Festyn wojowników
Jeźdźcy dopłynęli do portu tuż przed południem następnego dnia, od razu przykuwając uwagę do wyspy, która olśniła ich swym pięknem. Strzeliste góry wyrastały ponad bujny i zielony las, który roztaczał się na kilka kilometrów.
Turyści nie mogli jednak pozwolić sobie na długie oglądanie ślicznego krajobrazu, ponieważ ich łódź powoli cumowała w wyznaczone miejsce.
Po porcie włóczyło się mnóstwo ludzi. Silni mężczyźni pomagali innym łodziom dopchać się do skrawku, gdzie spokojnie mogliby zacumować. Przeróżnych środków transportu było bardzo wiele. Nie było praktycznie miejsca, aby łódź jeźdźców z Berk mogła spokojnie dopłynąć i zatrzymać się. Nate skręcił sterem w prawo, aby dopłynąć do małego mostu, który zresztą był bardzo stary- drewno kruche i zapewne zgniłe. Chłopak nie miał wyboru; przy porcie zabrakło miejsca, nawet na tak niewielką łódź jak ich.
Astrid cała podróż przesiedziała pod podkładem, próbując choć na chwilę zasnąć. Jej głowę męczyły myśli o Berk, rodzicach, Czkawce, Ethanie... Dziewczyna krótko przed wyjazdem pożegnała się z ojcem, który chciał aby córka pozostała w domu. Ethan również był przy pożegnaniu, ale blondyna nie zwróciła na niego większej uwagi. Odrzuciła go tylko ciekawskim spojrzeniem, ale nie odezwała się. Czy można się do tego przyzwyczaić ? Zapytała kiedyś cicho sobie. Już nawet nie chodziło o to, że obwiniała wikinga o śmierć Eiry, ale o to, że to jej brat. Brzmiało to tak niedorzecznie jak Mieczyk i Szpadka w końcu mieli by zmądrzeć.
- Brat...- mruknęła pod nosem, napawając się tym, że brzmi to w jej ustach śmiesznie. Westchnęła ciężko i zaczęła wygrzebywać ze swojej torby czystą bluzkę, gdyż tą ubrudziła niechcący, gdy oparła się o maszt.
Chwilę później Astrid stała przed prostokątnym lustrem, które powiesił kiedyś Pyskacz. Oglądała swój wychudzony brzuch, czując odrazę, że wygląda tak żałośnie. Jej żebra mocno przebijały się przez skórę, która przybrała koloru śliwy, jakby wojowniczka została mocno poturbowana w pojedynku. Lauren miała rację - pomyślała od razu blondyna, zakładając granatowa koszulę z długim rękawem.
- Musisz się ogarnąć - powiedziała wprost lekarka, czule ściskając dłoń przyjaciółki.
Astrid o tym doskonale wiedziała, ale jakaś dziwna blokada mocno trzymała ją w uścisku, nie chcąc puścić - mimo że wojowniczka starała się tego pozbyć.
To, czy Hofferson stanie się znów twardą i silną wojowniczka zależy tylko od niej.
- Uwaga! - Krzyknął nagle jakiś nieznajomy, niski głos, który za pewnie należał do mężczyzny. Nate powiedział coś głośno i potem łódka uderzyła w coś twardego. Astrid podtrzymała się ściany i wyszła z kajuty.
Uderzyły ją ostre promienie słońca, powodując chwilowe mroczki przed oczami. Wojowniczka ujrzała tętniący życiem drewniany port, a po chwili jej oczy błysnęły, widząc przeróżną broń i ich właścicieli.
- Astrid, podaj tamtą linę ! - Zakrzyknął Nate, próbując trzymać się mostu, aby łódź nie odpłynęła. Dziewczyna chwyciła grubą cumę i szybko podała ją przyjacielowi. Wtem ujrzała pewnego mężczyznę, który prężąc mięśnie, również starał się utrzyma łódź, która jak na złość chciała odpłynąć w lewo. Wiking miał ognisto - czerwone włosy, co przypomniało Astrid o dwudziestoletnim Stoicku. Chłopak nie wydawał się, jakoby był starszy od jeźdźców. Miał gładką i jędrną skórę, cerę niemal bez skazy, a miodowe oczy iskrzyły się, gdy mężczyzna pomagał trzymać łódź.
Bliźniaki już wyskoczyły z pokładu i zawiązywali szoty do specjalnie przyczepionych do mostu kołków. Sączysmark sterował, próbując wycelować w ich miejsce, które nieznajomy wskazał do cumowania.
- Odbij mocniej ! - Nakazał rudy pomocnik, sapiąc z wysiłku. Smark zaklął pod nosem po kolejnej próbie wbicia w mały kwadrat. Nate odetchnął się od mostu, pomagając tym samym Jogersonowi. Chłopak mocno szarpnął ster i wpłynął w kwadrat. Wszyscy odetchnęli z ulgą, oprócz Astrid, która nie wiedziała o co chodzi. Łódź zakołysała się lekko ale ustala.
Nieznajomy zawiązał mocno liny wokół kołków i wypuścił powietrze z ogromną ulgą.
- Dziękuję - powiedział od razu Nate, wyciągając ku niemu rękę. Wiking uścisnął ją śmiało i mocno, po czym lepiej zilustrował pokład.
- Nie ma za co- odparł, powracając wzrokiem do Nate'a.
Jeźdźcy zaczęli wyciągnąć swoje bagaże, które następnie rzucili na most. Ver, bo tak nazywał się uczynny chłopak, pomógł wysiąść Smarkowi i Astrid.
- Dziękuję - powiedziała miło blondyna, kiedy chłopak przytrzymal ją, by nie wpadła do wody.
- Wy pewnie też na festyn - rzucił wesoło wiking, stojąc naprzeciw piątki przyjaciół.
- Pewnie - odrzekł Nate. Ver skinął głową i zaproponował, że pomoże im dotrzeć do domków, które specjalnie wynajęła Szpadka. Astrid zdziwiła się, że bliźniaczka była w stanie sprostać takiemu zadaniu. Nie mniej jednak, czuła się dziwnie, patrząc na przyjaciółkę i widząc w niej już kobietę, która zacznie się zmieniła odkąd byli nastolatkami.
Dziewczyna porzuciła wszelakie myśli i po prostu skupiła się na podziwianiu pięknego miejsca. Wokół było tyle ludzi, że Astrid czuła się jak w ciasnej klatce. Wikingowie głośno rozmawiali, śmiali się, czy wymieniali spostrzeżenia na temat ostrej broni. Hofferson poczuła się lepiej, widząc, jak przed nią roztacza się ogromna arena. Była znacznie większa niż Smocza Akademia w Berk. Trybuny, które wyglądały na mocne i solidne, otaczały arenę, tworząc ciasne koło. Na kamiennych wieżyczkach wstawiono kolorowe chorągwie, a na wejściu powieszono kilkanaście herbów wojowników, którzy startowali w zawodach.
Nad głowami wikingów roztaczał się błękit nieba, dając dużo chęci do pracy i do żucia. Ptaki morskie latały nad zbiornikiem wodnym, łowiąc co chwilę małe ryby. Astrid całkowicie zapomniała o Berk i sytuacji, w jakiej się znalazła. Jakby wyjazd poza granice domu miał na nią dobry wpływ.
- Uważajcie na złodziei - powiedział Ver, kiedy nowo poznani znajomi dotarli wraz z nim do domku. - Często kręcą się koło turystów.
- Nasz wódz już o tym wspomniał, ale dzięki - odparł miło Nate, patrząc z podziwem na ciemny dom. Była to zwykła chata, z dwoma pietrami.
- Gdybyście potrzebowali pomocy, będę na polu namiotowym- dodał jeszcze rudy wiking. Szpadka z święcącymi oczami wpatrywała się w mięśnie znajomego.
Gdy jeźdźcy weszli do środka, bliźniaczka podsunęła się jeszcze szybko do mężczyzny.
- Hej - zaczęła ze swoim uwodzicielskim uśmiechem. - Udzielasz pierwszej pomocy?
Chłopak zmarszczył brwi, śmiejąc się cicho i kręcąc głową.
- Nie, a dlaczego pytasz? - Spytał.
- No wiesz, gdybym nagle zemdlała na widok jakiegoś przystojnego wojownika, jak ty...- Blondynka położyła dłoń na piersi wikinga i przygryzając wargę, zamrugała słodko.
- Jestem pewien, że od tego są bardziej wykwalifikowani lekarze. - Ver zabrał dłoń dziewczyny ze śmiechem od swojej klatki piersiowej i pożegnawszy się, odszedł.
Szpadka i Astrid zajęły górną część domku, a Nate, Mieczyk i Sączysmark dół. Blondyna siedziała na swoim łóżku, przymrużając oczy, a bliźniaczka czytała plan festiwalu na aktualny dzień.
- Myślisz, że kobieta też może wziąć udział? - Spytała w pewnej chwili Thorson. Astrid otworzyła oczy zaskoczona pytaniem przyjaciółki.
- Wątpię, bo to dla facetów - odparła tylko i wstała, by się porozciągać. Szpadka odłożyła żółtą kartkę i wyskoczyła z krzesła jak oparzona.
- Wiem! Chodźmy się przejść !- Zawołała z entuzjazmem. Wojowniczka spojrzała na nią jak na wariata, ale uśmiechnęła się na myśl o zwiedzaniu tej tętniącej życiem wyspie.
Dziewczyny ubrały buty, a gdy powiedziały o swoich planach Nate'owi, wyszły.
- Tylko uważajcie - mruknął brunet, kiedy Astrid przysięgła, że nie wrócą późno.
Szpadka co chwilę podchodziła do stoisk, przypatrując się pięknej biżuterii, drogimi ubraniami, czy ślicznym zapachom tutejszych perfum.
Astrid snuła się za przyjaciółką, śmiejąc się z jej zachwytu. Bliźniaczka kupowała właśnie rybi olej, kiedy od tyłu podszedł do Astrid Ver.
- Korzystacie z uroków Nyks? - Zaśmiał się wiking. Dziewczyna odwróciła się do znajomego, mrużąc oczy przed słońcem. Astrid zdążyła jednak zauważyć, że Ver ma urocze dołki, kiedy się uśmiechał.
- Po to tu jesteśmy - odparła śmiechem. Oboje obserwowali blondynę w dzikim szale zakupowym, co chwilę wymieniając uwagi na temat wyspy.
- Skąd jesteście ? - Spytał Ver, kiedy dołączyła do nich Szpadka, obdarowując chłopaka słodkim uśmiechem.
- Jesteśmy z Berk - powiedziała dumnie wojowniczka, mając przed oczami na chwilę widok z lotu ptaka na ukochany dom. Rudowłosy wydał się zaskoczony tą informacją.
- To tam, gdzie tresujecie smoki, prawda ? - Zapytał z ekscytacja.
- Tak - przyznała Szpadka i odłączyła się od znajomych, by chwycić kurczaka z ogniska.
- Musi być ciekawie - kontynuował mężczyzna. Astrid przysiadła na ławce, aby chwilę odpocząć. Nie jadła za wiele, więc to pewnie osłabienie.
- Oh, nawet nie wiesz, jak bardzo. - Dziewczyna opowiedziała co nieco o miejscu swego pochodzenia, a Ver słuchał uważnie. Astrid mówiła o pięknie skrzydlatych stworzeń, które zamieszkały na Berk za sprawą Czkawki.
- Serio? - Spytał z niedowierzaniem wiking, kiedy Astrid doszła do momentu o Drago i o tym, jak Czkawka wykurzył go z wyspy.
- Jak najbardziej - przyznała, siedząc prosto, jak dama. - Mamy też wyścigi smoków. Kiedy będziesz na Berk, może się na nie załapiesz - mrugnęła do niego.
Ver przyjął zaproszenie i obiecał, że na pewno odwiedzi piękną wyspę nowo poznanej wojowniczki.
- Czy któryś z twoich przyjaciół weźmie udział w zawodach ? - Spytał po kilku minutach, kiedy blondyna przestała mówić o smokach. Nie chciała zanadto gadać o Berk, gdyż nie wiedziała, czy Verowi można ufać.
- Nie mam pojęcia - przyznała ze smutkiem, a gdy zobaczyła, że Szpadka idzie w ich stronę odetchnęła z ulgą. Dziewczyna usiadła ciężko, obgryzając do kości mięso z kurczaka.
- A ty zapewne nie przepuścisz takiej okazji - zmieniła temat jeźdźczyni, patrząc na położony obok ławki pancerz Vera, który potwierdził swą gotowość do walki.
Po kilku minutach mamrotań Szpadki, jaki to kurczak jest pyszny, rozległ się potężny odgłos trąby.
- Czas przygotowań - rzekł jakby do siebie rudowłosy. - Mam nadzieję, że zobaczę was na trybunach - powiedział przyjaźnie wojownik i wstał z ławki. Szpadka pokiwała mu dziko i rzuciła krótkie " powodzenia ", na co Ver podziękował grzecznie.
Zanim dziewczyny ruszyły do domu, bliźniaczka zauważyła coś, co ją zaintrygowało.
- Nie masz pierścionka - powiedziała, patrząc dziwnym wzrokiem na rękę przyjaciółki, gdzie powinna znaleźć się błyskotka podarowana od Czkawki na zaręczyny.
- Nie chciałam ryzykować jego kradzieżą- odparła pośpiesznie blondynka, idąc szybciej, jakby chciała uciec od Szpadki i poruszonego przez nią tematu.
Jak się okazało Nate i Sączysmark również brali udział w zawodach. Oboje przebywali wraz z Astrid, Szpadką oraz Mieczykiem na polu namiotowym, nabywając odpowiednie uzbrojenie. Obu wojownikom świeciły oczy, kiedy jeden z pomocników podał im wybrane narzędzia śmierci. Nate wybrał oczywiście miecz, a Saczysmark topór.
- Tylko dajcie czadu, chcę widzieć krew - zaśmiał się Mieczyk, zacierając przy tym ręce. Astrid przewróciła oczami, ale nic nie powiedziała, ponieważ dobrze znała bliźniaka i wiedziała, że chłopak już raczej się nie zmieni.
Bliźniacy oraz Astrid pożegnali się z zawodnikami i ruszyli na górę, gdzie trybuny już uginały się pod ciężarem wikingów, którzy skandowali, aby rozpocząć pięćdziesiąty siódmy festyn wojowników.
Hofferson usiadła na najwyższym podeście, obok Szpadki i jakiegoś chuderlawego nastolatka z kasztanowymi i kręconymi włosami. Uśmiechnęła się szerzej, widząc tak wielki tłum, który roztaczał się niczym bezgraniczny ocean. Astrid poczuła się nagle, jakby coś jej przywrócono; jakąś małą cząstkę siebie, która umarła wraz z odejściem Eiry. Spojrzała w bok na rodzeństwo, kręcąc tylko głową, kiedy Mieczyk i Szpadka wywijali szalenie chorągwiami z herbem jednego z wojowników. Po niespełna dziesięciu minutach na wielką arenę wyszedł wysoki mężczyzna odziany w czarne futro z białymi paskami. Astrid potrafiła dostrzec, że jest bardzo dobrze umięśniony, a jego czujny wzrok ilustrował przyjezdnych. Po chwili uniósł jedną rękę w górę, zacisnął pięść, nakazując tym samym ciszę. Wikingowie uciszyli się niemal natychmiast, czekając na przemowę.
- Witam na kolejnym festynie ! - Zakrzyknął głośno, a że ściany areny były nagie i kamienne, echo rozeszło się donośnie. - Mam nadzieję, że walki naszych dzielnych wojowników przyniosą ogromną rozrywkę. Nie będę przedłużać - zaśmiał się delikatnie i skierował otwartą dłoń do bramy, która znajdowała się w skale areny. - Czas na prezentację wojowników !
Wrota otworzyły się ciężko i pojawili się w nich mężczyźni ubrani w metalowe kolczugi, napierśniki, a nawet hełmy.
Wikingowie stanęli w rzędzie, unosząc dłoń, kiedy przewodniczący czytał nazwiska. Nate i Smark byli w środku, a kiedy usłyszeli swe nazwiska, podnieśli dłoń do swoich przyjaciół siedzących na górze.
Ochotników do walkę było szesnastu. Na początku walczyły najsłabsze ogniwa, a ich walka trwała zaledwie dwadzieścia minut. Wikingowie odrzucili ich głośnym buczeniem, wołając, aby zniknęli z areny.
Następna walka była już ciekawsza. Saczysmarkowi przypadł do pokonania nastolatek, który nie wyglądał na porządnego chłopa, a jednak walczył nie gorzej niż dobrze wyszkolony wojownik. Blondwłosy chłopak podciął nogi Jorgersona, który padł jak długi na zimną podłogę. Szpadka syknęła, nico przerażona, widząc jak Sączysmark obrywa. Nastolatek przyłożył miecz do szyi wikinga, ale ten kopnął mocno w brzuch młodzieńca i podniósł się z ziemi. Wrzawa zapanowała chwilowo na trybunach, ale po chwili znów wszyscy skupili się na walce. Ostatecznie wygrał Saczysmark, kiedy mężczyzna przygwoździł młodego do ściany. Wściekły nastolatek zszedł z areny, mrucząc pod nosem. Smark spojrzał w górę, a Astrid miała wrażenie, że jeździec patrzył na Szpadkę. Mieczyk również to wychwycił, parsknął złośliwie, ale koniec końców niczego nie powiedział. Tak miały godziny spędzone na ostrej walce, podczas której wyeliminowani byli kolejno wojownicy. Saczysmark odpadł w przedostatniej rundzie, przegrywając z zamaskowanym wojownikiem. Jorgerson, mimo że zawsze chełpił się umiejętnościami, zszedł ze sceny, wzdychając tylko.
Przed ostatnią walką nastał kwadrans przerwy, aby finaliści - Ver oraz Nate, który wygrał walkowerem, mogli odpocząć.
Brunet stanął naprzeciw przeciwnika, który czekał na niego nieruchomo. Nate nagle pożałował, że zrezygnował z hełmu, który miał założony rudowłosy znajomy.
Dziesięć sekund późnej, jeździec ruszył pierwszy na Vera, który tylko odskoczył w bok, jak baletnica. Zaskoczony brunet ponowił atak, wściekle tnąc powietrze przed nosem Vera. Mężczyzna odparł atak, pierwszy raz stykając miecze. Odrzucił znajomego do tyłu, sprawiając, że wojownik potknął się.
Ver nie śpieszył się z walką ani trochę. Nate miał wrażenie, że się z nim drażni. Wstał z posadzki i podniósłszy oręż, doskoczył do przeciwnika.
Ver wyciągnął miecz przed siebie, przebijając niemal napierśnik Nate'a. Astrid wstrzymała oddech, zakrywając usta. Przestraszyła się, widząc, jak zaciekłą walkę oboje toczyli.
Nate obrócił się nieco i szybkim ruchem znalazł się obok Vera, podnosząc ponad swoją głowę ciężki miecz. Rudowłosy wykorzystał te kilka sekund nieuwagi i z całej siły kopnął Nate'a w kolano. Chłopak upuścił broń, która z łoskotem odbiła się od ziemi.
Nastała cisza. Ver sapał, stojąc nad wojownikiem i przyłożył mu miecz do szyi. Jeździec wiedział, że tej walki już nie wygra. Nie ma szans. Ponad to, ostry ból spowodowany przez kopnięcie, promieniował do uda.
Ver schował miecz do pochwy i wyciągnął przyjaźnie dłoń do Nate'a. Chwilowo przegrany wpatrywał się w niego osłupiały, ale bez wahania pozwolił sobie pomóc.
Wikingowie wybuchli krzykami radości, głośno śmiejąc się z nowego zwycięzcy. Ver zdjął hełm, ukazując swą dziką fryzurę. Czoło wojownika było umazane jakby węglem, a jarzące czerwienią włosy przyklejone do czoła.
Astrid wstała, tak jak pozostali na trybunach i klaskała z szacunkiem. Ver odwrócił się w jej stronę i schylił głowę, jakby oddawał jej cześć.
Kiedy po godzinie trzej wikingowie zeszli z podium, gdzie zostali obdarowani trofeum, a każdy przesiadający na trybunach wyrwał się, aby móc porozmawiać z Verem - zwycięzcą festynu. Nate dołączył do swych przyjaciół później, gdyż musiał udać się do lekarza. Uraz kolana był poważniejszy niż mogło by się wydawać.
Multum ludzi przebijało się do ogromnego budynku, który przypomniał bardziej jak zamek. Szli tam z oczywistego powodu - po męczących walkach, przyszedł czas na tańce oraz picie najlepszego alkoholu.
Astrid poczuła się w swoim żywiole. Wszędzie panował chaos, szmer, który powodował, że myśli nagle się uciszały. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, czując napływ świeżego powietrza, który zabierali jej ludzie pędzący na zabawę.
Blondyna znalazła się na brzegu tłumu, czekając aż będzie mogła iść w spokoju do celu.
- Zgubiłaś się, pani? - Usłyszała znajomy śmiech za jej plecami. Jeźdźczyni odwróciła się i ujrzała w cieniu Vera, który śmiał się, pokazując białe zęby.
- Czekam, aż to stado przejdzie - odparła. Ver podszedł do jej ramienia, przypatrując się ostatnim mężczyznom, którzy również biegli do środka.
- Masz może ochotę na gorący miód? Jestem pewien, że w życiu nie piłaś lepszego. Nawet na Berk - zaproponował grzecznie rudowłosy. Astrid zmierzyła go wzrokiem, czerwieniąc się nieco, zauważywszy, że mężczyzna również się jej przygląda.
- Z miłą chęcią - odpowiedziała, chyląc nieco głowę, jak przystało dobrze wychowanej kobiecie.
Astrid pomyślała, że ten wyjazd bardzo dobrze jej zrobi. Myśli o kłótni z narzeczonym oraz z rodziną strasznie ją wykańczały. Może na Nyks nauczy się żyć od nowa?
Nn już za tydzień ;) Mam nadzieję, że nieco inne przygody jeźdźców przypadły Wam do gustu :D
No po prostu cudeńko! Czy mi się wydaje czy Ver podrywa naszą Astrid? Uhuhuhu niech się Czkawka tylko dowie xd. Bardzo fajny ciekawy rozdział. Super były opisy walki! Megaaaaa next!!!
OdpowiedzUsuńHahaha, ależ kto by ominął taką piękność ? :P
UsuńBardzo dziękuję za kom, trochę kombinowalam z opisami i myślę, że efekt jest dobrze xD
Dziękuję :**
DObra na początku miałam napisać jakie to cudowne opisy nam pokazujesz ale NIE! Najpierw będzie opieprz! Ten Ver mi się nie podoba, pokonał Nate'a i jeszcze się do Astrid przystawia o nie kochana Smile, żadne takie! Niech ona lepiej szybko wraca na Berk a nie nowe życie zaczyna, pff...!
OdpowiedzUsuńNo a teraz...Jak cudownie się to wszystko czyta. Miałam tutaj spore zaległości ale dzięki temu widzę jak dużo zmieniło się w Twoim stylu pisania (oczywiście na lepsze). Jak to czytam to po prostu to wszystko widzę, takie to...no Cudowne po prostu. Lepszego określenia nie znam.
Tak w ogóle, to żal mi Astrid. Jak wiesz sama też szykuję dla niej coś tam złego no ale twoja to chyba została żywym kościotrupem. Nie wiem czy ona to wytrzyma ale ja nie, niech już wróci na Berk i będzie szczęśliwa!
No a tak na poważnie(postaram się :D . Kocham to opko no i kocham Ciebie Smile, szybciutko, bardzo ładnie proszę o next :**
Oj, dziewczyny, Wy to prawicie mi komplementy ^^ Baaaardzo Ci dziękuję, Amero, za tak słodkie słowa,zwazywszy, że ja nie widzę niczego specjalnego w tym opku. Oczywiście staram się, aby historia nie była nudna, więc dziękuję tak czy siak, za to, że doceniasz :**
UsuńOhoho co to sie podziało? XD Vera zarywa? O nie nie nie Astrid jest Czkawki <3
OdpowiedzUsuńNo zarywa, a jak ! :D Cóż, postanowiłam, ze trochę popsuje hiccatrid ^^
UsuńDziękuję za kom :)
Ja i tak czekam, aż Hiccy przyjebie temu debilowi.... Jutro reszta Miśku... teraz spać -.-
OdpowiedzUsuńHahaha, mam pewien pomysł i myślę że ci się spodoba ^^ Dobra, miska, dobranoc :)
Usuń