niedziela, 6 marca 2016

Kłótnia

               Mimo silnego wiatru, Czkawka brnął do przodu, kierując się do chaty Lauren.
Nastał już wieczór, dlatego wikingowie schowali się w swoich ciepłych domach, napawając się chwilami wytchnienia. Gdzieniegdzie puchacz wraz ze świerszczami dawali cichutki koncert wśród lasów Berk. Zimna opuściła już wyspę, ustępując powoli wiośnie, która dawała znaki swej obecności w głębi boru, gdzie kwitły pierwsze kwiaty. Miło było wybrać się na wieczory spacer, wdychając zapach słonej bryzy i zapachu sosen. Księżyc i gwiazdy powoli pojawiały się na niebie, oświetlając sklepienie swym blaskiem. Czkawka zerknął ukradkiem w górę, czując w sercu smutek, że nie może założyć kostiumu do latania i wybrać się daleko stąd, byle oderwać się od problemów. Już i tak martwił się stanem psychicznym Agnara, Ethanem i śmiercią Eiry, a na dodatek Astrid zaczęła się dąsać. Wcześniej się nie kłócili, a jak już to o drobnostki i szybko im przechodziło. Tym razem sprawa była poważniejsza, a Czkawka nie mógł pojąć zachowania narzeczonej. Nienawidziła Ethana, ponieważ obwiniała go śmierć Eiry, jednak to nie on okazał się mordercą rodzicielki. Dlaczego Astrid nie mogła tego zrozumieć ?
             Wódz był tak pogrążony w myślach, że wpadł na coś twardego. Odbił się od studni i upadł na twardą ziemię.
- Świetne - burknął, czując narastającą złość. Jeździec wstał szybko i otrzepał się z gliny, którą zdążył się ubrudzić. Spiorunował kamienną studnię, jakby była źródłem wszelakich problemów i ruszył do Lauren.
              Zapukał mocno w dębowe drzwi i cofnął się o krok, na trzeci schodek, który prowadził do chaty lekarki.
- Oh, cześć, Czkawka- przywitała się z niemałym zaskoczeniem szatynka. Lauren miała na sobie luźniejsze ubrania: jedwabne spodenki w kolorze beżu sięgały za kolana, a biała koszula ze złotymi wzorami do bioder.
- Hej- odparł mniej entuzjastycznie, przystępując z nogi na nogę. - Zastałem Astrid?
Lekarka skrzywiła się, słysząc imię swej przyjaciółki, a jej ciemne oczy posmutniały.
- Poleciała gdzieś- rzuciła i wypuściła wodza do środka. Czkawka skinął z podziękowaniem i stanął obok stołu, który wyłożony był bandażami i innymi medykaliami.
- Wiesz może gdzie ? - Zapytał, wciąż nie tracąc nadziei. Nie chciał obarczać ukochanej słowami o tym, że powinna dac szansę swojemu bratu. Przecież nie mogą żyć do końca  życia w nienawiści. Chociaż z Astrid różnie bywa...
- Przykro mi. - Głos Lauren był przesączony smutkiem i zmęczeniem. Nic dziwnego, skoro lekarka całymi dniami pomagała chorym, a jeśli na Berk nikt nie wymagał opieki lekarskiej, dziewczyna zajmowała się nadzorem budowy małej szkoły, gdzie uczęszczać będą dzieci. Czkawka poprosił o to, ponieważ był zdania, że najlepiej będzie, jeśli dzieci będą znały choć podstawy medycyny. W czasach trwania wojen i bitew, ta wiedza  okaże się niezwykle przydatna. - Co się stało ? Astrid nie chciała mi nic powiedzieć...
Czkawka westchnął ciężko i opadł na krzesło.
- Astrid jest na mnie wściekła, bo pozwoliłem Ethanowi pozostać a Berk- odparł i dopowiedział przyjaciółce o zdarzeniu z popołudnia. Dziewczyna słuchała uważnie, nie przerywając jeźdźcowi ani razu.
- Szczerze ? Nie dziwię się jej - powiedziała, podsumowując i wstała, by nalać herbaty. Czkawka zmarszczył czoło, nie rozumiejąc.
- Co masz na myśli? - Spytał, patrząc jak szatynka przelewa zielony płyn z dzbanka do dwóch kubków.
- Śmierć Eiry była dla Astrid większym szokiem, niż mogło by się wydawać - zaczęła i wcisnęła w ręce wodza naczynie z ciepłą, lecz nie gorącą, herbatą. - Były ze sobą bardzo zżyte. Kiedy Eira odeszła, Astrid zaczynała szukać winy w kimś innym, aby poczuć się lepiej.
- Czyli w Ethanie...- wyszeptał, patrząc smutno w oczy lekarki. Dziewczyna skinęła głową.
- Jest to typowe, kiedy człowiek cierpi po odejściu ukochanej osoby. - Wiedza Lauren była większą niż Czkawka przypuszczał, zarumienił się więc, karcąc siebie w myślach, że się tego nie domyślił.
- Wydaje mi się, że Astrid nie odpuści- powiedział ze zrezygnowaniem. Był potwornie zmęczony. Chciał tylko rzucić się do wygodnego łóżka i spać, lecz czuł, że dzisiejszej nocy jego głowa będzie zaprzątana  myślami o rodzeństwie Hoffersonów.
- Co mogę zrobić ? - Zapytał, patrząc niemal błagalnie na przyjaciółkę.
- Wydaje mi się, że nic- odparła smutno i wzięła kolejny łyk herbaty. - Astrid sama z czasem zrozumie, że to nie wina Ethana.
Nastała cisza. Czkawka zastanawiał się nad słowami Lauren. Jeśli to prawda, może odetchnąć z ulgą, ale znał swą ukochaną zbyt dobrze, by wiedzieć, że jej humory tak szybko się nie skończą. Astrid być może jest silna- i fizycznie i psychiczne, ale każdy głaz za którymś razem pęka. Tak samo działo się z blondyną. Może i być nieustraszoną wojowniczką, ale Czkawka doskonale wiedział, że dziewczyna jest również wrażliwa. Przyjmowanie pozycji ostrej i niewzruszonej było tylko skorupą, a prawdziwa Astrid kryła się pod nią.
- Dzięki- mruknął tylko Czkawka i ruszył do drzwi, wcześniej żegnając się z przyjaciółką.
           Wódz powłóczył nogami w stronę swego domu, gdy nagle ujrzał znajomy kształt śmiertnika zębacza. Skrył się za domem Lauren i poczekał tam, aby nie spłoszyć Astrid. Wiedział, że dziewczyna nie będzie miała ochoty na rozmowę.
         Blondynka wylądowała miękko i zeskoczyła z gracją z grzbietu swojego wierzchowca. Wichura zaskrzeczała w swój charakterystyczny sposób i zaczęła trącać swą przyjaciółkę, jednak Astrid pozostała niewzruszona, pogrążając się w myślach. Czkawka uwielbiał patrzeć na swoją ukochaną, kiedy zatracała się w myślach. Wódz otrząsnął się szybko z podziwiania urody narzeczonej i wyszedł zza domu.
- Możemy porozmawiać ? - Zapytał a na jego głos Astrid podskoczyła. Położyła dłoń w miejscu, gdzie szalało serce i oparła się o smoczycę.
- O czym chcesz rozmawiać ? - Mruknęła a Czkawka już wiedział, że dziewczyna nie ma ani grama ochoty na konwersacje. Szczególnie z nim.
- O Ethanie- wyrzucił prosto z mostu, wypuszczając wcześniej zatrzymane powietrze. Astrid ściągnęła siodło z Wichury i pogłaskała ją.
- Chyba wiesz, co o nim myślę- rzekła mniej przyjemnie. Czkawka podszedł do niej spokojnie, ilustrując, czy jest to dobry pomysł. To, że wojowniczka nie miała przy sobie toporu, nie znaczyło, że chłopak nie ma się czego bać.
- Dlaczego nie chcesz dać mu szansy? - Szepnął, patrząc z utęsknieniem i błaganiem na blondynkę, która unikała jego wzroku. Obserwowała swoją smoczycę, która usadowiła się wygodnie pod dachem, gdzie Lauren zwykle zostawiała beczki.
- Na to pytanie też znasz odpowiedź- warknęła, zakładając ręce na klatkę piersiową. Chłopak poczuł, że zaraz Astrid wybuchnie.
- Śmierci twojej mamy nie cofniemy- zaczął ponownie, podchodząc bliżej. Wojowniczka spiorunowała go wzrokiem, gdy usłyszała, że Czkawka porusza drażliwy temat.
- Wiesz, czego nie rozumiem? - Warknęła wymierzając palcem w jego stronę. - Tego, że zawsze musisz wtrącać się w nie swoje sprawy.
Czkawka poczuł się urażony, ale musiał to zignorować, gdyż właśnie igral z ogniem.
- Jestem wodzem! Sprawa Ethana to również moja- zaczął mówić szybciej i głośniej. Nawet nie zauważył, że zacisnął lewą dłoń w pięść.
- Jednak wiedziałeś, że to on jest winny jej śmierci !- Głos Astrid drżał, gdy to mówiła. Gdyby wypowiedziała imię swej mamy, na pewno zaniosła by się łzami.
- To Tom Hogard nacisnął spust, nie on- Czkawka z całych sił próbował namówić blondynkę, aby dała szanse naprawić błędy swojego brata, ale ona nadal była nieugięta.
- Ale stał tam i patrzył, jak moja mama obrywa... - Dodała, schylając głowę, aby chłopak nie widział jej łez. Jeździec chciał podejść i ją przytulić, ale zatrzymała  go  gestem dłoni. Czkawka poczuł się urażony a w jego szmaragdowych oczach błysnął ból, ponieważ Astrid nie chciała jego pomocy.
- Wiesz co? Rób, co chcesz- warknęła po kilku minutach ciszy, patrząc na niego z bólem. Dlaczego bronił tego barbarzyńce a nie stanął po stronie swojej narzeczonej i nie oddalił Ethana z wyspy? Odwróciła się na pięcie i pokonując kilka schodów naraz, znalazła się przy drzwiach.
- Astrid ! - Dziewczyna nie miała zamiaru się kłócić dalej. Zatrząsnęła drzwi od domu Lauren, błagając w myślach, aby Czkawka nie próbował się do niej dobijać. Minęła kolejny minuta, ale nic się nie wydarzyło. Dziewczyna wypuściła z ulgą powietrze i usiadła ostrożnie na krześle, gdzie wcześniej siedział Czkawka. Ukryła twarz w drobnych i zadanych dłoniach, dając upust emocjom. Płakała cicho, aby nie wzbudzić zainteresowania w Lauen, która znajdowała się na górze.
- Odynie, dlaczego ? - Spytała, pomiędzy napadami żałosnego szlochu. Dziewczyna uniosła swe smutne i niebieskie jak wzburzone morze oczy, kierując je na rozgwieżdżone niebo, którego kawałek widniał w oknie. Ważne, że Eira jest szczęśliwa u boku bogów i swej rodziny, którą sama musiała  pożegnać.
            Po chwili Astrid zaczęła bawić się pierścionkiem zaręczynowym, którego nie zdejmowała. Byli narzeczeństwem od czterech miesięcy, a dziewczyna czuła się  rozdarta. Oczywiście bardzo  kochała Czkawkę, ale dzisiejsza kłótnia dała jej do myślenia... Zdjęła pierścionek jednym ruchem, położyła go na stole i nie patrząc na niego, ruszyła do pokoju gościnnego.

           Czkawka wszedł do domu, kipiąc ze złości. Do tej dziewczyny nic nie przemówi ! Powtarzał w myślach. Chłopak zdjął futro i ruszył na górę, aby choć na chwilę zmrużyć oczy. Szczerbatek czekał na niego w swoim legowisku i uśmiechnął się, gdy zauważył Czkawkę.
- Cześć, mordko- wymruczał zmęczony, drapiąc smoka za uchem. Szczerbatek prychnął, zauważając, że jego przyjaciel jest niemrawy. Zamruczał jeszcze podchodząc do jeźdźca, który zaczął się przebierać.
- Jesem tylko zmęczony- skłamał, dotykając czołem nozdrza przyjaciela. Nocna furia przyjrzała mu się jeszcze raz ale wróciła na swoje miejsce, liżąc wcześniej jeźdźca w policzek na dobranoc. Wódz zdmuchnal świeczkę i wczołgał się pod futro, lecz sen przychodził z trudem.

          Ethan z samego rana udał się do kuźni Pyskacza, który już na niego czekał. Gbur uśmiechnął się przyjaźnie, zapraszając do środka. Maruda spał przy kominku, co jakiś czas wybudzając się z drzemki i dodając ogień, aby ognisko nie zgasło. Ethan rozejrzał się po pomieszczeniu, stwierdzając, że jest to dość przytulne miejsce, tyle że zabałaganione. Gbur ominął śpiącego smoka i przeszedł do głównej części. W lewej ścianie wydrążone był otwór, gdzie wiking przetapiał metal. Dalej stało wiadro, jak zawsze z wodą, a pośrodku kowadło, które było nieco zniszczone latami wybijania na nim narzędzi i broni.
- Gotowy na pierwszą lekcję ?-  Zapytał z szerokim uśmiechem kowal, zakładając na głowę maskę. Ethan skinął nieśmiało głową. - Dobrze. A teraz to załóż.
Pyskacz podał nowemu czeladnikowi fartuch wykonany ze skóry osła. Chłopak, nie mówiąc nic, założył go i szybko zawiązał za plecami.
- Wykuwałeś kiedyś broń? - Zagadnął wąsacz, poprawiając miejsce pracy, aby było więcej miejsca.
- Nigdy- odparł krótko. Pyskacz pokręcił głową, wzdychając po nosem. "Ciężki orzech do zgryzienia " pomyślał od razu, widząc, że blondyn nie będzie skory do rozmów.
- W takim razie zaczynamy od podstaw- powiedział i zaczął tłumaczyć chłopakowi jak wyważyć metal, aby zrobić doskonały miecz. Ethan słuchał uważnie, lecz czasem wracał myślami do wczorajszej sprzeczki wodza ze swoją siostrą. Dla niego była to zbyt krepująca sytuacja, żeby porozmawiać z Astrid. Gdyby to zrobił, być może dziewczyna dostałaby ataku furii. Przeklinał sam siebie, że wrócił do domu. Gdyby tego nie zrobił, może Eira nadal by żyła i spokojne życie Hoffersonów nie zostało by zachwiane.
-...Potem wkładasz miecz do wody i gotowe- dokończył kowal, machając kikutem w geście radości.
- Ah, rozumiem- odparł uczeń, wymuszając się na uśmiech.
- W takim razie chciałbym, abyś taki miecz zrobił- nakazał starszy wiking i oparł się o blat, gdzie znajdowały się śruby do siodeł. Ethan skinął głową i zaczął przygotowywać broń, patrząc na instrukcję, która miała już dziesięć lat. Narysował ją Czkawka, który tak jak Ethan, zaczynał pracę w kuźni.
         Praca trwała już trzecią godzinę. Ethan zrzucił fartuch i podciągnął rękawy do łokci. Pot spływał po czole i klatce piersiowej, kiedy młodzieniec uderzał w powyginaną stal. Pyskacz za to sprzątał swój drugi dom, wrzucając do kosza śmieci.
W pewnym momencie do środka wszedł wódz, wstając się najpierw z grubym wikingiem a następnie podszedł do nowego czeladnika.
- Jak praca ? - Spytał ochoczo Czkawka, jednak nie zdołał ukryć uśmiechem swojego stanu zdrowia. Włosy miał ułożone na wszystkie strony, cerę miał bladą, worki pod oczami, jakby ktoś brutalnie pobił jeźdźca. Ethan przerwał na moment, ale uderzył ponownie, przypominając sobie słowa Pyskacza, że stal powinna być gorąca.
- Ciężko- odparł i uśmiechnął się ponuro. Nagle stracił ochotę na ciężką robotę. Przerwał uderzenie i chwyciwszy szmatę wytarł nią ręce. - Przepraszam za wczoraj- powiedział cicho.
Czkawka machnął ręką i spojrzał za okno, gdzie zauważył jak Astrid wylatuje z boksu na Wichurze. Ciekawe gdzie znów ją niesie, pomyślał z bólem.
- W porządku -powiedział tylko wódz. Ethan podążył za jego wzrokiem, w ostatniej chwili ujrzał złoty warkocz swojej młodszej siostry i ogon smoka.
- Astrid wydaje się być ostra- nasunął temat blondyn i odłożył miecz na bok.
- To za mało powiedziane- mruknął wódz. Ethan wyczuł, że coś leży Czkawce na sercu, więc chrząknął i zapytał cicho:
- Pokłóciliście się ?
Czkawka spojrzał na niego zaskoczony bezpośredniością wikinga. Jeździec zauważył, że Ethan ma ten sam wyraz twarzy co Astrid, kiedy chce wiedzieć, co się dzieje.
- Nie przejmuj się tym- wyminął pytanie wódz i poklepał czeladnika w ramię. - Przejdzie jej.
- Nie chciałbym być źródłem waszych konfliktów- wytłumaczył chłopak, uciekając wzrokiem do osady, gdzie Phlegma stała wraz z Talą przy wozie z jabłkami. Czkawka spiął się na te słowa, najwyraźniej Ethan jest równie spostrzegawczy i bystry jak Astrid.
- Musi przywyknąć do tego, co się stało - westchnął szatyn miękkim głosem. Uczeń skinął głową. - Tak w ogóle, niczego o tobie nie wiem. Bądź co bądź, będziemy rodziną.
Ethan zmarszczył czoło i zatrzymał w połowie drogi kubek z wodą.
- Jak to ? - Spytał zaskoczony a Czkawka zaśmiał się cicho.
- Astrid to moja narzeczona- powiedział z delikatnym uśmiechem. Hofferson poczuł nagle uderzenie gorąca. Jeszcze tego brakowało, aby przez niego Astrid kłóciła się ze swoim przyszłym mężem. Teraz Ethan już wiedział, że znajdując rodzinę, popełnił błąd.
- Oh, nie wiedziałem- zająknął się wojownik na co Czkawka tylko machnął ręką.
- To co, odpowiesz o sobie ? - Spytał. Ethan przełknął ślinę i wypił do końca zimną wodę, która szybko przetoczyła się przez jego gardło.
          Wódz i czeladnik zaczęli rozmawiać bardziej ochoczo. Ethan czuł się lepiej, widząc, że Czkawka chce mu pomóc. Nie krytykował go, nie oceniał- tylko słuchał. Blondyn zaczął swą opowieść, sprzatajac pracownię. Nie lubił bałaganu, a że kuźnia miała stać się jego drugim domem, musiał zrobić porządek.

- Wyobrażasz to sobie ?! - Wściekała się Astrid, krzycząc do Wichury, która czujnie obserwowała ruchy swej pani. Dziewczyna opowiadała przyjaciółce, co Czkawka zrobił, choć widziała, że smok jej nie doradzi. Jedyne, co smoczyca mogła zrobić, to słuchać. A może to i lepiej ?
- Czkawka nie ma pojęcia, jak wielkie niebezpieczeństwo sprowadza na Berk !- Astrid zamachnęła się i rzuciła mocno w korę toporem, który wbił się gładko w młodą sosnę.
          Jeźdźczyni wraz ze smokiem wylądowała na bezludnej wyspie, którą odkryła po śmierci swej mamy. To miejsce w pewien sposób pomagało przypomnieć wojowniczce o ukochanej rodzicielce i chwilach spędzonych wraz z nią. Polana tętniła soczystymi barwami, przechodząc od delikatnej zieleni do ognistych liści nieznanego gatunku krzewów. Jednak teraz wszystko było jakby martwe, pozbawione emocji i życia. Jakby ktoś wyssał całe szczęście z tego małego skrawku ziemi...
Astrid krzyknęła żałośnie i po raz ostatni rzuciła ulubioną bronią w drzewo. Podeszła do sosny, chcąc wyrwać topór, jednak siły nagle ją opuściły. Osunęła się na ziemię, czując jak łzy łaskoczą jej czerwone od wysiłku policzki. Ponownie zaniosła się szlochem, ale nawet tego nie ukrywała. Rozpuściła tylko rozwalony warkocz i od razu poczuła, jak wiatr układa jej złote włosy. Wichura, zmartwiona stanem jeźdźczyni, podeszła do niej i ułożyła się wokół niej. Astrid natychmiast przyległa do jej ciepłej szyi i ponownie zapłakała.
- Tak bardzo za nią tęsknię- wyszeptała. Wojowniczka czuła tak wielki ból w sercu, jakby ktoś przebijał ją sztyletem. Dziewczyna żałowała, że jej mama nie zatańczy na jej ślubie, nie zobaczy jak bardzo Astrid jest szczęśliwa w objęciach Czkawki, nie pozna swych wnuków, o których nie raz marzyła...
- To niesprawiedliwe...-żaliła się dalej. Wtem ziemia zatrzęsła się delikatnie, a czujna Wichura podniosła natychmiast głowę i spojrzała w stronę małej plaży.
- Astrid ? - Zawołał znajomy głos z nutą troski. Dziewczyna pogłaskała smoczycę w celu zapewnienia  jej, że to przyjaciel.
- Hej- mruknęła wojowniczka, stając przed Nate'm. - Co ty tu robisz ?
Chłopak zmierzył ją bystrymi oczyma, domyślając się, że płakała.
- Byłem na patrolu, kiedy zauważyłem Wichurę- odparł, lecz nadal przyglądał się blondynce. - W porządku ?
Astrid wzruszyła ramionami i podeszła do drzewa by wyjąć topór. Oparła się nogami o sosnę i używając całej siły, zdołała odzyskać broń.
- Nie będę kłamać- burknęła i usiadła z powrotem na zimną ziemię. Teraz było jej wszystko jedno. Nate podszedł do blondynki i usiadł obok niej, patrząc prosto na ocean, który był niezwykle spokojny.
- Opowiadaj- zachęcił ją Nate, oprawszy się o Pioruna, który usadowił się za nim. Astrid westchnęła ale opowiedziała z niechęcią, co zaszło wczorajszego wieczoru.
- Wiesz, Czkawka zawsze okazywał dobre serce- odparł, kiedy Astrid wyrzuciła z siebie wieść, jaką głupotę wódz popełnił. - W sumie... sam nie wiem, co o tym myśleć- Nate pogrążył się w myślach, szukając idealnej odpowiedzi.
- Czkawka uważa, że zbyt pochopnie oceniam Ethana- powiedziała wojowniczka, wstając. Astrid podniosła kilka płaskich kamyczków i zaczęła rzucać je na spokojną tafle oceanu. Kamyk odbił się kilka razy, tworząc okręg, po czym przepadł w głębi.
-  Ale on nie ma bladego pojęcia, co czuję...Gdyby Nie Ethan, mama by żyła- dziewczyna przerwała na chwilę, lecz szybko odpędziła myśli o Eirze i skupiła się na rzucaniu "kaczek ".
- Skąd taka pewność?  - Zapytał, zatrzymując się tuż obok jej ramienia.- Atak był prowadzony przez Logana, a Ethan chciał znaleźć swoją rodzinę.-  Blondynka zamrugała gwałtownie. Spojrzała na bruneta z uraza w oczach. Kolejny, który niczego nie rozumie i na dodatek broni Ehana. To są jakieś kpiny ! Pomyślała ze złością. Rzuciła ostatni kamień w wodę i bez słowa zawołała Wichurę. Nie mogła dłużej znieść tych słów, jaki to Ethan jest biedny, szukał tylko rodziny. Astrid poczuła mdłości, przywołując słowa Nate'a wypowiedziane tuż przed chwilą. Musiała wybyć stąd, żeby nie powiedzieć czegoś niemiłego jeźdźcowi.
- Co robisz ?- Zapytał zaskoczony, ale Astrid nie odpowiedziała mu. Wichura szybko wystartowała, zostawiając na lądzie zaskoczonego jeźdźca. Dlaczego wszyko musi być przeciw niej? Kłótnia z Czkawką, śmierć Eiry, zaginiony brat, którego nagle każdy zapragnął bronić. Dzień łaski nastał, czy co ? Spytała w myślach samą siebie. Dziewczyna obejrzała się do tylu, ale nie zauważyła, jakoby Nate leciał za nią. I dobrze. Miała dosyć towarzystwa wikingów.
- Nie wracamy na Berk- powiedziała stanowczo, nachylając się do uszu zębacza. Ostatnie na co miała ochotę to wpatrywać się w dom Hoffersonów, który już do niej nie należał. Wydawało sie jej, że wraz z przybyciem Ethana, chłopak wszystko jej zabrał: dom, miłość rodziców, mamę, stał się nawet przyczyną konfliktów jej i Czkawki. Astrid z determinacją w sercu obiecała sobie, że wyniesie się z Berk na jakiś czas. Potrzebowała oddechu i przestrzeni, aby przemyśleć wszystko jeszcze raz.
Mimo że jej serce drżało na myśl o ojcu, nie mogła postąpić inaczej. Była już dorosłą kobietą, która świetnie radzi sobie sama. Może nadszedł czas, aby głębiej pomyśleć nad swoją przyszłością ?
Wichura skręciła w lewo, omijając ostry prąd i skierowała się w kierunku Samotnych Wysp.

          Ethan skończył pracę na dzisiejszy dzień i obolały wracał do domu.
Chłopak poradził sobie z myślą, że jego mama odeszła, lecz mimo to, dziękował bogom, że dane mu było spędzić z nią trochę czasu. Bardziej martwił się o Astrid. Wiadomość, że jest ona jego siostrą, ucieszyła go. Chciał ją poznać, poczuć jak to jest mieć prawdziwą rodzinę, ale dziewczyna uważała go za mordercę. I to się chyba nigdy nie zmieni. Sam nie widział, jak może naprawić swój błąd i zyskać przebaczenie blondwłosej wojowniczki.
Gdy chłopak dotarł do domu, zauważył swego ojca, który przybity szedł w jego stronę.
- Coś się stało ?- Zapytał młodszy wiking, patrząc twardo na ojca. Saw westchnął ciężko i skinął głową na dom, dając do zrozumienia, że tam porozmawiają. Podał synowi liścik, który Lauren znalazła w pokoju Astrid.

Nie martwcie się. Wrócę za jakiś czas. 
                                                               Astrid 

                                         
- Zostawiła też to- dodał Saw i położył delikatnie pierścionek zaręczynowy swej córki na stole. Ethan zmierzył kosztowność z błyskiem w oku, gdyż od wielu lat nie widział tak pięknie zrobionej biżuterii.
- Może nie chciała ryzykować, że ktoś jej to ukradnie ? - Szepnął chłopak i poczuł nagle troskę wobec Astrid. Mimo że ich stosunki były na poziomie zera, blondyn poczuł coś, co kazało mu martwić się o młodszą siostrę.
Saw wzruszył ramionami, obracając w poharatanych palcach mały pierścionek. Nie powie o tym Czkawce, ponieważ chłopak mógłby to inaczej zinterpretować. Już i tak ma za dużo na głowie.
- Astrid jest czasem trudna...- powiedział ojciec i pomasował skronie. Martwił się o córkę, ale uważał, że jej zachowanie w stosunku do brata jest wręcz karygodne, ale Astrid, jak to Astrid, miała to gdzieś.
- Rozumiem- szepnął chłopak. W środku była cisza, co jakiś czas przerywana jarzącym się w kominku ogniem. - Nie chciałem sprawiać problemów. - Ethan wypuścił powietrze, szykując się do tego, co chciał powiedzieć od tygodnia.
- Myślę, że lepiej było by, gdybym...
- Nie ma mowy- przerwał mu Saw dość ostro, wiedząc o czym czeladnik myśli. - Posłuchaj, Ethanie. Sytuacja jest trudna, ale to nie oznacza, że masz się wycofać. Hoffersonowie nigdy się nie poddają.
Głos starszego wikinga był mocny, lecz miękki. Wojownik nagle przypominał sobie, że ten znany dźwięk rozbrzmiewał w jego głowie od dziecięcych lat.
- A Astrid? - Szepnął, nie patrząc na rodzica.
- Kiedy wróci porozmawiamy w trójkę- westchnął ciężko. Ethan skinął głową. Już myślał o tej niemilej konwersacji. Dziewczyna najpewniej nie będzie miała ochoty rozmawiać, albo oś razu wyciągnie topór. Kto wie, do czego jest zdolna.
           Pożegnał się z ojcem i wyszedł na spacer. Wciąż nie znał Berk, dlatego z ochotą rozglądał się po pięknej wyspie. Zachwyciła go swym urokiem i dziwną mocną, która emanowała od ogromnych gór i mrocznych lasów. Może to przez smoki?  Pytał w myślach. Zaczął się interesować tymi dumnymi stworzeniami, ale nie miał zbytnio czasy, by popytać wodza, który jest najlepszym jezdzcem. Ethana ciekawiło, w jaki sposób zaniechano walki ze smokami, które potem zyskały przyjaźń i miłość wojowniczych wandali.
          Chłopak mijał właśnie skrawek lasu i dotarł na plażę Thora. Miodowy piasek zbił się w twardą skorupe, lecz pekal miejscowo. Wojownik przystanął i usiadł pod głazem, wzdychając słona bryzę, która kojarzyła mu się z Wyspami brytyjskimi.
Siedział niecałe dwie godziny, całkowicie pogrążony w myślach. Nie przeszkadzał mu ostry wiatr, który wnikal przez ubrania wojownika, ani nie czuł głosy czy spragnienia. Wracał myślami do mamy. Jej piękny uśmiech i świecące się oczy na widok syna, zapach jej długich włosów i w sposób jaki mówiła jego imię. Jakby dalej był dzieckiem, jakby nigdy nie rozdzielał się z rodzicami.
          Po policzku blondyna spłynęła łza, którą wytarł wolno, patrząc w spokojny ocean.
Nagle pomyślał o Astrid i o tym jak uderzająco są podobni. Złote włosy, niebieskie oczy, nawet takie same małe usta i nos. Ciekawe, jakby wyglądało jego życie, gdyby cała rodzina była przy nim. Trzymał by na rękach cztery lata młodszą siostrę, bawił się z nią, często kłócił, a gdzieś dalej siedzieli by dumni rodzice, przyglądając się swoim pociechom. Jak bardzo tego pragnął. Pragnął mieć kochającą siostrę i ojca, którzy jako jedyni mu pozostali. Ethan miał nadzieję, że Astrid wysłucha, zrozumie... Może wtedy uda mu się zacząć od nowa?



Wybaczcie za błędy, ale nawet nie chciało mi się czytać tego rozdziału. Mam nadzieję, że jesteście choć w połowie zadowoleni. :)