niedziela, 29 maja 2016

Zacząć od nowa


            Późnym wieczorem, kiedy Czkawka wraz z Sawem i Ethanem wracali z kilkugodzinnej budowy, zobaczyli, że Wichura i Piorun latali dziko nad morzem. Zaintrygowani wikingowie ruszyli na pomost, a kiedy znaleźli się na jego końcu, Czkawka sięgnął po lunetę, która znajdowała się w kieszeni, pod kombinezonem. Oczy chłopaka rozszerzyły się natychmiast, kiedy ujrzał dobrze znajomą banderę w kształcie smoka.
- Wracają! - Powiedział szczęśliwy do wojowników. Serce wodza natychmiast przepełniła jeszcze większa tęsknota za ukochaną, mimo że nie widział jej zaledwie pięć dni. Nawet zmęczenie odeszło w bok, ustępując miejsca adrenalinie, buzującej w żyłach młodego jeźdźca na myśl o Astrid.
            W miarę jak łódź wolno płynęła do portu, na drewniane deski starego mostu weszła Lauren, nieśmiało uśmiechając się do Hoffersonów i Czkawki. Szatynka podeszła do wodza i cicho przywitała się. Po jej głowie chodziły myśli, aby powiedzieć bliskiemu przyjacielowi, że ona i Nate są parą. W końcu spotykali się przez kilka miesięcy, podczas których poznawali siebie nawzajem. Dziewczyna naprawdę była szczęśliwa z jeźdźcem, choć nie myślała, aby stworzyć z kimś związek. Tak  naprawdę to praca sprawiała, że szatynka nie miała wiele czasu dla życia towarzyskiego, ale mimo to, nie była z tego powodu smutna. Jej praca dawała jej samą przyjemność i radość, ale Lauren doszła do wniosku, że nie może do końca swych dni żyć pomaganiem innym. Nate wspomniał, że prędzej czy później poczuje, że pora się ustatkować. Może ten czas nadszedł właśnie teraz, pomimo młodego wieku jeźdźca i lekarki.
Drobna dziewczyna spojrzała z uśmiechem na Czkawkę, który świecącymi oczami wpatrywał się w łódź, płynącą coraz szybciej. Lauren uśmiechnęła się delikatnie, widząc, że wódz, ale i Saw, niecierpliwi się. Chłopak stał oparty o grubą belkę obrośniętą zielonym mchem i glonami, zaś Saw i Ethan po prostu stali, czekając na łódź.
             Kiedy niewielka szalupa przybiła już do desek mostu, na ląd pierwszy wyskoczył Nate, od razu posyłając uśmiech Lauren, a następnie chwycił liny, by zatrzymać statek. Do pomocy ruszyli Saw i Ethan, a Czkawka postarał się, aby statek nie uszkodził się poprzez uderzenie z pomostem.
- Nareszcie w domu, co? - Zagaił wesoło Smark, wdychając dobrze znane mu powietrze. Zanim jeździec się zorientował, do jego torsu przykleił się łeb Hakokla, który nie wiadomo skąd przybył.
Czkawka pomógł wysiąść Mieczykowi, który chwilę zwymiotował, gdyż choroba morska znów dała o sobie znać. Szpadka stała obok bliźniaka i tylko kręciła głową, jakby jej brat wypił za dużo miodu.
Wtem na most wyszła Astrid, zakładając na plecy swój worek. Na widok taty, blondynka podbiegła do niego szybko i rzuciła się na szyję.
- Strasznie się stęskniłam - powiedziała z uśmiechem, nie kryjąc przebłysków łez w jej oczach. Dalej stał Nate, dyskretnie obejmując Lauren, której orzechowe oczy iskrzyły się na widok bruneta.
- My za tobą też, skarbie - odparł dumny tata, kładąc masywne ręce na wychudzone ramiona jedynej córki. Astrid posłała mu kolejny uśmiech, a potem zwróciła się do Ethana, ku zaskoczeniu wszystkich:
- Ciebie też dobrze widzieć. - Chłopak otworzył szeroko usta ze zdziwienia. Wojowniczka nie odezwała się do niego ani słowem, odkąd Eira zmarła. Blondyn czuł się źle z myślą, że jego siostra go nienawidzi, ale nie mógł nic na to poradzić. Nawet przyznawał jej słuszność w tej kwestii. Gdyby był w jej sytuacji pewnie zachował by się podobnie. Mimo tych smutnych myśli, wojownik skinął głową, lecz nic nie powiedział.
- A ze mną się nie przywitasz? - Zapytał chytro wódz, unosząc kąciki ust w uśmiechu, którym obdarzał tylko i wyłącznie Astrid. Dziewczyna podeszła do niego wolno i wtuliła się w jego ciepły tors, słuchając bicia serca, które szalało w piersi jeźdźca. Wojowniczka uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się, że to z jej powodu Czkawka tak reaguje. Mimo zmęczenia i złego samopoczucia blondyna bardzo cieszyła się, że w końcu może przytulić się do ukochanego i słuchać jego ciepłego głosu, kiedy opowiadał, co robił.
          Po kilku minutach każdy pożegnał się i ruszył do swych ciepłych domów, aby odespać ostatnie nocki, które były zarwane przez huczne zabawy. Nate wraz z Lauren szedł do domu jako ostatni, wlepiając wzrok w Astrid, która szła do domu objęta przez narzeczonego.
- Czemu masz taką dziwną minę ? - Zapytała lekarka, wychwytując wzrok jeźdźca. Mężczyzna westchnął tylko, przypominając sobie o Verze, jego maślanych oczach,gdy patrzył na Astrid oraz omdlenie przyjaciółki. Wojowniczka poprosiła przyjaciół, aby nikomu o tym nie mówili. Prośbę tłumaczyła tym, że nie chce nikogo martwić. Mimo to Nate nie mógł trzymać tego w tajemnicy. Przynajmniej nie przed swoją dziewczyną, która również martwiła się o Astrid.
Opowiedział więc o rudowłosym wojowniku, dziwnym wyglądzie Hofferson i jej utracie przytomności.
- Na pewno tego tak nie zostawię - powiedziała twardym i stanowczym głosem, na który jeździec uśmiechnął się. Uwielbiał spokojną naturę Lauren, ale twardy ton lekarki sprawiał, że wojownik czuł się pewniej. Czasem bał się o szatynkę, która badała chorych, gdyż obawiał się, że i ona się zarazi, ale dziewczyna często pokazywała, że potrafi o siebie dobrze zadbać. Doskonale robiła to przez cały czas, gdyż jej tata umarł kiedy ona była mała, a matka zmarła w skutek oparzeń przez ogień, który wybuchł siedem lat temu. Tak więc Lauren trafiła pod opiekę ciotki, ale ona niezbyt dbała o siostrzenice. Mimo to, wyrosła na silną kobietę, ale z łagodną naturą, wielkim sercem i pogodą ducha.
- Myślę, że wszyscy o to zadbamy - wyszeptał jej do ucha, otaczając silnym ramieniem. Po chwili zatrzymał lekarkę i pochylając się, pocałował ją czule. Dziewczyna uśmiechnęła się i przylgnęła do bruneta, ciesząc się, że ten w końcu wrócił do domu.

          Kiedy nastał ciepły poranek, podczas którego ptaki na dachu głośno ćwierkały, Astrid otworzyła leniwie oczy i ziewnęła głośno. Rozejrzała się po pokoju, krzywiąc się, że panuje w nim taki bałagan. Wojowniczka nabrała ochoty na porządki, żeby w końcu uporządkować swoje rzeczy. Naprzeciw łóżka stało stare biurko z mahonia, na którym Astrid kładka ołówki, notesy, żółte zapiski na temat smoków, ziół, czy też projektów siodeł. Zanim dziewczyna zeszła na dół, aby zjeść śniadanie, ruszyła do małej łazienki, gdzie również panował bałagan. Jeźdźczyni podgrzała wodę w ogromnej balii i nie czekając aż się nagrzeje, zeszła do kuchni, gdzie Ethan czyścił przypalony przez jajecznicę blat.
Młody Hofferson był bez koszulki, a jego mięśnie opływał pot. Dziewczyna podeszła cicho do brata, wzdychając. Kiedyś musiała powiedzieć mu, co czuje. Będąc na Nyks, wojowniczka zrozumiała, że swoim traktowaniem rani nie tylko ojca, ale i brata, którego ciągle obwiniała o śmierć ukochanej mamy.
- Cześć- przywitała się cicho, wciąż nie mogąc przełamać tej dziwnej bariery, która powoli słabła pomiędzy rodzeństwem.
- Hej - odparł równie nieśmiało blondyn. Chłopak miał głos delikatny, jakby wojownik bał  się cokolwiek mówić. Zapewne sprawiły to samotne, długie lata, kiedy tułał się po świecie.
- Wezmę to - zaproponowała blondynka, chwytają blat, a następnie ostry druciak, dzięki któremu z łatwością zmyla czarne miejsca.
- Oh, dzięki - mruknął wyraźnie zaskoczony.
Nastała cisza, przerywana jedynie przez szum wody.
- Tata wyszedł? - Zapytała jeźdźczyni, zaczynając kręcić się w kuchni, w celu szukania deski do krojenia. Po chwili na drewnie wylądowały pomidory, szczypior i papryka.
- Tak, poszedł do Czkawki. - Ethan o mało co nie wygadał, że poszedł pomóc wodzowi w niespodziance dla Astrid.
Blondyn czuł się zażenowany nagłą uprzejmością siostry, ale z drugiej strony czekał na to. Chciał, aby ich relacja wyglądała normalnie, a teraz była na to szansa, którą chciał wykorzystać.
- Posłuchaj...- Powiedziała nagle wojowniczka, przerywając tym samym krojenie warzyw na omlet. - Przepraszam za to, jak cię traktowałam...Ale nie potrafiłam uznać ciebie za część rodziny po tym, co się stało.- Astrid starała się powiedzieć to bez drżenia w głosie, ale jednak emocje w tym momencie przejęły kontrolę. Dziewczyna wydusiła z siebie słowa, które chciała powiedzieć, a następnie wypuściła powietrze i spojrzała dyskretnie na brata.
- Rozumiem cię. Postąpił bym tak samo - odparł bez wahania blondyn ze spokojniem. - Wiem też, że nie będzie ci łatwo przyzwyczaić się do takiego obrotu spraw. - Jeźdźczyni skinęła głową, zgadzając się ze słowami starszego brata.
- Być może, ale zrozumiałam, że czasu nie cofnę. Czkawka mówił mi, że to ktoś inny jest temu winien, ale ja nie chciałam wierzyć...- Astrid specjalnie nie mówiła wprost, ponieważ nie chciała znów przypominać sobie bólu na myśl o zmarłej mamie. Zdążyła przywyknąć do tego dziwnego stanu, kiedy nie słyszy głosu swojej rodzicielki, czy też nie widzi jej krzątającej się po małej kuchni. Życie toczyło się dalej i jeśli Astrid miała iść naprzód razem z nim, musiała pogodzić się z przeszłością, która mimo wszystko była trudna.
Ethan nie odpowiedział, tylko cierpliwie czekał, aż wojowniczka wszystko z siebie wyrzuci.
- Przepraszam więc za niesłuszne osadzenie - kontynuowała po chwilowej przerwie.-  Nie chciałabym, żeby było między nami tak jak dawnej, ale też nie przyzwyczaję się do tej sytuacji od razu...- Dziewczyna czuła gorące łzy w oczach, ale zdołała utrzymać je na wodzy. Chciała już odciąć się od bólu, zakończyć spory w rodzinie, a wszystko to, aby poczuć się lepiej...I zrobić to dla mamy.
- Nie musisz przepraszać - powiedział pewny siebie.-I rozumiem cię, Astrid, naprawdę. - Mam nadzieję, że zdołamy przełamać tę barierę. W końcu jesteśmy Hoffersonami. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na słowa brata i pokiwała głową na znak zgody.
Zakończywszy rozmowę,  dokończyła przygotowywać swoje śniadanie, zaś Ethan ubrał się w grubą koszulę i ruszył do kuźni, by odbyć swą praktykę.

             Astrid cały dzień spędziła w domu, sprzątając swój pokój oraz kuchnię. Dziewczyna znalazła wiele zbędnych rzeczy, które wrzuciła do worka, a następnie wyniosła do śmieci.
Przez nieduże okno swój łeb wpychała Wichurka, doglądając swojej ukochanej jeźdźczyni.
- Też się stęskniłam, mała - wyszczebiotała blondynka, tuląc się do jej niebiesko- żółtej głowy. - Musisz trochę poczekać na lot, dobrze? - Astrid nie miała zanadto czasu, aby zająć się smokiem, gdyż miała do zrealizowania pewien plan, ale najpierw musiała poszukać Czkawki. Ubrawszy się w delikatną sukienkę, wojowniczka ruszyła na zewnątrz, by odszukać narzeczonego.
              Blondynka szła przez wioskę, uśmiechając się do przechodniów, którzy mile ją witali. Dziewczyna rozglądała się z radością wokół, ciesząc się,  że w końcu wróciła do domu. Berk była najpiękniejszą wyspą na całym świecie i choć każdy widział ją codziennie, nigdy nikt nie dawał znaków, jakoby dom ich nudził. Urocza wyspa miał coś tajemniczego w sobie, coś, co dziwnie przyciągało. Może to przez sam urok malowniczych lasów, dość wysokich gór albo przez smoki, które były największą dumą Berk, a przede wszystkim wodza.
Jeźdźczyni skinęła Pyskaczowi, w celu przywitania się, a następnie ruszyła w stronę domu Lauren. Astrid chciała pobyć trochę z Czkawką, ale nigdzie nie mogła go znaleźć, więc postanowiła odwiedzić przyjaciółkę.
Gdy wojowniczka dotarła do drzwi, zapukała i weszła, gdy usłyszała stłamszone "proszę ". Lekarka siedziała w kuchni, przeglądając z zainteresowaniem jakąś książkę. Na widok Astrid, Lauren uśmiechnęła się szczerze i odsunęła od stołu, by przytulić przyjaciółkę.
- Jak dobrze, że przyszłaś - powiedziała szatynka szczerze, mocniej ściskając Astrid, która zaczerpnęła głośno powietrza, gdy Lauren niemal zgniotła jej żebra. Kto by pomyślał, że taka drobna dziewczyna ma tyle siły. - Musisz mi opowiedzieć o Nyks- zarządziła od razu lekarka, pędząc po kubki, by potem napełnić je świeżą herbatą z miodem i cytryną. Astrid zaśmiała się z tonu młodszej, ale skinęła głową, tym samym się zgadzając.
Kiedy wojowniczka opowiadała o turnieju, Verze, zamku, a nawet słodkim miodzie, Lauren cicho krzątała się po małej kuchni, sprzątając okruchy czy też stare kartki z przepisami, które wyleciały z szafki.
- Oh, Nate coś wspominał o swojej walce, ale był zbyt zmęczony, by opowiedzieć wszystko - wtrąciła szatynka, kiedy jej koleżanka wspomniała o wyrównanej walce bruneta z Verem.
- Może nie chciał się przed tobą  przyznać, że przegrał - zaśmiała się niebieskooka, puszczając oczko do lekarki, która rumieniąc się, odwróciła w stronę schodów.
- Czemu przede mną ?- Lauren udawała, że nie wie, o co chodzi.
- Już ty wiesz - odparła z nieukrywanym, chytrym uśmieszkiem blondyna. - Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Młoda lekarka chrząknęła, czując jak gula w jej gardle rośnie. Wiedziała, że nie może trzymać w tajemnicy jej i Nate'a, ale jednak nie chciała o tym wspominać. Wydawało się jej, że to są chwile, które należą tylko do niej i Nate'a.
Mimo to, ciemnooka wyjawiła prawdę, ale ku jej zaskoczeniu, Astrid nie była ani zła ani zaskoczona.
- No, no...- Cmokała, kręcąc głową. - To się porobiło.
Lauren szturchnęła ją w łokieć, czerwieniąc się przy tym jak burak.
- Szczęścia życzę. - Wojowniczka miała naprawdę dobry humor. Z jej ust nie schodził szczerzy uśmiech, który dodawał jej uroku. Lauren pomyślała, że Astrid nie wygląda na chorą. Może była nieco chudsza, ale poza tym, wszystko było w porządku. Pomimo jej złudnych przemyśleń, szatynka zebrała się na odwagę, by porozmawiać z przyjaciółką o ważnej rzeczy.

- Czkawka wie? - Zapytała Lauren, kiedy Astrid niechętnie opowiedziała o ostatnich dniach, podczas których czuła się okropnie.
- Nie chcę go martwić - westchnęła ciężko, patrząc przez okno i dostrzegając, jak jej narzeczony ubrany w zwykłą koszulę szedł do smoka  ciągnięty przez Kiełkę- czternastoletnia jeźdźczynię śmiertnika zębacza. Astrid dobrze zna dziewczynę, sama pomagała wybrać jej smoka dwa lata temu, a poza tym, obie wojowniczki czasem trenowały wspólnie. - Lauren, przecież nic wielkiego mi nie dolega. - Uspokajała blondynka.
- Jasne - rzuciła tamta i złapała za drobną dłoń przyjaciółki. -Astrid, nie pozwalaj, abyśmy się o ciebie martwili.
- Obiecuję, że od dziś będę o siebie dbać - zaśmiała się szczerze, a po chwili obie usłyszeli delikatne pukanie do drzwi. Do środka wszedł wódz, uśmiechając się na widok narzeczonej i przyjaciółki.
- Wybaczcie, że przerywam babskie pogaduchy - zaczął, kładąc dłonie na ramionach Astrid. - Ale porywam moją narzeczoną na randkę.
Dziewczyny zaśmiały się ze słów jeźdźca, ale żadna z nich nie miała oporu, by skończyć rozmowę. Cała trójka pożegnała się, a po chwili Lauren znów została sama w domu, czekając na Nate'a, który niebawem miał do niej wpaść.

- Serio porywasz mnie na randkę? - Zapytała nieco zaskoczona Astrid, zakładając ręce na kark szatyna, kiedy znaleźli się kilka metrów od domu lekarki.  Czkawka skinął głową, potwierdzając swe słowa i również objął ukochaną, przeciągając do siebie.
- Już dawno nie spędzaliśmy czasu ze sobą, nie uważasz? - Powiedział ze smutkiem, na co Astrid skrzywiła się. Dziewczyna poczuła wyrzuty sumienia, bo tak naprawdę to przez nią ich relacja znacznie się pogorszyła. Wojownika sięgnęła pamięci, by przypomnieć sobie, kiedy byli na prawdziwej randce...Może ponad miesiąc temu? Kiedy Eira nadal była wśród nich?
- Wiem, że to przeze mnie - wyznała cicho Hofferson, delikatnie łapiąc twarz jeźdźca, co uwielbiała robić. - Wiesz, że po tym wszystkim było mi ciężko...
- Wiem, skarbie - przerwał jej delikatnie, tuląc do swej piersi.- Ważne, że wracasz do nas - mówił dalej, nieco się śmiejąc. Dziewczyna wtuliła się w niego ciasnej, a wiatr bawił się jej kremową sukienką.
W końcu wojowniczka uniosła głowę i złączyła swe usta z ustami jeźdźca, który wydawał się zaskoczony tym gestem, jednak odnalazł się w sytuacji i oddał spokojny pocałunek.
- Brakowało mi tego - wyznał, stykając się czołami z ukochaną, która nadal trzymała  jego twarz w swoich drobnych rękach. - A teraz lecimy, zanim ktoś zagoni nas do roboty.- Dodał po chwili i pociągnął Astrid ku Szczerbatkowi, który bawił się z chmara motyli.



Wyrobiłam się przed poniedziałkiem :') O jeden dzień, ale zawsze to plus, prawda? Dziękuję wszystkim, którzy to czytają, a szczególnie tym, którzy z chęcią komentują :* Jesteście wielcy. ^^
Następny rozdział planuję na piątek, albo wcześniej, choć trudno powiedzieć, gdyż mam kilka sprawdzianów oraz kartkówek... :__: W każdym razie, niedługo wakacje, więc planuje dodawać baaardzo często te rozdziały :D Trzymajcie się i do nn!

8 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza :-)
    Zaklepuję sobie to miejsce i skomentuję później ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu się pofatygowali na Berk i Astrid chyba poszukała tej klepki co jej wypadła z główki. Jak jeszcze przestanie być taka chuda no to cudnie. No i wtedy będzie ślub prawda? Nie mogę się tego doczekać. Mam wrażenie, że ostatnio wszyscy piszący opowiadania o JWS się zmówili i skłócili Czkastrid a teraz jednocześnie ich godzą ;) Tylko ja ich nie skłóciłam (jeszcze) Wprawdzie mi się As gdzieś tam zapodziała ale to szczegół :D
      Co ja jeszcze miałam. Aha aktualnie staje się fanką numer jeden Nate'a i Lauren. Kocham ich obydwoje i mam nadzieję, że rozwiniesz ten wątek jeszcze bardziej (marzy mi się drugi ślub, ale najpierw Hiccy i As..
      W kolejnym będzie szczegółowy opis tej randki? Bardzo na to czekam
      Mogę jeszcze tylko dodać, że każdy next czyta mi się coraz lepiej, chociaż myślałam że Ty lepiej już pisać nie możesz a tu proszę takie zaskoczenie :)
      Kto się dołącza do fanklubu Lauren i Nate'a ???

      Pozdrawiam i Weny <333
      PS. Następnym razem też będę pierwsza!

      Usuń
    2. Szczegółów nie bądźcie takich wielkich, ale na Twoją prośbę postaram się napisać coś specjalnego dla Ciebie. :3 Też ich kocham i ich relacje będą powoli ewoluowac ^^
      Co do Astrid- planuje umieścić ją na boku, ponieważ teraz skupię się na cyrkowcach oraz lauren, gdyż ona będzie odgrywała dużą rolę :3
      Ślub będzie, nawet nie tak długo. Z takim tempem pisania za niecałe 10 rozdziałów będą już małżeństwem :3

      I jeszcze co do kłótni hiccstrid- masz absolutną rację. Też to zauważyłam i miałam takie waaaaat ? No ale u mnie i Pass wszystko gra i tańczy xD Teraz czekam na nn u Ciebie :* ♡

      Dziękuję za ciepłe słowa, baaardzo one mnie motywują :3

      Usuń
    3. dołączam do fanklubu :P

      Usuń
    4. dołączam do fanklubu :P

      Usuń
  2. Amera, zabrałaś mi tą przyjemność xd.
    Smile cieszę się, że nabrałaś znowu weny (mam nadzieję ;) ) i ,że napisałaś ten rozdział. Powitanie Czkastrid słodkoooooo, ale tak na początku trochę sztywno. Potem się sytuacja rozprostowała xd
    Ach ten Nate i Lauren buehuehuehue. Zarąbiści są. <3
    Wooooowwwwwwww wreszcie rodzeństwo Hoffersonów się ogarnęło xd. Myślałam, że Ethan język zgubi ze zdziwienia :D. Fajnie, że się poukładało.
    Jeszcze tylko zdrowie Astrid i będzie świetnie. Chociaż myślę, że coś wymyślisz. Coś co nas zaskoczy i będzie z tego fajna akcja.
    Twój blog rozkwita xd.
    Weny kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena jest cały czas, ale jakoś pomysły uciekają :/ W każdym razie to przez Was pedze z tymi rozdziałami. Zaraz jak dodałam ten, napisałam połowę następnego :D
      A czy wymysle...No nie mam innego wyboru, prawda ? :') Akcja będzie, bez obaw ^^

      A teraz czekam na nna u Ciebie, Pass i Amerii :*
      Dziękuję za wszystko ♡

      Usuń