sobota, 13 lutego 2016

Ostatnie pożegnanie
               Astrid zatrzymała się na przypadkowej wyspie. Była już noc, lecz dziewczyna nie była ani trochę zmęczona. Wściekłość rozmyła senność, a adrenalina dodawała energii. Wojowniczka zaskoczyła z Wichury, zabierając podstawowy ekwipunek, który zawsze znajdował się na tyle siodła, w razie wypadku. W worku znajdował się koc z niedźwiedzia i zapasy świeżej wody i jedzenia na dwa dni. Jeźdźcy nigdy nie zabierali więcej, aby nie obciążać smoka dodatkowymi kilogramami.
Blondynka rozpaliła małe ognisko i usiadła obok Wichury, która przykryła swą jeźdźczynię kolorowym skrzydłem.
                 Astrid miała przed oczami rozczarowany wzrok rodziców, gdy wyszła wściekła, trzaskając drzwiami. Była zła, jak nigdy wcześniej i wcale nie była to zazdrość o Ethana. To ona powinna być rozczarowana postępowaniem swych rodziców. Nagle wszystkie reguły Hoffersonów poszły w zapomnienie. Gdzie podziały się szczerość i prawda, którymi rzekomo żyli od pokoleń? Hoffersonowie to dumny, odważny i wojowniczy ród, mający wielkie przywiązanie do rodziny i zasad. Między innymi było mówienie prawdy, nawet jeśli była bardzo brutalna. Lepsze to niż słodkie kłamstwa- mawiał brat Sawa- Finn. Astrid wiele mu zawdzięcza. Często opiekował się bratanica, kiedy wioskę atakowały smoki. Wuj nauczył ją wielu technik walki, ojciec wpajał jej wartości, którymi miał żyć prawdziwy wojownik.
              Więc co znaczyła postawa jej rodziców? Byli tchórzami?
Nie, nigdy. Powiedziała w myślach Astrid, bawiąc się patykiem w ogniu. Dziewczyna uspokoiła się nieco, gdyż wiedziała, że tylko jasny umysł pozwoli jej trzeźwo patrzeć na sytuację, w której się znalazła. Może zaginięcie Ethana tak bardzo nimi wstrząsnęło, że zwykle wspomnienie przypomniało o bólu straconego dziecka? To było jedyne racjonalne wyjaśnienie.
Wojowniczka zerknęła za siebie, gdzie rozprzestrzeniał się ciemny, jak otchłań, ocean. Wokół niej rosły gęste krzewy i drzewa z bujnymi koronami, jakby zapomniały, że jest zima.
- Nie obraziłabym się, gdybyś mi pomógł, Odynie- westchnęła, patrząc na miliony gwiazd, które świeciły mocno. Pośrodku nich znajdował się księżyc w postaci rogala.
             Wichura fuknęła coś przez sen. Jak dobrze, że przynajmniej smoki nie mają takich problemów, pomyślała zaraz blondyna i przybliżyła głowę do ciepłego brzucha przyjaciółki. Po chwili zapadła w głęboki sen.

                 Wikingowie powoli budzili się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Mężczyźni, choć z początku niechętni, brali się do swej codziennej pracy. Wioska natychmiast zaczęła tętnić życiem, który Stoick tak bardzo uwielbiał. Valka na wspomnienie o mężu westchnęła cicho i zerknęła na ogromny posąg, który oddawał należny hołd zmarłemu wodzowi. Jeźdźczyni wróciła z sanktuarium, gdzie pomogła kilku smokom przyjść na świat. Kobieta założyła nieokiełznane kosmyki włosów na ucho i weszła do kuźni, skąd dochodziła wesoła pieśń Pyskacza.
- O, witaj, Valko- zawołał kowal ze szczerym uśmiechem. Kobieta przywitała przyjaciela tym samym, po czym usiadła ciężko na krzesło. Chmurosmok, wiedząc, że jeźdźczyni pozostanie na dłużej, wzbił się w powietrze, by móc oderwać się od przyziemnych spraw ludzi. Smok nadal był nieprzyzwyczajony do tak ogromnego skupiska ludzi, dlatego często z Valka uciekał z wyspy na wiele godzin.
- Co cię sprowadza?- Zapytał blondyn, spadając po drugiej stronie stołu.
- Nie mogę znaleźć miejsca na Berk -oznajmiła z szerokim uśmiechem.
- Martwisz się czymś?- Zagaił Gbur. Jako nieliczny z wikingów znał najlepiej Valkę, z którą łączyła go bliska przyjaźń. Niemal taka  sama jak ze Stoickiem.
- Ostatnie dni były dość ciężkie- mruknęła kobieta, poprawiając warkocz.- Czkawka bardzo przejął się atakiem Arranów, słyszę jak chodzi w nocy po swoim pokoju... W dodatku martwi się o Eirę. Astrid wspomniała, że gorączkuje.
Valka wyrzuciła swoje zmartwienia szybko, lecz w jej głosie Pyskacz wyczuł smutek.
- Czkawka zawsze był wrażliwy -zaczął, zdejmując maskę do kucia żelaza.- Ale to silny chłopak. Da sobie radę.
- Wiem, że da, ale Czkawka wciąż się uczy bycia wodzem, ale i też zwykłym człowiekiem- mówiła dalej jeźdźczyni, opierając o mały stolik, na którym leżały rysunki broni.
Wojownik zmarszczył pomarszczone czoło i rozczesał palcami wąsy.
- Wiesz, że Czkawka zawsze był inny. I choć będziesz mówić mu setki razy, żeby się nie zamartwiał, on i tak zrobi swoje- Pyskacz uśmiechnął się do przyjaciółki, chcąc przesłać jej cząstkę swojego entuzjazmu i spokoju.
- Myślę, że młody przypomina bardziej Stoicka niż ciebie.
- Oh- zaśmiała się głośno Valka na to stwierdzenie.- W tym przyznam ci rację, Pyskaczu, nikt bardziej nie przypomina Stoicka niż Czkawka.

               Saw nie mógł znaleźć Lauren, więc z sercem podeszłym do gardła poleciał do Gothi. Szybko wytłumaczył, na czym polega problem i zaprowadził szamankę do swojego domu. Eira leżała wpół przytomna na ogromnym łóżku. Do spoconego czoła przyklejały się jej kręcone, ciemne włosy. Ethan siedział blisko matki, trzymając ją za rękę. Gdy usłyszał dziki tupot, spojrzał w kierunku drzwi sypialni rodziców.
           Gothi podeszła do Eiry i przyłożyła pomarszczona dłoń. Jej szare oczy błysnęły z niepokojem. Młody Hofferson spojrzał na ojca, który przyglądał się poczynaniom starej kobiety. Gothi przeszukiwała swą torbę, próbując znaleźć odpowiedni lek i bandaże. Ethan pomógł szamance odsłonić bok szatynki, do którego wdało się ostre zakażenie. Niska kobieta zaczęła ostrożnie obwijając ranę wojowniczki, po czym kazała przynieść wrzątek. Gdy woda była gotowa, wyrzuciła do niej dziwne zioła i korzenie, o których istnieniu Saw nie miał pojęcia.
- Co tu jest napisane ?-Zapytał Ethan, pochylając się nad chorą mamą. Saw zmrużył oczy, czytając bazgroły szamanki. Niebieskie oczy zaszły łzami, gdy skończył czytać.
- Musi być jakiś sposób !- Rzekł drżącym głosem, ignorując syna. Gothi schyliła smutno głowę, kręcąc przecząco. Saw usiadł zapłakany na łóżko swej ukochanej żony i, złapawszy jej rozpalona dłoń, ucałował ją z czułością. Ethan pojął w mig, że  Eira umiera. Jego serce pękło na kawałki, widząc, jak szamanka powoli idzie w stronę wyjścia, jakby wraz z jej zniknięciem, umarła nadzieja na powrót Eiry do zdrowia. Wojownik położył głowę na kocu mamy i zaczął płakać. Dlaczego los był dla niego taki okrutny ? Dlaczego zabierał mu matkę, kiedy po dwudziestu trzech latach ją odnalazł? DLACZEGO?!
- Mamo...- Szlochał głośno, próbując ją obudzić. Eira przestała miewać dreszcze, jednak gorączka nadal ją trawiła. Nagle poczuł delikatny uścisk na ramieniu. Uniósł zapłakane oczy i zobaczył, że Saw drży.
- Proszę, sprowadź Astrid...-Wyszeptał mężczyzna. Chłopak jeszcze raz spojrzał z ogromnym poczuciem winy na matkę i szybko wybiegł z domu.

               Słońce poraziło go promieniami, jednak wojownik nie przejął się tym. Rozejrzał się uważnie po wiosce, szukając wśród wikingów swej siostry. Pobiegł do przypadkowego wikinga i wypytał o blondynę, jednak Wiadro nie miał pojęcia, gdzie jeźdźczyni jest.
- Ej ty !- Krzyknął do Smarka, który zdziwiony stanął i zmarszczył czoło.- Widziałeś Astrid?
Sączysmark zmierzył wikinga zimnym spojrzeniem.
- Dlaczego pytasz?
- Bo to bardzo ważne!!- Krzyknął zły, wpatrując się lodowato w Jorgersona. Ciemnowłosy miał ochotę zdzielić go w twarz.
- Nie, nie widziałem- syknął i wyminął go obojętnie.
- Muszę ją znaleźć... Jej matka...umiera. - Smark stanął jak wryty i obrócił się zaskoczony. Ethan oddychał ciężko, wyczekując odpowiedzi.
- Poszukam jej, a ty znajdź Czkawkę- Ciemnowłosy nie miał żadnych wątpliwości, czy blondyn mówi prawdę. Nędzy widok sam mówił za siebie. Smark zagwizdał donośnie a chwilę potem wylądował Hakokieł, schylając głowę, by jeździec mógł szybko wsiąść. Ethan ruszył w stronę domu wodza, pytając co chwilę o prawidłową drogę.
                Ktoś zapukał mocno do drzwi i, nie czekając na zaproszenie, wparował do środka. Zaskoczony wódz odwrócił się do gościa i oniemiał.
- Na Thora, co się stało?- Zapytał Ethana, który próbował złapać powietrze. Czkawka pomógł dotrzeć mu do krzesła, ale chłopak nie czekał długo.
- Eira...- Sapał szybko. Bieg naprawdę go wykończył.- Umiera...
Wódz cofnął się, jakby oparzony. Szczerbatek, który dotychczas leżał, grzejąc się przy kominku, poczuł, że coś się stało.
- Ale jak?- Zapytał zaskoczony. Jego serce zaczęło bić szybciej, gdy pomyślał o przyszłej teściowej.
- Zakażenie- powiedział Ethan, wpatrując się w wodza. Nadal ciężko oddychał, a każdy wydech sprawił świst i ból w płucach.
- Szczerbatek! - Zawołał szatyn i wskoczył na niego, podając rękę blondynowi, który ostrożnie chwycił ją i znalazł się na grzbiecie nocnej furii.

                W środku panował zaduch, ponieważ Saw zabronił otwierać okno, nie chcąc pogarszając zdrowia Eiry. Kobieta odzyskała przytomność, jednak gorączka nie spadła, mimo że zawołana przez Sawa Lauren podawała najsilniejsze środki, jakie miała. Lekarka siedziała w domu Hoffersonów już dłuższy czas, nie chcąc odejść choćby na chwilę, mimo że sama nie czuła się najlepiej po przedwczorajszym ataku Logana.
Do środka wybiegli dwaj mężczyźni. Eira bez problemu rozpoznała swego syna i Czkawkę. Brakowało jeszcze jej córki.
Ethan okrążył łóżko i usiadł po prawej stronie. Chwycił bez wahania dłoń mamy i ścisnął mocno.
- Posłuchaj, mnie, synku- zaczęła cicho, skupiając się na ukochanym dziecku.- Chcę,  byś wiedział, że zawsze o tobie pamiętaliśmy, nigdy nie przestaliśmy cię kochać.- Łzy same cisnęły się do oczu blondyna, który ani trochę się ich nie wstydził.- Wojownik jest silny, zgadza się?- Zapytała ochrypłym głosem. - Proszę cię, abyś dbał o swoją rodzinę. To największy honor, jaki może przypaść wojownikowi.
              Ethan zamknął oczy a po policzkach staczały się gorące łzy.
- Nie zawiodę cię, mamo- przysiągł, całując jej dłoń.
Nagle drzwi otworzyły się i wbiegła Astrid, patrząc z szokiem na rodziców. Przepchała się przez Czkawkę i Lauren i usiadła obok ojca, po lewej stronie łóżka.
- Astrid- wyszeptała imię swej córki i pogłaskała ją po policzku. Dziewczyna próbowała zachować spokój, jednak widok bladej twarzy rodzicielki osłabił ją. Blondyna zaczęła płakać.
- Przepraszam, mamo, ja nie chciałam...- powiedziała, wtulając się w szyję Eiry. Kobieta zamknęła oczy i przytuliła załamana córkę.
- Cii, już dobrze, skarbie- powiedziała, a każde słowo sprawiało jej ból. Nie mogła jednak się poddać. Wiedziała, że przyszedł na nią czas, więc chciała się godnie pożegnać z rodziną.
- Posłuchaj mnie, Astrid- nakazała, a jeźdźczyni oderwała się.- Musisz być silna. Jesteś najdzielniejsza wojowniczką i jestem z ciebie bardzo dumna. - Mówiąc to, ucałowała córkę w czoło. Astrid pod wpływem tego gestu znów zaczęła płakać. Czkawka odwrócił się, nie chcąc patrzeć na cierpienie ukochanej. Odszedł w kąt, a pod zamkniętymi oczami wzbierały łzy.
- Proszę cię o jedno, słońce.  Daj szansę Ethanowi, to jest twój brat- dziewczyna skinęła głową, znów kładąc się obok mamy.
Saw usiadł tuż obok niej, chcąc pokazać wsparcie, choć sam był słaby. Mówią, że wojownik jest najsłabszy, kiedy patrzy na cierpienie ludzi, których kocha. Niestety było to prawdą.
- Nie da się nic zrobić?- Szepnął Czkawka do Lauren, która stała blisko niego.
- Zakażenie zatruło cały jej organizm...- Odparła i pociągnęła nosem. Nie miała zamiaru cierpieć psychicznie jeszcze dłużej. Już dość przeszła.
- Czkawka...- Wódz usłyszał szept Eiry. Podszedł do niej natychmiast i stanął za Ethanem.- Pamiętaj, że trafił ci się skarb. Dbaj o moją Astrid.
-  Obiecuję, że będę bronił ją i kochał do końca moich dni- zapewnił ją stanowczo i pochwycił rękę. Kobieta uśmiechnęła się słabo.
- Wiem... Zawsze widziałam, że jesteś dobrym chłopcem...
                 Wszyscy obecni, trwali w ciszy, chcąc dotrzymać Eirze ostatnich chwil życia. Kobieta była teraz w objęciach  męża, Ethan siedział obok na krześle a Astrid siedziała na skraju łóżka, wtulając się w Czkawkę.
- Mieliśmy wspaniałe życie -powiedziała w pewnym momencie szatynka, kaszląc. Saw ucałował ją w czoło, a łzy same kapały z jego podbródka.
- Wiem, skarbie- rzekł cicho do ucha. Eira miała zamknięte oczy, napawając się zapachem męża i tak dobrze znanego domu, gdzie przeżyła najlepsze lata swojego życia.
- Saw, dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś- mówiła dalej, choć gorączka coraz bardziej ją pochłaniała.
- Kocham cię, kocham...- Szeptał jej do ucha, choć zgromadzeni doskonale go słyszeli. Astrid znów zaniosła się płaczem. Czkawka przytulił ją mocniej, gdyby było to możliwe przejął by od niej wszystkie smutki i cierpienia. Wiedział, jak to jest stracić ukochanego rodzica.
- Ja ciebie też...kocham- po tych słowach jej klatka piersiowa zatrzymała się. Saw przytulil ją mocno do siebie, płacząc głośno i wołając jej imię. Ethan patrzył na niego ze współczuciem i zaczął się modlić aby bogowie przyjęli Eire do swego świata. Astrid odwróciła głowę do mamy, mając nadzieję, że zaraz otworzy oczy. Dlaczego to nie najgorszy z możliwych koszmarów ? Dziewczyna schyliła głowę, uświadamiając sobie, że jej mama odeszła. Na zawsze.


Wiem, że rozdział jest krótki, ale chciałam skupić się na śmierci Eiry...Ktoś chce mnie zabić ? :P

5 komentarzy:

  1. JAA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;'( A miałam taki cudowny wieczór i teraz rycze przez Cb </3 złamałaś mi serduszko :( Choć rozdział zajebisty to jego treść tym razem mi się nie podoba bo przez to płaczę :( PŁACZĘ !!! SŁYSZYSZ ??

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, cóż rozdział musi dac klimat chyba co nie? W końcu mama As i Ethana zmarła..:/ Wybacz, jeśli zlamalam ci serduszko ♡ :[

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze, mi również łzy cisnęły się do oczu, ale to dzięki też soundtrackom z HTTYD 2. Same smutasy. Ale nie przejmuj się, włączę, przeczytam raz jeszcze i będę ryczeć. Tak samo jak wczoraj, przy "Ostatniej piosence" - za każdym razem od połowy filmu, ryczę jak bóbr, ale dość o mnie.

    Świetne, świetne, świetne! Wciąż nie mogę wyjść z podziwu sis ^^ Mój mistrzu ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostania piosenka ! <3 płakałam przy tym. Szczerze mówiąc, myślałam, że będzie gorzej, ale chyba udało się wydusic z was lezke :'))
      Dzięki, Hero, ale i tak uważam, że w łzawych rozdziałach królujesz Ty :) :D

      Usuń