poniedziałek, 13 czerwca 2016

Plan Vivian 

         Dzień zapowiadał się naprawdę pięknie, dopóki Czkawka nie zaznał bólu głowy od ciągłych narzekań wikingów, którzy co chwilę podbiegali do niego i prosili o pomoc. Wódz zdołał pomóc Grubemu,  Svenowi, Pyskaczowi, a nawet Valce, która łowiła wraz z Chmuroskokiem ryby w zatoczce. Teraz szatyn stał pośród gromadki dzieci, które kłóciły się o kolejność wystąpienia w zawodach młodych jeźdźców, które były pierwszą tego typu imprezą w życiu Berk. Szczerbatek obserwował czujnie dwunastolatków, którzy o mal nie rzucili się na siebie z pięściami.
- Cisza!- Krzyknął Czkawka, ale jeźdźcy zignorowali go. Dwójka chłopców- Mleczyk i Astor wrzeszczała na siebie nawzajem, gotując się ze złości. Wódz, widząc, że młodzi zaraz się pobiją, skoczył między nich, chwytając Astora do góry, aby uchronić go przed pięścią kolegi, który chybił i trafił w powietrze.
- Szczerbatek! - Zawołał szatyn, patrząc błagającym o pomoc wzrokiem. Smok ruszył leniwie do przyjaciela i zaryczał niegroźne, choć wystarczająco, aby przestraszyć dzieci, które cofnęły się o kilka kroków.
Czkawka odstawił chłopca na bok, uważnie patrząc, czy Mleczyk znów nie rzuci się na kolegę. Po chwili odchrząknął i zwrócił się do młodzieży:
- Kłótnie niczego nie rozwiążą - zaczął, kierując wzrok szczególnie na Mleczyka. Chłopiec zarumienił się i spuścił głowę, aby nie móc patrząc na zdenerwowanego wodza.
- Wiem, że zależy wam na zawodach, dlatego kolejność startu wykaże losowanie. - Gdy Czkawka sięgał do torby przywiązanej do Szczerbatka, aby wyjąć węgiel i kartkę, do Akademii wkroczyły dumnie Vivian i Astrid. Obie rozmawiały żywo, uśmiechając się do siebie. Kiedy wódz ujrzał swą narzeczoną jego oczy rozszerzyły się, a usta wygięły się w szczerym uśmiechu.
- Cześć, Czkawka - zaszczebiotała Astrid, całując szatyna w policzek. Dziewczyna usłyszała, jak kilkoro chłopców wydaje pomruk obrzydzenia, ale nic sobie z tego nie robiła.
- Hej - odparł mężczyzna. Zielonooki miał ogromną ochotę chwycić ukochaną, całować ją długo i namiętnie, ale niestety, była z nimi Vivian i dzieci.
- Co was tu sprowadza ? - Zapytał szatyn, obejmując wzrokiem tancerkę i Astrid.
- Mam do ciebie prośbę, wodzu - zaczęła nieco nieśmiało akrobatka. Kobieta tym razem mała na sobie luźną koszulę i zwykle spodnie, które sięgały do kolan. - W imieniu całej grupy, proszę o pozwolenie na dłuższy pobyt. Chcielibyśmy trochę poznać Berk. - Czkawka był bardzo zdziwiony propozycja Vivian, ale uśmiechnął się delikatnie. Ucieszyło go to, że jego dom zachwycił swym urokiem tak znanych cyrkowców.
- Nie widzę przeszkód - odparł, wzruszając ramionami. Szatynka posłała mu wdzięczny uśmiech, po czym zwróciła się do blondynki:
- Zechcesz oprowadzić nas po Krańcach ? - Spytała Vivian. Kobieta nie chciała angażować w to Lauren, która wraz z jakimś wikingiem zauważyła jej towarzyszy. Kobieta nie mogła w żaden sposób ryzykować wyjawieniem tajemnicy, ponieważ stawka była wyższa niż kiedykolwiek. Ponad to, przywódczyni cyrkowców chciała wydobyć co nieco o smokach, a że Astrid nie miała niczego do roboty, zgodziła się.
- Z przyjemnością - odparła i skierowała wzrok na narzeczonego. - Zobaczymy się wieczorem?
- Przyjdę do ciebie- obiecał chłopak i na pożegnanie pocałował krótko Astrid. Po chwili obie kobiety wyszły z Akademii, kierując się do Wichury, która miała zabrać je na Krańce.
- No, dzieciaki, to jak będzie? - Wódz odwrócił się do dzieci, a widząc ich miny wpadł na pewien pomysł.

           W spokojnej części Berk panował upał, który przyczynił się do nieznośnego humoru wikingów. Mimo to Astrid cieszyła się z tak cudownej pogody, która rzadko nawiedzała malutką wyspę. Wichura wylądowała gładko na piachu, od razu kładąc się, aby pasażerski mogły zejść.
- Zębacze są bardzo piękne - zagaiła Vivian, udając zachwycona. W rzeczywistości kobieta wcale nie miała ochoty udawać słodkiej i chcącej poznać Berk tancerki.
- Oraz bardzo dumne - dodała blondyna, śmiejąc się. Wichura fuknęła, niby zła, ale dała się przeprosić pieszczotami.
- Chciałabym poznać co nieco o tych pięknych stworzeniach - poprosiła akrobatka, stając obok Astrid. Kobieta wyciągnęła rękę, by pogłaskać smoka, ale Wichura cofnęła się, patrząc dziwnym wzorkiem na zdziwiona szatynkę.
- Nie przejmuj się -powiedziała Astrid. - Wichura jest dość uczulona na obcych. Tancerka skinęła głową, rozumiejąc, ale posłała zawistne spojrzenie śmiertnikowi.
           Szatynka podpytywała narzeczoną wodza o wiele różnych rzeczy, szczególnie o smoki. Astrid na większość z nich odpowiadała z ochotą, ale niektóre pytania kierowała dyskretnie na inny tor. Kiedy była jeszcze nastolatką wraz z Czkawką opracowali "plan ", który miał na celu ochronę smoków przed nieznanymi osobami. Dziewczyna jeszcze nie ufała Vivian na tyle, aby mówić o wszystkim, więc odpowiadała w skrócie.
- Szczerbatek to ostatnia nocna furia ?- Zaciekawiła się tancerka, kiedy doszły na koniec malutkiego półwyspu, gdzie mieściły się właśnie jaskinie.
Niewiadomo - odparła ze smutkiem jeźdźczyni, poprawiając grzywkę, która ciągle wpadała jej do oczu. - Czkawka sprawdzał już wszystkie wyspy na Archipelagu, ale nie znalazł nawet łusek - dodała.
- Przykro mi to słyszeć. Uważam, że przyjaźń z ludźmi nigdy nie zastąpi braku innego smoka. - Astrid przyznała jej rację w myśli, choć poczuła się nieco urażona. Czasami zdarzało się jej przyłapać Szczerbatka na tym, jak patrzy na gronkle czy zębacze lecące w ogromnej grupie. Nocna furia wydawała się tak bardzo smutna, że ściskało serce. Mimo że wódz latał z nim w nocnych porach, gad nadal czuł niedosyt. Wtedy leciała z nim Astrid, choć była świadoma, że to nie jest to samo, kiedy zajmuje się nim szatyn.
- Te jaskinie są dziwne - zmieniła natychmiast temat Vivian, kierując wzrok ciemnych oczu na zasypane wnętrze.
- Poprzedni wódz kazał je zasypać - odparła dziewczyna, siadając na zimnych skałach, które muskały fale oceanu.
- Dlaczego? - Na tę informację tancerce szybciej zabiło serce. Czyżby wieści zdobyte kilka miesięcy temu okazały się jednak prawdziwe?
- Nie jestem pewna, miałam wtedy dziesięć lat, ale mój tata mówił, że jest tam coś, co należy do bogów - wytłumaczyła głosem, który brzmiał zwykle, bez namiętności. Astrid nie wierzyła w tę plotkę, wolała twardych i niezbitych dowodów na istnienie czegoś, co rzekomo należy do najwyższych bogów Normanów.
Kobieta zamilkła, układając następne pytanie. Jej wzrok powędrował na małe kraby, które wędrowały wzdłuż wyznaczonej ścieżki do morza.
- Wiesz, Astrid, interesuje się smokami. Są bardzo ciekawymi stworzeniami i chciałabym o nich jeszcze więcej się nauczyć.- Głos Vivian brzmiał, jakby była strudzoną przez życie kobietą, która prosi jedynie o drobne informacje na temat zwierząt, które istniały od setek lat.
Blondynka zmarszczyła czoło i poprawiła futro z niedźwiedzia polarnego, które otrzymała rok temu od przyjaciółki Koarah.
- Co chcesz wiedzieć? - Spytała w końcu wojowniczka. Tancerka wzruszyła nieśmiało szerokimi ramionami.
- W jaki sposób można je tresować - rzuciła w końcu, podpierając się na łokciu. Hofferson zaśmiała się głośno, łapiąc za brzuch, gdyż zbyt często słyszała to pytanie. Mimo to opowiedziała z chęcią, jak wytresować poszczególnego smoka, ale była przy tym ostrożna. Każdego gada opisywała niezwykle krótko i niedokładnie, tak, aby Vivian coś wiedziała, ale z drugiej strony nie domyśla się, że Astrid unika jej dodatkowych pytań.

             Po ponad godzinie rozmów, kobiety ruszyły do wioski na kolację, która czekała na nich w twierdzy, gdzie wikingowie po raz kolejny będą oglądać występ tancerzy. Astrid pożegnała się uprzejmie z Vivian i pogrążona w swoich rozmyślaniach skierowała się do domu. W środku siedział już jej tata, który pochylał głowę nad żółtymi kartkami książki. W rogu obok kominka siedział Ethan, ostrząc noże i sztylety.
- Idziecie do twierdzy ?- Zapytała od razu blondynka, rozpinając kaptur, który następnie złożyła na komodzie. - Później pójdziemy- odparł Saw i uśmiechnął się dobrodusznie do córki. -A ty ?
Dziewczyna machnęła ręką i usiadła naprzeciw, wzdychając ciężko.
- Nie mam ochoty na żadne imprezy - mruknęła i od niechcenia odkryła kuchenny ręcznik, który skrywał złote naleśniki. Astrid chwyciła jednego i zajadała powoli.
- Rozumiem - powiedział najstarszy Hofferson i zamknął książkę, by chwycić chuda i zimną dłoń jeźdźczyni. Wojowniczka uśmiechnęła się delikatnie, czując jak ciepło taty przelewa się na nią.
- Ah, zapomniałbym!- Niemal krzyknął Saw, podnosząc się gwałtownie. Zdziwiony wzrok Astrid powędrował za ojcem, który szukał czegoś między szafkami. - O, tu jest...- Mruknął i podał córce biała, rozerwana już kopertę.
Zaintrygowana dziewczyna otworzyła wiadomość, szybko ją czytając.
- Ciotka Berta ma tu przyjechać ?- Wyraziła swe niezadowolenie Astrid, marszcząc przy tym śmiesznie nos. Saw podrapał się w głowę,  nieco zakłopotany.
- Wiesz... Berta przyjeżdża tu w sprawie twojego ślubu.
Wojowniczka patrzyła na swojego rodzica, nie rozumiejąc celu przyjazdu starszej kuzynki swej mamy.
- A co ona ma do tego? - Warknęła.
- Kochanie, ona chce poznać Czkawkę, no i też miała nadzieję, że pozwolisz, aby to ona ci towarzyszyła. - Podczas ślubu Wikingów, matka panny młodej prowadziła ją do ołtarzu i tuż przed ołtarzem Frigg błogosławiła swemu dziecku.
- Nie ma mowy - powiedziała twardo, kręcąc głową. - Bertę ostatni raz widziałam ponad dziesięć lat temu! Poza tym, prosiłam już Valke i się zgodziła. Saw skierował zmęczony wzrok na syna, który śmiał się cicho. W życiu nie widział nikogo bardziej asertywnego i wybuchowego od jego siostry, ale nie miał nic przeciwko. Tak naprawdę był zadowolony, że Astrid nie daje sobą pomiatać. Ta dziewczyna ma charakter i było pewne, że sobie poradzi.
- No, dodając do tego, że Berta jest strasznie gadatliwa, musi się wszędzie wtrącać i na dodatek odpowiada plotki wyssane z palca - dodała zła Astrid, ale dała się przytulić tacie.
- Tak też myślałem - zaśmiał się cicho i pocałował córkę w głowę. - Ethanie, chodźmy już, bo zabraknie dla nas miodu !

            Po godzinie od wyjścia Ethana i Sawa, Astrid leżała w łóżku wycierając mokre od kąpieli włosy. W pomieszczeniu było dużo światła, więc dziewczyna czuła się nieco raźniej, ponieważ w jej głowie narastał jakby strach przed ciemnością. Nagle ktoś zapukał delikatnie w mahoniowe drzwi, a gdy blondynka powiedziała "proszę" do pokoju wsunął się Czkawka, trzymając średniej wielkości torbę w ręce.
- Dobry wieczór, my'lady - wyszczebiotał z uroczym uśmiechem i pocałował krótko narzeczoną.
- Dobry wieczór - zaśmiała się, siadając wygodnie na łóżku. -Co tam chowasz? - Zapytała zaciekawiona, patrząc na papierową torbę.
Prezent dla ciebie -odparł i podał jej podarunek, który Astrid od razu otworzyła. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, zaskoczona zawartością, ale uśmiechnęła się do jeźdźca.
- Suszone owoce? Serio? - Spytała, niemal wybuchając śmiechem. Czkawka dosiadł się do narzeczonej, obejmując mocno i ciągnąc ją na poduszki. - Musisz o siebie zadbać - odrzekł twardo, patrząc w oczy blondynki. Astrid skrzywiła się, myśląc, że jej przyszły mąż dowiedział się, co się stało na Nyks.
- Ahh...- Mruknęła, chcąc jakoś uciąć temat, ale na szczęście Czkawka nie wydawał się, jakoby chciał o tym rozmawiać. - Ostatnio myślałem o tych cyrkowcach - powiedział, patrząc na biurko. Jego ręce oplatały wąską talię blondynki, która miała położoną głowę na torsie jeźdźca. Dziewczyna częstowała się również słodkimi owocami, które przygotowała zapewne Valka. - Lauren i Nate widzieli ich jak włóczyli się po Berk.
Astrid zmarszczyła czoło, prostując się nagle.
- Ta Vivian wypytywała mnie o jaskinie i smoki - dodała. - Powinniśmy mieć na nich oko - dodała pewna siebie.
- To zwykli tancerze -prychnął wódz, ciągnąc narzeczoną za nadgarstek, aż ta opadła na jego klatkę piersiową. Czkawka chyba domagał się czułości ze strony Astrid.
- Wiesz, różnie to bywa - mruknęła, poprawiając pozycję. Wódz przewrócił oczami, ale zgodził się w myślach z ukochaną. Na Berk nie brakło zdrajców, którzy nie jeden raz doprowadzili do krwawych walk, które najczęściej toczyły się, kiedy przywódca był Bernardyn Wielki.
Zanim Astrid zdążyła mówić dalej, chłopak usiadł za nią i zaczął bawić się jej włosami, rozczesując znaleziona szczotką. Wojowniczka chichotała, czując nieporadne ruchy narzeczonego, który nieudolnie starał się rozczesać kołtun, a kiedy mu się udało, zajął się całowaniem gładkiej szyi ukochanej.
- Czkawka - śmiała się dziewczyna, czując jak na całym jej ciele powstaje gęsią skórka. Astrid odwróciła się do narzeczonego, śmiejąc się szczerze.
- Uwielbiam, patrzeć jak się śmiejesz - wyznał i założył mokry kosmyk włosów za ucho niebieskookiej.
            Jeźdźczyni w odpowiedzi na słodki komplement pocałowała chłopaka delikatnie. Para w końcu mogła być sama, gdzie żaden wiking nie krzyczy o pomoc, ani żaden smok nie przerywa ich romantycznym chwilom.


Oto Vivian :P Przepraszam, że dawno nie dodałam niczego, ale jakoś tak czasu nie miałam,  żeby się ogarnąć. Szkoła nas wymęczy ;') 
Do nn-a! 

4 komentarze:

  1. Next jest świetny i wcale nie jest zagmatwany ;). As i Czkawka mrrr....^^
    Świetnie napisany, opisy też bardzo mi się podobały. Hahahhaha suszone owoce xD. Widać, że Czkawka dba o narzeczoną ;). Co ta Vivian kombinuje...Jak na mój gust Hiccy jest trochę za naiwny. As jest bardziej ostrożna i to widać między innymi w tym, że wydawało jej się podejrzane zachowanie Vivian. Z niecierpliwością czekam na rozwój zdarzeń. Next wyszedł ci na prawdę świetnie. Przepraszam, że tak krótko ale muszę jeszcze zrobić pracę na geografię ...
    A więc, kończąc życzę ci wytrwałości w szkole, pomysłów, chęci do pisania dla nas, no i oczywiście weny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję, choć wiesz jak to autor ma w zwyczaju krytykować swoje dzieła :") Zawsze coś nie tak, ale mimo to, dziękuję, Pass. Czkawka trochę jest naiwny, tak jak pisałaś, ale teraz będę musiała opuścić perspektywę Astrid i przenieść się do Lauren ^^

      Do nna :*

      Usuń
  2. <3 <3 <3 Wiesz jakie mam zdanie na temat Twojego opowiadania prawda ? <3 No więc nic nie muszę więcej pisać <3

    OdpowiedzUsuń