Agnar la Finnbjörn
Zniecierpliwiony Szczerbatek wskoczył radośnie na łóżko
Czkawki, trącając go wielkim łbem. Chłopak mruknął niezadowolony, chcąc pozbyć
się gada. Jednak smok nie dawał za wygraną i ściągnął cieplutką kołdrę z
jeźdźca. Szatyn krzyknął przestraszony, czując chłód. Nocna Furia zaśmiała się
w swój dziwny, smoczy sposób. Wódz pokręcił głową. Był nieco zły, ponieważ
chciał się wyspać. Czkawka zerknął na okno, zza którego wyłaniał się kolorowy
wschód słońca. Chłopak wstał z łóżka, od razu zakładając protezę. Podszedł do kwadratowego
otworu i całkowicie rozsunął oliwkowe zasłony. Wciągnął nosem zimne, północne
powietrze. Stał jeszcze chwilę, aby chłód pomógł mu obudzić się całkowicie.
Szczerbatek w tym czasie rozciągał się niczym kot i oblizał pysk. Szatyn
westchnął i wciągnął na nagi tors zieloną tunikę. Kostiumu nie zakładał,
ponieważ nie był mu potrzebny.
Gdy Czkawka schodził po schodach, słychać było
charakterystyczne uderzenie metalu o drewno. Starał się chodzić cicho, aby nie
obudzić Valki. Na dole, przy palenisku, wygrzewał się Chmuroskok. Wódz
pogłaskał smoka po łbie i podszedł do drewnianych szafek.
W domu unosił się słodki zapach lawendy, który Valka bardzo
lubiła. Na stole stał gliniany wazon ze świeżymi kwiatami, które przyniosła
Lauren, młoda szamanka Berk. Szczerbatek zaczął szukać świeżych tuńczyków
norweskich, strącając kilka przypadkowych rzeczy z mebli.
- Ej, ciszej!-Szepnął wódz, upominając smoka. Nocna Furia
jednak nie zwróciła uwagi na jeźdźca i nadal poszukiwała ryb. Czkawka
przewrócił oczami na nieporadność smoczyska i wszedł do kantorka. Po chwili
wrócił z koszem wypełnionym pysznym śniadaniem. Uradowany gad zaczął zjadać
swoją porcję. Jeździec odłożył kubek z wodą i zaczął przygotowywać śniadanie
dla siebie i Valki. Zwykle jadała z nimi Astrid, ale załatwia sprawy Berk.
Po kilku minutach śniadanie w postaci omletu było już
gotowe. Czkawka przełożył żółtą papkę na talerze i zagrzał mleko. Valka musiała
wyczuć, co się święci, ponieważ pojawiła się w kuchni otulona cienkim kocem.
- Hej, mamo-chłopak uśmiechnął się serdecznie i wskazał na
stół- śniadanie gotowe.
Valka ziewnęła, siadając. Chmuroskok także postanowił
zakończyć sen. Smok wstał i przywitał się z domownikami. Czkawka podał mu
śniadanie i cała trójka zaczęła pochłaniać jedzenie.
- Dziś polecę na tę nową wyspę, o której ci opowiadałam-
powiedziała mama wodza.- Może znajdziemy nowe smoki.
- To super-odparł szczerze.- Chociaż nie wiem, czy
wszystkich nie wyzbieraliśmy- zaśmiał
się. Po chwili wstał od stołu i zebrał brudne naczynia.
- Trochę więcej optymizmu, synu- powiedziała kobieta.- A
Astrid kiedy wylatuje?- spytała, zmieniając temat.
- Wczoraj już leciała- Valka zakryła dłońmi usta zaskoczona.
- Ojej, zapomniałam- mruknęła, lekko czerwieniąc się. Wtem
słychać było dźwięk stłuczonego szkła.
- Szczerbatek!- Krzyknął Czkawka, widząc bałagan koło ogona
Nocnej Furii. Smok skulił się troszeczkę jakby zawstydzony.- Mówiłem, żebyś
uważał.
Valka zaczęła zbierać pozostałości ozdobnych kuli.
- Nic się nie stało- Jeźdźczyni uśmiechnęła się do
Szczerbatka, który zaczął się łasić do Czkawki.
- O nie, nie, kolego. Mam focha- Chłopak obrócił się tyłem
do przyjaciela i założył ręce na klatkę piersiową, niby urażony. Nocna Furia
podniosła się na tylnie łapy i a przednie założyła na ramiona chłopaka,
zupełnie jak człowiek, zrzucając go do tyłu. Wódz zaśmiał się głośno, lądując
na brzuchu przyjaciela. Valka przyglądała się im równie rozbawiona.
- Jak dzieci- mruknęła. Szczerbatek i Czkawka przekomarzali
się w bitwie smok przeciwko Wikingowi. Po kilku minutach oboje uspokoili się,
wiec szatyn w spokoju dokończył wycie naczyń. Valka pożegnała się z nimi i
wyruszyła na nową wyspę. Od niecałego miesiąca zaczęła zwiedzanie pobliskich
wysp. A zaczęło się odkąd znalazła starą mapę syna. Jeźdźczyni nie mogła
zmarnować takiej okazji i wraz ze swym smokiem odrywała nowe lądy, co było
dawnym hobby Czkawki.
Wódz wyszedł na zewnątrz akurat wtedy, gdy zawył róg, co
oznaczało obce statki na horyzoncie. Nie było to żadną nowością, ponieważ już
od jakiegoś czasu Berk miało mnóstwo gości zza granicy. Szczerbatek mruknął do
jeźdźca, który od razu wskoczył na siodło. Smok, czując ciężar na grzbiecie,
wystartował. Skierowali się na północ do obserwatorium, gdzie często
przesiadywał stary Wiking- Krosonos. Czkawka
zszedł z przyjaciela i podszedł do lunety, którą niegdyś sam
skonstruował.
- Ile do brzegu?-Zapytał szatyn. Krosonos podrapał się po
rudawych włosach.
- Jakąś godzinę-odparł beznamiętnie. Wiking siedział oparty
o drzewo i majsterkował przy scyzoryku.
- Dobrze. Gdy tylko dobiją do brzegu, daj znać- Czkawka wskoczył
na grzbiet smoka, i nie czekając na odpowiedź, odleciał.
Czkawka z jednej strony cieszył się, że Berk zyskało tyle
sojuszników. Dzięki temu wyspa była bezpieczna, ale z drugiej strony był nieco
zdenerwowany tym, że nagle wszystkie plemiona chcą przyłączyć się właśnie do
Wandali. Jednak dla wodza najważniejsze było zapewnienie swoim ludziom pokoju.
I to dla Czkawki było najważniejsze. Jego ojciec zawsze powtarzał, że pewnego
dnia będzie musiał podejmować decyzje dla dobra ludzi, nie dla siebie. Czkawka zdążył już się do
tego przyzwyczaić.
Chłopak zajęty był pracą w kuźni, gdy zawył róg. Szatyn w
pośpiechu zdjął fartuch i szybko umył
ręce. Szczerbatek drzemał w cieniu dębu, ponieważ słońce grzało zbyt mocno, aby
normalnie funkcjonować.
Nocna Furia również poderwała się na sygnał. Czkawka
wskoczył na siodło i mig dotarli do poru, gdzie statek właśnie cumował.
Drewniana łódź była nieco inaczej skonstruowana, zauważył jeździec. Przyjrzał
się burtom, które miały idealne wyszlifowane brzegi. Przód był nieco
zaostrzony, a rufa szersza. Gdyby nie głos dobiegający z okrętu, Czkawka stał by
i oglądał łódź. Z drewnianego okrętu
wysiadło kilkoro ludzi. Jeden wystąpił przed grupką i przemówił:
- Nazywam się Agnar la Finnbjörn, jestem przywódcą Arran,
jednej z wysp brytyjskich- Mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie do chłopaka. Wygląd
nie przypominał szatynowi typowego
Wikinga. Agnar ubrany był podobnie do Pyskacza, lecz miał doczepione
niedźwiedzie futro, które symbolizowało wysoką rangę właściciela.
- Nazywam się Czkawka Horrendous Haddock Trzeci- odparł na
luzie. Nie przepadał za oficjalnymi rozmowami.- Jestem wodzem wyspy Berk.
Przybysz zaśmiał się miło i poklepał szatyna jak starego
przyjaciela.
- Co was sprowadza na mą wyspę?- Zapytał szatyn, spoglądając
na trzy statki, które znajdowały się dalej od portu.
- Oh, to chyba oczywiste!- Odrzekł z uśmiechem gość.-
Chciałem poznać wodza wspaniałej Berk! Wieści o waszych smokach i twoich
czynach rozchodzą się po całym świecie.
Czkawka popatrzył na Szczerbatka lekko czerwony. Nocna Furia
podeszła pewnie do Agnara.
- To jest mój smok, Szczerbatek- Wódz wyciągnął rękę, prezentując
swego przyjaciela. Mężczyzna cofnął się o krok.- Spokojnie- rzekł jeździec,
widząc strach przybysza.
- Nie codziennie widzi się Nocną Furię- odparł Agnar, ale
wyciągnął dłoń, by smok mógł go powąchać. Szczerbatek obszedł mężczyznę niczym
pies. Oboje zaśmiali się na ten widok. Gdy Nocna Furia uznała, że Agnar nie
jest groźny, grzecznie wróciła na miejsce przy Czkawce.
- Może przejdźmy do polityki- powiedział la Finnbjörn.
Czkawka skinął głową.
- Rozumiem, że chciałbyś podpisać sojusz?- Wodzowie ruszyli
powoli w kierunku Twierdzy. Agnar zaśmiał się.
- Ależ naturalnie. Oczywiście każda ze stron będzie miała
korzyści.
Po krótkim czasie do Agnara dołączyło kilkoro ludzi. Czkawka
zaprowadził gości do domków, które zostały specjalnie wybudowane na takie
okoliczności.
Wieczór był przyjemnie chłodny. Na niebie księżyc i gwiazdy dawały
znacznie więcej światła niż zazwyczaj. Smoki smacznie chrapały w domach swoich
właścicieli bądź w specjalnych domkach, a te rozbrykane musiały spać na arenie.
W Twierdzy uczta trwała już od dobrej godziny. Czkawka oraz
Agnar podpisali kilkuletni traktat polityczny i handlowy. Okazało się, że wyspa
brytyjska- Arran ma bardzo duże zasoby cennych kamieni. Czkawka postanowił
pobierać również stal, aby wyrabiać trwalsze bronie. Wyspa Agnara w zamian za
minerały otrzyma dwuletnią ochronę. Wodzowie byli bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy, a wyspy na pewno
zyskają.
Wielkie, drewniane drzwi otworzyły się. Czkawka dostrzegł
tam swoją mamę oraz Krosonosa, który skończył swoją wartę. Przeprosił Agnara, z
którym przesiadywał i podszedł do Valki.
- A co tu się wyrabia?-Zapytała zaskoczona kobieta. Chłopak
w wielkim skrócie opowiedział jej o nowym sojuszniku oraz traktacie.- To
wspaniale!- Odparła z entuzjazmem.
- Przedstawię cię Agnarowi- powiedział szatyn i pociągnął
mamę w stronę stołu przy którym siedział stary mężczyzna. Wódz w tym czasie rozmawiał z Pyskaczem.
Pewnie kowal opowiadał mu kolejną historię jak stracił kończyny.
- Agnarze, chciałbym przedstawić tobie moją mamę.- Arran*
wstał od stołu i w geście szacunku ukłonił się przed kobietą.
- Nazywam się Agnar la Finnbjörn, jestem przywódcą Arran,
jednej z wysp brytyjskich.-Szatyn zaśmiał się w duchu, gdy znów usłyszał tę
wersję.
- Valka- odparła z rumieńcem.
- Pozwolisz pani zwracać się imieniem?- Czkawka był pod wrażeniem tak dobrych manier,
ponieważ nie wyglądał na szarmanckiego człowieka.
- Ależ oczywiście-rzekła Valka uśmiechnięta.
Po krótkim przedstawieniu się, cała czwórka zaczęła
rozmawiać na różne tematy, głównie związane one były z wyspami, tradycjami oraz
przeróżnymi historiami. A Berk miało czym się pochwalić dzięki Czkawce i
Szczerbatkowi, który drzemał w kącie budynku. Widocznie hałas nie przeszkadza
mu w odpoczynku. Pomyślał szatyn. Nagle przypomniało mu się jedno. Dziś wrócić
mieli Nate i Astrid.
- Mamo, widziałaś może Astrid albo Nate’a?- zapytał,
pochylając się.
- Nie, ale na pewno wrócili. Widziałam Wichurę- Kobieta
puściła do syna oczko. Jeździec ponownie przeprosił Angara i udał się do domu
swojej dziewczyny. Zostawił Szczerbatka i ruszył w stronę wioski.
Po kilku minutach marszu dotarł przed chatę blondynki. Zapukał
głośno i wszedł do środka. Przy stole siedziała wojowniczka, która pochłonięta
była szkicowaniem.
- Cześć, skarbie- powiedział z uśmiechem Czkawka i pocałował
dziewczynę w policzek, przytulając ją od tyłu. Astrid podskoczyła, ale czując
delikatnego buziaka, uśmiechnęła się.
- Dobry wieczór- odparła. Chłopak usiadł naprzeciw niej.
- Co robisz?- Astrid odwróciła kartkę, pokazując rysunek.- A
co to?
- Dom- mruknęła.- Na Banksie mają bardzo ciekawą
konstrukcje. Domy są budowane inaczej, ale są bardzo wytrzymałe. Pomyślałam, że
może zrobić miniaturę dla Wichurki, co ty na to?
Czkawka przypatrywał się rysunkowi z zaciekawieniem
- Świetny pomysł- stwierdził, oddając kartkę.- Ale łączenia
są trudne. Kiedyś już to widziałem w planach ojca.
- Ah…-Wojowniczka
przygryzła wargę, nie wiedząc, co powiedzieć. Niezręczną ciszę przerwał
Czkawka.
- Czemu nie przyszliście do Twierdzy? Mamy nowych sojuszników.
Astrid westchnęła. Odłożyła kartki do książki i odłożyła na
półkę.
- Szczerze mam dosyć tych spotkań- odparła. Po chwili
usiadła na kolanach ukochanego i wtuliła się.- Nie wystarczy już tych traktatów?- Oboje zaśmiali się.
- Podpisałem traktat polityczno- handlowy. Coś nowego-
rzucił i pocałował blondynkę w szyję.
- A ty, wodzu, nie musisz wracać do gości?- Mruknęła,
zarzucając mu ręce na szyję, co miała w zwyczaju.
- Eee tam…- Odparł. Zauważył, że Astrid zamyka powoli oczy.
Chłopak uśmiechnął się. Uwielbiał patrzeć jak blondynka śpi. Delikatnie
podniósł się z krzesła i powoli zaniósł dziewczynę do pokoju. Astrid miała na
sobie subtelną, czerwoną sukienkę ze złotymi wzorami wyszytymi na rękawach oraz
kołnierzyku. Szatyn położył Astrid na mięciutkim łóżku i ucałował na dobranoc.
Wychodząc, zasłonił okno pomarańczowymi zasłonami i cichutko wrócił do
Twierdzy.
Witam serdecznie pierwszym rozdziałem! Mam nadzieję, że się spodobał.
* Arran- prawdziwa wyspa brytyjska. Arran- pojedynczy mieszkaniec tejże wyspy, Arrani- liczba mnoga. Jakby co ;)
~SmlileLife
PIĘKNY!!!
OdpowiedzUsuńOjejku jak As wróciła to po prostu już wszystko pięknie :3
Agnar :3 czyżby spodobała ci się matka wodza Berk? :D
Coś mogłoby z tego być ale jednak forever Stalka!
HICCSTRID *.* Tacy słodcy! Ja już myślałam o tym tyrym tym tym xD wiesz o czym ^^ hahaha! A tu idzie spać! :) I tak słodko!
Czkawka tak w politykę się wciągnął :3 Może As ma racje za dużo tych sojuszów.
Sojuszów nigdy dość xD Co za dużo to nie zdrowo!
Mimo to rozdział śliczny :3 Wyszlifowany do najmniejszych szczegółów :)
Wspaniały i jeszcze raz wspaniały!
Hahaha jego nazwisko xD Nie mogłam przeczytać xD Jak weszłam zastanowiłam się czy jestem na dobrym blogu xD
Wyszło fantastycznie!
Kocham i czekam na next :* Pisz szybko bo zaciekawiłaś! ♥
Ojej. Nie no, bardzo dziękuję za mile słowa. To olbrzymia motywacja! Powiem, że Agnarowi spodobała się Valka, ale to tyle :)
UsuńA co do TEGO o czym wspomnialas, to dopiero po ślubie xD Tradycja rzecz święta :)
hahaha wiadomo :3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie jestem pierwsza, to nic. W końcu mi się uda.
UsuńTym blogiem ostatecznie zwiększyłaś swoje doświadczenie i widać, żeby zrobiłaś ogromne postępy. Jestem z ciebie dumna!
Z doświadczenia przeczytanych wielu blogów, wiem, iż takie sojusze, opisywane dokładnie nie są dobre i nie służą za bardzo. Jednakże ten gość jest miły, tylko widzę, że zalatuje do Valki. Helol, I'm sorry gyu, Stalka Forever Ever ❤
O Jejciu *.* Hiccstrid to są tacy słodcy, że hej! Normalnie pięknie. Wiesz ja podobnie jak Chi myślałam, że coś tam tyryry.. ale jak poszła spać to tez dobrze. :*
Mogę ci pogratulować, kolejnego świetnego bloga. Widać, że się rozwijasz i czerpiesz z pisania przyjemność. Mam nadzieję, że z tym opowiadaniem zajdziesz bardzo daleko.
Staram sie jak moge, żeby blog był kolorowy i żeby było ciekawie poprzez dodanie opisów itp. Dziękuję Ci ogromnie za te słowa. :* A co do pierwszej wspólnej nocy Hiccstrid to odpowiedź jest po komem Chi :))
UsuńA sojusz jak sojusz... no prawie xD więcej nie zdradzę! :*
NIE MOGŁAM SIĘ POWSTRZYMAĆ, NIE POSZŁAM SPAĆ I MUSIAŁAM PRZECZYTAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ :D
OdpowiedzUsuńJest idealny, nie ma nic do czego mogłabym się przyczepić. Czkawka jest świetnym, dojrzałym wodzem. Szkoda, że to tylko postać z filmu/opowiadania i nie istnieje na prawdę haha.
W tym rozdziale nic większego się nie działo, ale to i tak dopiero początki. W sumie nie powinnam narzekać, bo rozdział nie potrzebuje szybkiej i niewiadomo jakiej akcji, żeby był ciekawy. Po prostu każde zdanie, które napiszesz miło się czyta. Uwielbiam ten rozdział, te dialogi :) Uwielbiam też momenty ze Szczerbatkiem. Ostatnia scena Czkawki z Astrid to wisienka na torcie, wymyśliłaś to idealnie ^^
Jutro zabieram się za czytanie kolejnych rozdziałów :)