niedziela, 24 kwietnia 2016

Chorobliwa zazdrość
one shot #2

        Łatwo powiedzieć, aby się nie przejmować. Trudniej jest w teorii. I właśnie tego Czkawka nienawidził. Sam sobie powtarzał, aby się uspokoił, ale jego psychika zawsze będzie zachwiana, jeśli chodzi o najbliższych wodza. Tym razem chodziło i o Tarę i o Astrid. Nie rozumiał, dlaczego pierwsza blondyna zaczęła oczerniać jego narzeczoną. Czyżby Astrid mogła zajść za skórę Tarze ? W sumie, było to prawdopodobne, biorąc pod uwagę charakterek wojowniczki.
Coś tu się nie zgadza. Mruknął w głowie szatyn, patrząc bezsensownie w dal, podczas gdy chmury mijały go bardzo szybko. O co Tarze chodziło ? Może Tara była zazdrosna..? Nie. To nie ma sensu - zaśmiał się chłopak ze swoich głupich domysłów. Zauważył by to, że uczennica Gothi mogła by cokolwiek czuć do jeźdźca.
Astrid na pewno nie jest z nim tylko dla władzy. Znał dziewczynę od zawsze, ufał jej jak nikomu i kochał ponad własne życie. Pewnie Hofferson nie ma pojęcia, co Tara opowiada o niej za jej plecami. Gdyby się dowiedziała, na pewno pogoniła by kłamczuchę.
- I co ja mam zrobić, mordko - westchnął wódz, leżąc płasko na grzbiecie przyjaciela. Smok mruknął coś po swojemu i wierzgnął.- Muszę wyjaśnić tę sprawę - powiedział i zawrócił szybko Szczerbatka w stronę Berk. Miał nadzieję, że zdąży złapać Tarę, zanim nagada większych głupot.

            Astrid szła oparta o ramię Ethana do Tary, ponieważ potknęła się o kamień i skręciła kostkę. Dziewczyna od razu zmartwiła się na myśl, że za tydzień miał odbyć się jej ślub, a ona kuśtyka.
- Do wesela się zagoi - zaśmiał się blondyn, patrząc z rozbawieniem na młodszą siostrę. Wojowniczka obrzuciła brata groźnym spojrzeniem, ale musiała mu przyznać, że żart był udany.
            Ethan zapukał głośno w drzwi Tary, a po chwili dziewczyna otworzyła je. Na jej bladej twarzy widoczne były ślady łez, jakby młoda uczennica non stop płakała. Rodzeństwo zmierzyło ją zaskoczonym wzrokiem, czekając na jakąkolwiek reakcję przyszłej lekarki.
- Słucham ?- Spytała, prostując się dumnie i pociągając nosem. W lewej ręce trzymała białą chusteczkę, którą wytarła łzy.
- Mały wypadek- zaczął Ethan i wziął siostrę na ręce, kiedy Tara odsunęła się od drzwi, wypuszczając Hoffersonów. Dziewczyna leżała już wygodnie na kanapie, patrząc dziwnym wzrokiem na Tarę, która kucała przy jej spuchniętej kostce.
- Ał! - Syknęła Astrid, zaciskając mocno zęby, kiedy Tara wzięła stopę w zimne ręce.
- Zwichnięta- odparła z westchnieniem, niemal rzucając kostkę Astrid o wyłożonym futrem podnóżek. Ethan zmarszczył czoło, wodząc wzrokiem za blondwłosa uczennicą. Tara przeszukiwała apteczkę drżącymi rękami, jakby upadła na psychice. Dziewczyna była blada, jasne kosmyki ułożone w totalnym nieładnie, a na dodatek miała widoczne ślady na policzkach po łzach. Coś musiała się stać- pomyślał Ethan, zakładając umięśnione ręce na klatkę piersiową.
Chwilę później, Tara owijała sina kostkę Astrid, nie będąc ani odrobinę delikatną. Wojowniczka zacisnęła mocno dłoń w pięść, próbując nie pisnąć ani słówka, choć jej brat widział, że ją boli.
- Gotowe - rzuciła oschle Tara, wstając. Nagle o czymś sobie przypomniała. Uśmiechnęła się chytrze pod nosem i zatrzymała Hoffersona, który pomagał Astrid wstać.
- Poczekaj - krzyknęła niemal Tara i szybko popędziła do torby, gdzie ukryła cudowne ziele.- Zaparze Astrid ziół, opuchlizna zejdzie szybciej. A wesele za pasem! - Zaśmiała się Tara, będąc niemal na granicy załamania psychicznego.
- Pij, do dna - poleciła uczennica, gdy napar był gotowy. Podtykała prawie kubek do nosa narzeczonej wodza, zmuszając ją do konsumpcji. Teraz mi zapłacisz. Za wszystko - pomyślała, a jej serce przyspieszyło natychmiast. Już niedługo Czkawka będzie mój - cieszyła się dziewczyna, śmiejąc się do Astrid, która niczego nie podejrzewała. Pozbycie się blondyny było łatwiejsze niż przypuszczała. Nawet nie było jej szkoda Astrid, która sączyła z grymasem napar. Wojowniczka zabrała jej sławę, Czkawkę, a nawet uwielbienie Szczerbatka, którego zresztą nienawidziła. Kiedy to ona założy złoty pierścień małżeński, dopilnuje tego, aby nocna furia zniknęła z jej oczu. Tara uśmiechnęła się jeszcze raz do myśli, że już niedługo jej nazwisko zmieni się na Haddock. Oh, jak to dumnie brzmi! Tara mogła już projektować swoje piękne stroje, jako żona wodza Berk. Widziała siebie w pięknym długim, futrze z największego niedźwiedzia, przechadzając się wśród kobiet, które wodziły za nią zazdrosnym wzrokiem. To nie mogło się nie udać. Czkawka nie będzie nawet opłakiwać śmierci ówczesnej narzeczonej.
- Dziękuję - odparła Astrid, podając pusty kubek Tarze, która uśmiechnęła się słodko.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedziała fałszywie, żegnając się rodzeństwem Hofferson. Gdy tylko drzwi zamknęły się z cichym łoskotem,  Tara krzyknęła głośno z radości.
- Słodkich snów, Astrid - zaśmiała się gorzko, widząc jak blondyna szła, kuśtykając,  oparta o silne ramię brata.

          Wódz wylądował na wolnym miejscu w Berk, rozglądając się automatycznie po wiosce. Było już szarawo, więc wikingowie rozeszli się do swych chat lub Twierdzy.
Chłopak czuł się jakoś inaczej, jakby jego serce drżało. Przełknął silne, spięty, lecz czujny. Jego szmaragdowe oczy wędrowały kolejno z domu na dom, szukając nie wiadomo czego.
- Idziemy do Astrid - powiedział szatyn do Szczerbatka, który stąpał cicho obok jego lewej ręki. Czkawka najpierw chciał zobaczyć i porozmawiać z narzeczoną, ale nie był pewny reakcji ukochanej. Wścieknie się i wyskoczy z domu jak oparzona, by "pomówić" z Tara? A może zacznie wpatrywać się w Czkawkę dziwnym, wzrokiem, który bardziej przypomniał przerażenie.
Jednak zanim  wódz dotarł do domu Hoffersonow, gdzie Astrid spędza ostanie chwile, zauważył swą narzeczoną, która szła z Ethanem.
- Co się stało ? - Zapytał szatyn, chwytając Astrid za ramię i patrząc na nią z troską. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, widząc jeźdźca.
- Moja siostra jest po prostu niezdara - mruknął Ethan, którego humor nie opuszczał od samego rana. Nawet zrobił psikusa blondynce, kiedy jeszcze spała. Nadal w jego uszach rozbrzmiewał jej krzyk, kiedy dobijała się do jego pokoju, chcąc się zemścić.
Dziewczyna pchnęła go łokciem, przywracając błękitnymi oczami.
- Potknęłam się i zwichnęłam kostkę- wytłumaczyła. Czkawka skinął głową ze zrozumieniem. Chciał przejąć narzeczoną i donieść ją do domu, ale nagle blondyna skrzywiła się i poleciała w dół. Na szczęście wódz i Ethan zareagowali szybko i złapali wojowniczkę.
- Astrid? - Zaczął nawoływać szatyn z przerażeniem. Ethan poklepał delikatnie różowy policzek siostry, krzywiąc się, gdy dziewczyna nie odpowiadała. - Odezwij się, Astrid!
Zero reakcji.
- Zaniosę ją do domu, ty biegnij po Lauren - powiedział blondyn, biorąc szybko młodszą siostrę na ręce i pomknął do domu.

            Czkawka chodził w kółko po izbie, czekając na diagnozę Lauren, która badała jego narzeczoną. Ethan siedział załamany obok przestraszonego ojca, który nie wiedział, co się stało.
Drzwi od pokoju Astrid uchyliły się delikatnie i pojawiła się w nich blada twarz Lauren. Czkawka wpatrywał się w nią przez chwilę cały przerażony, ale minął szybko dziewczynę i wbiegł do pokoju, gdzie leżała nieprzytomna blondyna.
Astrid leżała bezwiednie na świeżej pościeli. Ręce miała ułożone wzdłuż chudego ciała, a jej twarz zrobiła się dziwnie zielonkawa.
Wódz zatoczył się do tylu, nie wierząc, że na dużym łóżku leży jego przyszła żona.
- A...Asstrid...- Wyszeptał i z nogami jak z waty doszedł do dziewczyny. Ujął jej rozgrzaną dłoń w swoje i ucałował z czułością.
- To zatrucie - powiedziała Lauren zza jego pleców. Wódz nie odwrócił się do niej, lecz słuchał uważnie.
- Czym się zatruła ? - Usłyszał głos Sawa, który drżał, a w jego niebieskich oczach wzbierały łzy.
- Tego nie wiem - odparła smutno lekarka, wzdychając. Spojrzała na łóżko, gdzie Czkawka głaskał z troską złote włosy wybranki. - Nie będę was okłamywać, zatrucie jest bardzo poważne i... nie jestem pewna, czy organizm Astrid da radę.
Saw zaniósł się głośnym szlochem i wszedł szybko do pokoju, byle tylko nie słyszeć Lauren, która sama zaczynała się szczerze obawiać.
Ojciec ujął prawą dłoń swego dziecka i zaczął mówić do niej.
- Proszę, obudź się,  skarbie...- Mówił blondyn żałośnie. Twarz Astrid ani drgnęła. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo, a Lauren miała wrażenie, że oddech przyjaciółki nagle ustanie.
            Czkawka i Saw mówili do Astrid, błagając bogów, aby nie zabierali jej blondynki, którą oboje bardzo kochali. Zarówno wódz jak i wojownik nie znieśli by śmierci jeźdźczyni. 
Ethan patrzył na nich równie przejęty, ale zachował trzeźwy umysł. Chwycił za łokieć Lauren, która łkała cicho w kącie i powiedział jej na ucho.
- Czy zwykle zioła mogą wywołać taki efekt? - Spytał. Szatynka spojrzała załzawionymi oczyma na wojownika, próbując odgadnąć jego myśl.
- Są takie rośliny - przyznała, skinając nieśmiało głową. Hofferson zmarszczył czoło i wszedł po cichu do pokoiku.
- Czkawka, potrzebuje cię- powiedział, schylając do ucha wodza. Szatyn nie odpowiedział na pierwszą prośbę Ethana. Dopiero kiedy wojownik potrząsnął ramieniem jeźdźca, ten wyrwał się.
- Nie teraz ! - Powiedział wściekły, ale wynikało to ze strachu o ukochaną.
- Chyba wiem, jak As się otruła. - Na te słowa wódz podniósł smutny wzrok. W oczach Ethana było coś, co nakazało mu zaufać.
- Choć ze mną - poprosił cicho wojownik. Czkawka zawahał się. Spojrzał na Astrid, a jego serce znów pękło na mniejsze kawałki. Nie może jej stracić. Nie może ! Kiedyś stracił ojca, Eirę, a teraz miała odejść od niego Astrid? Bogowie są zbyt okrutni. Zabierają mu wszystkich, których kochał, wszystkich, którzy dawali mu powód do radości.
Pochylił się i pocałować Astrid w policzek, czując jak łzy wypalają mu oczy.
Lauren zajęła jego miejsce i dopilnowała, aby Astrid zdołała się obudzić.

-Gdzie idziemy? - Spytał wódz głosem nieprzytomnym, jakby chłopak dryfował wśród snów Morfeusza.
- Do Tary - odrzekł Ethan. Wojownik czuł namiastkę adrenaliny, która buzowała w jego żyłach niczym rozgrzana lawa. Wódz o nic więcej nie pytał. Sam zdołał poznać odpowiedź.
- Tak? - Spytała miło Tara, kiedy Ethan zapukał, nie szczędząc siły. Oczy dziewczyny błysnęły z ciekawością i niemała ekscytacją, kiedy ujrzała wodza.
- Musimy porozmawiać - ciągnął Ethan. Czkawka wepchnął się pierwszy do środka, przy okazji piorunując wzrokiem blondynkę.
- Coś się stało? - Spytała zdziwiona. Hofferson chrząknął, próbując uspokoić oddech.
- Co dałaś do picia mojej siostrze ?- Spytał, patrząc na nią, jakby chciał wypalić dziurę w uczennicy. Tara przysiadła nieśmiało na krzesło, patrząc na Czkawkę, który wpatrywał się w nią mocnym, żelaznym wzrokiem.
- Napar ziołowy - odparła normalnie, wzruszając ramionami.
- Z czego był ten napar ? - Kontynuował ostrzej Ethan. Wikingowie stało naprzeciw kobiety, jakby była przestępcą.
Tara milczała przez chwilę, ale po kilku sekundach uśmiechnęła się fałszywie i odparła:
-  Z czystka. - Ethan wypuścił powietrze spokojnie, choć miał ochotę krzyknąć. Jego siostra prawdopodobnie umierała, a ta dziewczyna najzwyczajniej w świecie sobie z nich kpiła!
- Powiem wprost: mów, coś jej dała, albo poczujesz gniew nocnej furii - warknął wojownik, zbliżając się do nieco przerażonej uczennicy. Tara wstała i cofnęła się za stół.
- Czystek tak nie cuchnie jak te zioła, które jej podałaś, rzekomo na opuchliznę.- Blondyn był zdeterminowany, napierał słowami na dziewczynę, chcąc wydobyć z niej informację.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, Ethanie - mruknęła, unikając intensywnego spojrzenia Hoffersona.
- Nie ? - Zakpił, idąc w jej stronę. Czkawka odbił się od ściany i poszedł w ślady Ethana, tyle że w drugą stronę.
- Wiesz, co się dzieje teraz z Astrid ? - Tara oparła się o framugę, czując za sobą zdejmowany wieszak. Chwyciła  go mocno w rękę, bojąc się, że wikingowie mogą jej coś zrobić.
- Ona umiera ! - Wrzasnął  tym razem Czkawka, chwytając Tarę za oba ramiona. - Mów, co dałaś mojej narzeczonej do picia!
Blondynka wpatrywała się w niego z ogromnym strachem. Czkawka wyglądał jak burza nieszczęść, lub- co gorsza, jak psychopata.
Tara milczała, a gdy szatyn ścisnął ją mocniej, ta zamachnęła się i uderzyła chłopaka w głowę. Wódz upadł na plecy, chwytając się za krwawiącą skroń.
- Zrobiłam to dla nas, Czkawka ! - Krzyknęła zrozpaczona, kiedy Ethan zwinnym ruchem usztywnił jej nadgarstki, łącząc jej za plecami. - Gdyby nie ta szurnięta panienka, byłbyś teraz szczęśliwy!
- Ubzdurałaś sobie coś! Jesteś chora psychicznie, Taro - odparła jeździec, będąc nadal na ziemi.
- Powinniśmy być razem, już na zawsze - mówiła dalej, szarpiąc się z blondynem. Niestety, na nic zdały się jej gwałtowne ruchy.
- Zawsze kochałem Astrid - wytłumaczył chłopak, wstając powoli.
- Ona cię okłamuje!  Ta czarownica powinna zgnić w piekle!
- Może grzeczniej - warknął Ethan, szarpiąc mocniej jej nadgarstki, choć nie chciał być agresywny w stosunku do kobiety. Tara mimo złudzeń, była bardzo niebezpieczna.
- Powiedz mi, co jej dałaś - mówił dalej Czkawka, trzymając się za głową, która nadal krwawiła nieznacznie.
Uczennica spuściła głowę, nie chcąc wyjawić tajemnicy. - Oczyść swoje imię, choć trochę - błagał wódz, czując strach, że nie uda się jej przekabacić. - Proszę cię...
Tara westchnęła.
- Ciemieżyca zielona... - powiedziała cicho, nie patrząc na jeźdźca. Czkawka wypuścił powietrze, jakby zatrzymał je na kilka godzin.
Wybiegł z domu jak strzała i pognał do nieprzytomnej Astrid. 
           Świtem, kiedy Pyskacz zazwyczaj wstawał do pracy, Astrid zaczęła oddychać szybciej.  Czkawka zawołał szybko Lauren, która podniosła przyjaciółkę do pozycji siedzącej, zwiększając tym samym dopływ tlenu.
Dziewczyna zwymiotowała do podstawionej miski, czując jak wszystko wokół niej wiruje.
- Spokojnie - głaskała ją uspokajająco lekarka po plecach. Czkawka podtrzymał włosy ukochanej, aby nie pobrudziła ich.
Po chwili jeźdźczyni opadła na zielone poduszki, zamykając oczy.
- As?- Spytał wódz, gładząc jej policzek.
- Co się stało ?- Spytała cichutko dziewczyna, czując kojący dotyk ukochanego.
- Zatrułaś się - wyminął prawdę, wódz, kładąc się obok Astrid. Chłopak objął ja czule i ucałował w skroń z tęsknotą.
- Czkawka?  - Spytała po chwili, kiedy do pokoju weszli pozostali Hoffersonowie.
- Tak, skarbie?
- Chyba przełożymy ślub - mruknęła, wtulając się w niego, choć nie miała siły nawet na najmniejszy ruch.

                 Czkawka zarządził, aby Tara zniknęła z życia Berk. Nie chciał oglądać niedoszłej morderczyni jego narzeczonej. Wiele można wybaczyć, ale nie takiego czynu. Przez ostatnie godziny od podania odtrutki oraz środków przeczyszczających najbliżsi Astrid czuwali nad nią niepewni, czy uda się jej wygrać. Dzięki bogom, wojowniczka walczyła zaciekle i walkę z trucizną wygrała.

A dwa tygodnie później Astrid oraz Czkawka stali na ślubnym kobiercu, przysięgając sobie miłość, wierność i uczciwość do końca życia...




Przepraszam Was bardzo! Ta część miała być  w połowie tego tygodnia, ale niestety marnowałam czas na coś innego :')
Na pocieszenie powiem, że mam 3 rozdziały napisane naprzód ^^ 
Miłej niedzieli, kochani ! :)

piątek, 15 kwietnia 2016

Chorobliwa zazdrość
one shot #1

          Jak co dzień, Czkawka szedł na obchody wyspy, ciesząc się słonecznym dniem i towarzystwem Szczerbatka. Wiosna już dawno zawitała do małej wyspy zwanej Berk. Pora roku, zwana porą życia, malowała drzewa na zielony kolor, przyozdabiała krzewy o pąki owoców, nie zapominając o obudzeniu zwierząt z zimowego snu.
          Wódz wciągnął świeże powietrze i odwrócił twarz w kierunku słońca, które ochoczo ogrzewało Berk.
- Już dosyć miałem tej zimy- rzucił Czkawka do Szczerbatka, który również wysunął pyszczek do żółtej kuli na bezchmurnym niebie.
Gad zamruczał, zgadzając się z przyjacielem i rozprostował się niczym kot. Dobra energia nie opuszczała żadnego wikinga. Ludzie północy- choć przyzwyczajeni do zimnych dni, uwielbiali kiedy słońce ich ogrzewało. Czuli wtedy dawkę porządnej energii i chęci do cięższej pracy, której przybywało wraz ze zbliżającym się latem.
- Witaj, Czkawko- usłyszał wódz głos dochodzący zza jego pleców. Jeździec odwrócił się, spodziewając, że ujrzy swą narzeczoną, ale przed nim stała Tara- młodsza o rok kobieta o kręconych włosach w kolorze miodu.
- Hej- odparł z uśmiechem i odszedł z klifu, na którym stał wraz ze Szczerbatkiem. Tara wyciągnęła rękę ku nocnej furii, ale ta zawarczała złowrogo i odeszła kilka metrów dalej. Szczerbatek zazwyczaj lubił każdego mieszkańca Berk, ale było kilka wyjątków. Smok miał najwyraźniej swoje powody, by nie przepadać za Tarą.
- Ładna pogoda, prawda? - Zaczęła dziewczyna, odwracając zdegustowane spojrzenie Czkawki od smoka.
- Oo, tak- zgodzi się wódz z kobietą i zrównał z nią krok, który przerósł się w spacer po wiosce.
            Tara zamieszkała w Berk rok temu, chcąc pobierać nauki zielarstwa u Gothi i Lauren. Nauka szła jej nawet dobrze, przez co dziewczyna nieco się chełpiła. Mimo że była ładną dziewczyną o kobiecych kształtach, nie zyskała dużej przychylności ze strony rodzimych wikingów. Większość z nich uważała Tarę za zepsuta i rozpieszczona.
- Wiesz, pomyślałam, że moglibyśmy wybrać się wieczorem na lot- zagaiła ponownie, posyłając Czkawce swój najsłodszy uśmiech.
- Z chęcią, ale umówiłem się już z Astrid- wytłumaczył jeździec, drapiąc się w tył karku. Tara przewróciła oczyma, prychając pod nosem, kiedy Czkawka zajęty był przepuszczaniem jej w przejściu na pomoście.
- No tak, Astrid - wymruczała przez zęby, ukrywając złość. Kiedy Tara przybyła na Berk, w oko wpadł jej Eret, ale nic z tego nie wyszło, gdyż wiking miał na oku kogoś innego. Następnego "wybrańca " dziewczyna wypatrzyła sobie właśnie w Czkawce, ale nie śmiała mu o tym powiedzieć, gdyż wódz planował ślub z Astrid.- Jak u niej ?
- Wszystko w porządku. Ostatnio przymierzała suknie- powiedział Czkawka z ekscytacją w głosie, na którą Tara się skrzywiła. Nie uszło uwadze, że młoda zielarka była chorobliwie zazdrosna o wodza, jednak dziewczyna doskonale ukrywała to pod maską szczęśliwej osoby. Gdyby tylko nie ta Astrid, do której gna Czkawka, Tara już by wiedziała, jak zaopiekować się wodzem.
- Oh, na pewno nie możecie się doczekać -machnęła ręka dziewczyna, uciekając do nadzwyczaj miłego głosu, ale Czkawka nie wyczuł nuty złośliwości.
- Wydaje mi się, że najwyższy czas- odparł, siadając na nagrzana, drewnianą ławkę. Tara usiadła blisko niego, dyskretnie poprawiając włosy.
- Nie boisz się? - Tara wychwyciła odpowiedni moment, chcąc wywołać u Czkawki namysł. Dziewczyna nie hamowała się długo, była w stanie odbić Astrid jej narzeczonego. Kiedyś nie mogłaby pomyśleć o czymś takim, ale gdy spotkała Czkawkę, w jej głowie rodziły się marzenia o pocałunku z przystojnym jeźdźcem. Zresztą, dziewczyna marzyła, aby wódz był tylko jej. Tak bardzo jego pożądała; tych zielonych oczu, które nie raz iskrzyły się radością, bujna rdzawo-brązowa czupryna, a przede wszystkim ten zniewalający uśmiech...Nawet wątła sylwetka chłopaka nie przeszkadzała Tarze.
- Tego całego uziemienia? - Zaśmiał się wiking, strzepując brud z buta. Tara kiwnęła od razu głową. - Nie. Nie sądzę, aby cokolwiek miało by się zmienić. Astrid po prostu zostanie moją żoną, zamieszkamy razem...I tyle.
- Rozumiem-odparła zielonooka.- Według mnie to trochę szybko. A kiedy pojawi się niespodziewanie dziecko...
         Tara nie potrafiła pogodzić się z myślą, że Czkawka wybrał Astrid. Dziewczyna nienawidziła za to blondynki i szczerze życzyła jej wszystkiego co najgorsze. Podczas gdy jednej nocy marzyła o wodzu, podczas drugiej wyklinała w myślach jego narzeczoną, aby przepadła...
         Czkawka speszył się na wzmiance o dziecku, ale już przywykł, że ludzi po prostu ciekawi życie prywatne wodza.
- Nie spieszymy się z tym- odparł zgodnie z prawdą. - Ale jestem pewny, że gdy dziecko się pojawi, będziemy się cieszyć.
           Dziewczyna chciała coś odpowiedzieć. Już otwierała usta, gdy zza rogu wyszła wesoła blondynka. Astrid szła z uśmiechem w ich kierunku. Letni płaszcz opływał jej smukła figurę, a włosami bawił się wiosenny, ciepły wiaterek.
Czkawka natychmiast spojrzał na nią, a jego oczy płonęły z miłością.
- Cześć, skarbie- przywitała się dziewczyna krótkim pocałunkiem w usta, po czym odwróciła się do znajomej.
- Witaj, Taro. Jak nauka? - Astrid lubiła dziewczynę i naprawdę ciekawiły ją postępy blondynki.
- Dobrze- odparła krótko z minimalnym uśmiechem, który swą fałszywością wykrzywiał jej twarz. - Przepraszam, przypomniało mi się, że muszę iść do Gothi. Na razie -dziewczyna pożegnała się oschle i szybko odeszła, nie chcąc widzieć spojrzeń zakochanych, którymi się obdarowywali.

        Tara weszła do domu, o mal nie rozwalając drzwi z wściekłości. Wnętrze pokrywała ciemność, która skrywała bałagan sprzed kilku dni. Blondynka zdjęła buty i ruszyła do swego pokoju, który znajdował się na górze.
Dziewczyna podeszła do mahoniowego biurka, wyciągając od razu portret Czkawki, który narysowała miesiąc temu. Nie był dokładny, ale jej wystarczało. Oczyma wyobraźni widziała, jak obraz porusza się. On się uśmiecha. Do niej.
- Astrid nie będzie naszym problemem - powiedziała szeptem i z lekkim uśmiechem. Ucałowała podobiznę jeźdźca i skryła portret pod sterta dokumentów.

             Późnym wieczorem Astrid i Czkawka siedzieli w pokoju dziewczyny, rozmawiając o ślubie, co ostatnio stało się ich głównym tematem konwersacji.
- A jaką masz suknię? - Spytał chłopak, bawiąc się złotym kosmykiem ukochanej.
- Myślisz, że ci powiem? - Zaśmiała się Astrid.
- A jeśli ładnie poproszę? - Zapytał kokieteryjnie, przyciągając blondynę bliżej siebie. Czkawka zaczął całować Astrid wzdłuż szyi, na co jeźdźczyni chichotała. Ręce szatyna powędrowały na szczupłą talię niebieskookiej, głaszcząc spokojnie jej skórę.
Czkawka znalazł się nad swą narzeczoną, czując jak ich języki się łączą w gorącym pocałunku. W takich momentach oboje zapominali o całym świecie, dając się ponieść romantycznym chwilom.
W pewnym momencie, Astrid podniosła się i usiadła na kolanach Czkawki, przerywając tym pocałunek i uśmiechnęła się triumfująco.
- Musisz poćwiczyć - powiedziała Astrid, kładąc wygodnie ręce na ramiona ukochanego. Czkawka westchnął zrezygnowany,  uśmiechając się tylko do dziewczyny. Wódz pomyślał nagle o przyszłości, którą ma z nią spędzić. Wspólne mieszkanie, budzenie się i zasypianie przy jej boku, wpatrywanie się w jej śliczną twarzyczkę... Teraz będzie miał ją bliżej siebie, zupełna odwrotność teraźniejszości.
Jeździec pociągnął Astrid za nadgarstki, usadawiając sobie dziewczynę po lewej stronie. Blondynka położyła jedną nogę na kolanie Czkawki i wtuliła się w ukochanego, czując miarowe bicie jego serca.
Resztę wieczoru para spędziła czas na rozmawianiu, podczas którego uzupełnili brakujące części ich uroczystości.
             Po odprowadzaniu Astrid do domu, Czkawka wybrał się jeszcze na lot, podczas którego uczył się nowej sztuczki. Szatyn leciał właśnie nad Plażą Thora, gdy zauważył samotną sylwetkę kobiety. Musiał wytężyć wzrok, by dostrzec, że miodowe włosy należą do Tary. Dziewczyna szła wolnym krokiem, maczając stopy w zimnej wodzie oceanu. Chłopak, martwiąc się o bezpieczeństwo przyjaciółki, wylądował gładko na piasku, przestraszając tym samym uczennice Gothi.
- Na Odyna!- Krzyknęła przerażona, spadając na wilgotny piach. Czkawka podszedł do niej i wyciągnął rękę pomagając wstać. Dziewczyna zachwiała się mocno i wpadła w ramiona wodza, który złapał ją za talię, trzymając mocno.
- Przepraszam- wymamrotała niezrozumiale, patrząc z lekkim uśmiechem na wybawcę.
- Nie szkodzi- odparł jeździec, puszczając Tare, ku jej niezadowoleniu. Dziewczyna poprawiła skórzaną torbę na ramieniu i włożyła ręce do głębokich kieszeni. - Nie powinnaś włóczyć się sama po lasach.
Twarze schlebiało to, że Czkawka martwił się o nią. Uśmiechnęła się szerzej, machając na te słowa ręką.
- Umiem się bronić - odparła, wypinając się dumnie. Czkawka skinął głową, proponując blondynce, że ją odprowadzi do domu.
- Co robiłaś sama w lesie ?- Spytał po chwili ciekawy jeździec. Szczerbatek mruknął coś po smoczemu, idąc wolno za wikingami.
- Szłam się przejść - wytłumaczyła pośpiesznie dziewczyna, kładąc rękę na torbie, w której ukryła kilkanaście pęków śmierdzącej rośliny.- Nie mogę spać - dodała, aby jej kłamstwo stało się wiarygodne.
- Może powinnaś poprosić o coś Lauren? - Podsunął pomysł szatyn, chcąc pomóc dziewczynie z bezsennością. Tara zaśmiała się delikatnie, patrząc na profil chłopaka, w którym zakochała się na zabój.
- Nie martw się, na pewno dostanę jakieś proszki- mrugnęła do niego. - Może wejdziesz na herbatę? - Zapytała blondynka z nadzieją. Czkawka westchnął i spojrzał na swego smoka, którego mina oznaczała "rób, co chcesz".
- Pewnie- zgodził się wódz i ruszył ku Tarza, która zdążyła otworzyć ciężkie drzwi swego domu. Dziewczyna chciała zamknąć wejście tuż przed nocną furia, aby zostać z Czkawką sam na sam, lecz Szczerbatek zablokował drzwi łapa i wgramolił się do środka. Tara nie kryła oburzenia, ale nie miała innego wyjścia. Z westchnieniem zamknęła drzwi i zaczęła przygotować herbatę, wcześniej odkładając torbę na hak.
             Dziewczyna tak naprawdę nie szła, aby się przejść, a tym bardziej nie cierpiała na bezsenność. Poszła do lasu Frei po ciemiężycę zieloną - ziele, które spożyte w wysokich dawkach jest śmiertelne.
Po pięciu minutach Tara i Czkawka trzymali gorące kubki z czerwoną herbatą z dodatkiem miodu.
- Wiesz, mam takie dość...osobiste pytanie - zaczęła Tara, patrząc nieśmiało na chłopaka. Czkawka pił spokojnie napój, marszcząc brwi.-  Brałeś kiedyś pod uwagę kogoś innego niż Astrid?
Wódz przełknął herbatę i zakaszlnął z małym śmiechem.
- Yyy...nie. Jakoś nie przyszło mi to do głowy - powiedział. - A czemu pytasz?
- Oh, wybacz, jestem po prostu ciekawa- mruknęła, nieco kokieteryjnie. Pociągnęła łyk, patrząc na Czkawkę, który mieszał w kubku, rozpuszczając miód.
- Nie dziwię się. Większość kobiet w Berk ciągle pyta o ślub - zaśmiał się.
           Tara skrzywiła się, słysząc wesoły głos wodza,gdy wspomniał o swoim małżeństwie. Widać było, że bardzo się cieszył na ten dzień, czego Tara nie mogła znieść. To ona powinna być na miejscu Astrid. To ona powinna być obdarowywana pocałunkami Czkawki. I to ona chciała być matką dziedzica Berk. Dziewczyna dostawała niemal szału, widząc jak Astrid klei się do pożądanego jeźdźca.
Ślub miał odbyć się za tydzień, w piątek po południu. Tyle miała czasu, aby zniszczyć Astrid.
Po tym, jak wikingowie porozmawiali na temat ziół, Czkawka wstał i podszedł do drzwi, przy których siedział Szczerbatek, uważnie przyglądając się poczynieniom Tary.
- Dziękuję za herbatę - jeździec wyszczerzył w uśmiechu zęby, na co kolana dziewczyny zmiękły.
- Nie ma za co. - Tara podeszła do wodza i przytuliła go mocno na pożegnanie, a gdy go puściła cmoknęła w policzek. Czkawka oblał się rumieńcem, ale niczego nie powiedział. Widocznie Tara żegnała się w ten sposób.
Szczerbatek fuknął na nią groźnie, gdy tylko Czkawka wyszedł. Blondyna zmierzyła go surowym wzrokiem i uśmiechnęła się triumfująco.
            Przygotowując się do spania, Tara myślała, czy powinna wyjawić Czkawce swoje uczucia do niego, choć chłopak w stu procentach ich nie odwzajemnia. Dziewczyna coraz częściej wracała do myśli, że Czkawka bierze ślub z Astrid tylko dlatego, że to dobra partia, choć tę myśl obalał widok, kiedy na siebie patrzyli... Już niedługo Czkawka będzie patrzył tak na mnie- pomyślała .
Jutro- pomyślała, jutro mu powiem.

              Następnego dnia uczennica zbudziła się przed południem. Czym prędzej  ubrała się i ruszyła do centrum, mając na celu spotkanie z wodzem.
Tara szukała Czkawkę w miejscach, gdzie przebywał najczęściej. Nie zjadła śniadania, a nawet nie uczesała rozwalonych przez sen włosów. Musiała szybko znaleźć Czkawkę, aby uchronić go przed największym błędem jego życia. Czuła jak serce łomocze w piersi, kiedy rozglądała się po wiosce z przebłyskami łez. A jeśli on znów z nią jest..? Zapytała siebie w myślach, czując jak kropelki potu spływają po jej piegowatym karku.
                 Po kilku minutach gorączkowego szukania Tara zauważyła wątłą sylwetkę szatyna, który szedł w towarzystwie Lauren. Dziewczyna poczuła przyjemne dreszcze biegnące wzdłuż jej kręgosłupa. Poczekała kilka minut, a kiedy lekarka pożegnała się z wodzem, blondynka ruszyła do niego dziarskim krokiem.
- Witaj, Czkawko - przywitała się Tara, zniżając głos. Chłopak odparł tym samym. - Słuchaj...chciałabym porozmawiać. Masz chwilę?
- Pewnie - odparł szatyn bez wahania. Uczennica pisnęła z zachwytu w myślach i łapiąc jeźdźca za rękę pociągnęła ku Akademii, która o tej porze świeciła pustkami.
- O co chodzi ? - Spytał chłopak, gdy znaleźli się sami. Tara odchrząknęła krótko i spojrzała w jego szmaragdowe oczy.  Od tego widoku kręciło się jej w głowie.
- Wiem, że planujesz ślub, ale nie możesz tego zrobić....- Powiedziała szybko, na co Czkawka zmarszczył czoło. Nawet to Tara uwielbiała.
- Czemu tak sądzisz? - W głosie Czkawki zabrzmiał gniew, jak zawsze kiedy ktoś zaczął źle mówić o jego narzeczonej.
- Wiem, że zależy ci na Astrid...- imię ukochanej szatyna wysyczała przez imię, lecz nie chciała na razie wyznać Czkawce, jak bardzo oszalała na jego punkcie. - Ale przez przypadek usłyszałam jej rozmowę z Lauren. ..- Wódz czekał z niecierpliwością na dalszy ciąg rozmowy. - Astrid śmiała się, jaki to z ciebie naiwny człowiek. Że zależy jej na władzy nad Berk i że. ..gdy przyjdzie czas, pozbędzie się ciebie...
Blondyna wierzyła, że jej słodkie kłamstwo przejdzie, lecz Czkawka nadal wpatrywał się w nią, niedowierzająco.
- Dziewczyno, co ty wygadujesz?! - Wrzasnął rozgniewany jeździec. Jego głos odbił się od nagich ścian Akademii, wracając do nich z podwójną siłą.
- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale...
- Astrid mnie kocha - przerwał  stanowczo szatyn, zaciskając dłoń w pięść.
- Niczego nie rozumiesz - wściekła się Tara, czując narastającą panikę.-  Ta żmija zatruje ci życie ! Nie da ci tego, co ja mogłabym ci dać ! - Uczennica nie wytrzymała natłokiem emocji, które wybuchły wraz z potokiem słów.
Czkawka cofnął się o krok, patrząc zdziwiony wyznaniem blondyny. Od razu pojął, o co dziewczynie chodzi.
- Taro...- Zaczął nieco spokojniej wódz. - Ufam Astrid i wiem, że darzy mnie prawdziwym uczuciem. Nasz ślub nie będzie ustawiony, ani tym bardziej zniszczony przez twoją zazdrość. - Powiedziawszy to, Czkawka odwrócił się szybko i wybiegł wściekły z Akademii. Jak ona śmie mówić takie rzeczy?! Wrzasnął w myślach szatyn,próbując się uspokoić.
- Szczerbatek !- Krzyknął szatyn, chcąc zabrać smoka na natychmiastowy lot.
Blondyna stała przy wejściu na arenę, posyłając piorunujące spojrzenie w czarną sylwetkę smoka i jego jeźdźca, którzy znikali na linii horyzontu.
- Jeszcze mnie pokochasz - powiedziała Tara z całą pewnością. Jeżeli plan A nie zadziałał, przyszedł czas na plan B.



Mam nadzieję, że one- shot choć trochę Wam się spodobał. Wg mnie mogło być lepiej, ale co zrobić, perfekcjoniści niestety tak mają...
One- shot podzielony jest na dwie części. Następną dodam w weekend ( mam nadzieję :P ) A do blogowania wracam 1 maja :D

Chciałam jeszcze zareklamować pewnego bloga:
http://comeflywithmeintoafantasy.blogspot.com
Co prawda autorka zaczyna, ale pierwszy wpis naprawdę świadczy o tym, że zapowiada się piękna historia Czkawki i Berk :)