wtorek, 19 stycznia 2016

Niechciana prawda


                 Wszyscy byli w ogromnym szoku. Czkawka i pozostali jeźdźcy, którzy wraz z nim przybyli do więzienia, wpatrywali się na przemian w Logana i Ethana. Inni Arrani, którzy zostali jeńcami, wydawali się być równie zaskoczeni.
             Promienie zachodzącego słońca muskały delikatnie celę Ethana, który siedział skulony w kącie. Wojownik unikał spojrzeń wszystkich zgromadzonych, swój wzrok kierował ku podłodze.  Panowała przy tym strasznie niezreczna cisza, którą przerwał po minucie Mieczyk.
- Czekaj, bo się zgubiłem. - Rzekł, wyciągając ręce przed siebie jakby chciał kogoś odepchnąć. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu. - Możesz powtórzyć, jak się nazywasz ?
Ethan westchnął cicho. Każdy w pomieszczeniu wiedział, że wojownik nie chce o tym rozmawiać, jednak nie miał wyjścia. Odgarnął blodwłose kosmyki ze spoconego czoła i spojrzał przenikliwie na każdego z jeźdźców.
- Ethan...- Powiedział suchym tonem, jakby był na pustyni i nie pił od tygodnia.- Ethan Hofferson.
Sączysmark parsknął śmiechem, kładąc dłonie na szerokiej talii. Czkawka spojrzał na niego z wyrzutem, ale Jorgerson wpatrywał się piorunującym spojrzeniem w Ethana.
- Kłamiesz- rzucił ostro Smark, kiedy się uspokoił. - Dobrze wiemy, że próbujesz nas zmylić. Astrid nie ma brata.
Ethan wstał wolno i, kuśtykając, podszedł do krat. Logan przyglądał się tej scenie z niemałym rozbawieniem, ale jego zachowanie szybko utemperowała Nocna Furia, która niby przypadkiem uderzyła w kraty celi Arrana.
- Owszem. Nie macie żadnych podstaw, aby mi wierzyć- mówiąc to zaczął wyciągać zza lekkiego napierśnika mały zwój papieru.  Skrawek był żółty, pomarszczony a wyglądał jakby za dotknięciem miałby zamienić się w pył.
Ethan podał papier wodzowi Berk, patrząc jak Szczerbatek warczy na niego. Blondyn odsunął się ostrożnie, dając do zrozumienia smokowi, że nie ma złych zamiarów.
Czkawka powoli rozłożył papierek i przeczytał.
- Co to? - Spytał zaciekawiony Śledzik, stając tuż za przyjacielem. Oczy Czkawki szybko przeleciały po wyblakłym papierze.
- Akt urodzenia- odparł Ethan z kąta celi, gdzie siedział. Jego oczy lśniły przez promienie słońca, ale wydawać by się mogło, że w niebieskich oczach kryje się ból.
- Może być sfałszowany- rzucił Smark, zakładając ręce na klatkę piersiową. Mężczyznę dziwił fakt, że Czkawka mało się odzywał. Czyżby wodzowi zabrakło pomysłów jak przemówić Arranom do rozsądku?
Etahn prychnął pod nosem i ponownie wstał. Idąc do krat, patrzył głęboko w oczy Czkawki, jakby byli przyjaciółmi i jeden z nich błagał o pomoc.
- W takim razie spójrzcie na to...- chłopak schował swoją pamiątkę tam, gdzie wcześniej i podwinal rękaw aż do ramienia, gdzie skrywał się tatuaż.
Na umięśnionym ramieniu znajdowały się dwa topory, skrzyżowane ze sobą.
- Herb Hoffersonów...- Wyszeptał Czkawka z szokiem. Nie do końca wierzył Ethanowi, ponieważ wojownik i Logan mogli uknuc jakąś intrygę, która miała na celu zniszczenie Berk. Wódz spojrzał na Szczerbatka, którego zielone oczy przyglądały mu się, zupełnie jakby smok czekał na wydanie rozkazu.
- Czego oczekujesz?- Spytał po chwili wódz, na co Smark i reszta spojrzeli na niego jak na psychola.
Ethan uśmiechnął się słabo.
- Rozmowy- odparł.
- Wreszcie rodzinne spotkanie ! - Zawołał Logan z tą samą drwiną co zawsze. Sztukamięs również nie wytrzymała i wystrzeliła małą kulą ognia w kierunku szatyna.  Pocisk uderzył w kratę  a drobinki ognia i lawy  przedostały się do środka. Logan posłał piorunujące spojrzenie smokowi, ale zamknął się.
Czkawka spojrzał na twarze przyjaciół, szukając jakiegokolwiek wsparcia. Jednak każdy nie wiedział, co powiedzieć, więc tylko patrzyli ze zdumieniem na wodza.
- Proszę...- Odezwał się ponownie suchy głos Ethana.- Jedna rozmowa z moimi rodzicami.
Czkawka chrząknął. To nie była do końca jego sprawa jako wodza, ale chodziło tu o rodzinę jego narzeczonej.
A po za tym, wyjaśnienia, pomyłki jak sądził Czkawka, na pewno pomogą.
- Zobaczę co da się zrobić- odparł i ruszył ku wyjściu. Czuł na sobie wszystkie spojrzenia więźniów,  choć było ich zaledwie kilkanaście. Chłopak nagle poczuł się gorzej. Oparł się o Szczerbatka, który zmartwiony cicho ryknął.
- W porządku, mordko - powiedział i podrapał smoka pod brodą.
                      Czkawka leciał właśnie nad Północnym Lasami, myśląc czy to, co powiedział Ethan jest prawdą. Coś mu mówiło, że wojownik chce po prostu mydlić oczy, żeby wydostać się z więzienia. W takim razie skąd miał ten akt...Dobra, być może jest sfałszowany ale niemożliwym byłoby podrobienie podpisów Eiry i Sawa, które widział na akcie. Albo tatuaż...
Czkawkę od tego myślenia rozbolała głowa. Ułożył się delikatnie na grzbiecie Szczerbatka i dał się ponieść lotowi. Ethan miał być synem Hoffersonów ? Przecież to bzdura. Ani Stoick ani inni starsi wikingowie nie wspominali jakoby Eira i Saw mieli syna... Chyba, że wcześniej nie mieszkali na Berk. W takim razie, dlaczego nie zabrali Ethana ze sobą? Porzucili go?
W głowie wodza rozbrzmiewały tysiące myśli.
Zdawał sobie sprawę, że tę pomyłkę trzeba wyjaśnić jak najszybciej.
Podniósł się z pozycji leżącej do siedzącej i zwrócił Szczerbatka w stronę centrum Berk.

                    Nate wracał z kolejnego obchodu. Zarówno on jak i Piorun byli zmęczeni. Nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Ostatnie dni dały w kość, dlatego jeździec nie miał nawet chwili dla siebie. Marzył mu się gorący prysznic, smaczne jedzenie i wygodne łóżko. Jednak zanim wszedł do domu, chciał umyć Pioruna, który także miał te same marzenia, co jego jeździec.
Czarnowłosy mężczyzna szybko uporał się  z brudnym smokiem,  nakarmił go, ale Piorun zasnął już przy jedzeniu pierwszych ryb. Nate'owi zrobiło się głupio i miał wyrzuty sumienia, że za bardzo wykorzystał swego przyjaciela.
- Przepraszam...- Szepnął, klepiąc Koszmara po czerwonawych skrzydłach. Nate przyglądał się śpiącemu smokowi jeszcze chwilę po czym poszedł poszukać Czkawki. Nate chciał najpierw wszystko załatwić a potem wypoczywać, by już nie zawracać sobie głowy.
Wioska tętniła życiem. Gdzie nie spojrzeć siedzieli wikingowie, ochoczo pracując. Jeździec poczuł się lepiej, widząc radosnych wikingów, choć  poczuł się gorzej, myśląc o łodziach, które przeprowadziły poległych braci na Pola Bitewne Odyna...
Mężczyzna odsunął przytłaczające myśli i skupił się na szukaniu wodza. W takich chwilach ciężko było go znaleźć, dlatego jeździec dopytywał się o miejsce pobytu Czkawki.
- Cześć, Śledzik- zawołał z uśmiechem Nate. Otyły wiking również się uśmiechnął. - Widziałeś Czkawkę ?
Blondyn odłożył skrzynie z jesiotrami obok swojego domu i wytarł ręce brudne od śluzu ryb.
- Hm...- Zamruczał jeździec.- Pół godziny temu był w kuźni.
Nate podziękował Śledzikowi i ruszył do pracowni Pyskacza, mając nadzieję zastania tam wodza.
Wszedłszy do kuźni, Nate'a uderzył odór palącej się skóry. Chłopak skrzywił się i zasłonił nos koszula.
- Pyskacz? - Zawołał. - Jesteś tu?
Wtem zza kotary wysunął się kowal, mając na sobie maskę przeciwogniowa.
- Coś się stało? - Zapytał, odsłaniając usmoloną twarz.
- Szukam Czkawki.
- Ach...- Mruknął Gbur, przypominając sobie o tym, jak wódz był tu kilka chwil przed ciemnowłosym.- Poszedł do Hoffersonów.
Nate skinął głową i gdy się odwracał zatrzymał go delikatny głos przyjaciela.
- Może poczekasz trochę z tym spotkaniem? - Jeździec zmarszczył czoło.- Cóż, to...delikatna sprawa.
- Nie rozumiem. Stało się coś ? - Pyskacz machnął ręką i wyjął oporządzoną skórę jaka z kozła do robienia siodeł.
- Nic wielkiego- pomijał prawdę kowal. Nate wzruszył ramionami. Pewnie w innych okolicznościach drążyłby temat ale był zbyt zmęczony. Oczy same mu się zamykały.
- W takim razie powiedz mu, żeby przyszedł do mnie, kiedy znajdzie chwilę. - Nate pożegnał się szybko a jeszcze szybciej znalazł się w domu. Szybko zrobił to, co chciał i zasnął w ciepłym i wygodnym łóżku.

Eira obudziła się po południu, kiedy Astrid nadrabiała zaległości w ćwiczeniu wyszywania wzorów. Dziewczyna siedziała na fotelu wyłożonym futrami i skupiała się na wyszywaniu toporu. Astrid była ubrana w ulubione leginsy sięgające za kolana, czerwoną turnike z długim rękawem a złote włosy związała w niedbałego koka. 
- Astrid? - Szepnela Eira, patrząc w prawo, gdzie siedziała jej córka. Jezdzczyni ozywila się na głos mamy i wstała szybko.
- Mamo...- Szepnela, czując ogromną ulgę i szczęście. Dziewczyna złapała dłoń rodzicielki i scisnęla ją mocno.- Jak się czujesz? 
Kobieta uśmiechnęła się szeroko a Astrid od razu pomyślała, że to jedyna rzecz, która ostatnio tak bardzo ją ucieszyła.
- Lepiej. Długo spałam ? - Szatynka oparła się o łokcie i wstała delikatnie, chcąc lepiej widzieć córkę. Astrid poprawiła jej kolorowe poduszki i przykryla brązowym futrem do połowy, aby Eira nie zgrzala się.
- Niecałe dwa dni- powiedziała.- Jesteś głodna? 
- Bardziej chce mi się pić. - Astrid kiwnęła głową i zeszła na dół by przygotować herbatę. Jednak zanim napój był gotowy, wojowniczka podała mamie wodę.
- Jak sprawy Berk?- Spytała Eira, popijając z wysokiego kufla.
- Dobrze, choć nie do końca się orientuję. 
- Ah. Mam nadzieję, że bydlaki, które zaatakowały Berk dostaną za swoje.- Powiedziała Eira nieco ostrzej. Jej głos był nieco zachrypnięty.
- Dobra, koniec rozmowy o Berk. Masz odpoczywać, mamo.- Blondynka uśmiechnęła się do kobiety.
- Pójdę po Lauren. Musi jeszcze zmienić opatrunki. 
Wojowniczka wyszła z domu i poszla do boksu Wichury, która zaległa tam kilka dni. Dziewczyna miała wyrzuty sumienia, że tak bardzo zaniedbala swoją przyjaciółkę, ale Wichura zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji.
Polizala Astrid długim, chropowatym językiem i przytuliła swój łeb do blondynki. 
- Też się cieszę, że cię widzę, Wichurko. - Wojowniczka podrapala przyjaciółkę po luskach i wskoczyła na siodło. 


Saw wpatrywał się z szokiem w Czkawkę, który z ponurą miną opowiedział o Ethanie. Starszy mężczyzna usiadł na pobliska drewnianą ławkę i dotknął miejsca, gdzie znajdowało się serce. Wódz przestraszył się, widząc nagłe pogorszenie się stanu zdrowia.
- W porządku ?- Spytał, obserwując go z uwagą. Saw pokrecil przeczaco głową. Niebieskie oczy bladzily wokół wikingów, którzy przechodzili niewzruszeni. Szczerbatek musnal głową dłoń Hoffersona ale wojownik nawet tego nie poczuł. 
Czkawka westchnął ciężko. Do końca wierzył, że Ethan gra w jakąś grę, chcąc namącić w głowach ludzi. 
- Saw, czyli to prawda? - Spytał smutno, chcąc być pewnym do końca. 
- Odynie wszechmogący...- Szepnął i zakrył
 dużymi dłońmi zmęczona i pomarszczona twarz.- To niemożliwe.
Jeździec usiadł tuż przy przyszłym teściu. Blondwłosy mężczyzna wziął kilka głębokich wdechów. Saw czuł na sobie wzrok Czkawki, więc po chwili zaczął opowiadać.
- Cóż...- Zaczął, trzęsąc się. - Pochodzę z Berk ale moja żona z Wysp Owczych. Kiedy byłem trochę młodszy niż ty teraz, wraz z innymi wikingami wyruszyliśmy na poszukiwanie smoczego leża. Wiatry zaprowadziły nas właśnie na rodzinną wyspę Eiry. Po długiej znajomości wzięliśmy ślub a krótko po tym przenieśliśmy się na wyspy Brytyjskie...- Saw przerwał na chwilę, jakby to co mówił sprawiało mu ból.
- Jeśli nie chcesz mówić...- Zaczął Czkawka spokojnie, spoglądając na Szczerbatka, który ułożył się blisko wikingów. 
- W porządku...- Odparł, patrząc w dal. - Na Wyspach urodził się nasz syn, Ethan. Mieszkaliśmy tam do czasu... Ethan pewnego dnia zaginął. Szukaliśmy go przez wiele miesięcy, ale na marne. - Hofferson miał łzy w oczach, a po chwili jego policzki były mokre. 
Czkawka nagle połączył fakty. Powiedział Sawowi o akcie urodzenia i tatuażu. 
- Nie wiem, skąd Ethan miał ten dokument- przyznał szczerze. - A "tatuaże " to na Wyspach było wręcz oczywiste. W Brytanii prawie wszystkie dzieci były  w ten sposób oznaczane. Herbem rodziny, do której należał. Ja też mam taki. 
Zapadła cisza. Słońce powoli chowało się za horyzontem, ustępując miejsca ciemnej nocy. 
- Gdy nie mogliście go odnaleźć...wyprowadziliście się, tak? - Saw skinął głową. Nie mógł uwierzyć, że jego jedyny syn się odnalazł po ponad dwudziestu latach... Mężczyzna z jednej strony bardzo się cieszył, ale z drugiej był załamany. Jak zareaguje Eira? Kobieta po stracie pierwszego dziecka nie mogła wyjść z szoku a teraz okazuje się, że ich syn sam ich odnalazł.  Została jeszcze Astrid. Przez to, że stracili Ethana,  całą miłość i poświęcenie przelali na swą ukochaną córkę. 
-  To niemożliwe...- Powtórzył załamany Saw. Czkawka położył mu rękę na ramieniu, chcąc go nieco uspokoić. 
- Chcesz z nim porozmawiać ?- Szepnął wódz, przez co Sawowi przeszły lodowate dreszcze. Jego niebieskie oczy były czerwone od płaczu.  
- Tak, zaprowadź mnie, proszę- jeździec skinął głową i pomógł mężczyźnie wstać z ławki. 
Oboje szli spokojnie, nic nie mówiąc. Saw był zdenerwowany jak nigdy. Za chwilę miał ujrzeć swego syna, który zaginął, mając zaledwie trzy lata. 
Przez cały czas nie było dnia, żeby nie rozmyślał czy jego dziecko żyje, czy ma rodzinę, jak wygląda, do kogo jest podobny...
                 Zanim się zorientował, Czkawka i Szczerbatek stali już koło budynku więzienia. Saw wziął kilka mocnych wdechów. Mijając smutny wzrok przyszłego zięcia, zaczął wspinać się po schodach, które piszczały
głośno. Za nim wkroczył wódz i jego smok. 
Saw stanął tuż przy wejściu. Dzieliło go jedynie naciśnięcie klamki i zrobienie kilku najtrudniejszych kroków w życiu. Po chwili wahania, wojownik pchnął drzwi, które pokazały wnętrze więzienia. Na wprost była cela Logana. Chłopak spał w kącie, trzymając rękę pod głową. Zaraz po lewej była zieloną cela, w której siedział Ethan. Saw spojrzał na Czkawkę, który kiwnął motywująco głową. Hofferson wszedł głębiej, ignorując strażników. Jego kroki były powolne i spokojne, a mimo to podłoga zapadała się minimalnie. 
W końcu dotarł do małego pomieszczenia ogrodzonego mocnymi kratami. Saw zatrzymał się, gdy ujrzał jasną czuprynę swego zaginionego syna...






Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu, ponieważ mi wydaje się taki...mdły. No nic, napisany jest, więc raczej dodać trzeba c: 
Ps. Ktoś zbiera szczenę z podłogi? xD


9 komentarzy:

  1. Podczas uczenia się do geografii przez głowę przeszła mi myśl "o, może wreszcie skomentuje rozdziały u dziewczyn!". Wchodzę, a tu nowy u ciebie. W takim razie, skomentuje ten rozdział ;D
    Zaraz.... Co? Astrid ma brata? O.O Na Thora, zbieram szczenę i telefon z podłogi xD
    Mimo tego, że rozdział był szokujący (no kucze, Astrid ma brata!) to według mnie, również spokojny, tak jak poprzedni.
    Na początku myślałam, że to jakiś podstęp czy coś, a tu nie. Teraz pozostaje mi czekać na rozmowę Ethana z Sawem.
    I widzę, że coś z długością pokombinowałaś. ;D
    No dobra, spadam komentować dalej i uczyć się gegry.
    Komentarz taki bez ładu i składu, ale trudno xD
    Kocham ;*** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Robię wszystko (chyba ), żeby Was uszczęśliwić długością rozdziału, ale to wychodzi jak kicz :')
    Jednak dziękuję bardzo za komentarz. Nie muszę mówić, jaka to Wielka motywacja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatkało mnie, owszem, lecz nie zbierałam z podłogi swej szczęki. Udało ci się zaskoczyć brawo Smile. Nie myślałam, że to mogłoby być coś takiego.
    Możliwe, że ten rozdział taki mdły. Bahajahajaj wreszcie mogę powiedzieć coś złego, Misiu :***









    Żartowałam...



    To była fajna lektura do poduszki. Dziękuję Smile ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz bardziej zapatrzyłam się na ten cudowny gif *.* ❤
      (następnym razem dam lepszy kom, obiecuję)

      Usuń
    2. Ahahahah. Spokojnie, Hero. Dziękuję i tak za to, że czytasz i komentujesz ^^
      Ciołku :P :')

      Usuń
  4. Nie mam weny do napisania kreatywnego koma więc napisze tylko że jest Cudowny (bo jest i to w pełni) pozdrawiam i dużo eeny życze :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział mam nadzieje,że wkrótce pojawi się next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział będzie, ale nie wiem kiedy, ponieważ jakoś weny nie mam... :/
    Dzięki, że czytasz :D

    OdpowiedzUsuń