piątek, 25 września 2015

Ogromny błąd


       Niebo chyliło się ku końcowi, malując sklepienie na przepiękne odcienie pomarańczy, czerwieni i różu. Powietrze robiło się coraz zimniejsze, ciągnąć za sobą podmuchy wiatru. Drzewa gubiły swe zielone liście, a gdy spadały na zimną i twardą ziemię od razu traciły dech życia, zamieniając się w szarość. Dotychczas hasające leśne  zwierzęta chowały się w ciepłych i przyjemnych norach, ogrzewając siebie nawzajem. Jesień zbliżała się wielkimi krokami, przez co wikingowie tracili zapał do pracy oraz dobre humory. Jednak, żeby poradzić sobie ze zmianami nastroju, urządzali w twierdzy liczne potańcówki lub spotkania, na których miód z procentem przelewał się litrami.
             Również kobiety z niechęcią zajmowały się swoimi obowiązkami jakimi były zbieranie soczystych, jesiennych owoców, szyciem cieplejszych ubrań oraz przygotowaniem do pożegnania, podczas którego dziękowano bogom za kolejny miniony sezon.
             Smoki również pomagały, choć w przeciwieństwie do wikingów cieszyły się z ochładzającego klimatu. Gady uwielbiały chłód, dlatego na Archipelagu tak licznie się zasiedlały. A gdy spadał pierwszy śnieg z radością tarzały się godzinami w białym puchu. Szczególnie Szczerbatek. Mimo że był alfą i najgroźniejszym smokiem, nigdy nie przepuścił zabawy w zimowy dzień. Uwielbiał szaleństwo, ale jeszcze bardziej kochał loty Czkawka w zimowe poranki, kiedy jeszcze słońce chowało się za horyzontem.
            Wódz pogłaskał Szczerbatka pod brodą, na co ten zamruczał zadowolony. Zawsze to Astrid czule zajmowała się grubymi łuskami Nocnej Furii, ale od rana gdzieś się zapodziała.
Czkawka szedł w stronę portu, aby przyjąć dostawę futer od Owczej Wyspy, gdzie wytwarzano najlepsze futra.
           Stare pomosty zaskrzypiały, gdy stąpał po nich szatyn ze swym wiernym towarzyszem.  Smok dreptał tuż przy prawym ramieniu Czkawki, bacznie przyglądając się ludziom, którzy z pomocą mieszkańców Berk rozładowywali trzy łodzie. Wódz uśmiechnął się szczerze,  gdy dostrzegł znajomą twarz. Na końcu pomostu stała straszą kobieta. Ubrana była w ciemną tunikę sięgającą do połowy ud, pod spodem miała ulubione ciemne spodnie ze żmii. Kobieta pociągnęła za gruby sweter, nakładając kaptur. 
-Witaj, Koarah-rzekł Czkawka stając obok przyjaciółki. Kobieta uśmiechnęła się na widok młodzieńca i delikatnie przytuliła go w geście powitania.
-Jak dobrze znów cię widzieć, Czkawka! -Krzyknęła z uśmiechem. Jej szare oczy zaiskrzyły z radości. Bardzo polubiła młodego wodza, który niegdyś pomógł odzyskać ich dom, kiedy wyspa była okupowana przez germanów.
-Ciebie również-odparł Czkawka. Zerknął na ludzi zajętych pracą, po czym postanowił porozmawiać z Koarah.
-Widzę, że jestem tu zbędny- rzucił, patrząc wymownie na statki i kosze wypełnione towarem. Kobieta zaśmiała się serdecznie.
-Masz bardzo pracowitych ludzi. Widać, że są oddani tobie i Berk-rzekła. Jej głos wydawał się być suchy, pozbawiony wdzięcznej barwy, która posiada przywódczyni Owczej Wyspy. Chłopak wzruszył ramionami. Wikingowie od zawsze tacy byli.  Oddani wyspie, ale nie zawsze wodzowi. Jeden z pierwszych przywódców Berk-Oswald II Mizerny, został wygnany. Wódz nie czuł odpowiedzialności swych obowiązków i codziennie przesiadywał w karczmie, popijając mocne trunki. Doprowadził również do jednej z potyczek za obrazę córki wodza Leara, z którym Oswald miał zawrzeć pokój. Po przerwaniu rozlewowi krwi, mieszkańcy Berk wyrzucili Oswalda. Legendy głoszą, że zginął na morzu, a na miejscu jego roztrzaskanego statku pojawiła się wyspa nazwana Oswaldią.
-Mam nadzieję, że tak jest-odparł po chwili Czkawka. W tym momencie czarny jak smoła smok wdarł się pomiędzy rozmówców, kierując wielkie zielone i zaciekawione oczy na dobroduszna kobietę. Koarah z uśmiechem podrapała smoka za uchem. 
-A gdzie Astrid?-Zapytała, zerkając za ramię młodego wodza. Starsza już wojowniczka znała również dziewczynę wodza, którą  nauczyła wielu przydatnych sztuczek we władaniu toporem. Czkawka westchnął i wzruszył ramionami.
- Też chciałbym wiedzieć-odparł, obracając sytuację w żart. Kobieta wyprostowała się. Na jej twarzy malował się smutek. 
-To wielka szkoda. Chciałam z nią porozmawiać... Tak dawno nie jej widziałam-rzekła z westchnieniem, obserwując Szczerbatka jak obwąchuje kosze z owczą wełną. Wikingowie musieli go delikatnie oddychać, choć wiedzieli, że smok uwielbia zapach futer.-Mam też dla niej prezent. Jedna z najlepszych tkaczek uszyła dla niej przepiękną sukienkę-westchnęła, ale po chwili się rozpromieniała, patrząc jak Nocna Furia obrywa za zepsucie sterty koszy.
-Mogę przekazać-powiedział Czkawka, spoglądając w górę na chmury, które wyglądały jakby miał z nich lunąć deszcz.-Może zostaniecie na kolacji? Za chwilę się rozpada-zaproponował wódz i podrapał Szczerbatka, który wrócił na swe miejsce, tuż przy Czkawce. Kobieta również spojrzała na granatowe chmury, przez które przebijało się słabe światło. 
-Moim ludziom na pewno dobrze zrobi odpoczynek- rzekła, po czym zakaszlnęła. Jej policzki i nos były czerwone. Czkawka podejrzewał, że Koarah jest porządnie przeziębiona.
-Pospieszcie się z tym, burza idzie!-zawołał wódz Berk. Wikingowie kiwnęli tylko głowami, zabierając się ostrzej do pracy.

            Ciepłe pomieszczenie wypełniał słodki zapach pieczonego kurczaka, miodu oraz herbaty. Na środku paliło się duże ognisko, do którego co jakiś czas dokładał  Hejlon-straszy wiking zajmujący się wyrobem zębów dla smoków. Grono mieszkańców Berk i Owczej Wyspy nie było wielkie. Wśród nich był oczywiście Czkawka, który prowadził żywą rozmowę z Koarah. Kobieta była szczerze zainteresowana wzmianką o sprowadzeniu skór czarnych węgorzy, które żyły w cieplejszych miejscach tuż koło Ameryki Północnej. Wikingowie jednak nie utrzymywali żadnych kontaktów z ludźmi tego kontynentu. Młody wódz opowiadał przyjaciółce o pomyśle wyrobu siodeł dla dzieci, które zaczynały naukę na smoczego jeźdźca.  Według przepisów, które zarządził Czkawka z pomocą pozostałych jeźdźców, ustalono, że dosiadać smoka można tylko od czternastego roku życia. Oczywiście są też wyjątki. Jeżeli przyszły jeździec wybierze Koszmara Ponocnika bądź Ostrykieła, latać na nim może od lat piętnastu. Nie odbyło się bez sprzeciwu dwunastolatków, lecz ich rodzice zgadzali  się z ideą jeźdźców, a wszystko po to, by zapewnić bezpieczeństwo swoim pociechom.
-Czemu chcesz akurat te węże?-Zapytała Koarah, sięgając po kilka winogron.-Przecież skóry jaków są dobre-dodała z uśmiechem.
-Węże mają delikatną, ale wytrzymałą skórę. Łatwiej będzie wyrabiać materiał, bo jest miękki-wyjaśnił Czkawka.-A w razie potrzeby, łatwo je przerobić.-Dorzucił.
              Wtem drzwi otworzyły się duże drzwi i stanęła w nich Valka, a za nią szedł Chmuroskok. Smok spojrzał na zastawione mięsem stoły, jednak widział, że nie może ich tknąć. Długo nie mógł się do tego przyzwyczaić, ponieważ jego jeźdźczyni nigdy nie go pouczała.  Zawsze jedli razem, a Chmuroskok zagarniał pierwszy lepsze ryby.
Matka wodza podeszła do swego syna i starej znajomej, którą znała ponad dwadzieścia lat. Koarah była bliską przyjaciółką Valki, ponieważ przywódczyni Owczej Wyspy uczyła się walki wręcz na Berk. Doskonale pamięta czasy, kiedy toczyła walki ze Stoikiem. Niestety, każda potyczka kończyła się jej upadkiem w błoto. Jednak były to cudowne wspomnienia starych czasów, kiedy była pełna energii, radosna i piękna. Wielu młodzieńcom utarła nosa. Tylko Stoik pozostał niewzruszony na jej wdzięk. W jego myślach ciągle krążyła Valka.
-Koarah!-Powiedziała jeźdźczyni, uśmiechając się na powitanie. Przyjaciółka wstała i mocno przytuliła szatynkę. W oczach obu pań iskrzyły łzy szczęścia. Ostatni raz widziały się rok temu, na zaślubinach  córki Koarah-Lory.
-Jak dobrze znów cie widzieć, Valko-rzekła z uśmiechem. Kobieta skinęła głową i popatrzyła na Czkawkę, który tylko wzruszył ramionami z małym rumieńcem. Obie panie usiadły tuż przy młodym wodzu, ale natychmiast pogrążyły się w swoich babskich sprawach. Chłopak widząc, że jest tu całkowicie zbędny wyszedł na dwór.  Z ciemnych chmur padał deszcz, który odbijał się od wszelkich beczek i sprzętów pozostawionych na zewnątrz. Wódz rozejrzał się po domach swych ludzi i od niechcenia ruszył do domu swej wybranki. 
                Kobiety rozmawiały dosłownie o wszystkim. Koarah opowiadała o pewnym chłopcu, który miał zadatki na wspaniałego artystę. Chłopak miał zaledwie piętnaście lat a posługiwał się węglem jak mistrz.
-Czkawka także rysuje- Powiedziała Valka, chcąc pochwalić się umiejętnościami syna.  Jako, że miała tylko niego, często wspominała o zasługach młodego wodza,  mimo że wiedziała,  że Czkawka nienawidzi się przechwalać. Valka chciała mieć również córkę, jednak jej marzenie zniszczył Chmuroskok, porywając ja do Smoczego Sanktuarium. Jednak jeźdźczyni nie żałowała, mimo że jej serce pękało z tęsknoty za mężem i malutkim synkiem.
-Cóż, może warto pomóc mu się rozwijać?-Zapytała szatynka, zabierając czysty kubek, do którego nalała świeżej mięty.
-Kiedy osiągnie wiek pełnoletności, chce wyjechać. Mimo że rysuje przepięknie, woli podróżować-westchnęła Koarah.
-A właśnie jak twoja córka i jej mąż? Nie dostałam żadnych wieści-zauważyła jeźdźczyni, oddalając temat o niezwykle utalentowanym nastolatku. 
-Wspaniale-odparła przyjaciółka. Jej twarz natychmiast się rozjaśnia A usta wygięły się w lekkim uśmiechu-Cóż...będę babcią-dodała z radością. Zaskoczona Valka przez chwilę się nie odzywała, jednak jej zdumienie przeszło w ogromną radość. Chwyciła starą znajoma za dłonie i ścisnęła mocno.
-Pogratuluj im ode mnie-nakazała. Koarah skinęła głową i spojrzała na drzwi, przez którymi  wyszedł kilka minut Czkawka.
-A twój syn chyba nie spieszy się do ożenku, prawda?-Spytała. Valka zaśmiała się delikatne, odsłaniając białe zęby. 
-Oh, mój syn strasznie się wlecze-odrzekła. Mina Koarah zmieniała się w mniej pogodną.
-A to szkoda-westchnęła ciężko.-Miałam nadzieję, że przynajmniej są zaręczeni.
-Pytałam, czy zamierza się oświadczyć Astrid, ale on zawsze ucieka od tematu-poskarżyła się Valka.  Kobieta liczyła na to, że jej syn w końcu zbierze się na odwagę i poprosi blondwłosą o rękę.
-Nic nie poradzisz. Trzeba czekać-rzuciła, wzruszając ramionami.


             Czkawka przechodził obok domku Wichury. Budowę skończyli niedawno, a smoczyca już polubiła nowe legowisko. Leżała wygodnie podpierając się o ścianę budynku.  Chłopak pogłaskał pupila swej ukochanej po czym zapukał do domu Hoffersonów. Gdy usłyszał stłumione "proszę" wślizgnął się do środka, ociekając z  deszczu. Eira siedziała obok paleniska i wyszywała wzór wikiński na czerwonej koszuli.
-Dzień dobry-przywitał się z uśmiechem Czkawka.-Astrid wróciła?
-Nie widziałam jej od rana- odparła jakby smutnym tonem-Dziwne, bo zawsze wracała na obiad.-Kobieta odłożyła nici i ubranie na stolik i spojrzała w tańczący ogień.
-Może jest naprawdę zajęta?-Rzekł chłopak, widząc zmartwienie wojowniczki. Kobieta uniosła smutne spojrzenie zza okno, patrząc na niebo, które robiło się pomarańczowe. Kobieta wzruszyła ramionami. Po chwili usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
-Ostatni raz pomagam Gothi nieść te śmierdzące coś-rzucił Saw od razu, stając w progu i ściągając mokry kożuch.
-Witaj, Czkawka-powiedział, zauważywszy wodza. Chłopak skinął głową w geście powitania. Saw popatrzył na nich, dziwnie unosząc brew.
-Coś się stało?-Zapytał ostrożnie, zerkając na żonę.
-Nie widziałeś Asrtid?-Rzekła cicho, wstając z wygodnego, obszytego futrami fotela.
-Nie-odparł.-Ostatnio widziałem ja wczoraj wieczorem-dodał i podszedł do żony. Eira była roztrzęsiona. Bała się, ze jej córce mogło coś się przytrafić. Takie zachowanie nie było podobne do młodej  wojowniczki. Mąż przytulił ja czule, spoglądając na szatyna. Chłopak poczuł strach, że coś jednak mogło się stać blondynce. W końcu tydzień temu została nieźle poturbowana i Czkawka snuł domysły, że wojowniczka mogła zasłabnąć gdzieś w lesie. Wódz poczuł narastającą panikę jednak wierzył, że Astrid po prostu wybrała się gdzieś dalej. Ale jeden fakt go niepokoił. Gdy dziewczyna wybierała się chociażby do lasu, brała ze sobą Wichurę, aby jej towarzyszyła. Wódz natychmiast oprzytomniał i szybko wyszedł z domu.    

             Astrid przyzwyczaiła się do panującej w celi ciemności. Obok jej klatki znajdowały się jeszcze dwie inne, w których roiło się od szczurów. Dziewczyna skrzywiła się, gdy obok niej przebiegł jeden z nich, niosąc w pyszczku biały kawałek chleba.
Rozwinęła brudny bandaż, ukazując siną rękę. Serce zabiło  jej szybciej na widok poharatanej kończyny. Zaczęła obawiać się, że skończy się to amputacją. Przybliżyła dwa palce do nadgarstka a potem w zgięciu łokcia. Plus był słaby, jednak nadal były szanse ocalenia ręki. Astrid przestraszyła się nie na żarty. Gorąco modliła się do wszystkich bogów, aby pomogli jej wrócić do ukochanego domu.
           Po jakimś czasie do środka wszedł nieznany z imienia mężczyzna oraz dwójka młodych wojowników, którzy porwali jeźdźczynię. Astrid patrzyła na nich ze łzami w oczach, lecz za wszelką cenę nie chciała pokazywać, że się boi. Dziewczyna odepchnęła się rękoma do tyłu, opierając się od ścianę. Trójka wojowników wpatrywała się w nią morderczym spojrzeniem, jakby chcieli zabić ją na miejscu.
Megan podeszła do klatki i powoli otworzyła drzwiczki, które zaskrzypiały ostro.
- Wyłaź-nakazała ostrym tonem, lecz Astrid nie ruszyła się z miejsca.- No już!-Krzyknęła podenerwowana. Widocznie rozmowa ze swoim Panem sprawiła, że rudowłosa chciała wyżyć się na niewinnej dziewczynie. Blondynka wyszła pokornie, zaciskając prawą pięść. Gdyby była tu tylko Megan, rzuciłaby się na nią bez wahania. Linus natychmiast złapał ją za nadgarstki, sprawiając ból. Astrid stęknęła cicho, zamykając oczy.
              Po kilku minutach dotarli do domku, w którym przebywał przywódcza wojowników. Jeźdźczyni rozglądała się wokół, szukając jakiejkolwiek szansy na ucieczkę. Jednak na próżno. Cała osada była znakomicie ufortyfikowana, a koło nieznanych bram czuwali wartownicy uzbrojeni po zęby.
Megan rzuciła Astrid na podłogę, na co ta skrzywiła się z bólu. Dopiero po chwili dostrzegła iskierki w oczach, które bacznie przyglądały się jej z naprzeciwka.
- To ma być ta wojowniczka?-Zakpił, wstając powoli. Mężczyzna pomasował lewe udo, gdzie kilka lat temu został poważnie ranny. Ostrożnie podszedł do Astrid, a dźwięk jego ciężkich butów odbijał się wśród czterech ścian.
- Oddaj medalion a może daruję ci życie-wyszeptał, kucając przy niewolnicy. Astrid uniosła zapłakane, niebieskie oczy, wzburzone niczym ocean. Po jej policzkach ciekły gorące łzy, a usta drżały, nie dając dojść do słowa.
- Nie mam pojęcia, o czym mówicie. Nie mam żadnego medalionu…-wychlipała cicho. Mężczyzna spojrzał gniewnie na Linusa i Megan. Oboje wzruszyli delikatnie ramionami.- Gdybym go miała, oddałabym. Nie ryzykowałabym życiem dla zwykłego świecidełka…-dodała ledwie słyszalnie. Starszy wojownik wyprostował się, zaciskając dłonie w pięść.
- To nie jest byle jakie świecidełko- warknął ostro. Po ciałach wojowników i Astrid przeszły dreszcze.- To artefakt obdarzony niezwykłą mocą samego Odyna, dziewczyno.- Jeźdźczyni nie miała sił podnieść się ziemi. Do tego strach, który ją ogarniał, paraliżował i utrudniał jakikolwiek ruch.
Linus spojrzał przerażony na Megan i szturchnął ją w łokieć. Dziewczyna spojrzała na niego wrogo.
- To nie ona- wydukał do ucha rudowłosej.  Megan przewróciła oczami.- Mówiłem ci. Tamta wyglądała inaczej.- Upierał się młodzieniec. Wojowniczka przyjrzała się Astrid. Powoli zaczynało do niej docierać, jak wielki błąd popełniła.
- Panie-odezwała się natychmiast. Mężczyzna spojrzał na nią i uniósł brew.- Ona…ona mówi prawdę.- Wódz patrzał na nią zdziwiony, ale po chwili zaczął śmiać się ochryple.
- Co masz na myśli?-Zapytał, podchodząc do dziewczyny. Megan cofnęła się o krok. Spojrzała na Linusa i Luthiasa- starszego wojownika, jakby szukała w ich oczach pomocy. 
- To nie ta dziewczyna ukradła medalion-odpowiedział szybko ciemnoskóry wojownik. Astrid podniosła pytające spojrzenie na wszystkich, jednak nie odważyła się powiedzieć ani słowa.- Tamta wyglądała inaczej…pomyliliśmy się…-Chłopak spuścił głowę, szykując się do kary, którą zaraz miał wymierzyć ich Pan. Mężczyzna wyglądał tak, jakby chciał ich  zamordować z zimą krwią. Jego twarz zrobiła się jakby czerwona.
- Co?!- Krzyknął na cały głos.- Jak mogliście się pomylić?!- Jego ręce drżały zaciśnięte w pięść. Spojrzał na przestraszoną Astrid a następnie na uczniów, którzy bali się nie mniej od porwanej.
- To by wypadek..-usprawiedliwiał się Linus, lecz po chwili został spoliczkowany.
- Wypadek?!- Powtórzył.- Jak mogliście być tacy głupi?!- Mężczyzna gotował się ze złości, chodząc po pomieszczeniu w tę i z powrotem.- Luthiasie, wymierz im karę. Natychmiast.- Rzucił ostro, na co chłopak skinął głową i popchnął obojga do wyjścia. Astrid została sama, lecz kilka chwil później przyszedł po nią jakiś wojownik i została ponownie wtrącona do lochu.
                Wiedziała już kto ma medalion. Szpadka. Pomyślała  i po jej policzkach zaczęły spływać łzy. W jaki sposób obraziła bogów, którzy zesłali na nią takie nieszczęście? Cierpiała za coś, czego nie zrobiła. Myślała o Szpadce, która nie miała pojęcia, że przez to, co uczyniła wpakowała Astrid w ogromne niebezpieczeństwo. Gdy zamknęła oczy, widziała  wszystkie piękne chwile, które spędziła ze swoimi przyjaciółmi, rodziną, Wichurą i oczywiście Czkawką. Myślała jeszcze długi czas, dopóki nie wpadła w objęcia Morfeusza… 



Miał być wczoraj, ale miałam jakąś blokadę... Mam prośbę do Was. Jeżeli macie jakiekolwiek pomysły na dalsze przygody jeźdźców z Berk bądź chcecie, aby w rozdziałach pojawił się Wasz pomysł- piszcie śmiało. Pomożecie tworzyć oryginalną historię Berk :)

Może ktoś z Was prowadzi bloga? Dawać linki, chętnie zobaczę :)
Dziękuję, Wam kochani, jesteście CUDOWNI!! :D 


9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jest mi wstyd i za Czkawkę, i za siebie, bo przychodzę zbyt późno. Zwalę wszystko na brak czasu, szkołę i sobotnich gości oraz totalny brak weny na wszystko.
      Ale dobra nie gadam o sobie a o tobie!

      No wreszcie. Już myślałam, że nigdy się nie domyślal, że to nie As ukradła albo sobie wzięła medalion. Biedaczka, ma aż tak poharataną rękę? Jej! Musi szybko zostać uwolniona przez mojego kochanego męża bo nie wytrzymam! Na szczęście tych złych spotka zła kara, a masło jest maślane :) Ciekawe co im zrobią. Tylko teraz Szpadka będzie w niebezpieczeństwie.. Kurczę, nieźle kombinujesz Smile i jestem mega ciekawa co dalej.

      Kurde, Czkawka ale z ciebie dziad. Masz szybko lecieć jej szukać, a nie: Nie ma Astrid w domu? Ojoj. A to przyjdę jutro" - no szlag by mnie jasny trafił. Czym on naprawdę musi być takim idiotą, że nie domyśla się, że ktoś ją porwał? Nikt nie jest tak zajęty czymś by nie wrócić do domu na noc, debilu! Och, podajcie mi młotek to mu przyfasole w łeb. Widać, że właśnie tego mu brakuje.
      No i niech wreszcie się jej oświadczy. Najlepiej w takim pięknym miejscu, świeczki, kwiatki, wspaniały pierścionek... Och, ja i moje cudowne romantyczne myśli... <3

      Fajna jest ta Koharra? Tak? Bo trudne ma to imię. :) Ale cieszę się, że jest przyjaciółką Valki, oraz, że gadały o tym by ten idiota w końcu się ożenił. Tak! Tak, małżeństwo Hicca i As jest suuuuper!

      Jestem pod wrażeniem twego niesamowitego pióra. Bije pokłony co do twojej wspanialej twórczości. Jesteś cudowna i wspaniała oraz fenomenalnie piszesz! Kochaam ❤

      Wiesz co bym chciała? Emm.? Czekaj, niech pomyśle... A tak, no jasne... HICCSTRID! HICCSTRID! HICCSTRID! HICCSTRID! HICCSTRID!

      Powodzenia w szkole i pomyślnych wiatrów od samego Thora! :*

      I wybacz Chi, następnym razem pozwolę ci być pierwszą! :*

      Usuń
    2. Będzie Hiccstrid, oj będzie :D. Już Ty się nie martw :D

      Usuń
  2. Ja pierdziele! Hero! Ty zawsze musisz być pierwsza?! Daj no mi czasem zabłysnąć! :D :*
    Jestem zadowolona!!! Jestem mega szczęsliwa!
    W końcu ci idioci ogarnęli, ze to nie As ma ich przeklęty medalion. A poza tym Szpadka go nie ukradła no... no pojebało? Przecież ona taka nie jest. I jeszcze teraz As ma przekichane. Dobrze przynajmniej ze ci dwoje dostaną surową karę bo jak nie to ja wymierzyłabym im sprawiedliwość. Jakem Pepe!
    Czkawka się martwi... rodzice się martwią... Berk się martwi! A Valka chce mieć wnuki! Czkawka ty idioto było ja pilnować i oświadczać się kiedy był czas... nie no... szlak mnie zaraz trafi. Ehhhhhh no ale co zrobisz? nic nie zrobisz :C Możesz tylko czekać na kolejny cudowny rozdział i patrzeć jak Czkawka nie udolnie szuka ukochanej. No chyba że ją znajdzie to stanie się moim wielkim bohaterem :3 Mój monsz xD
    Rozdział bardzo mi się podoba! Brak zastrzeżeń i uwag :*
    Kocham ♥

    PS.: Niech Czkawka szybko się oświadczy
    PS.: Jeszcze niech ta cała akcja z medalionem szybko się zakończy o mi tam As wymęczą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co wy macie z tymi oswiadczynami ? XD jak Czkawka zechce to poprosi As o rękę :D

      Dzięki, kochana :)

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny. ^^

    Huhu, Valka chciała mieć córkę? To u mnie, jej marzenie się spełniło :')

    Na Thora, Czkawka co się z tobą dzieje? Leć szukać Astrid! Brakuje mi Hiccstrid. ;c Tylko jak już nasz Czkawuś ją znajdzie, to niech ją porządnie wycałuje XD

    Biedna Astrid. ;c W ogóle +1000 punktów za spostrzegawczość dla tych idiotów, którzy się upierali, że Astrid ma ten zasrany medalion ;-; Idioci....

    W ogóle, to niech Czkawka wreszcie oświadczy się Astrid ;3 To wcale nie takie trudne XD Czkawuś, zabierz As na jakiś romantyczny spacerek czy cuś, powiedz jej, że jest całym twoim światem, i że chcesz z nią spędzić resztę życia, i typowo, spytaj się jej ,,wyjdziesz za mnie?'', daj pierścionek, pocałujcie się dziko (przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje XD) i po sprawie XDD Valka chce jeszcze mieć wnuki! Zresztą, pewnie nie tylko ona XDDDDD Myślę, że Saw i Eira, również ucieszyliby się na wiadomość, że zostaną dziadkami. ;3 Jejku, taka mała córeczka lub synek Astrid i Czkawki *o* Awwwww, a może blizniaki? ;3 Awww i jeszcze raz awwww <3 <3 <3 Już sobie wyobrażam, taka słodka rodzinka *o* Astrid i Czkawka są słodcy, a co dopiero Astrid i Czkawka + jakaś słodka kruszynka *o*

    Życzę weny, czytelników i powodzenia w szkole ^^
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ile słodyczy. Dzienna dawka została zaspokojona xD.
      Oświadczyny będą, a jak! Tyle że nie teraz. :P Trochę minie zanim Czkawuś ją wycałuje, a zanim doczekają się dzieci....To mina lata xD. Oni mają dopiero 23, więc...poczekacie z tą kruszynką.
      No Valka, Saw i Eira na pewno by się ucieszyli z wnuków, Stoik pewnie też... Choć ciężko mi wyobrazić sobie hiccstrid jako rodziców. No po za tym jak pojawi się dziecko to wg mnie juz wieje nuda -_-.

      Bądźcie cierpliwi. I dziękuję za komentarz, to wiele dla mnie znaczy :* :) ♡♡

      Usuń