wtorek, 21 lipca 2015


Bratanek


         Agnar skorzystał z propozycji Czkawki, aby ten został i zwiedził Berk. Wielki wódz Arran pomógł swym ludziom osadzić się na wyspie aby i oni mogli odpocząć.
         Agnar nie przypominał wyglądem wojownika. Był znacznie chudszy od Stoika czy Pyskacza, jednak siły mu nie brakowało. Nie nosił także brody, lecz lekki zarost, który powoli robił się siwy. Przy jego prawym boku zwisał przepiękny srebrzysty miecz. Czkawka zwrócił uwagę na bogato zdobioną klingę. Broń wykonaną była z najwyższą starannością, w końcu miała służyć wodzowi.
          Szef Berk polubił Agnara i jego towarzyszów. Są bardzo spokojnymi ludźmi. Zauważył chłopak, przyglądając się jak grupka z nich niesie swe przybory w workach. Szatyn obawiał się, że nie starczy domków gościnnych, ale na szczęście jego obawy nie sprawdziły się. Jak się okazało, Agnar przepłynął tylko z piętnastoma ludźmi, co zaskoczyło Wikingów. Zwykle każdy wódz przypływał z armadą...w razie ataku smoków, oczywiście.
          Chłopak przechadzał się po wiosce, jak zawsze, gdy nie miał nic do roboty, choć zdarzały się prośby o małą pomoc.
          Na Berk nie obeszło się bez plotek na temat przyjezdnych, co nie było niczym nadzwyczajnym. Kobiety w Berk po prostu kochały plotkować. Szatyn skinął głową w geście powitania Wikinga, który uśmiechnął się szczerze. Czkawka uwielbiał patrzeć na widok szczęśliwych ludzi wokół. Przypomniał mu się ojciec, kiedy wówczas piętnastoletni Czkawka pokazał wioskę z lotu ptaka. Wtedy Stoik westchnął ciężko, widząc bezpiecznych ludzi. To było dla niego priorytetem, co przeszło również na Czkawkę. Szczerbatek, jak zawsze, towarzyszył przyjacielowi w oględzinach wyspy. I tak nie miał nic innego do zrobienia, choć Czkawka często ustawiał lotkę na automatyczny tryb, jednak smok uparł się, że jak latać, to tylko ze swym jeźdźcem. Wódz pogłaskał Nocną Furie po wielkiej głowie. Z oddali słychać było śmiech wikingów i Arranów. Widocznie zdążyli się zakolegować.
-Czkawka?- usłyszał za sobą głos Agnara. Obróciwszy się, ujrzał sędziwego wodza wraz z młodym mężczyzną po prawej stronie.- Chciałbym przedstawić ci mojego bratanka.- Oboje uśmiechnęli się. Czkawka w pierwszym momencie pomyślał, że to jego syn.
- Logan al Finnbjörn- rzekł młodzieniec, wyciągając rękę. Wódz Berk uścisnął ją mocno.
-Czkawka Horrendous Haddock Trzeci. Ale mów mi po prostu Czkawka.- Logan skinął głową, nieco nieśmiały. Wyglądał zwyczajnie, jak reszta ludzi Agnara. Nie nosił żadnego futra czy ubrań, starannie wyszytych z najlepszych materiałów na potwierdzenie wysokiej rangi. Nawet jego wygląd był przeciętny. Brązowe włosy i oczy, a z sylwetki lekko umięśniony. Był nawet podobny do Czkawki, ale Logan nosił malutkiego warkoczyka związanego z tyłu.
Szczerbatek dał o sobie przypomnieć, wpychając głowę pomiędzy trójkę.
Logan wydawał się przestraszony. Cofnął się spokojnie, ale nie spuszczał wzroku ze smoka.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobi-zapewnił Czkawka, posyłając uśmiech jakby chciał pokazać, żeby się nie bał.
-Myślałem, że nocna furia to bajka- odparł zażenowany, pozwalając Szczerbatkowi się obwąchać. Czkawka zmarszczył czoło
-Tu jest żywy dowód, że istnienie nocnej furii, to nie mit-rzekł, głaszcząc przyjaciela po czarnych łuskach. Agnar odszedł od młodych i podszedł do jednego z podwładnych. Powiedział coś a po chwili blondwłosy Arran ruszył do portu.
-Przepraszam Cię, Czkawka, ale jestem zmęczony. Mógłbyś użyczyć mi pokój?-Jeździec był naprawdę pod wrażeniem kultury przybyszów.
-Pewnie-odparł i oboje ruszyli w kierunku domków gościnnych.

          Nate sprzątał koło swojego domu bałagan, którego narobili straszliwce. Miał już dosyć wybrykow tych wstrętnych gadów i na poważnie myślał o zmianie mieszkania. Jego smok drzemal w cieniu drzew, które obrastały chatę Nate'a. Z daleka dom wyglądał jakby rośliny go zjadały, ale większości Wikingów podobał się taki wystrój.
-Pójdziesz mi stąd?!- wrzasnął poirytowany, odganiając miotła jednego ze straszliwcow. Smoczek warknął wrogo, ale postanowił nie robić zamieszania i odleciał. W tym czasie do jego domku zmierzała Lauren, piękna szatynka o czekoladowych oczach. Jak zawsze miała włosy związane w koński ogon, a na prawym biodrze skakała rytmicznie torba. Po chwili stała już przy przyjacielu.
-Człowieku, zmień dom. Wdrapać się na te górę to po prostu masakra-dziewczyna oddychała szybko, ocierając pot z czoła. Nate zaśmiał się.
-Masz słabą kondycję- powiedział, opierając się o drewnianą miotle. Lauren spiorunowała go wzrokiem.
- Jestem od leczenia ludzi, a nie od biegania-odparła mniej entuzjastycznie.
- Jako lekarz powinnaś wiedzieć, że dbanie o kondycję jest bardzo ważne- brunet nie odpuszczał dobrej zabawy w drażnienie Lauren.
- Właśnie, to ja jestem lekarzem i znam się na medycynie lepiej niż Ty, więc, z laski swojej, zamknij się- warknęła, choć lubiła drażnić się z Natem.-Powkurzamy się innym razem-powiedziała i zaczęła grzebać w torbie z medykaliami. Wyciągnęła mały flakonik oraz brązowy woreczek. Podała lekarstwa przyjacielowi z chytrym uśmiechem. Chłopak powąchał ona preparaty i skrzywił się.
-Na Odyna, co to jest?-Jeździec zatkał nos chusta, wyciągając przed siebie woreczek, aby nie czuć zapachu.
-Smakowite lekarstwa-odparła, robiąc zwycięską minę.
-Nie mogłaś dać czegoś innego?-Brunet odłożył prezent na drewnianą barierę, łapiąc z powrotem miotłę.
-Nie. Wykorzystałam wszystkie olejki eteryczne. Na większość jesteś uczulony a napary nie pomagają, więc ostatnia deską ratunku jest to-powiedziała. Nate pokręcił głową. Od dwóch miesięcy chłopak boryka się z zakażeniem gardła oraz bólem zatok.
-No cóż, jeżeli nie ma innego wyjścia-mruknął i popatrzył na przyjaciółkę spode łba.
-Co?-Lauren podniosła brwi i uśmiechnęła się słodko.
- Skąd mam mieć pewność, że nie chcesz mnie otruć?-Dziewczyna wybuchła śmiechem. Uwielbiała humor Nate'a. Chłopak jednak zachował powagę, aby sytuacja wydawała się jeszcze bardziej śmieszna. Po chwili lekarka uspokoiła się, ale w kącikach oczu błyszczały łzy radości.
Skoro przeżyłeś wszystkie moje próby otrucia-tu zakreśliła cudzysłowie w powietrzu- to i tym razem nie zginiesz. Nate pokręcił głową.
- Ale jakbym się otruł, to w razie czego mogę liczyć na odszkodowanie? Wyraz twarzy bruneta był wręcz przekomiczny. Lauren znów się zaśmiała. Miała cudowny głos. Pomyślał chłopak.
-Ależ oczywiście. Poki co, codziennie wieczorem rób napar z tego brązowego worka a krople z fiolki dolewaj do herbaty po pięć kropelek.-Lauren poklepała przyjaciela po ramieniu. Współczuła mu tej kuracji, ponieważ dobrze wiedziała, że lekarstwa po prostu niemiłosiernie śmierdzą, ale są skuteczne.
-Muszę już Cię opuścić, najdroższy przyjacielu, albowiem muszę postawić na nogi jeszcze sporo wikingów.-Nate zrobił smutną minę, jakby udawał smutne dziecko.
-Ok. Zatem ruszaj, abyś swą mocą leczyła potrzebujących!-Jeździec zniżył głos tak, aby udawać starego Narcyza, mitycznego czarodzieja. Dziewczyna pożegnała się i wolnym krokiem poszła do domu Magnusa i jego żony.

          Valka wraz z Astrid przygotowywała kolację, gdy drzwi otworzyły się i stanął w nich Czkawka. Nocna furia wbiegła szybko i ułożyła się koło paleniska. Szatyn zachował się, ale ustal na nogach.
- Witam panie-uśmiechnął się na widok dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu. Podszedł do nich, spoglądając na przyrządzane potrawy.
-A co to takiego gotujecie ?-zapytał, sięgając po kawałek sera.
-Nic takiego-odparła Valka, mieszając czerwony sos. Czkawka stwierdził, że jest to sos truskawkowy.
-Naleśniki?-zapytał z nadzieją, przechodząc do Astrid.
Obie zaśmiały się. Blondynka odsunęła delikatnie chłopaka, aby nie pchał palców w złociste ciasto.
-Zgadłeś- odparła wojowniczka.-Ej, Czkawka!-krzyknęła, gdy chłopak po raz kolejny sięgnął paluchami do miski. Wódz od razu odskoczył, aby przypadkiem nie dostać wałkiem po głowie.
-Dobra, już nie przeszkadzam-ucałował policzek dziewczyny i wszedł do kantorka. Po kilku sekundach wrócił z koszem ryb dla Szczerbatka po czym wrócił z drugim pojemnikiem dla Chmuroskoka.
Kolacja była zjadliwa, co ucieszyło jeźdźca, ponieważ ostatnim razem przyrządzone potrawy przez Valke podrzucał smokom. Zawsze przy kolacji rozmawiali na różne tematy. Tym razem skupili się na Arranach. Czkawka opowiadał, że zrobili na nim ogromne wrażenie zachowaniem. Było to rzadko spotykane, gdyż wikingowie nie słynęli z dobrych manier.
-Od razu widać, że nie pochodzą z północy-rzuciła Astrid, która nie miała jeszcze szansy poznać któregoś z gości, choć widziała jak włóczyli się koło portu.
-Maja też bardzo ciekawą konstrukcję łodzi. A, i broń mają bardzo ładna. Oczywiście to się nie liczy, ale te kamienie super wyglądają.-Wódz naprawdę się wciągnął. Opowiadał o wszystkim, co zauważył i miał zamiar wypytać szczegółowo Agnara o projekty łodzi oraz broni.
-Właśnie-Chłopak przerwał, przenosząc wzrok z Valki na blondynkę.-Co z twoim projektem, Astrid?
Dziewczyna zaczerwieniła się lekko.
Sama nie wiem. Gdy przyjrzałam się dokładniej, stwierdziłam, że jest to za trudne- mruknęła. Tak bardzo cieszyła się z planu budowy nowego domku dla Wichury.
- Pomogę ci-mrugnął do niej, na co Astrid uśmiechnęła się.
-Dziękuję.-Valka przyglądała się im w ciszy. Związek Czkawki i Astrid przypominał jej swoje lata młodości. Jak poznała Stoika, ich pierwsze spotkania, aż w końcu ślub. Żałowała tylko, że mogła być przy swym ukochanym tylko pięć lat. Kiedy porwał ją Chmuroskok, bała się. Czuła, że może już nigdy nie zobaczyć męża oraz malutkiego synka. W oczach pojawiły się drobne łzy, ale szybko uspokoiła się, gdyż nie chciała płakać przy synu i przyszłej synowej. Para zajęta była rozmowa, dlatego nie zauważyli roztargnienia Valki.
Po godzinie przyjemnego gawędzenia, Astrid postanowiła się zbierać.
-Nie zostaniesz jeszcze chwilkę?-Spytała jeźdźczyni. Blondynka właśnie nakładała delikatne futro, mimo że była wiosna, wieczory są bardzo chłodne.
-Rodzice na mnie czekają-odparła z uśmiechem. Czkawka stał przy drzwiach, czekając na dziewczynę. Wojowniczka pożegnała Valke i wraz z jej synem, wyszła.
         Czkawka złapał dłoń Astrid, zaplatając ich palce. Szli powoli, nadal dyskutując o minionym dniu.
- Przyjemny wieczór- powiedział chłopak, zmieniając temat. Astrid popatrzyła w gwieździste niebo.
-Tak-potwierdziła. Czkawka objął dziewczynę, kładąc dłoń na jej szczupłej talii.- Coś nie tak, skarbie?-zapytał, patrząc na dziewczynę. Astrid zaśmiała się.
-Czemu myślisz, że coś jest nie tak?-Dziewczyna spoglądała na piękne, granatowe niebo, które rozświetlały miliony  gwiazd a po środku nich był duży księżyc.
-Wyglądasz na zamyślona-odparł. Zatrzymali się w końcu pod domem Hoffersonów.
- Zdaje ci się-odparła. Chłopak chwycił jej drobne dłonie  zaplatając o swoje.-Może trochę za dużo myślałam nad tym domkiem dla Wichury.
-Mówiłem, że ci pomogę-potrząsnął delikatnie rękami. Astrid wpatrywała się w Czkawkę maślanymi oczami.
-Wiem i dziękuję-Chłopak przytuli mocno dziewczynę, kołysząc się lekko. Stali tak wtuleni w siebie kilka minut. Astrid uwielbiała zapach Czkawki. Co prawda czuć było zapach Szczerbatka. W końcu Czkawka oderwał się i pogładził delikatnie policzek swojej ukochanej.
-Nawet nie wiesz, jakie mam szczęście, mając Ciebie- Astrid uśmiechnęła się. Musiała lekko stanąć na palce aby pocałować szatyna. Czkawka poczuł na swoich ustach zimne wargi blondynki, a po jego plecach przeszły ciarki, zresztą jak zawsze, gdy się całowali. Wojowniczka momentalnie oderwała się od chłopaka. Ten spojrzał na nią zaskoczony.
-Zapomniałam dać ci traktat!-Szybko wbiegła do domu. Po chwili wróciła ze zwojem w ręce.
-I przez jakiś papier przerwałaś takie słodkie pożegnanie?-Spytał, zabierając żółty skrawek. Astrid przewróciła oczami.

- Jeszcze będzie wiele słodkich pożegnań-rzuciła. Zanim weszła do domu, Czkawka pocałować czułe swoją dziewczynę.-Dobra, a teraz dobranoc.-Astrid szybkim krokiem weszła do domu, aby nie przedłużać pożegnania, które mogłoby trwać w nieskończoność. W środku jej rodzice siedzieli przy stole, popijając gorący napój. Dziewczyna rzuciła "dobranoc" i wbiegła do pokoju. Przebrała się się w cieplutka piżamie i wsunęła się pod kołdrę. Od tygodnia w głowie drążyło pytanie, czy Czkawka zamierza się jej oświadczyć. Wojowniczka myśląc o swym ukochanym, zasnęła.





Poprzedni post musiałam usunąć, gdyż rozdzaił się jakoś rozmnożył...Dobra. Dedykt dla Chitooge oraz SuperHero. Dzięki Wam, dziewczyny, dostałam takiego kopa do pisania :P. Dziękuję <3

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie wiem co powiedzieć. Z każdym rozdziałem rozwijasz się coraz bardziej, a ja wciąż nie mogę się nadziwić jak ty to robisz. Pozostaje mi tylko cieszyć się kolejny, świetnym rozdziałem i mieć nadzieję, iż next ukaże się tak szybko jak ten <3
      Niestety przez przejęcie obowiązków mojej mamy jestem zmuszona do pozostawienia ci jakże bardzo krótkiego komentarza za, który bardzo przepraszam <3
      Zasługujesz na więcej ode mnie, ale postaram ci się to wynagrodzić w odpowiedni sposób. Powiem na razie, że rozdział bardzo mi się podoba i czekam na więcej :* Wymiatasz mała <3 i czuję, iż Lauren i Nate zostaną parą <3

      POWODZENIA SMILE <3

      Usuń
    2. Nie szkodzi za krótki komentarz. Wystarczy kilka słów, by uszczęśliwić autora xD. Bardzo dziękuję, Hero. No a next być może pojawi się jutro :)

      Usuń
  2. Piękny! ♥.♥
    Czyżby Lauren i Nate coś ten tegers? :D Byłaby z nich fajna parka! :*
    Musisz mi wybaczyć mój króciutki komentarz :C postaram się aby następny był dłuższy ale po prosu telefon nie daje tej cudownej możliwości rozpisania się :C
    Piękny i zarazem chwytający za serce! Zwłaszcza scenka z Hiccstrid! Oni są cudowni! :**
    Akcja powoli się rozkręca :D Czuję, ze ten bratanek namiesza :C Eh.... ale akcja musi być xD
    Piękny rozdział :* Rozwijasz się kochana :* To widać ♥
    Kocham i z niecierpliwością oczekuję nexta :* ♥
    Kocham kocham kocham ! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu zapomniałam podziękować za dedyk :*
      Dziękuję! ♥ Kocham mocno ♥

      Usuń
  3. Świetny rozdział, z resztą jak wszystkie poprzednie :)
    Nate i Lauren? Szykuje się kolejny parring? ^^ Kto się lubi ten się czubi, oni muszą być razem! Relacje, dialogi między Czkawką i Astrid są urocze. Astrid myśli o oświadczynach Czkawki? No ciekawe co z tego będzie :D Trochę szkoda mi Valki, ponieważ nie ma przy niej męża; musi patrzeć na szczęście syna, a sama nie może tego doświadczyć. Ale z drugiej strony gdyby Stoik nadal żył, to Czkawka nie byłoby wodzem (a Czkawka jako wódz mega mi się podoba).
    Ok, nie będę się długo rozpisywać, bo lecę czytać kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń