poniedziałek, 8 lutego 2016

Trudne sytuacje

             Logan przyłożył do szyi Lauren ostry pręt, który przeciął jej gładką skórę. Dziewczyna  krzyknęła przeraźliwie, przez co Arran szarpnął ją ostro i objął mocno.
Lauren była przerażona, jeszcze nigdy nie była zakładnikiem. Czy Logan naprawdę mógł zrobić jej krzywdę ? Z sercem podeszłym do gardła, przełknęła ślinę i złapała umięśnione ramię, chcąc się uwolnić.
- Nie szamotaj się - warknął  Logan, nachylając się do ucha lekarki. Lauren odwróciła wzrok, czując na policzku jego wstrętny  oddech. Jej oczy były mokre od łez, a żołądek tak bardzo się skurczył, że Lauren chciała wymiotować.
Logan ciągnął ją mocno do tyłu, ale szatynka nadal próbowała się uwolnić. Jej wątłe  piąstki nie wyrządzały jednak Loganowi żadnych urazów, toteż dziewczyna poddała się.
Lauren zauważyła, że Arran ciągnie ją na klify.
- Nate!!- Wrzasnęła najgłośniej jak potrafiła, gdy ujrzała czarną pelerynę przyjaciela. Logan ogłuszył ją za to tępym narzędziem, uderzając w tył głowy.
- Zamknij się!- Rzucił ostro. Szatynka zachwiała się, ale nie straciła przytomności.
- Co chcesz zrobić?- Spytała szeptem z drżącym głosem.
W oczach mężczyzny przeszedł dziwny blask. Lauren była tak drobna, że Logan zdołał objąć jej talię jedną ręką.
- Odpłacić się za to, co Nate zrobił mi- powiedział, patrząc przed siebie, jakby kogoś oczekiwał. Uścisk Arrana wcale nie zrobił się słabszy. Młoda kobieta czuła, że paznokcie Logana wybijaja się w jej skórę.
-  Myślałem, że Nate usłyszy twój wrzask- wyszeptał jej do ucha. Gdy to zrobił, przez ciało Lauren przebiegł zimny dreszcz połączony z gorącymi łzami strachu.
             Nagle niebo jakby otworzyło się. Z ciemnych chmur wyłonił się czerwono -pomarańczowy koszmar pomocnik. Smok zawył wściekle i wylądował kilka metrów od Logana i wiezionej przez niego Lauren. Arran zaśmiał się głośno, widząc jak z grzbietu gada zsiada ciemnowłosy chłopak odziany w czarną pelerynę z wilka północnego.
Nate mierzył byłego przyjaciela wściekłym spojrzeniem. U pasa wikinga zwisał długi, idealnie wyważony miecz, który zrobił Pyskacz na specjalne zamówienie Nate'a.
Chłopak położył rękę na rękojeści, będąc gotowym zaatakować w każdej chwili. Lecz gdy jego wzrok spotkał się z zapłakanymi, czekoladowymi oczami Lauren, Nate zesztywniał. Jego serce na moment przestało bić,  by ponownie uderzyć, lecz szybciej i mocniej.
- Puść Lauren, ona niczemu nie jest winna- zaczął spokojnie jeździec, choć z drżącym głosem. Dziewczyna  zaszlochała głośno, kiedy Logan przyłożył jej brutalnie pręt. Ciemnowłosy zrobił szybko krok do przodu. Mięsień na jego twarzy drgnął nieznacznie.
- Pamiętasz, jak ty odebrałeś mi Corę?- Warknął a Nate poczuł to samo kłujące uczucie, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy słyszał imię swej siostry.
- Puść Lauren...- Powiedział, jakby uwaga o Corze spłynęła po nim jak po kaczce.
Logan pociągnął ją jeszcze mocniej tak, że dziewczyna znalazła się tuż nad przepaścią.
- Przypominasz sobie?- Zapytał z drwiną.  Jego głos był pełen rozpaczy, jakby wraz ze śmiercią Cory zmarła cząstka jego samego. Nate milczał. Nie chciał poznać po sobie jak bardzo martwi się o Lauren, której życie zależy tylko od niego. Gorąco modlił się w myślach, aby Śledzik, którego spotkał, gdy biegł po Pioruna, w porę zawiadomił pozostałych jeźdźców.
- To na mojej śmierci ci zależy - próbował przekonywać go Nate spokojnym głosem, choć był bliski płaczu. Wspomnienie odżyło przed jego oczami. Cora, która ucieka wraz z Loganem przed wrogim oddziałem. Perła lądująca przed narzeczonymi, chcąc ich ochronić... A potem blada twarz zmarłej blondynki.
Po policzku Nate'a spłynęła łza.
- Kochałem twoją siostrę- krzyknął Arran.- A ty mi ją zabrałeś !
Głos Logana był niemal błagalny, jakby chłopak prosił o darowanie życia. Nate nagle zaczął go rozumieć. Logan stracił swoją szansę na lepsze życie i to z kobietą, którą szczerze kochał.
- Wiem, wiem...- Szepnął  ciemnowłosy, idąc spokojnie w kierunku porywacza. Piorun warknął ostro, przez co Logan skierował ostrze ku smokowi. Nate gestem dłoni uciszył go, ale ponocnik był zbyt rozjuszony.  
- Proszę, nie rób jej krzywdy... Cora nie chciałaby abyśmy  wciąż obwiniali  się o jej śmierć - powiedział, wciąż idąc do Logana i Lauren.
Arran wpatrywał się w wikinga z mordem w oczach. Wiking nie wiedział, czy ma przestać czy mówić dalej.
- Ja też ją kochałem...- mówił dalej Nate, będąc już blisko byłego przyjaciela.
Logan milczał wysłuchany  w mowę chłopaka. Jego mięśnie drgały co jakiś czas, z powodu zimna, ponieważ wciąż trwała zima a sam nie miał żadnego płaszcza.
- Cofnij się- rzucił ostrzegawczo szatyn.
-Posłuchaj...- Ciągnął dalej Nate, lecz przerwał mu w tym donośny wrzask smoków. Na niebie pojawili się jeźdźcy, krążąc bardzo blisko Arrana. Logan rzucił im piorunujące spojrzenie i zwrócił się do byłego przyjaciela.
- Więc tak chcesz grać? - Warknął wojownik i zaczął ciąć skórę Lauren, przez co dziewczyna zaczęła krzyczeć głośno. Nate widząc, jak Logan krzywdzi jego przyjaciółkę rzucił się na niego z szałem. Szatyn jednak był szybszy. Jednym pchnięciem zrzucił Lauren z wysokiego klifu...
- Lauren!!! -Wrzasnął chłopak,  klękając na brzegu przepaści. Sekundy później  powietrze przecięła czerwona kropka, szybując ku spadającej lekarki. Po chwili Piorun wrócił, trzymając mocno w szponach zapłakaną i zakrwawioną Lauren. Nie mniej przestraszony Śledzik i bliźniacy wylądowali blisko niej, chcąc zabezpieczyć dziewczynę przed następnym atakiem.
- Zabierzcie ją do Berk!- Krzyknął za siebie Nate, lecz nie wiedział nawet do kogo to mówi.
Chwycił miecz i z okrzykiem ruszył na Logana.
- Pożałujesz tego - rzucił, a jego oczy zapłonęły furią. Arran z równym gniewem wpatrywał się w byłego przyjaciela.
              Logan odparł kolejny atak Nate'a i zaatakował ponownie. Walka nie była łatwa, gdyż obydwoje byli znakomicie wyszkolonymi wojownikami. Gdy Logan odepchnął kopniakiem bruneta, ten obejrzał się za siebie i stwierdził z ulgą, że Śledzik zabrał Lauren do wioski. Nate podniósł się i z ogromną siłą zaatakował Logana. Ten uchylił się natychmiast i puściwszy pręt rzucił się na ciemnowłosego. Szatyn zaczął okładać wściekle Nate'a. Chłopak nie mógł się bronić, ciężar Logana przygniatał jego płuca. Arran tłuk bruneta z całych sił, dysząc ciężko z wysiłku.
Nagle coś pociągnęło Logana za bluzkę i rzuciło kilka metrów dalej. Jak się okazało był to Piorun. Smok stanął przed oniemiałym Nate'm i ryknął na szatyna, będąc gotowym go zabić. Zanim Piorun ruszył na wroga, przed nim wylądował  Szczerbatek z Czkawką na grzbiecie.
- Poddaj się !- rzucił od razu wódz, wyjmując piekło. Logan stanął prosto i zaczął się śmiać.
- Bez smoków bylibyście nikim- odparł między napadem psychopatycznego śmiechu. Nocna furia ryknęła ostrzegawczo, ale Logan nic sobie z tego nie robił. Czuł się jakby groziła mu ośmioletnia dziewczynka.
- Sojusze należy zawierać z najsilniejszymi- rzucił Czkawka, przyglądając się dokładnie Loganowi. Wyglądał jakby był na wojnie, przebiegł pustynię i włączył o przeżycie w grocie pełnej dzikich smoków.
Logan zignorował tę uwagę i ostatni raz spojrzał na Nate'a.
-  Zawsze byłeś tchórzem. Nie potrafiłeś  obronić  nawet swojej rodziny- Krzyknął donośnie z wzrokiem utkwionym w bruneta. Nate miał już wstać i zrzucić  Logana z tego cholernego klifu, lecz Arran uprzedził go. Zrobił kilka kroków do tylu, rozłożył ręce i... skoczył.
Czkawka wyrwał się do biegu, by złapać Logana, lecz nie był wystarczająco szybki. Ciało Arrana odbiło się od skał i huknęło o zamarznięty piasek plaży Thora. Szczerbatek pobiegł do swego jeźdźca i z troską w oczach wpatrywał się w martwego wojownika.
- Przynajmniej mamy go z głowy...- Wódz usłyszał ciężkie dyszenie Nate'a. Odwrócił się szybko i dotarł do przyjaciela, który był zmasakrowany. Z nosa sączyła się krew, warga była przecięta a lewe oko podbite.
- W porządku?- Spytał Czkawka ze strachem. Chwycił jeźdźca pod ramię i pomógł mu wstać. Chłopak przeklnął pod nosem i oparł się o wodza.
- Tak- skłamał, machając ręką jakby było to dla niego błahostką.- Co z Lauren?
- Widziałem, jak Śledzik zaniósł ją do Gothi. Wszystko będzie dobrze.
Szatyn pomógł Nate'owi wspiąć się na Szczerbatka, który czujnie obserwował obojga. Nate spojrzał na plażę, gdzie zauważył ciało byłego przyjaciela. Coś pękło w jego sercu, widząc jak fale obmywają  delikatnie Logana...

              Tymczasem w domu niczego nie podejrzewających Hoffersonów panowała znakomita atmosfera. Eira i Saw szczegółowo wypytywali Ethana o życie. Chłopak z entuzjazmem opowiadał o ciekawych miejscach, które odwiedził, wspomniał śmieszne historie... Rozmowa trwała już drugą godzinę, a Astrid nie odezwała się ani słowem. Przyglądała się za to rodzicom, którzy byli tak bardzo  zaabsorbowani odnalezieniem syna, że zapomnieli o córce. Dziewczyna poczuła nagle ukłucie zazdrości. To ona zawsze była oczkiem w głowie mamy, to ją ojciec wychwalał za znakomite postępy w treningu, nie jakiegoś włóczęgę. Astrid zacisnęła pięści pod stołem, gotując się ze złości.
Rodzice ponownie wybuchli gromkim śmiechem, co jeszcze bardziej zirytowało blondynę.
- Wychodzę- warknęła, wstając od stołu ostro. Cała trójka skupiła się teraz na niej. Ogromne zdziwienie malowało się na twarzach Eiry i Sawa, jednak dziewczyna była zbyt zdenerwowana by spojrzeć im prosto w oczy.
- Astrid, co to ma znaczyć? - Zapytał ostro  Saw, mierząc blondynę surowym spojrzeniem.
- Nie mam ochoty przebywać w jego towarzystwie- fuknęła zła, zakładając drugi but. Eira zmarszczyła czoło i spojrzała na swego syna. Chłopak wpatrywał się w Astrid zmartwiony i rozczarowany.
- Co to miało znaczyć?- Wtrąciła się Eira, równie ostro jak jej mąż.- Nie chcesz poznać brata? Wojowniczka wyprostowała się nagle, a w jej oczach jarzyły się iskierki furii.
- To nie jest mój brat- powiedziała przez zaciśnięte zęby. Eira przyłożyła rękę do piersi, tam gdzie znajdowało się serce, jakby słowa córki bardzo ją zabolaly.
- Nie przypominam sobie, abyście kiedykolwiek wspominali o swoim synu- kontynuowała dziewczyna, stając naprzeciw rodzicom i Ethanowi.- A poza tym, gdybyś był Hoffersonem nie pozwoliłbyś, aby twoja matka została ranna w bitwie. Hoffersonowie zawsze bronią swoich, nawet za cenę własnego życia.
             W domu nastała cisza, którą przerywały tylko pomruki smoków i hałasy wikingów.
- Astrid...- Zaczął Saw, wstając ostrożnie. Wiedział doskonale, jaki charakter ma jego córka, dlatego chciał uspokoić i tak napiętą sytuację.
- Nie mam zamiaru słuchać waszej gadaniny. - Wtrąciła natychmiast nerwowo, ilustrując każdego po kolei. Najdłużej mierzyła wzrokiem Ethana, który smutno wpatrywał się w siostrę.- Bawcie się dobrze. Nie wrócę na noc.- Dokończyła i, wychodząc, trzasnęła drzwiami.
Saw ruszył szybko ku wyjściu, lecz zatrzymała ją delikatna dłoń żony na jego ramieniu.
- Daj jej czas, ta sytuacja jest dla niej bardzo trudna- wytłumaczyła kobieta i posłała minimalny uśmiech ukochanemu. Mężczyzna westchnął ciężko, czując ogromne wyrzuty sumienia, że nie powiedział córce o zaginionym bracie. Przecież miała prawo znać prawdę...
- Może wystarczy na dziś. - Głos Eiry przywrócił Sawa do rzeczywistości. Skinął głową do żony, która zaczęła sprzątać brudne naczynia ze stołu. Ethan wstał i zaczął pomagać mamie. Sam nie wiedział, co ma myśleć o swojej siostrze. Gdy tylko ją ujrzał, od razu stwierdził, że są do siebie bardzo podobni. Nie mógł jednak wyrzucić z głowy oskarżycielskiego tonu Astrid, której słowa wywołały burzę w jego sercu. Już i bez tego czuł wyrzuty sumienia, że przez niego cierpiała jego mama. Ukradkiem spojrzał na nią. Eira krzątała się przy zlewie, pogrążona we własnych rozmyślaniach, zaś Saw grzebał w schowku, skąd wyniósł kilka kocy.
- Zanocujesz w pokoju gościnnym- wytłumaczył, widząc minę syna.- Mam nadzieję, że nie będzie ci zimno. Noce w Berk są najchłodniejsze.
Ethan machnął ręką.
- Cóż, bywało gorzej...- Eira uśmiechnęła się ciepło i zaprowadziła blondyna na górę.

             Astrid mknęła na grzbiecie Wichury z zawrotną prędkością, omijając ostre skały, które wynurzały się z ciemnego oceanu. Dziewczyna musiała pozbyć się wybuchu złości, który zdążył nią zawładnąć. Blondyna czuła się oszukana, w dodatku przez własnych rodziców. Dlaczego ukrywali przed nią fakt, że nie jest ich jedynym dzieckiem ? Dlaczego to zataili? Astrid krzyknęła głośno, patrząc w granatowe niebo. Wichura zaskrzeczała, spowalniając lot i spojrzała na swoją jeźdźczynię, zmartwiona. Wojowniczka nigdy nie miała takich napadów złości, a jeśli zdarzało się jej, zawsze wybierała topór.
- Przepraszam, Wichurko- szepnęła, klepiąc przyjaciółkę po twardych luskach. - Po prostu mam gorszy dzień.
Smoczyca mruknęła, a z jej nozdrzy wydostał się mały dym.
- Nie, nie wracamy na Berk -odparła, gdy Wichura skinęła głową na oddalającą się wyspę. Tym razem dziewczyna nie miała ochoty rozmawiać nawet z Czkawką, którego ciepłe ramiona zawsze ją uspakajały...

           W domu Gothi śmierdziało jakby zdechłymi rybami i przeterminowanym mlekiem jaka. Nate skrzywił się po raz kolejny, gdy starsza kobieta obmywała jego zmasakrowaną twarz. Czkawka również został opatrzony, ale na szczęście skończyło się tylko guzem. Lauren siedziała skulona w fotelu, mając na szyi bandaż. Rana nie była głęboka, jednak gdyby Logan mocniej przycisnął pręt, skończyło by się tragedią. Dziewczyna nie spuszczała oczu z ciemnowłosego wikinga. Tak bardzo była przerażona, że adrenalina nadal buzowała w jej żyłach. - Co się stało z Loganem?- Spytała po chwili. Wódz spojrzał na nią, a następnie na Nate'a.
- Skoczył z klifu...- Szepnął  po chwili jeździec ponocnika. Lauren skrzywiła się, ale na jej twarzy zagościło coś w rodzaju ulgi.
Znów nastała cisza. Gothi skończyła już zabieg, lecz nikt nie chciał wyjść.
- Powinniśmy wyprawić pogrzeb- powiedział Czkawka, patrząc na przyjaciela. Nate schylił  głowę a łokcie położył na kolana.
- Taa, bądź co bądź był wikingiem. - Wódz wstał ciężko i wyszedł bez słowa z chaty. Wsiadł na Szczerbatka, który czuwał przy drzwiach, i udał się na plażę Thora.
           Lauren wstała z wygodnego fotela i dołączyła do Nate'a, który siedział na kanapie. Dziewczyna przyjrzała  się jego twarzy, sprawdzając, czy Gothi dobrze go opatrzyła.
- Przepraszam...- Mruknął po chwili chłopak, uciekając wzrokiem od szatynki. Lauren zmarszczyła czoło.
- Za co?
- Za to, że ten dupek zrobił ci to...a ja do tego dopuściłem. - Nate nadal nie odwrócił głowy, by spojrzeć dziewczynie w twarz. Czuł, że złość na samego siebie zaraz wybuchnie, a on nie będzie w stanie nad tym zapanować.
- Nie lubię, kiedy ktoś obwinia się za coś, czemu nie mógł przeszkodzić- zaczęła, chwytając podbródek wikinga w prawą dłoń. Byli teraz bardzo blisko. Ich twarze dzieliły dosłownie centymetry.
- Nie rozumiesz...- Wyszeptał chłopak, zamykając oczy.- Logan miał rację. Nie potrafiłem i nadal nie potrafię obronić tych, na których mi zależy...
             Dziewczyna była bardzo zmartwiona stanem psychicznym swojego przyjaciela. Znali się bardzo dobrze i świetnie dogadywali, jednak nigdy nie mogła rozszyfrować, tego co kryło  się głęboko w sercu wojownika.
- Nigdy nie waż się tak mówić- powiedziała stanowczo. Nate otworzył oczy, wpatrując się w szatynkę. - Jesteś tylko człowiekiem, nie możesz przewidzieć planów bogów. Wiem, co cię spotkało, ale to przeszłość. Żeby iść dalej, musisz o niej zapomnieć.
            Wiking schylił głowę, a po jego policzku spłynęła łza. Lauren, nie czekając chwili dłużej, mocno przyległa do Nate'a. Trwali w uścisku dłuższy czas, czując ulgę, że traumatyczne przeżycie skończyło się dobrze.
Gdy oderwali się od siebie, Lauren wytarła kolejną łezkę z czerwonego policzka chłopaka. Pod wpływem tego gestu, Nate zapomniał nagle o Loganie, Corze i przeszłości. Siedział właśnie z dziewczyną, która pomagała mu w chwilach słabości. Teraz on powinien się odwdzięczyć.
- Dziękuję- wyszeptał, na co dziewczyna uśmiechnęła się. Złapała jeźdźca za kark delikatnie i powoli przysunęła się bliżej. Nate nachylił się, łącząc swoje usta z wargami Lauren...


1. Przepraszam, że tak skaczę z akcja, ale inaczej nie mogę :(
2. Wybaczcie za powtórzenia, wiem, ze imiona non stop się powtarzają... 
3. Reklamacja mojego drugiego bloga WBIJAJCIE  
4. Wybaczcie, że rozdział jest krótki :(          

3 komentarze:

  1. Jest KISS ❤ O mój Thorze, mogę umierać, nareszcie! Czkawek żyje i jak zwykle przychodzi w odpowiednim momencie. Kocham go! A czy mówiłam, że całym sercem shippuje Nauren? Nie? To teraz mówię. Shippuje Nauren całym swoim sercem, ciałem i duszą! <3


    Wybacz mi krótki kom ale wszystko wina sql :/

    OdpowiedzUsuń
  2. ♥♥♥♥♥♥3♥♥3♥ <3 <3 Kocham <3 <3 <3 <3


    Ps. chyba nic nie muszę już dopisywać <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodziaśnie Lauren i Nate tacy kochani <3 Coś mi sie wydaje że Astrid spotka coś złego nie wiem czemu ale takie mam przeczucie xD o y tylko to nie było coś bardzo bardzo złego xD rozdział jak zwykle cudowny :D troche krótki ale cudowny :*

    OdpowiedzUsuń