sobota, 30 stycznia 2016

Spełnione marzenie

                 Saw zatrzymał się koło celi Ethana. Mężczyzna miał wrażenie, że serce podchodzi mu do gardła, jakby jakaś niewidzialna pętla zaciskała się na jego szyi. Saw nie miał pojęcia co czuje. Wszystkie emocje, które przebiegały przez jego ciało w ostatnich dniach tliły się aby w końcu wybuchnąć. Wiking poczuł jak zimny pot spływa po umięśnionych  ramionach i czole a zmysły stały się bardziej wyczulone. Wiking bał się nawet oddychać, jakby oddech miał zdradzić jego obecność.
Po chwili głuchej ciszy mężczyzna zrobił krok na przód. Zbierając resztę odwagi, chrząknął i szepnął:
- Ethanie...- Chłopak powoli podniósł głowę, słysząc swoje imię. Blondwłosy wiking sunął kajdanami po podłodze, a na jego nadgarstkach pojawiały się dość głębokie rany.
Gdy niebieskie spojrzenie spotkało się z oczyma ojca, Ethan otworzył szeroko usta. Wcześniej widział obojga rodziców, ale z bliska to nie to samo. Ethan doskonale widział każdy centymetr postury Sawa, który równie zszokowany wpatrywał się w ukochanego syna. Nikt nie miał odwagi szepnąć chociaż słówka.
Saw poczuł, że w kącikach oczu kryją się łzy, jakby walczyły o to aby wydostać się na zewnątrz.
Serca obojga wikingów biły jak oszalałe. Na tę chwilę Ethan czekał długie lata, odkąd dowiedział się prawdy od ludzi, którzy go porwali.
Saw miał całkowitą pewność, że to jego syn. Powędrował wzrokiem na ramię, gdzie się krył tatuaż. Po pąsowym policzku starszego Hoffersona spłynęła łza.
- Możemy porozmawiać ?- Szepnął Saw, patrząc z nadzieją na Ethana. Chłopak minimalnie skinął głową, lecz Saw miał wrażenie, że jego syn ma wątpliwości.
Czkawka, który stał w wejściu, podszedł do kart i wolnym ruchem otworzył cele i od razu pochwycił  Ethana delikatnie za ciężkie kajdany. Saw poczuł jakby złość i smutek, widząc swego ukochane dziecko w tak żałosnym stanie. Czkawka posłał mu minimalny uśmiech, dzięki któremu wiking poczuł się trochę lepiej.
Po chwili cała trójka wyszła z więźnia.

               Dom Czkawki pachniał ślina Szczerbatka, rybami ale i lawendą, którą Valka przyniosła jakiś czas temu. Sama jeźdźczyni pomagała Nate'owi w obowiązkach oraz przesiadywała u Hoffersonów. Wódz był bardzo wdzięczny swojej matce za tak duże wsparcie, ponieważ sam miał wyrzuty sumienia, że zostawił swoją narzeczoną, kiedy ona potrzebowała wsparcia bardziej niż kiedykolwiek.
W środku panował półmrok, przesycony zimnym północnym powietrzem. Wikingowie usiedli przy dębowym stole. Kajdany Ethana zasyczały niemiło, robiąc kolejne rany na nadgarstkach wojownika.
- Chcecie zostać sami? - Spytał Czkawka, patrząc uważnie na przyszłego teścia. Szczerbatek warknął, jakby chciał przypomnieć przyjacielowi, że to ich wróg.
Saw kiwnął nieśmiało głową, patrząc z wdzięcznością na Czkawkę. Wódz wstał powoli, rzucając krótkie spojrzenie Ethanowi, jakby chciał przekazać przez to, żeby chłopak nie próbował żadnych sztuczek. Nocna Furia fuknęła zła, ale za prośbą swojego jeźdźca, wyszła z domu.
- Pójdę do Astrid- powiedział na odchodnym wódz, chcąc przekazać spokój Sawowi. Chwilę później zniknął w szarości dnia.
                Między wojownikami zapadła dziwna cisza, przerywana cichymi oddechami ojca i syna.
- Już dawno straciłem nadzieję, że Odyn pozwoli mi cię jeszcze zobaczyć...- Wyszeptał wzruszony Saw. Ethan podniósł wzrok i uśmiechnął się lekko. Rozmowa w cale nie była łatwa. Co chwilę panowała cisza, którą nie sposób było pokonać.
- Ethanie, wiem, że jest to dla nas trudne, ale musisz mi powiedzieć...co się wtedy stało. - Delikatny głos wikinga sprawił, że Ethan poczuł się nieco lepiej. Jak dobrze było słyszeć głos swego biologicznego ojca. Przez te wszystkie lata, dla Ethana spotkanie rodziny było dla niego odległym marzeniem.
- Cóż...- Zaczął blondyn niskim głosem. Saw poczuł jak delikatna strona jego serca pęka na tysiąc kawałków. W zaułkach umysłu znów usłyszał głos niemowlaka, kiedy Ethan wypowiedział przed chwilą jedno słowo. - Pamiętam, że byliśmy na jakimś festynie, była głośna muzyka, wielkie kolorowe wstęgi, tłumy ludzi. Biegałem wraz z innymi dziećmi, kiedy podeszła do mnie jakaś para...
Ethan zatrzymał się nagłe, patrząc wprost przed siebie. W jego głowie powstało mgliste wspomnienie:
Piękna, słoneczna pogoda, tłumy ludzi, którzy zgromadzili się na rozpoczęcie Złotych Miesięcy, byli także koledzy Ethana. Chłopak pamiętał nawet jak był ubrany: krótkie spodenki w kolorze brązu, biała bluzeczka bez rękawów i pas, który oddzielał te dwie części garderoby.
- Oboje byli już nieco starsi, kobieta miała nawet siwe pasma- kontynuował wojownik. - Powiedzieli, że rodzice kazali mnie odebrać. Nigdy nie widziałem ich na oczy, a wy byliście gdzieś niedaleko. Nie wiedziałem, czy mówią prawdę, miałem zaledwie trzy lata...
Ethan spuścił głowę, jakby wstydził się swojej głupoty, choć nie mógł siebie obwiniać, był przecież dzieckiem.
               Saw wciągnął gwałtownie powietrze. Osoby, które porwały jego syna, musieli to planować od jakiegoś czasu. Hefferson poczuł złość, że przez dwójkę porywcze życie jego i żony zamieniło się w piekło.
- Co było potem?- Spytał ojciec, kiedy chłopak nadal milczał.
- Zabrali mnie do jakiejś łodzi... Pytałem, gdzie są moi rodzice a oni powtarzali, że właśnie do nich płyniemy. Było to dla mnie dziwne, ponieważ kiedy się oddalałem od festynu, widziałem twoją twarz...
Ethan nie potrafił mówić do Sawa "tato ", było to zbyt bolesne ale Ethan był również nieśmiały.
- Odynie...- Szepnął przez łzy Saw, zakrywając dłońmi twarz. - Twoje przybycie na Berk było celowe, prawda?
- Tak- skinął głową.- Ale nie w taki sposób... Przyłączyłem się do Logana i jego grupy buntowników, bo chciałem poznać prawdę.
Saw zmarszczył pomarszczone czoło.
- Kiedy byłem dzieckiem, myślałem, że po prostu mnie zostawiliście. Zresztą, porywacze- Hertan i Nina- tak mi wmawiali. Dopiero, kiedy Hertan umierał, powiedział mi, co się stało. Miałem wtedy dwadzieścia lat, wyniosłem się z domu i zacząłem was szukać.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkamy? - Zapytał Saw,  patrząc ze współczuciem na syna. Ethan nie wyglądał najlepiej: miał mnóstwo siniaków, podbite oko, pęknięty łuk brwiowy i rozciętą wargę.
- Mieszkałem w tym czasie na Arran, kiedy Logan złożył mi propozycję. Mówił, że ma informacje na temat Hoffersonów i zdradzi mi je, pod warunkiem, że pomogę mu z planem ataku na Berk. Nie widziałem, że na tej wyspie mieszkacie, zorientowałem się dopiero wtedy, kiedy ktoś postrzelił twoją żonę...Rozpoznałem was.
                 Ethan czuł się jak śmieć, kiedy myślał, że przez niego jego mama została postrzelona. Kiedy był mały, Saw uczył go już walki, choć w cale nie był tak bardzo wymagającym ojcem. Nauczył go szanować, kochać i walczyć o to, co słuszne.
- Chciałem stanąć nawet przeciwko niemu, ale kiedy chciałem do niego podbiec, ktoś mnie obezwładnił i straciłem przytomność.
                          Wzrok Ethana był niemal błagalny, jakby chciał pokazać, że mówi samą prawdę. Saw był w szoku, słysząc tę opowieść. Nie wiedział, co ma o tym myśleć... Jedno było pewne: prawda okazała się być zbyt brutalna. Mężczyzną poczuł strach i spływający pot, kiedy zdał sobie sprawę, że Eira także musi o tym widzieć. Chciał uchronić swą ukochaną żonę przed tak brutalną i bolesną prawdą.
- Wiem, jak niedorzeczne to brzmi, ale uwierz mi, że to najgorsze wyjście, do jakiego mogłem się posunąć. Chciałem was poznać... Sam opowiadałeś mi, że dobro najbliższych to największy obowiązek prawdziwego wojownika.- Po policzkach Ethana zaczęły spływać gorące łzy, których się nie wstydził.
- Czuję się potwornie z myślą, że nie zdołałem jej ochronić...- Saw wiedział, że chodzi mu o Eirę. Położył swą sprawowana czasem dłoń na dłoni syna. Chłopak w tym czasie miał opartą głowę o stół, rozpaczając nad tym, że zawiódł jako wojownik... I syn.
- To nie twoja wina, Ethanie- przemówił spokojnie Saw, pomimo że głos mu drżał. Hofferson nie mógł wybaczyć synowi czegoś, czego nie zrobił.
- Widziałem, jak Tom wypuszcza strzałę, ale nie zareagowałem.-  Cichy szloch blondyna tak bardzo przybił Sawa, że sam czuł, że łzy płyną po policzkach.
- Ethanie, zapomnij o przeszłości, Eira jest zdrowa, słyszysz? Twoja matka żyje.- Wojownik na słowo "matka" podniósł zapłakane oczy i z lekkim strachem spojrzał na ojca.
- Czy mógłbym ją poznać?
To pytanie wytraciło całkowite z zamyślenia Sawa, który tylko otworzył kajdany i otworzył szeroko ramiona. Ethan z wahaniem przytulił swego ojca, a ten poczuł jakby znów trzymał małego synka w ramionach. Serce przepełniał ból ale i ulga, że po dwudziestu trzech latach spotkał swe dziecko, które wróciło do domu.
- Myślę, że była by przeszczęśliwa. - Powiedział i, obejmując Ethana ramieniem, prowadził go ku wyjściu.

                    Czkawka siedział w ciepłym domu Hoffersonów, dotrzymując towarzystwa swojej ukochanej i Eirze. Wódz nakazał Valce, żeby poszła odpocząć, ale chłopak domyślał się, że jego mama poszła polatać z Chmuroskokiem.
              Eira siedziała w fotelu wyłożonym grubymi futrami. Astrid zauważyła, że jej mama ma gorączkę, przez co bardzo się zmartwiła. Nawet obecność Czkawki nie dawała jej poczucia ulgi. Wódz siedział wraz z narzeczoną na kanapie, starając się jakoś stłumić dziwną atmosferę. Reszta mieszkańców Berk już nie przyjmowała się atakiem Logana, choć nadal gorąco pragnęli sprawiedliwości. Według nich walka była i minęła, ale dla Czkawki i najbliższych mu osób, to było coś więcej. Chłopak zdał sobie sprawę, że musi załatwić zebranie Rady aby wymierzyć karę tym wrogom, którzy uszli z życiem. I choć Nate godnie go zastępował, szatyn nie mógł obarczać go swoimi obowiązkami.
- Ustaliliście jakieś szczegóły dotyczące ślubu?- Spytała w końcu Eira, ku zdziwieniu narzeczonych. Astrid zarumieniła się lekko, patrząc na Czkawkę.
- Nie mieliśmy zbytnio czasu- powiedziała Astrid z westchnieniem. Czkawka objął ją ciaśniej, przez co dziewczyna położyła mu głowę na ramieniu.
- Ciągle gdzieś gonicie- zaśmiała się Eira. Astrid wyczuwała, że kobieta tylko udaje  silną i zdrową. W rzeczywistości gorączka paliła całe jej ciało.
Astrid korzystając z tego, że Eira zajęta była głaskaniem Zuzu -małego straszliwca, nachyliła się do Czkawki.
- Mógłbyś pójść po Lauren? Chciałabym, aby zbadała mamę.- Jej oczy szkliły się od zmęczenia i strachu, przez co Czkawka poczuł ukłucie smutku.
- Jasne, skarbie- odparł,  ucałował ją w czoło i narzucając futro, wyszedł.

                 Po kilku minutach, do domu wkroczył Saw, waląc nogami, aby strzepnąć śnieg.
- Cześć, słońce- powiedział z uśmiechem do Astrid i pocałował ją w głowę.
- Hej, tato- odparła z wymuszonym uśmiechem.
- Jak się czujesz, kochanie?- Zapytał Eirę, kiedy podszedł do żony. Kobieta odwzajemniła krótki pocałunek, którym obdarzył ją mąż.
- Lepiej- odparła z uśmiechem. Saw przyklęknął przy niej i złapał za ręce.
- Posłuchaj mnie, Eiro...jest ktoś, kogo na pewno chciałbyś zobaczyć.- Kobieta pociągnęła nosem i ogarnęła niesforne kosmyki ciemnych włosów z czoła.
- Kto tym razem? - Zapytała. Saw wyczuł, że jego żona jest zmęczona, ponieważ przez ostatnie dni przez ich dom przewijało się mnóstwo wikingów, chcąc sprawdzić jak się czuje Eira. - Ethanie, pozwól, proszę- zawołał Saw, a na imię swego syna, Eira otworzyła szeroko oczy i usta. Drzwi otworzyły się i stanął w nich dobrze zbudowany chłopak. Blond włosy miał w nieładnie, usta zaciskał w wąską linę a niebieskie oczy wpatrywały się z nadzieją w rodziców.
Eira wstała zaskoczona z fotela i, kładąc rękę na sercu, wyszeptała:
- Ethan?? Odynie najświętszy...- wojownik wszedł do środka, stając naprzeciw rodziców. Kobieta podeszła do niego powoli i przyjrzała się jego twarzy.
- To naprawdę ty- powiedziała, tłumiąc łzy, które i tak spływały po zaróżowionych od gorączki policzkach. - Po tylu latach...
Nie czekając dłużej,  Eira rzuciła się na jego szyję, tuląc go z całej siły i szlochając ze szczęścia jakie ją spotkało. Ethan odwzajemnił uścisk, obejmując mamę ciasno.
Astrid zaś siedziała na kanapie z szeroko otwartymi z niedowierzania ustami. Kim jest ten człowiek? Co on tu robi ?- Zaczęła pytać siebie w myślach. Dziewczyna wstała szybko i podeszła do ojca.
- Tato, kto to jest? - Spytała szeptem, patrząc jak jej mama tuliła blondyna.
Saw spojrzał na nią, jakby chciał wzrokiem przeprosić.
- Astrid, to Ethan, twój starszy brat. - Blondynka o mało co nie dostała zawału. Poczuła jak się czerwieni i z bardzo szerokimi oczami patrzyła to na ojca to na mamę. Ethan, słysząc,  że Saw przedstawił go Astrid, delikatnie oderwał się od Eiry, choć nadal miał ręce położone na jej przedramionach.
- Co?!- Wykrzyczane blondynka, patrząc z wyrzutem na Sawa. - Jak to mój brat?!
Hofferson objął ją mocno ramieniem.
- Skarbie, posłuchaj, to długa historia...- Astrid była w prawdziwym szoku. Dowiedzieć się, że ma starszego brata była dla niej prawdziwym ciosem. Rodzice nigdy nie wspominali jakoby mieli inne dziecko.
Nawet nie zauważyła, że tata pociągnął ja ku stołowi. Czuł się źle z myślą, że  wraz z Eirą nie powiedział córce, że ma brata, który zaginął lata temu.
                 Dziewczyna zaczęła słuchać opowieści Ethana, który wydawał się nieśmiały. W końcu powrócił do domu po tak długiej rozłące...
               Lauren i Czkawka szli wzdłuż wydrążona w śniegu ścieżką. Wódz martwił się wieloma rzeczami, które przez ostatnie dni tylko spotęgowały swoją ważność. Lekarka zauważyła zmianę nastroju przyjaciela.
- Hej, Czkawka, co jest? - Chłopak westchnął ciężko, słysząc jak Szczerbatek mruczy, chcąc uspokoić swego jeźdźca.
- Po prostu ostatnie dni były dla mnie i Berk bardzo ciężkie. W dodatku Eira nie wygląda za dobrze, martwię się...- Kobieta słuchała wodza, uważnie mu się przyglądając. Pociągnęła kaptur na głowę i uśmiechnęła się lekko, kiedy szatyn spojrzał na nią.
- Cóż, zgadzam się, że mieszkańcy ostro odczuli atak Logana, ale to wikingowie, Czkawka, poradzą sobie. Jeżeli chodzi o Eirę, obiecuję, że zrobię wszystko, aby postawić ją na nogi. - Szczerbatek wdarł się pomiędzy przyjaciół i zaszczebiotał do Lauren w swój smoczy sposób. Dziewczyna zaśmiała się głośno ale podrapała gada pod brodą. O to mu chodziło.
- Dziękuję- powiedział pewnie Czkawka.
- Taka moja rola- puściła do niego oczko i zaśmiała się ponownie. Jeździec pokręcił głową, mówiąc sobie, że dobrze mieć pozytywną energię wokół siebie. Zanim się obejrzeli, już byli przed domem Hoffersonów.
                      Gdy tylko uchylili ciężkie drzwi, w ich oczy rzucił się widok czteroosobowej rodziny. Obok Ethana siedziała Eira a na przeciw znajdował się Saw wraz z Astrid. Młody wojownik opowiadał coś swym niskim głosem ale gdy zobaczył wodza z towarzystwem, przerwał. Zdumiony Czkawka wpatrywał się w rodzinę Hoffersonów.
- Może przejdziemy innym razem- mruknął szatyn do Lauren, na co dziewczyna zmarszczyła czoło, lecz podchwyciła, o co chodzi przyjacielowi. Lekarka i wódz pożegnali Hoffersonów i ruszyli przed siebie.
- O co chodzi, Czkawka?- Spytała dziewczyna, niczego nie świadoma. Wódz westchnął, patrząc na oświetlone pochodniami domy wikingów.
-Nieco zagmatwana historia- odparł i zaczął opowiadać przyjaciółce, że mężczyznę, którego ujrzała w otoczeniu Hoffersonów to ich zaginiony syn.
Szatynka była nie mniej zdziwiona niż Astrid.
- Nigdy by mi do głowy nie przyszło coś takiego- rzekła, starając się opanować szok. Jeździec posłał jej smutny uśmiech.
- Myślę, że przez jakiś czas nikt nie będzie mógł się do tego przyzwyczaić.- Odparł, skinając głową do Szczerbatka, aby poszedł do Wichury, która samotnie latała nad wyspą. Chłopak przyłączył mu automatycznie ogon i nocna furia w mig znalazła się wśród chmurach.
- Nate jest w więzieniu? - Spytał Czkawka, patrząc jak przed nimi wyrasta owy budynek. Lauren skrzywiła się nieco.
- Od jakiegoś czasu próbuje dowiedzieć się czegoś od Logana- powiedziała i zaczęła wspinać się po stromych schodach. Po chwili oboje znaleźli się w więzieniu.
Nate chodził zdenerwowany po korytarzu, rzucając ukradkowe spojrzenia Loganowi. W jego jasnych oczach czaił się olbrzymi gniew.
- Gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym cię zabił- warknął, na co Logan roześmiał się.
- Wojownicy z dumą nie zabijają człowieka bez broni i w dodatku w ciasnej celi. - Głos Arrana był przesiąknięty sztuczną słodyczą, przez co Nate miał ochotę zdzielić go w twarz.
-  Nate ?- Chłopak usłyszał cichy głos dziewczyny. Obrócił się ku niej, lecz nadal nie krył złości.
- Może odpoczniesz?- Dokończył Czkawka, widząc, że Lauren jest w niemałym szoku. Mężczyzna prychnął na te słowa, odwracając się ponownie do Logana.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem- rzekł cicho, wybijając lodowate spojrzenie w wroga. Arran uśmiechnął się minimalnie, lecz niczego nie powiedział.
Wymijając wodza,  Nate powiedział:
- Wysłałem list do Agnara, odpowiedź powinna być jutro rano.
Nate wyszedł wściekły, trzaskając drzwiami. Lauren chciała pójść za nim, lecz zatrzymał ją Czkawka, łamiąc za ramię.
- Potrzebuje trochę czasu- wytłumaczył szeptem i ze smutkiem w oczach. Dziewczyna skinęła głową, czując jak serce jej pęka, gdy widziała Nate'a w takim stanie. Chciała mu tylko pomóc, lecz chłopak odrzucał każdą wyciągnięta w jego stronę pomocą dłoń.
                         Gdy mieli oboje wyjść z więzienia, coś za wodzem i lekarką zaskrzypiało  wrogo. Czkawka odwrócił się przestraszony i w tym samym momencie Logan uderzył go czymś tępym w głowę. Chłopak zachwiał się i upadł nieprzytomny.
Lauren krzyknęła przerażona, ale Arran zatkał jej usta dłonią.
- Cii...- Szepnął, będąc za jej plecami i przykładając coś, co wyglądało na długi i szeroki pręt.- Pójdziesz ze mną, skarbie...
Logan zrzucił torbę medyczną z ramienia szatynki i pociągnął ku wyjściu.


Przepraszam,  że nieco Was zaniedbałam, ale wena mi się schowała :( Na szczęście wróciłam i mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :D
Życzę udanych ferii ( ci którzy już zaczynają; ja jeszcze poczekam dwa tygodnie ;( ) :D

8 komentarzy:

  1. Oool WHAT THE FUCK? - że się tam wyrażę! Co to ma być do jasnej cholery? Najpierw miło, spokojnie, rodzinnie i super wszystko ładnie, a potem mój Misio leży bo dostał od tego żula w głowę?! Pierony jasne, trzymajcie mnie bo wejdę do tego Internetu i zabije jak psa. Mordę mu posiekam na kawałki, resztę pogrzebie. Potem znowu odgrzebie, spalę na stosie, prochy zakopie. Potem znowu odkopie, dam na pożarcie świniom, potem zabije świnie, spale, a prochy wyrzucę w stalowym pudełku do najgłębszego morza na ziemi! Och Thorze, co za debil!
    Ale wróćmy do tej milszej części. Zaginiony syn powraca do rodziny. Jej, jakie to słodkie. Kurde, bez względu na to, że dalej złość mną ponosi, to cieszę się, że rodzina Hoffersonow przyjęła Eithana. To ich syn, wiem, ale powinni się być na baczności. Pracował z tym żulem, a z takim to nigdy nic nie wiadomo. I oczywiście bez względu na to wszystko, jak wszyscy myślą o Eithanke, ja i tak mam go na oku i nie wyobrażam sobie, że nie będzie chciał namącić w spokojnym Berk x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszłość Ethana będzie jeszcze opisana, szczególnie wtedy, kiedy kilka osób go odrzuci, więc masz prawo mieć go na oku. :)
      Ethan chciał znaleźć tylko swoich rodziców. Hero, wrzuć na luz. Ale pozwalam, możesz stluc Logana :* :)

      Usuń
    2. A co z moim Misiem? Co z moim Mężem? Helo!!!

      Usuń
    3. Oh, Twój mąż będzie żył. Spokojna głowa, sis :D

      Usuń
  2. ooooooooooooooooooooooooooo Nie co tu się dzieję :O Jestem zszokowana :O Nie mogę tydzień mnie nie było a tu takie coś :O Smile chyba nigdy nie odgadnę co się w twojej głowie dzieje :) Co to do rozdziału zajerzysty :****** właśnie dostałam weny i biegnę do siebie pisać by nie zapomnieć <3 pozdrawiam Werciak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leć leć ^^ Weny życzę i dziękuję za miłe słowa :) :D

      Usuń
  3. Już sie nexta doczekać nie moge!!! Nate uratuj swoją ukochaną Lauren!!! Kocham po prostu kocham to opo ❤ dużo weny życze :*

    OdpowiedzUsuń