Tydzień później emocje po odnalezieniu Lauren opadły. Lekarka przez te siedem dni dużo odpoczywała i kurowała bolące gardło. Przy niej cały czas czuwał Nate, którego w Akademii zastąpił o dziwo Ethan, pokazując młodym jeźdźcom metody obezwładnienia wroga. Mężczyzna zaaklimatyzował się już w Berk, choć nieczęsto przebywał w gronie rodowitych mieszkańców. Nadal źle się czuł w ich towarzystwie, ale od czasu do czasu udawał się z ojcem na zawody w pojedynkowaniu się.
Astrid odwiedzała Lauren codziennie, rozmawiając na różne tematy. Oczywiście nie obyło się bez wypytywania o porwanie czy skarb Odyna. Szatynka streściła wszystko, choć więcej nie chciała wracać do tego tematu. Głównie dlatego, że przypominały się jej przerażające myśli. Ważne, że to się skończyło - dodawała na koniec, więc nikt już więcej o tym nie mówił.
Nate patrzył ze współczuciem na ukochaną, sam powracając do przeszłości. Wiedział, że tylko poprzez zostawienie starych dziejów za sobą może przynieść ukojenie.
Zaś Czkawka zajął się ostrzej wioską, ciągle przesiadując na polach, których plony trzeba było już zbierać. Wódz miał przy sobie Szczerbtaka, Śledzika i jego smoczycę, a mimo tego zebranie tylu kilogramów zajęło im dwa dni. Szatyn po ciężkiej pracy odpoczywał, latając dziko ze swym najlepszym przyjacielem, chcąc choć trochę wynagrodzić mu to, że go zaniedbywał. Tak przykro było mu z powodu smoka, że uronił łzę, a potem przytulił się mocno do ciepłej szyi wierzchowca. Musiał dać w końcu upust emocjom, ale i tak to niewiele mu pomogło. Przed północą powrócił do domu, zastając przy niemal wygasłym kominku Valkę.
- Cześć, mamo - przywitał się z kobietą. Jego głos zdradził, że szatyn był okropnie zmęczony i ledwo trzymał się na nogach.
- Jak się masz? - Spytała Valka, wstając z ciepłego fotela, podchodząc do kosza, gdzie skrywały się najlepsze pstrągi. Jeźdźcyni podała sporą porcję Szczerbatkowi, który połknął je w oka mgnieniu, a potem poczłapał do kominka. Smok splunął plazmą w drewno, które zaskrzypiało, paląc się żywym ogniem.
- Dobrze - skłamał szatyn, siadając przy stole i zajmując się zdejmowaniem brudnego kombinezonu. - Będę musiał go wyczyścić - mruknął, patrząc krzywo na ubiór.
- Wyglądasz jakbyś miał paść na twarz - stwierdziła Valka, a jej bystre oczy uważnie przyglądały się twarzy jeźdźca.
- Wydaje ci się, mamo - zapewnił chłopak, posyłając jej uśmiech, chcąc przekonać ją, że właśnie tak jest.
- No cóż, skoro tak mówisz - powiedziała z westchnieniem i wstała powoli, opatulając się kocem. - Zrobiłam dla ciebie trochę kanapek. Zjedz coś, dobrze?
- Pewnie - uspokoił ją wódz i również wstał, podchodząc do talerza, gdzie kryły się kanapki.
- W takim razie ja idę spać. Dobranoc - pożegnała się z uśmiechem i ruszyła po schodach do swego pokoju.
Szczerbatek chrapał cicho obok syczącego ognia, ale szatyn musiał zdjąć mu siodło. Tak więc podszedł do przyjaciela bezszelestnie i zwinnymi ruchami pozbył się siodła. Nocna furia fuknęła coś przez sen, ewidentnie odprężona. Wódz odłożył na bok siedzisko, a następnie zabrał talerz z kolacją i koszyk z listami, którego codziennie dostarczały albo straszliwce, albo specjalni posłańcy i zabrał się za czytanie. Większość z nich to potwierdzenie przybycia na ślub wodza Berk i Astrid, więc Czkawka odkładał je od razu na bok. Szatyn oprócz tego, trafił na dwa zaproszenia na wyspy, jeden list był od Łupieżcow, którzy poinformowali, że piątka cyrkowców została skazana na dożywotnie więzienie. Czkawce ulżyło, wiedząc, że warunki panujące w celach są wręcz tragiczne, a więc kara za ich zbrodnie, których było kilkanaście, okazała się adekwatna i sprawiedliwa. Kiedy wódz skończył czytać dwadzieścia listów, ruszył zmęczony do łóżka, od razu trafiając do błogiej krainy snu.
Obudziły go skrzypienie drzwi, a potem delikatne szturchanie ramieniem. Kiedy szatyn otworzył szmaragdowe oczy, ujrzał najpiękniejszy widok. Przed nim stała Astrid ubrana w delikatną spódnicę i jedwabna bluzkę. Dziewczyna związała włosy w idealnego koka, a grzywka spadała na jej jasne czoło.
- Hej, śpiochu - przywitała go blondynka z uroczym uśmiechem. Chłopak mruknął coś niezrozumiałego, a potem wtulił się w poduszkę, co rozbawiło wojowniczkę. - Ej, Czkawka, wstawaj - próbowała go budzić poprzez ciągle szturchanie. Jednak wódz był tak zmęczony, że sen sam spadał mu na powieki.
- Jeszcze chwilę - mruknął, odganiając rękę Astrid i turlając się na drugi bok.
W końcu Hofferson pokręciła głową z niezadowoleniem i zagwizdała głośno, tym samym przywołując Szczerbatka, który z werwa wskoczył na łóżko przyjaciela.
- Co jest?! - Krzyknął zaskoczony szatyn, jakby wrzucony do lodowatej wody. W końcu jego twarz pokryła ślina Nocnej Furii, która jak pies machała ogonem z zadowolenia. - Oj, Szczerbatek - burknął szatyn, wycierając się od śliny smoka. Astrid w tym czasie cicho śmiała się z narzeczonego i jego pupila.
- Zabawne - odwrócił się do niej i rzucił odrobiną śliny, która wylądowała na ramieniu złotowłosej.
- Co ty tu robisz ?- Zapytał, wstając i biorąc do ręki wyjęty z szafy ręcznik. Wódz był bez koszulki, więc znalazł jakąś i przełożył przez ramię, gdyż miał zamiar wziąć szybki prysznic.
- Berta tu płynie - oznajmiła z grymasem, siadając na brzeg łóżka. Jeździec również nie podzielał entuzjazmu. Poznał kiedyś ciotkę Astrid i zdecydowanie nie przypadła do jego gustu. - Będzie wieczorem - oznajmiła.
- Czyli czeka cię przemiłe witanie - zakpił. Astrid prychnęła pod nosem, podparta na łokciach.
- Ciebie też - odgryzła się, po chwili wstając i podchodząc do narzeczonego. - W końcu ukochana ciocia życzy sobie poznać mojego przyszłego męża - zachichotała.
Czkawka przewrócił oczami, kładąc ręce na zgrabnej talii ukochanej.
- Za jakie grzechy... - Marudził, powoli pochylając głowę ku Astrid. Jednak ta poznała jego zamiary i odchyliła się ze śmiechem.
- Najpierw idź się umyć - powiedziała. - Ślina Szczerbatka na ustach to nie jest to, co uwielbiam. - Czarny smok, przyglądający się dotąd parze zaśmiał się gardłowo i wepchnął swój wielki łeb pod pachę Astrid.
- No wiesz co - burknął niby zły jeździec.
- No, leć pod prysznic, a ja zrobię coś na śniadanie - popędziła zielonookiego wojowniczka, zajmując się pieszczeniem uszu Nocnej Furii. Czkawka chcąc nie chcąc, odwrócił się i wszedł do łazienki.
Śniadanie zjedli w wolnym tempie, rozmawiając na temat dzisiejszego wieczoru, który niestety musieli spędzić z Berta, jej mężem i dwójka ich najstarszych dzieci. Ta wizja w cale nie uśmiechała się młodym, tym bardziej, że Berta była bardzo zrzędliwa, musiała wpychać swoje zdanie, a co najgorsze narzucać swą wolne innym. Szczególnie uwzięła się na Astrid. Gruba kobieta nie lubiła żony Sawa, czyli swojego brata i uważała, że Eira nie potrafi wychować dzieci. Swoje zdanie częściej zaczęła wyrażać po tym jak mały Ethan został porwany.
- To będzie katastrofa - westchnęła dziewczyna, wkładając talerze do zlewu. Odwróciła się do ukochanego z obawą w oczach, a ten uśmiechnął się do niej słabo. - Na dodatek wprosiła się na ślub!
Wódz wstał z wygodnego krzesła i podszedł do Astrid, kładąc jej ręce na ramionach.
- Musimy dać radę - oznajmił z lekkim smutkiem, ale jego narzeczona tylko prychnęła.
- No ale ona tu będzie aż do ślubu ! Czyli tydzień, Czkawka. Jestem pewna, że popsuje nam humory i to w dodatku przed naszym dniem - fuknęła zła do granic. Jeździec nagle nie wiedział, czy dobrze robi, próbując uspokoić rozjuszona wojowniczkę.
- Wiesz co? Jeżeli będzie gadać, to co zwykle, to ją po prostu wyprosimy - zaproponował z uśmiechem, ale Astrid jakoś nie mogła się przekonać. - Z wrednymi trzeba twardo - dodał. - Obyś miał rację - rzekła ponuro i niedbale pocałowała wodza w policzek, a potem ruszyła w stronę wyjścia.
- Chodź, idziemy sprawdzić Akademię.
Jakiś czas później para jeźdźców musiała udać się do portu, aby przywitać Bertę wraz z rodziną. Czkawka szedł wraz z Astrid, trzymając ukochaną w uścisku dłoni. Kiedy ich oczom ukazał się Port, oboje westchnęli i ruszyli na most, gdzie stał już Saw z Ethanem.
- Niezawodny sposób, aby popsuć humor pannie młodej - powiedziała na przywitanie do ojca, który tylko uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
- Naprawdę jest taka wredna? - Zapytał Ethan, kierując pytanie do trójki Wikingów. Każdy rzucił mu spojrzenie z politowaniem.
- Niedługo się przekonasz - odparła Astrid.
Statek przybił do portu dziesięć minut później. Zza burty wyłoniła się twarz pulchnej kobiety, która wyciągnęła odwróciła się ku wyspie, jakby jej jasne oczy surowo ją oceniały. Jej długie jasne włosy zaczesane były w dwa warkocze spadające po plecach okrytych futrem z niedźwiedzia. Za nią wyszli dwaj mężczyźni: jeden starszy ze srebrnymi pasami we włosach i młodszy, na oko trzydziestoletni, a zupełnie na koniec wyskoczyła dziewczyna w podobnym wieku.
- Witaj, bracie! - Zakrzyknęła głośno Berta, wyciągając ramiona, by objąć Sawa. Wiking odwzajemnił uścisk.
- Jak podróż ? - Zapytał uprzejmie.
- Oh, okropna ! - Zaczęła, krzywiąc się. - Te łajby robią coraz gorsze. - Wzrok Berty utkwił następnie w Astrid, która nieśmiało stała pomiędzy pomiędzy tatą a Czkawką.
- Astrid, jak ty wyrosłaś! - Krzyknęła wesoło, biorąc w ramiona bratanice i ściskając ją tak mocno, że młodej zabrakło tchu.
- Witaj w Berk, ciociu - przywitała ją, uśmiechając się sztucznie.
- Berto, proszę, przywitaj się z Ethanem - poprosił, zwracając uwagę siostry, która mówiła narzeczonej wodza o sukni jakiej jej przywiozła. Cała czwórka nie kryła szoku, ale po chwili wyjaśnień kobieta miło powitała bratanka.
- Chyba Odyn czuwał nad tobą, chłopcze - rzekła poważnie, poprawiając swą spódnicę z kolcami, która przypominała jedną ze spódnic Astrid.
- Z całą pewnością - odparł, chcąc być miłym, co rozbawiło Sawa i narzeczonych.
- Astrid, a gdzie twój narzeczony? Myślałam, że będzie tak uprzejmy i przyjdzie do portu - zmieniła temat, jakby odnalezienie Ethana nie było w cale cudem.
Mina Czkawki od razu zrzedła. Jego wzrok spiorunował obszerna sylwetkę kobiety, która przyglądała się wyspie.
- Stoi obok mnie - mruknęła, a Berta podniosła jasne brwi w zaskoczeniu.
- Oh, myślałam...zresztą, nieważne - posłała im nerwowy uśmiech. Siostra Sawa podeszła wolno do wodza Berk i stanęła przed nim.
- Miło mi cię w końcu poznać - podała dłoń Czkawce, a ten uścisnął ją bez przekonania.
Oboje mierzyli się wzrokiem, a Saw widząc, że jego starsza siostra surowo przygląda się chłopakowi, chrząknął ostro.
- Cóż, pewnie jesteście zmęczeni po długiej podróży. Zapraszam na kolację.
Ethan i Czkawka zostali w Porcie wraz z Zoja i Bjorem, dziećmi Berty i Droczyka, aby pomóc im z bagażami. Podczas pomocy wywiązała się miła rozmowa. Zarówno Czkawka jak i Ethan polubili gości, którzy okazali się być przeciwieństwem swej matki. Choć dziewczyna odziedziczyła po niej całą urodę: jasne włosy i niebieskie oczy, miała delikatną i wesołą naturę. Wyglądem przypomina Czkawce Astrid, która mogłaby uchodzić za siostrę Zoji. Zaś Bjorn miał jasne oczy, ale ciemne jak noc włosy i posturę prawdziwego Wikinga.
- Chodźcie do domu, robi się zimno - zaoponował wódz, opierając o siebie ręce. Chłodny wiatr powitał ostrzej, przypominając o później godzinie.
Wszyscy siedzieli już przy stole zajadając różne przysmaki, które od rana przygotowywał Saw. Mężczyzna naprawdę starał się, aby dania wyszły idealnie, ale oczywiście nie obyło się bez komentarzy siostry. A to za słone, za słodkie, za dużo przypraw...No oszaleć można! Jej mąż, mężczyzna, który niewiele mówił, starał wymazać słowa żony, poprzez rozmowę. Tak więc wszyscy wikingowie pytali o Eirę i o powrót Ethana do Hoffersonów.
- Przyjmij moje kondolencje, bracie - powiedziała Berta, kiedy Saw wyjaśnił przyczynę śmierci swej ukochanej żony.
- Dziękuję - odparł krótko, patrząc na talerz zapełniony sałatką z kurczakiem i warzywami. Pulchna kobieta, widząc że każdy Hofferson ma kwaśną minę na wspomnienie o Eirze, postanowiła nie wspominać o niej więcej, ale za to obrała ciekawszy temat.
- Więc, Czkawko - zaczęła, odsuwając talerz na bok, by móc wygodnie ułożyć ręce na stole. - Czym się zajmujesz ? Jesteś rybakiem? Kowalem? Nie, nie wyglądasz mi na kowala... A może jesteś jednym z tych smoczych treserów? - Dzieci Berty zaśmiały się cicho, jednak patrząc z wyczekiwaniem na chłopaka, który nieco zaczerwienił się. Poznał Berte w wieku osiemnastu lat i zapewne pani nie wiedziała, że jest on synem Stoicka Ważkiego i przyszłym przywódcą Berk. Czkawka wstąpił nawet, że blondynka pamiętała go.
- Treserem jestem tylko w wolnym czasie - orzekł, przypatrując się twarzy Berty pokrytej zmarszczkami. Ile kobieta mogła mieć lat? Pięćdziesiąt ? Jeździec ze złośliwością mógł dać jej więcej. - Jestem wodzem Berk zajmuje się wioską.
W pokoju zapadła cisza. Droczyk kiwnął tylko z szacunkiem w stronę chłopaka, a jego dzieci wymieniły ze sobą spojrzenia.
- No, no - mruknęła niby pod wrażeniem. Kobieta wzięła łyk wody, ale nie zdejmowała spojrzenia z oczu wodza. Czkawka wiedział, że ciotka Astrid go nie lubi. - A ślub w następny piątek, tak? - Upewniła się, przeskakując tym razem na Astrid, która chwyciła dłoń ukochanego pod stołem.
- Tak, dokładnie - odparła, czując co zaraz nadejdzie.
- Macie już jakieś plany na przyszłość? - Pytała wścibsko. Jej mąż westchnął, patrząc przepraszająco na szwagra, który wzruszył ramionami.
- To znaczy? -Dopytała się jeźdźczyni.
- No, gdzie zamieszkacie na przykład.
- Mamy w Berk dość domów - rzucił szybko Czkawka.
- Aha. Wiesz, chłopcze, Astrid to bardzo bystra dziewczyna, w dodatku jedyna córka mojego brata. Myślisz, że zapewnisz jej godne życie i poświęcisz wystarczająco dużo czasu? -Pytała dalej, wysokim głosem, który miał wydawać się słodki, tym czasem był sztuczny do granic możliwości. Czkawce aż przekręciło się w żołądku.
- Jestem tego pewien, Berto - odparł, czując jak skacze mu ciśnienie. Ależ ta baba go wkurza! Niech jeszcze zacznie wypytywać o intymne rzeczy!
- No tak - oparła się ciężko o oparcie krzesła, dudniąc palcami. - A dzieci? - Rzuciła, patrząc z uśmiechem na narzeczonych.
- Odynie...- Westchnął jej mąż, kręcąc głową z niezadowoleniem. Kobieta jednak zignorowała jego próby zatrzymania przemówienia.
- Na wszystko przyjdzie czas - odparła tym razem Astrid, mocniej ściskając rękę ukochanego.
- Każdy tak mówi, złotko - prychnęła. - Według mnie rodziny powinny być duże, prawda kochanie? - Zwróciła się do męża, czekając na poparcie. Ten jednak wzruszył ramionami, ku rozbawieniu gospodarzy. - W każdym razie, im więcej potomstwa tym lepiej. Jak u nas. Siódemka dzieci, w tym bliźniaki ! - Pochwaliła się, dumnie prostując w krześle. Czkawka spojrzał błagalnie na przyszłego teścia, który postanowił przerwać paplaninę siostry.
- No, a co u was? Bjorn, jak twoja żona? - Zapytał uprzejmie, patrząc na mężczyznę. Brunet odłożył kubek z wodą i uśmiechnął się, dziękując w duchu, że wuj zmienił kierunek rozmowy.
- Już lepiej - powiedział. - Zakażenie minęło i nogę na szczęście udało się uratować - opowiedział wujkowi.
- Dzięki Odynowi. Bez kończyny to jak bez ręki, prawda Czkawka? - Rzucił z rozbawieniem Wiking, na co Haddock szczerze się roześmiał. Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś żartował z jego kalectwa.
- Bez dwóch zdań - odparł.
Rozmowa trwała w najlepsze. Goście otworzyli się bardziej, tylko Berta na szczęście się zamknęła. Cala ósemka opowiadała sobie nawzajem historie. Czkawka oczywiście wypytywany był o Szczerbatka, więc wódz z ochotą opowiadał o Nocnej Furii.
- Może moglibyśmy przysłać Erena i Taję na jakiś czas, co skarbie? - Zapytał Droczyk, spoglądając na żonę, która zrzędliwie przyglądała się wszystkim twarzom. - Dzieciaki poduczyły by się, poznali nowe rzeczy, oczywiście za waszą zgodą - pokazał na Astrid i Czkawkę.
- Myślę, że to dobry pomysł - uśmiechnęła się złoto włosa. Dziewczyna znała swoje kuzynostwo od maleńkiego. Kiedy Eren przyszedł na świat, wojowniczka miała prawie osiem lat. Po chłopcu pojawiła się Taja, najmłodsza z dzieci Droczyka i Berty. - Pokazalibyśmy im Akademię, niedawno otworzyliśmy szkółkę medyczną, więc jestem pewna, że coś zapamiętają - dodała Astrid podekscytowana. Naprawdę uwielbiała tę dwójkę kuzynostwa, choć nie widziała ich od przeszło roku.
- Zobaczymy, co da się zrobić -odparła Berta, mając założone ręce na klatkę piersiową. Kobieta wyglądała na obrażona, ale w jej przypadku było to całkowicie normalne, więc nikt się tym nie przejął.
Pół godziny później, Astrid zaproponowała Bjornowi i Zoji spacer po Berk, nad którą zawisła już noc. Rodzeństwo z chęcią przystało na tę propozycję i ubrawszy się, wyszli. Ethan również się przyłączył, co ucieszyło Astrid. Ich relacja powoli stawała się normalna, taka jak powinna być, choć nawet nie mogła przyzwyczaić się do myśli, że ma brata. W dodatku niemal trzydziestoletniego. Dziewczyna w końcu odwróciła twarz ku towarzyszom, z którymi spacerowała po zimnym piasku plaży Thora.
Akcja szybko się zmienia i chyba pośpieszyłam się z tym, ale kto by chciał czytać nudne myśłi bohaterów? :')
Jejku ten rozdział był poprostu mega! Normalnie bałam się że nie powstrzymam śmiechu :) XD. Jak ja ci zazdroszczę takiego talentu do pisania.
OdpowiedzUsuńps.
Naprawdę już nie mogę doczekać sie tego ślubu hiccstrid :)
Jejku ten rozdział był poprostu mega! Normalnie bałam się że nie powstrzymam śmiechu :) XD. Jak ja ci zazdroszczę takiego talentu do pisania.
OdpowiedzUsuńps.
Naprawdę już nie mogę doczekać sie tego ślubu hiccstrid :)
wybacz ale przez przypadek wysłały mi się dwa te same komętarze :)
OdpowiedzUsuńNic się nie stało :)
UsuńDziękuję bardzo za przemiły komentarz ^^
Szczerze mówiąc, ja sama nie mogę się doczekać ich ślubu :')
We wtorek dodam kolejny, a gdzieś tak 15 sierpnia będzie ślub ♡
Ps. Ten "talent" to miesiące praktyki. Nadal się uczę i staram się pisać lepiej, ale bardzo dziękuję za komplement :3
Do nn :)
Ciotka, która zajeżdża kiełbasą - to na pewno Berta! Dziękować Odynowi, że zostaje na Berk tylko tydzień. Co by zrobił ten Czkawka? Zapewne wysłałby ją do Łupieżców ^^
OdpowiedzUsuń