sobota, 10 grudnia 2016

Lekcje

               
                           Gdy tylko Czkawka i Sączysmark odpoczęli po długim i niewygodnym locie Frojdyn oprowadził mężczyzn po wyspie, a na końcu zatrzymał się na placu budowy. Znajdowali się blisko gęstego lasu, gdzie rozłożone były dość duże bloki kamienne.
Jak się okazało Wikingowie zaczynali budowę kolejnej areny, tym razem sprecyzowanej dla szkolenia smoków i rekrutów. Stara arena była zniszczona i fragmenty muru odpadały, a remont był nieopłacalny. Poza tym, budujący wikingowie byli młodzi i uczyli się podstaw budownictwa.
- Arena będzie większa od tej na Berk - powiedział Frojdyn, stojąc blisko ramienia Czkawki.- Pomyślałem, że byłoby wygodniej, gdyby każdy miał swój schowek.
- Dobry pomysł - pochwalił go jeździec i uśmiechnął się lekko. O'ahu była piękną wyspą, choć niewielką. Roztaczające się wokół lasy szumiały pod wpływem wiatru. Czubki drzew, które nie zrzuciły igieł na zimę kiwały się zabawnie w prawo i lewo. Czkawka zwrócił uwagę nawet na ziemię, która była ciemniejsza niż na Berk. Młody wódz pomyślał, że są to czarnoziemy - najlepsze gleby, dzięki którym plony były wielkie i dobrej jakości. Frojdyn wspominał, że O'ahu dostaje wiele propozycji wymiany handlowej, ale wódz nie mógł się zgodzić na więcej niż dwa traktaty. Ziemi rolniczej nie było wystarczająco, a lud Frojdyna też musiał utrzymywać się z upraw roli. Mimo to, przywódca niewielkiej wyspy był zadowolony z życia i szczęśliwy, że mieszkańcom powodzi się wręcz wspaniale.
- Powiedz mi, Czkawko, skąd chcesz wziąć smoki? - Wyrwał go z zadumy Frojdyn. Jasne oczy przyjaciela zaświeciły w blasku słońca, które chwilowo wyszło zza gęstych chmur.
- Najpierw chciałbym poznać rekrutów. Trudno dobierać smoki w ciemno - wyjaśnił, a twarz Frojdyna rozjaśnił uśmiech.
- Oczywiście. W takim razie chodźmy.
Wódz skierował rękę na drogę powrotną i obaj mężczyźni ruszyli. Blisko szedł Sączysmark rozglądając się na boki, jakby szukał czegoś cennego. Za wodzami i wojownikiem dreptali Szczerbatek i Hakokieł, czujnie pilnując bezpieczeństwa.
                                 Po krótkim spacerze wszyscy dotarli do celu. Przed nimi rozrastała się stara arena. Była głębsza, jakby wciśnięta w ziemię, popękana i w niektórych miejscach brudna.
- Niedługo zostanie zburzona - wyjaśnił smutno Frojdyn, patrząc melancholijnie na sypiącą się budowlę. - Szkoda, bo to tutaj nauczyłem się walczyć i to tutaj zabiłem...
Frojdyn przerwał gwałtownie, karcąc się za długi język. Spojrzał przepraszająco na Czkawkę, a potem na smoki, które dziwnie przypatrywały się wodzowi.
- W porządku - oznajmił jeździec nocnej furii. Nie był zły, każdemu mogło się zdarzyć. Mimowolnie przywołał wspomnienie, gdy na Berk mordowano smoki. Wiele razy ginęło niewinne stworzenie na jego oczach, a on czuł... czuł, że też chce pokonać tego pasożyta własnymi rękoma. Chciał uwagi, a zabicie chociażby śmiertnika już by coś dało.
- Ruszajmy.
Frojdyn popchnął delikatnie wodza i oboje weszli do areny, gdzie znajdowała się niewielka zgraja nastolatków. Czkawka uśmiechnął się pod nosem, czując, że ten wyjazd poprawi mu humor.
- Wódz idzie - dobiegło do ich uszu czyjeś szeptanie, a po chwili każdy ustawiony był już w szeregu, niczym żołnierze.
- Dzień dobry - przywitał się Frojdyn donośnym głosem, który był typowy dla każdego przywódcy. Wszyscy  odpowiedzieli tym samym. - Przez tydzień będziemy gościli Czkawkę Haddocka, wodza Berk, oraz Sączysmarka Jorgersona - jednego z smoczych jeźdźców. Będziecie uczyli się podstaw o smokach oraz samoobrony. Proszę was, abyście byli pilni i okazywali szacunek naszym gościom.
Rekruci przypatrywali się z oczarowaniem nocnej furii i koszmarowi, który dumnie wyprostował swą szyję. Przez twarze młodych przeszedł cień strachu.
- Nie zrobią wam krzywdy - powiedział Czkawka, widząc niepewność przyszłych jeźdźców.
- Tylko połkną w całości -zaśmiał się Smark, a Czkawka spiorunował go wzrokiem. Na szczęście tylko on to usłyszał.
- Czy jest ktoś, kto chciałby zrezygnować? - Padło szybkie pytanie z ust Sączysmarka, który bystrym okiem przyglądał się krytycznie dzieciom. Po chwili rękę uniosła dziewczyna, najniższa z grupy.
Miała długie, ciemne włosy, a jej duże, orzechowe oczy biły przerażeniem.
- Jesteś pewna, Tori? - Spytał Frojdyn, a dziewczyna skinęła nieśmiało głową i wyszła od razu z areny. - Jej rodzice zginęli w pożarze wywołanym przez smoki - szepnął lider do gości. Smark skrzywił się, współczując tak wielkiej utraty.
- Rozumiem...  - Westchnął Czkawka. Nie lubił słyszeć opowieści, w których smoki zabijały ludzi. Wiele razy spotykał się z ogromną nienawiścią wobec tych zwierząt, a pokrzywdzeni ludzie  siali niechęć u każdego. Nic dziwnego, że mieszkańcy wielu wysp boją się i widzą tylko jedno wyjście, by ochronić siebie - zabić, zanim cokolwiek się stanie. To jak eksterminować więźnia, który nawet nie ma szans wytłumaczenia się.
- Jeśli to tyle, pozwól, że wrócę do swoich obowiązków - chrząknął Frojdyn, a Czkawka skinął głową i pożegnał się.
- Ciężki orzech do zgryzienia, co? - Zaśmiał się Sączysmark, klepiąc szatyna w plecy.
- Nic nie jest niemożliwe - prychnął wódz i zwrócił się z uśmiechem do uczniów.
- Zanim zaczniemy, chciałbym poznać wasze imiona.
Rekruci spojrzeli na siebie, a potem wymieniali swoje imiona, głośno i wyraźnie. Kiedy każdy wystąpił i opowiedział kilka słów o sobie, Czkawka klasnął w dłonie.
- Co wiecie o smokach?
W górę wyrwała się ręką umięśnionego chłopaka o imieniu Brojn.
- Mój tata mówił, że paskudzą wszędzie.
Smark zaśmiał się.
- Ee... tak, znaczy, może być. Co jeszcze?
- Są niebezpieczne - rzuciła Stokrotka.
- Smoki są niebezpieczne tylko wtedy, gdy chcą chronić siebie lub potomstwo. Te gady nie atakują ludzi tylko dlatego, że im się nudzi. Musicie wiedzieć, że nie wszystko, co mówią o smokach jest prawdą.
- W takim razie co jest prawdą? - Zadała pytanie Stokrotka.
- To, że smoki to najlepsi przyjaciele. Jeśli będziemy traktować je z szacunkiem, one odwdzięczą się. Szczerbatek wepchnął swój łeb pod pachę wodza i zamruczał głośno.
- Poza tym, to dobrzy obrońcy - dodał Sączysmark, drapiąc pysk Hakokła.
- Czy my też będziemy mieli własnego smoka?
- Jeśli będziecie chcieli, pomożemy wam wytresować smoka i pokazać jak latać - oznajmił Czkawka i nie czekając dłużej, zaczął opowiadać o każdym smoku po kolei.
                           Wódz Berk chodził przed rekrutami, wyjaśniając na czym polega tresowanie śmiertnika. Czkawka starał się mówić prosto, aby każdy mógł zrozumieć. Naprawdę się starał i chciał, aby ten tydzień odmienił sytuację smoków na tej wyspie. Kiedy temat miał być o koszmarach ponocnikach, na środek poszedł Sączysmark, prostując się dumnie.

                       Godzina leciała za godziną. Słońce powoli chyliło się za horyzontem, a wiatr nasilał się, niosąc chłód.
- Na dziś to wszystko - westchnął Czkawka. Uczniowie byli zmęczeni, ale wydawało się, że słuchali uważnie. Kiedy opuścili arenę, Sączysmark ziewnął głośno.
- Myślałem, że nie będzie tak ciężko...
- Nie narzekaj, lepiej siedzieć tu godzinami niż zamartwiać się, że mordują smoki - odparł Czkawka i zbudził Szczerbatka, który usnął zwinięty w kulkę. Mężczyźni i smoki wyszli z akademii i wolnym krokiem kierowali się do domu Frojdyna, który stał niedaleko oceanu.
- Idź sam, ja i Szczerbatek polatamy jeszcze trochę - oznajmił Czkawka i wskoczył na siodło przyjaciela i zanim Smark zdołał odpowiedzieć, wodza już nie było.
                                Powietrze było zimne, ale przyjemne i orzeźwiające. Gwiazdy ułożone w konstelację migotały, by zniknąć po chwili już na zawsze. Czkawka westchnął, jakby w ten sposób pozbył się zmęczenia nagromadzonego przez cały dzień. Czuł się wspaniale, szkoląc jeźdźców. Było to takie dziwne uczucie, jakby duma, że może przekazać wiedzę. Mężczyzna nie miał zamiaru się  poddawać. Był gotów zrobić wiele dla dobra tych wspaniałych istot, które wciąż nie mogły doczekać się zgody pomiędzy nimi a ludźmi. Było to niezwykle frustrujące, ale Czkawka wiedział, że nie wszędzie da się przekonać ludzi, ale to nie znaczy, że nie może próbować.
Póki co, rozkoszował się spokojnym lotem z przyjacielem, który potężnymi skrzydłami machnął wśród chmur. Czkawka zaśmiał się delikatnie. Przypomniały mu się dawne lata, kiedy sam był piętnastolatkiem, który dopiero zaczął poznawać smoki. Dla niego było to niezwykle ciekawe; chciał wiedzieć o tych pięknych gadach wszystko. I choć nadal poznaje wszelakie sekrety smoków, wie, że ich losy kiedyś odmienią się na lepsze, a wtedy zapanuje prawdziwa harmonia.
                          Następnego dnia było ciężej niż Czkawka przypuszczał. Trzy z ośmiu osób zaspało i przyszło niemal godzinę później. Kiedy Sączysmark próbował prowadzić krótką rozgrzewkę, dwóch wojowników pobiło się do krwi, więc Czkawka musiał zaprowadzić obu do medyka. Na szczęście potem wszystko się uspokoiło. Jorgerson nakazał pięć dodatkowych kółek i trzydzieści pompek, przy których niemal wszyscy wymiękli.
- Myślę, że to wam wystarczy - zaśmiał się złośliwie Sączysmark i odszedł, by usiąść na ławkę.
- Kiedy będziemy mieli własnego smoka? - Spytał Eryk, wstając z zimnej podłogi. Pomógł podnieść się koleżance obok i uśmiechnął się do wodza Berk.
- Kiedy przyjdzie pora - odparł szatyn, odchodząc od ławki. Nastolatek zmarszczył czoło. - by posiadać smoka trzeba być odpowiedzialnym i pewnym siebie. Dziś pójdziemy oglądać smoki w środowisku naturalnym.
- Ale po co?
Czkawka przewrócił oczyma.
- Poprzez obserwacje, możemy wiele się nauczyć - wyjaśnił szatyn, starając się zachować spokój, choć ta zgraja nastolatków powoli go irytowała. - Gdy będziecie mieli własnego smoka, ta wiedza bardzo wam się przyda - dodał.
Wszyscy wymienili spojrzenia między sobą, a potem westchnęli. Najwyraźniej młodzi wikingowie nakręcili się na tresowanie smoków już pierwszego dnia.
Tymczasem ruszyli za wodzem wolnym krokiem, kierując się do lasów.


 
 Musicie przygotować się psychicznie, bo kolejne dwa rozdziały będą nudne :')
Nie wiem, kiedy będzie nn, musicie wytrzymać. Teraz skupię się na wattpadzie, gdzie kończę pisać one- shoty 😊

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie jest nudno, dobrze ci poszło. Czekam na next 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że tak uważasz, ale wg mnie nie będzie zbyt ciekawie xd

      Next za tydzień,jeśli dobrze pójdzie, ale warto wchodzić na blogera, bo różnie bywa z pisaniem :)

      Usuń
  3. A tak w ogólne to zapomniałam ci podziękować za to, że dałaś Hicclout. Moje otp więc I love you :*

    Rozdział jest spokojny, co jest dobre i wcale nie musisz się przejmować tym, że nic się nie dzieje. Czasami trzeba odpocząć, dlatego takie coś jest fajne. A dodatkowo, nikt nie pisał o tresowaniu smoków na innych wyspach więc to jest jeszcze bardziej ciekawe, bo można się dowiedzieć jak w takiej roli sprawdzą się nasi bohaterowie.

    No to chyba wszystko. Papa, mistrzu spokojnych rozdziałów ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty masz z tym hicclout 😂😂 Smark jest fajny,inaczej nie byłoby zabawy :P

      Nie mam wyboru wiejskiego, bo pomysły się kończą, więc to zostało...
      Dziękuję za komentarz 😍😘

      Usuń
    2. A ona jak zwykle jęczy zamiast się cieszyć ^^

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jak najszybciej, może nawet jutro. Trudno mi powiedzieć, bo coś mi nie idzie, mimo że mam już część rozdziału...

      Usuń