środa, 6 stycznia 2016

"Bo nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje bym ja mógł żyć" 

                 Szczerbatek wleciał szybko do więziennych pomieszczeń, gdzie zwykle przesiadywali wikingowie za małe przewinienia, lecz częściej więzienie świeciło pustkami.
Drewniane belki zatrzeszczały pod wpływem masy nocnej furii, na co Czkawka nie zwrócił uwagi. Z wściekłością podniósł Logana, którego Szczerbatek rzucił ostro na ośnieżony podest. Młody wódz Arran starał się wyrwać, ale po chwili przestał i z pokorą oddał się w ręce Pyskacza.
Czkawka nie miał pojęcia, co z nim zrobić. Zwykle zdrajców sojuszy palono na stosie lub przywiązywano im kulę u nogi i zrzucono z najwyższego klifu wprost w otchłań ciemno- granatowo oceanu. Jeździec powoli tracił kontrolę nad sobą. Być może nie tyle z powodu, że Logan nieźle narozrabiał na Berk, lecz z powodu własnej naiwności. Mógł nie ignorować swoich odczuć co do nowego plemienia, mógł dokładnie sprawdzić ich wyspę... Jako wódz musiał troszczyć się tylko i wyłącznie o swój lud. To zawsze było priorytetem dla każdego z rodu Haddocka. A teraz czuł odrazę i nienawiść do siebie, że tego nie dopilnował. Kretyn to zbyt małe określenie- pomyślał zły.
                Po chwili Czkawka kucnął naprzeciw Arrana, który siedział już zamknięty jak ptak w celi, która nie była wykonana z byle czego. Czkawka pamiętał, że wraz z jeźdźcami zbudowali ten budynek na prośbę Stoicka. Chłopak szybko odgonił  myśl o ojcu i z niewyobrażalnym gniewem w oczach przyglądał się Loganowi.
Wojownik oddychał ciężko, mimo że świeże powietrze wlatywało przez główne drzwi oraz poboczne okna. Wódz Berk nie mógł odczytać dosłownie niczego z jego poharatanej twarzy, z oczu także. Nie mógł uwierzyć, że jest to ten sam mężczyzna, z którym jeszcze kilka miesięcy tematu wymieniał poglądy na temat broni.
Czkawka nagle przełknął ślinę i już w jego oczach nie krył się gniew- lecz strach.
- Gdzie jest Agnar? - Spytał,  zaciskając pięść, aż paliczki zrobiły się białe. Logan wpatrywał się w niego tak intensywnie, że Czkawce przeszły ciarki. Po chwili Logan zaczął się głośno śmiać. Pyskacz, Wiadro i Sączyślin, którzy zajęli się pilnowaniem wcześniej zaprowadzonych do celi więźniów, podeszli bliżej swego wodza, bojąc się, że Arran zaraz na niego skoczy. Oczywiście nie było to możliwe, ponieważ szatynów oddzielała solidna krata i choć z dziurami, Logan nie miałby szans zaatakować Czkawkę, gdyż za nim stał Szczerbatek i trzech rosłych wikingów.
- Gdzie on jest?!- Warknął Czkawka, chwytając mocno jego koszulę. Nie starał się być delikatny. Logan momentalnie ucichł, ale za to usta cały czas wykrzywiały się w szyderczym uśmiechu. Spojrzał na ręce, które go trzymały po czym wrócił wzrokiem na byłego przyjaciela.
- Agnar?- Spytał wyższym jakby słodkim głosem, który przypominał chorego umysłowo.-  Agnar poszedł na emeryturę. -Wyznał i zaczął się śmiać histerycznie. Jego blizny na twarzy zaczęły się wykrzywiając wraz z ruchami mięśni twarzy.
Jeździec puścił go i obrzucił chłodnym wzrokiem, jakby chciał by wyrazić tym opinie nienormalnego.
- Co zamierzasz?- Spytał w końcu Pyskacz, podchodząc najbliżej syna Stoicka. Czkawka westchnął ciężko, szukając pocieszenia w dużych zielonych oczach czarnego przyjaciela.
- Sprowadźcie wszystkich jeńców tutaj- odparł, prostując się nagle.- Jeżeli ktokolwiek będzie chciał uciec...- Czkawka spuścił wzrok. Zamknął oczy i wydusił z siebie:
- Nie krępujcie się.- Dokończył i szybko zostawił trzech przyjaciół z Loganem i z czterema pozostałymi Arranami.
Pyskacz obrzucił jeszcze Czkawkę zszokowanym wzrokiem, lecz skinął głową. Ojciec Smarka i Wiadro chwycili dodatkowa broń.
                  Po piegowatym policzku wodza spłynęła samotna, srebrna łza. Nie jestem taki- szeptal wciąż w myślach. Sam nie mógł uwierzyć, że mroczne emocje wzięły nad nim górę, a on się poddał. Ba, było mu z tym dobrze. Ale przez kilka chwil. Potem znów stał się sobą. Szatyn wciągnął powietrze nosem i wypuscil je czerwonymi od mrozu ustami. Szczerbatek mruknął po raz kolejny, tyle że głośniej. Smok był bardzo zmartwiony stanem swego ukochanego jeźdźca. Doskonale wiedział, co czuł.
- Musimy lecieć nad plażę,  mordko- szeptał w końcu, ignorując pytające spojrzenie smoka.
Serce Czkawki nagle się zatrzymało. Przecież była tam jego mama, Astrid!  Krzyknął, ale nie powiedział tego głośno. Pochylił się do przodu, a Szczerbatek automatycznie wiedział, że musi lecieć szybciej.
(jeżeli chcecie się bardziej posmucić, zapraszam do odsłuchania soundtracku SOUNDTRACK )
                Astrid wydawało się, że wszystko działo się jakby w spowolnionym tempie. Stała nieruchomo, zupełnie jakby stała się drzewem, którego korzenie wyrosły głęboko w ziemię. Jej topór leżał bezwładnie w zwinnej dłoni, ale dziewczyna nie miała siły go unieść. Wydawał się taki ciężki...
Ktoś rzucił się przed nią, przyjął strzałę, padł na ziemię. To była chwila- tak jakby początek przewinął się w mgnieniu oka i stał się szarym końcem.
Ktoś szturchał jej ramię, wołają po imieniu,  lecz ona nie reagowała. Wpatrywała się w osoby, które z krzykiem na ustach pochylały się nad bohaterem, który ocalił córkę Sawa.
- Eira!- Usłyszała, jak przeraźliwy głos Hoffersona wola swą żonę.-  Patrz na mnie, błagam!
Astrid zdołała ujrzeć, jak Chmuroskok zatapia ostry pazur w pierś zdrajcy. Ktoś znów poruszył jej  ramieniem, lecz o wiele mocniej.
               Mózg blondynki zaczął jakby łączyć się z pozostałymi częściami ciała. Astrid rzuciła ulubiony topór i padła na zimny, wręcz twardy od mrozu, piasek i zapłakała głośno.
- MAMO!- Krzyknęła tak głośno, na ile pozwoliło jej zachrypnięte gardło.
Eira oddychała spokojnie, jakby nie pierwszy raz oberwała strzałą. Uniosła powoli powieki, a że świat zawirował, mieszając wszystkie barwy, ponownie je zamknęła.
- Szybko, zabierzcie ją do schronu!- Powiedział ktoś z tyłu, ale żaden z wikingów nie zwrócił na niego uwagi.
Strzała tkwiła w prawym boku. Eira uniosła spracowana dłoń i dotknęła rany, od razu poczuła krew między palcami.
- Trzymaj się, skarbie- Usłyszała słodki głos Sawa wymieszany ze strachem. Skinęła głowa, albo tylko się jej wydawało.
Nate dostrzegł Arrana, który wypuścił strzałę. Podniósł broń Astrid i rzucił mocno w kierunku człowieka, który chciał uciec wraz z blondynem. Topór zatopił się idealnie w plecy, pozwalając wroga. Czarnowłosy rzucił się do biegu i szybko dogonił wojownika, który jako jedyny przeżył. Wyminął Arrana, którego przed chwilą zabił bez żadnej litości, i wyskakując, wskoczył na plecy Ethana. Ten od razu padł jak długi. Nate uderzył go łokciem w tył karku, a już po chwili ogarnął go głęboki sen. Ostatnie, co Ethan zdołał ujrzeć, były puste i zimne oczy martwego Toma.

                Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje.  Przed nią przechodziło multum ludzi, ale ona nikogo nie poznawała.  Jakaś starsza pani z siwymi od czasu włosami, następna kobieta w siódmym miesiącu ciąży, nastolatek z chłodnymi oczami... Kim byli ci ludzie?
Astrid siedziała pod namiotem, w którym umieszczono jej mamę. Jej wątle ramiona obejmowały kolana, które były czerwone i zdarte. Ubranie nadawało się jedynie do wyrzucenia, ponieważ przez bitwę, blondyna nieźle oberwała i wszędzie były dziury.
Ktoś przysiadł się obok i bez żadnego wahania mocno ją przytulił.
Astrid znów odzyskała władze nad sobą. Wtuliła się w zakurzone brązowe futro i płakała. Jak nigdy w życiu. Nie potrafiła przestać, odgłos szlochu wypełnił małą jaskinię, która przeznaczona była tylko i wyłącznie dla Lauren.
- Niee...- Powtarzała w kółko, jakby były to magiczne słowa mające moc uzdrawiania. Na jej usta cisnął się szał i krzyk.
- Cii...- Wyszeptał Nate, kołysząc w ramionach. Sam płakał, bo jak można patrzeć na nieszczęście przyjaciółki?  Jego niebieskie oczy szkliły się od gorzkich łez, które kapały prosto na stare futro.
- To moja wina- szepnęła cichutko Astrid, nie mogąc się uspokoić. Z trudem latała oddech, jakby niewidzialna pętla ściskała jej gardło. Oderwała się od Nate, a ten ujrzał jak w złym stanie psychicznym jest Astrid.-  Gdybym uważała, mama... ona.
- Nie mów tak- przerwał jej natychmiast jeździec i siłą przycisnął do siebie. - Nie mów tak...
Gdybym go zauważył.- Powiedział Nate, czując niewyobrażalną odrazę  do siebie. Jakby był ropuchą, żałosnym śmieciem.

                Saw trzymał ciepłą dłoń ukochanej żony w swoim żelaznym uścisku. Jego policzki były mokre od łez, a jemu samemu wydawało się, że zdołał wycisnąć z siebie litry srebrnych kropelek.
Strzała została usunięta, rana odkażona kilka razy i dokładnie zabandażowana. W namiocie znajdowała się również Valka, która również nie kryła łez. Trzymała się w miejscu, gdzie biło serce- zawsze przepełnione radością - lecz tym razem nieopisanym smutkiem, żalem, pustką. Kobieta chciała natychmiast wyjść, pozbyć się ciężaru, który nagle się pojawił i nie chciał puścić, ale jeźdźczyni nie mogła zrobić tego Hoffersonom. Patrzyła ze łzami w oczach na Eirę i jej zamknięte oczy. Musi być dobrze- szepnęła w myślach. Po chwili ukryła twarz w dłoniach, i płacząc cicho, wyszła z namiotu.
               Lauren szybko opatrzyła ostatniego wikinga i pobiegła do namiotu. Przed nim zastała Astrid i Nate, który troskliwie tulił blondynę do swego ciepłego ciała. Chłopak, czując wzrok na sobie, podniósł zmęczony wzrok i ujrzał równie zmartwiona Lauren.  Nate zaprzeczył, kręcąc główną, wiedząc, o co szatynka chciałaby zapytać.
Przyjaciółka przeniosła wzrok na Astrid, która załkana i całkowicie załamana mamrotała pod nosem: "mamo, przepraszam, przepraszam".
Lauren musiała zdusić  gorące łzy, ale ledwo wytrzymała. Musiała się trzymać, bo inaczej wszyscy, którzy przeżywają straszne wydarzenie popadną w histerie. Jednak przez widok Astrid, która wyglądała na obłąkana, kolana się pod nią ugięły, oczy zrobiły się mokre, a serce przepełnione było okropnym bólem.
- Mamo, przepraszam...- Usłyszała ledwie, wchodząc do namiotu. Saw spał, mając położoną jasną głowę obok ręki Eiry, której stan był poważny, lecz Lauren miała nadzieję, że kobieta z tego wyjdzie.
- Leczyłam gorsze przypadki. Udawało się- powiedziała,  kiedy po skończonych zabiegach, Saw i Valka dopytywali się o Eire. Oczy starszego już mężczyzny były przepełnione bólem i myślą o stracie, że szatynce pękało serce. Jeszcze nigdy nie widziała takiej miłości.

                Czkawka wpadł jak dziki do groty, przepychając się przez ludzi. Gdy tylko wylądował na plaży, zauważył jak Astrid krzyczy. Na początku myślał, że została ranna, ale gdy dobiegł do grupki wikingów, zauważył jej mamę. Stanął jak wryty. Przerażenie. Strach. Rozpacz. Szok. Emocje biły się w jego głowie, a Czkawka czuł, jakby w czaszce robiło się zbyt tłoczno. Pamiętał, że oddychał coraz szybciej,  patrząc jak Astrid i Saw krzyczą na zmianę imię jego przyszłej teściowej.
Szczerbatek ryknął i szturchnął wodza, który nagle oprzytomniał.
- Szybko, zabierzcie ją do schronu!- Wrzasnął, a przy jego boku pojawił się Chmuroskok, który położył się, aby wikingom lepiej było ułożyć ranna w siodle. Dopiero po którymś razie, Hofferson chwycił ostrożnie ciało żony.
Czkawka zapiął drżącymi dłoni paski i kazał lecieć smokowi do groty. Sekundę później zauważył, jak Nate dopadł uciekiniera.
- Lećcie już, ja się nim zajmę.- Nakazał, patrząc na roztrzęsioną Astrid. Od razu chciał lecieć z nimi, ale Szczerbatek był mu potrzeby do zabrania wojownika do Berk.
- Szybciej- Nakazał ostro, ale nocna furia nie obraziła się na niego za ton.
                Astrid trzęsła się z zimna.  Lub zdenerwowania. Czkawka czuł, że staje się ciężki, nie mógł się ruszyć, ale po chwili nabrał sił i pobiegł do Astrid. Natychmiast zrzucił swe futro i narzucił na koc, którym była przykryta wojowniczka.
- Na Odyna...- Szepnął, gdy głowa jasnowłosej oparła się o jego tors. Nate odwrócił wzrok, choć w tym momencie nie wstydził się łez.- Astrid, skarbie- szeptał, mocno tuląc to siebie,  tak jak Nate chwilę temu. Jego zielone oczy zaszły mgłą, a po chwili zaczął cicho nucić, aby uspokoić blondynę.
Zaraz po tym, z namiotu wyszła Lauren, niosąc coś w małym kubku.
- Daj to Astrid. Ma to wypić- Nakazała i uśmiechnęła się smutno, widząc cierpienie w oczach wodza. Jeździec skinął głową i, odbierając fiolkę, minimalnie odkleił się od Astrid.
- Kochanie...- Zaczął niepewnie, widząc nieobecny wzrok narzeczonej, która wpatrywała się beznamiętnie na skały, wprost przed siebie -musisz to wypić.
Czkawka powtarzał słowa przez jakiś czas, za każdym z większym błaganiem w głosie.
W końcu Astrid połknęła płyn, o nic nie pytając, nie sprzeciwiając się. Zupełnie jakby ktoś podmienił tę dawną Astrid: zadziorna, waleczną, odważną, pyskata, lecz mimo to- kochającą na dziewczynę, która teraz wyglądała na wrak człowieka...
Czkawka zaczął płakać, wtulając się w szyję ukochanej, która zasnęła pod wpływem środków nasennych.
- Lepiej, żeby teraz odpoczęła- wytłumaczyła  lekarka, po czym zwróciła się do Nate'a szeptem:
- Zastąp Czkawkę w Berk, ja zostanę z nimi.
Chłopak skinął głową i szybko ruszył do wyjścia, rzucając ostatnie, pełne cierpienia spojrzenie.




Kto się domyślał? W  ogóle rozdział pewnie niezadowalający, ale za to napisany w dwie godziny... :P
Ktoś zamoczył chusteczki? xD

Zapraszam na drugiego bloga BLOG

Rozdział dedykuję Avis i Hero- dzięki, dziewczyny, za motywację! Bez was było by gorzej :/

15 komentarzy:

  1. Pierwsza! Idę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam ale już po chwili wyłączyłam soundtrack. Dla mnie za smutne a nie chciałam płakać. Chociaż łza się w oku kręci. Tak sobie myślałam kiedy Nate przytulał As ,,gdzie jest Czkawka''. Ale w końcu się zjawił.
      Nawet nie próbuj jej zabijać. Jeszcze wczoraj pisałaś, że u ciebie As ma dwoje rodziców i niech tak zostanie! Jeżeli ona umrze to Ci tego nie wybaczę :)
      Calutki rozdział bardzo trzymał w napięciu i chcę już znać ciąg dalszy. Ona umrze czy nie? I tak mi szkoda Astrid :(((
      Dobra chyba idę się wyryczeć, ja wczoraj pisałam smutki, dzisiaj czytam smutki przy dużo tego smutku.
      Aha! Zapomniałabym. Mówiłam kiedyś, że Cię kocham? Nie? No to teraz już wiesz. Kocham cię i twoje boskie opowiadanie.

      Weny (chociaż nie wiem czy jej potrzebujesz piszćc tak cudowne rozdziały). Pozdrawiam gorąco :**

      PS. Jeej właśnie zaczął padać śnieg^^

      Usuń
    2. Czy zabiję Eire ? Mogłabym być aż tak zła? Hmmm... Sama nie wiem xD
      Dziękuję za kom, to Wielka motywacja. Rozdział być może będzie w niedzielę albo w pon, bo mam na głowie 3 książki i w sobotę RTTE *.*

      Usuń
  2. Nie! Chciałaś mojego szlochu? To masz mój szloch! ;ccc
    Jezu, ryczę....
    Jeżeli chodzi o zamoczone chusteczki... To tak zamoczyłam je ;c
    Nie... Eira nie umrze... Nie, nie, nie! Stawiałam prawie na wszystkich, tylko nie na rodziców As. Teraz mam doła... Nie wierzę! ;c
    Astrid będzie potrzebować wsparcia ze strony Czkawki... Valka też na pewno jej pomoże. Przecież ta dziewczyna się załamie ;c
    Ale mimo tego rozdział jest świetny moja droga ;* No i dziękuję za dedyk, kochana. ;* Wiedz, że zawsze ci pomogę <3
    Ale teraz... Idę po zrobić sobie herbatę, i spadam płakać dalej....
    Czekam na next'a i życzę ci weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Chciałaś mojego szlochu? To masz mój szloch! " Wybacz, ale rozbawilas mnie tym. Często mam radosne rozdziały więc musi być coś złego,prawda? Xd

      Usuń
  3. Nie płakałam, jednakowoż przeplatanie sobie soundtrack'ow tego co podesłałaś i pogrzebu Stoika, dało niesamowitą i piękną aurę.
    Naprawdę nie płakałam, choć przy opisie Sawa i Eiry w namiocie, byłam bliska płaczu. Jednak gdy ktoś nie roni łez, nie znaczy, że nie cierpi z domniemanych powodów w rozdziale. Płakałam w środku, w swojej duszy. Cierpiałam razem z Astrid krzycząc, martwiłam się razem z Laurem i naprzemiennie wkurzałam i bałam z Czkawką. Dzisiejsze opisane emocje widocznie pokazały twoją drugą twarz do tych jakże cudnie, smutnych historii. Mogłabyś wprowadzić do opowiadania więcej smutku, bo wychodzi ci bardzo dobrze, opisywanie go. I chodź nie mogę zasnąć, to smutno cieszę się, że tu zaglądnęłam. Ten rozdział pomógł mi uporządkować własne emocje i za to, szczerze ci dziękuję x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hero, to tez twoja zasługa. Bo kto jest mistrzem opisywania śmierci i tortur itp? Pisząc ten nn, myślałam o Tobie. W końcu ja przy tw opo rycze :')

      Usuń
  4. Smile ty masz wywoływać szczęście nie smutek :C A ja po prostu ryczę :( Powiem szczerze nie spodziewałam się ,że to będzie jej mama :( Jeszcze ta muzyka :'( Super moja mama zaraz wraca z roboty ,a ja spłakana siedzę :(Cudowny rozdział łapie za serce :'( <3 <3 Gratulacje dziewczyno <3 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! A co do uśmiechu to jak widać - pozory mylą xD

      Usuń
    2. A już w sobotę ^^ wiesz co bedzie ? ^^

      Usuń
    3. Wiem ! ^^ Normalnie pekam z niecierpliwości !!!!!

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://mojabajkamojezycie.blogspot.com/2016/01/rozdzia-1-koszmar-sta-sie.html

      Usuń
  6. Popłakałam sis żywnie sie poryczałam i przepraszam cie ale w tym stanie nie stać mnie aby napisać jakiś kreatywny komentarz dlatego powiem tylko
    Jak zawsze Wspaniały :,)

    OdpowiedzUsuń