Przepełnione strachem i złością serce wodza biło jak oszalałe. Czkawka nie mógł się uspokoić, cały czas chodził po pomieszczeniu, rzucając złowrogie spojrzenie w kierunku mapy i zebranych wokół niej jeźdźców.
Była już noc, a mimo to, nikt nie chciał odpuszczać. Śledzik mówił o miejscach, które przeszukali, po raz kolejny upewniając się, że nie znaleźli innego śladu po Astrid. Valka starała się uspokoić szargane emocje syna, lecz marnie jej to szło. Doskonale wiedziała, jak jeździec kocha blondynkę, dlatego nie wiedziała, jak może mu pomóc. Szatyn przysiadł na stołku w rogu pomieszczenia, patrząc pustym wzrokiem w tańczący ogień.
. Chłopak przywołał pewne wspomnienie, które miało miejsce kilka lat temu, kiedy jego miłość do Astrid zaczynała kwitnąć coraz szybciej. Mieli wtedy dziewiętnaście lat. Nadal mieszkali na własnej wyspie, gdzie zbudowali Smoczą Krawędź. Pewnej spokojnej nocy, bliźnięta postanowiły narozrabiać. Ich szalone pomysły skończyły się na podpaleniem sporej części chat i paśników dla smoków. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko, ponieważ materiał, z którego została wykonana Smocza Krawędź był łatwopalny. Czkawka i pozostali jeźdźcy od razu zaczęli gasić pożar, lecz przez chaos i przerażenie nie zorientowali się, że cela Astrid również się pali. Syn wodza wpadł w ogromną panikę, co rzadko mu się zdarzało, ale chodziło o jego przyjaciółkę, która była w niebezpieczeństwie. Nie czekając ani chwili dłużej, wraz Szczerbatkiem wskoczył do płonącego domu. Ostry dym dostawał się do płuc, odcinając dopływ powietrza. Jeździec i jego smok od razu zostali ubrudzeni sądzą. Rozglądali się po pomieszczeniu, które było zawalone płonącymi belkami oraz osuwającym się dachem. Czkawka miał problemy z dojściem do końca pokoju, gdzie słyszał słabe kasłanie. Chłopak nie potrafił racjonalnie myśleć w takich sytuacjach, kiedy chodzi o życie innych ludzi. A zwłaszcza tych, których kocha. Pozostali jeźdźcy nawoływali, aby Czkawka wyszedł czym prędzej, jednak zignorował przyjaciół i ich polecenie. Szczerbatek odsunął łapami deskę, a że miał twardą i ognioodporną skórę, pomógł swemu przyjacielowi przedrzeć się dalej do Astrid. Dziewczyna leżała bez tchu obok Wichury ,która ledwo co podniosła ciężkie powieki. Jej skrzydło było przygniecione przez pozostałości rozżarzonego dachu. Czkawka zakaszlał kilka razy i oderwał dwa spore kawałki tuniki. Zielony materiał przyłożył sobie do ust, a drugi do ust przyjaciółki, by uniemożliwić wdychanie szkodliwego dymu. Szczerbatek w tym czasie wziął belki w sweostre zęby i zaczął uwalniać Wichurę, która od razu stanęła na nogi. Szatyn niósł Astrid na rękach. Dziewczyna zwisała w jego ramionach bez życia. Czkawka obawiał się, że się spóźnił. Wtem jedna z podtrzymujących strop belek, pękła na pół i zleciała z hukiem na syna wodza. Jeździec wypuścił z rąk Astrid, która poturlała się do przodu a belka zagrodziła im przejście całkowicie.
-Asrtid!-Zacharczał sucho, kaszląc. Jego płuca były pełne
dymu. Czkawka próbował wstać, lecz od razu upadł, raniąc kolana. Chłopakowi kręciło
się w głowie, jednak adrenalina jaka do niego przypłynęła sprawiła, że jeździec
zdołał wstać. Zaciskając pięści, przeskoczył przez drzewo i podniósł blondynę.
Astrid była cała brudna. Od jej jasnych włosów do butów. Czkawce spłynęła łza, kiedy
obok niego pojawiła się Wichura ze Szczerbatkiem. Smoczyca chwyciła swą
przyjaciółkę w paszczę i czym prędzej wybiegła, robiąc miejsce dla Nocnej
Furii, która miała już na grzbiecie swego jeźdźca.
Jakiś czas później obudził
się w czystym starym pokoju, gdzie spędził osiemnaście lat. Przy łóżku, na stoliku,
stał dzban z wodą. Czkawce od razu zakręciło się w głowie, gdy próbował sięgnąć
po zimny napój. Syknął z bólu i padł na kolorowe poduszki. Stoik musiał
usłyszeć jego cichy krzyk, ponieważ stanął w drzwiach po niespełna minucie.
Wódz wyglądał na niezbyt zadowolonego, jednak gdy syn posłał mu lekki uśmiech,
jego twarz przybrała łagodny wyraz. Podszedł szybko do łoża i przytulił mocno
swe jedyne dziecko. Czkawka poczuł się nieco lepiej, mimo że nadal czuł
drażniący pył w płucach.
-Synek, co to za pomysły?-Spytał Ważki, podając szatynowi
wodę. Chłopak popił od razu, odczuwając ulgę.
-Wypadek-odparł, patrząc w bok. Oczywiście kłamał, bo
wiedział, że pożar był spowodowany przez Szpadkę i Mieczyka. Wiedział, że jegoojciec
od razu zrobiłby z nimi porządek, jednak wolał sam się z nimi rozmówić. Stoik przybliżył się z krzesłem do łóżka.
-Śledzik powiedział mi, co zrobiłeś-zaczął, bawiąc się
dłońmi. Ewidentnie nie czuł się swobodnie, wspominając o wyczynie syna. Jego
głos był jakby...zimny.-Powinienem prawić ci kazanie, ale...-Rudobrody przerwał
i spojrzał na syna z blaskiem w oczach. -Jestem z ciebie dumny-dokończył cicho.
Czkawka zamarł. Jego ojciec powiedział do niego to samo, kiedy obudził się po
walce z Czerwoną Śmiercią.
-Pokazałeś, że prawdziwy wiking nie unosi się siłą, lecz
odwagą.-Szatyn miał wrażenie, że Stoik się zaraz rozpłacze. Wiking ścisnął dłoń
syna z czułością. Po chwili milczenia, Czkawka uniósł wzrok i zapytał cicho:
-Tato, czy...Astrid...-Szepnął, czując jak jego serce szalało
z rozpaczy i strachu. Stoik pojął w mig o co chodzi synowi. Ważki przygryzł wargę.
-Jest u Gothi-rzekł swoim typowym, twardym tonem.-Robi, co
może.-Czkawka zorientował się, że jego ojciec nie mówi do końca prawdy. Czym
prędzej odrzucił kołdrę w bok, pokazując zabandażowany bok. Nie zwrócił na
niego uwagi, tylko wybiegł z pokoju. Stoik nie próbował go nawet zatrzymywać.
Dziewczyna leżała na łóżku z lekko otwartymi ustami. Jej okrągła
twarz była poharatana, lewe oko sine i napuchnięte, a noga owinięta w gruby
bandaż leżała na starcie poduszek. Obok łóżka nastolatki siedziała Eira, łkając
cicho. Chłopak podszedł do przyjaciółki i spojrzał na nią z szokiem i nie patrząc
na rodzicielkę dziewczyny, usiadł przy jej prawym boku. Saw, który siedział pod
ścianą z łokciami na kolanach wstał i podszedł do żony, kładąc rękę na ramieniu.
Kobieta rozumiejąc, co jej mąż ma na myśli przytulia się do niego mocno, po
czym oboje wyszli. Czkawka ścisnął dłoń blondynki, która była zimna i blada. Po
policzku chłopaka spłynęła łza.
-Błagam, nie rób nam tego...-Szepnął, kładąc głowę obok jej
ramienia. Płakał cicho, mocząc szary koc. Siedział tak wiele godzin, aż rano
obudziły go promienie słońca. Chłopak wstał i zasłonił okno. Czuł się o wiele
gorzej, ale patrząc na Astrid, nie odczuwał kompletnie nic. Nie wiedział, co ma
zrobić. Podszedł tylko do blondynki i zaczął się gorąco modlić...
-Czkaw...-Po kilku godzinach, usłyszał ochrypły głos. Szatyn
podniósł natychmiast głowę i spojrzał z zapłakanymi oczami na Astrid. Nadal
miała zamknięte oczy, lecz oddychała znacznie lepiej.
-Jestem tutaj, As-rzekł szczęśliwy. Jego serce przyspieszyło
na widok unoszących się ust dziewczyny. Jeźdźczyni wolnym ruchem chwyciła dłoń
przyjaciela, lecz nie miała siły, by ścisnąć mocniej. Czkawka usiadł wygodniej
koło niej i trzymał tak jej dłoń. Astrid wydawała się uśmiechać.
-Pochyl się-nakazała cicho. Chłopak zmarszczył czoło, ale
zrobił to, o co prosiła blondynka. Gdy tylko jego głowa znalazła się tuż przy
uchu Astrid, ta odwróciła się i złożyła delikatny pocałunek na jego chłodnych
ustach. Zaskoczony jeździec z początku nie wiedział, jak zareagować, lecz po
chwili bezczynności, oddał pocałunek. Nawet nie zauważył, że jego dłoń czule głaskała
jej pąsowy policzek. Gdy oderwał się powoli od Astrid, ta miała lekko otwarte
oczy, w których błyszczały łzy. Syn wodza pojął, że wojowniczka nie jest już
jego przyjaciółką, lecz kimś znacznie ważniejszym. Od tamtej pory, szatyn przysiągł
sobie, że nawet gdyby miał wskoczyć w ogień
po raz kolejny dla Astrid-zrobiłby to bez wahania.
Wspomnienie tliło się w jego umyśle, sprawiając wrażenie,
jakby ktoś wiercił mu dziurę. Zrobił kilka kroków do przodu, stając przy mapie.
Jego wzrok był zimny, a serce zdeterminowane, żeby za wszelką cenę odnaleźć
ukochaną.
Szalejący
wiatr porywał drobniejszy metal, młode i słabe drzewa, niosąc za sobą wirujące
liście. Czarne peleryny ciągnęły się za wojownikami, którzy na darmo łapali
porwane przez wiatr rzeczy.
Linus i Megan siedzieli w domu, przykładając do wypalonej
rany mniszka. Nie odzywali się do siebie ani słówkiem, odkąd Luthian wymierzył im
surową karę. Dziewczyna czuła nieograniczoną złość. Miała ochotę wyrżnąć stado
jeleni, które biegało w dalszych częściach lasu, który otaczał fort. Wlepiła
wzrok w miecz wiszący na ścianie. Och, jakże miała ochotę chwycić go w dłoń,
poczuć przyjemny ciężar i rozciąć nim głowę jednym, zwinnym ruchem. Zerknęła na
ramię i odezwała delikatnie ziele. Odłożyła je na bok i wzięła następny. Zapłaci
mi za to-obiecała rudowłosa, znów patrząc na śmiercionośną broń. Linus siedział
na futrach przy kominku, myśląc dogłębnie nad ostatnimi wydarzeniami. O ogromnej pomyłce, która kosztowała go uszczerbkiem
na zdrowiu. Jego pięknie wyrzeźbiony biceps szpeciła głęboka rana kształcie
dwóch twarzy-jedna uśmiechnięta, druga smutna. Znak nie był przypadkowy. Znamię
to miała "pokazywać", ze noszący je człowiek jest potępiony. Karę
może odkupić poprzez złożenie ofiary bogom. Wtedy rana zostaje przeciętna
sztyletem na ukos, oczyszczając potępionego z win. Linus jeszcze jakiś czas
temu wierzył w ingerencję bogów w życie człowieka, jednak będąc na wyprawach,
zaczął w to szczerze wątpić. Chciał odejść, ale nie miał odwagi. Wśród ludzi
Akademii była jedna, najważniejsza zasada: kto przystępuje do świata wojowników
Lokiego, już na zawsze przynależeć będzie...
-Jeżeli nie mamy medalionu, możemy zapomnieć o rytuale-rzekł
cicho stojący obok framugi jeden z wojowników. Jego bystre spojrzenie ilustrowało
wodza, który siedział w ulubionym fotelu, myśląc nad wyjściem z sytuacji.
Brunet podniósł w końcu głowę, wciągając powietrze.
-Jest inny sposób...-odparł równie niskim tonem. Jego uczeń wzdrygnął
się, wiedząc, co jego Pan ma na myśli. Chłopak od razu się wyprostował,
wlepiając przerażone spojrzenie w wodza. Kilka linijek światła słonecznego
padało na jego poharatana twarz, sprawiając, że mężczyzna wyglądał o wiele groźniej.
-Ale, Panie, przecież nie stosujemy już tych praktyk od
ponad dwustu lat!-Powiedział drżącym głosem, lecz jego wódz nie wzruszył się.
Jego serce wypełniał chłód.
-Jednak nie mamy wyboru-zaśmiał sie cicho, lecz śmiech
wydawał się beznamiętny.-Pełnia będzie za trzy dni.
-Domyślam się, że będziesz chciał wykorzystać tę dziewczynę.-Ciemnowłosy
podrapał się nerwowo po karku. Nie wiedział, co mało myśleć o dawnych rytuałach,
kiedy podczas pełni składano w ofierze Lokiemu dziewczynę.
-Jeżeli nie jest czysta?-Spytał po chwili młody wojownik.
Mężczyzna wstał i wyciągnął wolno miecz z pochwy.
-Wśród nas dam nie brakuje, Lithiusie...-odparł z szalonym
uśmiechem. Uczeń skinął głową, ponieważ bal się, że gdyby odciągał swego Pana od
tego pomysłu jeszcze dłużej, spotkała by go kara.
Mroczny świat wojowników Lokiego zaczął zmieniać się nie do poznania. Nad fortem wisiały ciemne chmury, wokół wyspy roztaczała się gęsta mgła, skutecznie chowając ląd. Każdy przygotowywał się do pełni, podczas której sam Loki ma wybrać swego następcę. Wybrany wojownik ma posiąść moc równą samemu Odynowi, a następnie wprowadzić świat w wojnie. Według starych przepowiedni ma być to człowiek bezlitosny, silny, gotowy zabić jednym ruchem. Niektórzy w Akademii sądzili, że ma być to sam wódz, jednak są i tacy, którzy podważają słowa wyroczni. Jedno jest pewne: dopóki nikt nie powstrzyma ludzi Lokiego, wojna jest nieunikniona.
Dziś bez obrazka, gdyż nie chce mi się szukać, no i nie za bardzo wiem, który byłby adekwatny do sytuacji :P
Jak Wam się podoba? Zaciekawieni czy znudzeni? :D
Gadać, co u Was? Dręczą Was w szkole? :D. Mnie trochę, ale daję radę. Do usłyszenia w nn rozdziale :)
Pierwsza! ♥
OdpowiedzUsuń(komentarz wieczorkiem xD)
Moja droga, rozdział jest świetny ^^
UsuńBiedny Czkawka.... Tęskni strasznie za Astrid ;c Widać, że bardzo ją kocha. ^^ Jejku, a to jego wspomnienia było takie, z jednej strony smuteczek i w ogóle, ale z drugiej mega słodkie *o* Na 100% to: ,,-Pochyl się-nakazała cicho. Chłopak zmarszczył czoło, ale zrobił to, o co prosiła blondynka. Gdy tylko jego głowa znalazła się tuż przy uchu Astrid, ta odwróciła się i złożyła delikatny pocałunek na jego chłodnych ustach. Zaskoczony jeździec z początku nie wiedział, jak zareagować, lecz po chwili bezczynności, oddał pocałunek. Nawet nie zauważył, że jego dłoń czule głaskała jej pąsowy policzek." zaspokoiło słodycz na dzień dzisiejszy. ^^ No, ale wracając do całej tej sytuacji to smuteczek ;c No, ale mam nadzieję, że już niedługo wszystko będzie dobrze. ^^ Strasznie mnie zaciekawiłaś, więc czekam na next'a ;*
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :)
Ps. Jesteś wspaniała ;*
Ojej. A komy są dla mnie słodyczą. Dziękuję bardzo serdecznie! A U cb jak z nn ? ^^ :D
UsuńBardzo fajny rozdział i tak jestem zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie. Jestem sama ciekawa, co moja zryta głową wymyśli xD
UsuńMiłość - miłość - miłość - najpiękniejsze, najgłębsze, najcudowniejsze uczucie, które połączyło dwójkę wspaniałych wikingów, żeby razem kochali się i nie mogli bez siebie żyć. Wystarczy jeden płomyczek miłości - by rozpalić w ich sercach szczęście i radość. Jestem wzruszona bo kocham takie cosie i wspaniałe przesłania! Jesteś cudowna!
OdpowiedzUsuńKolejnym wspaniałym przykładem miłości, jest miłość ojcowska. W tym przypadku Stoika do Czkawki - na słodkiego Thora! To było fantastyczne wspomnienie, podczas którego uratował Astrid oraz zobaczyłam to jak Stoik kocha Czkawkę. To jest piękne! Teraz szczególnie gdy w drugiej części umarł, kocham go coraz bardziej i wkurzam się na Dean'a, że go uśmiercił. Tylko tu nasuwa się pytanie; kogo śmierć bym lepiej zniosła? Stoika czy Pyskacza, który na samym początku miał być potencjalną osobą, która umrze. Do tego czasu nie mogę się pogodzić z jego odejściem bo tylko on tak bezpośrednio mówił o przejściu As do rodziny Haddock'ow w filmie - to było dla mnie najwspanialsze. Oraz jego miłość do Czkawki i Valki - byłoby pięknie, lecz nigdy nie jest idealnie, tak jakbyśmy chcieli.
Wspaniały kom, piękne słowa i myśli. Masz rację, Hero. Miłość jest najwspanialszy uczuciem, ale kruchym. Łatwo stracić ją przez głupotę :P
UsuńCo do miłości ojcowskiej...Tak, Stoik bardzo kocha swego syna-to pewne. A kocha go jeszcze bardziej, bo przypomina mu pewnie też Valke.
Ja myślałam, że w filmie Stoik zaraz się ocknie....Jakże ja ryczalam, kiedy okazało się, że umarł. Ale dzięki temu film jest lepszy. Przypominają mi się słowa "nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje, by ktoś mogl zyc". Cała prawda. Udowadniamy miłość wtedy, kiedy jesteśmy w stanie poświęcić wszystko dla danej osoby-nawet życie. Więc Stoik to udowodnił. C:
A co do słów przyszłego teścia As. Japa mi się samą cieszyła, kiedy usłyszałm "to moja przyszła synowa". Tak samo jak w grze rise of berk.
Dziękuję bardzo za kom. Jesteś kochana :* :)
Miłoś rośnie wokół nas!!!! ~Król Lew II
UsuńWow rozdział taki mraśny xD hehehehhe xD
Czemu nie jestem pierwsza :C Ludzie no : Ja lubie być ;pierwsza i lepsiejsza :D
Ale mi odwala xD
Nie chce mi się wysilać więc powiem, ze rozdział mega cudowny i te sprawy.
Bardzo podoba mi się wspomninie Czkawki. W końcu przełamał lody i zaznał miłości xD
Wspomnienie takie mraśne!!!!
Czkawka tak się zamartwia :C Ale i dobrze! W końcu widać, ze żywi do niej prawdziwe uczucie a nie jakieś podrabiane xD On nie jest podrabiańcem xD JPRD Gang z Albanii mi się udziela (nie lubie ich)
Co by tu dopowiedzieć? No akcja teraz się zacznie. Czkawka ma szybko odnaleźć nasza ukochaną As i niech się jej wreszcie oświadczy!
Hahhaha to tyle ode mnie :*
Bardzo mnie zaciekawiłaś kochana. Prosze Cię nie mów, ze rozdział do dupy i że wyszedł niby byle jaki.... on jest cudowny :*
Kocham mocno ♥
Jestem ciotą :D czemu dodałam kom pod waszymi komami! :D
UsuńJestem nienormalna xD ♥
Dziękuję kochana ;*. Myślę, że tak ze cztery nn i będzie rozwinięta akcja z Loganem ^^
Usuń