnego posta <3
:*
Będę pisać, nie ma innej opcji zią ;p
UsuńStaram się właśnie teraz pisać smoki - ludzie, a nie ludzie - ludzie xD
Mam nadzieję, że wyjdzie ;l
Btw. A ja tak czekałam na nn u cb. Pisz szybko, posmieje się z Liriany 😂😂