poniedziałek, 5 października 2015

Niewinna krew

              Noc była coraz zimniejsza. Drobne ciało blondynki dygotało pod wpływem lodowatego podmuchu wiatru. Jej okrągłe policzki i nos zrobiły się całkiem czerwone. Dziewczyna nie miała siły, żeby podnieść powieki, które wydawały się zbyt ciężkie. Co jakiś czas przysypiała, ale natychmiast musiała się rozbudzić, gdyż wiedziała, że jeśli zaśnie może się już nie obudzić. Astrid walczyła o przeżycie, mimo że nie jadła już porządnego posiłku od trzech dni. Jedyne pożywienie, które dawała jej nieznajoma blondynka składało się z dziwnej i suchej odmianie chleba i wody. Wojowniczka zmuszała się do zjedzenia choć kawałka, jednak szybko tego żałowała, gdyż od razu miała ochotę wymiotować.
                Nie płakała już. Resztę energii, która jej została, chciała zużyć po prostu na utrzymanie się przy życiu. Jej serce pękało, gdy pomyślała o Czkawce i innych, którzy o niej zapomnieli. Lecz Astrid szczerze wierzyła, że samo odnalezienie graniczy z cudem a co dopiero bezpieczne sprowadzenie do domu. Nawet nie chciała dopuszczać do siebie myśli, co przeżywają jej rodzice. Bała się bardziej o nich niż o siebie. Jej złote serce myślało tylko o tych, których kocha. Niestety czarne chmury jej umysłu zaćmiły pocieszające słowa, które odbijały się niczym echo w jej uszach. Co jeśli nie wróci do domu? Co stanie się wtedy? Czy dalej będą szukać choćby jej ciała, czy zapomną? Jeźdźczyni pokręciła głową.
-To niemożliwe...-Szeptała w kółko, co mogło przypominać o chorobie psychicznej.-Wrócą. Na pewno.-Powiedziała z twardym głosem, dzięki któremu udało się jej nieco rozluźnić.
Jej spokój nie trwał jednak długo, gdyż do ciemnego pomieszczenia wszedł Luthias. Chłopak zatrzymał się w przejściu i rozejrzał się wokół, bojąc się, że w ciemności czaić się mogą wrogowie. Jednak wśród kilku celi nie dostrzegł nic oprócz śmieci, szczurów i grzyba. Wojownik zakrył twarz chusta, lecz nie ze strachu, że zostanie rozpoznany, ale dlatego że pod podkładem śmierdziało. Podszedł spokojnie do ciężkich krat więzienia, gdzie siedziała pół-przytomna Astrid. Chłopak wyglądał na...przestraszonego. Jego twarz była blada i pozbawiona jakichkolwiek barw, a ręce drżały, gdy wyciągał z płaszcza stary klucz. Dziewczyna przyglądała się mu spod zmrużonych powiek. Gdy drzwi otworzyły się, skrzypiąc nieprzyjemnie, brunet wszedł i kucnął przy jeźdźczyni. Chwycił jej podbródek w dwa palce i odwrócił zmęczoną twarz ku sobie. Astrid nie opierała się, gdyż nie miała żadnej siły. Chłopak pokręcił głową, jakby niezadowolony, i wyniósł ją z celi.


                  Nad Berk wisiały ciężkie i ciemne chmury, ale mimo złej pogody, wikingowie nie tracili humoru. Przesiadywali w jednej z nowo otwartych karczm bądź spędzali czas z rodzinami.
Ci,  którzy wiedzieli o zaginięciu Astrid, starali się pomóc wodzowi w namierzeniu  blondynki. W grupie znajdowali się oczywiście jeźdźcy,  rodzice wojowniczki, Valka oraz Pyskacz. Matka wodza i kowal zostali na Berk, ktoś musiał zapewnić bezpieczeństwo wiosce w razie niebezpieczeństwa. Eira była na skraju załamania nerwowego, a Saw nie wiele mógł zdziałać, bo sam był przerażony losem swego jedynego dziecka. Valka przesiadywała u przyjaciół, chcąc dodać nadziei rodzicom zaginionej. Sama też była zmartwiona, ponieważ traktowała Astrid jak córkę, a jej serce pękało na widok swego syna, który zamartwiał się na śmierć o ukochaną.
              Na szczęście wioska nie miała żadnych wrogów, bo inaczej Czkawka nie mógłby wyruszyć na poszukiwania jeźdźczyni. Lecz kto wie. Chłopak byłby pomiędzy młotem a kowadłem, wybierając pomiędzy życiem setek wikingów a jednym. Jednak jakże ważnym.
            Szczerbatek splunął plazmą, rozświetlając nieco drogę przed nimi. Jeźdźcy przedostali się przez jaskinię, wcześniej przeszukując jeszcze raz Berk i okoliczne wysepki. Na przodzie szedł Czkawka, trzymając zapaloną pochodnie. Nie mogli lecieć, gdyż jaskinia była za mała. Hakokieł, Wym i Jot ledwo mieścili się między dwoma ścianami groty.
           Na sklepieniu wyrastały stalaktyty, po których sączyła się wolno woda, kapiąc na zimną i morką podłogę. W jamie było chłodno i ciemno, ale dzięki smokom, widoczność znacznie się poprawiła. Czkawka czuł dreszcze przechodzące od karku do nóg, które były jak z waty. Był całkowicie pogrążony w rozmyślaniu o Astrid. Czy uda się ją znaleźć? Czy żyje? Co będzie, jeśli się nie uda? Nie mógł odpowiedzieć na żadne z pytań, lecz jednego nie mógł się pozbyć. Co stanie się z nim, jeżeli jego czarne myśli się spełnią?  Po policzku wodza spłynęła po raz kolejny łza. Nie tylko on straci ważną osobę w jego życiu. Co zrobili by jej rodzice? Przecież to ich jedyna  córka,  jedyne dziecko. Czkawka dzień w dzień przekonuje się na nowo, jak bardzo Eira i Saw kochają swą jedynaczkę. Cała swą miłość i skupienie poświęcili Astrid. Co więc powiedzieć rodzicom, których jedynie dziecko nie zostało odnalezione? Nikt nie miał by serca spojrzeć w zapłakane oczy małżeństwa Hoffersonów. Było by to zbyt okrutne.
               Jeźdźcy szli w milczeniu, nasłuchując kapanie wody, która odbijała się w rytmie o kamienne podłoże. Po kolejnych kilku minutach ich oczom ukazało się wyjście. Przed nimi roztaczała się plaża, po prawej stronie piaszczysty klif, na którym wyrastały gęsto różne drzewa. Po lewej stronie leżały ogromne, ciemno-szare głazy, jakby chroniły tajemnice wejścia na tę część wyspy Berk. Wszyscy stanęli jakby zobaczyli armię wroga. W oczach młodych wikingów błyszczał księżyc i iskierki zachwytu. Bliźnięta uśmiechały się szeroko, badając nowo odkryte miejsce.
- Zwiedziłem Berk wzdłuż i wszerz setki razy i nie natknąłem się na...to?-Szpepnął zafascynowany Śledzik, kładąc rękę na równie zachwyconą Sztukamięs.  Młodzi ilustrowali plaże z uwagą,  przyglądając się pięknej polanie. Przy świetle księżyca wyglądała niemal magicznie, a latające wokół świetliki nadawały niemal romantycznego nastroju. Pierwszy otrząsnął się Czkawka.
-Dobra, szukamy śladów-powiedział, klaszcząc w dłonie. Jeźdźcy obudzili się z transu i spojrzeli na swego przyjaciela z uwagą.-Tylko dokładnie.-Dodał na koniec, idąc na przód. Cała piątka rozdzieliła się w przeróżne storny. Śledzik zajął się wysokimi wydmami, które znajdowały się po prawej stronie, bliźniaki zostały przy jaskini sprawdzając krzaki, a Sączysmark poleciał z Hakokłem za skały.
              Wódz szedł brzegiem, patrząc co jakiś czas na błyszczącą taflę oceanu. To miejsce było jego ostatnią deską ratunku, ponieważ nie wiedział, gdzie szukać dalej. Szedł tak, starając się odgonić myśli o blondynce i "co by było, gdyby...". Szczerbatek był o wiele bardziej dyspozycyjny, gdyż uważne rozglądał się i węszył, mimo że nie miał tak dobrego węchu jak smoki tropiące. Nagle pod jego łapą pękło coś kruchego, na co Nocna Furia odskoczyła nieco przestraszona. Czkawka poklepał przyjaciela po głowie i kucnął przy ciekawym znalezisku.
-Szczerbatek, dasz ognia?-Spytał szatyn, nie oglądając się na smoka. Gad strzelił plazmą tuż obok, rozświetlając kilka metrów piachu. Wódz zmarszczył czoło i podniósł to, na co nadepnął smok. Był to sztylet z wyrytym napisem w języku, którego chłopak nigdy nie widział.
-Czkawka!-Krzyknął Sączysmark ochrypłym zmęczenia głosem. Wódz poderwał się z klęczek i szybko pobiegł do przyjaciela, a za nim Szczerbatek.
-Co jest?-Zapytał przestraszony.
-Ogniska-odparł krótko, wskazując na kilka stert drewna.  Jeździec rozejrzał się po obozowisku, gdzie były liczne rzeczy pozostawione przez ludzi. Wódz uśmiechnął się z lekką ulgą.
-Przynajmniej jest jakaś pewność, że to tędy udali się porywacze-rzucił Czkawka, głaszcząc swego smoka. Po chwili dołączyli do nich Śledzik, Szpadka i jej brat.
-To jaki masz plan?-Spytał Śledzik. Był mocno zaniepokojony odkryciem Sączysmarka, a po chwili zwrócił uwagę na przedmiot trzymany w ręce Czkawki.-Co to?- Chłopak wzniósł ostrze, które odbiło blask księżyca.
-Szczerbatek to znalazł-odparł i podał przyjacielowi mieczyk. Otyły jeździec przyjrzał się napisowi i przeczytał go na głos, łamiąc nico język.
-I co to niby ma znaczyć?-Zapytał Mieczyk, drapiąc się w klatkę piersiową. Śledzik na chwilę zignorował blondyna, ale odparł zmieszany.
- "Ku chwale Lokiego"-odparł i oddał znalezisko Czkawce. Chłopak nie miał zielonego pojęcia, co znaczą te słowa. Jedyne czego mógł się domyślić,  to to, że były to pradawne runy. Bliźniacy i Smark roześmiali się głośno, lecz widząc powagę Czkawki i Śledzika od razu się uspokoili.
-Kto piszę takie bzdety na sztylecie?-Zakpiła Szpadka, pokazując rząd białych zębów w uśmiechu. Tylko ona i Mieczyk nie stracili poczucia humoru, mimo że zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji.
-Dziwne...-Szepnął Śledzik, chwytają się za podbródek.-Czytałem kiedyś o wyznawcach poszczególnych bogów. Dawno temu, niektóre ludy wybierały tylko jednego boga jako swojego opiekuna. Niektórzy wybierali Odyna, Thora, Freję czy innych, ale nikt nie odważył się prosić o ochronę Lokiego-wyjaśnił chłopak. Jeździec był oczytany we wszystkich księgach, jakie wpadły mu w ręce, dlatego słynął z ogromnej wiedzy i inteligencji.
-Dlaczego?-Spytał zaskoczony Mieczyk. Jego duże oczy powiększyły się jeszcze bardziej, sprawiając, że blondyn przypomniał dziecko. Tyle że z zarostem.-Przecież  to najlepszy bóg! -Śledzik przewrócił oczami, posyłając mu piorunujące spojrzenie.
-Przecież wiecie, czemu Loki został skazany na wieczne męki-odparł tym razem Sączysmark, który postanowił na chwilę wykazać się jakąkolwiek wiedzą.-Co jak co, ale gościu nieźle narozrabiał.-Czkawka spojrzał zaskoczony na Śledzika, który milczał. Gdy jeździec w końcu podniósł wzrok, w jego oczach natychmiast pojawiło się przerażenie.
-Cóż...Wyznawcy Lokiego używali różnych artefaktów do przemiany-odparł, czując jak w gardle rośnie mu gula. Czkawka oczekiwał wypowiedzi przyjaciela z kamienną twarzą.
-Jakiej przemiany? -Spytał wódz. Blondyn westchnął ciężko, uciekając wzrokiem w bok, chcąc ominąć odpowiedzi, chociaż i tak nie miał innego wyjścia.
-Chodzi o to, że każdy lud wierzył, że bóg w czasie pełni obdarowuje jedną osobę swoją mocą. Jednak żeby to uczynić, muszą zdobyć dziewięć artefaktów. Według legend są to biżuteria, broń, ubrania, księgi, nawet łzy fenrira-odparł cicho, patrząc Czkawce głęboko w oczy. Źrenice szatyna powiększyły się jeszcze bardziej.  Nie mógł uwierzyć, że Astrid prawdopodobnie została porwana przez chorych wyznawców najniebezpieczniejszego boga.
-Po co im wtedy Astrid?-Spytał drżącym głosem. Nie mógł już wytrzymać niepewności. Jego ukochana jest w rękach jakichś popaprańców, a on nie może ich nawet namierzyć! Jego złość znów wzięła górę. Jeździec zacisnął dłoń w pięść. -No, wiesz...-zaczął niepewnie Śledzik, drapiąc się się głowę.-Żeby zyskać jeszcze większe łaski, składano...
-Ofiary...-dokończył przerażony wódz. Szczerbatek włożył mu głowę pod pachę, a Sztukamięs zaskomlała niczym zbity pies. Czkawka wskoczył na Nocną Furię i wystrzelił niczym proca. Pozostali jeźdźcy spojrzeli po sobie z różnymi emocjami:zaskoczeniem, złością, strachem i niepewnością, jednak nie zawiedli swojego wodza. Wszyscy w mig wskoczyli na smoki i dogonili Czkawkę.

               Valka wracała do domu całkiem zmęczona. Obok niej szedł Chmuroskok, który także nie był w najlepszej formie. Smok przeszukał część ocean i najmniejsze wyspy, które należały do Archipelagu.
              Kobieta uchyliła drzwi, a jej oczom ukazał się bałagan, jaki zostawili jeźdźcy, gdy się  naradzali. Jeźdzczyni westchnęła ciężko i udała się na górę. Jednak nie weszła do swojego pokoju, tylko do kąta swego syna. Gdy drzwi otworzyły się, skrzypiąc delikatnie, Valka ujrzała wielki bałagan, który Czkawka pozostawił. Chłopak zawsze dbał o porządek, jednak ostatnie ciężkie dni dały się we znaki. Chłopak miał na głowie sprawy Berk, zaginięcie Astrid a do tego zadręczał się chorobą Logana. Jeźdźczyni weszła spokojnie do środka, rozglądając się uważnie po dość dużym pomieszczeniu. Na środku łóżka leżały nieco pogniecione kartki, a pod ścianą oparta była tarcza. Zaciekawiona kobieta usiadła na skraju łóżka, a po chwili  oczu popłynęły łzy, kiedy wzięła do ręki pierwszy lepszy obrazek. Przedstawiał Czkawkę i Astrid. Oboje obejmowali się mocno, śmiejąc  do malarza, który idealnie odzwierciedlił ich blask w oczach oraz szczery uśmiech. Następny pokazywał portret dziewczyny, która siedziała na grzbiecie Wichury. Valka zaśmiała się,  kiedy w jej ręce trafił obrazek pokazujący parę chcącą się pocałować, lecz przeszkodził im w tym Szczerbatek. Czkawka ma ogromny talent. Stwierdziła kobieta z dumą. Odłożyła kartki i z ciekawości zerknęła na tarczę. Podeszła i chwyciła okrągłe drewno. Jej oczy rozszerzyły się maksymalnie. Obraz przedstawiał całą rodzinę Haddocków. Oraz blondwłosą wojowniczkę. Stoik obejmował uśmiechniętą Valkę, a Czkawka Astrid. Starsza już kobieta nie kryła radości i wzruszenia. Przytuliła do siebie cudowny portret i dała się ponieść emocjom. Łzy spływały  jej szybko po czerwonych policzkach, a serce skakało z radości.
-Oh, Czkawka...-Rzekła cichutko, zerkając na rozgwieżdżone niebo przez okno.-Stoik nie może być bardziej dumny...


                   Astrid była podtrzymywana  przez wojownika, ponieważ sama nie dałaby rady iść. Jej tunika powiewała na silnym wietrze, sprawiając wrażenie, jakby dziewczyna miała włożone kończyny w lód.  Astrid oddała się w ręce wroga, na co nigdy wcześniej by nie pozwoliła, ale jej utrata energii, zniknęła wraz z nadzieją na powrót do domu.
               Luthias wprowadził ledwo świadomą wojowniczkę przez strome i połamane schody do ogromnego zamku, który krył się wśród zarośli i dymy. Astrid podniosła oczy na szarą budowlę. Na środku stało ogromne wejście, wyglądem przypominające wejście do Twierdzy w Berk. Po lewej i po prawej stronie wyrastały ogromne, długie, kamienne wieże bez żadnych okien. Ich dach przypominał trójkąt, na którym wyrwane były dachówki. Pomiędzy schodami były niewielki mu, który składał się z dużych i marmurowych donic.
Dziewczyna zaczęła się zastanawiać, jak można żyć w takiej ruderze? Przecież ten zamek ledwo co stoi. Jedno mocniejsze splunięcie alfy smoków i po fortecy. Luthias w końcu doprowadził zmęczoną wojowniczkę do bram. Jak na zawołanie, drzwi otwarł się, a stojący obok nich wartownicy dzierżyli włócznie w prawych dłoniach. Przed Astrid roztaczał się wielki tłum czarnych wojowników, którzy uważnie przyglądali się dziewczynie. Jej serce znacznie przyspieszyło pod wpływem adrenaliny, a ochota na sen odpłynęła w zapomnienie. Luthias ścisnął mocniej jej lewe ramię, na co Astrid posłała mu wzburzone spojrzenie. Jednak chłopak nie obserwował jej reakcji, tylko wpatrywał się przed siebie, gdzie na ogromnym, wykonanym z szlachetnych kamieni i złota tronie, zasiadał jego wódz. Wojownik zaprowadził jeźdźczynie przed swego Pana i rzucił na podłogę. Astrid upadła z łoskotem, od razu łapiąc się za złamaną ponad tydzień temu rękę. Rozejrzała się wokół. Jej uwagę przykuła ogromna liczba ludzi zgromadzonych w zamku oraz sklepienie, które znajdywało się za tronem przywódcy. Był to witraż przedstawiający człowieka odzianego w czerń z mieczem w ręce. Astrid zmarszczyła czoło i spojrzała ze łzami w oczach na mężczyznę siedzącego na tronie. Ten zaś uśmiechnął się chytrze i wstał z wygodnego siedziska.
-Luthiasie, podaj sztylet, proszę- nakazał podle, ale z głupim uśmiechem. Jego oczy błyszczały jak nigdy dotąd. Był w stu procentach zadowolony, że w końcu jego bóg obdarzy go swą mocą.
Chłopak sięgnął pod pelerynę i wyjął niewielki nożyk. Był stary i zardzewiały. Astrid podskoczyło serce do gardła. Co chcieli zrobić? Poderżnąć jej gardło i złożyć w ofierze? Po policzku dziewczyny spłynęła malutka łza, która spadła na jej ubrudzoną tunikę.
Przywódca wojowników podszedł wolno do blondynki, jakby napawał się swoją zdobyczą. Ukucnął przy niej i podniósł jej twarzyczkę.
- Już nie długo twoje męki się skończą, obiecuję...-Wyszeptał w jej włosy, dotykając malutkiego warkoczyka. Astrid załkała głośniej. Zrozumiała, że nie chodzi mu o wypuszczenie z wyspy. Mężczyzna przyłożył sztylet do jej lewej dłoni, powodując ranę, z której sączyła się świeża krew. Hofferson syknęła z bólu, gdy pan wojowników szarpnął ją za rękę i pociągnął do dziwnej misy, która była popękana. Astrid zauważyła, że wokół niej są liczne przedmioty. Topór, pierścień, księga, kolce nieznanego zwierzęcia, woda i krew w dwóch małych pojemnikach, uschnięta gałąź i okrągła moneta z powykrzywianą podobizną twarzy człowieka. Wódz zacisnął jej dłoń w pięść, sprawiając upływ kilkunastu kropli. Gdy Astrid została ponownie rzucona o ziemię, misa zaczęła płonąc niebiesko- fioletowym ogniem.
- Cudownie- rzekł Pan, wdychając zapach palącej się krwi niewinnej. gdy wszystkie przedmioty leżące obok misy zostały do niej wrzucone, ogień przygasł na chwilę, lecz po kilku sekundach wybuchł jeszcze większy. Odziani w czerń wojownicy cofnęli się przestraszeni. Uczestniczyli w tym rytuale po raz pierwszy i byli przerażeni mocą, jaką może otrzymać jeden z nich.
- Dzisiaj nasz wielki dzień, bracia i siostry!-Krzyknął do tłumu, który natychmiast zawtórował krzykami, unosząc broń.- Oby nasz wszechwładny przywódca, raczył obdarzyć kogoś z nas mocą, o której nam się nie śniło-Krzyknął donośnie swym ochrypłym głosem. Astrid oglądała przemowę z szalejącymi emocjami. To chore, powtarzała w myślach.
Wtem cały stojak, na którym spoczywała misa spłonął, a na miejscu stanął człowiek ubrany od stóp do głów w czerń. Jego twarz była zakryta kapturem, w ręce trzymał wyskoki kij, zakrzywiający się u końca. W sali zapadła grobowa cisza. Każdy wpatrywał się z zaciekawieniem, ale też i strachem, w człowieka, który pojawił się znikąd. W końcu tajemnicza postać uniosła dotychczas schyloną głowę, pokazując triumfalny uśmiech. Jego oczy błysnęły dziwnym blaskiem, który natychmiast zniknął.
- Dobra robota, Earze- zwrócił się do mężczyzny, który klęknął natychmiast, a za nim cała reszta podwładnych. Czarna postać zeszła z kamiennego podestu i rozejrzawszy się wokół zauważył skuloną blondynkę. Bez wahania podszedł do niej.
- Taka śliczna...-Zaczął z podłym uśmiechem.- Szkoda, że trzeba się ciebie pozbyć, Astrid.- Dziewczyna otworzyła szeroko usta ze zdziwienie.
- Skąd w...wiesz, jak mam na imię..?-Szepnęła cicho, lecz nie zdjęła wzroku z tajemniczej postaci. Mężczyzna zaśmiał się gardłowo.
- Jestem bogiem, wiem wszystko- odparł, zdejmując kaptur. Wojowniczka powstrzymała się, by nie krzyknąć.
- Loki...




Witam, cześć i czołem! Rozdziały pojawiają się dość szybko, a miał być jeden na tydzień. chyba nikt się nie obrazi, co ? :P Mam nadzieję, że wyszło jako tako. Chciałam dodać jakiś super fan-art Lokiego, ale wszędzie, gdzie szukałam był tylko Tom Hiddleston <3 Ale znalazłam ten u góry c: 

Dziękuję bardzo za wytrwałość :D 

Ps. Przepraszam, jeżeli znajdą się jakiekolwiek błędy, ale nie mam ochoty sprawdzać rozdziału. Na głowę wali mi się jeszcze 100 pytań z astronomii :')

11 komentarzy:

  1. Mega!
    Jestem pierwsza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba Hero przegrała pierwszy raz :P

      Ps. Dzięki serdeczne :D

      Usuń
  2. Jak strasznie xD
    Kurde !!! Dlaczego Czkawka nie znalazł jeszcze Astrid ?! Chyba As nie zginie co nie ?

    Spokojnie....nie obraże się ;) Możesz być pewna. Dodając tak szybko moje serducho się raduje. Wiesz mam tak że jak przeczytam nowy rozdział to zawsze się zloszcze że nie dodałaś nastepnego :D Nerwusek ze mnie xD Trudno mnie zaspokoić :)
    Ps. To opko jest MEGA wciągające ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i kiedy mogę/możemy spodziewać się kolejnego nexta ?

      Usuń
    2. A czytając takie komy jak Twój, moje serducho się raduje! ^^
      Bardzo się cieszę, że już nie możesz się doczekać nn. A pojawi się może w piątek. piątek tym tygodniu mam dla dużo kartk :) Ale postaram się :)

      Usuń
  3. O ja, o ja!
    Kurna, robi się ciekawie no nie powiem... Astrid ledwo się trzyma, Czkawka nadal jej nie znalazł i widzę, że jakaś wojna się szykuje.... Hmm... Ale ja mam nadzieję, że nie masz zamiaru uśmiercać Astrid, co? Jejku, gdyby ona umarła... Nie... Nie zrobisz nam tego, prawda? ;c
    Ty tak cudownie piszesz.... Matko, jak ja czytam twojego bloga, to się czuje jakbym czytała najlepszą książkę na świecie XD
    Nie mogę się doczekać nexta, bo mnie już ciekawość zżera i nasuwa mi się tysiące pytań.
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kocham jak piszecie takie pokrzepiające komy. To dla mnie wiele znaczy, czuję się wtedy, że robię dobry uczynek.

      Dziękuję, Avis z całego serca :) :*

      Usuń
  4. Lol no jak nie Hero to ktoś inny! No ja nigdy nie wygram!
    Jestem do bani :C
    Jestem najgorsza fanką pod słońcem! NIe ufajcie mi jestem zła!
    Jestem okropnie dumna z ciebie
    I chyba nawet odrobinkę zazdroszczę xD No jak ty szybko się rozwinęłaś!

    Ej ty nam chyba As nie zabijesz! Loki idioto spójrz na jej twarzyczkę, nich cie oczaruje i uratuj ją natychmiast xD Dziwne moje patrzenie na ten świat xD
    Czkawka no... kiedy ty ją w końcu znajdziesz. Tu się wojna szykuje a ty se kurde spokojnie "siedzisz". As ci chcą zabić!
    Nie mogę wyjść z podziwu!
    Jestem zachwycona :**
    Kocham i czekam ♥ ♥ ♥

    PS.: Błagam pisz szybko!
    PS:2 Przepraszam, że krótki kom :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam. Wiesz przecież, że ja się cieszę nawet z kilku prostych słów.

      Dziękuję, Chi :* :D

      A czy zabije As... Chyba można się domyślić?? :P

      Usuń
  5. Oficjalnie i prawdziwe możesz mnie zabić. Spóźniłam się, jestem za późno, do tego nie zaklepałam, bo nie chciałam, żebyś czekała za dużo na kom, wybaaacz Smile.

    Uwielbiam pisać teraz jakieś krótkie, treściwe komy. Jestem na lapku sis, więc powiem szybciutko. Opisami mnie w poniedziałek zabiłaś, jestem pod ogromny wrażeniem. Te wszystkie słowa tak trafiły do mego serca, że och.
    Oczywiście wiem, że ty nie zabijesz As. Ty nie jesteś mną, ty masz serce, ja nie, więc... jestem święcie przekonana, że bedzie OK.
    Czkawka ją znajdzie i zabije Loki'ego.. hahaahahahahahah - mój najlepszy pomysł forever

    Jesteś C U D O W N A <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. Zabicie As było by bez sensu, więc mogę sie przyznać, że jej nie zabije. C:
      Ale co do zabicia Lokiego? Od kiedy można zabić boga? XD
      A co do opisów. Starałam się, wzorujac na mojej ulubionej książce, więc samą jestem nawet zadowolona. Dziękuję, że jesteś Hero i że ci się podoba ^^ ;*

      Usuń