sobota, 20 lutego 2016

Powrót wodza

            Astrid zamieszkiwała u Czkawki już czwarty dzień. Dziewczyna czuła się lepiej, ale w jej sercu nadal panował smutek i żal za utracona mamą. Wojowniczka nadal spała w łóżku Czkawki, kiedy ten właśnie wstawał, by się ubierać. W pokoju było przyjemnie ciepło, a gruby koc dodatkowo ocieplał ich ciała, dlatego gdy wódz odkrył się poczuł na gołej klatce piersiowej dreszcze. Chwycił szybko koszule i wciągnął ją na tors. Czkawka nadal był niewyspany, ale pomyślawszy o locie ze Szczerbatkiem od razu się ożywił. Rozprostował kości i ziewnął długo.
- Hej, mordko- przywitał się ze swoim przyjacielem, który ani myślał o pobudce.- Szczerbatek. - Wołał cicho, aby nie obudzić narzeczonej. Smok otworzył najpierw lewe potem prawe oko, które mieniły się w półciemności zielono- żółtą barwą. Szczerbatek prychnął cicho, ale wstał i przyciągnął się niczym kot.
              W tym czasie wódz zaczął ubierać strój do latania i przy okazji szukał swojego hełmu. Nocna furia, przysypiając, starała się dotrzeć do schodów,  strącając przy tym książki z biurka.
- Czkawka?- Zapytała całkowicie zaspana Astrid. Uniosła swą głowę i z mrużonymi oczami wpatrywała się w wodza, którego sylwetka była zamazana.  Chłopak zerknął z gniewem na Szczerbatka, ale ten mruknął tylko, jakby przepraszał i zszedł na dół, ciągnąc za sobą długi ogon.
- Idę polatać- szepnął, kucając przy krawędzi łóżka, gdzie leżała jego narzeczona. Astrid miała zepsuty przez noc warkocz i podkrążone oczy, jednak dla Czkawki nadal była najpiękniejsza.
- Jak zawsze głowa w chmurach- zaśmiała się cicho, pokazując delikatnie swe białe zęby.  Chłopak poczuł się lżej, widząc jak Astrid wraca do życia. Ostatnie dni były prawie nie do zniesienia. Blondynka mało co jadła, dużo spała, ale jeszcze więcej płakała. Dopiero wczorajszy wieczór okazał się być ukojeniem bólu.
- A jakżeby inaczej?- Również się zaśmiał, patrząc na małe usteczka ukochanej, myśląc tylko o tym by ją pocałować. Od pogrzebu Eiry nie okazywali sobie żadnych czułości, nie licząc krótkich pocałunków Czkawki w czoło czy przytulania.
Astrid musiała zauważyć nagłe stracenie zainteresowanie rozmową, ponieważ z małymi iskierkami w oczach zapytała:
- Całujesz czy nie?- Czkawka zamrugał gwałtownie i zaczerwienił się, uciekając wzrokiem w bok, speszony, że go przyłapała. Jednak po sekundzie jego wargi wtopiły się z utęsknieniem w jej malinowe usta. Oboje poczuli, jak bardzo za tym tęsknili i jak bardzo tego potrzebowali. Czkawka przysiadł się obok niej, pogłębiając czułość i położył rękę na jej wąskiej talii.
- Idź już, bo Szczerbatek wyciągnie cię siłą- zaśmiała się ponownie między pocałunkami. Jednak Czkawka zapomniał nagle o porannym locie, na który bardzo się cieszył. Chłopak był zbyt zaabsorbowany Astrid.- Czkawka...- Mruknęła ponownie.
- Szczerbatek poczeka- odparł, zajmując się jej szyją. Zapewnienie wodza jednak nie było trwałe, ponieważ z dołu nocna furia ryknęła.
- Super- powiedział Czkawka z sarkazmem, patrząc smutno na ukochaną. Dziewczyna przejechała palcami w jego włosach i ucałowała w policzek.
- Leć, przynajmniej nikt nie przerwie mi snu- powiedziała z uśmiechem. Czkawka westchnął i ostatni raz musnął usta narzeczonej.

               Smok przecinał kolorowe chmury z zawrotną prędkością, mocno machając silnymi skrzydłami. Serca obojga biło jak oszalałe, adrenalina wypełniała ich umysły, zupełnie jak narkotyk. W sumie latanie było dla nich jak uzależnienie. Brak szalonego lotu przyprawiał obojga o zły, niemal podły nastrój. Astrid często żartowała, że wtedy nie należy podchodzić ani do Czkawki, a tym bardziej do Szczerbatka.
               Wódz krzyknął pełną piersią, czując jak szczęście wypełnia jego całego. Mimo ostatnich tragicznych wydarzeń, Czkawka zapomniał o wszystkim: Loganie, Ethanie, Eirze, oraz nawet o przyszłości, która zaczynała go nieco przerażać. Chciał ślubu, co do tego nie miał wątpliwości, ale bał się brać kolejną odpowiedzialność. Bycie wodzem jest bardzo ciężkie, mimo że z punktu widzenia wielu wikingów, wydawać by się mogło, że to zaszczytna rola. A bycie mężem? Czkawka chciał zacząć rozmowę na temat ich wspólnego życia, ale zawsze zabrakło mu odwagi. Przecież żona wodza w cale nie będzie miała łatwo. Ciągle wyjazdy, praca do późnej nocy, poświęcenie małej uwagi żonie...Która kobieta by to zniosła? Czkawka miał wątpliwości, czy dziewczyna zniesie takie życie. A kiedy pojawią się dzieci? Wódz stracił humor, mimo że nadal był wśród chmurach wraz ze Szczerbatkiem. Szkoda, że nie może o to zapytać ojca. Nagle zdał sobie sprawę, że Stoick był wodzem i rodzicem, który niestety musiał zastąpić i matkę. Jak było na początku, kiedy miał dwa, trzy lata ? Kto się wtedy nim zajmował ?  Sięgnął pamięcią kilkanaście lat wstecz, kiedy Stoick zajmował się wyspą a także synem. Czasem zabierał go ze sobą, ale tylko wtedy kiedy był zbyt mały by narozrabiać, a kiedy miał siedem, może osiem lat, opiekowała się nim jakaś kobieta. Miała na imię Gala. Miała rude krótkie włosy, drobną posturę i piękny, dobroduszny uśmiech. Co jakiś czas brała Czkawkę do siebie, choć chłopiec wolał bawić się sam. Wtedy Gala zajmowała się swoimi domowymi obowiązkami, mając jednak oko na malucha. W końcu był synem wodza. Potem Gala zmarła, kiedy Czkawka miał dwanaście lat.
Sam już nie wiedział, jak to będzie. Bycie wodzem, mężem, w dalekiej przyszłości ojcem...
- Ehh...- Westchnął ze strachem w sercu.- A zapowiadał się dobry dzień.
Mruknął i poklepał Szczerbatka za uchem, dając znak, że zwracają.
Smok westchnął po swojemu i spojrzał ze znajomym "uśmiechem " na przyjaciela. Czkawka zaśmiał się szczerze, odganiając przytłaczające go myśli. Do Berk został kwadrans lotu, więc chciał go dobrze wykorzystać.
               Nocna furia przyspieszyła, o mal nie gubiąc jeźdźca przez napór powietrza. Wódz położył się płasko na smoku i, wyczuwając odpowiedni moment, zmienił lotkę na automatyczną i rzucił się w przestworza. Szczerbatek ryknął radośnie i zrównał się z chłopakiem.
Po chwili chmury rozstąpiły się i ukazała się im zielona wyspa, przyprószona gdzieniegdzie śniegiem.
               Szczerbatek poleciał pod Czkawkę, aby ten mógł idealnie się dopiąć. Wódz chwycił stery i pokierował przyjaciela pod domem Nate'a. Musiał raz na zawsze zamknąć rozdział z Loganem.
- Hej, Czkawka- przywitał się miło jeździec, uścisnąwszy dłoń wodza.
- Cześć- powiedział, gładząc włosy po szalonym locie. Weszli do domu, gdzie jak zawsze panowała ciemność. Pytanie o ulubiony kolor Nate'a było zbędne.
- Chciałem ci podziękować za to, że mnie zastępowałeś- rzekł chłopak,  stając po środku kuchni. Prawie wszystkie domy wikingów były zbudowane tak samo: na dole duża kuchnia, wejście do spiżarni i dodatkowy pokój, u góry łazienka i w zależności od ilości członków rodziny, odpowiednia ilość  pokoi.
- Daj spokój- machnął ręką brunet i podszedł do szafki, gdzie znajdowały się listy do wodza Berk. Podał je Czkawce i zapytał:
- Co u Astrid? - Spytał, choć zdawał sobie sprawę, że słyszy to pytanie setki razy. - Myślę, że już godzi się ze śmiercią Eiry- odparł i schował ważne dokumenty do torby, która wisiała u boku Szczerbatka.
- To dobrze. Martwiłem się- przyznał chłopak i usiadł ciężko na krześle obok prawie dogasającego ogniska. Wódz zmarszczył czoło i oparł się o ścianę, widząc że Nate' a coś trapi.
- Nikt nie mógł tego przewidzieć- powiedział cicho. Brunet zerknął na niego ze smutkiem.
- Wiem, Czkawka. Tyle że ja obwiniam się o każdą śmierć bliskiej osoby - oparł równie cicho. Podszedł do ogniska i dołożył dodatkowo drewna, wpatrując się w ogień z utęsknieniem.- Taki już jestem.
Czkawka usiadł na przeciw niego i uśmiechnął się pod nosem, zdając sobie sprawę,  że on też tak ma.
- Rozumiem, ale nie ma sensu o tym rozmyślać- rzekł uspakajając. Chyba miał już niemałe doświadczenie w godzeniu się z przeszłością. Śmierć ojca,atak Drago, potem najazd zbuntowanych Arranów i na koniec śmierć Eiry.
                Wódz rozprostował się nagle, przypominając sobie o czymś.
- Nate, co z Agnarem?- Spytał z małym strachem w głosie. Wojownik zmarszczył czoło ale po sekundzie pojął, o co chodzi.
- Napisałem wiadomość, ale nadal nie ma odpowiedzi- oznajmił i jeszcze raz zaczął przeszukiwać szafkę, w poszukiwaniu listu.
               Pogrzeb Logana odbył się godzinę po jego śmierci. Mimo że Nate wpatrywał się niemal z furia, odprowadzając wzrokiem zajętą ogniem łódź, rozumiał że każdy wiking musi mieć odprawiony pogrzeb, aby jego dusza mogła dostać się do Valhalli.
Czkawka obawiał się jednak reakcji Agnara. Może wuj Logana sam chciał odprawiać pogrzeb ?
- Zajmę się tym- powiedział w końcu wódz, wstając ciężko. Szczerbatek również ruszył się z miejsca i otworzył za pomocą łapy drewniane drzwi.- Ty lepiej odpocznij, słyszałem od Pyskacza ile zrobiłeś dla Berk.
           Nate uśmiechnął się smutno i pożegnał się z przyjacielem. Sam nie czuł się najlepiej, jakby całą złą atmosferę wciągnął w swoje ciało. Od tygodnia męczyły go koszmary, miewał gorączkę a na dodatek wymiotował. Nikomu o tym nie wspominał, szczególnie Lauren, ponieważ nie chciał  dokładać zmartwień najbliższym. Nawet Piorun nie poprawiał mu humoru; loty stały się zwykłą codziennością, która zaczynała przerastać znakomitego wojownika. Westchnął ciężko, nie wiedząc co ma zrobić. Iść się  przejść? Zajrzeć do Astrid? A może skusić się na krótki lot? Brunet wypił kubek zimnej herbaty i wybrał drugą opcję. Ubrał wilcze futro, od razu zauważając że musi je wyprać i wyszedł z domu, zamykając szczelnie drzwi.

            Czkawka chodził już drugą godzinę po Berk, chcąc jak najszybciej nadrobić zaległości. Szczerbatek wiernie towarzyszył przyjacielowi, a nawet załatwił drobną sprawę, rozgarniając skutecznie stado dzikich straszliwców, które wykradały z portu świeżo złowione ryby.
Nocna furia weszła leniwie do kuźni, a za nim Czkawka, który przywitał się z kowalem.
- Pamiętasz o wysłaniu towaru do Łupieżców?- Rzucił Pyskacz, kręcąc się po kuźni w poszukiwaniu odpowiedniego kikuta.
- Poprosiłem o to Śledzika- odparł i wytarł ubrudzone kurzem dłonie. Czkawka stał się od razu jakiś smętny, uciekając myślami do poprzednich zdarzeń. Czuł dziwny ciężar w umyśle, a żołądek od razu przewrócił mu się na drugą stronę.   Dobrze, że niczego nie jadł, bo najpewniej skończyło by się gorzej.
- Młody, zajmiesz się tym żelastwem?- Zapytał Gbur, pokazując zdrową ręką na wóz starych mieczy, toporów i kuszy, których czas właśnie się skoczył.
- Jasne- odparł z udawanym entuzjazmem. - Przetopić?
- Oczywiście. Przecież to nadal dobra stal. - Pyskacza nigdy nie opuszczał dobry humor. Zawsze potrafił rozładować nawet najbardziej napięta sytuację, co wzbudzało zawsze śmiech wikingów. Oczywiście nie był by Pyskaczem, gdyby czegoś nie wypaplał. Stoick miał naprawdę szczęście, że to właśnie Gbur był jego przyjacielem. Co prawda Czkawka także miał wielu dobrych znajomych, ale oprócz Astrid, która nie była tylko jego narzeczoną, ale i również przyjaciółką, nie miał tak zażyłych więzi jak właśnie Pyskacz i Stoick.
Wódz odpiął futro i rzucił je w kąt, czując ulgę i powiew zimnego powietrza. Wziął kilka małych noży, wyjmując trzonki i wrzucił broń do ołowianej miski, która znajdowała się nad ogniskiem.
- Czkawka, co zamierzasz zrobić z Erykiem? - Spytał w pewnej chwili Pyskacz, patrząc na niego nieco podejrzliwie.
Chłopak wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, co począć z wojownikiem. Z jednej strony zasługiwał na karę, ale ta sprawa była o wiele trudniejsza, ze względu na to, że jest synem Hoffersonów. A poza tym, został wyciągnięty w intrygę Logana... Właśnie w takich chwilach Czkawka chciał krzyczeć, dlaczego to on musi być wodzem.
- Później się nim zajmę- oznajmił, przelewając metal do okrągłego dołu, dzięki któremu wyrabiano maczugi.- Smark przyniósł go do domu ledwo żywego- dodał, przypominając sobie ostatnią noc, kiedy szedł do domu. Sączysmark trzymał Ethana mocno, ale chłopak i tak się kołysał, więc wódz bez wahania pomógł mu donieść blondyna do domu. Saw był zmartwiony i zdziwiony, ale zajął się synem. Dobrze, że Astrid tego nie widziała.
- Mieczyk gadał, że się upił - przyznał Gbur ze zduszonym śmiechem. Czkawka jednak nie zareagował, ponieważ miał już dość ciężkiego tygodnia. Mimo że było dopiero popołudnie, chłopak już był zmęczony krzykami wikingów, ciągłymi wołaniami o pomoc, rozstrzygania sporów.
Gdyby tylko był z nim Stoick...
- Wodzu! - Krzyknął Gruby Ben, wbiegając do kuźni. Czkawka spojrzał na niego wyczekująco. Wiking oparł się o kolana, próbując zaczerpnąć powietrza.
- Spokojnie- rzekł szatyn, kładąc rękę na plecach podwładnego. - Co co się stało?
- Statki na horyzoncie- wysapał i chwycił kubek wody podany przez kowala. Wódz spojrzał na Gbura zmieszany, ale bardziej wystraszony.
- Szczerbatek!- Zawołał smoka i w mig wsiadł na jego grzbiet, kiedy pojawił się przy wejściu.
Szatyn namierzył łodzie, które wraz z siłą wiatru płynęły prosto do Berk. Wyjął lunetę i przyjrzał się herbom, których zielony kolor bił na żółtawych żaglach.
- Agnar...- Wyszeptał i poklepał przyjaciela, aby przyspieszył. Nocna furia zamachnęła mocno skrzydłami i doleciała do pierwszego statku, który płynął na czele. Ludzie wystraszyli się nieco na widok najniebezpieczniejszego smoka i wyciągnęli przed siebie włócznie.
- Nie atakować!- zakrzyknął jeden z mężczyzn mocnym i donośnym głosem. Z kajuty wyszedł wiking odziany w grube futra. Jego twarz była blada i pozbawiona życia, jakby wojownik wyczerpał się.
           Wódz Berk wylądował miękko przed przyjacielem i przywitał się ponuro. Czy Agnar wiedział, co spotkało jego bratanka? Serce jeźdźca zabiło szybciej, jednak spojrzał prosto w oczy Agnara, który równie smutno wpatrywał się w Czkawkę.
- Wejdźmy do środka- powiedział, otwierając przed szatynem drzwi kokpitu. Chłopak skinął głową i spojrzał na Szczerbatka, aby szedł z nim. Nocna furia mruknęła, patrząc z niechęcią na Agnara, ale mężczyzna wydawał się ignorować smoka.
- Twój zastępca opisał mi w liście, co się stało- wyznał szeptem starszy wiking, zamykając za sobą szczelnie drzwi.- Nie wiedziałem, że Logan planuje odwet na sojuszniku. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, Czkawko.
Głos Agnara drżał, człowiek był ewidentnie na skraju wytrzymałości psychicznej. Fizycznej zresztą też, ponieważ jego noga powoli odmawiała posłuszeństwa.
- Agnarze, Logan nie chciał mścić się na Berk, ale na Nate'cie- odparł szeptem, uciekając wzrokiem na obrazy.
             W środku panował chłód, jakby podkreślał ważność tej sytuacji, mimo że w rogu stał kominek, którego ogień przygasał, pozostawiając pył.- Logan obwiniał go o śmierć swojej narzeczonej.
             Agnar siedział z założonymi rękoma, jak do modlitwy, słuchając uważnie słów przyjaciela.
- Mimo że minęło tyle lat, on nigdy nie pogodził się z tym, co się stało- dodał wiking, widząc do czego zmierza Czkawka. - Starałem się mu pomóc, ale...nie potrafiłem. Logan wiele w życiu przeszedł, może nie mógł już wytrzymać...
- Tak czy inaczej, to przeszłość, Aganrze- przerwał szeptem szatyn, czując jak żal rośnie w jego sercu. Przyjaciel wodza Berk strasznie schudł. Już nie był tym silnym, rosłym wikingiem, którego poznał prawie rok temu. Jego twarz pokrywało zmęczenie życiem i chęć poddania się. Czkawce ścisnęło serce na ten widok.
- Dziękuję za wyrozumiałość- powiedział ze wzruszeniem blondyn z pasmami siwych włosów. - I za to, że godnie pochowaliście mojego bratanka.
Agnar ukrył twarz w dłoniach, tłumiąc cichy płacz. Jeździec w cale nie był zaskoczony, mimo że Logan wyrządził tyle złego, Arran bardzo go kochał, traktował go jak syna...
- Teraz zazna spokoju- rzekł Czkawka po chwili okropniej ciszy, która zdawała się być ich przyjacielem.
Wódz Berk wstał powoli, widząc że Agnar musi przebyć sam. Położył rękę na jego kościstym ramieniu.
- Gdy tylko dopłyniecie do Berk, postaram się abyś mógł należycie odpocząć.
Nocna furia mruknęła pocieszająco i zaczęła iść po drobnych schodach.
- Dziękuję ci bardzo. Jesteś znakomitym przywódcą- wyszeptał mężczyzna i pożegnał się z Czkawką.
Chłopak wskoczył na Szczerbatka i czmychnął ku górze. Potrzebował lotu. Natychmiast.



Przepraszam, że rozdział dość nudny, ale serio nie miałam weny i chęci :/ 
UWAGA! Po prawej stronie bloga znajdziecie ankietę, chciałabym, aby KAŻDY wziął w niej udział. To tylko dwa kliknięcia :) Ankieta ma na celu zbadanie ilu mam czytających OGÓLNIE (nawet tych, którzy nie komentują ). To dla mnie dosyć ważne, gdyż jakoś powoli tracę sens, aby ciągnąć dalej tego bloga... ;(

PS. Zmiana linku mojego drugiego bbloga. Zapraszam serdecznie KLIKAJ TUTAJ

5 komentarzy:

  1. Och jak zwykle wspaniale. Cieszę się, że mogłam przeczytać sobie ten świetny rozdział :)
    ale przejdźmy do treści...

    Mimo, że nadal jestem chora i głowa mi odrobinę pęka, nie mogę zostawić cię bez komentarza. Widzę, że już tutaj na poważnie zajęłaś się sprawą Czkawki. Jego przyszłością, dalszą i bliższą. Jest to fajne uczucie, wiedząc, że młody boi się tego wszystkiego, ale najbardziej boli go to, że Astrid nie będzie miała takiego wymarzonego życia. Przejmuje się też rolą wodza, jak nigdy wcześniej i rolą... ojca! thjhtkh *.* czekam na moment nadejścia dziedzica, ale nie teraz. No wracając, zauważyłam tutaj odniesień mojego męża (<3) do Stoika. Ja to kocham! Po JWS 2 no prawie nie mogę wybaczyć Dean'owi, że go zabił dlatego ze wszystkiego co mogę staram się mu wybaczyć, pogodzić się z tym, ale no wciąż mi trudno. I dlatego każdy blog opowiadający historię po drugiej części filmu jest dla mnie wyzwaniem. Muszę pogodzić się z brakiem jednej z ukochanych postaci, który na początku mając straszny i trudny charakter to w głębi duszy będąc wspaniałym człowiekiem, wodzem i ojcem. Mimo tego wszystkiego, to, że tak tutaj wspominałaś mi mojego Stoika jest dla mnie radością spływającą na moje zranione takim postępowaniem Dean'a, serce. Chciałabym, żeby Stoik "pomógł" Czkawce, żeby "powiedział" jakoś "pokazał", że da sobie rady bo jest wspaniałym wodzem, człowiekiem, jeźdźcem, przyszłym mężem i ojcem. Bo jest Czkawką! <3 x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia o Sroicku będzie mnóstwo,o to się nie martw ;)
      I na pewno w jakiś sposób Stoick pomaga Czkawce i w jakiś sposób pokaże to, że jest przy nim cały czas.
      Czkawka musi myśleć o przyszłości, bo to przecież ważne. Zakładanie rodziny, pogodzenie roli męża i wodza a kiedyś ojca będzie niezwykle trudne, więc Czkawka będzie miał swoje kryzysy :P Ale to daleko daleko...
      Ponoć śmierć Stoicka ma Związek z Deanem, ponieważ on stracił tatę w wieku 19 lat więc to łączy go z Czkawką. Tak czytałam :)

      Dzięki Hero za wsparcie i komy. :** ♡

      Usuń
    2. Ja tam do końca nie wiem jak to było, ale jedno wiem, że w początkowej wersji umrzeć miał Pyskacz. Jednak Dean spotkał się ze swoim przyjacielem, który powiedział mu, że śmierć Stoika będzie miała o wiele większe znaczenie i, że to bardzo podkreśli przejście niezdecydowanego Czkawki w rolę wodza wyspy :) Coś koło tego mu powiedział, tyle, że teraz akurat nie pamiętam za dobrze i nie mogę tego napisać jak było, ale głównie o to chodziło, że śmierć Stoika będzie miała większe znaczenie od śmierci Pyskacza :) I tak z resztą jest :)

      Usuń
  2. <3 <3 cudowny i wcale nie nudny kochana piszesz go tak zajerzyście ,że ja sobie wyobrażam ,że tam jestem i wg <3 Kocham każde twoje opowiadanie <3 ( nawet gdy jest mega smutne ) <3 Rozwaliło mnie to "- Całujesz czy nie?" Astrid jesteś the best <3 do teraz z tego śmieje :D :D "Całujesz czy nie " hahahahahah xd sorry nie mogę xd będę to teraz cały czas powtarzała xd ^^ no to ten tego też chce tak latać jak Czkawka <3 <3 <3 <3 ps.Pozdrowienia z ponurego Podkarpacia :( czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to spontan,ale szczerze doceniam to, że chce ci się czytać i komentować. Cały czas pracuję nad jakością rozdziałów i miło mi, że mnie wspierasz :)

      Pozdrowienia z równie nudnego pomorza i życzę miłego drugiego tygodnia ferii :**

      Usuń