niedziela, 20 września 2015

Wojownicy

            Las był duży i ciemny. Wokół rozrastały się suche krzewy i drzewa pokryte szarym mchem i hubą. Wszelaka roślinność, która próbowała kwitnąć, natychmiast więdła. Ogromny, zazwyczaj srebrzysty księżyc przysłoniły  ciemne chmury, zwiastując burzę.
           Było zimno i zbyt ciemno, żeby Astrid mogła domyśleć się, dokąd prowadzą ją nieznajomi. Szła pomiędzy dwójką wojowników, bojąc się, co może za chwilę się stać. Zabiją? Porwą? Oddadzą w ręce łowców niewolników? Blondynka potarła ramiona, chcąc nieco się rozgrzać. Myślała nad medalionem, którego tak gorączkowo szukają napastnicy. Przecież nigdy w życiu niczego nie ukradła. A po za tym, nie zainteresowałaby się zwykłym świecidełkiem. Jedyną biżuterię jaką nosiła spoczywała na jej nadgarstku. Była to złota bransoletka z przyczepioną podobizną Śmiertnika Zębacza. Urodzinowy prezent od Czkawki. Dziewczyna uśmiechnęła się na myśl o ukochanym, ale po chwili uśmiech zniknął, gdy do jej głowy zawiała myśl, że może już nie zobaczyć chłopaka.
            Dyskretnie zerknęła na rudowłosą, która pewnym krokiem prowadziła przez las. Nadal jej twarz zasłaniał kaptur i ciemna chusta. Przy boku wojowniczki zwisał prosty miecz, który błyszczał w świetle księżyca. Astrid pokręciła głową, nie dowierzając sytuacji, w której się znalazła…
           Po dwudziestu minutach marszu dotarli do końca wyspy, gdzie znajdowała się jaskinia. Megan uśmiechnęła się chytrze i spojrzała na jeźdźczynię zwycięskim wzrokiem. Ruszyła na przód, za nią Astrid a na końcu dreptał niezadowolony Linus. Chłopak najchętniej udzieliłby towarzyszce kilku nagan i długiego kazania na temat świadków. Jednak wolał się powstrzymać do czasu, aż znajdą się w Akademii.

            Zbliżając się do groty, Astrid czuła narastający strach. Czuła, że musi coś wymyśleć, aby w ktoś z Berk mógłby ją znaleźć. Dyskretnie rozerwała drobny łańcuszek złotej bransoletki i rzuciła go na zimny piasek plaży. Podziękowała w myślach bogom, że jest ciemno, i że wojownicy niczego nie dostrzegli.
            Megan schyliła się nieco, by móc wejść do jaskini. Zerknęła jeszcze na Linusa i skinęła głową. Chłopak od razu chwycił Astrid za ręce, aby nie mogła ich zaskoczyć w ciemnościach. Jeźdźczyni przełknęła ślinę i z szalejącym sercem ruszyła za Megan. Wojownik trzymał dziewczynę w żelaznym uścisku. Jego dłonie były zimne i szorstkie.
             Gdy cała trójka przeszła przez tunel, ujrzeli kolejny brzeg oceanu, gdzie czekały na nich łodzie. Wokół nich chodzili ludzie odziany na ciemno z czarną peleryną. Niektórzy z nich rozmawiali, inni ostrzyli broń a jeszcze inni medytowali w zacisznym miejscu. Przy brzegu oraz na dużych, drewnianych łodziach paliły się pochodnie, iskrząc swym czerwonawym kolorem. Wszyscy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,  przystanęli i wbili ciekawskie spojrzenia w wojowników i więźnia. Megan to nie przeszkadzało. Spokojnym krokiem ruszyła do jednej z łodzi, gdzie oparty o rufę stał mężczyzna. Jako jeden z nielicznych nie krył się za kapturem i chustą. Jego delikatny zarost przysłaniał liczne blizny tuż po lewej stronie żuchwy. Był dość wysoki i dobrze zbudowany, przez co wydawał się jeszcze groźniejszy.  Astrid czuła, jakby ktoś zabierał jej tlen. Wstrzymała oddech i przyjrzała się dokładnie nieznajomemu. Jego oczy były złoto- brązowe z małymi plamkami koloru zielonego. Dziwne, ale piękne połączenie. Chłopak także się jej przyglądał z wyraźnym zainteresowaniem po czym przeniósł wzrok na Megan. 
- Co ona tu robi?- Spytał wrogo. Dziewczyna westchnęła ciężko i założyła ręce na klatkę piersiową.
-Nie chce oddać medalionu-odparła poważnie, zerkając na dziewczynę. Astrid zaskoczyło to, co powiedziała i od razu przyłączyła się do rozmowy.
-Bo go nie mam!-Warknęła rozwścieczona. Nie zważała na to, czy za ten czyn coś jej zrobią. Cała uwaga skupiła się na niej.

-Każdy tak mówi-prychnął chłopak. -Megan, chyba doskonale wiesz, że misje mają odbywać się bez świadków-zwrócił się do stojącej obok dziewczyny. Wojowniczka zdjęła kaptur i chustę, łapiąc głęboki oddech.
-Inaczej nie mogłam zrobić-oparła, przybliżając się do bruneta. Chłopak pokręcił głową.

-Cholera, Megan. Zdajesz sobie sprawę, że gdy będzie po wszystkim, będziemy musieli się jej pozbyć. A co za tym idzie?-Spytał, oczekując odpowiedzi. Dziewczyna wzruszyła ramionami skupiając się na kolejnej łodzi którą była schowana za skałami.
-Zemstę Berk, dziewczyno-warknął i spojrzał na Astrid. Dziewczyna była przerażona słowami nieznajomych. Zaczynała powoli tracić nadzieję na odzyskanie wolności.
-Dlaczego jej nie powstrzymałeś ? -zapytał Linusa. Chłopak schylił głowę.
-Wiesz jaką ona jest-odparł cicho. Mężczyzna zaklnął pod nosem.
-Dobra. Bierzcie ją pod pokład Zefira. Resztę załatwimy w Akademii-rozkazał, na co Linus i Megan skinęli głową. Po policzku Astrid spłynęła łza. Jej serce wypełniał strach, że już nigdy nie zobaczy Berk, rodziny, Czkawki...

              Nie wiedziała jak długo płynęli, ale sądząc po przenikających promieniach słońca, domyśliła się, że jest już świt. Siedziała w celi skulona i zapłakana. Tęskniła za rodzinnym domem, jego zapachem i każdym kątem. Brakowało jej Wichury. Odkąd Astrid złamała rękę, biedaczka musiała latać sama.
              Pomieszczenie do którego wsadzili wojowniczkę było małe, ciemne i brudne. Co jakiś czas przechodziły się szczury, w kątach rósł grzyb i mech. Za kratami przy stole siedział Linus, czytając książkę, ostrząc miecz czy szorując ubranie. Co jakiś czas zerkał na Astrid, jakby chciał się upewnić ze nie ucieknie zza grubych krat.
            Po kilku godzinach blondynka usłyszała krzyki i ciężkie stąpanie na wyższym piętrze. Spojrzała na Linusa, ale ten w ogóle nie wydawał się poruszony. Hałasy odbijały się z  łoskotem, sprawiając dreszcze u porwanej. Nagle łódź zatrzymała się i przeróżne krzyki i hałasy ustały. Po kilku minutach pod pokład zszedł ten sam mężczyzna w obecności Megan. Podszedł do krat i za pomocą klucza otworzył drzwi.
-Koniec podróży, wychodź-nakazał ostrym tonem. Astrid skrzywiła się na jego widok i spokojnym ruchem wydostała się z małego pomieszczenia. Wojownik szturchnął dziewczynę, która natychmiast przyspieszyła. Gdy wyszła z dołu jej oczom ukazał się przerażający widok. Przed nią roztaczał się wielki port z kilkoma łodziami i przeróżna bronią,  której Astrid nigdy nie widziała. Megan popchnęła ja, w skutek czego wojowniczka ruszyła. Oglądała się na boki z przerażeniem. Wszystko było z kamienia, zupełnie jak forteca. Ludzie spoglądali na Astrid z zainteresowaniem oraz z nieukrywana złością. Jeźdźczyni schyliła głowę i szła w milczeniu. Gorąco modliła się, aby ktokolwiek ja odnalazł. Sama nie była w stanie uciec.
           Megan i Linus zaprowadzili dziewczynę do jednej z chat. Jak się okazało, było to więzienie. Wrzucili do celi wycieńczona dziewczynę, nawet nie starając się o delikatność. Astrid skrzywiła się z bólu, łapiąc za rękę, która nadal się goiła. Spiorunowała wzrokiem oprawców, ale oni z kamienną twarzą opuścili więzienie.
 
              Jak co dzień, Czkawka wstał o świcie, aby móc polatać na Szczerbatku. Z uśmiechem na twarzy zszedł aby zjeść jakiekolwiek śniadanie. Nocna furia szła tuż za nim, lekko ziewając. Wódz starał się być cicho ponieważ nie chciał budzić Valki. Kobieta opiekowała się smokami, które zostały w smoczym sanktuarium, ale na Berk także służyła pomocna dłonią. Przede wszystkim zajęła się szyciem i projektowaniem ubrań dla innych wsyp. Zazwyczaj były to kosztowne materiały szyte dla żon czy córek ważnych wodzów. Berk tylko korzystało  na handlu.
Czkawka rzucił smokowi kilka ryb, a dla siebie wziął kilka jabłek. Pożywne śniadanie, ot co. Po kilku chwilach  oboje wyszli i zniknęli pośród chmur i wchodzącego słońca.

            Wrócili po godzinie, lądując tuż przed domem Astrid, która miała przekazać Czkawce prezent dla Pyskacza, który obchodził pięćdziesiąte piąte urodziny. Wódz zapukał delikatnie do drewnianych drzwi. Otworzył mu Saw, witając szerokim uśmiechem.
-Witaj, Czkawka!-Powiedział i gestem dłoni zaprosił do środka. Szatyn wszedł a za nim Nocna Furia. Szczerbatek doskoczył do Eiry i przywitał ją liżąc w policzek.
-Dzień dobry, Eiro-rzekł Czkawka i uśmiechnął się do kobiety. Mama Astrid skinęła głową.
-Masz ochotę na jajecznicę?-Spytała przekładając żółtą papkę na talerze.
-Nie dziękuję. Jest Astrid? -Saw usiadł pod oknem przy stole  i popij gorącą herbatę.
-Jeszcze śpi-odparł- Ale idź ją obudź, bo śniadanie stygnie.- Chłopak od razu zaczął wspinać się po schodząc, uśmiechając się na myśl, że może chwilę pobyć ze swoja ukochaną. Zapukał do drzwi ale odpowiedziała mu cisza. Czkawka, myśląc że dziewczyna jeszcze śpi, wszedł do środka, ale nie zastał jej. Zmarszczył czoło i wszedł dalej, rozglądając się po pokoju.  Jeźdźczyni zawsze miała porządek, lecz tym razem w jej małym kącie panował nie porządek.
-As?-Spytał, lecz po ukochanej nie było śladu. Zaskoczony zaczął przeglądać się jej rzeczom, które leżały koło komody. Po kilku minutach zez na dół.
-Astrid gdzieś wychodziła?-Spytał stając na ostatnim schodku. Eira zaśmiała się lekko na minę Szczerbatka i odparła:.
-Ona prawie nigdy nie wychodzi z domu bez śniadania. Nie ma jej w pokoju?

Chłopak zaprzeczył kręcąc głową.
-Cóż może wyszła do Lauren? Ostatnio dziewczyna pomaga Loganowi, więc Astrid dotrzymuje jej towarzystwa-wyjaśnił.  Czkawka westchnął i spojrzał na Szczerbatka, który zajadał się rybami otrzymanymi od Eiry. Wódz był nieco zawiedziony, chciał spędzić kilka chwil z ukochaną.
-W takim razie zajrzymy później. Szczerbatek, robota wzywa-rzucił z lekkim uśmiechem. Smok wstał chwiejnym krokiem i łapiąc ostatnia rybę, wyszedł tuż za swym przyjacielem.

             Lauren weszła do domku gdzie odpoczywał Logan. W środku było duszno i czuć było nieprzyjemny zapach potu. Mimo to dziewczyna nie zraziła się i spokojnym krokiem weszła dalej.  Chory Arran obudził się rankiem i wypytywał o wydarzenia, które działy się kilkanaście godzin wcześniej. Lekarka skróciła całe zajście, pomijając szczegóły. Agnar także dorzucał coś od siebie, chcąc uspokoić bratanka, chociaż Logan miał świadomość, że zrobił coś okropnego. Mimo że nie był świadomy swoich czynów, czuł wstyd i złość, że przeszłość znów go dopadła.
             Dwudziestocztero latek leżał spokojnie u siebie w pokoju. Dziwił go fakt, że jest pilnowany przez kilu wikingów. Dwóch z nich kojarzył: było to Eret i Sączysmark. Co jakiś czas przychodziła także urocza i miła lekarka. Dawała mu litry ziołowych napojów, które, ku jego zdziwieniu,  naprawdę działały. Lauren także służyła dobra rada a rozmowy z nią były bardzo wartościowe i uspokajacie. Agnar spał tylko kilka godzin, więc gdy zobaczył że z jego bratankiem jest już o wiele lepiej, wziął prysznic zjadł porządnie i przespał się. Saczysmark jednak nadal uważnie pilnował Logana, ale Eret wciąż powtarzał, że  przesadza. Lecz jak na porządnego wojownika przystało, jeździec nie odpuszczał. Czkawka był mu bardzo wdzięczny, ponieważ martwił się o zdrowie Arran. Sam był zajęty planami robienia zapasów na jesień i ziemię, dlatego mógł zaglądać do gości tylko na chwilę.
-Długo mam tu leżeć?-Zapytał znudzony Logan Lauren, która robiła miejsce na nocnym stoliku by postawić tacę z suszonymi owocami i gorącym mlekiem z miodem.
-Masz wysoką gorączkę-odparła z lekkim uśmiechem, po czym przysiadła na łóżku.-Otwórz buzię-nakazała na co chłopak skrzywił się, ale wykonał polecenie. Dziewczyna szybko zbadała gardło i cmoknęła niezadowolona.
-Oraz zakażenie bakteryjne dodała.-Słuchaj, czy po tych atakach...też tak chorowałeś?-Twarz Logana zachmurzyła się i szatyn posmutniał. Wyjrzał za okno, skąd dochodziły krzyki dzieci.
-Taa, niestety-mruknął. Lauren poklepała go w rękę i wstała. Zrobiła kilka kroków w tył, łapiąc zebrane śmieci. Pod jej stopami deski zaskrzypiały głośno.
-Obiecuję, że zrobię co mogę abyś wyzdrowiał-rzekła na odchodnym i cicho zamknęła drzwi nawet nie spoglądając na chorego i jego reakcje. Gdy zeszła na dół ujrzała kilku wikingów w tym Ereta, Sączysmarka i Nate’a. Ostatni z nich wbijał w nią pytający wzrok.
- Wysoka gorączka i zakażenie gardła-odparła i podeszła do zlewu gdzie włożyła brudne naczynia. Nate pomógł jej spakować się do jej lekarskiej torby.
-Możemy pogadać?-Spytał cicho, bojąc się, że ktoś to usłyszy, mimo że wśród wikingów trwała wrzawa. Zdziwiona Lauren skinęła głową i wyszła. Na dworze było chłodno, zupełne przeciwieństwo do pogody która trwała ostatnio. Słońce świeciło krótko i słabo, chcąc jak najszybciej ustalić miejsca nocy. Dziewczyna przystanęła i zerknęła na przyjaciela. Od zderzenia z Loganem stał się blady, niespokojny ale cichy.
-Co jest?-Spytała zmartwiona. Brunet przejechał dłonią po włosach wypuszczając głośno  powietrze.
-Chodzi o Logana odparł ponuro. Jego niebieskie oczy były ziemne i puste. Widząc minę szatynki,  jeździec kontynuował-Chcę żebyś na niego uważała. Nie wiadomo czy...to się powtórzy - dodał cicho. Lauren była nieco zaskoczona nagła troskliwością Nate. Chłopak od zawsze nie okazywał uczuć, ale nie był także  oschły, więc wyzwanie trochę zaniepokoiło dziewczynę.
-Nate, jestem lekarzem. Wiem, co robię-odparła z pokrzepiającym uśmiechem. Chłopakowi jednak to nie wystarczało.
-Może będzie lepiej jak...dotrzymam ci towarzystwa?-Upierał się.
-To nie jest dobry pomysł. Logan nadal jest niestabilnie emocjonalnie, więc twoja obecność może go jeszcze bardziej denerwować-odparła z lekkim wahaniem. W oczach przyjaciela dostrzegła troskę i strach.
-Obiecuję, że jak coś będzie się dziać od razu kogoś zawołam-puściła do niego oczko śmiejąc się serdecznie. Na ten dźwięk Nateowi zrobiło się lepiej. Przyciągnął do siebie drobną szatynkę i przytulił ją mocno. Zaskoczona Lauren odwzajemniła uścisk.
-Yyy...Nate? Dusisz mnie-powiedziała ledwie słyszalne. Jeździec od razu wypuścił ją z żelaznego przytulasa i zaśmiał się nerwowo.
-To może cię odprowadzę-rzucił i wziął ciężką torbę z ramienia przyjaciółki.


              Megan i Linus posłusznie szli za swym towarzyszem, który prowadził ich do większej z chat. Tak naprawdę każdy budynek był podobny jednak ten do którego zmierzali był o wiele większy. Dom stał na uboczu tuż pod wysokim, szarym, kamiennym płotem. Ogromny bluszcz z kolcami owijał się wokół niego, a wysoka trawa przysłaniała znacznie wejście. Przypomniał dom wyjęty z najgorszego horroru. Miał tylko jedno okno które i tak zabite było deskami. Megan spojrzała na Linusa nieco przestraszona. Ich serca zaczęły bić szybciej, na czole i dłoniach pojawiły się kropelki potu. Mężczyzna zatrzymał się tuż przed drzwiami. Poczekał chwilę po czym wszedł otwierając cicho drzwi. Młodsi wojownicy podążyli tuż za nim. W środku było ciemno a jedyne światło pochodziło od małego ogniska rozpalonego w kominku na środku pomieszczenia. Wokół malutkiej świeczki palącej się na stole pod oknem unosił się słodki, dławiący zapach lawendy.
Linus zamknął za sobą drzwi i szybkim krokiem doszedł do Megan, która stała tuż przy starszym wojowniku.
-Panie?-Spytał brunet. Jako jedyny nie bał się konfrontacji.
W kącie zobaczyli ruch a po chwili przed nimi stał ciemnowłosy mężczyzna z mocnym zarostem i niebieskimi oczami. Jego prawa strona twarzy była poharatana z wieloma bliznami. Wojownik odziany był na czarno, jak każdy w Akademii. Wyglądał na poważnego, jakby nigdy się nie uśmiechał a wysoki wzrost i postawna sylwetka sprawiały, że wyglądał jeszcze groźniej.
-Macie medalion?-Spytał oschle. Jego głos nie wyrażał żadnych emocji. Mężczyzna złożył ręce na klatkę piersiową i wbijał wzrok w trójkę swych uczniów. Megan i Linus schylili głowę, jednak dziewczyna odważyła się wyznać prawdę.
-Nie, Panie-odparła cicho.-Ale pojmaliśmy dziewczynę, która go miała...-Ich przywódca wpatrywał się w wojowniczkę morderczym spojrzeniem.-Jednak upiera się, że go nie ma.
-Sprowadziliście świadka?!-Warknął rozwścieczony. Linus i Megan skulili się niczym pies.
-Nie chciała oddać medalionu...Pomyślałam-dziewczyna próbowała się wytłumaczyć jednak wódz przerwał jej ostro:
-To źle myślałaś- syknął i odwrócił się do Linusa
-Gdzie ona teraz jest?-Chłopak podniósł nieśmiało wzrok.
-W więzieniu,  Panie-szepnął cicho. Nienawidził korzyść się przed kimkolwiek, ale wciąż pamiętał jak został ukarany za sprzeciwienie się. Wolał uniknąć powtórki.
-Przyprowadź mi ją. Natychmiast-zarządził ostro. Obrócił się tak, że jego peleryna zafalowała i usiadł w swoim fotelu. Cała trójka pośpiesznie wyszła i udała się po Astrid. Dziewczyna nie miała pojęcia jaki los ja czeka...



Obiecałam, że postaram się wstawić kolejny next jak najszybciej. Jest dzień przed normalnym terminem, więc mogę powiedzieć, że dałam radę :D
Chciałam Wam bardzo, bardzo podziękować za to, że jesteście i że jest Was coraz więcej. Nie ma dla mnie większego szczęścia niż świadomość, że komuś chce się to czytać! Dziękuję również za ponad 2000 wyświetleń. Jesteście wspaniali! :)

Ten rozdział dedykuję Avis. Mam nadzieję, że się podoba :)

Kolejna sprawa. Jest tu może osoba, która interesuję się fotografią? Moja przyjaciółka ma właśnie takie hobby i chciałam pochwalić się jej blogiem :) Oto on:

http://sphotographsom.blogspot.com/

Jednocześnie dodam, że pośród tych "modelek" jestem również ja :) 
I ostatnia sprawa. Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w czwartek. Potem w poniedziałek :)

Życzę Wam dobrych ocen, wspaniałych przyjaciół oraz znośnych nauczycieli. Pozdrawiam serdecznie :D







10 komentarzy:

  1. Zajmuje, a co się będę! Pierwsza!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to przybywam tutaj, ja :) Mam sporo czasu, internet na lapku działa, pan Castle zaczyna się ładować, więc jupi. Tak na wstępie, co do twojego koma u mnie: Już dawno nie oglądałam pana Castle, chyba jakiś ponad miesiąc temu, to było ostatnim razem. Przez szkołę opuściłam i jego i mojego kochanego, drugiego czy tam któregoś z kolei, męża Merlina! Szkoła jest bad!
      Ale nie przedłużając, postanowiłam napisać ci mega długaśnego koma, bo chyba się u ciebie bardzo mało razy rozpisywałam, przez co mi głupio i smutna, ale teraz odkupię swoje winy i zaleję cię ogromem słów.

      Jesteś przegenialna. Napisać rozdział będąc chorą, w tak krótkim czasie? Podziwiam cię, Smile, chodź w sumie sama się spięłam i w dwie godziny napisałam 3 strony rozdziału, czyli prawie cały - tak, ja taka porąbaną. Kurde, zamiast mówić o twoim wspaniałym talentem, który jest cudowny, który zawsze uświadamia mi, że nic nie umiem, że piszę okropnie i, że ty piszesz wspaniale, to ja gadam o sobie, nosz kurde, możesz mnie zabić. Pozwalam ci :*
      Opisami dzisiaj zagięłaś mnie totalnie, że aż nie potrafię nic więcej powiedzieć. Jesteś cudowna, wspaniała i genialna, nie wiem czy kiedykolwiek będe mogła pisać tak dobrze jak ty, bo coś czuję, że muszę się u ciebie zapisać na pilne korepetycje. Pierdzielić szkołe! Bloger ważniejszy!
      Myślę, że odpowiednio wszystko ujmę, więc będę po kolej opisywać ludzi.

      Na pierwszy rzut Astrid. Kurczę, co ona ma w sobie takiego, że uwielbiamy się nad nią znęcaćc? Tu u ciebie porwana, u mnie zabita, a u Chi - to już szkoda gadac. Jedyna Just się jeszcze jakoś trzyma i robi z niej cudowną wojowniczkę. Smile, powiedz, co się z nami stało? HAHAHAHA, normalnie, bardzo się boję o Astrid. Została porwana przez tych zbirów, a ona nie ma szans na ucieczkę. Do tego jeszcze jej grożą śmiercią! O bogowie, jej sie nie może coś stać. Ja nie przezyje tego, jesli Czkawka w porę jej nie uratuje lub coś jej zrobią. Ale ona jest silna i na pewno sobie poradzi. Wierzę w nią całym serduchem! Ona jest ukochaną moją postacią i nie radzę jej coś robić, bo ja wiem gdzie mieszkasz! Google maps wciąż działa.....

      Czkawka jesteś głupi! Jak mogłeś tylko ot tak sobie sprawdzić jej pokoju? Skoro tak ją kochasz, dlaczego nie poleciałeś do Lauren, zeby się z nią zobaczyc? Ona jest twoją narzeczoną lub dziewczyną, do cholery! Wsiadaj na Szczerbatka i szukaj jej idioto! Bo jeśli nie znajdziesz jej na czas, znajdę cię i powieszę za jedną nogę na drzewie nad samą przepaścią. Szczerbatka zamknę w klatce, zeby przypadkiem nie chciał cie ratować! Kuźwa, trzeba było pierdzielić głupie obowiązki i za wszelką cenę, spróbować ją znaleźć, by powiedzieć jej, że pięknie wyglada. To, że wygladasz bosko, jesteś najprzystojnieszym wodzem i cię kocham, nie oznacza, ze ci wybaczę to co zrobiłeś, albo raczej to czego nie zrobiłeś! Uważaj na mnie, Haddock!

      .....

      Usuń
    2. Lauren jest super. Bardzo ją lubię, bo jest taka miła i pomocna, stara się ze wszystkich sił pomóc Loganowi, który jest biedny i powiem, że mi go żal. Ale jest silny i poradzi sobie z przeszłością, ja to wiem. A Nate chce pomóc Lauren? Czy tylko ja tu wyczuwam romans? Uumumm kroi się coś poważnego, bo on taki opiekuńczy do niej, ze och i ach! Ale popieram ich parring (tylko nie mam nazwy) Może Nauren? Nie, Late? Do bani! Launate? Kurde, coraz gorsze te nazwy wychodzą. Lecz wiem, ze ty wymyślisz coś super ciekawego a ja tylko na to czekam.

      Czyżby Linus i Megan przegięli sprawę? Oby tak, bo nie chcę żeby zrobili coś As, wiesz, ze ona ma być cała! No to dobrze  Wkurza mnie ten ich cała Pan, ale fajnie by było gdyby Berk zemściło się na nich i Czkawka zrobiłby wejście smoka do Potoka! Hahahhahha <3

      A co do szkoły to prawie cudownie. Wczoraj nie wiem co mi się stało, ale przysiadłam nad zadaniem i zrobiłam wszystkie jakie miałam zadania zadane z przedmiotów. Aż do samego piątku z pojedynczych godzin, niektórych przedmiotów brak zadania domowego, lektura już w połowie przeczytana, a na konkurs coś mi się wlecze, ale jest dobrze. Literki na sztukę wycięte, zadania z matmy nadprogramowo sobie dzisiaj zrobiłam, żeby na lekcji się nie trudzić a tylko szybko spisać gotowe do zeszytu! Ah, jaka ta Hero jest podstępna i sprytna :D

      Kończę, ale mam nadzieję, ze kom jest wystraczająco długi. Jeśli jest za krótki pisz na mnie zażalenie, smiało. Kocham cię bardzo <3 Nie mogę doczekać się poniedziałku….. O to już jutro! Jupiiiiii <3
      Czekam :***

      ......

      Usuń
    3. a teraz part 3, koma:
      "Była to złota bransoletka z przyczepioną podobizną Śmiertnika Zębacza. Urodzinowy prezent od Czkawki. Dziewczyna uśmiechnęła się na myśl o ukochanym, ale po chwili uśmiech zniknął, gdy do jej głowy zawiała myśl, że może już nie zobaczyć chłopaka" - biedaczka!
      "-W takim razie zajrzymy później. Szczerbatek, robota wzywa-rzucił z lekkim uśmiechem. Smok wstał chwiejnym krokiem i łapiąc ostatnia rybę, wyszedł tuż za swym przyjacielem" - za te słowa, mam nieodpartą ochotę przetrącić ci tą piękną buźkę.
      "-Obiecuję, że jak coś będzie się dziać od razu kogoś zawołam-puściła do niego oczko śmiejąc się serdecznie. Na ten dźwięk Nateowi zrobiło się lepiej. Przyciągnął do siebie drobną szatynkę i przytulił ją mocno. Zaskoczona Lauren odwzajemniła uścisk.
      -Yyy...Nate? Dusisz mnie-powiedziała ledwie słyszalne. Jeździec od razu wypuścił ją z żelaznego przytulasa i zaśmiał się nerwowo.
      -To może cię odprowadzę-rzucił i wziął ciężką torbę z ramienia przyjaciółki:" - OOOOOOOOOO <3 *.* romans wisi w powietrzu! huraa, miłość iskrzy <3
      "Dziewczyna nie miała pojęcia jaki los ja czeka..." - O Thorze! Nie! nie pozwolę jej zabić! nie!

      ale kurde, zapomniałam o najważnieszym:
      GDZIE JEST HICCSTRID?

      Usuń
    4. Jak możesz mówić, że pisze lepiej od Ciebie ? Hero, uderzylas się w głowę ? XD :P Jedynie mogę rzec, że obie uczymy się od siebie nawzajem ;)

      Hero, kom jest cudowny. Dziękuję ci bardzo, ale nie musisz się tak rozpisywac. Szkoda palców xD.

      A co do As... Hmmm... No zobaczysz niedługo jaką niespodziankę przygotowałam ^^ :3

      Na wszystko mam plany. Na Lauren i Natea też ^^. Co do chłopaka...on będzie miał więcej wątków. Ale dlaczego, to wyjaśni się później ;)

      Skąd Czkawka ma wiedzieć, że jego dziewczyna została uprowadzona? On jest wodzem. Ma odpowiedzialna i ważna funkcję ! XD

      Dziewczyno, Ty chcesz hiccstrid?! Jak!? XD. To w tym momencie niemożliwe :') :P

      Dziękuję za kom. Jesteś kochaną :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję. Każdy kom to ogromna radość i motywacja :)

      Usuń
  3. Na Thora, Smile zabij mnie! ;c Jestem zła. ;c Jak w ogóle tak mogłam, 2 dni opóźnienia! ;'c Nie jestem godna czytania twojej twórczości! ;'c Wybaczysz mi? ;c Przeczytałam rozdział w niedzielę od razu, ale nie miałam kiedy napisać ci komentarza. No cóż, nie da się ukryć, że byłam w kinie na Próbach Ognia, no ale ciii XD. Rozdział świetny, jak zwykle ^^ Nie mam co więcej napisać, bo Hero napisała wszystko XD Dziękuję również za dedyk <3
    Koooochaaaaaam mocno <3
    Weny życzę i czytelników <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem zła, no coś Ty. Ja u cb nie przeczytałam przez tydzień ! Ale to wina blogera xD. Baaardzo ci dziękuję. Jesteś kochaną :)

      Usuń
  4. Świetny rozdział. Długi, ciekawy, oby tak dalej. Mam nadzieję, że Czkawka wyruszy na pomoc As, jak tylko dowie się, że została porwana. I przeczuwam, że w końcu Szpadka zostanie w to bardziej zamieszana.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń