wtorek, 12 lipca 2016

Wiewiórka

          Idąc wolno ku buszowi, który okryty był ciemnością, Vivian wyostrzyła wzrok, skupiając spojrzenie ciemnych oczu na pobliskiej sosnie. Sztylet trzymany w ręku tancerki błyszczał w świetle wielkiego księżyca, co przyprawiało Lauren o jeszcze szybsze bicie serca. Nie mogła się cofnąć - jeśli zrobiła by chociaż mały kroczek, Vivian ujrzała by ją bez problemu. Nie mogła też rzucić się do ucieczki, co było totalnie głupią myślą. Szatynka obmyśliła więc szybki plan. Kiedy trzydziestolatka będzie na tyle blisko, lekarka rzuci się na nią, tworząc zamieszanie. Pozostawał tylko problem w postaci Tore, która stała niewzruszona pod drewnianym domkiem.
- Błagam, Vivian - żąchnęła  poirytowana nastolatka, kręcąc oczami. Doprawdy, przywódczyni cyrkowców była naprawdę irytująca, co przyprawiało Tore o ból głowy. - Chcesz polować na sosnę? - Dodała z przekąsem, na co kręconowłosa odwróciła się, ściągając brwi w przypływie gniewu.
- Czy ty zawsze musisz się mnie czepiać ? - Zapytała Vivian, wracając do towarzyszki. W tym czasie, Lauren wzięła głęboki wdech, dziękując bogom za pomoc. Kto wie, co by zrobiła jej Vivian, gdyby zauważyłaby niską szatynkę. Podczas gdy obie tancerki zaczęły dość nerwowa dyskusje, lekarka cierpliwie czekała, aż kłótnia się skończy i będzie mogła pobiec prosto do domu, gdzie uspokoi swe zszargane nerwy i na spokojnie pomyśli, co zrobić dalej.
- Jesteś niecierpliwa i zbyt pewna siebie - wtrąciła Tore, mierząc surowym wzrokiem kobietę, którą traktowała jak równa sobie, co nie spodobało się starszej tancerce. Szatynka założyła ręce na klatkę piersiową i odwarknęła coś głośno, ale Lauren nie skupiała się już na ich rozmowie. Koło niej chodziła mała wiewiórka, niosąc w pyszczku kawałek jakiegoś zielonego owoca. Zwierzę wydawało się ignorować obecność człowieka, wspinając się wolno po korze sosny. Lauren uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie wyciągnęła dłoń ku rudo-brązowej wiewiórce. Znachorka chwyciła wolno zwierzątko, które chwilę szarpało się w jej dłoni, przygryzając mocno palec. Lauren zdołała zdusić krzyk, choć niewiele brakowało, aby z jej gardła wydał się pisk. Dziewczyna posłała gryzoniowi złowrogie spojrzenie i upewniwszy się, że Vivian i Tore nadal pogrążone są w gorącej rozmowie, wyrzuciła wiewiórkę przed siebie.
- Na Thora! - Krzyknęła trzydziestolatka, podskakując na widok wiewiórki, która dziko przebiegła między jej nogami. Tore roześmiała się perliście, trzymając się za płaski brzuch okalany skórą z węży.
- Proszę, Vivian, oto twój szpieg - zażartowała złośliwie. Tancerka chwyciła gryzonia, który niemal uciekł, próbując wejść w dziurę w ziemi i przyjrzała mu się z odrazą. Po chwili rzuciła wiewiórkę bez czułości na ziemię i jednym rzutem sztyletu pozbawiła zwierzaka życia.
Lauren otworzyła szeroko oczy i po raz kolejny zatkała sobie usta dłonią. Do jej orzechowych oczu napłynęły łzy, czując złość i smutek na makabryczny czyn Vivian. Teraz  już wiedziała, co zrobiono by z nią, gdyby Vivian ją znalazła...
- Wracajmy do środka. Robi się zimno - powiedziała Tore, pocierając smukłe ramiona rękami. Starsza tancerka westchnęła ciężko i nic nie odpowiadając ruszyła do domu.
             Lauren biegła wśród drzew, aby w końcu wyjść z lasu inną drogą. Kiedy Tore i Vivain zniknęły za drzwiami ich chaty, dziewczyna czekała jeszcze dziesięć minut, aby upewnić się, że żadna z nich jej nie widziała. Serce biło jak oszalałe, przez co lekarka nie mogła racjonalnie myśleć. Jej drobne ciało drżało ze strachu, ilekroć szatynka słyszała ciche pomrukiwania sów i innych leśnych zwierząt. Kiedy Lauren zdołała wyjść z gęstego buszu od razu skierowała się do Nate'a, mając nadzieję, że chłopak jej pomoże.
Noc była znacznie zmniejsza od poprzednich, ale dziewczyna była tak bardzo roztrzęsiona, że nie zwróciła na to uwagi. Nawet przez cieniutka bluzkę nie czuła przeszywającego do kości małego mrozu.
             Szatynka zapukała do drzwi i obejrzała się do tylu, myśląc, że ktoś jednak mógł ją zauważyć. Z jej oddechowych oczu bił czysty strach, czego Lauren się nie wstydziła. To, co zdołała usłyszeć i zobaczyć bardzo ją zszokowało, a pomyśleć, że gdyby tylko się wychyliła, podzieliłaby los biednej wiewiórki.
Drzwi uchyliły się dopiero po kilku minutach. W progu stanął zaspany Nate, mrużąc oczy, by dostrzec niespodziewanego gościa.
- Mogę wejść? - Spytała Lauren, próbując ogrzać się drobnymi dłońmi, kiedy poczuła pierwszy podmuch zimnego wiatru.
- Oczywiście - odparł chłopak, totalnie zaskoczony wizytą szatynki. Nate od razu poznał, że coś musiało się stać. Kiedy lekarka przekroczyła próg chaty, rzuciła mu się na szyję, aby poczuć się lepiej. - Co się stało ? - Spytał wojownik, mocno przytulając do siebie Lauren, która z początku nie chciała go puścić. - Cała drżysz - dodał zmartwiony.
Ciemnowłosy pomyślał, że Lauren nie zdołała uratować czyjegoś życia, co zdążyło się  jej już dwa razy. Pamiętał, że jego dziewczyna była tak bardzo przybita, że nie jadła przez trzy dni.
- Cyrkowcy - szepnęła, kiedy Nate kazał jej usiąść. - Oni chcą ukraść skarb Odyna - powiedziała, patrząc pustymi oczami na idealnie czystą kuchnię. Nate zmarszczył czoło, ale zanim lekarka opowiedziała mu co widziała, chłopak okrył ją grubym futrem i przygotował gorącą herbatę z miodem. Wojownik bardzo zmartwił się wyglądem ukochanej. Jej dotychczasowa miodowa skóra była teraz koloru białej kredy, małe usta zsiniały jakby ktoś ją pobił, a drobne ciało nadal drżało, mimo że Nate starał się ją ogrzać.
              Kiedy szatynka skończyła opowiadać, chłopak przestraszył się nie na żarty. Nie miał żadnych powodów, by nie wierzyć swojej dziewczynie, choć z trudem przyznał, że cyrkowcy to zwykli złodzieje i oszuści. Na dodatek poczuł złość na Czkawkę, który zignorował ostrzeżenia Lauren i najzwyczajniej w świecie zajął się innymi sprawami.
- Nate, musimy coś zrobić - szepnęła nadal zszokowana. W pomieszczeniu było dość ciemno, choć kilka zapalonych świec rzucało światło na kilka centymetrów.
- I zrobimy - rzekł pewny siebie. Wojownik wstał ciężko ze starych schodów i usiadł obok Lauren, obejmując ją ciasno i delikatnie całując w czuło, aby dziewczyna w końcu poczuła się bezpiecznie. Przez chwilę przypomniała mu się Cora, ale szybko przegonił tę myśl i skupił się na swojej dziewczynie.
- Lauren, spokojnie- szeptał, kiedy jej głową oparła się o jego tors. Lekarka tak bardzo przejęła się widokiem martwej wiewiórki, że zaczęła płakać. Nate wyczuł, że nie tyle płakała przez śmierć niewinnego zwierzęcia o ile wstrząsnęła ją myśl, że to ona mogła stracić życie. Jeździec wzdrygnął się, szybko wracając do rzeczywistości, gdzie Lauren żyła. I to się w tej chwili dla niego liczyło.- Jestem przy tobie - mówił co chwilę z troską, wycierając jej drobne łzy płynące po lekko zaróżowionym policzku.
- Z samego rana pójdę do Czkawki i ustalimy, co zrobimy z tymi cyrkowcami. - Lauren mruknęła coś cicho, co Nate wychwycił jako "dziękuję ".
- Musisz się wyspać - powiedział po chwili, kiedy szatynka nadal kurczowo trzymała się jego ciepłego torsu.
- Nie chcę - odparła krótko, niczym obrażone dziecko. Chłopak przekręcił oczami i nie chcąc dyskutować z Lauren, chwycił ją i zaniósł do swojego pokoju. W środku było całkowicie ciemno, ale niebieskooki doskonale znał ułożenie mebli. Położył Lauren na miękkim łóżku i uśmiechnął się delikatnie.
- Prześpij się - powiedział, zdejmując jej buty, aby spało się jej wygodnie. Szatynka jednak nie była zmęczona; w jej żyłach wciąż buzowała adrenalina, a przed oczami wciąż miała masakryczny widok.
- Nate...
- Nie puszczę się samej do domu. Nawet nie dyskutuj ze mną - rzekł dość twardo, choć wynikało to tylko z troski o ważną w jego życiu osobę.- Zaraz wrócę - powiedział i pocałował krótko szatynkę.
Po chwili jeździec wrócił z herbatą i proszkiem nasennym, który kazał zażyć dziewczynie. Lekarka uśmiechnęła się pod nosem, poznając własne odkrycie. Sama znalazła białe kwiaty, które wykorzystywała do znieczulenia, aż do czasu kiedy przez przypadek dała Sączysmarkowi za dużo i chłopak usunął na kilka godzin. Ciemnooka skrzywiła się, czując na języku gorzki smak i popiła go szybko zieloną herbatą.
Nate chciał usadowić się na ziemi, przygotowując kilka poduszek, ale zatrzymał go cichy głos Lauren:
- Połóż się ze mną.
Wojownik podniósł brwi, zaskoczony prośbą dziewczyny. Byli parą od kilku miesięcy, ale jednak zaskoczyło to jeźdźca. Po chwili Nate pomyślał, że dziewczyna się nadal boi, więc z czułością w oczach położył się obok niej i przytulił do siebie.
                 Lauren obudziła się przed południem, czując pulsujący ból głowy. Dziewczyna skrzywiła się i podniosła do pozycji półleżącej, uważnie rozglądając się po pokoju Nate'a. Pomieszczenie nie wyróżniało się niczym szczególnym: okno znajdowało się po lewej stronie, a drugie naprzeciw łóżka. Po prawej stronie stała stara szafa wykonana z lipy, zaś biurko i niewielki kosz stał blisko lewego okna. Na blacie panował porządek- książki, kartki, kilka piór i ołówków Nate włożył starannie do przybornika, a kosz stał opróżniony.
Lauren mruknęła pod nosem, niezadowolona, że jej chłopaka nie ma w domu. Zamiast niego znalazła liścik leżący na szafce nocnej.


Nie chciałem Cię budzić. Jakby co, będę w stajni. Do zobaczenia później,

                                                                                                 Nate

         Lekarka odłożyła skrawek kartki na miejsce i wstała, od razu ścieląc łóżko. Przypomniało się jej, jak jeździec troskliwie ją obejmował i jak cicho szeptał, że wszystko jest już w porządku. Szatynka nie potrafiła się jednak skupić na przyjemnym cieple chłopaka. W jej głowie wciąż dzwoniły słowa Vivian i Tore. Jeśli Czkawka nie weźmie tego na poważnie, Berk może mieć problemy, choć lekarka wątpiła, jakoby dwie kobiety mogły by wywołać wojnę na dobrze strzeżonej wyspie. Chociaż...z tymi dwiema nigdy nic nie wiadomo. Snując się chwilę po domu wojownika, szatynka myślała, czy Nate już porozmawiał z wodzem. Miała nadzieję, że tak właśnie się stało. Już miała wychodzić z domu, kiedy w progu wpadła na właściciela chaty.
- Lauren! - Ucieszył się ciemnowłosy, biorąc w ramiona ukochaną. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, czując jak w środku robi się jej ciepło.- Jak się czujesz? - Spytał mężczyzna, dotykając gładkiego policzka dwudziestodwulatki.
- Lepiej - rzekła. - Dziękuję za pomoc - dodała i delikatnie pocałowała jeźdźca, choć nadal czuła, że przy tej czynności się czerwieni. Chłopak odpowiedział na słodkie podziękowania, ale już po chwili oderwał się od ukochanej.
- Rozmawiałem z Czkawką. Odpowiedziałem mu, to co ty mi powiedziałaś. - Na twarzy Lauren wystąpił grymas niezadowolenia, kiedy niebieskooki usiadł ciężko na krześle. Widocznie pogawędka nie należała do przyjemnych.
- I jak? - Dopytywała się dziewczyna, klękając tuż obok jeźdźca.
- Był zaskoczony. Wyobraź sobie, że z samego rana ci cyrkowcy pomagali mu ogarnąć dzieciaki z Akademii - wyrzucił z żalem. Szatynka również poczuła złość na przyjaciela. Jak Czkawka może być tak ślepy ? - Powiedziałem, żeby lepiej się im przypatrzył, a on odparł, że nie widzi w nich zagrożenia!
- Pokłóciliście się? - Domyśliła się, pytając cicho, na co Nate tylko uciekł wzrokiem w bok. Dziewczyna położyła mu ręce na jego własne i potarła, chcąc w ten sposób dodać mu otuchy.
- Czasem wydaje mi się, że ktoś podmienił naszego Czkawkę - odparł, tym samym rozładowując napięcie, które rosło z każdą chwilą.
- W takim razie, sami będziemy musieli załatwić tę sprawę - powiedziała hardo, wstając i uśmiechając się do chłopaka.

               Kilka godzin później, kiedy Lauren zdołała wyrobić się z pacjentami, wzięła szybki prysznic i ruszyła do zastępcy wodza, chcąc ustalić jakiś plan. Dziewczyna dziękowała gorąco, że przyznanej Nate nie uważa, że zwariowała.  Cieszyła się, że ktoś taki jak on wstawi się za nią i obroni, gdy będzie trzeba. Chyba potrzebowała takiego oparcia bardziej niż przypuszczała. Młoda znachorka nawet nie zorientowała się, kiedy dotarła pod ciemny dom swego chłopaka. Obok, pod grubym dachem, leżał Piorun, odsypiając nockę, podczas której latał z innymi Ponocnikami.
- Proszę ! -Usłyszała zaproszenie do środka chwilę później po zapukaniu.
- Hej. I jak, masz coś? - Zapytała z biegu, ściągając z ramienia zwykłą torbę wykonaną z jedwabiu. Dostała ją dwa lata temu od Astrid, kiedy ta była wraz z Czkawką podpisać traktat handlowy.
- Cyrkowcy cały czas siedzą w domu - rzekł, podając dziewczynie kubek z zimnym mlekiem, do którego dodał słodkiej wanilii. - Wyszli raz, na obiad do twierdzy, a poza tym, siedzą, jakby byli zabarykadowani.
Dziewczyna zamyśliła się chwilę, wychylając głowę za okno, gdzie widać było lewą część wioski. Uroki mieszkania na wzgórzu - pomyślała. Jeśli była by jakaś możliwość szybkiego zwerbowania tych podłych oszustów! Ta myśl krążyła jej cały czas w głowie. Albo pokazać przy świadku, że okradli święte miejsce, które wikingowie od setek lat powierzali swemu najwyższemu bogowi, czyli Odynowi.
- Nie martw się - uspokajał ją Nate miękkim głosem. Chłopak podszedł do niej i ogarnął ciemny kosmyk, by pocałować szatynkę w szyję. - Nie ma takiej rzeczy, której bym nie zrobił - dodał z chytrym uśmiechem.
            Wtem Lauren wpadła na coś. Jej oczy rozszerzyły się na myśl, co mogła by zrobić, żeby zwerbować złodziei. Naprawdę  cieszyła się, kiedy w jej głowie pojawił się przebłysk chytrego pomysłu. Spojrzała na jeźdźca, który bacznie się jej przyglądał i posłała mu mały uśmiech.
- Chyba wiem, co możemy zrobić.





Trudno pisze się rozdziały podczas leniwych dni, ale w końcu udało mi się coś wykombinować :D  Do tego załączam dwa rysunki. Arcydzieło to to nie jest, ale pobawić się w rysowanie zawsze można :'D 

Miłego popołudnia, kochani ;)

4 komentarze:

  1. Widać Nauren pełną parą w tym rozdzialiku. Slodko <3
    Smile nie. Nie rób mi tego! Proszę! Coraz bardziej przez ciebie mam dosyć Czkawki. I mam ochotę mu zajechać gonga w kaczan. Naprawdę. Zrób z nim coś. Niech się wreszcie zmieni bo ja już nie wytrzymam tu psychicznie. Wysiadam. Dostanę się dzięki niemu do wariatkowa. Pięknie. Wielkie dzięki Czkawka! Ty palancie jeden!

    Sam miód jak się czyta kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czkawka taki się stał, bo nie chciałam, żeby to on ciągle bronił Berk. Chcę pokazać, że wyspę broni nie tylko wódz,ale każdy jej mieszkaniec ;)

      Dzięki za kom, sis ;* ♡

      Usuń
  2. Ciekawe na co wpadła Lauren. Na pewno wymyśliłaś coś ciekawego ;-) Nie mogę się doczekać nexta.
    Co do Czkawki, to dziwnie się zachował ale masz rację nie może tylko on ratować Berk.
    Taki duet Lauren i Nate w akcji. Naprawdę jestem ciekawa co będzie dalej. Proszę szybko ciąg dalszy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No będzie się działo, przynajmniej tak sądzę. Dzięki za kom ;* ♡

      Usuń