czwartek, 4 maja 2017

Chwila słabości


                              Czkawka nie leżał długo. Nie mógł uporać się z dziwnym uczuciem, które towarzyszyło mu od rozmowy z Trejem. Młody wódz nie wiedział, jak wytłumaczyć tę dziwną aurę, która otaczała starszego przywódcę południowców. Biła od niego mądrość, zaufanie, ale również tajemniczość, którą Czkawka musiał poznać. Wstał z łóżka i rozciągnął się długo. W namiocie było duszno, czuć było również pot. Jeździec chwycił duży kubeł wody i wylał połowę zawartości na swoje półnagie ciało. Chwila orzeźwienia sprawiła, że mężczyzna poczuł się lepiej. Zaczesał mokre włosy do tyłu i wziął głęboki wdech. Przez chwilę wpatrywał się w wyjście, jakby zastanawiał się, czy na pewno wyjść.
- Szczerbatek, masz ochotę na spacer? - Zapytał z lekkim śmiechem Czkawka, pojawiając się przy smoku, który pił zimą wodę. Nocna furia zamruczała cicho i już po chwili doskoczyła do wyjścia.
- I po co ja pytałem - mruknął pod nosem wódz i wciągnąwszy jeszcze koszulę na siebie, wyszedł z namiotu.

                                 Widok zaskoczył go nieco. Wszędzie chodzili ludzie odziani w białe szaty. Na głowach niektórych kobiet i dzieci zawiązane zostały chusty, aby chronić przed rażącym słońcem. Z początku nikt nie zwrócił uwagi na niespotykanego smoka i jego jeźdźca, którzy kroczyli wolno z pagórka, gdzie mieścił się namiot. Czkawka dojrzał jasną głowę Astrid. Wojowniczka rozmawiała żywo z Sączysmarkiem i Mieczykiem, którzy nie odważyli się patrzeć w oczy wkurzonej dziewczyny. Wódz zaśmiał się cicho i poklepał Szczerbatka, aby skręcił w prawo.
Oboje dostrzegli drewniane domki. Były zbudowane prosto, bez żadnych ozdób czy grubych filarów. Szatyn przejechał dłonią po cienkim drewnie i przeszedł dalej. Wioska była malutka, dużo mniejsza od Berk. Czkawka śmiał sądzić, że przypomniała bardziej osadę koczowniczą. Nie zauważył nawet głównej sali spotkań. Jeździec przystanął na górce i rozejrzał się wokół. Znów pomyślał o innych nocnych furiach. O tym, jak wspaniale by było, gdyby Szczerbatek znalazł rodzinę, partnerkę i w końcu miałby swoje potomstwo. Czkawka prychnął pod nosem, zauważając, że bardziej skupia się na znalezieniu rodziny Szczerbatkowi niż na sobie. Sam powinien myśleć o swojej familii. O tym, że coraz rzadziej spędza czas z Valką, wymiguje się od rozmowy z Sawem czy Ethanem na rzecz pracy. Nie chciał myśleć nawet o własnych dziecku, ponieważ był zdania, że i dla niego nie będzie miał czasu, choć cieszyła go myśl, że mógłby mieć kogoś, kto jest jego cząstką, kogoś, kogo mógłby uczyć wszystkiego o smokach...
- Co jeśli nie znajdziemy twoich braci? - Spytał ponuro Czkawka, patrząc w szmaragdowe slepia swojego przyjaciela. Szczerbatek zamlaskał, jakby kazał odpuścić temat. Młody mężczyzna zamknął oczy, zduszając smutek w sobie. A kiedy łapała go melancholia, był jeden sposób, aby się jej pozbyć. Wskoczył na siodło Szczerbatka, ustawił lotkę i już po chwili znaleźli się w przestworzach...

                              Ethan pracował wraz z Nate'm na polu. Mężczyźni skończyli właśnie naprawiać pługi i kiedy odpoczęli, wzięli się za orkę. Praca szła szybko. W dodatku wesołe opowieści Nate'a sprawiały, że jego nowy znajomy dowiadywał się coraz więcej o Berk, smokach i własnej rodzinie.
- Ile ty w ogóle masz lat? - Zapytał Nate, przerywając pracę. Odłożył pług i wyprostował się. Czuł ból w ramionach i już przewidział, że jutrzejszy ranek będzie gorszy niż po mocnej imprezie.
- Za dwa miesiące trzydzieści - odparł Ethan i uśmiechnął się lekko, gdy ciemnowłosy wiking zagwizdał głośno.
- Stary jesteś - skomentował i wrócił ze śmiechem. - Powinieneś myśleć o żonie, bo zostaniesz starym kawalerem - dodał i zarechotał jeszcze głośniej.
Wojownik wzruszył ramionami.
- Może Odyn nie chce, żebym się żenił? - Rzucił i dopchał pług do końca grządki.
- Miałbyś spokój, choć powiem ci szczerze, że nawet i cisza jest nudna... - Westchnął Nate. Ethan spojrzał na niego z podniesioną brwią. Słyszał już od Sawa, że jego dziewczyna, Lauren, spodziewa się dziecka.
- Wydajesz się szczęśliwy - zauważył blondyn. Jeździec ponocnika spojrzał na czyste niebo. Jego wzrok był rozmarzony, jakby podziwiał cud bogów.
- Chyba jestem - odparł cicho. - No, a teraz do roboty. Czym szybciej skończymy, tym prędzej będę pił zimny miód -dodał i założył pasy od pługu, by dokończyć robotę.

                      Był już późny wieczór, gdy Ethan wracał do domu. Był totalnie przemęczony, oczy kleiły się, domagając snu. Jego mięśnie błagały o chwilę wytchnienia, choć wiking musiał przejść jeszcze spory kawałek do domu. Blondyn przetarł spoconą twarz i westchnął głośno. Usiadł na ławce, chcą odetchnąć nieco. Przez chwilę wydawało mu się, że zaśnie, jednak nie pozwolił mu na to głośny jęk. Gdy otworzył oczy, zauważył leżącą kilka metrów dalej dziewczynę, która leżała przygnieciona belką. Do kawałka drewna przyczepione były dwa wiadra. Ethan podniósł się natychmiast i podszedł do poszkodowanej.
- W porządku? - Zapytał, zabierając drewno z jej barków. Blondyna jęknęła po raz kolejny.
- Tak, tak - odparła, dysząc. Trzydziestoletni wiking pomógł podnieść się blondynce, a potem spojrzał na zepsute narzędzie. Z wiader wciąż sączyła się woda.
- Nabiłaś sobie niezłego guza - zauważył mężczyzna, zerkając z powrotem na dziewczynę. Blondynka dotknęła bolącego miejsca na czole i ze zdziwieniem wyczuła zgrubienie.
- Faktycznie - powiedziała.
- Może warto odwiedzić Lauren?  - Zaproponował, zbierając rozwaloną belkę i wiadra. Przeniósł następnie narzędzie pod najbliższy dom  I powrócił do nieznajomej.
- Nie sądzę, aby było to konieczne - odparła miło. - Ale dziękuję za pomoc - dodała i mówiąc ciche "dobranoc ", ruszyła w stronę zaciemnionego rogu, by następnie rozpłynąć się w ciemności...
Ethan stał jeszcze przez chwilę, obserwując miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała ładna nieznajoma. Było to dla niego dość dziwne, ponieważ nigdy wcześniej nie spotkał się z takim dziwnym uczuciem. Zupełnie jakby został uderzony w twarz z pięści. Ocknął się po dłuższej chwili i obrał kierunek do domu. Ethanowi wydawało się, że przez zmęczenie powoli tracił zmysły. Kiedy tylko dotarł do swojego pokoju, zdjął koszulę i buty, by następnie rzucić się na łóżko i pogrążyć w sen...


                             Czkawka wrócił dopiero po godzinie lotu. Przyglądał się wyspie z lotu ptaka, podziwiając krajobraz. Jeździec był zaskoczony, gdy latał w przestworzach, bowiem nie mógł dojrzeć osady. Grube i wysokie korony drzew całkowicie utrudniały odnalezienie namiotowego obozowiska. Wódz Berk chodził teraz na obrzeżach lasu, badając teren, który nie różnił się jednak niczym nadzwyczajnym.
- Zaraz dostanę szału - jęknął Czkawka, chwytając się za głowę. Przez upał znów rozbolała go głowa i tym razem ból nie chciał ustąpić. Szczerbatek otarł się o jego plecy i polizał policzek przyjaciela. - Zaraz wrócimy... - Powiedział mężczyzna i przeszedł kilkanaście metrów dalej, dostrzegając jaskinię. Grota była malutka i nawet Czkawka nie dałby rady tam wejść. Jednak jeździec stał blisko niej i przyglądał się. Przypatrując się całej wyspie, sądził, że ten typ lądu nie wykształcił jaskiń. Czkawka kiedyś dowiedział się, że nowo utworzone wyspy bardzo rzadko miewają jaskinie, co innego na Berk, gdzie roiło się od grót. Było to spowodowane wybuchami podwodnych wulkanów w dawnych czasach.
- Hmm, ciekawe - zaintrygował się Czkawka, spostrzegając dziwne pismo na skałach. Niestety nie znał tego języka. Jedyne, czego się domyślił, to z rysunków, które przedstawiały ludzi trzymających włócznie.
- Czkawka! - Usłyszał nagle głos Astrid. Mężczyzna podskoczył nagle i upuścił trzymane do tej pory piekło. - Gdzie ty się włóczysz? - Zapytała, zeskakując z Wichury.
- Nie strasz mnie tak! - Zwrócił jej uwagę, ignorując pytanie wojowniczki. Jeździec przyczepił piekło do uda i wyprostował się, patrząc w oczy żony.
- Trzeba było uważać - odparła. Czkawka wyczuł, że dziewczyna jest nieco zła. Westchnął w końcu, wymyślając na poczekaniu wymówkę.
- Chciałem się odprężyć, pobyć sam...- Odparł w końcu, wzruszywszy ramionami. Oczywiście blondynka nie nabrała się na jego sztuczki. Podeszła bliżej i chwyciła twarz jeźdźca tak, by spojrzał w jej oczy.
- Mogłeś mnie uprzedzić, że wychodzisz z wioski. Niepotrzebnie się narażasz - odparła zła. Szatyn wyplątał się delikatnie z jej uścisku i spojrzał za siebie.
- Trochę przesadzasz, Astrid - mruknął.
- Nie przesądzam - odparła natychmiast, a potem wzięła głęboki wdech. Musiała się nieco uspokoić. - Wiem, jak bardzo zależy ci na Szczerbatku i na odnalezieniu jego rodziny... Ale też musisz brać pod uwagę swoje życie. Jesteś wodzem, Czkawka, przewodzisz innymi, tak jak Szczerbatek, ale przychodzi taki czas, że trzeba patrzeć na wyższe dobro... - Mówiła cicho i spokojnie. To co powiedziała łamało jej serce, aczkolwiek była to prawda. I Czkawka doskonale to wiedział, jednak nie chciał tego przyznać...
                               Zapanowała cisza. W zielonych oczach wodza zaiskrzyły łzy, które szybko zniknęły. Jeździec nie chciał pokazać, jak bardzo było mu z tego powodu przykro. Jak bardzo nie chciał znać tej prawdy, którą Astrid właśnie mu przypomniała.
- To mój przyjaciel. Najlepszy jakiegokolwiek miałem... - Powiedział cicho, zerkając dyskretnie na nocną furię. - Ja muszę mu pomóc. Zrobiłabyś to samo dla Wichury, prawda? - Zapytał z chrypką, choć znał odpowiedź. Blondynka skinęła wolno głową.
- Więc pozwól mi. Ja nie zastąpię mu rodziny, choćbym bardzo się starał - rzekł łamiącym się głosem. Chwycił drżącymi rękami dłonie żony i ścisnął je, zamykając oczy.
Astrid nagle poczuła się winna. Nie chciała sprawić przykrości ukochanemu. Przecież zawsze go wspierała, nawet jeśli pomysły były szalone. Teraz również powinna być dla niego oparciem. Czkawka liczył na nią, potrzebował jej bardziej niż kiedykolwiek.
- Zawsze będę przy tobie - powiedziała ze skruchą i przytuliła się mocno do męża. Ten objął ją jeszcze ciaśniej, pozwalając na upust kilku łez. - Przepraszam, nie powinnam tak mówić... - Dodała ciszej, głaszcząc ciemne włosy jeźdźca, który wolno oderwał się od żony.
- Zawsze mówiłaś to, co myślisz - powiedział, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. - I nie chcę, żebyś przestała.
Dziewczyna uśmiechnęła się. I jeszcze raz przytuliła się do tak dobrze znanej jej sylwetki.
- Tylko uważaj, dobrze? Strasznie cię kocham...- Wyszeptała ledwie słyszalnie. Wódz cmoknął ją z czułością w czoło.
- Będę ostrożny - zapewnił. - Ja ciebie też kocham...
Wojowniczka ścisnęła jeszcze raz męża i odsunęła się. Przyjrzała mu się przez chwilę.
- Musisz się przebrać. W końcu nie wypada pójść na zabawę w ubrudzonej koszuli - zaśmiała się głośno. Czkawka spojrzał w dół i z zaskoczeniem zauważył, że jego nowa koszulka jest brudna od pyłu. Z początku chciał go strzepać, a gdy brud nie zszedł, machnął ręką.
- Wracajmy w takim razie - powiedział, wskakując na Szczerbatka.
- Kto ostatni w namiocie, ten jaczy łeb! - Rzuciła Astrid i wystartowała z głośnym rechotem. Szatyn zawtórował jej głośnym śmiechem i w mig doścignął uciekającą żonę.





 To się dzieje, kiedy otrzymuję tak cudowne i motywujące komentarze! Nawet nie wiecie, jak bardzo potrzebowałam takiego kopa!

DZIĘKUJĘ 💖


Ps. Nie zapomniałam o prośbie Naily2005  😏

14 komentarzy:

  1. Rozdział jest super kiedy next

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial super ���� Nie wiem jak ty mozesz pisac tak... bajecznie i prawdziwo 😍
    Brak mi slow ���� mam nadzieje ze nie przestaniesz pisac nie? A i musze ci powiedziec ze to najlepszy blog o JWS JAKIEGO CZYTALAM!! ����
    POZDRAWIAM
    Kaszka ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś przestanę pisać o jws. Ten blog też powoli dobiega końca 😜
      Ale bardzo mi miło! Bardzooooo! 😍
      Ja również pozdrawiam 😊

      Usuń
  3. Rozdział cudowny, wyśmienity i słodki <3 Piszesz lepiej niż Dorota Tarkowska XD Ta, Władce Lewawu mam :) Czy jutro też dodasz jak ci dam kopa ? :') Błagam cię nie kończ tego blaga tak szybko, jak już musisz to na koniec września [albo później] !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, Dorota Terakowska pisze bardzo ciekawie. Polecam "w krainie kota". Świetne ♡
    Jutro niestety nie bedzie bo będę na wymianie uczniowskiej xd ale może w poniedziałek ^^

    Dziękuję! \*-*/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka! Kiedy kolejna część? Tęsknię za nimi!!!

      Usuń
    2. Dziś albo jutro - ciężko powiedzieć, bo cholernie się rozchorowałam i nie mam siły dosłownie na nic 😐

      Usuń
  5. Co tu dużo mówić, rozdział wspaniały jak zawsze 😍
    Super, że dzięki nam wena dopisuje 😁
    Ja mam okropny zastój w pisaniu... To strasznie denerwujące.
    Dlatego też życzę bardzo dużo weny i ciekawych pomysłów zarówno na rozdziały jak i na os'y.
    Do nexta 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj sobie czas, nie zawsze wszystko idzie po kolei 😳 Ale nic na siłę :D

      Bardzo Ci dziękuję, wena się przyda jak najbardziej ❤

      Usuń
  6. NIE mogłam się już doczekać �� Rozdział jak zwykle mega!!! Szkoda że blog się po woli kończy... Ale mam nadzieje że Na wattpadzie nie ?!
    Życzę weny !!����.
    Wierz też że jeśli kończysz tego bloga... Możesz także zacząć pisać drugiego ���� Hehe Takie moje głupie pomysły����
    Podziwiam
    JESZCZE RAZ ŻYCZĘ WENY ☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powolutku się kończy, ale spokojnie - jeszcze się naczytacie. Na wattpadzie będę pisać tak długo, jak starczy pomysłów :3

      Gdy skończę tego bloga, to już nie pojawi się nowy. No, jeśli chodzi o jws. Mam jeszcze dwa blogi do dokończenia :)

      Dziękuję ♡♡

      Usuń