wtorek, 1 września 2015

Niepokojąca choroba


            Słońce zaczęło powoli wyłaniać się zza grantowego oceanu. Oświetlało wyspę i dawało jej mieszkańcom upragnione ciepło. Wikingowie z uśmiechem witali nowy dzień i z zapasem energii brali się do pracy. Wszędzie słychać było żywe rozmowy, śpiewy oraz okrzyki bawiących się dzieci.
Lauren wraz ze Śledzikiem zanosili dostawę ziół do domu młodej lekarki.Przy pomocy Sztukamięs zajęło im to niecałą godzinę. Izba szatynki nie była wielka, więc pomieszczenie wszystkich zapasów wymagało kreatywnego ich schowania.Dziewczyna miała w planach przebudowę swego kącika, aby móc jeszcze lepiej pomagać rodakom. Podczas pracy dużo rozmawiała z otyłym przyjacielem. Śledzik badał nowo poznane gatunki roślin, a gdy miały jakiekolwiek wartości lecznicze, konsultował to z Gothi bądź Lauren. Tym razem jeździec opowiadał o korzeniu rewii.
-Wiem, że uczula-ciągnął chłopak, zanadto gestykulując- Sączysmark od razu zaczął kichać, gdy to powąchał. Tak samo Raven i Krzykonos.-Lauren skinęła głową w geście zrozumienia przyjaciela. Obserwowała jeźdźca, który wydawał się być poruszony nowym odkryciem.
- A coś innego?-Zapytała nieco zmęczonym głosem. Od rana była na nogach i przyjmowała dostawy od czterech wysp. Czkawka prosił ją, aby w jego imieniu podpisywała odbiory towaów. Dla Lauren nie był to żaden problem, nawet cieszyła się, że mimo braku doświadczenia, wódz jej zaufał.
-Hmm....-mruknął Śledzik, drapiąc się w głowę- Farbuje..?-Lekarka przewróciła oczami i postawiła przed swoim domem trzymany koszyk. Założyła ręce na klatkę piersiową i zmierzyła przyjaciela surowym wzrokiem.
- Nie sprawdzałeś tego, prawda?-Zapytała. Śledzik lekko zarumienił się, kładąc rękę na łuskach swej smoczycy.
- No wybacz...zajmowałem się smokami dzieciaków i... Tak jakoś wyszło-wymamrotał zamotany. Lekarka pokręciła głową.
- Następnym razem pamiętaj, żeby dokładnie to zbadać-odparła nieprzyjemnie.-Wiesz przecież, że to znacznie ułatwia mi segregację.-Blondyn pokiwał głową i obejrzał się do tyłu, skąd usłyszał kroki. Agnar szedł ku nim z ponurą miną i wpatrywał się w szatynkę pustym wzrokiem. Dziewczyna była nieco zaniepokojona. Nie wiedziała, jak ma się zachować, więc jedyne co jej przyszło do głowy, to uśmiech, który i tak wydawał się być grymasem. Wódz podszedł do dwójki przyjaciół i westchnął ciężko.
- Jesteś Lauren, prawda?-Spytał. Śledzik odszedł krok do tyłu, stając tuż przy Sztukamięs, która bacznie obserwowała Arrana.
-Zgadza się-potwierdziła. Szatynka była zdenerwowana, ponieważ wygląd Agnara był dość...dziwny. Na jego twarzy malowało się zmęczenie na dodatek wyglądał na przygarbionego, jakby ktoś położył mu kilkadziesiąt kilogramów na barki.- Co się stało?-Zapytała i ponownie założyła ręce na klatkę piersiową, nie chcąc pokazywać strachu. Agnar był znacznie wyższy od lekarki, która czuła sie przy nim jak mrówka.
- Mój bratanek strasznie się rozchorował-rzekł smutnym tonem. Było mu szkoda chłopaka, a zwłaszcza teraz, gdy na drugi dzień mieli opuścić  Berk.-Mogłabyś zajrzeć do niego?-Lauren czuła się niezręcznie. Zerknęła w stronę Śledzika, który nie przejmował się ich rozmową.
-Yyyy...tak, pewnie-zaśmiała się nerwowo. Zaczęła pocierać rękoma ramiona, jakby było zimno, a panował upał.-Skończę tylko rozładowywać towar.-Wódz uśmiechnął się lekko, lecz jego twarz w cale nie promieniowała.  Nadal była blada i pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Arran pożegnał się z mieszkańcami  i odszedł w kierunku domu Czkawki. Musiał koniecznie z nim pomówić.

           Mimo kilku problemów, praca szła bardzo szybko. Dom dla Wichury był prawie skończony, brakowało tylko ostatniej ściany i końcówki dachu. Czkawka i Saw nieźle się namęczyli, łącząc belki ze sobą. Z tej wysokości widzieli pracownię Pyskacza, w której wiking właśnie nad czymś pracował, poruszając się w rytm nuconej piosenki.
-Dobra, koniec na dziś-zarządził blond-włosy wiking, rzucając przyrządy na ziemię, które z łoskotem odbiły się od gruntu. Saw przetarł czoło granatowym rękawem ulubionej koszuli i usiadł opierając się o sterczącą belkę.Czkawka zrobił to samo.-Bez ciebie nie dałbym rady-rzekł, pocierając mokry kark. Chłopak machnął ręką i  wziął łyk lodowatej wody, która okazała się być małym ukojeniem w tak upalne dni.
- Przecież wiesz, że nie mógłbym nie pomóc-zaśmiał się szatyn. Saw pokiwał głową. Po czołach wikingów spływał pot, ale nawet nie starali się go zetrzeć, ponieważ chwilę później mokry problem powracał.
- Wtedy nie oddałbym ci córki-odarł równie entuzjastycznie. Saw traktował Czkawkę jak syna, którego się nie doczekał. Nawet gdy jeźdźcy nie byli parą, szatyn często pomagał wikingowi. Praca zbliżyła ich do siebie, a Astrid to tylko scaliła.
Wódz wyciągnął twarz do słońca, zamykając z rozkoszą oczy. Już dawno nie było takich upałów, więc szatyn chciał korzystać z pogody jak najdłużej.
Szczerbatek leżał w cieniu tuż przy domku Wichury. Smoki nie przepadają za wysoką temperaturą, a tym bardziej, że przyzwyczaiły się do zimnych stron. Astrid przyniosła Mordce sporą porcję wody i schłodziła Nocną Furię oraz swoją ulubienicę, po czym powędrowała do Valki.
- Dobra, koniec tego dobrego-oznajmił Saw, wstając i kierując się do drabiny.- Masz inne obowiązki.-Czkawka westchnął na jego słowa i skinął głową.
          Po dwudziestu minutach odpoczynku, wódz wrócił do swojej codziennej pracy. Sprawdzanie, czy u każdego wszystko gra, czy zapasy są wystarczające, jak idzie połów ryb, zerknięcie na Akademię, która służyła jako plac zabaw dla dzieci, ale i także miejsce nauki walki wręcz prowadzoną przez Sączysmarka i Astrid. Chłopak rozejrzał się po wyspie, zatrzymując wzrok na wielkim pomniku swego ojca. Brakowało mu go. Jego głosu, śmiechu, pochwał...Gdyby tylko można cofnąć czas. Wzdychał Czkawka do gwiazd, podczas lotów ze swym ukochanym smokiem.
Jeździec szedł do stajen, gdy zatrzymał go pewien głos.
- Szukałem cię-powiedział Agnar, doganiając przyjaciela. Arran był jeszcze bardziej blady niż przedtem. Czkawka przywitał się z nim uściskiem dłoni.
- Co się stało?-Zapytał nieco zmartwiony. Wygląd Agnara sam za siebie mówił. Nocna Furia przysiadła obok i wlepiła zielone oczy w wikinga.
- Logan się rozchorował. Wymiotował całą noc, ma wysoką gorączkę. Musiał się czymś...zatruć.-Odparł mężczyzna takim głosem, że Czkawce przeszły ciarki. Chłopak zaczął się natychmiast zastanawiać, czy to aby nie aluzja.
- Co masz na myśli?- Chłopak nie dawał po sobie poznać, że jego słowa go nieco przestraszyły. Otruć? Logana?
- Nie wiem, Czkawko...-Odparł smętnie, spuszczając wzrok.- Ostatnimi czasy, Logan przechodzi trudny okres. Ma traumę po pewnym wypadku i często gada niestworzone historie. Kilka miesięcy temu myślał, że jest małżą i za dnia zamienia się w człowieka.- Czkawka zdusił w sobie śmiech. Z jego punktu wyglądało to komicznie, ale Agnar był poważny. Mówił prawdę.
- Może Lauren zaradzi?-Powiedział po wysłuchaniu. Arran był bardzo zaniepokojony tanem zdrowia swego bratanka, więc i jego zaczęła dopadać choroba.
-Już ją poprosiłem- rzekł. Nastała chwila ciszy. Wódz Berk zerkał na Szczerbatka, który także się zastanawiał, o co dokładnie może chodzić Arranowi.
- Agnarze, myślę, że ty też powinnaś odpocząć. Za bardzo się martwisz-odparł stanowczo Czkawka, przykładając dłoń do brody. Jego zielone oczy przenikliwie patrzały na sojusznika. Mężczyzna westchnął, przyłożywszy palce do skroni. Od tłoczących się myśli rozbolała go głowa.
-Tak, tak, masz racje...- mruknął. Wziął głęboki wdech i uśmiechnął się. Czkawka pokiwał głową.
- W takim razie, pozwól, że podrzucę cie do domu-zaśmiał się, chcąc rozładować złą atmosferę. Agnar nagle spoważniał i stał nie ruchomo, wiedząc, co chłopak ma na myśli.
- Wolę się przejść...-Odparł speszony. Podrapał się po karku i zerknął w kierunku wioski. Ludzie nadal się krzątali, ale i byli tacy, co leżeli wśród wysokiej trawy, rozkoszując się promieniami słońca.
- Obiecuję, że nic ci się nie stanie.-Czkawka majstrował już przy siodle, ale Agnar był jeszcze bardziej przestraszony.-To zajmie dosłownie chwilę- nalegał młody wódz. Arran w końcu przełamał się. Nie miał siły iść z bolącą głową, a tym bardziej nie chciał się sprzeczać. Wsiadł wolno na siodło, a Szczerbatek rozprostował się. Czkawka poklepał przyjaciela po szyi, dając znak do startu. Nocna                    Furia odepchnęła się mocnymi łapami i po chwili byli już w powietrzu. Agnar trzymał się dodatkowych rączek, które dorobił jeździec z myślą o Astrid, która bardzo często z nim latała, choć dziewczyna preferowała wtulanie się w ukochanego, wmawiając mu, że tak jej wygodniej. Wódz Arran był pod wrażeniem pięknych widoków. Rozglądał się po ogromnym niebie, a jego hełm dotykał chmur, rozpraszając je na dwie części. Uśmiechał się i gwizdnął z podziwu. Jasno- czerwone promienie powoli zamieniały się w żółte przechodząc do pomarańczowych. Barwy mieniły się w jasnych oczach Agnara, falując niczym wzburzone morze.
- Niesamowite...-szepnął. Wpatrywał się w Berk wielkimi oczami, w których tańczyły małe iskierki. Wyspa mieniła się od wszelakich barw. Zielone lasy i trawa, żółte pola kukurydzy, pszenicy i owiesu, brązowe pola uprawne, kolorowe domy wikingów i okalająca wokół błękitna woda...- Na Odyna, jak tu pięknie!-Krzyknął zafascynowany. Czkawka zaśmiał się. Jego ojciec zareagował podobnie, kiedy będąc szesnastoletnim jeźdźcem.
- Ooo tak, zgadzam się w stu procentach-powiedział z uśmiechem. Jego serce wariowało z radości, jaką dawał mu ten lot. Uwielbiał przekonywać ludzi właśnie tym sposobem. Żałował, że z Drago się nie udało.- No dobra, Mordko, wracamy- szepnął chłopak, pochylając się do ucha Szczerbatka, aby nie przeszkadzać Agnarowi, który nadal zachwycał się widokami.
Po kilku minutach Nocna Furia wylądowała tuż przy domkach gościnnych. Agnarowi znacznie poprawił się humor i z uśmiechem zszedł z siodła.
- Nie nudzi ci się to?-Zapytał, głaskając pewną ręką głowę Nocnej Furii. Czkawka zaśmiał się, nadal siedząc w siodle.
-Nigdy- odparł pewnie. Szczerbatek zawarczał cicho, a tuż po chwili z domu Arrana rozległ się przerażający krzyk. Zaskoczeni wikingowie od razu rzucili się pędem w stronę drewnianych drzwi. To, co zobaczyli wchodząc do środka, totalnie ich zamurowało....




Taa daaa! Jest kolejny rozdział. Macie takie wrażenie, że dziwnie się czyta? Raz jest o medalionie, raz o tym...Jakie jest wasze zdanie? Koniecznie napiszcie. A teraz przejdźmy do tej mniej przyjemnej rzeczy....a mianowicie rok szkolny. Ja dziś powitałam liceum, a Wy? Jaka klasa? Pochwalcie się w komentarzu. Ściskam Was mocno i do usłyszenia :D

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że dobrze się czyta, ja sama nie raz skaczę bo wszystkich wątkach, ale nie przejmuj się, to zawsze wychodzi fabule na dobre. I nigdy nie zadręczaj się, że skaczesz. To normalne.
      Może i nadeszła szkoła, lecz dzięki bloggerowi nie straciłam radości życia. Cóż moja klasa, jak poprzednio - pojebana (już delikatnie mówiąc) i strasznie wnerwiająca. No nie ma to jak iść do 2 Gim i na wstępie, odstrzelić sobie łepetynę. Wakacje, wracajcie...:/
      Jak obiecałam sobie to przybywam z komentarzem. Oczywiście, zajebista Hero 2 dni po publikacji, nie ma to jak moje nienaganne spóźnienie, kuzwa mac! Ale wybacz mi kochana Smile to, że nie jestem na czas, ale sama rozumiesz, i mnie i każdą inną blogerke/uczennicę.

      Rozdział jest bardzo fajny i taaaki mmmmm :*
      Nie spodobała mi się za bardzo postawa Angara w stosunku do Lauren. Facet, ona chce ci pomóc, a ty z taką jakby nienawiścią? No, ale masz nawet dość dobre wytłumaczenie. Choroba bratanka cię choć trochę usprawiedliwia. I tu, mój mózg, podsyła mi piękne wspomnienie o Iroh i Zuko. Świetny stryj i bratanek - ale to taka moja dygresja, z nawiązaniem do kultowego anime "Avatar: Legenda Aanga", do którego zawsze chętnie wracam (a już szczególnie do 3 sezonu).
      Podoba mi się to, że Saw i Czkawka razem rozmawiają. Ich lekka konwersacja, podchodzi pod As - uwaga: Smile, podążaj w tym kierunku, bo bardzo dobrze ci to wychodzi. Nie ma to jak pogadać sobie ze przyszłym teściem. A właśnie, kiedy wesele? Ślub? Dzieci? :*** Hero, oczekuje czegoś niebywale słodkiego, bo czuję, że przez tą szkołę stracę wszelakie odczucia i nie będę potrafiła zachwycać się waszym i twoim talentem. Ratuj mnie, Smile. Wiesz na Chi, nie mam co liczyć. Ona odzywali takim cudownym smutasem lub akcją, że się nie pozbieram, więc pokładam w tobie nadzieję.
      Zmartwiła mnie ta niespodziewana choroba Logana, lecz nie na tyle bardzo, bym się nim, zanadto przejmowała...

      Twój blog jest w rodzaju, mojego innego świata, do którego będę coraz częściej wracać, przez to więzienie, potocznie nazywane szkołą...

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. No to życzę powodzenia na testach i dobrego wyboru szkoły! :)

      Usuń
  3. Niesamowity rozdział *o*. Czekam na kolejny :* A co do pytania... Dzisiaj zawitałam w progach gimnazjum, ale nie było aż tak źle ^^ Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Gimnazjum wyższy poziom już xD. Mam nadzieję, że się nie będziesz gubić tak jak ja xD. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale jestem stara xD 3 liceum
    Ale mniejsza z tym.
    Rozdział taki mrasny!
    Co ja widzę xd więzi Czkawki i ojca As takie dobre xD Czkawke chyba chce się podlizać przyszłemu tesciowi ;3
    Tu się dzieje tam się dzieje :)
    Mi się wszystko podoba, brak uwag.
    Pięknie ;*
    Przepraszam, że krótko ale nie mam juz siły zwłaszcza, że jestem chora ;(
    Kocham ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam :)
    Od paru dni próbuję nadrobić twojego bloga, ale ciężko mi to idzie z powodu braku czasu i dużej ilości komentarzy.
    Jednak muszę przyznać, że to bardzo ciekawa historia (zwłaszcza wątek medalionu). Ach i te liczne sojusze... ale Arranom... hmm jakoś nie mogę do końca zaufać... No ale zobaczymy. Fajnie, że powprowadzałaś własne postacie! Są bardzo fajne.
    Miałem skomentować dopiero w ostatnim rozdziale, ale nie wiem jak długo zejdzie mi nadrobienie.
    Muszę też napomknąć, że wzruszyła mnie scena Pyskacza z (bodajże) poprzedniego rozdziału.
    Cóż... rok minął ale okres ten sam więc odpowiem... studia :(
    Ps. Zapraszam również na moje blogi
    Secret Stories - http://mysteriesofmydreams.blogspot.com/
    oraz mój nowy blog, który dopiero zaczyna istnieć Rivertown - http://rivertownschool.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyta się bardzo dobrze. Nawet nie narzekam, że było tak mało Astrid, ponieważ ten rozdział i bez tego mnie wciągnął :) Już lecę czytać kolejny :D

    OdpowiedzUsuń