Pierwsza południowa wyspa pojawiła się dopiero po ośmiu dniach spokojnego lotu. Smoki niezbyt dobrze znosiły zmianę temperatury i często musiały lądować, by napoić się i odpocząć. Również jeźdźcy nie mogli znieść upału, który nasilał się z każdą godziną. W końcu zdjęli swoje grube fura i hełmy. Założyli również cienkie chusty, by nie przegrzać głowy.
- Jeszcze dzień drogi i dostaniemy się na tę wyspę - oznajmił Czkawka, mówiąc głośno do towarzyszy. Szczerbatek zamruczał cicho i zamachnął skrzydłami, czując jak cel podróży już jest niedaleko.
Wódz z każdym dniem czuł jak rozsadza mu serce. Tak bardzo się cieszył na myśl o innych nocnych furiach. Optymizm utrzymywał się już od samego początku podróży. Jednak gdzieś w tyle głowy była taka myśl, że coś może się nie udać... Że Travis wyprowadził ich w pole, ale to było dwa miesiące temu i Czkawka naprawdę zaczął wierzyć, że gdzieś na południu żyje stado nocnych furii, rodzina Szczerbatka. Jeździec żył tą nadzieją.
- Czkawuś, myślisz, że da się sprzedać siostrę po promocji? - Rzucił Mieczyk, podlatując na Jocie do wodza Berk. Ten odwrócił głowę do niego i zamrugał.
- Znowu się kłócicie? - Spytał ze znużeniem Haddock. Szpadka i Mieczyk są jak dzieci - mogą się kłócić cały dzień i nie pogodzą się szybko. Tak samo było i tym razem. Czkawka liczył po cichu, że rodzeństwo prędzej czy później się pogodzą podczas wspólnej wyprawy, ale najwyraźniej się pomylił.
- Ona zaczęła - mruknął Mieczyk, piorunując przy tym siostrę. Szpadka prychnęła pod nosem i uniosła dumnie podbródek. Trzy warkocze ciągnęły się za nią niesione przez ciepły wiatr. W tej pozycji wyglądała dumnie, co nie pasowało do niej.
- Ja? A kto zaczął się ze mnie wyśmiewać? - Rzuciła oskarżycielsko. - Jesteś po prostu zazdrosny! - Dodała, machając przed twarzą brata dłonią.
- Zazdrosny o Smarka? - Zaśmiał się. - Spójrz na niego, wygląda jak jacze łajno.
Lecący za zębirogiem Jorgerson oburzył się, a jego twarz wykrzywił grymas złości.
- Ej, uważaj na słowa - warknął Sączysmark. Młody wojownik zacisnął dłonie na rogach Hakokła i zacisnął mocno.
- Bo co, poszczujesz mnie swoim Hakogrilem?
Mieczyk był uszczypliwy jak nigdy. Odkąd Szpadka zaczęła spotykać się z Sączysmarkiem jeździec stawał się nie do zniesienia. Ciągle obrażał Jorgersona, jego smoka i nie raz namawiał siostrę do zerwania ze Smarkiem. W końcu Szpadka nie wytrzymała i zaczęła kłócić się z bratem. Wypominali sobie nawet najodleglejsze błędy i winy. Ba, niewiele brakowało, aby szalone rodzeństwo wdało się w bojkę.
- Ma być spokój! - Wrzasnął Czkawka, ale przyjaciele nie zwrócili na niego większej uwagi. Sączysmark gotował się ze złości i zdawać by się mogło, że niedługo wybuchnie.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - Odezwał się ostro Saczysmark, podlatując do Mieczyka.
- Tak. Jestem zdziwiony, że moja siostra zechciała kogoś takiego jak ty! Nie mam zielonego pojęcia, co ona w tobie widzi - odparł równie agresywnie blondyn i zmrużył oczy, by wkurzyć Smarka, co udało mu się. Sączysmark wrzasnął poirytowany do granic możliwości i rzucił się na jeźdźca, spychając go z siodła Jota.
Teraz obydwaj lecieli prosto na gęstą, pokrytą lasami wyspę.
Czkawka przeklął pod nosem i ruszył za spadającą dwójką. W pogoń ruszyła również Astrid i przerażona Szpadka, która ledwo utrzymywała się w siodle.
Mieczyk przyłożył Smarkowi w oko, na co wojownik zawył z bólu. Oddał mu tym samym, tyle że wycelował w szczękę. Kiedy mieli już uderzyć w ląd, poczuli jak coś szarpie ich mocno. Szczerbatek ryknął przeraźliwie i nie dając rady udźwignąć takiego ciężaru, uderzył mocno w piasek.
- Czkawka! - Krzyknęła Astrid i popędziła Wichurę. Chwilę przed lądowaniem, wojowniczka zeskoczyła ze smoczycy i podbiegła do leżącego Szczerbatka. Czkawka leżał metr dalej, próbując złapać oddech. Sączysmark i Mieczyk wygramolili się z uścisku nocnej furii i stanęli prosto. Spojrzeli ze strachem na swojego wodza, który nie ruszał się przez długą chwilę.
- Czkawka, słyszysz mnie? - Pytała Astrid, odwracając męża na plecy. Dotknęła jego twarzy i z szalejącym sercem czekała aż szatyn się ocknie. Do jej oczy napłynęły łzy, gdy po długiej chwili jeździec nie odzyskał przytomności.
- Co wam, do cholery, odbiło?! - Wrzasnęła Szpadka, wymierzając siarczysty policzek bratu i Sączysmarkowi. Dziewczyna jednak pozostawiła ich i podbiegła do Astrid i nieprzytomnego przyjaciela.
- Czkawka... - Jęknęła cicho, zakrywając usta dłonią. Spojrzała potem ze łzami w oczach na stojących jeźdźców. - Co tak stoicie, baranie łby?! Przynieście słodką wodę! Ale to migiem! - warknęła,a sama podbiegła do Szczerbatka. Smok wstał chwiejnie i potrząsnął głową. Dzięki bogom choć on był cały. Nocna furia zaskomlała i zerknęła na zmiażdżony ogon, a kiedy nie zauważyła jeźdźca, podreptała do Astrid. Dopiero wtedy smok zauważył swojego przyjaciela. Zaczął lizać go po twarzy, skomląc niczym zbity pies. Wódz zamruczał i otworzył oczy, ale zamknął je szybko.
- Nie zamykaj oczu - nakazała roztrzęsiona Astrid, gładząc drżącą dłonią policzek jeźdźca. Dziewczyna szybko zbadała głowę mężczyzny i, dzięki bogom, nie znalazła żadnej krwawiącej rany.
Kiedy Szczerbatek i Astrid starali się obudzić wodza, na miejsce wypadku pojawiali się Mieczyk i Sączysmark, wyraźnie zawstydzeni i smutni. Podali wodę Astrid, która zaczęła obmywać twarz męża.
- No, już, obudź się - szepnęła. Starała się nie rozklejać, ale z każdą chwilą strach przejmował nad nią kontrolę.
- Musimy przenieść go w cień - zarządziła Szpadka, nachylając się nad ramieniem przyjaciółki. Ta pociągnęła nosem i skinęła głową, zgadzając się. Unieśli ciało jeźdźca delikatnie i przenieśli pod bujne drzewa, których korony rzucały ogromne cienie.
- To twoja wina - mruknął Mieczyk do Sączysmarka, który zacisnął pięść, powstrzymując się od uderzenia jeźdźca w ramię.
- Zamknij się - wymruczał przez zęby i podszedł do Astrid. Przyklęknął przy niej i położył dłoń na jej ramieniu.
- Nie płacz, będzie dobrze - szepnął delikatnie, choć sam w to wątpił. Czuł ogromne wyrzuty sumienia. Patrząc na nieprzytomnego jeźdźca, serce mu się kurczyło. Przez jego głupotę wódz Berk mógł umrzeć...
- Co wam odbiło? Nie potraficie po prostu zachować się jak dorośli ludzie? - Rzuciła z wyrzutem. Cały czas trzymała męża za dłoń, masując ją delikatnie.
- Przepraszam... - Westchnął cicho. Wojowniczka pokiwała głową ze zrezygnowaniem.
- Idź lepiej do Szczerbatka - westchnęła smutno. Astrid nie chciała krzyczeć na przyjaciela, choć miała na to ochotę. Przez niego jej mąż leżał w złym stanie i nie było pewne, że znów otworzy oczy. Blondynka miała ochotę zabić Smarka i Mieczyka, ale jedyne na co było ją stać, to trzymanie za rękę Czkawkę. Modliła się, żeby wszystko było dobrze.
Jorgerson rzucił jej smutne spojrzenie i odszedł do nocnej furii, by naprawić skrzywioną lotkę. Szczerbatek leżał pod brzozą, mrucząc cicho. Jego zielony wzrok wciąż wpatrywal się w nieprzytomnego jeźdźca. Sączysmark usiadł ciężko obok smoka i minimalnie pogłaskał jego nagrzane łuski. Szczerbatek przymknął oczy i zaskomlał.
- Będzie dobrze, stary, Czkawka się wyliże - powiedział wojownik.
Szpadka i Mieczyk chodzili po lesie, zbierając suche gałęzie do rozpalenia ogniska. Dziewczyna była zdenerwowana. Z nerwów trzęsły się jej ręce i za każdym razem, gdy patrzyła na brata, miała ochotę się na niego rzucić. Kochała go, ale Mieczyk przekroczył wszelkie granice jej cierpliwości. Najpierw przyczepił się Sączysmarka, potem jej, bo zaczęła bardziej o siebie dbać. Mieczyk był zdania, że jego siostra przesadza i popełnia błąd, wiążąc się z Jorgersonem. Jednak nie potrafiła mu wytłumaczyć, że jest...szczęśliwa. W końcu musiał nadejść ten moment, kiedy dotychczas nierozłączne rodzeństwo będzie musiało się rozstać w taki czy inny sposób. - Długo będziesz się dąsać? - Spytał ponuro Mieczyk, przechodząc przez gęste krzew.
- Tak długo, jak będę chciała - rzuciła zgryźliwie. - Zdajesz sobie sprawę, że nasz wódz leży nieprzytomny? Widziałeś reakcję Astrid?
Mieczyk spuścił wzrok i skrzywił się.
- Jesteś idiotą - skomentowała, prąc naprzód.
Jeździec ruszył za blondynką, niosąc w ramionach drewno.
Las był gęsty, rodzeństwo z trudem przedostało się na polanę. To, co zauważyli, niemal powaliło ich na kolana.
Przed nimi znajdowali się dziwni ludzie. Większość z nich to mężczyźni odziani w jasne szaty, które z lekkością fruwały na wietrze. Kilkoro dzieci zaśmiało się i przecięło drogę kilku kobietom, które niosły coś w skórzanych worach.
- Wracamy - powiedziała szybko Szpadka i odwróciła się gwałtownie. Jednak nie spodziewała się, że za jej plecami stoją podobni mężczyźni, których ujrzała chwilę temu.
Dziewczyna i jej brat cofnęli się, wychodząc prosto na polanę. Przyglądający im się mężczyźni wyciągnęli długie włócznie, które przyłożyli rodzeństwu do gardeł. Niewysoki wojownik wyszedł na przód i zapytał o coś. Jednak ich język nie był zrozumiały dla wikingów. Szpadka spojrzała z przerażeniem na brata. Mieczyk jednak nie mógł wydobyć z siebie żadnego głosu.
Mężczyzna powtórzył pytanie głośniej -najwyraźniej był zirytowany.
- Nie rozumiemy was! - Krzyknęła Szpadka, unosząc ręce w geście poddania się.
Wojownicy spojrzeli na siebie, a potem pochwycili rodzeństwo za ręce i popchnęło w stronę rozbitych namiotów.
- Nie rozumieć waszego języka! - Powtarzała gorąco Szpadka, kiedy ci sami mężczyźni przesłuchiwali ich w namiocie. W środku było jasno; ustawione były również dziwne meble o dość dziwnych kształtach. Mieczyk i Szpadka siedzieli na krzywych krzesłach, które, o dziwo, były wygodne.
Jasnowłosy mężczyzna przekręcił oczyma i skierował się do towarzysza. Powiedział coś szybko, jakby nerwowo i już po chwili drugi mężczyzna opuścił namiot. Wrócił dwie minuty później, a za nim powłóczyła się grzecznie młoda kobieta. Skórę miała nieco ciemniejsza od wikingów, oczy brązowe, włosy tego samego koloru. Fryzurę miała dość dziwną, bo kosmyki włosów kręciły się mocno.
Wojownik, który przeprowadził nieznajoma rzekł coś do niej. Ciemne oczy kobiety rozbłysły się z ciekawością.
Ciemnoskóra dziewczyna skinęła głową i podeszła wolno do dwójki pojmanych jeźdźców.
- Skąd jesteście? - Rzekła płynnie w ich języku, co wywołało ich niemałe zaskoczenie.
- Z północy - odparł od razu Mieczyk, co kobieta przetłumaczyła na język nieznajomych.
- Z jakiej ziemi? - dopytała.
Mieczyk zerknął na siostrę, która skinęła śmiało głową.
- Z Berk.
Gdy to słowo padło z ust bliźniaka, między zebranymi zaszumiało. Mężczyzna, prawdopodobnie przywódca wojowników, podszedł szybko do tłumaczki i rzucił coś do niej cicho.
- Skąd się tu wzięliście?
- Badamy południe - odparła tym razem Szpadka.
- Jesteście sami?
Rodzeństwo zamilkło. Powiedzieć? - Pomyślała Szpadka. Może gdyby dowiedzieli się o tym, że mają rannego, pomogliby mu. W końcu tu chodziło o życie wodza Berk.
- Mamy rannego - wymamrotała w kocnu, na co Mieczyk trącił ją łokciem. Młody jeździec nie ufał tubylcom.
- Gdzie on jest? - Westchnęła tłumaczka, kiedy stojący obok niej mężczyzna zapytał o to.
- Na zachodniej plaży - dopowiedziała. Szpadka była świadoma tego, że ryzykowała bezpieczeństwo przyjaciół i życie Czkawki.
Kiedy dziewczyna przekazała informacje bezimiennemu mężczyźnie, ten zakrzyknął głośno i pochwyciwszy włócznię, wyszedł z namiotu.
Przestraszeni obrotem sprawy jeźdźcy zostali podniesieni i poprowadzeni w kierunku zachodniej plaży.
Astrid cały czas mówiła do Czkawki. Obmywała jego twarz, namaczała wodą jego usta.
- Dlaczego on się nie budzi...- Zmartwiła się, wycierając lze, która wolno splywala po jej rumianym policzku. Szczerbatek doczłapał się do blondynki i swojego przyjaciela, którego polizal z czułością po twarzy. Szatyn jęknął jakby z obrzydzeniem, co Astrid wzięła za dobry znak. Uśmiechnęła się krzywo do męża i nachylając, pocałowała go w czoło.
Wtem usłyszała nagłe łamania gałęzi. Wstała gwałtownie i chwyciła topór. Smoki również wyczuły, że coś jest nie tak. Podniosły się i otworzyły pyski, by w razie czego móc szybko wystrzelić. Z lasu zaczęli wyłaniać się ludzie odziani w śmieszne, białe i długie szaty.
- De hare pealler grine! - Zakrzyknął jakiś wojownik grubym głosem.
Astrid skrzywiła się i stanęła przed Czkawką, chcąc go chronić. Ludzie szli wolno, nie spuszczając nawet na moment oka z każdego smoka i jeźdźców. Sączysmark wskoczył na Hakokła, gotując się do obrony.
- Czego chcecie? - Warknęła Astrid, zaciskając dłoń na trzonku topora. Ku zaskoczeniu, z gąszczu wyszła Szpadka, a za nią Mieczyk - oboje byli trzymani za ramiona.
- Nie bój się - rzuciła tłumaczka, podchodząc ostrożnie do wojowniczki.
- Nie podchodź - ostrzegła ją blond jeźdźczyni, wyciągając przed siebie broń. Kobieta cofnęła się o krok.
- Mężczyzna potrzebuje pomocy - powiedziała do Astrid, choć patrzyła na nieprzytomnego jeźdźca. Szczerbatek warknął gwałtownie i skoczył przed siebie.
Tłumaczka krzyknęła ze strachu i upadła boleśnie na plecy. Wojownicy podbiegli szybko, podnosząc ciemnoskórą, która zwróciła chwilowo wzrok na nocną furię, a potem odparła do Astrid:
- Pomożemy.
- Skąd mogę mieć pewność? - Rzekła drżąco wojowniczka.
- My nie krzywdzimy. My jesteśmy prosta lud. Pomożemy - powtórzyła uparcie i uklęknęła obok Czkawki. Położyła rękę na jego klatce piersiowej i poczekała chwilę.
Astrid zerknęła na Szpadkę i Mieczyka, zastanawiając się, jakim cudem zostali schwytani. Prędzej blondynka myślała, że ta wyspa jest bezludna. W końcu kto by chciał mieszkać na tak gorącym i zarośniętym lądzie?
- Co robisz? - Spytała jeźdźczyni, patrząc jak nieznajoma masuje kark Czkawki.
- Pomożemy - powtórzyła ponownie, co zirytowało Astrid. Rzuciła siekierę na bok i przyklęknęła. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Nagle z lasu wychodzą dziwni ludzie, nie mówią w ich języku i chcą pomóc? To wszystko wydawało się zbyt dziwne.
Po niedługiej chwili Czkawka otworzył oczy i zaczerpnął głośno powietrza. Kiedy jego oddech uspokoił się, spojrzał na lewo i uśmiechnął się, jakby z ulgą. Przełknął ślinę i zachrypniętym głosem, rzekł:
- Astrid.
UWAGA, ważna notka: Otóż postanowiłam na jakiś czas zawiesić bloga. Nie mam chęci, jak na razie, pisać. Nie sprawia mi to przyjemności, tak jak teraz... Baaardzo Was przepraszam :/ ALE WRÓCĘ NA MILIARD % . Będę pisać nowe rozdziały i od jakiegoś dnia będę je wstawiać. Myślę, że wrócę za miesiąc, może około 20. kwietnia. Wytrzymacie? Tymczasem zapraszam jeszcze na one shoty z "jak wytresować smoka" na wattpadzie https://www.wattpad.com/293536156-hiccstrid-one-shots-pl-wolne-chwile :)