Chorobliwa zazdrość
one shot #2
Coś tu się nie zgadza. Mruknął w głowie szatyn, patrząc bezsensownie w dal, podczas gdy chmury mijały go bardzo szybko. O co Tarze chodziło ? Może Tara była zazdrosna..? Nie. To nie ma sensu - zaśmiał się chłopak ze swoich głupich domysłów. Zauważył by to, że uczennica Gothi mogła by cokolwiek czuć do jeźdźca.
Astrid na pewno nie jest z nim tylko dla władzy. Znał dziewczynę od zawsze, ufał jej jak nikomu i kochał ponad własne życie. Pewnie Hofferson nie ma pojęcia, co Tara opowiada o niej za jej plecami. Gdyby się dowiedziała, na pewno pogoniła by kłamczuchę.
- I co ja mam zrobić, mordko - westchnął wódz, leżąc płasko na grzbiecie przyjaciela. Smok mruknął coś po swojemu i wierzgnął.- Muszę wyjaśnić tę sprawę - powiedział i zawrócił szybko Szczerbatka w stronę Berk. Miał nadzieję, że zdąży złapać Tarę, zanim nagada większych głupot.
Astrid szła oparta o ramię Ethana do Tary, ponieważ potknęła się o kamień i skręciła kostkę. Dziewczyna od razu zmartwiła się na myśl, że za tydzień miał odbyć się jej ślub, a ona kuśtyka.
- Do wesela się zagoi - zaśmiał się blondyn, patrząc z rozbawieniem na młodszą siostrę. Wojowniczka obrzuciła brata groźnym spojrzeniem, ale musiała mu przyznać, że żart był udany.
Ethan zapukał głośno w drzwi Tary, a po chwili dziewczyna otworzyła je. Na jej bladej twarzy widoczne były ślady łez, jakby młoda uczennica non stop płakała. Rodzeństwo zmierzyło ją zaskoczonym wzrokiem, czekając na jakąkolwiek reakcję przyszłej lekarki.
- Słucham ?- Spytała, prostując się dumnie i pociągając nosem. W lewej ręce trzymała białą chusteczkę, którą wytarła łzy.
- Mały wypadek- zaczął Ethan i wziął siostrę na ręce, kiedy Tara odsunęła się od drzwi, wypuszczając Hoffersonów. Dziewczyna leżała już wygodnie na kanapie, patrząc dziwnym wzrokiem na Tarę, która kucała przy jej spuchniętej kostce.
- Ał! - Syknęła Astrid, zaciskając mocno zęby, kiedy Tara wzięła stopę w zimne ręce.
- Zwichnięta- odparła z westchnieniem, niemal rzucając kostkę Astrid o wyłożonym futrem podnóżek. Ethan zmarszczył czoło, wodząc wzrokiem za blondwłosa uczennicą. Tara przeszukiwała apteczkę drżącymi rękami, jakby upadła na psychice. Dziewczyna była blada, jasne kosmyki ułożone w totalnym nieładnie, a na dodatek miała widoczne ślady na policzkach po łzach. Coś musiała się stać- pomyślał Ethan, zakładając umięśnione ręce na klatkę piersiową.
Chwilę później, Tara owijała sina kostkę Astrid, nie będąc ani odrobinę delikatną. Wojowniczka zacisnęła mocno dłoń w pięść, próbując nie pisnąć ani słówka, choć jej brat widział, że ją boli.
- Gotowe - rzuciła oschle Tara, wstając. Nagle o czymś sobie przypomniała. Uśmiechnęła się chytrze pod nosem i zatrzymała Hoffersona, który pomagał Astrid wstać.
- Poczekaj - krzyknęła niemal Tara i szybko popędziła do torby, gdzie ukryła cudowne ziele.- Zaparze Astrid ziół, opuchlizna zejdzie szybciej. A wesele za pasem! - Zaśmiała się Tara, będąc niemal na granicy załamania psychicznego.
- Pij, do dna - poleciła uczennica, gdy napar był gotowy. Podtykała prawie kubek do nosa narzeczonej wodza, zmuszając ją do konsumpcji. Teraz mi zapłacisz. Za wszystko - pomyślała, a jej serce przyspieszyło natychmiast. Już niedługo Czkawka będzie mój - cieszyła się dziewczyna, śmiejąc się do Astrid, która niczego nie podejrzewała. Pozbycie się blondyny było łatwiejsze niż przypuszczała. Nawet nie było jej szkoda Astrid, która sączyła z grymasem napar. Wojowniczka zabrała jej sławę, Czkawkę, a nawet uwielbienie Szczerbatka, którego zresztą nienawidziła. Kiedy to ona założy złoty pierścień małżeński, dopilnuje tego, aby nocna furia zniknęła z jej oczu. Tara uśmiechnęła się jeszcze raz do myśli, że już niedługo jej nazwisko zmieni się na Haddock. Oh, jak to dumnie brzmi! Tara mogła już projektować swoje piękne stroje, jako żona wodza Berk. Widziała siebie w pięknym długim, futrze z największego niedźwiedzia, przechadzając się wśród kobiet, które wodziły za nią zazdrosnym wzrokiem. To nie mogło się nie udać. Czkawka nie będzie nawet opłakiwać śmierci ówczesnej narzeczonej.
- Dziękuję - odparła Astrid, podając pusty kubek Tarze, która uśmiechnęła się słodko.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedziała fałszywie, żegnając się rodzeństwem Hofferson. Gdy tylko drzwi zamknęły się z cichym łoskotem, Tara krzyknęła głośno z radości.
- Słodkich snów, Astrid - zaśmiała się gorzko, widząc jak blondyna szła, kuśtykając, oparta o silne ramię brata.
Wódz wylądował na wolnym miejscu w Berk, rozglądając się automatycznie po wiosce. Było już szarawo, więc wikingowie rozeszli się do swych chat lub Twierdzy.
Chłopak czuł się jakoś inaczej, jakby jego serce drżało. Przełknął silne, spięty, lecz czujny. Jego szmaragdowe oczy wędrowały kolejno z domu na dom, szukając nie wiadomo czego.
- Idziemy do Astrid - powiedział szatyn do Szczerbatka, który stąpał cicho obok jego lewej ręki. Czkawka najpierw chciał zobaczyć i porozmawiać z narzeczoną, ale nie był pewny reakcji ukochanej. Wścieknie się i wyskoczy z domu jak oparzona, by "pomówić" z Tara? A może zacznie wpatrywać się w Czkawkę dziwnym, wzrokiem, który bardziej przypomniał przerażenie.
Jednak zanim wódz dotarł do domu Hoffersonow, gdzie Astrid spędza ostanie chwile, zauważył swą narzeczoną, która szła z Ethanem.
- Co się stało ? - Zapytał szatyn, chwytając Astrid za ramię i patrząc na nią z troską. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, widząc jeźdźca.
- Moja siostra jest po prostu niezdara - mruknął Ethan, którego humor nie opuszczał od samego rana. Nawet zrobił psikusa blondynce, kiedy jeszcze spała. Nadal w jego uszach rozbrzmiewał jej krzyk, kiedy dobijała się do jego pokoju, chcąc się zemścić.
Dziewczyna pchnęła go łokciem, przywracając błękitnymi oczami.
- Potknęłam się i zwichnęłam kostkę- wytłumaczyła. Czkawka skinął głową ze zrozumieniem. Chciał przejąć narzeczoną i donieść ją do domu, ale nagle blondyna skrzywiła się i poleciała w dół. Na szczęście wódz i Ethan zareagowali szybko i złapali wojowniczkę.
- Astrid? - Zaczął nawoływać szatyn z przerażeniem. Ethan poklepał delikatnie różowy policzek siostry, krzywiąc się, gdy dziewczyna nie odpowiadała. - Odezwij się, Astrid!
Zero reakcji.
- Zaniosę ją do domu, ty biegnij po Lauren - powiedział blondyn, biorąc szybko młodszą siostrę na ręce i pomknął do domu.
Czkawka chodził w kółko po izbie, czekając na diagnozę Lauren, która badała jego narzeczoną. Ethan siedział załamany obok przestraszonego ojca, który nie wiedział, co się stało.
Drzwi od pokoju Astrid uchyliły się delikatnie i pojawiła się w nich blada twarz Lauren. Czkawka wpatrywał się w nią przez chwilę cały przerażony, ale minął szybko dziewczynę i wbiegł do pokoju, gdzie leżała nieprzytomna blondyna.
Astrid leżała bezwiednie na świeżej pościeli. Ręce miała ułożone wzdłuż chudego ciała, a jej twarz zrobiła się dziwnie zielonkawa.
Wódz zatoczył się do tylu, nie wierząc, że na dużym łóżku leży jego przyszła żona.
- A...Asstrid...- Wyszeptał i z nogami jak z waty doszedł do dziewczyny. Ujął jej rozgrzaną dłoń w swoje i ucałował z czułością.
- To zatrucie - powiedziała Lauren zza jego pleców. Wódz nie odwrócił się do niej, lecz słuchał uważnie.
- Czym się zatruła ? - Usłyszał głos Sawa, który drżał, a w jego niebieskich oczach wzbierały łzy.
- Tego nie wiem - odparła smutno lekarka, wzdychając. Spojrzała na łóżko, gdzie Czkawka głaskał z troską złote włosy wybranki. - Nie będę was okłamywać, zatrucie jest bardzo poważne i... nie jestem pewna, czy organizm Astrid da radę.
Saw zaniósł się głośnym szlochem i wszedł szybko do pokoju, byle tylko nie słyszeć Lauren, która sama zaczynała się szczerze obawiać.
Ojciec ujął prawą dłoń swego dziecka i zaczął mówić do niej.
- Proszę, obudź się, skarbie...- Mówił blondyn żałośnie. Twarz Astrid ani drgnęła. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo, a Lauren miała wrażenie, że oddech przyjaciółki nagle ustanie.
Czkawka i Saw mówili do Astrid, błagając bogów, aby nie zabierali jej blondynki, którą oboje bardzo kochali. Zarówno wódz jak i wojownik nie znieśli by śmierci jeźdźczyni.
Ethan patrzył na nich równie przejęty, ale zachował trzeźwy umysł. Chwycił za łokieć Lauren, która łkała cicho w kącie i powiedział jej na ucho.
- Czy zwykle zioła mogą wywołać taki efekt? - Spytał. Szatynka spojrzała załzawionymi oczyma na wojownika, próbując odgadnąć jego myśl.
- Są takie rośliny - przyznała, skinając nieśmiało głową. Hofferson zmarszczył czoło i wszedł po cichu do pokoiku.
- Czkawka, potrzebuje cię- powiedział, schylając do ucha wodza. Szatyn nie odpowiedział na pierwszą prośbę Ethana. Dopiero kiedy wojownik potrząsnął ramieniem jeźdźca, ten wyrwał się.
- Nie teraz ! - Powiedział wściekły, ale wynikało to ze strachu o ukochaną.
- Chyba wiem, jak As się otruła. - Na te słowa wódz podniósł smutny wzrok. W oczach Ethana było coś, co nakazało mu zaufać.
- Choć ze mną - poprosił cicho wojownik. Czkawka zawahał się. Spojrzał na Astrid, a jego serce znów pękło na mniejsze kawałki. Nie może jej stracić. Nie może ! Kiedyś stracił ojca, Eirę, a teraz miała odejść od niego Astrid? Bogowie są zbyt okrutni. Zabierają mu wszystkich, których kochał, wszystkich, którzy dawali mu powód do radości.
Pochylił się i pocałować Astrid w policzek, czując jak łzy wypalają mu oczy.
Lauren zajęła jego miejsce i dopilnowała, aby Astrid zdołała się obudzić.
-Gdzie idziemy? - Spytał wódz głosem nieprzytomnym, jakby chłopak dryfował wśród snów Morfeusza.
- Do Tary - odrzekł Ethan. Wojownik czuł namiastkę adrenaliny, która buzowała w jego żyłach niczym rozgrzana lawa. Wódz o nic więcej nie pytał. Sam zdołał poznać odpowiedź.
- Tak? - Spytała miło Tara, kiedy Ethan zapukał, nie szczędząc siły. Oczy dziewczyny błysnęły z ciekawością i niemała ekscytacją, kiedy ujrzała wodza.
- Musimy porozmawiać - ciągnął Ethan. Czkawka wepchnął się pierwszy do środka, przy okazji piorunując wzrokiem blondynkę.
- Coś się stało? - Spytała zdziwiona. Hofferson chrząknął, próbując uspokoić oddech.
- Co dałaś do picia mojej siostrze ?- Spytał, patrząc na nią, jakby chciał wypalić dziurę w uczennicy. Tara przysiadła nieśmiało na krzesło, patrząc na Czkawkę, który wpatrywał się w nią mocnym, żelaznym wzrokiem.
- Napar ziołowy - odparła normalnie, wzruszając ramionami.
- Z czego był ten napar ? - Kontynuował ostrzej Ethan. Wikingowie stało naprzeciw kobiety, jakby była przestępcą.
Tara milczała przez chwilę, ale po kilku sekundach uśmiechnęła się fałszywie i odparła:
- Z czystka. - Ethan wypuścił powietrze spokojnie, choć miał ochotę krzyknąć. Jego siostra prawdopodobnie umierała, a ta dziewczyna najzwyczajniej w świecie sobie z nich kpiła!
- Powiem wprost: mów, coś jej dała, albo poczujesz gniew nocnej furii - warknął wojownik, zbliżając się do nieco przerażonej uczennicy. Tara wstała i cofnęła się za stół.
- Czystek tak nie cuchnie jak te zioła, które jej podałaś, rzekomo na opuchliznę.- Blondyn był zdeterminowany, napierał słowami na dziewczynę, chcąc wydobyć z niej informację.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, Ethanie - mruknęła, unikając intensywnego spojrzenia Hoffersona.
- Nie ? - Zakpił, idąc w jej stronę. Czkawka odbił się od ściany i poszedł w ślady Ethana, tyle że w drugą stronę.
- Wiesz, co się dzieje teraz z Astrid ? - Tara oparła się o framugę, czując za sobą zdejmowany wieszak. Chwyciła go mocno w rękę, bojąc się, że wikingowie mogą jej coś zrobić.
- Ona umiera ! - Wrzasnął tym razem Czkawka, chwytając Tarę za oba ramiona. - Mów, co dałaś mojej narzeczonej do picia!
Blondynka wpatrywała się w niego z ogromnym strachem. Czkawka wyglądał jak burza nieszczęść, lub- co gorsza, jak psychopata.
Tara milczała, a gdy szatyn ścisnął ją mocniej, ta zamachnęła się i uderzyła chłopaka w głowę. Wódz upadł na plecy, chwytając się za krwawiącą skroń.
- Zrobiłam to dla nas, Czkawka ! - Krzyknęła zrozpaczona, kiedy Ethan zwinnym ruchem usztywnił jej nadgarstki, łącząc jej za plecami. - Gdyby nie ta szurnięta panienka, byłbyś teraz szczęśliwy!
- Ubzdurałaś sobie coś! Jesteś chora psychicznie, Taro - odparła jeździec, będąc nadal na ziemi.
- Powinniśmy być razem, już na zawsze - mówiła dalej, szarpiąc się z blondynem. Niestety, na nic zdały się jej gwałtowne ruchy.
- Zawsze kochałem Astrid - wytłumaczył chłopak, wstając powoli.
- Ona cię okłamuje! Ta czarownica powinna zgnić w piekle!
- Może grzeczniej - warknął Ethan, szarpiąc mocniej jej nadgarstki, choć nie chciał być agresywny w stosunku do kobiety. Tara mimo złudzeń, była bardzo niebezpieczna.
- Powiedz mi, co jej dałaś - mówił dalej Czkawka, trzymając się za głową, która nadal krwawiła nieznacznie.
Uczennica spuściła głowę, nie chcąc wyjawić tajemnicy. - Oczyść swoje imię, choć trochę - błagał wódz, czując strach, że nie uda się jej przekabacić. - Proszę cię...
Tara westchnęła.
- Ciemieżyca zielona... - powiedziała cicho, nie patrząc na jeźdźca. Czkawka wypuścił powietrze, jakby zatrzymał je na kilka godzin.
Wybiegł z domu jak strzała i pognał do nieprzytomnej Astrid.
Świtem, kiedy Pyskacz zazwyczaj wstawał do pracy, Astrid zaczęła oddychać szybciej. Czkawka zawołał szybko Lauren, która podniosła przyjaciółkę do pozycji siedzącej, zwiększając tym samym dopływ tlenu.
Dziewczyna zwymiotowała do podstawionej miski, czując jak wszystko wokół niej wiruje.
- Spokojnie - głaskała ją uspokajająco lekarka po plecach. Czkawka podtrzymał włosy ukochanej, aby nie pobrudziła ich.
Po chwili jeźdźczyni opadła na zielone poduszki, zamykając oczy.
- As?- Spytał wódz, gładząc jej policzek.
- Co się stało ?- Spytała cichutko dziewczyna, czując kojący dotyk ukochanego.
- Zatrułaś się - wyminął prawdę, wódz, kładąc się obok Astrid. Chłopak objął ja czule i ucałował w skroń z tęsknotą.
- Czkawka? - Spytała po chwili, kiedy do pokoju weszli pozostali Hoffersonowie.
- Tak, skarbie?
- Chyba przełożymy ślub - mruknęła, wtulając się w niego, choć nie miała siły nawet na najmniejszy ruch.
Czkawka zarządził, aby Tara zniknęła z życia Berk. Nie chciał oglądać niedoszłej morderczyni jego narzeczonej. Wiele można wybaczyć, ale nie takiego czynu. Przez ostatnie godziny od podania odtrutki oraz środków przeczyszczających najbliżsi Astrid czuwali nad nią niepewni, czy uda się jej wygrać. Dzięki bogom, wojowniczka walczyła zaciekle i walkę z trucizną wygrała.
A dwa tygodnie później Astrid oraz Czkawka stali na ślubnym kobiercu, przysięgając sobie miłość, wierność i uczciwość do końca życia...
Przepraszam Was bardzo! Ta część miała być w połowie tego tygodnia, ale niestety marnowałam czas na coś innego :')
Na pocieszenie powiem, że mam 3 rozdziały napisane naprzód ^^
Miłej niedzieli, kochani ! :)