niedziela, 11 czerwca 2017

Mapa
        
                                    Toeye prowadziła Czkawkę przez kilka minut. Jeździec rozgladal się wokół, jakby chciał zapamiętać niecodzienny widok wyspy. Gęsty las wydawał się być mroczny i zbyt tajemniczy, by tam wejść. Czkawkę jednak to zraziło. W Berk bardzo często spacerował po lasach, więc ich naturę już dawno poznał. Mężczyzna odwrócił wzrok, który powędrował ku niebu. Nieboskłon był zalany ciemnymi chmurami, jakby lada moment miał lunąć deszcz, a mimo to nadal panował nieznośny upał. Czkawka zaczesał kilka kosmyków włosów za ucho i spojrzał przed siebie, gdzie pojawił się znacznie większy, beżowy namiot ubrudzony gdzieniegdzie pyłem. Toeye zatrzymał się tuż przed wejściem i spojrzała poważnie na jeźdźca. Jej ciemne oczy zabłysły przez moment. Przez chwilę Czkawka poczuł się nieswojo, jednak przemógł dziwne uczucie i bez słowa wszedł do środka namiotu. Mimo później pory, wewnątrz było jasno. Rozstawione świece oświetlały pomieszczenie, które było zbyt duże jak na zwykły namiot. Czkawka rozejrzał się w poszukiwaniu Treja, którego zastał w rogu. Pulchny mężczyzna siedział w bujanym fotelu, a jego jasny wzrok przeszywał jeźdźca na wskroś.
- Chciałeś ze mną rozmawiać - zaczął szatyn, choć przypomniał sobie, że południowiec go nie rozumie. Trej wskazał ręką na poduszki. Szatyn skinął głową i zajął miejsce. Przez chwilę nie wiedział, co robić, powiedzieć. Jak rozmawiać z kimś, kto nie rozumie języka wikingów?
Zaskoczeniem okazało się to, że Trej wstał i podszedł do małej, dębowej szafki, która skrzypnęła niemiło, gdy mężczyzna otworzył ją. W jego rękach znalazła się gruba, zniszczona książka. Czkawka przyjrzal się jej z ciekawością. Księga przypominała księgę Berk, w której zapisywano ważne wydarzenia z życia wioski. Przywódca południowców usiadł naprzeciw Czkawki i otworzył trzymaną książkę. Przewertował kilka stron i zatrzymał się na jednej z nich. Przypatrzył się jej, a następnie odwrócił księgę w stronę jeźdźca.  Młody wódz zmarszczył czoło, widząc przed sobą rysunki różnych wysp.
- Nie rozumiem - mruknął Czkawka, patrząc ze zrezygnowaniem na Treja. Ten zastukał palcami w jeden szkic, skupiając uwagę szatyna. Jeździec starał się cokolwiek zrozumieć. Zapiski nie były w języku południowców, więc Trej musiał znać co najmniej dwa języki.
- Patrz - mówił mężczyzna. Szatyn skrzywił się, słysząc dziwny dźwięk tego słowa. Najwyraźniej Trej poznał pojedyncze słowa w języku wikingów. Czkawka przyjrzał się dokładniej. Rysunek przedstawiał wyspę z lotu ptaka, a następne z różnych stron. Szkice były bardzo dokładne, jakby ktoś prowadził szczegółowe obserwacje lub badania.
- Chcesz, żebyśmy tam lecieli? - Czkawka zerknął na Treja. Jego pomarszczona twarz napięła się, gdy mężczyzna uśmiechnął się. Jeździec nadal nie rozumiał. Dlaczego Trej pragnął, aby wikingowie tam polecieli? Czy jest to pułapka,
- Przykro mi, przyjacielu, ale kierujemy się na Stare Morza. Ta wyspa leży w przeciwnym kierunku. Czkawka oddał księgę ze smutkiem. Mimo że chciał pomóc Trejowi, jego priorytetem było co innego. Poza tym, musiał się spieszyć - nie mógł zostawić Berk zbyt długo.  Młody mężczyzna chciał się pożegnać i wyjść, lecz usłyszał głos Treja:
- Nie - powiedział przywódca i pociągnął wodza z powrotem na poduszki. Położył na ziemię księgę na tej samej stronie, a potem wziął w dłoń pergamin, pióro oraz czarny atrament. Oddał te rzeczy jezdzcowi i podsunął niemal pod nos rysunki nieznanej wyspy.
- Mam je przerysować? - Spytał z niemałym zaskoczeniem. Trej zastukał po raz kolejny w szkice.
- Rysować - odparł, więc szatyn wziął się do pracy. Nie chciał nic myśleć, mimo że sytuacja wydawała się dość dziwna. Po kilku minutach kopia była już gotowa. Czkawka chciał oddać rysunek, lecz Trej pokręcił głową.
- Ty - pokazał palcem na wodza Berk. Zmieszany jeździec zaciął się. Nic z tego nie rozumiał. Po co miałby rysować tę mapę?
Dlaczego Trej chce, żeby drużyna z północy tam leciała?
- Zapytać Toeye. Wyjaśnić - dodał łamanym językiem Wandali. Jeździec nocnej furii zamrugał dwukrotnie, lecz skinął głową. Tłumaczyła na pewno wyjaśni mu całą sytuację.
Dwudziestopięciolatek pożegnał się cicho i wyszedł z namiotu. Zaczerpnął głośno powierza, jakby nie oddychał przez kilka minut. Zamknął oczy, by odprężyć się przez chwilę. Chciał wrócić do domu, zasnąć w przytulnych czterech ścianach i zapomnieć o wszystkim. Czuł tak wiele obaw; po raz pierwszy w życiu miał mętlik w głowie. Nie wiedział, co robić. Wrócić do domu i zająć się ludźmi? A może pozostać i szukać choćby najmniejszego śladu innej nocnej furii? Przecież Travis zapewniał o istnieniu tych smoków na południu... Czkawka od samego początku wiedział, że znalezienie nocnej furii graniczy z cudem. O ile istnieje, bo jeśli nie, świat może pożegnać ten wspaniały gatunek.
Myślenie przerwało dobrze znane Czkawce mruczenie. Otworzył zmęczone oczy i ujrzał przed sobą swojego przyjaciela. Szczerbatek podreptał do niego i otarł głowę o ramię jeźdźca.
- Nie zostawisz mnie na krok, co? - Zaśmiał się wódz, drapiąc smoka pod brodą. Szczerbatek mruknął zadowolony, wywalając kawałek różowego języka. - Idziemy poszukać Toeye - powiedział wódz i poklepał przyjaciela, prowadząc go przed siebie.
Tłumaczka stała przy dróżce, którą szli wcześniej.
- Muszę z tobą pomówić - zaczął Czkawka. Kobieta skinęła głową, nie zadając żadnych pytań.
                      Oboje szli wśród cichego lasu. Czkawka pokazał Toeye mapę, którą mężczyzna rysować kilka chwil temu.
- Jak myślisz, po co mi to dał? - Spytał szatyn, patrząc na zdumioną kobietę. Tłumaczka wzięła głęboki wdech.
- Chodzi o pewną sprawę, która męczy mojego pana - wyznała cicho.
Czkawka czekał cierpliwie. Miał nadzieję, że Toeye powie mu coś, co może być przydatne w dalszej drodze.
- Trej wiedział o waszym istnieniu, słyszał fakty od handlarzy, że na północy istnieje ostoja dla smoków, którą jest twoja wyspa, Berk. Nasz lud traktuje smoki jako święte zwierzęta, kiedyś oddawano im cześć i składano podarki... To dlatego nikt nie zwrócił na was większej uwagi, rzadko kiedy dotykamy smoków, zazwyczaj robią to przywódcy, jak Trej...
- Ale co to ma wspólnego z mapą? - Przerwał jej. Toeye wzięła wdech.
- Na tej wyspie mieszkało plemię, które pozostawiło po sobie ślady. Krążą pogłoski, że tam wykluł się pierwszy oszołomostrach. Niektórzy uważali go za boga... Sądzę, że znajdziesz tam coś, co ci pomoże.
Szatyn zatrzymał się gwałtownie i spojrzał poważnie na kobietę.
- Skąd wiesz czego szukam? - Spytał ostrożnie.
- Twój smutek w oczach mówi wszystko...
Odparła i wyprzedziła mężczyznę samego sobie i zniknęła  za gęstymi krzakami.

                        Czkawka leżał w namiocie. Nie chciał wracać na zabawę. Musiał pomyśleć nad mapą. Możliwe, że jest to w pewnym sensie wskazówka. Mówił bowiem Trejowi, że poszukują innej nocnej furii. Może mężczyzna wiedział coś, o czym chciał się podzielić z Czkawką?
Czy jest możliwość, aby na tej wyspie istniała nocna furia?
Szatyn westchnął głośno i przełknął ślinę. Wydawałoby się to zbyt prosto. Znajdują się na dziwnej ziemi, gdzie ludzie wyglądają zupełnie inaczej i ktoś ot tak kieruje ich w miejsce, gdzie może żyć smok, którego szukają? Nie. To niemożliwe. Jeździec czuł, że to haczyk, ale mimo to, postanowił skierować się tam, gdzie polecił Trej. Jeśli nic nie znajdą, zawrócą w kierunku wyspy, o której mówił kilka miesięcy temu Travis.
- Dobranoc, mordko - szepnął szatyn i odwrócił się na bok, zasypiając w mgnieniu oka...

                            Następnego dnia jeźdźcy zbierali się do drogi. Astrid krzątała się po namiocie zbierając swoje rzeczy. Próbowała zagadnąć męża luźna rozmową, ale jeździec odpowiadał niemrawo i niechętnie, więc dziewczyna nie naciskała. Nie chciała również zmuszać go, aby powiedział, co się dzieje. Uważała, że Czkawka prędzej czy później wyjawi, o co chodzi.
- Czkawka, pakuj się już - ponagliła go żona.
- Tak, tak... - Mruknął jeździec i wstał z niskiego łóżka. Pochylił się, zbierając koszulę, którą następnie ubrał.
Kiedy oboje byli już gotowi, ruszyli do centrum wioski, gdzie czekał na nich Trej. Zmęczony Czkawka poklepał Szczerbatka po głowie i oboje wyszli z namiotu.
Doszli jako ostatni. Trej zwrócił na niego uwagę, a potem na Szczerbatka, który wydawał się być niezruszony.
- Nasz przywódca życzy spokojnej drogi - powiedziała sztywno Toeye. Czkawka skinął głową i wsiadł na grzbiet Szczerbatka.
- Bardzo dziękujemy za gościnę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - rzekł wódz Berk, mimo że nie miał zamiaru widzieć tych ludzi ponownie. Był im bardzo wdzięczny za uratowanie zdrowia, a może i życia, jednak dla niego ci mieszkańcy wydawali się zbyt tajemniczy. Toeye przetłumaczyła szybko, patrząc na swojego wodza. Ten mruknął coś i podszedł do Czkawki. Jego ciemny wzrok przeszył młodego mężczyznę po raz kolejny.
- Pamiętać - rzekł cicho Trej, pukając się dwa razy w głowę, a potem pokazał na torbę, gdzie Czkawka ukrył mapę. Szatyn skinął głową, choć niechętnie.
 Każdy jeździec pożegnał się szybko i na grzbietach silnych smoków wzbili się w powietrze. Szczerbatek zaryczał głośno i podążył za resztą przyjaciół. Kiedy smok znalazł się na przodzie formacji, do nocnej furii podleciał śmiertnik, a na nim siedząca Astrid.
- Co się dzieje? - Zapytała męża. Czkawka uśmiechnął się do niej sztucznie.
- Głowa mnie boli - skłamał. - Chciałbym w końcu wrócić do domu - dodał na luzie, jakby było to błahostką.
- Zbadamy tę wyspę, o której mówił Travis i potem zmywamy się do domu. Zajmie nam to najwyżej dwa tygodnie - odparła czule.
- Wiem, Astrid - powiedział i wyciągnął z torby mapę, którą zabrał z Berk. Przyjrzał się wyspie zaznaczonej przez Travisa, a potem wyciągnął kopię otrzymaną od Treja. Czkawka chciałby sprawdzić tę wyspę, ale musiałby zawrócić i lecieć na północ, co oznacza, że Stare Morza muszą poczekać. Co jeśli to Travis miał rację? Jeźdźcy stracą czas, jeśli polecą na północ, a potem zawrócą na południe, gdzie leży wyspa wspomniana przez Travisa. Teraz Czkawka musiał wybrać, choć sam czuł się pomiędzy młotem a kowadłem.
- Mordko, jak myślisz, północ czy południe? - Zapytał przyjaciela, pochylając się do przodu. Szczerbatek popatrzył na niego zdziwiony, po czym poruszył śmiesznie uszami. - Ty też nie masz pojęcia... - Jęknął jeździec i przyrównał dwie mapy. Rozniły się całkowicie. Jedna wyglądała niemal jak Berk, a druga była malutka, niczym kropla w morzu.
Czkawka spojrzał przed siebie i zamknął oczy. Musiał wybrać teraz. Po chwili myślenia zatrzymał się i spojrzał na przyjaciół, mówiąc:
- Zwracamy.
- Co? Dlaczego? - Rzucił od razu Sączysmark, patrząc z wielkim zdziwieniem na wodza.
- Wyjaśnię wam na postoju, a teraz kierujemy się na północ - odparł Czkawka swoim pewnym, wodzowskim głosem. Każdy zauważył, że był poirytowany.
Każdy popatrzył na siebie.
- Czkawka, na pewno dobrze się czujesz? - Spytała Szpadka. - Może od tego uderzenia trochę ci się pokręciło...
- Wszystko gra - odpowiedział ze złością. - A teraz pospieszmy się. Musimy przelecieć pięć godzin!





 Dobry wieczór, kochani! W końcu wróciłam :') Czuję się bardzo głupio, że przez miesiąc nic nie dodałam :( Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście. 
Chciałabym bardzo podziękować za Wasze cudownie komentarze, zarówno tutaj, jak i na wattpadzie. Jesteście mega! I jest Was coraz więcej za co jestem strasznie wdzięczna <3 

Postaram się dodać kolejny rozdział w mniej niż tydzień. Mam nadzieje, że już nie zawiodę. Miłego tygodnia ^^




3 komentarze:

  1. Ja chce więcej! Ja chcę więcej!!!! Już się doczekać nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się! Postaram się dodać w piątek :*

      Usuń
  2. Ty wiesz, że mogę czekać nawet bardzo długo, byle się doczekać :* Dalsza część komka później, muszę wrócić do domu... ahhh te końce roku szkolnego :D

    OdpowiedzUsuń