niedziela, 20 grudnia 2015

Troski i zmartwienia


                 Młody wódz o ciemnobrązowych, ściętych tuż przy skroniach, włosach stał pośrodku Wielkiej Sali wraz z najbardziej zaufanymi ludźmi. Jego umysł przyćmiewał  gniew i chęć zemsty. Nie liczyło się dla niego nic, oprócz wbicia sztyletu w chłodne serce swego byłego przyjaciela. Mężczyzna zmrużył oczy, lecz nadal rozglądał się uważnie po twarzach podwładnych. Nie mógł pozwolić na żadne sprzeciwienie się. Jeśli ktokolwiek spróbuje choćby podnieść rękę na jego osobę, spotka go niechybna śmierć. Jednakże żaden z wikingów nie śmiał podnieść nawet wzroku na swego przywódcę, który uśmiechał się minimalnie pod nosem. Z jednej strony podobała mu się uległość wojowników, ale z drugiej potępiał to. Byli jak marionetki, nad którymi miał pełną kontrolę. Dzięki temu doskonale wiedział, że nie mają innego wyjścia. Albo poddają mu się- albo pożegnają się z życiem.
- Więc chcesz zaatakować wyspę bez żadnego ostrzeżenia ?- Zapytał w końcu jeden z podwładnych. Miał krótkie, jasne włosy, krzywy od złamania nos i bliznę, która dopełniała wyglądu złego bandyty lub pirata.
- Tak- odparł krótko pewny siebie.
- A sojusz ?- Zapytał inny wiking stojący najdalej od swego nowego wodza. Był niski, ale gruby, a jego rude włosy świeciły się w blasku kilkudziesięciu świec.
Przywódca prychnął, a cichy śmiech przeobraził się w śmiech szaleńca.
- Sojusze nic nie znaczą, Ivanie- powiedział, zerkając na mapę, która leżała na wielkim kamiennym stole. Jego zielone oczy świeciły się jakby z szaleństwem. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, wpuszczając do środka mroźne powietrze z płatkami śniegu. Każda para oczu zwróciła się ku nieznanemu wikingowi. Młody wódz wykrzywił czerwone usta w uśmiech.
Wojownik zilustrował każdego uważnie i ruszył na przód. Był chudy, ale niezwykle umięśniony. Na plecach nosił grube futro z niedźwiedzia, na muskularnych ramionach założone miał karwasze, a przy boku zwisał długi i niezwykle niebezpieczny miecz. Jego mina była poważna, gdy szedł ku przywódcy. Był tak samo przerażający jak on.
- List do ciebie, panie- powiedział oschle. Nienawidził mówić do szatyna " wodzu" czy " panie". Czuł się wtedy upokorzony, a widząc krzywy uśmiech władcy miał zamiar wbić mu sztylet w dłoń.
- Fantastycznie!- Wykrzyknął wódz, szarpiąc się z kopertą. Kawałki papieru natychmiast znalazły się na zimnej posadzce. Zielone oczy świeciły się, gdy wódz czytał tę wiadomość. Gdy skończył cisnął żółty papier w ogień, który pochłonął list całkowicie, nie pozostawiając ani śladu.
- Cholera...- Syknął pod nosem przywódca. Dźwięk jego zbroi odbił się echem wśród zimnych ścian.- Zauważyli Handlarzy. Idioci kręcili się za blisko Berk- wytłumaczył niechętnie szatyn. Wśród dziesięcioosobowej grupy rozległo się szeptanie. Nie była to dobra wiadomość. Chcieli zaatakować tę wyspę z zaskoczenia, aby jej mieszkańcy mieli jak najmniej czasu aby się przygotować do obrony.
- Przyspieszmy atak!- Rozległ się potężny głos Ivana. Niektórzy poparli jego pomysł, inni rzucali własny.
Nerwowa dyskusja trwała kilka minut. Harmider jednak nie przeszkadzał przywódcy w głębokim rozmyślaniu. Po chwili spojrzał na blondyna, który mierzył morderczym wzrokiem każdego sprzymierzeńca.
- Ethanie, powiedz mi, jaki ty miałbyś plan?- Jego głos był poważny i suchy, jakby miał chrypę. Mężczyzna odwrócił głowę do wodza. Niebieskie oczy były chłodne i puste. Jakby ktoś ukradł całą radosną barwę, a jednak tęczówki nadawały młodzieńcowi tajemniczości.
- Defensywa- rzucił, jakby było to najprostsze rozwiązanie. - Grupa wojowników zaatakuje, ujawniając się. Mniejsza zacumuje statki na bocznych plażach i szybko przedostanie się na wyspę- wytłumaczył do końca, pokazując odpowiednie miejsca na mapie Archipelagu. Szatyn zaśmiał się,  wywołując tym ciszę na sali. Zdziwieni wikingowie słuchali ponownego śmiechu przywódcy.
- I dlatego jesteś najlepszym wojownikiem- skwitował zielonooki, klepiąc Ethana w ramię. Jego usta wygięły się nieznacznie w uśmiechu.

                  Szczerbatek skakał tuż obok Astrid i Valki, które stały pochylone nad drewnianym stole. Na środku leżała mapa przedstawiająca większość wysp Archipelagu.
- Czkawka, nie martw się- zaczęła spokojnie Astrid, kładąc drobne dłonie na ramionach narzeczonego. Wódz westchnął cicho.
- Nie podobają mi się ci Handlarze- mruknął, patrząc jak jego mama siada na przeciw. Valka popatrzyła najpierw na przyszłą synowa a następnie na Czkawkę.
- Nie możemy ich ignorować- ciągnął dalej wódz. W końcu wstał i nalał soku do trzech kubków po czym podał mamie i ukochanej.
- A kto tu mówi o ignorowaniu? - Odparła blondyna i zajęła wcześniejsze miejsce szatyna.
- Akademia została zamknięta, więc pozostali jeźdźcy na pewno się tym zajmą- powiedziała w końcu Valka, która dotychczas uważnie przysłuchiwała się rozmowie. Czkawka skrzywił się nieco na te słowa. Zawsze powtarzał sobie, że to on powinien ochraniać i dbać o bezpieczeństwo wioski, choć inni mieli jego zdanie w poważaniu. Szczególnie Sączysmark, który zaczął być prawdziwym wojownikiem, odkąd Czkawka został wodzem. Starał się pilnować porządku w Berk, patrolował często okolice i codziennie trenował, aby w razie ataku nieprzyjaciela móc skutecznie pozbyć się go z wyspy.
- Z tego co słyszałam, Smark i Nate chcą obrać pierwsze warty- dopowiedziała wojowniczka, jakby bardziej się ożywiła. Zerknęła na narzeczonego z błyszczącymi oczami i małym uśmiechem.
- Będą patrolowali późnym wieczorem i nocą, bliźniaki i Śledzik lubią długo spać,  więc dla nich odpowiednie będzie południe, a ty i ja możemy patrolować rano.- Astrid spokojnie wytłumaczyła swój pomysł. Wódz musiał przyznać, że był dobry, choć wiedział, że zwykle patrole i tak mogą być niebezpieczne. Jednak poczuł się lepiej na myśl, że jego narzeczona będzie latać razem z nim. Czuł się mniej zdenerwowany, choć głowę zaprzątała mu najbliższą przyszłość domu.
- Myślę, że taki plan będzie bardziej odpowiedni- wtrąciła się ponownie starsza jeźdźczyni. Czkawka usiadł na skraju stołu, wzdychając ciężko. Może miały rację? Może za dużo brał na siebie i zbyt wiele wymagał? Jednak nie sposób było odciągnąć chłopaka od spraw wyspy. Czkawka coraz bardziej przypominał Stoicka.
- W takim razie powiadomię chłopaków, a ty idź się w końcu wyśpij- nakazała Valka, stając ostrożnie od stołu. Po chwili zniknęła za ciemnymi drzwiami.
Astrid i Czkawka milczeli. Tylko ciche skrzepienie ogniska i pochrapywanie Szczerbatka przerywały nieprzenikniony spokój. Dziewczyna chrząknęła wreszcie i zwróciła się do Czkawki:
- Wiem, że niepokoisz się o Berk, ale powinieneś trochę wyluzować. - Szatyn spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem, a jego oczy były przygasłe.
- Nie mogę przestać się martwić, Astrid- odparł. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i podeszła do niego. Odpięła mu górną część kombinezonu i zaczęła masować obolały kark i ramiona. Czkawka poczuł się o niego lepiej.  Niewygodne łóżko i wiele niespokojnych snów dały się we znaki.
- Wiesz, że teraz musimy czekać na ruch Handlarzy- ciągnęła dalej dziewczyna ku niezadowoleniu Czkawki, który chciałby porozmawiać o czymś znacznie przyjemniejszym. Na przykład o nowych ulepszeniach dla Szczerbatka.- Wątpię, aby chcieli nas zaatakować.
Szatyna nagle oświeciło. Przypomniał sobie słowa Nate'a. Handlarze mieli pod podkładem mnóstwo broni...
- Czekaj- powiedział nagle a Astrid natychmiast cofnęła ręce.- Ci piraci nazywają siebie Handlarzami, prawda?- Spytał, patrząc uważnie na ukochaną i przyglądając się jej reakcji.
- No, tak- mruknęła w odpowiedzi, nie rozumiejąc co jeździec ma na myśli.
- Co jeśli dostarczają komuś tę broń?- Dokończył, a sama myśl go przeraziła. Przecież jest wielu potencjalnych wrogów, którzy próbowali by podbić Berk, jednakże nikt jeszcze nie odważył się tego zrobić ze względu na smoki.
Astrid zmarszczyła czoło i usiadła obok Czkawki.
-  Myślisz, że sprzedają ją  komuś?- Zapytała cicho. Dziewczyna nie była przekonana co do tej myśli, jednak życie nauczyło wikingów tego, że nawet największy przyjaciel może okazać się zdrajcą.
Wódz skinął głową, zerkając na mapę.
- Ale na Archipelagu nie ma plemienia, które chciałyby nas zaatakować- zaśmiała się delikatnie, patrząc w tym samym kierunku co szatyn, który odpłynął w własne myśli. Po kilku minutach poddał się i uderzył czołem o deski stołu.
- Nie mam pojęcia, co się dzieje, ale zrobię wszystko by Berk było bezpieczne- wytłumaczył, kiedy Astrid delikatnie lecz stanowczo podniosła jego czupryn. Przytuliła go mocno a po chwili jej małe usteczka całowały jego własne. Chłopak poczuł jak całe napięcie zebrane przez te kilka dni odpływa w zapomnienie. Chwycił spokojnie za wąską talię ukochanej i przyciągnął do siebie, pogłębiając pocałunek.
- Doskonale wiesz, jak mnie uspokoić- mruknął, stykając się z blondyna czołem. Dziewczyna zaśmiała się głośniej i ponownie pocałowała jeźdźca.

              Lauren, jak co dzień, panowała swoje lekarstwa, by móc pójść do centrum wioski. Dziewczyna miała przy sobie listę osób, które potrzebują jej pomocy. Smakowała do ciemno- brązowej torby opatrunki i podniosła się z podłogi. W jej ręce spoczywał pożółkły papier, który przypominał o pacjentach. Na pierwszej pozycji był dwudziestoletni Gustaw.
              Zanim lekarka wyszła z domu, usiadła ociężale na krześle wyłożonym futrem i oparła się rękami o stół. Od wielu tygodni jej myśli krążyły wokół Nate'a. Odkąd Logan pojawił się na Berk, chłopak stał się bardziej wybuchowy. Ciągle gdzieś latał, zajmował się sprawami Berk tak jak Czkawka, jednak Lauren rzadko widywała przyjaciela, który był dla niej kimś więcej. Sama nie wiedziała, co do niego czuje.  Jest to coś więcej niż "lubić" lecz zdecydowanie mniej niż "kochać ". Oboje prowadzili samotny tryb życia, dbając o Berk i swych braci. Wiec nic dziwnego, że Lauren miała ogromny dylemat. Jakaś cząstka chciała spróbować. Poznać, jak kto jest kochać i być kochanym. Astrid starała się jej to wytłumaczyć, ale jednak lekarka nie mogła czuć tego samego, co blondyna. Został jeszcze strach i zbyt niska pewność siebie. Co jeśli ją wyśmieje i odrzuci jej uczucie? Dziewczyna natychmiast odsunęła od siebie te myśli. Nate na pewno by tego nie zrobił, są przyjaciółmi...
- Właśnie, przyjaciółmi- powiedziała cicho do siebie i zerknęła w stronę drzwi. Niechętnie wstała i chwyciła medyczną torbę.
                     Zima już dawno pochłonęła Berk: domy przystrojone były białym puchem, mróz malował na szybach piękne wzory oraz pozostawiał czerwone nosy, uszy i policzki wikingów. Szczerbatek z ogromną radością bawił się w śniegu wraz z Wichurą i Sztukamięs. Większość smoków uwielbiała mroźne wieczory i zabawy w śniegu, ale były również i takie gady, które wolały wracać do Sanktuarium na całą zimę.
Nate wracał właśnie do domu z całodziennego patrolu. Krążył o wiele dalej od Berk i jej granic niż dotychczas. Piorun, niewiele zmęczony, posłusznie wykonywał prośby swego jeźdźca. Smok czuł lekki strach i niepewność jeźdźca, dlatego starał się lecieć spokojnie i równomiernie, aby bardziej nie denerwować przyjaciela.
Zmęczony wiking szedł właśnie wzdłuż wydrążonej w śniegu ścieżki. Na plecach miał ciężkie, jacze futro, ale czuł się przeziębiony i przemarznięty. Piorun także zaczął odczuwać skutki wielogodzinnego lotu.
- Nate!- Usłyszał za sobą słaby głos. Odwrócił się i zmęczonym wzrokiem zmierzył ktosia. Przed nim stała Lauren, uśmiechając się delikatnie. Przez prawe ramię miała przewieszoną ulubioną torbę, a jej drobna postura owinięta była w ciepłe szale.
- Hej- uśmiechnął się.- Jak tam niesienie pomocy?- Chłopak starał się zatrzeć swoje zmęczenie, a przede wszystkim uczucie nie spokoju, które towarzyszyło mu odkąd Handlarze pojawili się w Berk. Lauren przyglądała mu się bacznie, a Nate poczuł, że dziewczyna zaraz będzie wygłaszać mu kazanie na temat zbyt ciężkiej pracy.
Nie mylił się.
- Mówiłam, że za dużo pracujesz- powiedziała z westchnieniem, podchodząc bliżej do jeźdźca.
-  Tylko latałem- odparł, uciekając wzrokiem w bok, aby tylko nie patrzeć na szatynkę. Ona jednak wbijała w niego surowe spojrzenie.
- Naprawdę myślisz, że się na to nabiorę- spytała z wyrzutem. Stali idealnie naprzeciw siebie, przez co Nate czuł się coraz bardziej niekomfortowo. Lauren doskonale wiedziała, jak wyciągnąć informacje. Chyba nauczyła się tego od Astrid, bo wcześniej nie była taka uparta jak blondyna.
- Kiedy ja naprawdę latałem. Chcesz, to spytaj Pioruna- prychnął mniej przyjemnie. Nienawidził, kiedy ktoś bawił się nim i na siłę chciał wydobyć informacje. Lekarka zmarszczyła czoło i tylko naciągnęła bardziej futro na głowę.
- Wiem, że chodzi o Handlarzy- powiedziała cicho.- Ale nie możesz sam się z nimi rozprawiać. - Dokończyła, wzdychając w stronę oceanu. Jej ciemne oczy błyszczały w świetle księżyca i gwiazd. Nate w końcu odwrócił się do przyjaciółki.
- Lauren, znasz nas- wikingów- zaczął niepewnie, uważając na doborze słów.- Nigdy nie pozwolimy, aby nasz dom został tylko wspomnieniem...- Nate nagle przypomniał sobie o swojej rodzinnej wyspie. Jako nastolatek widział zbyt wiele: śmierć najważniejszych osób, płomienie pochłaniające jego dom, ojca, którego zaślepił gniew i chcieć władzy nad światem i smokami. Szybko poczuł, jak jego serce przyspiesza a w ustach jakby pojawiła się krew. Zacisnął pięści i przełknął ślinę.
- Zrozum,  nie pozwolę, aby Berk została zniszczona tak jak moja wyspa- rzekł, patrząc wprost w oczy Lauren. Dziewczyna odczytała z nich pewność siebie ale i gniew.
Niepewnie podeszła do Nate i najzwyczajniej przytuliła go mocno. Na początku jeździec nie wiedział jak zareagować. Ostatnim razem przytulała go jego ukochana siostra...
Po chwili  spokojnie objął Lauren, czując dziwne ciepło. Nie znał tego uczucia, wręcz bał się  nieznanego ciepła, ale zauważył, że Lauren tego potrzebuje.  Jego silne ramiona obejmowały jej zasłonięte futrem plecy. Nate zauważył, że złość go opuściła i nie miał żalu do szatynki, że ciągle wtrącała się w jego sprawy. Wiedział, że lekarka chce mu pomóc, ale on z jednej przyczyny nie mógł jej przyjąć. Bał się, że osoby, z którymi zdążył się zaprzyjaźnić opuszczą go...tak jak Cora i jego matka.
                Uścisk stał się luźniejszy, aż w końcu Lauren całkowicie się oderwała. Na jej policzkach wystąpiły delikatne rumieńce, jednak Nate nie wiedział, czy to z zawstydzenia czy z zimna.
- Gdybyś czegoś potrzebował, wiesz gdzie mnie szukać- powiedziała swoim uroczym głosem i posłała jeźdźców delikatny uśmiech.
Chłopak skinął głową, obserwując jak przyjaciółka idzie dalej- wzdłuż tej samej drogi aż w końcu dotarła do drzwi swego domu.  



Wyobraźmy sobie, że to Lauren i Nate :3
Wydaje mi się, że rozdziały są za krótkie :/ Na pewno będę się starać, żeby były dłuższe  :)
Jeżeli  macie jakieś pytania dot. mnie i bloga możecie śmiało pytać :D Chciałam jeszcze zapytać, czy macie jakieś "marzenie", które chcielibyście abym o tym napisała. Tak jak kiedyś wspominaliście o porwaniu Czkawki (cierpliwości! :D)

12 komentarzy:

  1. Smile powróciła!!! *kom wieczorkiem, oki? ;p*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smile, uwielbiam cię. Za to wszystko. Mój Thorze, jak ty świetnie piszesz... ekhem. xD
      Od czego by tu zacząć... Hmm... Powiem ci, że niepokoję się o Berk. Kurcze, ja widzę, że tutaj się szykuje coś nie dobrego. Nie dobrze, ale chociaż nie jest nudno a jest ciekawie. ;)
      Czkawka, kurcze on to serio jak Stoick się zachowuje. Ale Astrid potrafi sprowadzić go na ziemię (lub nie, no bo w końcu... ekhem, tak XD).
      Aww, Lauren i Nate. *o* Jeżeli chodzi o marzenia to połącz ich. Jejku! Oni są słodcy. Ale oczywiście nie przebiją Hiccstrid ;D Jak można by było nazwać połączenie Lauren i Nate'a... No niech ja pomyślę... Laute? XD WTF, jak to wymówić w ogóle? xd To może... Nauren! XD Oj dobra, pomyślę później XD
      "Marzenie", które mogłabyś opisać... Chwileczkę... Mam ich troszkę XD Więc tak po pierwsze to oczywiście ślub Czkawki i Astrid. Och, tak to by było piękne... I Astrid w ciąży! *o* Och, cudowne! No i jeszcze przyłącze się do "marzenia" Hero. Co prawda za zabijaniem nie jestem, ale mógłby ktoś umrzeć. Ale Czkawkę i Astrid to ty zostaw w spokoju! ;D No i Valkę też byś mogła oszczędzić... Niech Czkawka się nią jeszcze nacieszy xd
      A pytanie... Tak właściwie, to mam jedno. Zgadajmy się jakoś. ;D Nwm na mailu lub na facebooku. No nie wiem, nie wiem. Ale chciałabym cię poznać ;3 Dużo mnie wspierałaś i w ogóle...
      No dobra, dobra ja kończę. Czekam na next'a, a tobie życzę weny i Wesołych Migdalisk czy tam Wesołego Snoggletog ;**

      Usuń
    2. Avis, to Ty jesteś wspaniała. To między innymi dzięki Tobie mam motywację pisać i tworzyć przygodę jeźdźców z Berk. Im więcej jest Was tym bardziej ja się cieszę :DD
      Co do ślubu As i Czkawki, poczekasz jeszcze trochę... A ich dziecko to jeszcze dalej, ale mam na to też pomysł. Zamiast skupić się na najbliższych nn, Smile skupia się na najdalszej przyszłości xD.
      A kontakt możesz prosić, będę zaszczycona! martyna110899_9894@wp.pl (na emailu dam ci fb :*) :D

      Usuń
    3. Jak tylko dostanę się do laptopa, to wyślę ci maila :*

      Usuń
  2. Hahaha wiedziałam, że wrócisz. No cóż dziewczyno, ta przerwa zrobiła ci fantastycznie. Jest o wiele lepiej z twoim warsztatem pisarskim. Jestem pod mega wrażeniem. A rozdział - jak to zwykle - wyszedł ci fenomenalnie. Szczególnie podobały mi się te opisy tych nieznajomych wrogów. Już ich lubię. Serio, zaczęłam teraz myśleć, że będę lubić każdego wroga Berk. To jest urocze. Bo gdyby nie było wrogów, byłoby nudne. Dlatego wszystkich kochanych wrogów mam w specjalnej rubryce. Dziwna ja xddd
    Ale to tylko dzięki Tobie, mam takie myśli i wgl. Szczególnie gdy przyjdzie wena po rozmowie z Tb. Wychodzą niestworzone rzeczy :*
    Mam pytanie? Eee chyba nie. Ale chcę wiedzieć: Kiedy wreszcie ktoś umrze? Bez śmierci nudno, a już szczególnie nudno, jak ta osoba by umarła a potem nie powstała z martwych. Ożywianie jest najlepsze. Pełne zdziwko i wgl! Hahahaha :****
    Wracam do nauki, bo masakra IDE DO SZKOŁY 😢 kochałam te 5 dni wolnych.... Jednak lubię być przeziębiona - za lekko chora, żeby się męczyć, za mocno chora, żeby iść do szkoły. Jak tu nie kochać życia? Ciao!

    Wesołych Migdalisk x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Hero, potrafisz rozbawic :D A co do Twojego pytania: już za kilka rozdziałów będzie trochę śmierci, a jedna ważna osobą też odejdzie. W przyszłości też ktoś bardzo ważny umrze.... :D Więc speszial for ju :* :D

      Usuń
    2. Oooooo I'm proud of you Smile ❤❤❤ Death everywhere!!! ❤

      Usuń
  3. Tak !!! Wróciłaś !!! Rozdział wyszedł Ci CUDOWNIE itd. (jestem słaba w komentowaniu :c)
    Hahahaha !!! Ty jeszcze pamiętasz o tym porawaniu Czkawki ? Nie mogę się doczekać tego rozdziału ^^
    Czekam na następny rozdział, który pojawi się..... (???)

    Ps. Kocham Twojego bloga ������❤❤❤❤❤❤

    ~DzikaXD~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że pamiętam o porwaniu Czkawki. Spokojnie, Dzika, mam mniej więcej zaplanowane co i jak, a porwanie będzie na 100% :D
      A nn pojawi się być może jutro (wersja Snoggletogg) A ten prawdziwy to może w Sylwester :))

      Usuń
  4. Moim marzeniem jest żebyś dalej pisała po swojemu :) Idź za głosem serca *.*
    Rozdział piękny. Lauren i Nate są słodcy *.*
    Ojejku no nie wiem co powiedzieć... ostatnio nic nie komentuje to wychodzę z wprawy i brakuje mi słów :/
    No ale miłe słowa zostawiam, życzę powodzenia i jak zwykle czekam na next ❤
    Kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim marzeniem jest żebyś dalej pisała po swojemu :) Idź za głosem serca *.*
    Rozdział piękny. Lauren i Nate są słodcy *.*
    Ojejku no nie wiem co powiedzieć... ostatnio nic nie komentuje to wychodzę z wprawy i brakuje mi słów :/
    No ale miłe słowa zostawiam, życzę powodzenia i jak zwykle czekam na next ❤
    Kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡♡♡♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ chyba już nie muszę więcej pisać :**** Kocham i jestem ciekawa nexa ♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń