środa, 18 maja 2016

Trupa cyrkowa

             Nad piękną, zieloną  wyspą leniwie wstawało słońce, rzucając swe jasne promienie do domów wikingów, którzy powoli zbierali się do pracy. Wiosna na Berk była najspokojniejsza. Mieszkańcy mieli więcej siły i ochoty, ale pracy na ten sezon było znacznie mniej. Wiosenne owoce i warzywa już zostały zasiane na ogromnych polach, a gdzie nie gdzie wyrastały już malutkie kiełki. W powietrzu nad północną wyspą unosił się słodki zapach, który zawsze zwiastował napływ świeżych ryb, które stadami pojawiały się w ciemnym morzu oraz rozkwitu różnych drzew, krzaków i roślin. Czkawka uwielbiał zapach lasu, kojarzył mu się z wytresowaniem Szczerbatka w Kruczym Urwisku.
          Sam wódz leżał jeszcze w łóżku, wygrzewając się pod ciepłym kocem, gdyż dzisiejszy dzień był dniem wolnym od wodzowania. Ten czas przypadał raz na dwa tygodnie, więc chłopak zawsze wykorzystywał go na lot ze Szczerbatkiem i Astrid albo przebywał w domu, planując nowe ulepszenia do wszelakich rzeczy, nie tylko myśląc o nowym ogonie nocnej furii.
Tym razem Czkawka musiał zająć się realizowaniem projektu, który stworzył jakiś czas temu. Musiał go ukrywać przed Astrid, ponieważ była to niespodzianka, na którą dziewczyna powinna się ucieszyć. Przynajmniej miał taką nadzieję.
- Oj, Szczerbatku- mruknął niezadowolony wódz, odpychając pysk przyjaciela z dala od siebie. Szczerbatek wysunął język, wpatrując się z wyczekiwaniem na jeźdźca. Szatyn zaśmiał się, doskonale rozumiejąc zachowanie smoka. Ubrawszy się w swój nowy strój do latania, Czkawka wybył z domu, mknąc prosto w przestworza, za którymi zdążył się stęsknić.
Kiedy szalony lot wyciskający z nich łzy radości zwolnił, Czkawka podrapał smoka za uchem, chwaląc go za dobre manewry. Chłopak czuł się winny, gdyż nie poświęcał Szczerbatkowi za wiele uwagi od długich tygodni. Myśli wodza zaprzątali mieszkańcy Berk, ślub, Astrid, Ethan... Na Thora, czy jego życie musi być takie pokręcone? Los już zabrał mu ojca, pozwolił aby jego ukochana doprowadziła się do skraju wytrzymałości... Jak mógł być mężem Astrid, skoro nie potrafił o nią dbać ? Powinienem bardziej się postarać, pomyślał, a jego serce ścisnął żal na myśl o pięknej wojowniczce. Kiedy dziewczyna wróci, weźmie sprawy w swoje ręce, nie ważne, czy Astrid się to spodoba czy nie.  Stoick nauczył go wielu rzeczy, zanim Czkawka stał się wodzem. Zmarły wojownik wiele razy powtarzał synowi, że na swojej uwadze zawsze powinien stawiać dobro innych. Tak postępują nie tylko wodzowie, ale i wielcy ludzie, a Czkawka bez dwóch zdań się do nich zaliczał. Ogrom wikingów powtarzało te same słowa, ale jeździec jakoś nie mógł uznać je za prawdę, a sam widział czasami w sobie zwykłego chłopca, który kochał smoki i wolność.
Szczerbatek mruknął, odwracając wielką głowę w stronę swego jeźdźca.
- Lecimy dalej ? - Zagaił Czkawka, nie odpowiadając na smocze pytanie przyjaciela. Smok wzdrygnął się, gotując do lotu, a kiedy jego jeździec ułożył się odpowiednio w siodle, zamachnął skrzydłami, znikając za wielkim pasmem Kościstych Gór.
              Śledzik szedł przez wioskę z werwa, witając się od czasu do czasu z mieszkańcami, a koło wikinga szła Sztukamies, uśmiechając się radośnie na ten spacer. Chłopak udawał się do biblioteki, która mieściła się za Twierdzą, aby dokończyć spisywanie ksiąg. Wikingowie zapisywali na kartkach żółtego pergaminu ważne wydarzenia, na przykład zakończenie wojny, podpis ważnych dokumentów przez wodzów, a nawet ślub przywódcy. W tym roku na kartach wielkiej księgi zapisana  będzie data zawarcia małżeństwa przez Czkawkę i Astrid.
Śledzik miał właśnie skręcać, kiedy usłyszał róg symbolizujący, że na horyzoncie pojawiły się statki. Jeździec był przekonany, że Czkawka zaraz dotrze do portu, by to sprawdzić, ale przypomniał sobie, że wódz dzisiejszego dnia wybył z wyspy, a zastępca wodza, czyli Nate, nadal przebywa na Nyks. Śledzik westchnął, wiedząc, że nie ma wielu wikingów, którzy oficjalnie mogli by przyjąć gości. Blondyn wskoczył na siodło Sztukamies i w kilkanaście sekund dotarł do drewnianego portu, gdzie stał Saw, ku zaskoczeniu młodego jeźdźca.
- Dzień dobry - przywitał się Śledzik z uśmiechem.
- Witaj, Śledziku - odparł wiking, zakładając ręce na szeroką klatkę piersiową.- Czkawka wspomniał, że niedługo zjawi się jakaś grupa cyrkowa i poprosił mnie, abym ich przyjął - dodał, widząc zmieszanie jeźdźca. Chłopak skinął głową, ale niczego nie powiedział.
Chwilę później dość duży okręt dobił do pierwszych ciemnych desek mostu. Jakiś mężczyzna rzucił linę i wyskoczył, zgrabnie lądując na ziemi. Chwycił następny szot, hamując łódź i zaczął zawiązywać je na specjalne kołki. Saw i Śledzik ruszyli z pomocą, a kiedy uporali się z linami, deska wysunęła się i huknęła o pomost. Przez kładkę zeszła spokojnie kobieta o okrągłych kształtach i okrągłej twarzy. Jej ciemne, kręcone włosy były skryte pod czerwoną chustą, ale materiał przepuszczał kosmyki, którymi następnie bawił się wiatr. Nieznajoma miała na sobie długie szaty, narzucone na barki, a jedna arafatka otaczała jej szerokie biodra.
- Witamy na Berk - zaczął Saw, wyciągając rękę, którą następnie kobieta ścisnęła. Śledzik przyjrzał się jej z bliska, zgadując, że ma około trzydziestu lat. Po kładce wystąpiło jeszcze kilkunastu akrobatów, którzy należeli do trupy cyrkowej i skinęli z wyrazem szacunku.
- Jest mi niezmiernie miło, że wódz pozwolił nam zabawić lud Berk - powiedziała szatynka niskim, lecz kobiecym głosem. Saw zaśmiał się delikatnie.
- Chwilowo zastępuje wodza. Niestety Czkawka nie mógł zjawić się osobiście - wytłumaczył spokojnie wiking.
- Rozumiem. W takim razie poznamy go nieco później?
- Oczywiście, że tak - potwierdził wojownik. - Mogę znać pani godność ? - Mimo że wielu ludzi z południa uważało wikingów za niewychowanych zabójców, mieszkańcy Berk byli bardzo życzliwi, a mężczyźni szarmanccy i pomocni. Saw również taki był, mimo że jego ojciec postępował bardzo surowo i próbował wychować syna na porządnego wojownika mogącego zabić bez cienia wahania. Pewnie gdyby nie matka Hoffersona, Saw stałby się nieczułym i groźnym człowiekiem.
- Vivain Harridan. Jestem przewodnicząca naszej niewielkiej grupy cyrkowej. - Kobieta nakazała rozładować łódź, po czym ruszyła wraz z dwoma wikingami do domów, które Czkawka specjalnie przygotował na ich przyjazd.

- Mordko, dawaj jeszcze raz ! - Krzyknął szczęśliwy Czkawka, a jego głos stlumil hełm, który zdarty nadal służył wodzowi. Szczerbatek zapikował ostro w dół, a kiedy znalazł się niebezpiecznie blisko wody, uderzył silnymi skrzydłami i znów wzbil się w błękitne niebo. Zadowolony jeździec zakrzyknął raz jeszcze pełną piersią, unosząc do góry obie ręce, które następnie zacisnął w pięść. Nocna furia wystrzeliła plazmę przed siebie, a po chwili wleciała w nią, budząc dymem siebie i jeźdźca. Czkawka nie był za to zły. Wręcz przeciwnie. Bardzo cieszył się z tych kilku godzin w chmurach, zapominając o wszystkim. Nie chciał myśleć o obowiązkach, przyjazdem nowych gości, a nawet o Astrid. Jego serce i myśli były wystarczająco zatłoczone smutkiem przez wojowniczkę. Chłopak musiał w końcu odetchnąć.
- To było ekstra, stary - pochwalił smoka szatyn, drapiąc po brodzie. Szczerbatek zamruczał przyjaźnie, również ciesząc się z tych pięknych chwil. Nawet nie będzie mu przykro, kiedy znów wylądują na Berk. Ten lot był jak wybawienie od kajdan, które zacisnęły się na łapach smoka i przygwoździły do wyspy.
            Czkawka położył się wygodnie na chropowatym grzbiecie przyjaciela, wzrokiem ogarniając piękne niebo, które powoli zapełniało się białymi chmurami. Gdyby mógł tak zostać na zawsze w takim stanie... Czkawka znów poczuł dziwne ukłucie pod sercem na myśl, że lot znów przypomniał mu, co to wolność i szczęście. Wyprostował się w siodle i skierował smoka na dół, gdzie czekała na niego ukochana wyspa. Szatyn wylądował tuż przed swym domem, który zmierzył czujnym wzrokiem, jakby w środku czekała na niego pułapka.
- Witaj, synu - zawołała Valka od razu, kiedy Czkawka wszedł do środka. Szczerbatek podbiegł do mamy wodza, prosząc o porcję świeżych ryb, które zjadał multum, ilekroć wrócił z szalonego lotu.
- Hej, mamo - odparł jeździec, podchodząc do blatu w celu zrobienia sobie kanapki. Chłopak nalał świeżej herbaty do drewnianego kubka i upił łyk.
- Widzę, że wolny dzień ci służy - zaśmiała się kobieta, głaszcząc czarnego smoka, który zajadał się śmierdzącymi dorszami z północnych mórz.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - zawtórował jej szatyn, wolno gryząc kanapkę z tuńczykiem.
- Ci cyrkowcy przyjechali - zmieniła nagle temat jeźdźczyni, ale nie wyglądała, jakby była tym faktem przyjęta. Czkawka machnął ręką, nie śpiesząc się do gości.
- Poczekają. Poza tym, dziś dzień wodza, więc muszą sobie poradzić beze mnie. - Valka skinęła głową, rozumiejąc syna. Nastała cisza, przerywana tylko mlaskaniem Szczerbatka, który nie raz został przez to skarcony przez Astrid.
- Coraz częściej przypominasz Stoicka - rzekła w końcu mama Czkawki, patrząc szmaragdowymi oczyma na swego jedynaka.
- To chyba dobrze - odparł wódz, czując dziwne wzruszenie, które pojawiało się zawsze, ilekroć ktoś w dobry sposób porównał Haddocka do jego ojca. Kobieta zaśmiała się ponownie, pokazując rząd idealnie białych zębów i wstała z fotela.
- No cóż, lecę z Chmuroskokiem na małe polowanie - rzuciła, ubierając cienkie futro. Nawet w cieple dni jak teraz, nie pomagały utrzymać ciepła, kiedy przebywało się na szalonym locie. - Będę późno.
             Chłopak przytaknął ze zrozumieniem i pożegnał rodzicielkę, a po chwili sam wyszedł przywitać cyrkowców, a potem wrócić na plac budowy, gdzie realizował swój plan. Szatyn był naprawdę szczęśliwy na myśl o niespodziance dla Astrid. Włożył w plany wiele serca i czasu, ponieważ chciał, aby projekt był idealny. W końcu  miał służyć do końca jego dni...
Czkawka dotarł do niebiesko-bladego domku, gdzie powinna przebywać przedstawicielka cyrku. Wódz zapukał mocno, a drzwi otworzyły się niemal od razu.
- Dzień dobry - przywitała się Vivian z delikatnym uśmiechem. - Mam nadzieję, że tym razem to sam wódz Berk.
Czkawka zaśmiał się pod nosem.
- Zgadza się. Nazywam się Czkawka Haddock. Przepraszam, że nie mogłem osobiście powitać panią przy porcie. - Przywódczyni machnęła ręką na słowa jeźdźca, po czym odchyliła się, aby mógł swobodnie wejść do środka.
- Nic się nie stało - dodała tylko i ruchem dłoni nakazała, aby znajomy spoczął. Czkawka usiadł wygodnie na krześle, rozglądając się po małym pomieszczeniu. Pamiętał, jak nakazał zbudować kilka podobnych budynków, gdyż Berk zyskiwała coraz więcej turystów, czy też ważniejszych gości. Jak widać, domy sprawowały się idealnie.
- Chciałbym poznać plan waszego pobytu - powiedział, kiedy skończył ogląda izbę. Vivian, która do tej pory przygotowywała jakiś napój, odwróciła się i szybkim krokiem podeszła do swojej torby, wyciągając kartkę papieru. Wódz Berk, otrzymawszy rulon, przeczytał jego zawartość i skinął głową, jakby plan zgadzał się z jego myślami.
- Dziś wieczorem zaplanowany był ślub jednej pary z mojego ludu - rzekł współczująco do akrobatki. - Ale mam pewien pomysł. Gdyby młoda para zgodziła się, moglibyście wystąpić już wieczorem, kiedy będzie trwać zabawa w Twierdzy.
- Oh, nie chcemy robić problemu - zaprotestowała szatynka, spokojnie siadając naprzeciw Czkawki.
- Myślę, że Talia i Tarczyk nie będą mieli nic przeciwko - uspokoił jeździec.
- W takim razie dziękuję ci, Czkawko Haddocku -odpowiedziała, szeroko się uśmiechając.
           Kilka godzin później, kiedy pięknie przystrojona twierdza czekała na młodą parę, Czkawka stał już u szczytu podestu, powtarzając regułkę. Nie udzielał pierwszy raz ślubu, ale zawsze przy takim wystąpieniu miał tremę. Przy jego chudych ramionach dołączone były klamry, na które przyczepione było długie, ciemne futro, które dodawały powagi wodzowi. W środku czekali już wikingowie, robiąc ostatnie poprawki i przygotowując scenę dla muzyków z grupy Vivian. Pyskacz stał blisko przyjaciela, a Valka, ubrana w delikatną, bordowa suknię, szła właśnie w kierunku syna.
- Już idą - oznajmiła i odeszła, aby zrobić miejsce.

Niecałe pół godziny później, Czkawka zakończył ceremonię, łącząc ostatecznie Talię i Tarczyka węzłem małżeńskim. Kiedy młoda para zakończyła długi pocałunek, przyszedł czas na huczna zabawę. Każdy wiking bawił się radośnie, pijąc ogromne ilości miodu oraz zajadając się różnymi daniami.
           Wódz siedział smętnie, a jego myśli kurczowo krążyły wokół Astrid, za którą strasznie tęsknił, mimo że minęły tylko trzy dni. Zanim szatyn całkowicie pogrążył się we wspomnieniach o cudownych pocałunkach dziewczyny, do jego stoku przybyła Vivian ubrana zupełnie inaczej, niż wtedy, kiedy wódz ją poznał. Kobieta miała długą do kolan spódnice, która skrojona była na wzór trójkąta, przez co prawa noga była bardziej odsłonięta. Brzuch okrywała kolorowa chusta, która kończyła się przed pępkiem akrobatki, a na końcach ubrań brzęczały złote monety.
- Czkawko, mógłbyś nas przedstawić? - Spytała kobieta, przystępując z nogi na nogę. Chłopak zaczerwienił się nieco, widząc tak wiele odsłoniętego ciała kobiety, ale skinął głową.
Wódz wstał i przy pomocy Szczerbatka na sali zapanowała chwilowa cisza.
- Wiem, że ten dzień należy wyłącznie do Talii i Tarczyka, ale tak się złożyło, że dzisiejszego popołudnia na Berk zawitała trupa cyrkowa- zaczął chłopak,  mówiąc donośniej. Vivian pogłaskała nocną furie za uchem, co zdziwiło nieco wikingów. Akrobaci z Europy nie bali się smoków, a nawet z ochotą ich pieścili. Urocza nastolatka imieniem Torè wyjaśniła, że widok smoka jest u nich równie częsty, co widok zwykłego człowieka.- Przy moim boku stoi przedstawicielka grupy, Vivian Harridan.
Kobieta przystąpiła krok do przodu i skłoniła się z wdziękiem.
- Witajcie!- Zawołała, kiedy wódz Berk ustąpił miejsca, aby akrobatka mogła wygłosić kilka słów.- Jesteśmy prostymi ludźmi. Zajmujemy się muzyką i tańcem, zadowalając wiele ludów na całym świcie. Mam nadzieję, że dzisiejszy występ również przypadnie wam do gustu.
Vivian ogarnęła długie, kręcone włosy i klasnęła w dłonie, a w sali zapanował niemal mrok, który rozświetlany był tylko przez kilkanaście niewielkich pochodni. Zaraz po tym rozbrzmiał tamburyn, który spoczywał w rękach mężczyzny o ciemnej brodzie. Kiedy głos instrumentu zaczął wybijając szybciej, do niego dołączyły pozostałe muzyczne sprzęty.
Vivian zaczęła cicho śpiewać, a jej bosa stopa ozdobiona bransoletka wysunęła się do przodu. Kiedy już zachwyceni  wikingowie zrobili miejsce, siadając na pobocznych krzesłach, kobieta wyszła na środek, a za nią Torè ubrana w podobny sposób, co jej przyjaciółka. Po chwili z ust szatynki zaczęły wypływać piękne słowa piosenki.
(PIOSENKA VIVIAN)

          Wielu mężczyzn śledziło z uwagą dumne ruchy pań, za co raz po raz dostawali w ramię od swoich partnerek. Torè chwyciła kolejny tamburyn i z wdzięcznością wybijała idealny rytm. Vivian wiła się w tańcu, mając zamknięte oczy, ale bez przeszkód radziła sobie z krokami, które stawiała idealnie. Jej taniec był wręcz hipnotyzujący. Każdy wpatrywał się w piękną kobietę, niczym w boginię, która mogłaby pozazdrościć urody Vivian.

Feel no sorrow, feel no pain,
Feel no hurt, there's nothing gained...
Only love will then remain,"
She would say.
Shadow of the Moon...
Shadow of the Moon...
Somewhere just beyond the mist
Spirits were seen flying
As the lightning led her way
Through the dark...
Shadow of the Moon..

             Tancerki zakończyły idealnie układ, pochylając się do przodu, nogi postawiły na krzyż, a ręce rozpościerały się szeroko, jakby kobiety czekały, aby ktokolwiek je przytulił. Sala zalała się gorącymi brawami, a po chwili wrzaski sprawiały, że grupa muzyczna ledwo słyszała.
Czkawka również bił brawo. Bardzo spodobał mu się taniec i muzyka nowo przybyłych. Delikatne nuty i ruchy kobiet były delikatne, zupełnie jak muśniecie skrzydeł małego motyla. W Berk zabawy zawsze były ostrzejsze, więc taka nowość przyjęła się niemal z szokiem, ale i z ciekawością.
Kiedy wikingowie domagali się powtórki, Vivian wyciągnęła na parkiet młodą parę, ucząc ich nowego tańca, a już po niespełna minucie na środek dołączyli kolejni chętni i zmotywowani, by poznać nowe kroki.
Wódz Berk patrzył na swych ludzi z uśmiechem na ustach. Niewątpliwie był to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie przywódca mógł ujrzeć. W świcie pełnym wojny, nienawiści, smutku i śmierci chwile radości i wytchnienia, takie jak te, były czymś bardzo cennym. Czymś, czego nie można kupić za żadne skarby świata...
              Zabawa trwała do białego rana, aż ostatni imprezowicze padli z wycieńczenia. Czkawka zmyl się po trzech godzinach, pożegnał się i jeszcze raz życzył młodym dobrego życia, po czym poszedł do domu, aby ukraść jeszcze trochę snu.



Nie jestem zadowolona z tego rozdziału :/ Wydaje mi się, że nie opisałam tego całego "szumu" wokół cyrkowców. Może na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że mam niezły plan na akcję z udziałem gości, a w szczególności Vivian i Tore ^^

A teraz chciałabym podać kilka blogów (tematyka w większości jws )

http://czkastrid.blogspot.com - My passion my life (niedawno znaleziony, ale godny uwagi!!!)
http://czkawka-astrid-smoki.blogspot.com - Amera Astrid (powrót po przerwie z nowym zapasem weny! :D)
http://comeflywithmeintoafantasy.blogspot.com - Avis (ma jeszcze przerwę, ale warto zajrzeć i przeczytać one-shota )
http://nigdyniebedziedobrze.blogspot.com - SuperHero *.* (inna wersja historii Berk i bohaterów, ale równie genialna! )
http://czkastrid-na-zawsze-razem.blogspot.com - Just Dreamie (krótka przerwa, gdyż autorka ma na głowie jeszcze inne blogi, ale gorąco zachęcam)
http://dead-past-opowiadanie.blogspot.com - Just Dreamie ( lubicie zombiaki? Tu je znajdziecie! Super historia, nie ma co :D )
http://mojabajkamojezycie.blogspot.com - Werciak15 ( autorka na jakiś czas odstąpiła od bloga, ale mam nadzieję, że wróci. Póki co, czytajcie o bohaterach z jws w realnym świecie ;))


17 komentarzy:

  1. Ja natomiast w przeciwieństwie do ciebie Smile, jestem z tego rozdziału zadowolona, a nawet bardzo ;). To są właśnie takie spokojne rozdziały jakie lubię. Nie było w nim niespodziewanych zwrotów akcji, ale to dobrze bo od częstych, aż mózg boli ;). Mimo wszystko, podoba mi się ten rozdział, też ze wzgl. na Czkawkę. W końcu wolne chwile dla wodza! W końcu nie ma ich za dużo ;) Już mnie ciekawi ten plan Czkawki :D To będzie coś dobrego! Huehuehuheuh, mam nadzieję ,że As się ucieszy xd.

    Ogólnie bardzo przyjemny rodział, dobrze się czyta, wciąga ;), aż chce się już czytać kolejny :D.

    Miło mi, że wkleiłaś mój blog hehs i cieszę się, że według ciebie jest godny uwagi. Aż się wzruszyłam xddd.

    No więc na koniec, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. W końcu wiesz, zdążyłam się już uzależnić od twojej twórczości :D. Oczywiście napiszesz, jak będziesz miała czas i wenę xd. Nie zacharowywuj się na śmierć, bo nie będzie miał kto pisać tego fantastycznego bloga :).

    Dużo weny, pomysłów i chęci do dalszego tworzenia tej historii!
    ~Pass ;) (spodobał mi się ten pseudonim hehehhe)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż ktoś tu wierzy :') Ale miło mi, że się spodobał :D Spokojnie, ja i zacharowac się ? Czym ? Piszę kiedy mam wene i rozdział tworzy się różnie - w dwa dni, czasem więcej itp.
    Dziękuję za wsparcie i słowa, Pass (huehue też lubię ten pseudonim ^^ ). A pomysły poproszę, się przydadzą. Na razie mam na jakieś 7 rozdziałów, przez co ślub As i Czkawki ciągle muszę przekładać ;_;

    Nn prawdopodobnie w piątek, być może sobotę rano. Przez Ciebie więcej piszę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah.No bo to ja xd. Dobrze, że nie mniej! ;) Jak zdążyłam poznać twoje pisanie, to pomysły będziesz miała epickie jak zawsze :D.
      Jestem pewna, że nie tylko ja wierzę :).

      Usuń
  3. Wracam już za niedługo rozdział napisany ale muszę go dopracować jak na razie walczę o oceny i dostanie się do szkoły :D

    Co do rozdziału Twojego, podoba mi się :) Jestem ciekawa co przyniesie przyszłość :) Mam nadzieję, że to wszystko się jakoś ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że dostaniesz się do wymarzonej szkoły ^^ Trzymam mocno kciuki :3
    A co do rozdziału: bardzo dziękuję, a żeby Was uspokoić, powiem, że już niedługo między Czkawka A As będzie się układać. Jeszce muszę wymyśleć do końca relacje Astrid i Ethana, ale o to pomartwie się później ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaa... A Czkawka siedzi i zawija w sreberka?
    Po komentarzach widzę, że nie tylko mi Ver nie przypadł do gustu i jasne że leci na As, chociaż ona teraz taka chuda i koścista że nie wiem.
    Późno komentuję bo musiałam ogarnąć naukę jakby na koniec roku nie można nam było odpuścić, no ale mniejsza o to. Cudownie napisany, wspaniałe opisy blablabla ale to wszystko już wiesz ;-)
    Idę czytać kolejny :-D

    OdpowiedzUsuń