W Berk było spokojnie jak nigdy wcześniej. Smoki, znudzone lataniem, spały w domach swych właścicieli. Wikingowie pracowali cicho, co jakiś czas nucąc spokojną pieśń nordycka. Nawet pogoda uspokajała. Bezchmurne niebo pokazywało słońce w zenicie, które prażyło twarze mieszkańców. Dzieci bawiły się nad wodą pod czujnym okiem starszych rybaków pracujących nieopodal. Nawet w akademii świeciło pustkami. Śledzik dał kilka dni wolnego uczniom, którzy zadowoleni odpoczywali w cieniach wysokich drzew.
Ethan obserwował wioskę, spacerując wraz z Nate'm. Wojownik został wysłany na targ. Lauren ostatnio szybko się denerwuje, więc jeździec nie chciał narażać się ciężarnej kobicie, choć wytrzymał jej wahania nastrojów ze stoickim spokojem.
- Brakuje ci czegoś? - Spytał Ethan, gryząc soczyste jabłko. Wojownik opierał się właśnie o dom, obserwując znajomego.
- Jeszcze mięta - jęknął, patrząc na listę zakupów. Hofferson poklepał go w ramię i popchnął delikatnie do przodu. Przechodzili obok straganu z warzywami i jajkami, by potem skręcić w lewo i dojść do stoiska z ziołami. Na palecie wyłożone były przeróżne rośliny. Ethanowi rzuciły się w oko świeże krzaczki bazylii, szczypiorku, mięty, kolendry, a obok nich równo ułożone rośliny lecznicze jak kocanki piaskowe, czystek, dziurawiec, jeżówka purpurowa, hyzop lekarski i wiele innych.
- Ładnie pachnie - skomentował blondyn, wziąwszy głęboki wdech nosem.
- Są świeżo zebrane - usłyszał odpowiedź. Spojrzał w prawo i otworzył szerzej oczy. Przed nim stała ta sama dziewczyna, której pomógł kilka dni temu. Ethan bardzo chciał się czegoś o niej dowiedzieć, ale nieznajoma zniknęła szybko. Potem Hofferson nie mógł jej znaleźć w tłumie mieszkańców Berk, więc dał sobie spokój. Uśmiechnął się lekko, nawet ciesząc, że znów ją widzi. Z niewiadomych przyczyn ta zielarka wydawała się niedostępna, co niezmiernie ciągnęło Ethana. Jakby mężczyzna chciał odkryć jej wszelkie tajemnice.
- Potrzebujecie czegoś? - Spytała miło, stawiając kosz dziwnych liści obok straganu.
- Mięty - odparł Nate, szukając w kieszeni kilku monet złota. Podczas gdy wojownik zatracił się z dziewczyną w rozmowie, Ethan przyglądał się jej. Teraz wyglądała na wypoczętą, szczęśliwą. W noc, kiedy ją poznał, przypominała zagubionego smoka, który dopiero się wykluł.
- Jesteś zielarką? - Wtrącił się Ethan, patrząc na rozłożone zioła.
- Między innymi - skinęła głową. Poprawiła włosy, zakładając za ucho kosmyk. - Tak naprawdę pałam się wszelkich prac - dodała uprzejmie.
- Brzmi ciekawie - odparł cicho Ethan, nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Praca jak każda inna - zaśmiała się i wyjęła z kosza kilka liści, by rozłożyć je na palecie.
Wojownik spojrzał na Nate'a, jednak ten oglądał dziwne kwiaty, które suszyły się na słońcu. Ethan czuł się nieco zażenowany, więc podziękował i odszedł kilka metrów wraz ze znajomym. Zatrzymał się jednak i odwrócił w stronę zielarki.
- Zdradzisz swe imię? - Zapytał głośno, aby dziewczyna usłyszała pytanie. Ta podniosła głowę i uśmiechnęła się odpowiadając:
- Gabriela.
- Ethan - rzucił i dogonił Nate'a, któremu pomógł nieść zakupy.
Mężczyźni rozmawiali na temat owoców, a raczej tylko Nate, gdyż Ethan myślał tylko o pewniej dziewczynie. Jeździec ponocnika odłożył na chwilę zakupy i wziął głęboki wdech. Rozprostował obolałe ręce i skierował się do Ethana.
- Trzeba zebrać wodę do gaszenia pożarów. Susza może trwać dłużej niż nam się wydaje - powiedział poważnie. Jego jasny wzrok powędrował ku górze, obserwując czysty nieboskłon. Hofferson zgodził się z nim bez dwóch zdań. Każdy odczuwał nieprzyjemne skutki upałów.
- Nie wiem, jak Czkawka i resztą wytrzymuje na południu. Przecież tam słońce musi wszystkich palić - skomentował Nate, opierając się o kamienny mur do twierdzy.
- Kwestia przyzwyczajenia - wzruszył ramionami blondyn. Pamiętał jak sam mieszkał na południu. Może i czasem były nieznośne upały, ale mężczyzna zauważył, że ilekroć pływał w inne miejsca na świecie pogoda diametralnie się zmienia. Na północy było znacznie zimniej, co najbardziej mu odpowiadało.
Nate już nie odpowiedział. Obserwował jak znajomi wikingowie wchodzą i wychodzą z twierdzy. Wśród nich był Śledzik, który niósł ciężkie książki. Jeźdźcy przywitali się krótko, ale bez żadnej pogawędki, gdyż Ingerman spieszył się do domu. Uwagę wojownika przykuł pewien mężczyzna. Kręcił się przez chwilę koło twierdzy, a po kilku chwilach czepił jakaś dwunastolatkę. Nate zmarszczył czoło. Nie rozpoznawał tego człowieka, nie wyglądał nawet na wikinga pochodzącego z Północnego Archipelagu.
- Znasz go? - Spytał Ethan, szturchając go w bok. Mężczyzna również patrzył na nieznajomego.
- Chyba go kojarzę - mruknął cicho Nate, wciąż patrząc na obcego. Wojownik zaczął szukać w głowie tej samej twarzy, był pewien, że już wcześniej go widział. Pytanie gdzie?
Oczy Nate'a rozszerzyły się natychmiast, gdy przypomniało mu się. Pamięć o tym człowieku uderzyła w niego jak grom z jasnego nieba. Brunet jęknął i schował się bardziej za murek. Ostrożny Ethan zrobił to samo, przeczuwając, że coś jest nie tak.
- On nie powinien tu być - rzekł rozzłoszczony Nate. Zacisnął pięść i spojrzał z nadzieją na towarzysza.
- Masz jakąś broń?
Blondyn przeszukał natychmiast swoje kieszenie, lecz nie znalazł nawet zardzewiałego scyzoryka, który często nosił przy łydce.
- Musimy go zatrzymać - denerwował się wojownik.
- Ale dlaczego? Nate, kto to jest?
Chłopak wziął głęboki wdech.
- Wyjaśnię ci później, a teraz zrobimy tak...
Obaj mężczyźni szybko wymyślili plan zatrzymania obcego człowieka. Ethan miał iść wolnym krokiem do twierdzy, a Nate przedostać się od tyłu i w razie czego pomóc towarzyszowi.
Ethan ruszył jako pierwszy. Szedł wolno, obserwując dyskretnie mężczyznę. Ten, na szczęście, był skupiony na młodej jeźdźczyni, którą wypytywał o wodza.
- Powiedz mi jeszcze, jak długo wodza już nie ma? Nawet nie pamiętam, kiedy wyruszył...- Mężczyzną, owiany gdzieniegdzie siwizną, zaśmiał się sztucznie. Dziewczynka wzruszyła ramionami.
- A bo ja wiem? Może miesiąc - rzuciła w eter i odeszła, co wydawało się mężczyźnie bardzo niemiłe. Wyprostował się jednak i spojrzał przed siebie. Pierwsze, co napotkał, to lodowaty wzrok Ethana.
- Potrzebuje pan pomocy? - Spytał. Obcy pokręcił głową, uwierzywszy w szczerość mężczyzny.
- Nie, dziękuję - odparł i miał już wyprzedzić Ethana, kiedy ten złapał go za ramię i zatrzymał.
- Coś nie tak? - Zapytał nieznajomy. Blondyn prychnął.
- Ty mi to powiedz - rzekł twardo. Wtem zza pleców starszego pana wyłonił się Nate, zakładając ręce na szeroką klatkę piersiową.
- My się chyba już znamy, prawda?
Mężczyzna otworzył szeroko oczy i szarpnął się, chcąc jakoś uciec, lecz przy dwóch wysokich i silnych wojownikach nie miał ani grama szansy.
- Nie wiem, o czym mówisz - uśmiechnął się krzywo obcy. Nate prychnął.
- Daruj sobie. Teraz przejdziemy sobie w ciche miejsce, gdzie nikt nie będzie słyszał i porozmawiamy spokojnie... - Ethan popchnął go gwałtownie, przez co nieznajomy o mal nie upadł.
- Więc kto to jest? - Spytał cicho blondyn. Nate spojrzał na idącego przed nimi mężczyznę.
- Człowiek, który bardzo chciał pomóc znaleźć nocną furię, prawda, Travis?
Wikingowie zaprowadzili Travisa do starej chaty, gdzie kiedyś mieszkał Pleśniak. Ethan popchnął mężczyznę, który niemal upadł na krzesło. Hofferson już wcześniej wyczuł, że owy nieznajomy nie jest mile widziany.
- A teraz gadaj, dlaczego wróciłeś na Berk. Dlaczego wypytywałeś tę dziewczynkę o wodza? - Zaczął gniewnie Nate, zakładając ręce na szerokiej klatce piersiowej. Jego jasny wzrok na wskroś przeszywał przygarbioną posturę starszego człowieka.
Travis milczał. Nie podniósł nawet głowy, tylko tępo wpatrywał się w starą, spróchniałą podłogę. Ethan stanął z tyłu i oparł się o szafkę, która ledwo unosiła jego ciężar.
- Nie chcesz mówić? - Prychnął Nate, robiąc odważny krok w stronę oskarżonego. Chciał wymierzyć mu siarczysty policzek, ale powstrzymał się. Jeszcze nie - pomyślał.
- Posłuchaj, jeśli nie zaczniesz sypać, skończysz gorzej. A smoki ostatnio głodują... - Warknął, przybliżywszy twarz do pomarszczonej twarzy Travisa. Ten wzdrygnął się na wspomnieniu o smokach.
- Kręciłem się po prostu... - Szepnął, spuszczając jeszcze niżej głowę.
- Chrzanisz. Nie jesteśmy głupi. Słyszeliśmy, o co pytałeś tę dziewczynkę - warknął jeździec i uderzył pięścią o ścianę. Domek zatrząsł się na chwilę. Grudki kurzu sypnęły się na podłogę, powodując niemiłe uczucie w nosie.
Nate nie wytrzymał. Z otwartej dłoni przyłożył Travisowi w policzek. Jęk rozległ się w pomieszczeniu przez chwilę. Ethan zmierzył przyjaciela wzrokiem, dziwiąc się, że tak łatwo puściły mu hamulce.
- Następnym razem będzie mocniej... - Zagroził Nate, mówiąc mrocznym, niskim głosem. Ethan stanął obok niego. Nie chciał, aby jeździec rzucił się w wir i pobił Travisa dotkliwiej.
- Jesteś na straconej pozycji - zaczął Hofferson. - Może ominie cię kara, jeśli odpowiesz na nasze pytania.
Travis mruknął coś pod nosem, ale zgodził się. Czuł nienawiść płynącą z oczu wikingów. Sam był już w sędziwym wieku i nie dałby rady uciec.
- Travis to moje nazwisko. Na imię mam Benjamin. Benjamin Travis - rzekł cicho, drapiąc się w tył siwej głowy.
- Oh, jak miło... - Mruknął zgryźliwie Nate. - Domyślam się, że twoja gadka o nocnych furiach na południu to ściema.
Travis pokręcił głową, zgadzając się ze słowami przedmówcy.
Przesłuchujący go wikingowie poczuli nagły dreszcz. Sprawa stawała się coraz bardziej zawiła i tylko od nich zależało, czy prawda wyjdzie na jaw.
- Dlaczego podałeś błędne informacje? - Wtrącił się Ethan, który też powoli tracił cierpliwość. - Chciałeś pozbyć się wodza z wyspy?
Mężczyzna wziął głęboki wdech i spojrzał na niebo przez dziurę w dachu. Może czas już skończyć z życiem szpiega? - Pomyślał smutno.
- Tak. Wiedziałem, że Czkawce Haddockowi zależy na znalezieniu drugiej nocnej furii. Wymyśliłem więc tę historię o południu, żeby się go pozbyć.
- Po co? Żeby ktoś mógł zaatakować Berk? - Warknął Ethan. Jeśli jego przypuszczenia okażą się trafne, wyspę czeka zły okres. Kto wie, może nawet i polegnie...
- Tego nie wiem. Miałem podać tylko informacje o nocnych furiach - odparł tak cicho jak tylko mógł.
Nate i Ethan spojrzeli na siebie z zaskoczeniem. Czyżby Travis nie działał sam?
- Dla kogo pracujesz? - Rzekł szorstko Nate. Benjamin zawahał się. Nie chciał wymawiać tego nazwiska, ale z drugiej strony czuł się zmęczony tą całą sprawą. Złoto, które mu obiecano, straciło już jakiekolwiek znacznie.
- Jestem za stary na te zabawy...- Mruknął do siebie i spojrzał utrapionym wzrokiem na wikingów.
- Działałem na zlecenie Halvara Bardsena. Ja dostarczam tylko to, czego on chce, dostaję zapłatę i znikam - powiedział. Jego głos brzmiał jakby mężczyzna miał już wszystkiego dosyć, jakby dawno się poddał.
Ethan podniósł podbródek i zerknął na towarzystwa.
- Zabierzmy go do więźnia. Ed go przypilnuje - postanowił Nate i chwycił Travisa za obie ręce, zakładając je boleśnie na plecy.
Kiedy Travis przebywał w więzieniu, dwoje wikingów rozmawiali w domu Nate'a. Lauren już o wszystkim wiedziała. Siedziała teraz obok Nate'a, trzymając na kolanach Nott - małą samicę wilka, którą jakiś czas temu znalazła Inge. Lauren zdecydowała, że szczeniak zostanie u niej. Już z początku zauważyła, że maleństwo jest znacznie słabsze niż pozostałe. Lauren przeczuwała, że stado ją porzuciło, a że wilczyca nie miałaby szansy przeżycia w dzikim środowisku, zaadoptowała ją.
- Więc co robimy? - Spytała cicho szatynka, głaszcząc główkę Nott. Nate oparł się ciężko o drewniane krzesło i westchnął głośno.
- Albo czekamy na powrót Czkawki, albo lecimy ich szukać - rzucił niemrawo.
- Druga opcja odpada. Południe jest cholernie wielkie, nie znamy tamtych terenów. Poza tym, nawet nie wiadomo, czy ich tam znajdziemy - sprzeciwił się Ethan. Wiking mówił rozważnie i mądrze, co trochę uspokoiło zszargane nerwy Nate'a. Jednak wszyscy się bali o życie nieobecnych przyjaciół, a w szczególności wodza, który jako jedyny był Haddockiem i miał prawo do tronu. Poza tym, wraz z nim jest Astrid - generał Berk.
- Lepiej poczekajmy na ich powrót. Jeśli istnieje niebezpieczeństwo atakiem na Berk, musimy zorganizować obronę i teraz każdy wojownik i jeździec się liczy - dodała Lauren, z którą mężczyźni zgodzili się bez wahania.
- Jutro zwołamy naradę, teraz lepiej odpocznijmy. Nie wiadomo, kiedy zostaniemy wezwani do walki... - Westchnął smutno Ethan i pożegnał się krótko z przyjaciółmi, by pójść do domu i przemyśleć wszystko jeszcze raz.
Specjalna dedykacja dla Milady, która obchodzi dziś urodziny! Jeszcze raz wszystkiego najlepszego :D
Mam nadzieję, że Was zaskoczyłam... Zostawcie po sobie ślad! ⬇⬇
Takie trochę... yyyy...
OdpowiedzUsuńNie! Czy wspominałam, że cię kocham? Jeśli nie, to wiedz, że cię kocham! Jako żona jednego z bohaterów śmiem twierdzić, że jest to najlepsze opowiadanie o JWS jakie w życiu czytałam! No i jest Ethan... Boże miłość nie wybiera 😘😘😘
Co tu się odwala w ogóle?! Jakieś intrygi na mojego drugiego mensza (tego w mniejszym stopniu xd) i jego... cóż... żonę (ciężko mi to przeszło przez palce) 😂😂😂... a niech go ścigają, będzie trochę akcji...
Chciałabym coś Nate x Lauren, odkąd ich shippuję, to czekam na cuż takiego...
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za życzenia! Ahhh te siedemnastki 🎂😍
👣 <- ślad(y)
Milady aka ŻonaEthana
Owszem, intrygi się dziejo! Bez tego ani rusz 😂
UsuńBardzo się cieszę, że się podobało ^^ I że lubisz tego bloga 😍😘
Biedny Czkawkuś został oszukany😂 Ciekawy i Genialny rozdział i cieszę się, że tak szybko!!!! 💖💗💗💗💗💖💗💗💗💗💖💖💖💖💖💖💖💗💗💗💖💖💖💗💗💖
OdpowiedzUsuńStaram się dla Was 😄 Dziękuję! Nn w niedzielę lub poniedziałek :D
Usuń