poniedziałek, 12 października 2015

Złoty przyjaciel


               Jeźdźcy lecieli już drugą godzinę, kiedy postanowili odpocząć. Będący na przodzie Szczerbatek, wypatrzył niewielką wyspę, gdzie gładko wylądował, a za nim reszta smoków.
Wysepka była pokryta lekką mgłą, a polana, na której zatrzymali się jeźdźcy, była zapełniona drzewami i licznymi małymi bagnami. Nie była  przyjemnym miejscem.  U każdego młodego wikinga wzbudzała dziwne przerażenie. Sączysmark rozglądał się wokół, jego oczy były nadzwyczaj czujne, a do ręki wziął miecz. Hakokieł, czując strach swego jeźdźca, stanął przy nim. Jorgenson uśmiechnął się do niego ciepło i zwrócił się do Czkawki:
-Co dalej?-Wódz spojrzał na niego zmęczony. Reszta jego  przyjaciół skupiła się w krąg.
-Odpoczniemy tu chwilę, a potem ruszymy dalej, na północ-odparł, wyciągając mapę i pokazując odpowiedni kierunek. Wszyscy spojrzeli po sobie zmęczeni. Nie byli w stanie myśleć logicznie. Lecieli całą noc, zarówno jak i smoki mieli dosyć.
                 Mieczyk i Śledzik nazbierali dość drewna, aby powstało duże ognisko. Ułożyli suche gałęzie w jedno miejsce, po czym Szczerbatek splunął plazma. Każdy usiadł przy swoim wiernym towarzyszu i próbował choć na chwilę zamknąć oczy. Sączysmark i bliźniacy od razu zapadli w sen. Śledzik zapisywał coś w swoim notesie obłożonym skórą węgorza a Czkawka siedział nad mapą, zastanawiając się, czy kierunek, który obrał, jest dobry. Po kilku minutach cisnął skrawek papieru za kombinezon i oparł głowę o ciepły brzuch Nocnej Furii. Wódz zwrócił swoje zielone oczy ku gwiazdom i księżycowi. Chciał wrzeszczeć i płakać. Nie miał już siły myśleć o ukochanej, która zapewne umiera ze strachu. Mimo że wiedział, że zaginięcie Astrid to nie jego wina, obarczał się za jej nagle zniknięcie. Nie wyobrażał sobie życia bez tej blondynki. Wraz z Valką i Szczerbatkiem tworzyła dla niego najlepszy świat. To ona pomogła mu pogodzić się ze śmiercią Stoika, kiedy chłopak pracował dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby tylko zapomnieć.
Czkawka zorientował się, że Nocna Furia mierzy go smutnym wzrokiem. Szczerbatek także coraz bardziej przejmował się losem Astrid. On również ją pokochał. Szatyn pogłaskał czułe swojego przyjaciela i powiedział:
-Znajdziemy ją.-Jego głos był mocny i pewny. Czkawka wpatrywał się w ogień, a po chwili w jego oczach tańczyły iskierki, jakby zapalone od ogniska.
Wodzowi oczy same się zamykały, mimo że Czkawka starał się nie zasypiać. Jednak nie potrafił zapanować nad zmęczeniem. Organizm potrzebował regeneracji, więc chłopak poddał się. Nie minęła chwila a już wpadł w objęcia Morfeusza.

  
                 Nie miała pojęcia, co chcą z nią zrobić. Siedziała skulona ponownie w celi i płakała cicho. Nie widziała domu od pięciu dni, a jej serce przepełniał strach. Nie mogła myśleć o niczym innym jak o śmierci, która zbliżała się niemiłosiernie szybko. Jej brudna i nieco podarta tunika była przemoczona, powodując dreszcze i gorączkę. Astrid była zarazem blada i czerwona. Ostry ból gardła nasilał się, gdy dziewczyna kaszlała. Jej mokre od łez policzki przybrały fioletowego odcieniu. Spojrzała na wprost, gdzie znajdowało się wejście do cel. Jakaś postać zagrodziła wyjście. Ciemna peleryna powiewała dumnie na wietrze. Astrid zamarła i cofnęła się natychmiast pod zagrzybiałą ścianę. Wyczekiwała ze ściśniętym sercem któregoś z wojowników. Osoba zeszła na dół, a jej ciężkie buty odbiły się wśród drewnianych belek.
              Wojownik podszedł szybkim krokiem do krat Astrid i wyciągnąwszy klucz wypuścił więźnia. Dziewczyna jednak pozostała na swoim miejscu, całkowicie zszokowana i wystraszona. Wybawca, zirytowany zachowaniem jeźdźczyni, zdjął kaptur i ciemną chustę. Astrid zmarszczyła czoło i otworzyła ze zdziwieniem usta. 
-Jeżeli ci życie miłe, wyłaź- syknęła Megan. Obejrzała się za siebie, gdzie zauważyła cień Linusa, który stał na czatach. Dziewczyna miała włosy ściągnięte w ciasnego kitka, co pomagało w zakryciu twarzy. Rudowłosa pomogła Astrid wydostać się z celi. Ranna wojowniczka kulała na prawą nogę, mówiąc przekleństwa pod nosem. Gdy w końcu wyszły z podziemnego więzienia, Astrid rozejrzała się wokół. Twierdza, w której pojawił się Loki, nadal wrzała głośno. Widocznie wojownicy szykowali się do wojny, która nordycki bóg gorąco pragnie wywołać. Megan spojrzała w tym samym kierunku. Jej oczy jakby posmutniały. Dziewczyna wydawała się być przerażona widokiem wyspy jak i fortecy. Spojrzała na Linusa. Chłopak był przygarbiony, jakby dźwigać coś strasznie ciężkiego. Jego kości policzkowe były jeszcze bardziej zarysowane, przy pasie zwisał drugi miecz, a nad  butami przyczepione były dodatkowe sztylety. Ciemnoskóry przejął Astrid od Megan i szedł w kierunku portu.
-Zabijecie mnie..?-Spytała ledwie słyszalnie. Wojownicy wymienili smutne spojrzenia. Żadne z nich nie chciało odpowiedzieć, lecz po chwili ciszy odezwała się Megan:
-Nie chcemy cię zabić-zapewniła. Jej ton głosu był beznamiętny, jakby było jej wszystko jedno.  Zabiła już tylu ludzi, więc zabicie o jednego więcej nie zrobiłby dla niej większej różnicy. Zlikwidowanie Astrid było by jak kropla w morzu.
             Po jakimś czasie dotarli do portu, gdzie po prawej stronie stała mała łódź. Zaprowadzili dziewczynę pod pokład, gdzie znajdowało się łóżko a obok niego bandaże i inne medyki. Astrid była ledwo przytomna. Linus musiał użyć więcej siły, aby nie pozwolić blondynce upaść. Położył ją na wygodnym materiale i wrócił na główny pokład.
-Odpływamy- zarządziła Megan. Chłodny wiatr bawił się jej małymi kosmykami, które wyswobodziły się spod ciasnego kitka. Dziewczyna nie wyrażała żadnych emocji. Wiedziała, że to, co robi łamie wszelkie zasady. Może za to zginąć. O ile  Ear zdoła ją odnaleźć. Przysięgała zemstę za wszystkie lata poniżania, okaleczania i godziny morderczych treningów. Do jej zimnych oczu napływały łzy, jednak zdołała je zdusić. Musiała być twarda. Zauważyła, że Linus przygląda się jej z ciekawością.
-W porządku- powiedziała, chcąc wyprzedzić pytanie. Chłopak skinął głową. Wyciągnął miecz i jednym ruchem przeciął grube szoty. Łódź zakołysała się i zaczęła się oddalać od portu. I od przeszłości.


               W twierdzy trwała wrzawa. Każdy przekrzykiwał każdego, chcąc dojść do głosu. Setki wojowników czekało latami na odpowiedni moment, aby znów zawładnąć nad światem. Aby znów mieć w garści każdy ląd,  wyspę, człowieka. Pośrodku postawiono ogromny, okrągły stół, gdzie spoczywała stara mapa Eara.  Wódz był nadzwyczaj cicho, myśląc nad kolejnym ruchem. Co jakiś czas zerkał na Lokiego, prosząc o pomoc. Bóg prychnął pod nosem i podszedł wolno do stołu. Gdy szedł, krzyki zamieniały się w szepty, a każdy wojownik schylał głowę, robiąc przejście dla swego pana. Jego mahoniowa laska uderzała cicho w kamienną podłogę, powodując minimalne echo. Loki obszedł stół i stanął przy Earze. Mężczyzna wydawał się być mała mrówką w porównaniu do dwumetrowego boga.
-Zawładniecie światem, nie jest takie trudne- powiedział spokojnie, jednak jego sposób mówienia przyprawiał o dreszcze. Loki uśmiechnął się pod nosem, gdy kilku z wojowników skrzywiło się. Czyżby przestraszyli się przyszłości, o którą tak wściekłe walczyli i wyczekiwali?
-Co zamierzasz, panie?-Zapytał wódz wojowników. Loki wyprostował się i utkwił wzrok w wejściu. Jego zielone oczy iskrzyły czerwonością. Żaden ze zwolenników Lokiego nie zdawał sobie sprawy, do czego szalony bóg może być zdolny. Mężczyzna zignorował pytanie podwładnego i zastukał kilka razy laska o posadzkę. Po chwili uniósł dłoń w górę, z której prysło czerwone światło. Śmiertelnicy cofnęli się przestraszeni o kilka kroków.  Loki zaczął śmiać się przeraźliwie, pokazując rząd perłowych zębów...


             Usłyszeli huk, który wzbudził ich z głębokiego snu. Czkawka poderwał się na równe nogi, tracąc nieco równowagę, ale z pomocą Szczerbatka wrócił do pionu. Jego spojrzenie było rozbiegane. Patrzył pytającym spojrzeniem na przyjaciół,  którzy tak samo byli wystraszeni. Wódz spojrzał na bliźniaków, ale odetchnął z ulgą, widząc ich całych i zdrowych.
-Na smoki!-Zarządził. Gdy tylko Szczerbatek znalazł się kilkanaście metrów nad ziemią, wódz dostrzegł ogromną chmurę dymu.
- Co to jest?!-Krzyknął Sączysmark, doganiając szatyna. Wódz wzruszył nieznacznie ramionami. Miał złe przeczucia. Nagle przed oczami pojawił mu się obraz Astrid. Jego przerażenie wzrosło, gdy pomyślał, że jego dziewczyna może tam być. Szczerbatek przyspieszył natychmiast i w mig znaleźli się przy jakieś twierdzy, która była schowana w buszu drzew, krzaków i bluszczu. Koło fortecy rozstawione były domki, jedne większe, drugie mniejsze. Całość zagarniał gruby, ciemny mur. Czkawka przeraził się,  widząc ogromną dziurę w zamku. Hakokieł zawarczał i wyrwał się do przodu, jednak powstrzymał go jego jeździec.
-Ej, spokojnie!-Krzyknął Smark, poprawiając przekrzywiony hełm. Jednak Hakokieł nie dawał za wygraną. Ponownie wyrwał się do przodu, zwracając uwagę każdego jeźdźca. Smark zmrużył oczy i dostrzegł niewielką łódź oddalająca się od wysepki.
-Sprawdzę to-rzucił natychmiast wiking i ruszył do przodu z ogromną prędkością. Lata treningów sprawiły, że smok latał coraz szybciej. Tymczasem pozostali za rozkazem wodza przybliżyli się do dziury. Dostrzegli zgromadzenie ludzi, którzy odziani byli w te same ubrania. Stali wokół czegoś okrągłego. Uwagę Czkawki przykuł podstawy mężczyzna z drewnianą łaską.
-Co to ma być? -Spytał szeptem, ale i tak każdy go usłyszał.
- Może się wycofamy...-Zaczął Śledzik. Jemu wyprawa sprzyjała najgorzej. Sztukamięs polizała swojego przyjaciela, jednak nie potrafiła go uspokoić.
-Lecimy tam-powiedział stanowczo Czkawka i, nie czekając na reakcję wikingów, poprowadził Szczerbatka.



               Hakokieł zbliżył się do malutkiej łodzi, jednak nie wylądował. Sączysmark wiedział, że takie statki mogą być zapełnione pułapkami. Wyjął zza pasa miecz i rzucił go. Żadnej reakcji. Wiking sprowadził smoka niżej i zeskoczył na pokład, od razu chwytając miecz w prawą ręką. Podszedł ostrożnie do zejścia w dół. Hakokieł wiedział, co robić. Zaczął krążyć wokół łódki, czekając na znak swego jeźdźca. Tymczasem Sączysmarka zaatakowała jakąś postać. Musnęła go mieczem w nogę, na co wiking syknął. Obrócił się do napastnika. Ujrzawszy rudowłosą dziewczynę omal nie krzyknął.
-Nie chce zrobić ci krzywdy-odezwała się wojowniczka drżącym głosem. Smark dostrzegł w jej oczach strach.
-Szukam przyjaciółki- powiedział spokojnie, prostując się. Dziewczyna skrzywiła się i odłożyła broń. Nagle cała fascynacja walką przesłała ja bawić. Już nie czuła tego, co czuła jeszcze dwa tygodnie temu.-Zaginęła jakieś pięć dni temu-ciągnął chłopak. Naprawdę martwił się o Astrid. Nie wyobrażał sobie Berk bez zadziornej wojowniczki o ostrym charakterze. Rudowłosa nagle zamarła.
-Pięć dni temu?-Powtórzyła, na co jeździec skinął lekko głową.-Blondyna?-Dopytywała się. Sączysmark nagle poczuł gule w gardle, która ledwo przełknął. Jego serce i tak biło jak oszalałe, a co dopiero czuł Czkawka.
-Widziałaś ją?-Spytał z nadzieją. Hakokieł zatrzymał się za dziewczyna i gdyby nie głośne machanie skrzydeł, nie zdradziłby swej pozycji. Jednak dziewczyna nie przestraszyła się gada. Cała swoją uwagę skupiała na młodym wikingu.
-Chodź za mną-poleciła i na znak pokoju oddała swój miecz w ręce Smarka. Ruszyła pod pokład, gdzie siedział Linus, który przysłuchiwał się wymianie zdań. Na końcu pomieszczenia stało przymocowane do ściany łóżko. Smark podbiegł natychmiast do niego, gdy zauważył swą przyjaciółkę. Astrid była dobrze opatrzona, choć nie miała żadnych ran otwartych. Linus przepuścił wikinga i stanął przy Megan. Brunet usiadł na krześle i potrząsnął ramieniem jeźdźczyni.
-Astrid, słyszysz mnie?-Spytał. Jego głos drżał, jakby był bliski płaczu. Dziewczyna nie odpowiadała. Mruknęła coś pod nosem, zupełnie jakby spala.
-Nie obudzi się-powiedział po chwili Linus. Wiking odwrócił się do nieznajomych.-Dostała silne leki nasenne. Musi odpoczywać, bo inaczej nie przeżyje. Wysoka gorączka trawi ją od środka.-Słowa ciemnoskórego przeraziły jeźdźca. Chwycił dłoń przyjaciółki i ścisnął mocno. Dasz radę-mówił w myślach. Pomyślał o Czkawce. Musi jak najszybciej dotrzeć do niego i powiedzieć, że znalazł Astrid. Bal się jednak, że Megan i Linus uciekną. Jednak nie miał  wyboru. Musiał zaufać nieznajomym, by móc dotrzeć do swego wodza. Wstał nerwowo i podszedł do dwójki wojowników.
-Muszę lecieć po pomoc. Nie przybyłem tu sam. Ta dziewczyna-wskazał na śpiąca Astrid-nie jest byle kim. To przyszła żona wodza, więc nawet jeśli spadnie jej włos z głowy, będziecie mieli do czynienia nie tylko z moim przywódcą, ale i całą wyspą-powiedział wrogo, naciągając nieco prawdę. Na twarzy Linusa i Megan przeszedł cień strachu. Skinęli głową ze zrozumiem. Wiking zmierzył ich jeszcze raz surowym wzrokiem i wyszedł  na zewnątrz. Zawołał swego wierzchowca i czym prędzej ruszył po resztę jeźdźców.

Rozdział miał być w piątek, ale tak strasznie mi się nie chciało pisać, więc postanowiłam, że odpocznę trochę. Przynajmniej weekendzik był bardzo miły. Dziś tylko dwie lekcje ^^
Mam nadzieję, że u Was też jakoś leci C:





4 komentarze:

  1. Oż cholerka! No nieźle.

    Astrid uratowana przez Megan i Linusa. Tak coś czułam :3 W ogóle, myślę, że Linus podkochuje się w Megan. Tak wiem, najlepiej łączyć wszystkich, i wszystko XD No, ale takie mam przeczucie ;3

    Czkawka, typowy, ciekawy wszystkiego - CZKAWKA. Po co, pytam się tam idziesz? :-: Dobra, bo ja będę teraz narzekać, pomińmy to. XD

    Kiedy next? Ja chce wiedzieć ile mam czekać XD

    Rozdział jest świetny. Smile, piszesz niesamowicie ^^ Jesteś cudowna. Ty, i twój blog :* Pozdrawiam ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo, Avis! :D
    Cóż, Czkawka MUSI wszystko zbadać, jak to Czkawka ^^ :P
    A co do przeczucia...wszystko się wyjaśni :)

    Myślę, że nn pojawi się w środę, bo będzie dzień wolny i myślę, że się wyrobie :D

    Mam nadzieję, że u cb też szybko się pojawi c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Strach o ukochaną osobę jest czymś najgorszym. Szczególnie, że wtedy robimy najgorsze głupstwa, które mogą mieć nieciekawe konsekwencje. Jeśli już do nich dojdzie to pozamiatane. Czkawka, po co ty tam lazłeś? Facet, twój kumpel znalazł ci narzeczoną. A ty jeszcze idziesz do twierdzy gdzie przebywa Loki i setka innych wikingów. No bardzo mądrze.

    Nawet najgorsi ludzie się zmieniają. Niby nic, a jednak jest to prawda. Lecz tylko niektórzy. W tym przypadku taka zmiana była całkiem niespodziewana i bardzo na miejscu.
    Linus i Megan zachowali się bardzo w porządku, ratując As. Narażali swoje życie, żeby tylko jej pomóc i odpłynąć.

    Miałam przeczucie, że te dwie ekipy się minął. No prawie by się tak stało, tylko dzięki Hakokłowi. Normalnie on i Smark coraz bardziej zyskują w moich oczach i zdobywają punkty. Jeszcze zacznę go bardziej lubić od tego ciekawskiego wodza Berk.

    OdpowiedzUsuń