Ver i Astrid szli wolno do ogromnego zamczyska, rozmawiając na temat turnieju, który skończył się niecałą godzinę temu. Blondyna relacjonowała swoje wrażenia, mając przed oczami zmęczony wyraz twarzy Nate'a, który mimo wszystko, walczył zaciekle. Dziewczyna współczuła przyjacielowi przegranej, choć musiała szczerze przyznać, że Ver znacznie przewyższał go doświadczeniem w walce wręcz.
Szli właśnie obok domków letniskowych, śmiejąc się cicho z opowiadań rudowłosego. Niebo nad ich głowami zabarwione było na czarno z powieszonymi wysoko gwiazdami, które otaczały księżyc w pełni. Astrid wzięła głęboki wdech, czując mroźne, nieco inne niż na Berk, powietrze. W otaczającej ją aurze czuła dziwny, wręcz kojący spokój, który zagłuszany był jedynie przez koncert koników polnych i innych owadów. Jej bystre oczy zachwycały się urokiem wyspy, która jakby zapadała w głęboki sen, wykluczając jedynie wzniesienie, gdzie stał fort. Szare kamienie tworzące ogromny zamek były niezwykle chłodne w dotyku. Cała budowla tworzyła coś na wzrok kwadratu z czterema strzelistymi wieżami w kątach.
- Dziwne, że w takim miejscu stoi tak piękny zamek - wtrąciła po dłużej chwili milczenia Vera. Wzrok zwycięzcy powędrował od złotego warkocza Astrid do starej, niemal zabytkowej budowli.
- Oh, ten zamek stoi tu już od ponad dwustu lat - rzekł Ver głosem przewodnika turystycznego. Dziewczyna uniosła w podziwie brew, czując coraz większy respekt do nowo poznanej wyspy.- Należał do Edmunda Siwobrodego - tłumaczył dalej mężczyzna, również patrząc na zamek, jakby czytał informację z jednej ze ścian. - Był to król Normanów. Ponoć wybudował ten zamek dla swojej żony, ale kobieta zmarła przy porodzie. Dalej nie wiadomo, co działo się z Edmundem. Chodzą słuchy, że pozostawił zamczysko pod opieką tubylców, którzy zamienili budynek w miejsce zabaw.
Astrid skinęła głową, dziękując tym samym za informacje. Hofferson rzadko interesowały tego typu rzeczy, ta rola przypadła Śledzikowi, ale kiedy dziewczyna zaczynała się nad tym zastanawiać, doszła do wniosku, że warto było by poznać dawne historie Archipelagu.
Po minucie marszu dwójka znajomych dotarła do ogromnych wrót drzwi, które stały mocno wbite w nawiasy. Astrid westchnęła z podziwem, na co Ver uśmiechnął się lekko pod nosem, jakby ktoś prawił mu komplementy. No, w pewnym sensie był to komplement, ponieważ Ver był rdzennym mieszkańcem Nyks, a Astrid szczerze chwaliła jej uroki. Piękne słowa na temat swego domu napawały każdego prawdziwego wojownika dumą.
- Panie przodem - powiedział, otwierając drzwi. Dziewczyna podziękowała i wślizgnęła się do środka, skąd uderzyło ją gorące powietrze.
W środku iskrzył się ogromny ogień usadzony w środku okręgu z kamieni, a jego światło ogniska rzucało ostry pomarańczowy kolor wokół siebie.
W ogromnej przestrzeni, przypominająca salę, w której bawili się tylko królowie, ważni przywódcy, czy zamożna szlachta, rozstawione były stoły oraz krzesła. Astrid zauważyła kilkanaście kelnerek, które krążyły wokół wojowników, podając im alkohol.
Atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca. Wiele kobiet, których było mniej na festiwal, już tańczyło razem z mężczyznami. Dalej, wikingowie o krzywych i żółtych zębach śmiali się głośno, uderzając pięścią w stół.
- Podoba ci się ? - Zapytał Ver, próbując przekrzyczeć bawiący się tłum.
- Jest nieco inaczej niż na Berk - Odparła, kiedy rudo włosy schylił się, by usłyszeć odpowiedź blondynki. Na rodzinnej wyspie jeźdźczyni było przede wszystkim mniej osób. Kobiety siedziały bardziej z kobietami, a mężczyźni w swoim gronie, ale jeśli alkohol polał się strumieniami, napięcie obu płci zmniejszało się i każdy bawił się z każdym.
Ver wskazał znajomej stół, przy którym siedzieli bliźniacy, Saczysmark oraz Nate. Brunet rozluźnił się natychmiast, kiedy ujrzał Astrid i pomachał, zachęcając, by dołączyła do nich. Kiedy jego wzrok napotkał spojrzenie Vera, Nate skinął z minimalnym szacunkiem. Odkąd chłopak pomógł jeźdźcom z Berk, Nate zaczął bardziej obserwować wojownika. Na początku myślał, że jest złodziejem, ale później okazało się, że nie chodzi mu o kosztowności.
- Gdzie się podziewałaś ? - Zapytał od razu Nate, patrząc z intensywnością w niebieskie oczy Astrid.
- Ver pokazywał mi wyspę - wytłumaczyła z dobrodusznym uśmiechem. Po chwili jej wzrok przykuł opatrunek założony sztywno na kolanie przyjaciela.
- Boli ? - Spytała, wskazując na nogę. Jeździec machnął ręką na to, wymigując się od odpowiedzi. Bardziej niż kolano, martwił go Ver i jego nagłe zainteresowanie Astrid. Być może blondynka nie widziała, jak mężczyzna na nią patrzy, ale Nate wiedział, jaki jest to wzrok. Sam tak patrzył na Lauren.
Na razie odrzucił tę myśl, skupiając się na zabawie. Mocny miód dzwonił mu w uszach, przez co poczuł się błogo. Szpadka tańczyła w oddali z Verem, a Smark przypatrywał się im z zainteresowaniem. Mieczyk zajadał się baranina przyprawiona na ostro, a Astrid rozglądała się rozbawiona. Widocznie zdołała zapomnieć o przykrych sprawach na Berk i dziewczyna wyluzowała się. Nate'a martwił tylko stan przyjaciółki, która była blada i przez ostatnie dwa tygodnie schudła znacząco. Kiedy przybędą na Berk, brunet poprosi o pomoc Lauren. Obiecał przecież Czkawce, że będzie się opiekować Astrid. Jeździec wolał nie myśleć nawet, w jaki szał wpadła by blondynka, gdyby się dowiedziała, że jej narzeczony każe przyjacielowi być jej osobistym opiekunem.
Nate'owi kręciło się nieco w głowie od wypitego miodu, a na dodatek głośna muzyka i nieprzyjemny upadek podczas walk dodatkowo pogarszały sprawę. Jeździec chciał wyjść z sali i udać się do domku, aby rzucić się na wygodne łóżko i zasnąć jak beztroskie dziecko, lecz nie mógł zostawić Astrid bez nadzoru. Nie ufał tutejszym wikingom, a bliźnięta i Smark nie zdziałali by nic, gdyby narzeczonej wodza Berk coś się stało.
- Coś taki markotny? - Zapytała przyjaciółka o blond włosach splecionych idealnie w warkocz, który spływał po jej chudym ramieniu.
- Jestem zmęczony - odparł zgodnie z prawdą, na co Astrid zmarszczyła czoło, a jej oczy jakby napełniły się smutkiem.
- Idź odpocząć - powiedziała od razu, kładąc rękę na ramieniu bruneta. Nate pokręcił przecząco głową i odwrócił wzrok od Astrid, wpatrując się w Szpadkę, która teraz wirowała w ramionach jakiegoś wikinga o granatowym spojrzeniu.
- Dotrzymam ci towarzystwa - mruknął do niej nieco weselszym, choć wymuszonym, uśmiechem. Gdyby nie kontuzja kolana, Nate wyrwał by Astrid do tańca, na co miał ochotę, ale niestety - był uziemiony.
Obok nich opadła ciężko Szpadka, oddychając łapczywie i wyrwała kufel zimnej wody z tacy młodej kelnerki. Kobieta obrzuciła ją piorunującym wzrokiem, ale nic nie powiedziała, a po chwili wtopiła się w tłum szalejących wikingów.
- Powinniśmy częściej tu przyjeżdżać! - Wykrzyknęła blondyna, wymachując ręką w górę. Jej usta szczerzyły się w szerokim uśmiechu, na co Sączysmark również wydawał się weselszy.
- Myślę, że z tym nie będzie problemu - powiedziała Astrid, wlewając sobie kolejną porcję słodkiego i delikatnego miodu, który był rzadki, ale idealnie doprawiony czymś, co Astrid porównała sobie do kwaśnych listków. Trunek był ani nie ma mocny, ale też nie za słaby. Napój sprawił, że każdy obecny w sali był rozluźniony i skory do zabawy.
- Mogę prosić do tańca, pani? -Astrid usłyszała głos dobiegający z boku. Obróciła się w prawą stronę i ujrzała Vera z wyciągnięta ku niej dłonią.
- Czemu nie? - Zawołała ochoczo wojowniczka i chwyciła dłoń rudowłosego, na co Nate skrzywił się. Naprawdę nie chciał uznawać zwycięzcę festynu za podrywacza, ale wiking mocno działał mu na nerwy. Wystarczyło, że Ver pojawiał się na widoku, a brunet dostawał niemal białej gorączki. Czkawce na pewno by się to nie spodobało.
Tymczasem, Astrid położyła śmiało dłonie na rozłożystych ramionach wojownika i uśmiechnęła się, pozwalając, aby to Ver prowadził taniec. Mężczyzna położył szorstkie dłonie na jej wąskiej talii i ruszył nogą w bok w rytm skocznej muzyki.
Wokół tańczącej pary wojowników wirowali inni wikingowie ze swoimi partnerkami, śmiejąc się głośno i radośnie.
Astrid czuła się jak mrówka w ramionach Vera, który był od niej wyższy o jakieś dwadzieścia centymetrów. Jego odsłonięte, umięśnione ramiona pokrywały kropelki potu, a czoło odbijało czerwień ognisk rozsadzonych pod ścianą.
Dziewczyna obróciła się, a jej skromna spódnica zafalowała wraz z nią. Ver uśmiechnął się pod nosem na ten widok i chwyciwszy Astrid za talię, podniósł i zaraz postawił na ziemię. Wojowniczka zauważyła, że każdy partner zrobił to samo, więc przyszło je do głowy, że jest to jakiś znany taniec.
Blondyna nagle poczuła mrowienie w ustach a jej skronie przebił ostry i niespodziewany ból. Jęknęła cicho, ale Ver nie zdołał jej usłyszeć. Ku jej szczęściu, utwór zakończył się a sala wybuchła gromkimi brawami.
Rudowłosy poczuł jak Astrid przytula go mocno, więc lekko oddał uścisk, a gdy chciał oderwać znajomą od siebie, poczuł, że coś jest nie tak.
Astrid poleciała w przód, tuż na tors mężczyzny, który złapał ją w porę. Nieco zszokowani imprezowicze wstrzymali oddechy, wpatrując się w wojownika i mdlejącą jeźdźczynię.
- Astrid? - Zawołał mężczyzna, kładąc ją na ziemię. Blondynka była czerwona na policzkach i nosie, ale oddychała spokojnie i miarowo. - Co tak stoicie? Zawołajcie lekarza ! - Wrzasnął Ver do zebranych gapiów, którzy natychmiast zaczęli rozglądać się za pomocą medyczną.
W międzyczasie, wojownik próbował ocucić znajomą, klepiąc ją delikatnie po policzku, ale bezskutecznie.
Po chwili przez tłum przedarli się przyjaciele Astrid, klękając tuż przy narzeczonej wodza Berk.
Wszystkie kolory w dość ciemnym pomieszczeniu mieszały się w jedno, tworząc jakby różnobarwna tęczę. Astrid próbowała opanować wirowania, patrząc wprost na coś, co przypominało małą, jasną szafkę, ale opadła z powrotem na poduszki, jęcząc z bólu głowy. Ktoś musiał usłyszeć jej ciche mamrotania, ponieważ po chwili obok niej zjawiła się jakąś postać.
- Słyszysz mnie? - Usłyszała szorstki głos, który należał do kobiety. Astrid minimalnie skinęła głową, spokojnie otwierając oczy.
- Gdzie jestem? - Zapytała wojowniczka,rozglądając się po dużym pomieszczeniu. Nad jej głową rozpościerał się biały materiał, więc zapewne była w namiocie, który służył do opatrywania ran odniesionych w festiwalu.
- U medyka- odparła lekarka, chodząc po izbie i zbierając różne rzeczy, które następnie wyrzuciła do kosza. Wiedząc, że pacjentka zacznie wypytywać, co się z nią działo, kobieta o czarnych włosach upiętych w idealny kok, powróciła do Astrid, stając obok łóżka. - Zasłabłaś na przyjęciu.
Blondynka zamrugała, wdychając dziwny zapach i zaczęła myśleć, jak to się stało, że straciła przytomność.
- Zbadałam cię dokładnie, ale żeby mieć pewność, muszę uzyskać trochę informacji- kontynuowała lekarka, szykując wodę z jakimś białym proszkiem, który następnie podała chorej.
Astrid skinęła głową, zgadzając się na wywiad. Czarnowłosa usiadła na taborecie z lewej strony, skąd pochodziło światło z wyciętego okna w namiocie.
- Jadłaś coś podejrzanego ? - Zadała pierwsze pytanie lekarka. Astrid przypatrzyła się jej chwilę, marszcząc czoło. Kobieta była dość przy sobie, nosiła luźne ubrania w kolorze brązu, a jej miodowe oczy błysnęły w przypływie zaciekawienia.
- Nie - odparła wojowniczka. Tak naprawdę nie jadła od wczorajszego wieczoru, ale nie odczuwała głodu, ani niczego, co mogło by jej przypomnieć, aby coś zjeść.
- Często zdarzają ci się omdlenia ?
- Nie, to pierwszy raz - powiedziała zgodnie z prawdą, podciągając się na łokcie. Jeźdźczyni usiadła wygodnie, podpierając się o poduszkę.
- Żadnych innych objawów ? - Kobieta zerknęła w kartki, które trzymała na kolanach, po czym znów podniosła wzrok na Astrid, która zaprzeczyła.
- Dobrze - mruknęła i zapisała coś na żółtych stronach.
Nastała chwila ciszy, podczas której Astrid czuła się niezręcznie. Szukała wzrokiem punku zaczepienia, ostatecznie spoczywając na wejściu, przez które wdzierało się światło z ogniska. Pewnie jest noc- pomyślała od razu.
- Mogłabyś wstać? - Zapytała kobieta, patrząc z wyczekiwaniem na pacjentkę.
Blondyna od razu odkryła zieloną pościel i wstała na bose stopy, które były strasznie kościste. Blondyna stęknęła z odraza, ale ustala na nogach. - Przejdź się.
Astrid nie miała ochoty na żadne spacery po izbie, gdyż była bardzo zmęczona. Chciała wrócić do łóżka i spać cały dzień, jednak musiała wykonać zadanie. Zrobiła kilka kroków, ale zatrzymała się, łapiąc za głowę. Usiadła z powrotem na łóżko, wzdychając z bólu i mdłości, które ją dopadły.
Starsza lekarka podeszła do niej, przyglądając się jej oczom i twarzy.
Pociągnęła za koszulkę Astrid, która zaczerwieniła się. Rzadko bywała u lekarza, a jeśli musiała, szła do Lauren, której mniej się wstydziła niż Gothi.
- Masz anemie i na moje oko dopada cię anoreksja - stwierdziła czarnowłosa, podpierając się pod boki i wpatrując w młodą dziewczynę.
- Co to znaczy? - Spytała Astrid, nie rozumiejąc terminów medycznych.
- Masz niedobór minerałów, witamin i twoja waga nie jest proporcjonalna do twojego wzrostu - powiedziała.
-Oh...- Mruknęła wojowniczka, zgadzając się ze słowami kobiety. Domyśliła, że coś poważniejszego jej dolega, ale zignorowała to; miała inne zmartwienia.
Podczas gdy Syll- lekarka, spisywała zalecenia dla pacjentki, przez wejście do namiotu wkroczył Nate, wychylając nieśmiało głowę.
- Można? - Spytał chłopak, patrząc z wyczekiwaniem na lekarkę, która nie patrząc na niego, skinęła głową. Po nim wzeszli pozostali jeźdźcy, od razu stając przy blondynce.
- Jak się czujesz?- Spytał pierwszy Nate, składając na skraju zielonego materaca. Smark usiadł na krześle, a Szpadka i Mieczyk stanęli za nim, nie chcąc przeszkadzać.
- Dziwnie - odparła dziewczyna, chwytając się mimowolnie za brzuch, jakby ruchem dłoni chciała się powstrzymać przed zwymiotowaniem.
- Wyglądasz jak zombie- rzucił od razu Mieczyk, przekrzywiając głowę i przypatrując się wojowniczce.
- Dzięki - odparła, prychając pod nosem.
- Chcesz wrócić na Berk? - Zapytał Nate, ignorując zaczepki bliźniaka.
- Wytrzymam do końca - zapewniła Astrid, uśmiechając się blado. Brunet pokręcił głową, nie chcąc zgodzić się z przyjaciółką, ale nic nie powiedział. Do końca festiwalu został jeszcze jeden dzień, podczas którego wódz pasuje młodzików, którzy następnie prezentują swoje umiejętności.
Astrid została zwolniona spod opieki Sylli i wraz z przyjaciółmi wracała do domku. Jeźdźcy szli wolno, patrząc na rozgwieżdżone niebo z księżycem pośrodku gwiazd.
Kiedy mieli wchodzić do domu, zatrzymał ich głos Vera, który wracał z niewiadomo skąd.
- Hej - przywitał się wojownik, po czym spojrzał na Astrid, na której widok zbladł. - Jak się czujesz?
- Tak sobie - powiedziała, machając ręką, jakby była to błahostka.
- Wyglądałaś nieciekawie, kiedy straciłaś przytomność. - Głos i sposób w jaki Ver patrzył na Hofferson przyprawiały Nate'a niemal o agresję. Chłopak mierzył wojownika surowym spojrzeniem, ale rudowłosy nie zwrócił na niego ani ziarenka uwagi. Złote oczy mężczyzny błysnęły ponownie, kiedy blond włosa jeźdźczyni uśmiechnęła się.
- Nic mi nie jest - skłamała, choć napływ mdłości znów ją opanował.
- Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia, pani. - Ver skinął z uznaniem głowę, po czym pożegnał się grzecznie ze znajomymi i ruszył przed siebie, znikając w progu karczmy.
Łaaaaał Smile! Szalejesz z tym Verem xd. Ale bardzo fajnie rozwinęłaś akcję. Mam nadzieję że As się poddźwignie z tego bagna jakie wpadła z tą anoreksją i będzie oki. Nate jaki się groźny zrobił xd aż dziwne ;) Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDzięki, Pass ! ^^ Ja czekam na nna u Ciebie ;)
UsuńMam pytanie co do Vera czy on nie jest wzorowany na mnie ? imię : Ver ,włosy : rude ,wysoki :ja też :P płeć: się nie zgadza :D ... Jakby to widział czkawka to .... uhhh współczuje :(
OdpowiedzUsuńHahah, Ver jest trochę wzorowany na Sroicku, ale troszeczkę :P Oj, Czkawka będzie miał powody do wkurzania się ^^
UsuńOhoho ale sie podziało szczerze to juz myślałam że Astrid jest w ciąży O.O Ver już mnie wkurza! Odwal sie od Astrid! Ona jeste zaręczona :P i nic z tym nie zrobisz xD już nie moge doczekac sie nexta 😍 pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńVer nie wie,że As ma narzeczonego, zdjęła pierścionek jeszcze na Berk, więc...A poza tym, sama nie powiedziała Verowi, że ma kogoś :P Trochę nawiązania w hiccstrid nie zaszkodzi. I żeby rozwiać wątpliwości, Astrid nie jest w ciąży :P
UsuńNexta przewiduje na za tydzień ;) Dziękuję za komentarz i również serdecznie pozdrawiam ! ^^
*namieszania w hiccstrid (auokorekto, uwielbiam cie -.-)
UsuńNie pamiętam czy skomentowałam poprzednie posty, ale zaraz to sprawdzę. Nie mam siły, a ty, coraz bardziej urzekasz mnie swym wspaniałym talentem :*
OdpowiedzUsuńHahaha, oj, Hero :P Mam czytelników, to dla mnie ogromna motywacja. Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńTaaa... A Czkawka siedzi i zawija w sreberka?
OdpowiedzUsuńPo komentarzach widzę, że nie tylko mi Ver nie przypadł do gustu i jasne że leci na As, chociaż ona teraz taka chuda i koścista że nie wiem.
Późno komentuję bo musiałam ogarnąć naukę jakby na koniec roku nie można nam było odpuścić, no ale mniejsza o to. Cudownie napisany, wspaniałe opisy blablabla ale to wszystko już wiesz ;-)
Idę czytać kolejny :-D